Przejdź do zawartości

Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapewnił na dzisiejszy wieczór w rodzinnem kółku honorowe stanowisko.
Niezadługo po jego powrocie siedzieli wszyscy, z wyjątkiem chorej staruszki, przy okrągłym stole, zastawionym dobrą kolacyą i znajdowali się w spokojnem, wesołem usposobieniu, jak zwykle przy swoich rozprawach. Rozprawa toczyła się około tortu, który miał się stać chlubą dnia jutrzejszego. Uznano, że dla Ireny jest potrzebny koniecznie czarny jedwabny wachlarz ze złotym haftem i damski zegarek. Ojcu rodziny darowano, że się dziś szczególnie chylił do Polski z niezbadanych dotąd przyczyn.
A kiedy po kolacyi dymił się wonny poncz w wysokich szklanicach, przyszła kolej na miły, stale zajmujący ich przedmiot rozmowy, na utracony raj Supowski. I Jaro i cicha Jula brali udział w tej rozprawie. Tylko ojciec nie myślał dziś o zamku Supowskim i jego okolicy, lecz zwracał się do jakiejś wilgotnej i lesistej, pełnej zadumy okolicy, z dworem na pagórku, w którem błyszczy w ciepłej izbie czerwona lampa przed obrazem Maryi Panny Częstochowskiej, nad parą skrzyżowanych karabeli.
Nareszcie rzekł pan Hordliczka, iż ma nadzieę niezadługo zmienić tryb życia na lepszy i że Polacy, to lud bardzo szlachetny, a krainy polskie piękne, pomimo lasów i wilków. Dalej wszakże nie uchylił welonu, którym zasłaniał swoje tajemnice.
W ten sposób po kłopotliwym dniu przygotował pan Hordliczka swojej rodzinie bardzo przyjemny wieczór.