Przejdź do zawartości

Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani będzie przyjemnie... Nikt nigdy się nie dowie... To przesądy...
Odpychała go, opierając się rękoma o pierś jego, o głowę, i mówiła ze wstrętem:
— Puść mnie, gadzino... Zwierzę... Podlec... Do mnie nikt się nie ośmielił tak dotykać.
W przerażeniu i gniewie zaczęła krzyczeć bez słów, przejmująco, lecz on swemi tłustemi, otwartemi, i mokremi wargami zatkał jej usta. Wiła się, gryzła usta jego i kiedy na sekundę udawało się jej odwrócić twarz swoją, krzyczała i pluła. I naraz znów męczące, wstrętne, przedśmiertne uczucie omdlenia pozbawiło ją sił. Ręce i nogi stały się bezsilnemi, jak i całe jej ciało.
— Boże, co pan ze mną zrobił! rzekła cicho: Pan popełnił rzecz gorszą, niż zabójstwo. Mój Boże! Mój Boże!
W tej chwili zapukano do drzwi. Marynarz, wciąż jeszcze sapiąc, otworzył, i do kajuty wszedł ten wesoły, podobny do zręcznej małpki kadet, którego w dzień widziała Helena przy schodach.
— Mój Boże! Mój Boże! Mój Boże! — rzekła kobieta, zakrywając twarz rękoma.

VI.

Nadeszło rano. Podczas, gdy wyładowywano ludzi i towary w Eupatorji, Helena obudziła się na górnym pokładzie skutkiem lekkiej wilgoci mgły porannej. Morze było spokojne i łagodne. Przez mgłę różo-