Powieści (Krasicki, 1830)/Ibrahim

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


IBRAHIM.

Wychowany był w ścisłem zadość czynieniu przepisom Alkoranu Ibrahim, syn bogatego wielce kupca w Kairze. Gdy przyszedł do lat sposobnych ku działaniu, uczęszczał do miejsc, gdzie mógł z derwiszami lub najuczeńszymi i Santonami przestawać, dla tego, aby i z mów ich doskonałych i z świętego przykładu coraz większy postęp w cnocie brać mógł. Koran z ustawicznego czytania umiał prawie na pamięć, a czytając z jak największą uwagą i rozmyślaniem tłumaczów tej xięgi, do takiego stopnia wiadomości przyszedł, iż wyrównywał mistrzom w nauce tej najbieglejszym. Brakło mu tylko tego, iż jeszcze był nie odwiedził świętych miejsc Mekki i Medyny; pierwsze Kaabą lub domem bożym, drugie grobem proroka wsławionych.
Przeszło lat kilka w tem żądaniu, gdy śmiercią rodziców został, ile jedynak, panem całego ich a wielce dostatniego majątku. Oddawszy i obchodom zeszłych rodzicowi żałobie wymierzony zwyczajem powszechnym czas, udał się do uregulowania i poznania rozmaitych części swojego handlu, aby tym sposobem mógł poznać doskonalej stan majątku swojego. Zabrało i to czasu niemało, nim się rozpatrzył w gospodarstwie, i poznał handlu swojego istotę. Ułatwiwszy się w tem wszystkiem gotował się do podróży.
Corocznie w wyznaczonym czasie idzie z Kairu karawana do Mekki. Wpisał się Ibrahim w liczbę pielgrzymów i rozrządziwszy dóm, przysposobiwszy się w to wszystko, czego w pielgrzymowaniu owem potrzeba, puścił się w podróż świętą. Kraj Egiptu ku morzu czerwonemu piaszczysty jest, tym bardziej się zaś piaski powiększają, gdy się wchodzi w Arabią. Gdy wiec ku jej granicom pielgrzymi karawany dochodzą, opatrywają się w to wszystko, co potrzebne do wygód, tak ludzi, jako i bydląt, które z sobą a osobliwie wielbłądy prowadzić muszą. Po dość długim w stepach piaszczystych przechodzie, upałem niezmiernym strudzone pielgrzymy, znalazły studnią niezmiernej głębokości marmurem opasaną, i koło niej zasadzone drzewa palmowe, w których cieniu spoczęli, ochłodziwszy się wprzód z niewymównem uczuciem wodą czystą owej studni, z której obficie czerpali; w naczynia, które tylko mieli, nabrali wody, ile że jej nie można było dostać o dwa dni dalszej podróży.
W tem zakrzątnieniu gdy byli, nastąpił czas przykazany umywania się, rzucili się więc wszyscy ku studni. Żarliwy w zachowaniu obrządków Ibrahim był z najpierwszych, i gdy odbywał powinności, postrzegł, iż starzec nie daleko studni siedzący, dał wszystkim czas do umycia, a sam się nie kwapił. Odszedł więc zgorszony wielce. Przyszła karawana do Mekki, a po odprawionych obrządkach zastał w Bazarze owego starca, którego przy studni widział. Przybliżywszy się więc do jednego z mieszkańców Mekki, u którego stał gospodą, pytał, wskazując na starca, cobyto był za człowiek. Jestto, odpowiedział ów Mekki mieszkaniec, najszacowniejszy obywatel Arabji. Jak go tak śmiesz zwać, rzekł Ibrahim, przed kilką dniami w stepie u studni nie mył się z nami, a była właśnie godzina umywania. Nie chybił on obrządku zapewne, rzekł ów mieszkaniec, mył się pewnie, lub pierwej, lub później: on albowiem z niezmiernym kosztem, kazał wykopać i sporządzić tę studnią, abyście się w niej posilali i myli.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.