Przejdź do zawartości

Spokój Boży/XXVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXVIII.
Koniec stycznia.

Małgosia nie pytała nigdy o mą przeszłość, nie zadała pytania, zwykle powtarzanego kochankowi. Czy szukać przyczyny w nieświadomości? bezwątpienia nie. Małgosia znała me życie, mówiła bez ogródki o wszystkiem, nie rumieniła się nigdy rumieńcem młodych dziewcząt, pragnących dać dowód swej niewinności. Czy płynęło to z przyczyny za dobrego o mnie mniemania?
Nie chciałem jej oszukiwać, gdyśmy byli sami w lesie, zapytałem prosto z mostu, co myśli o mej przeszłości?
Małgosia śmiała się i śmiała, serdecznie i głośno, że uspokoić jej nie mogłem.
„Jaki pan zabawny! czy przypuszczasz, iż sądzićbym mogła, że życie twe podobne do życia pań z przytułku? Nie, mój przyjacielu, uspokój się, zanadto dałeś wyraźne dowody twej lekkomyślności, by ktokolwiek nie wiedział, jak strasznym jesteś człowiekiem“.
Śmiech jej zaczął mnie gniewać, spostrzegła to i nareszcie rzekła poważnie:
„Usiądźmy na ławce powiem przyczynę, dla której nie przestraszała mnie nigdy twa za wesoła przeszłość i wierzyć pozwala, żeś godzien miłości — zresztą zastanów się, a sam przyznasz mi racyę. Przedewszystkiem nie podzielam ogólnie utartego zdania, że mężczyzna przepędzić musi część swej młodości na tak zwane „wyszumienie“. Nie wierzę, by namiętność wasza tak była wielką. Pewność moją opieram na przyczynach o wiele poważniejszych. Szukałam w wyznaniach twoich trzeciej osoby — dziecięcia. Użyłeś wielu natchnionych słów dla opisania piękności twych kochanek — tylko im nie przyznałeś macierzyństwa. Możeś nie zdawał sobie z tego sprawy, w każdym razie omijasz umyślnie kwestyę, w której ja spostrzegam początek i koniec, każdej prawdziwej miłości. Kobieta nie może być drogą mężczyźnie, która nie przedłuży uczucia dowodem swej dla niego miłości. Cudem cudów, największem szczęściem miłości, jest właśnie pragnienie trwałości, pragnienie ścisłego połączenia przez dzieci. Gdybym wiedziała, że boisz się dziecięcia, czułabym wielki wstyd z tego powodu. Myślałabym, że wystarczam ci tylko do chwilowej igraszki, do chwilowego uspokojenia twych rozbujałych zmysłów. Teraz jestem dumną i pewną swego, wiem, że pragniesz we mnie widzieć matkę swego dziecięcia. I nie jestem zazdrosną, ani o przeszłość, ani o kobiety, które ją wypełniały. Biedaczki, jeśli cię prawdziwie kochały, wtedy nawet, gdyś je całował, uczuwały pustkę i rozczarowanie. Jeśli nie kochały — nie żałuję ich wcale. Znalazły, czego szukały. Żadna z nich nie zabrała mi nic, nic — i utrzymam wszystko to, co mi twa miłość obiecuje“.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

„Nie troszcząc się o twą przeszłość, miałam przecież racyę?“
Ukląkłem bez słów u jej nóg i położyłem głowę na jej kolanach.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.