Powieści (Krasicki, 1830)/Mirza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


MIRZA.
Powieść z dziejów perskich.
Podobało się najwyższemu monarchji Persów rządcy Abbasowi przełożyć nad powincyą Tauru Mirzę. Ten zasłużył na względy cnotą, która po większej części od względów oddala. Umysł jego był wzniesiony i wspaniały, obyczaje nienaganne, przymioty wielkie; a co rzadka, posiadał skromność. Nie ulegał namiętnościom monarchy, dumie faworytów nie dogadzał; chciał mieć Abbas męża ludu, nie czeladnika ministrów. Przyjął urząd Mirza z uszanowaniem winnem panu, ale więcej zastraszony ciężarem, niż ujęty blaskiem, który go otaczać począł. Uznał się być odtąd sprawcą szczęścia obywalelów Tauru : i na tem zasadził usilność swoję, aby słodkiem sprawowaniem obowiązków, zmniejszał ciężar zwierzchności, a przeto słodził ile możności, los ludu sobie powierzonego.

Wzięły skutek cnotliwe zamiary : szczęście i spokojność założyły u niego siedlisko : skoro się gdzie ukazał, nic innego nie słyszał, nad odgłos radości i dziękczynienia przenosili ojcowie w modłach trwałość jego nad szczęście własnych dzieci. Ztemwszystkiem nie znać było po nim, iżby szczęście posiadał, twarz jego częstokroć była ponura, w ustawicznem zostawał zamyśleniu, i skoro się tylko mógł od zgiełku uwolnić, zamykał się na osobności, i tam resztę czasu swobodnego przepędzał. Ciężyć mu nakoniec zaczęły tak dalece trudy i obowiązki, iż postanowił złożyć urząd, który piastował.
Otrzymał pozwolenie stawić się przed tronem, i gdy go Abbas o przyczynę przyjścia zapytał, tak mówić począł. Daruj panie słudze wiernemu, że to coś mu z szczodrobliwej dobroci użyczył, u nóg twoich ośmiela się złożyć. Dałeś mi rząd kraju tak żyżnego, jak kwitnące są okolice ogrodów Damaszku; rząd miasta, które wszystkie inne państw twoich oprócz stolicy, w której jaśniejesz, przechodzi; ale życie choć najdłuższe, ledwo do przygotowania się na śmierć wystarczyć może. Wszystkie inne zabiegi do mrówczej pracy podobne, którą lada przychodzień jednem stąpieniem rozrzuca i niszczy; użycie życia naszego czcze, jak blask tęczy, gdy się po burzy pokaże. Pozwól więc panie, iżbym się na przyjście zbliżającej wieczności całem natężeniem duszy mojej gotując, zapomniał o świecie, i od niego był zapomnianym, dotąd, póki, mnie zmrok przyszłości zupełnie nie ogarnie.
Zadrżał na takie słowa ten, przed którym wszyscy drżeli, osiadła bladość na licach jego, a gdy niespokojnem okiem rzucił na przytomnych, wszystkie twarze posępne, i żalem wskróś przeniknione postrzegł. Po niejakim czasie w milczeniu przepędzonym, tak mówić począł : Mirzo! słowa twoje przejęły bojażnią i wątpliwością umysł mój, strach mnie ogarnął, i tak wskróś przeraża; jak gdybym stał na brzegu bezdennej otchłani, i czuł, iż mnie moc jakaś nie przeparta w nię wpycha koniecznie : nie wiem sam, czy mój strach mi się marzy, czyli jest prawdziwą istotą. Tak jako i ty; czemże ja jestem, jeźli nie lichym robakiem, który się po ziemi czołga? Życie moje moment trwa, a wieczność tuż przedemną, w której zawarciu lata i wieki niczem, i ledwo mi tyle czasu zostaje, iżbym się do niej gotował. Ale któż wierne moje poddane rządzić będzie, jeżeli je porzucę? czyli ci, co się sądów wiecznych nie boją? Ciż niemi mają zawiadywać, którzy w rozkoszy zatopieni zapomnieli, iż umrzeć mają? Czyliż Derwiszów tylko izdebka drzwiami ma być do nieba? Być wszystkim ludziom derwiszami niepodobna; nie jest więc każdego z ludzi obowiązkiem, derwiszem zostać. Idź Mirzo do domu twego, zastanowię ja się z uwagą nad twojem żądaniem : niech ten, który ma wzgląd na pokorę, da mi uznać prawdę iżbym mógł rzecz należycie rozsądzić.
Wyszedł Mirza z pałacu, i po trzech dniach stanął przed tronem z wesołą twarzą, a wyjąwszy z zanadrza list, podał go królowi, mówiąc: Panie, od Imana Kozru, którego przed sobą widzisz, napisany jest ten list do mnie : uczy jak życia użyć, i jak się do zgonu przygotowywać należy. Śmiem teraz bez trwogi na to, co przeszło, patrzeć; z nadzieją na to, co przyjdzie, czekać. Z radością w Taurze pod cieniem powagi twojej, podejmuję się piastować namiestnictwo, któregom się przed trzema dniami zrzekał. Niezmiernie z takowej odmiany ucieszył się Abbas, i oddawszy list przytomnemu tamże Imanowi Kozru, kazał mu go czytać : był zaś takowy :
« Mirza! Kiedym się dowiedział, iż Taur, który uszczęśliwiałeś, porzucać chcesz, żal opanował serce moje, i wydał się łzami, któremi oczy moje napełnione zostały. Powiem ci przypadki młodości mojej, boś ty mi je na pamięć przywiódł.
« Byłem w szkole sławnego lekarza Aluzara, i dość znaczny uczyniłem postęp. Byłem pomocą schorzałym, ale smutne bolu i śmierci widoki, które mi w oczach ustawicznie stawały, zwróciły wzrok na mój stan własny, i postrzegłem to, na czem się zwroty ludzkie kończą, grób który mnie czekał. Co więc po nim następuje, to wziąłem za cel myśli i starania mojego, i wzgardziłem rzeczami, które rad nierad każdy opuścić musi. Oddałem skarby ziemi, i zarzekając się społeczeństwa, poszedłem na puszczą. Pomiędzy dzikiemi skałami znalazłem pieczarę, tam ustanowiłem siedlisko moje. Posilałem się owocem i korzonkami : zdrój, który blizko wytryskał, chłodził mnie w pragnieniu.
« W takowym zostając stanie, dni i nocy trawiłem na modłach i rozmyślaniu, czekając co mi ku większemu wydoskonaleniu wola najwyższa oznaczy. Jednego czasu, gdym w najwyższem natężeniu modlenia zostawał, mimo wszelką usilność moję zasnąłem smaczno, i sen miałem takowy :
« Zdało mi się, iż siedząc przy mojej pieczarze, przy gasnących już zorzach, przypatrywałem się wspaniałemu wschodzeniu słońca; gdy już się ukazało zupełnie, coś nakształt ciemnego obłoku zasłoniło w oczach moich i krąg jego. Postrzegłem niby do mnie zmierzający lot owego obłoku, i gdy się coraz zwiększał, poznałem, iż to był niezmiernej wielkości orzeł. Przypatrując mu się pilnie, obaczyłem, iż niezbyt daleko się spuścił, gdzie też lisa obaczyłem, który przednie nogi złamane mając, leżał. Rzucił przed niego kawał mięsa z sarny, którą miał w szponach orzeł, i odleciał. Obudziłem się natychmiast, i padłszy na kolana, dziękowałem bożemu prorokowi za daną mi naukę. Roztrząsając zaś to com widział, rzekłem do siebie : Dobrześ uczynił, żeś świat z dzieły jego, chciwość i chęć wzniesienia się porzucił; jednej ci jeszcze rzeczy brakuje. Starasz się o pożywienie i odzież, zakrzątasz się zmyślnością: niezupełna więc jest ufność twoja w Opatrzności. Zważ, co ci wśród snu twojego obwieszczono, a poznasz, iż dotąd zostawałeś jeszcze w błędzie. Widziałeś zstępującego na ziemię orła, aby skaleczonego lisa żywił, czyliż ręka boża i tobie zgłodniałemu niema zesłać pożywienia? zwłaszcza; gdy przez to zostaniesz głodnym, iż jedynie przestawać będziesz na modłach i rozmyślaniu.
« Takem się więc odtąd na wsparciu górnem zabezpieczył, iż pewny cudu, postanowiłem nie wynijść z pieczary dla szukania posiłku i ochłodzenia. Nastąpił więc głód, i coraz wzmagająca się potrzeba ugaszenia pragnienia, które mi dokuczało. Nie uważałem ja na to, i wszelkiemi sposobami usiłowałem zwyciężyć coraz bardziej naglące potrzeby przyrodzenia : do tego nakoniec przyszło, iż coraz bardziej słabiejąc, wzrok tracić poczynałem : a gdym chciał podnieść się z ziemi, nogi drżące znieść ciała ciężaru nie mogły. Leżałem więc wpółobumarły, i czekałem, rychło duch ciało porzuci, gdy obił się o uszy moje głos takowy.
« Jam jest strażnik, którego Istność najwyższa do czucia nad dziełmi i myślami twojemi przeznaczyła, jej imieniem ganię i potępiam postępki twoje. Chciałeś zuchwale wznieść nad miarę zdolności człowieczej doskonałość twoję, głupstwo twoje sprowadziło cię z toru, któregoś się tak ty, jak każdy z prawowiernych trzymać był powinien; zważ, czyli jesteś tak, jak owa liszka w zupełnej niesposobności pożywienia i ochłody, ty, który orła uczynnego naśladować powinieneś. Wstań i niech cię przykład zwierzęcia uczy, iż usługiwać innym należy; lekarzem jesteś, roznoś dar zdrowia, i wzmagaj żądających ratunku twojego. Cnotę nie w gnuśnym spoczynku, ale w staraniu i pracy znajdziesz. Jeżeli chcesz dać poznać Bogu, iż go kochasz; czyń dobrze stworzeniom, które on kocha; wtenczas dopiero wzniesiesz umysł twój, a serce twoje w przyszłem nagrody oczekiwaniu czując słodycz, niewypowiedzianą uszczęśliwi cię pociechą.
« Jak gdyby piorun padł przed nogami mojemi, takem zamartwiał na owe słowa. Padłem na twarz, a grzebiąc się w znikomości mojej, uznałem płochość i dumę zamysłu przeszłego; wróciłem się natychmiast do miasta, wydobyłem zakopane w ziemi pieniądze, otworzyły się na dobroczynność ręce moje, i stałem się możniejszym i bogatszym, niż byłem przedtem. Biegłość w leczeniu chorób ciała, zwróciła niekiedy usilność moję do przywar umysłu, stałem się przeto w dwójnasób zdatniejszym. Powołany nakoniec do dworu monarchy zostałem, i więcej znajduję dla siebie względów, niżelim godzien.
« Nie urażaj się o Mirza tem, co ci szczerze opowiadam. Podobien pyłom tumanów, które się w dzikich stepach wznoszą, nic z siebie nie jestem : jedynie w tem, co znam i pojmuję, dzielność wszech rzeczy sprawcy i dobroć jego uznaję. Wierz, co usta proroka głoszą, iż płocha jest takowa wytworność, która się w sobie zaślepia, i cnota nie jest cnotą, gdy do użytku innych nie zmierza. Wiadomość rzeczy nie z samych tylko uwag pochodzi, ani pustynia siedliskiem mądrości.
« W oczekiwaniu dnia tego, który ostateczna szczęśliwość nada, idź za orła, któregoś widział, przykładem. Bądź dla drugich; a bardziej będziesz dla siebie, niż gdybyś wszystko to posiadał, co ci daremne zamarzenia twoje za cel zabiegów najusilniejszych kładły. Bądź zdrów, niech wzrok słodki Stwórcy na ciebie pada, a w xiędze przedwiecznych wyroków jego niech szczęśliwość losowi twemu towarzyszy.
Skończył czytanie listu swego Iman Kozru, a bojaźń, i wątpliwość, jak mrok promieńmi zorzy, gasła i niknęła w umyśle monarchy i namiestnika jego.
Rzucił Abbas łagodnym i pełnym szacunku wzrokiem na okaziciela prawdy : cnotliwego Mirzę do Tauru odesłał, i kazał rzecz tak, jak się działa, dla wiecznej pamiątki i nauki następców swoich, w xięgę dziejów krajowych napisać.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.