Przejdź do zawartości

Pamiętnik chłopca/Kominiarczyk

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały listopad
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
KOMINIARCZYK.
1, wtorek.

Wczoraj wieczorem poszedłem do wydziału dziewczynek, obok naszego, aby zanieść opowiadanie o chłopcu z Padwy nauczycielce Sylwii, bo chciała je przeczytać. Jest tam siedemset dziewczynek! Kiedy przyszedłem, one zaczynały wychodzić, wszystkie wesołe z powodu dwu dni świąt: Wszystkich Świętych i Zaduszek — i oto jaką piękną rzecz zobaczyłem: Naprzeciwko drzwi szkoły, po tamtej stronie ulicy, stał, jedną ręką o mur oparty i z czołem pochyloném na ramię, kominiarczyk, mały, bardzo mały, cały czarny, usmolony, z torbą, i miotłą, i płakał rzewnie, szlochając. Dwie czy trzy dziewczynki ze szkoły zbliżyły się do niego i spytały:
— Co ci to, chłopcze? Czemu tak płaczesz?
Ale on nic nie odpowiadał i wciąż płakał.
— No, powiedz-że, powiedz, co się stało, czemu płaczesz? — powtarzały dziewczynki.
Wówczas kominiarczyk podniósł twarz, twarz taką dziecinną, i powiedział, łkając, że w wielu domach wycierał dziś kominy i zarobił trzydzieści soldów (sold — nieco więcej niż nasza kopiejka), że zgubił je, bo kieszeń była rozpruta, i pokazywał dziurawą kieszeń, dodając, że nie śmie już wracać do domu bez pieniędzy.
— Gospodarz mnie wybije — mówił z płaczem, i znowu zrozpaczony oparł głowę na ramieniu.
Dziewczynki patrzyły na niego z powagą, i smutkiem. Tymczasem inne dziewczynki nadeszły, małe i większe, biedne i bogate, z teczkami pod pachą, a jedna, duża, z niebieskiém piórkiem przy kapeluszu, wydobyła z kieszeni dwa soldy i powiedziała:
— Nie mam więcéj nad dwa soldy, zróbmy składkę.
— A i ja mam dwa soldy — powiedziała inna, w różowej sukience, — o, z pewnością, trzydzieści się zbierze.
I wówczas zaczęły się wołać po imieniu:
— Amelia, Ludwika, Anna!
— Jeden sold!
— Kto ma pieniądze?
— Pieniądze! tu, tu!
Niektóre miały po parę soldów na kajety lub kwiaty, oddawały je; inne, mniejsze, składały po centesimie (najdrobniejsza włoska moneta — 1/5 solda); dziewczynka o niebieskiém piórku przy kapeluszu zbierała pieniądze i liczyła głośno:
— Osiem, dziesięć, piętnaście!
Ale jeszcze wiele brakowało. Wówczas zbliżyła się jedna panienka, najwyższa, taka poważna jak nauczycielka, i dała całego pół franka, a wszystkie dziewczynki ucieszyły się niezmiernie. Jeszcze pięciu soldów brakowało.
— Patrzcie, wychodzi czwarta klasa! Te mają pieniądze!
Dziewczynki z czwartéj klasy nadeszły i posypały się soldy. Wszystkie skupiały się dokoła kominiarczyka. I pięknie było patrzéć na tego biedaka wśród wszystkich tych sukienek o najrozmaitszych barwach, wśród wszystkich tych jasnych piórek i wstążek. Trzydzieści soldów już było zebranych, a wciąż się sypały pieniądze; najmniejsze zaś dziewczynki, niemające i grosza, torowały sobie drogę wśród starszych, aby choć kwiatkiem obdarzyć biednego chłopczyka, skoro nie miały nic więcéj. Naraz zjawiła się odźwierna, wołając:
— Pani przełożona!
Dziewczynki pierzchły we wszystkie strony, jak stado spłoszonych wróbli. Pozostał tylko mały kominiarczyk, sam jeden pośród ulicy; stał, ocierając oczy łokciami, szczęśliwy, z rękami pełnemi pieniędzy, a dokoła kapelusza, w dziurkach od guzików kurteczki, w kieszeniach miał kwiatów bez liku; na ziemi nawet u nóg jego także leżały kwiatki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.