Spokój Boży/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Spokój Boży |
Wydawca | Przegląd Tygodniowy |
Data wyd. | 1903 |
Druk | Drukarnia Przeglądu Tygodniowego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | M. M. |
Tytuł orygin. | Guds Fred |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
U źródełka, między miastem a wiatrakową górą, znajduje się ogród dla małych dzieci. Gdy sprzyja pogoda, zbierają się wszystkie: jedne prowadzone za rączki, drobnym podążają kroczkiem, drugie przynoszą na ręku, lub przywożą; wszystkie znajdują się tutaj pod opieką matek, mamek, lub nianiek.
Plac okolony wysokiemi drzewami, obstawiony ławkami, jest miejscem zboru. Na środku stoi buda, gdzie sprzedają mleko, ciasto, chleb świętojański, lukrecyę i ponętne długie czerwone karmelki.
Obok budy stoi z bronzu ulany, posąg narodowego o marsowem obliczu bohatera i przygląda się zabawie dzieci.
Po drodze do miasta, zatrzymujemy się chętnie w tym ogrodzie. Dla mnie są te chwile wspomnieniem dawnych czasów, kiedy i ja należałem do tych ruchliwych małych stworzonek. Ze złości pokazywałem język wiatrowi — a ze strachu płakałem, gdy niańka, nie bacząc na przyzwoitość, zmuszała mnie do załatwienia małej potrzeby u stóp surowego generała.
Przedewszystkiem sprawia mi ogromną przyjemność zajęcie się Małgosi dziećmi. Z blaskiem w oczach ściga ich miłe a niezgrabne swawole, cieszy się ich śmiechem i szczebiotem, raduje ją nawet głośny ich krzyk. Najbardziej lubi maleństwa w wózkach, spoglądające na świat ździwionemi, wielkiemi oczętami. Widzieliśmy dzisiaj matkę, karmiącą takie maleństwo swą białą piersią — niemowlę wpijało się w nią rączętami i spragnionemi usteczkami. Małgosia przyglądała się z uwielbieniem a gdyśmy nareszcie odeszli, widziałem łzy w jej oczach.
....Rozmawialiśmy potem o jej miłości dla dzieci. Mówiła: „Najgorętszem mojem życzeniem dużo, dużo mieć dzieci, zamieszkać na wiatrakowej górce, gdzie tyle miejsca do zabawy. Nie mogę wyobrazić sobie małżeństwa, nawet z miłości — bez dzieci.
Czyż może być coś piękniejszego dla kobiety jak z ukochanym mężem tworzyć rodzinę? Czyż można wyobrazić sobie coś wznioślejszego nad słodką nazwę matki? Czuć i wiedzieć, że się nie żyje bez celu, że jest ktoś na świecie, któremu niezbędni jesteśmy. Mój mąż nie traciłby nic na serdeczności, dzieciom okazywanej. Jako ich ojca, kochałabym go podwójnie; ponieważ wszystko tak odczuwam, nie pojmuję młodych kobiet z nowomodnych książek. Nie — oburzam się! Przeczuwa się bojaźń przed dziećmi, jakoby tamującemi szczęście. I nie dość na tem, jęczą, narzekają na okrucieństwo natury, w bólach rodzić każącej. Jakgdyby nie odbierały tysiącznej nagrody w dziecięciu — za największe męczarnie. I wogóle, czyżby macierzyństwo miało jakieś znaczenie, gdyby nie było okupywane cierpieniem? Początkowo myślałam: To mężczyźni tak piszą, pełni męzkiego współczucia dla rzeczy, których nie znają. Później czytałam w tej kwestyi pisane dzieła przez niewiasty, walczące za sprawę kobiet. Te kobiety pisarki, często matki i żony, czują się tem dotknięte, że kobieta zajmować się musi domowemi sprawami, odciągającemi od udziału w szerszem życiu. Nie rozumiem tych kobiet: gniewają mnie, widzę je przed sobą z pełnemi oburzenia twarzami. Choruję, czytając tego rodzaju książki. Doznaję uczucia, jakoby wobec mnie małe mordowano dzieci“.
....Po małej pauzie dodała: „Widzi pan, moje wczesne osierocenie przyczyniło się do tego stanu — pragnienie miłości i ciepła macierzyńskiego, którego nigdy nie doznałam, spotęgowało we mnie pragnienie udzielania tegoż. Ja która nie przypominam sobie uścisku matki, jako mała dziewczynka ściskałam i całowałam mniejsze od siebie dzieci“.
Tak mówiła sierota do sieroty.
Podczas, kiedym wpatrywał się w bujnie rozwinięte kształty, przysłuchiwał odważnemu, dumnemu zeznaniu, myślałem: synowi swemu nie mógłbym dać większego szczęścia, jak obdarzając go taką matką.