Przejdź do zawartości

Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chem świeżego mleka i trawy, jaka rozkosz siedzieć przy wrotach i słuchać i patrzeć, jak stopniowo cichnie spokojne życie wiejskie!..
Coraz rzadziej, ciszej i dalej rozlegają się: to skrzyp kół, to czuła pieśń małoruska, to dźwięczne rżenie końskie, to harmider i ostatni szczebiot zasypiających ptaków, to, wreszcie, te nieznane, zagadkowe, przecudne akordy znanej harmonji, którą każdy słyszał i której nikt nie mógł ani, zrozumieć, ani opisać...
Ognie gasną i na ciemno-sinem niebie zaczynają płonąć i drżeć jasne srebrne gwiazdy... Słodkie, lecz niewyraźne marzenia, drogie wspomnienia tłoczą się w głowie.
Czujesz, że jesteś młodym, dobrym i pięknym, czujesz, jak otrząsasz z siebie zebraną w przeciągu zimy nudę miejską, złość miejską, wszystkie niedomagania miejskie...
Obecnie niema już w moim spokojnym przytułku ani nie podrabianego mleka, ani masła bez margaryny, ani czarujących wiejskich obrazów. W lesie przybite napisy fatalne, zabraniające polowania i zbierania grzybów i jagód, drogami mkną, zgiąwszy się w trzy kąty długonodzy welocypedyści, na rzece tłoczą się dekoltowani sportsmeni w pasiastych kostjumach, a gospodarskie córki noszą niciane rękawiczki i dawno już przejęły od pisarzy z intendentury znany, okrutny romans o „wiernym psie — Fingalu“.