Przejdź do zawartości

Poezye w nowym układzie. Tom VI, Przekłady/Ostatni toast z Taunhausera

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julius Wolff
Tytuł Ostatni toast z Taunhausera
Podtytuł Nam wnukom
Pochodzenie Poezye w nowym układzie. Tom VI, Przekłady
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Konopnicka
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

............
Nam wnukom, dana w pieśni od starych, zeszłych lat,
Niejedna wieść, co wskrzesza praojców naszych świat.
Jak żyli, miłowali, mnożyli dobra plon,
Jak wiedli sławne boje, jak druha czcili skon.

I z pieśnią do nas doszedł pobożny zwyczaj ten,
Co dotąd wzrusza serca, jak piękny, złoty sen:
Gdy brata nam miłego przychodzi w ziemię grześć,
Spełniany bywa puhar, przez żywych — w zmarłych cześć.

Co myśli kto i czuje, to wszystko prawi z łzą,
A potem wznosi czaszę, i w ciszy spełnia ją...
Zbożnego przypomnienia nie przerwie głos, ni brzęk,
A kto nam to przekazał, na wieki temu dzięk!

Nazwany »pomiłosnym« szedł toast z rąk do rąk,
A ten kto pił, przysięgał braterstwo wszystkim w krąg.

A czy to złoty puhar, gliniany czyli dzban,
Czy z rogu, czyli z drzewa, »milczącym« bywał zwan.

Ja, dziś ten zwyczaj święcąc, chcę wskrzesić wieków bieg,
I wznoszę czarę wina, nalaną aż po brzeg,
I piję »pomiłosne« w cześć tego, co mi był
I w pieśni i w marzeniach, i jest mi dotąd mił!

Lecz gdzież są towarzysze? Gdzie ten śpiewaczy cech,
Co rozgrzmiał na stulecie ogromną pieśnią ech?
Gdzie są rycerscy piewce? Gdzie skrzydła rwące w bój?
Henryku Ofterdingen, gdzieś znalazł spokój swój?

O, gdybym tylko wiedział, jak pielgrzym czyniąc ślub,
Z pątniczym szedłbym kijem, by twój nawiedzić grób,
I róże bym tam szczepił, jeżeli nie ma róż,
I złotem winem Renu polewał z złotych kruż!

Płomienne miałeś żądze, pierś pełną dumnych mar,
Spaliło cię twe serce, twe serce i jego żar!
Mierzyłeś lotem w słońce, jak orzeł, skalny król,
A zaś poznałeś gorzko, że rozkosz — też jest ból!


A tak odszedłeś cichy w ostatni z śmiercią bój,
W milczącej wiecznie nocy i ślad zaginął twój...
Strzaskana tarcza twoja, zamilkła twoja pieśń,
Lecz genjusz twój prześwieca przez starą ziemi pleśń.

Jak w wieczór, kiedy słońce z przed oczu znikło nam,
A niebo całe płonie do widnokrężnych bram
Jasnością nieskończoną pośmiertnych jego łun,
Tak po twym się zachodzie promieni blask twych strun!

Gdy w Wiedniu posłyszano ich czarodziejski śpiew,
I grozą i zachwytem spłonęła w żyłach krew,
Jak dzwony biły serca, jak z fali bił z nich szum,
A jako wicher lasy, tak pieśń ruszyła tłum.

I w świat poleciał śpiew twój, a niósł go sławy koń
Zwycięski, jak te woje, coś miecz im podał w dłoń...
Nie zdradził cię z imienia, boś na czas ukrył je,
Lecz dzisiaj w cześć twą piję, ty Nibelungów lwie!

Jak pięknie, jak bogato obdarza piewcę los!
On stwarza, co w nim ducha olbrzymi budzi głos,
Runiczną laską sięga piekła i nieba bram,
Zaś między mar drużynę, w milczeniu schodzi sam.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.