Przejdź do zawartości

O cudownym obrazie Matki Bożej w kościele OO. Karmelitów w Białyniczach/Cudowny obraz Matki Bożej w Białyniczach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Nowakowski
Tytuł Cudowny obraz Matki Bożej w Białyniczach
Pochodzenie O cudownym obrazie Matki Bożej w kościele OO. Karmelitów w Białyniczach
Data wyd. 1899
Druk Drukarnia Władysława L. Anczyca i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

WIZERUNEK NAJŚW. MATKI BOŻEJ BIAŁYNIECKIEJ.

IV. OO. Karmelici już z tytułu swego zakonu poświęconego Najśw. Maryi Pannie z Góry Karmelu i z własnej tradycyjnej pobożności do Matki Bożej we wszystkich swoich kościołach zawsze, stale utrzymywali najuroczystsze i najwspanialsze nabożeństwa do Matki Bożej, do czego także im służyło i ich święto i bractwo św. Szkaplerza. Otóż i zostający w Białyniczach zaraz po przybyciu tu swojem, przejęci gorliwością najżarliwszą o chwałę swojej Opiekunki i Matki Niebieskiej, poczęli odprawiać ku Jej czci z wielką wystawnością i okazałością nabożeństwa. Przykro im tylko było, że pomimo największych starań nie mogli dostać pięknego obrazu Matki Bożej, a na byle jakim poprzestać nie chcieli. Pragnęli arcydzieła, pragnęli obrazu, który by odpowiadał właściwie swemu przeznaczeniu – żeby skłaniał pobożnych do wpatrywania się weń z upodobaniem i budził i rozwijał uczucie świętego uwielbienia i czci do Matki Bożej. Żegota Pauli w notatkach swoich, czyniąc znak zapytania, przytacza ze źródeł moskiewskich, że r. 1623 jakoby Karmeliei przez pośrednictwo Lwa Sapichy otrzymali byli w darze od Bazylianów z klasztoru orszańskiego kutejnskiego[1] starożytny obraz Matki Bożej. Wiadomość ta najniezawodniej mylna; w każdym atoli razie nie musiał ten obraz odpowiadać życzeniom Karmelitów, kiedy i później wciąż się starali o inny. Wprawdzie nader trudna to rzecz była i niemal niepodobna w owym czasie, ponieważ ówczesne wogóle malarstwo religijne w Europie, chociaż pod względem pięknego kolorytu, prawidłowego rysunku, harmonii linii, udrapowania, karnacyi wzniosło się było do najwyższego szczytu doskonałości i bez żadnego porównania przewyższało dawne malarstwo, ale artyści ci, po większej części, sami nieożywieni Duchem Bożym, nie czując go w sobie, nie mogli go wyrazić, a zapatrując się i studyując arcydzieła greckiej i rzymskiej rzeźby mitologicznej, w obrazach swych religijnych wprowadzili realizm naturalistyczny i indywidualność ludzką; i nic tam nie objawiało bóstwa, lecz bóstwo zostało jakby uczłowieczone (właśnie jak w mitologii). Jakoż osoby ich żywcem były brane z natury, jako portrety ludzkie i przeto chociaż niepodobna nie zachwycać się ich Madonami, ale przed niemi chyba nikt się nie modli, i stąd nie masz z tych arcydzieł malarstwa (rzecz godna uwagi) ani jednego cudownego obrazu. Są to przepyszne ozdoby salonów, galeryi, w kościele jednak nie masz dla nich miejsca.
Cóż mieli wobec tego wszystkiego począć pobożni Karmelici? Zrezygnować ze swoich wygórowanych acz przezacnych upragnień i poprzestać na tych obrazach, jakie mieć mogli? Bynajmniej, owszem, nie ustając w staraniach i zabiegach swoich, tylko poczęli najgoręcej, usilnie, nieustannie modlić się do Matki Bożej w przekonaniu niezachwianem, że wszystko mogą u Matki Bożej otrzymać. A snadź te ich gorące modlitwy i ufność i pragnienia pobożne mile były w niebie przyjęte, kiedy wreszcie po wielu latach doświadczenia ich szczerości i wierności wytrwałej, wymodlili sobie to, o co tak bardzo i usilnie się starali.
Stało się to wszakże dopiero w dziesięć lat potem t. j. r. 1634. W tym bowiem roku[2] przybył do klasztoru jakiś młody człowiek dziwnie ujmującej postaci i miłej powierzchowności, i oświadczył Karmelitom, że słyszał, jako pragną dla swego kościoła mieć piękny obraz Matki Bożej i nie mogą znikąd takowego otrzymać; że on jest artystą-malarzem i że może im odmalować obraz taki, jakiego oni pragną. Jakoż na prośby Karmelitów niezwłocznie przyrządził co do malowania było potrzeba i przystąpił do pracy, a Karmelitom polecił, gdy będzie malował, żeby oni w kościele odśpiewali litanię do Matki Bożej. Po odśpiewaniu litanii, Karmelici przychodzą i z zachwyceniem oglądają przecudownie pięknie odmalowane oblicze Matki Bożej i dzieciątka Jezus. Szaty tylko nie były zupełnie wykończone; prosili więc i o wykończenie szat. Ale ów malarz odpowiedział, że sama Matka Boża postara się o ozdobne dla swego obrazu szaty. I nieprzyjąwszy żadnej zapłaty, jak przyszedł, tak i odszedł, nic o sobie nie mówiąc.
I któż więc był ten dziwny malarz?
OO. Karmelici tak byli wzruszeni, uszczęśliwieni i radością upojeni, iż upadłszy przed obrazem na kolana, tak w modlitwach dziękczynnych zostali zatopieni, że i nie spytali się malarza, kto on taki i skąd przybywa.
Obraz był prawdziwie cudo piękności, a i całe zachowanie się tego młodego miłego malarza było tak jakoś niezwyczajnie osobliwe, że Karmelici powzięli przekonanie, że musiał to być sam Anioł z nieba dla nich przez Matkę Bożą przysłany dla odmalowania Jej obrazu. Bądź co bądź obraz ten, jak powiedzieliśmy, był cudo piękności i łączył w sobie dawnego malarstwa poważny układ i wyraz wyższego natchnienia, skupiony we wzroku, przez który zda się niebo patrzy, ze wszystkiemi zaletami nowożytnego malarstwa pod względem cudnego, tęczowego kolorytu i wykończenia mistrzowskiego; tak, że w swoim rodzaju rzeczywiście jest arcydziełem niepospolitym religijnego malarstwa.
Wdzięczni za ten cudowny obraz anielski, świątobliwi Karmelici, zawsze gorliwi, odtąd tembardziej stali się jakby uosobieniem pobożności i uwielbienia nieskończonego dla Matki Bożej. I całe ich życie jakby anielskie skupiło się w najwznioślejszej, nieustannej modlitwie przy tym obrazie, który uświęcając ich, a przez nich i przez niezliczone łaski i cuda tu doznawane, cały okoliczny lud, pobudził do najczulszej pobożności do Matki Bożej. I jak na wstępie powiedzieliśmy, stał się ogniskiem, skupiającym w sobie całe życie religijne całej Białorusi i był dla niej jak powszechnie mówią, jakby drugą Częstochową.
Niedługo też i zapowiedź owego malarza-anioła się sprawdziła: w roku bowiem następnym 1635 Krzysztof Zawisza, marszałek wielki w. ks. lit. sprawił dla cudownego obrazu sukienkę i korony srebrne złociste, a potem znowu Kazimierz Leon Sapieha podkanclerzy lit. (syn fundatora Leona) ofiarował do obrazu szczero-złotą. blachę.





  1. Dwa były kutejńskie monastery na przedmieściu Orszy. Jeden Bohojawienia – męski, fundowany r. 1623 przez Bohdana Steckiewicza i żonę jego Helenç z Sołomerskich. Drugi Uśpienia — żeński, fundowany r. 1631 przez tegoż Steckiewicza z matką jego Ogińską. Samo zestawienie dat fundacyi tych monasterów z datą fundacyi Karmelitów r. 1622, wykazuje niemożebność pochodzenia tego obrazu z monasterów kutejnskich.
  2. Informacya krótka de Origine obrazu Matki Najśw. Białynickiej, wielkiemi cudami słynącego in 4 br. m. i r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Nowakowski.