Oda X. Do Jana Rudominy na śmierć jego brata Jerzego R.
←Oda IX. Do Cezara Pauzylipa, iżby zanadto nie dowierzał młodości | Oda X. Do Jana Rudominy na śmierć jego brata Jerzego R. Poezye ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego Księga trzecia Maciej Kazimierz Sarbiewski |
Oda XI. Do Jana Rudominy na śmierć jego ojca Jana R.→ |
Przekład: Ludwik Kondratowicz. |
Do Jana Radominy na śmierć jego brata Jerzego R.
Jak piorun trójżądły, syn burzy i gniewu,
Zrodzony z waporów morskiego wyziewu,
Wre ogniem we chmurze widomie
I trzęsie się z rykiem we gromie, —
Aż wreszcie z gniotących wyzwoli się oków,
Oderwie się z trzaskiem od czarnych obłoków,
Przebije powietrze i w lesie
Z łoskotem ruinę rozniesie;
Przez pola szerokie, przez błonia i rzeki
Roziskrzy, rozleje swój promień daleki,
I hardy Gibraltar w tej chwili
Krzemienny wierzchołek uchyli;
A piorun, miotając błyskanie i grzmienie,
Jak wódz do potyczki szykuje płomienie,
Aż w dymie siarczystej pożogi
Narody struchleją od trwogi;
Aż góry zaryczą ze wściekłym wyrazem,
Gdy od ich wierzchołków odbije się razem
I chmura rycząca i czarna,
I echo, i łuna pożarna: —
Tak mąż Rudomina unosi się żwawo,
Szlachetnie pokryty śmiertelną kurzawą,
I w szyki islamskie śmierć niesie,
Bojując, jak piorun po lesie.
I chwała wojenna rozwiała mu znamię,
Wzmocniła rycerską prawicę i ramię,
Duch mściwy śmiertelnej ofiary
Nosił go pomiędzy Tatary.
I wiara, i cnota, jak stróże w złej doli,
Przy zgonie bezwinnym służyły mu gwoli,
Gdy leciał — przerzynać się gotów
Wśród rżenia rumaków, wśród grotów.
Niestety! gdy rycerz szermował ochoczy,
Śmierć żądłem zatrutem błysnęła mu w oczy;
Lecz człowiek rycerski we zbroi
O śmierć i o rany nie stoi.
Gdy bowiem hamował czeredy tak dzikiej
Mścicielskim koncerzem bluźniercze okrzyki,
Na szańcu oskoczon wokoło,
Dał śmierci chwalebne swe czoło.
A sława usłużna, i głowę zranioną,
I zwłoki półmartwe przyjęła na łono,
A tuląc je dłońmi czułemi,
Leciuchno złożyła na ziemi.
A potem z zapałem ognistym na oku
Usiadła w swój rydwan z białego obłoku,
I wiatrem pędzona, jak strzała,
Nad gwiazdy wysokie leciała.
I w trąbę dwoistą dmąc pieśń znakomitą,
Wołała: Tryumfuj! tryumfuj, Lechito!
Bo wiecznie w gwiaździstej krainie
I świetnieć, i żyć Rudominie!