O rwista rzeko! co z Alpejskiej żyły, Po przez wyżarte wśród granitów łoże, W tę stronę dążysz, gdzie przez sądy Boże Mnie Miłość wiedzie, ciebie nurt pochyły,
Wraz ze mną, błagam, naprzód mknąc co siły, Zmęczenia nie znaj — lecz, nim spłyniesz w morze. Wstrzymaj się chwilę tam, gdzie w każdej porze Tchnie z świeżych smugów Lauru zapach miły!
Tam żywe słońce bijąc z lic mej dziewy, W kobierzec kwiatów stroi brzeg twój lewy O! może ona tęschni: żem nie przy niej?
Ucałuj stopy jej lub rączkę białą. I powiedz za mnie: — Człek, co może czyni — Cóż — gdy ochotny duch, lecz mdłe jest ciało! —