Powieści (Krasicki, 1830)/Testament

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


TESTAMENT.

Assan Ben Agib bogaty i bezdzietny obywatel miasta Bassory, widząc się być już na schyłku wieku, zwłaszcza iż poznał nieuleczoną chorobę, w której zostawał, kazał do siebie wezwać Kadego, aby mu swój testament oddał. Gdy się do niego zeszli przyjaciele, wyznał przed nimi, iż przed urzędnikiem sądowym tegoż dnia majątku swojego rozrządzenie ostateczne miał uczynić. Jeden z ich liczby Agib, skoro sie dowiedział o zamyśle Hassana, powstał przeciw takiej, jak mówił niewczesnej troskliwości, zwłaszcza, iż nie zdawało mu się, iżby w takowym był stanie, który tych ostatecznych urządzeń wyciąga; z tem wszystkiem, gdy drudzy odeszli w tych słowach rzecz zamknął.
Widzę kochany i najmilszy Hassanie, co cię do tego kroku pobudza, i nieśmiem się sprzeciwiać przykładnemu postępkowi twojemu : chcesz wcześnie rozrządzić tem, co z łaski bożej za twojem pilnem staraniem posiadasz; boisz się słusznie i świątobliwie, iżby w ręce niegodne i marnotrawne twoja poczciwa praca nie wpadła. Dosyć ci to namienić, który doskonale sobie we wszystkiem poczynasz; ażebym ci więc dał dowód przywiązania mego, sam Kadego do ciebie przyprowadzę. Wyszedł zatem ocierając oczy z łez, które nie płynęły, w półgodziny stanął z Kadym. Gdy się to stało, wyjął z zanadrza chory papier pieczęcią własną obwarowany, i oddając go w ręce urzędnikowi rzekł : Wierny prawa wykonawco! oświecicielu żądających sprawiedliwości, w ręce twoje, których datek nie skaził, składam ostateczne tego, co posiadam, rozrządzenie. Skoro duch niebios, co śmiercią włada, uwolni duszę moje z więzów ciała, w przytomności krewnych moich i przyjaciół, a mianowicie najmilszego Agiba otwórz, coć daję; i testament mój przeczytaj.
Umarł w dni kilka polem Hassan, i skoro mu oczy zawarto, pobiegł natychmiast Agib do Kadego, i sprowadził wszystkich, którzy mieli być przytomni. Ukazał Kady papier z pieczęcią, jak odebrał, nienaruszoną, i gdy oddał otwarty pisarzowi swojemu; ten co następuje, wyraźnym głosem czytać począł.
« W imie Boga sprawiedliwego i miłosiernego : nim
« z gospody świata tego wynijdę, gdziem noc jednę,
« krótką i niewygodną przepędził, ja Hassan, syn Agiba,
« takowe dóbr i zbiorów mniemanych moich czynię
« rozrządzenie:
« Synowcom moim nieuważnym, utratnym i marno-
« trawnym, wymawiałem nieraz ich płochość i nieuwa-
« gę : pogroziłem, iż jeźli się nie ustatkują, i obyczajów,
« które mi się nie podobały, i podobać nie mogły,
« nie odmienią, albo mało co im zostawię, albo zupeł-
« nie ich wydziedziczę. Mimo to wszystko, iż się nie
« poprawili, a przynajmniej nie zupełnie, i nie stało się
« tak, jakem chciał, we wszystkiem zadosyć woli mojej,
« dotrzymuję teraz słowa, które im dałem, i wcale
« się inaczej stanie, niż się spodziewają. Młodzi są,
« lekkomyślni, na fraszkach czas trawią, nie chcieli
« mnie słuchać; przeto jednak nie przestali być wnu-
« kami ojca mego i dziećmi brata, który mnie kochał;
« niechże dziedziczą na tem, co przodkowie nam zosta-
« wili, i com ja zebrał, z tym jednak na siebie włożonym
« obowiązkiem, iż wiernie wykonają, co niżej wyrażam i
« rozrządzam.
« Niewolników wszystkich, których miałem w dzier-
« żeniu mojem uwalniam, godni są tego daru, bo choć
« wiedzieli, iż go po zejściu mojem mieć będą, ile mo-
« głem z ich postępków miarkować, nie życzyli mi
« śmierci. Tym, którzy pracą rąk wyżywić się nie mogą,
« wyznaczam, mianując z nich każdego, roczne strawne.
« Ci zaś, którzy będąc w czerstwości zdrowia i wieku,
« zarobić sobie na chleb mogą rzemiosłami, w których
« są wyćwiczeni, każdemu na początek własnego gospo-
« darstwa, po trzysta lewów naznaczam.
« Bibliotekę daję filozofowi Amru, przyjacielowi mo-
« jemu, sam ją albowiem dla mnie zebrał i ułożył. A że
« mu łatwiej napisać xiążkę, niż kupić, niech raczy
« przyjąć tysiąc lewów, których po tylekroć ofiarowa-
« nych sobie, pomimo prośby i nalegania moje, przyjąć
« dawniej nie chciał.
« Rozumiem, iż łatwiej się da użyć mój kochany przy-
« jaciel Agib, jakoż przyznać muszę, iż mu wiele winien
« jestem. On ani proszony, ani przymuszany, ani obie-
« tnicami przywabiony, na schyłku wieku mojego,
« raczył się do mnie serdecznie, czule i trwale przywią-
« zać. On dał mi poznać wiele we mnie bardzo dobrych
« rzeczy, których przedtem sam się nawet nie domyśla
« łem. On stróżem będąc czułym, pilnym i nieodstę-
« pnym, najlepiej dostrzegał zdrożności i występków sy-
« nowców moich, i krewnych, zgoła tych wszystkich,
« którzy mnie otaczali, i o tem wszystkiem uwiadomił
« mnie, i ostrzegał ustawicznie. Czemże mu się za tak
« znamienite, uprzejme, trwałe i nieustanne usługi
« i dobroczynności wypłacę? Oto tem, iż mu dam,
« dobrą radę. Najukochańszy Agibie, lepiej wybie-
« raj, niżeś mnie obrał, jeżeli ci się jakiego starego
« bogacza złudzić i oszukać zechce : a wtenczas ci się
« uda.
« Dan w Bassorze roku Hegiry 332 szóstego dnia miesiąca Regeb. »




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.