Przejdź do zawartości

Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XII.

A była to siódma noc miłości wielkiego Salomona.
Dziwnie ciche i głęboko czułe były tej nocy pieszczoty króla i Sulamity. Zda się jakiś tęskny smutek, jakieś przeczucie dalekie rzucały cień lekki na ich słowa, uściski i pieszczoty.
Patrząc przez okno na niebo, gdzie noc już zwyciężała dogorywający wieczór, Sulamit zatrzymała swe oczy na jaskrawej, błękitnej gwieździe, co drżała nęcąco i czule.
— O, luby mój, jak zwie się ta gwiazda? — spytała.
— Jest to gwiazda Sophdit — odparł król. — Święta gwiazda. Powiadają asyryjscy mężowie, że dusze wszystkich ludzi żyją na niej po wyjściu z ciała.
— I ty w to wierzysz, królu?
Salomon nie odrzekł nic. Prawa jego ręka była pod głową Sulamity, lewą zaś