Nowy Rok u ludu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Nowy Rok u ludu
Pochodzenie Czas, 1901, nr 300; 1902, nr 1
Data wyd. 1901-1902
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


NOWY ROK U LUDU.[1]
Napisał Dr Karol Mátyás.

„Była to sama północ: na świecie winniejko, jak na dnia, miesiączek i gwiazdeczki światełkiem swojem migotały po śniegu bieleńkim, mróz aż kwiczał pod butami, bo to była zima, a zima nielada, w samej porze, bo z ostatniego grudnia na pierwszego stycznia.
Byłem wtenczas stróżem nocnym, a było to temu blisko ze trzydzieści ośm, dziewięć lub czterdzieści lat. Chodzę sobie po wsi, ani pies nie zaszczeka, ani człowiek nie sapernie, bo mróz wielki i śnieg zwalił. Zaczęło mi się ziewać i sparłem się przed karczmą na ławie pod cieniem, ale nie mogłem dużo i długo drzemać, bo mróz nie dał. Zda mi się spojrzeć, a tu pod krzyżem może na dwanaście kroki odemnie stoi dwóch mężczyzn. Nic nie mówię, cichutko słucham, co to za jedni i co oni będą prawić ze sobą; myślałem, że złodzieje, a zrazu gdym ich spostrzegł, to myślałem, że żandarmi lub strażnicy; lecz słucham dalej, co oni będą mówić. Słucham, a pierwszy stareńki, siwiutki, jak gołąb, zgarbiony, dychawiczny, powiada:
— O bracie mój! a chodźże też, chodź prędzej, bo już ciąpać nie mogę i ledwo lozę z tej ziemi! Ach Boże! Boże! pracowałem tyle, ile tylko mi sił starczyło, ale z tymi ludźmi trudno sobie dać rady, nie chcą słuchać, żeby im święte słowa kładł do uszu, gardzą mną, a tak ledwom nie umarł pomiędzy tym narodem przez czasu.
Ten drugi młodziutki, jak malina, słuchał i nic nie mówił, tylko się uśmiechał, ale ten staruszek prawił dalej:
— E! ty mnie, widzę, wiary nie dajesz, ty się śmiejesz ze mnie, ale czekaj! Jak ty będziesz na teraz rok powracał tak, jak ja, to będziesz widział i przekonasz się, czy ci prawdy nie mówię.
Na to młodzieniec powiada:
— E! to nie może być, żeby ludzie byli tacy niedobrzy, przecież ja im niosę tyle pięknego czasu. Zaraz w zapusty mogą się żenić, bawić, wiosna taka miła, zielona, aż świat pachnie dokoła, lato takie pogodne i pełne owoców, zbioru, jesień taka miła, pogodna, i oni za tyle dobrodziejstwa byliby tak niewdzięczni?... Ach, staruszku! chybaś ty nie pilnował swojej służby i nie dawałeś ludziom czasu w należytej porze, przez to ludzie się na ciebie gniewali i nie chcieli ci być wdzięcznymi. Ach! ja myślę, że za teraz rok, gdy skończę swoje panowanie, to tak samo będę wesół, jak dziś.
— No, no, będziemy widzieć... — odpowiedział staruszek i znikł, a młodzieniec poszedł w swoją drogę.
To był rok stary z nowym rokiem — tak sobie nawzajem radzili“[2].
W wilię Nowego roku przypada „Kolęda dziewcząt“. Gdzieniegdzie zaczyna się ona już w dniu św. Szczepana i trwa do Nowego Roku. (Stale).
Zbierze się, „skopaniuje sie“ kilka bliżej znajomych dziewcząt dorosłych i chodzą co wieczór „po zaokniu“ chat. Gdy prześpiewają kilka pieśni kolędnych, powiadają:
— Wám piosnecka, nám koledecka i grosy dwadzieścia sześć. Gospodárzu, idźcie do kumory, wyloście na fase, urznijcie kiełbase, lec zdaleka reki, żebyście se nie zrobieli meki!
Gospodarz, jeżeli ma kiełbasę, to im musi dać, a jak niema, to im wynosi kromkę placka lub chleba. Odchodzą z podziękowaniem:
— Bóg zapłać! Niech wám Pán Bóg zarodzi w polu, w kamorze, w oborze i w sadzie pełno!
Idą dalej, całą wieś obejdą. (Stale).
Po największej części jednak dopiero w samą wilię Nowego roku po zachodzie słońca zbiera się po kilka (4 lab 5) bliżej znajomych dziewcząt i chodzą poza okna chat po kolędzie. Kolędują z latarnią zapaloną w ręka, ale najczęściej bez latarni, ustawią się w około okna i mówią wszystkie jednym głosem:
— Niechże będzie pochwalony Jezus Chrystus! Panie gospodarzu, pani gospodyni, każcie se piosneczkę zaśpiewać, swój domeczek uweselić, sami zdrowi być!
Gdy na to dostaną z domu odpowiedź: Śpiéwájta!“ zaraz zaczynają śpiewać jakąś pasterałkę, a jeżeli nikt się nie odzywa, odchodzą dalej. Prześpiewawszy, zbliżają się ku drzwiom chaty po kolędę. Gospodyni wynosi im kromkę chleba, placka albo pieroga, lub też parę centów (2, 3 do 6 centów). W ten sposób chodzą po kolędzie od domu do domu nieraz późno w noc. Potem w domu jednej z towarzyszek dzielą się do równej części uzbieraną kolędą, tak kromkami, jak i pieniądzmi i rozchodzą się do domów swoich. (Rzeczyca długa, Jastkowice, Pysznica).
Na nieszczęście kolędujących dziewcząt zawsze prawie wieczory bywają ciemne. Korzystają z tego starsi kawalerowie i namawiają małych chłopaków, którzy po cichutku chodzą cieniem za dziewkami, skradają się pod drzwi chałupy i gdy dziewki, prześpiewawszy za oknami, podchodzą ku drzwiom po kolędę, niespostrzeżeni w ciemności przez dziewki, które mają od światła przyćmione oczy, wyciągają ręce, jeden z jednej, drugi z drugiej strony drzwi i porywają dziewkom kolędę. Gdy im się sztuczka uda, zmykają, śmiejąc się do rozpuku. W ten sposób dzieje się kolędnicom krzywda, bo to nieraz na śniegu i mrozie dobrze zębami nadzwonić się trzeba, ale to ich nie zraża wcale. (Pysznica).
Gdy kolędnice spotkają po drodze kawalera, śpiewają mu tak samo, jak kawalery dziewkom („A wiemy my, wiemy — co Jasiowi damy — czapeczkę czerwoną — złotem nakrapianą!“ itd.), za co otrzymują cztery, pięć, a czasem i dziesięć centów. (Pysznica).
Przyszedł Nowy Rok, a z nim przybyło dnia na barani skok.“ (Rzeczyca długa, Jastkowice, Pysznica“[3]).
Jeszcze dnieć nie zaczyna, a już drobna dziatwa obojej płci zbiera się w pewnym domu w liczbie 20 do 30, pełna wesołości i śmiechu. Przecież na tę kolędę czekają rok cały! Niektóre jeszcze w nocy nie mogą dospać, wstawają od północy, kompanują się razem po kilkoro i chodzą od domu do domu po szczodrakach. (Wola rzeczycka). Przyszedłszy przed okna chaty, śpiewają:

—   Pieczono tu szczodraczki, kołaczki.
powiedzono nam,
szczodra pani, miła pani,
dajże ich też nam!

Jak nam nie dasz szczodraczków, kołaczków,
dajże chleba z glęń (albo: „dajże chleba klęń!“).
Zapłaci ci sam Pan Jezus
za ten szczodry dzięń. (Pysznica).

Pan Jezus sie narodził,
ścieszkę od piekła nam zagrodził,
a dziatki go witają,
po szczodraczkach biegają.

Witaj nam, Panie nasz,
po szczodraczkach dzisiaj czas! (Wola rzecz.)

Na tę kolędę dziecięcą umyślnie pieką gospodynie w wilię Nowego Roku tak zwane szczodraki z mąki żytniej, lub pszenicznej. Są to małe rogaliki dobrze zagięte, tak, że boki ich idą blisko siebie równolegle, stąd nazywają je także krzywym chlebem (Wola rzeczycka). Gdzieniegdzie mają one kształt maleńkich okrągłych bochenków lab kukiełek, t. zw. podskróbków. (Zawada).
Każde dziecko, dostawszy od gospodyni po jednym szczodraku, chowa go w kajdę, albo w torebkę. Scyrsá gospodyni daje dzieciom po dwa szczodraki. (Pysznica).
Jest też zwyczaj, że przy tej kolędzie do izby nigdy nie puszczają poprzód dziewczyny, tylko chłopaka, bo chłopak ma zawsze pierwszeństwo. (Pysznica).
Stary to bardzo zwyczaj owo chodzenie po szczodrakach, mówią też, że, jak długo będzie istniał szczodrak, tak długo będzie trwał świat“. (Wola rzeczycka).
Wieczory po Bożem Narodzeniu do Nowego Roku nazywają szczodrymi wieczorami. (Wola rzeczycka).
Nie wolno w te wieczory prząść, ani też szyć, bo Pan Jezus po zaokniu po kolędzie chodzi” (Pysznica). Indzie nie przędzą w szczodre wieczory, boby sie bydło śliniło i łatwo chorowało na chorobę ozora“. (Wola rzeczycka). Gdy w tym czasie wielkie spadną śniegi, a „burza robi z nich takie zamiecie śnieżne, że aż trudno czasami się przez drogę na piechtę przedostać — wróżba, że jeczmiona dobrze się udadzą na ten przyszły rok. Jeżeli burza robi zamiecie śnieżne koło drzewek, takie, jak mogiłki — wróżba, że zimiáki (ziemniaki) sie dobrze zrodzą. (Wola rzeczycka).
Nowy rok, to dzień zabawy i uciechy we wsi. Zaraz rano, „skoro sie tylko rozwiani (rozwidni)“, rozpoczynają się wzajemne odwiedziny — kawalerowie odwiedzają kawalerów, gospodarze gospodarzy, noszą z sobą wódkę, raczą się i goszczą, śpiewają lub opowiadają sobie zabawne historyje, wieczorem zaś tańczą ochoczo przy słodkiej muzyce wiejskiej. Tu i owdzie huknie strzał z pistoletu lub fuzyi na wiwat. (Rzeczyca długa).
W Nowy rok, podobnie jak w św. Szczepan i w Trzy króle roi się we wsi od kolędników. Zacząwszy od małych (10 do 12-letnich) chłopców lub dziewcząt[4], biegających zaraz z wieczora za okna chat z latarką i kantyczką i śpiewających pierwszą lepszą kolendę, lub też z gwiazdą, szopką, Herodem, a skończywszy na kawalirach i młodych, dwudziestokilkoletnich żonatych wyrobnikach, pokazujących szopkę okazalszą, lub kómedyją z misiem czyli toruniem (turoniem). — Co do szopki i Heroda, to przedstawienie ich, oparte przeważnie na kantyczkach, mniej więcej wszędzie jednakie, nie odznacza się oryginalnością. Najwięcej zabawy i wesołości jest przy misiu, więcej indywidualności w zabawie, zależnej od dowcipu przedstawiających misia; o misia więc pokrótce wspomnę.
Jeszcze na tydzień lub dwa przed Bożem Narodzeniem zmawiają się chłopaki we wsi na kolędę. I tak chłopaki w wieku od 15 do 17 lat na jedną partyją, starsi w wieku od 20 do 24 lat i więcej na drugą partyją. — W św. Szczepan zbierają się osobno te partye, liczące po 8 do 10 kolędników. Partyja kolędników ma muzykanta lub dwóch, t. j. skrzypce i klarnet; wybierają zpośród siebie jednego, a czasem dwóch kasyjerów, którzy zarządzają funduszem, uzbieranym po kolędzie, kupują trunki, okowitę, tytoń, urządzają zabawę, wypłacają muzykantów. Jeden kolędnik przebrany jest za żyda, drugi za dziada czyli pasterza, a trzeci za misia.
Miś (powsz.), zwany inaczej toruniem (Wola gołego), podobny jest do barana (Gorzyce), kozy (Wola gołego), lub wołu (Jadachy), mianowicie z głowy swojej. Łeb jego zrobiony jest z drzewa i osadzony na drążku, jeden metr długim. Jest obity skórą ze starego kożucha, wywróconą na wierzch sierścią; pysk wyklejony czerwonem suknem (Gorzyce, Wola gołego), albo też malowany na czerwono (Wola gołego), rogi z mocnych kijów dębowych, a dwa guziki żółte, świecące, od żołnierskiego płaszcza, przybite na łebie, przedstawiają oczy. W pysku wewnątrz ma przybite dwie podkówki, jednę na dolnej, drugą na górnej szczęce dla kłapania jakby zębami. Dolna szczęka jest ruchomą, a skoro pociągnie się za powrózek, wiszący około drążka, ku ziemi, wtedy dolna szczęka przytnie do szczęki górnej i podkówki zakołaczą. Za pociągnięciem lub popuszczeniem tego sznurka pysk misia zamyka się lub otwiera. U dolnej szczęki przyczepiają dzwonek za 6 lub 10 centy (Gorzyce, Rzeczyca długa, Jastkowice, Wola gołego, Stale, Jadachy). Trąba misia, osadzona na widełkach, ma pomiędzy nozdrzami przybity kawałek skóry z jeża na to, żeby miś, całując zwłaszcza dziewczęta, mógł niejednę dobrze kolnąć (Wola gołego). Do łeba tak urządzonego przybijają gwoździem poza rogami ku tyłowi misia ciemno-szarą derę z koni, starą sukmanę, kożuch lub coś podobnego dla na krycia chłopaka, który pod tą zasłoną porusza głową misia. Przy odgrywaniu sztuki kolędnej chłopak, przedstawiający misia, chodzi schylony i w ten sposób całym kształtem swoim wyobraża barana (Gorzyce), indzie woła (Jadachy).
Drugi kolędnik przedstawia pasterza (dziada), obrońcę swojego bydlątka(misia). Ma on na sobie kożuch przewrócony do góry włosem i czapkę byle jaką, tylko odmienioną w jakibądź sposób. Przez plecy ma dwie torby na krzyż przewieszone, zbiera w nie chleb dawany po kolędzie. Przepasany jest powrósłem słomianem, wąsy i brodę ma albo nasmolone sadzą albo też zrobione z konopi i uwiązane powrózkami u uszów. W ręku trzyma laskę i harap albo pytę ze słomy. (Gorzyce). Indzie dziad ten ma krzyż na piersiach, zrobiony ze słomy. (Pysznica). Prowadzi misia na powrozie albo na linie ze słomy, czyli na tak zwanym łańcuchu. Skrzypek i śpiewacy ubrani są zwyczajnie. Kasyer, względnie kasyerowie niosą baryłkę z okowitą, którą na bórg biorą w karczmie na rachunek uzbierać się mającej kolędy.
Na zaproszenie wchodzą w dom. Pochwalą naprzód wszyscy po jednemu Pana Boga temi słowy:
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Na szczęście, na zdrowie na ten Nowy Kok kolęda!
Domownicy odpowiadają:
— Na wieki wieków amen! Daj nam Boże!
Następnie śpiewacy śpiewają kolędę, skrzypek gra, miś klapie pyskiem, pasterz podryguje, głaszcze misia, pomaga śpiewać, wywija słomianą pytą, odpędzając dzieci i broniąc misia przed napaścią. Dla zmienienia sobie mowy bierze w usta skórkę z chleba i stara się tak przemawiać, żeby rozśmieszyć i zabawić zebranych. Obaj z misiem zwykle poglądają, gdzie starsze dziewczęta w domu się kryją (najczęściej za piecem lub na piecu). Miś przyskakuje do nich z rogami, bodzie, one krzyczą i chwytają go za rogi, pasterz bije je harapem i nie pozwala dotknąć się misia. Śmiech i zamieszanie, wśród którego pasterzowi nieraz brodę i wąsy potargają.
Przed gospodarzem i gospodynią miś kłania się rogami, pasterz żebrze o kolędę dla niego, narzeka na ciężką zimę, na złe czasy, na brak paszy dla swych owiec i t. p.
— Bydlątko moje zmorzone głodem, zmiłujcież się i dajcie mu co jeść! — powiada.
Gospodyni obiecuje kolędę, ale jeszcze każe śpiewać i skakać. Kolędnicy znów grają i śpiewają, pasterz z misiem skakają, wreszcie miś zmęczony przewraca się — niby to myszy ma[5], niby uroki, niby z głodu, a pasterz go ratuje, zażegnywa go, głaszcze, smaruje, płacze nad nim. Jak dostanie od gospodyni pieroga albo kiełbasę, przytyka je misiowi do pyska, ten nie chce jeść, daje mu wódki, nie chce pić, pasterz skrobie się w głowę, „że jego bydlątko ma poradzone[6] i turbuje się bardzo o swoją chudobę, „że mu na marność pójdzie, że mu sie zmizeruje“ itp.
Wreszcie pytą bija misia i zgania.
Stroją też z misiem inne różnorodne figle. Naprzykład pasterz mówi mu:
— Misiu, misiu, misieńku mój! pokaż, jak chłopak całuje dziewkę!
Miś doskoczy do jednej i drugiej dziewczyny i kłapiąc pyskiem, trąbą swą szturka dziewczęta po twarzach, kłując je przytem kolczastą skórką z jeża, przybitą na trąbie.
Albo:
— Misiu, misiu, misieńku mój! pokaż, jak baba idzie pijana z jarmarku!
Miś podniesie się trochę i idzie, taczając się po izbie, a przytem dobrze potrącając lub szturając stojące wokoło dziewczęta.
Żyd tymczasem prowadzi handel. Ma on na plecach worek wypchany słomą, niby towarami, na ręku ma koszyk, a w nim trochę szmat, papieru z zapałek, kilka igieł, starych guzików, okrawków ze starego sukna, znaczących wstążki dla dziewcząt, stary zardzewiały nóż, oraz kupę innych rozmaitości. Sprzedaje to, handluje tem zawzięcie, aby mógł wyłudzić od gospodarzy czy parę jajek, czy parę centów. To znów narzeka, że ma dzieci drobne, że żona chora, biedna, że nie ma im co dać zjeść i prosi, żeby mu co z domu dali na wieczerzę, żeby choć nie tryfne było, bo on chuset. Gospodarze dają mu kawałek pieroga, słoniny lub kiełbasy. Zyd, choć chuset, bierze to wszystko, drudzy na niego wołają: To tryfne!” — ale on nic sobie z tego nie robi i mówi:
Ny, to ja to wykuszerować potrafię!
Śmiech naokoło.
Plotą dalej, co im ślina na język przyniesie, i stroją różne kómedyje — i bawi się młodzież wiejska (Pysznica).
Gdy w domu jest dziewczyna, łapią ją kolendnicy, sadzają na kolana i grając, przyśpiewują jej w następujący sposób:

— 1)   A wiemy my, wiemy,
co Marysi damy,
chusteczkę czerwoną,
złotem nakropioną.


2)   A wiemy my, wiemy,
co Marysi damy,
kaftanik zielony,
złotem nakropiony.

3)   A wiemy my, wiemy,
co Marysi damy,
spodniczkę czerwoną,
złotem nakropioną.

4)   A wiemy my, wiemy,
co Marysi damy,
zapaskę zieloną,
złotem nakropioną.

5)   A wiemy my, wiemy,
co Marysi damy,
trzewiczki czernione,
złotem haftowane.

6)   A już temu koniec,
pódź, Marysiu, w taniec.

Po odśpiewania tej kolędy skrzypek zagra coś skocznego do tańca, a ten kolędnik, który dziewczynę trzyma na kolanach, bierze ją do tańca i tańczy z nią chwilę. Za to musi dziewczyna zapłacić dziesięć lab dwadzieścia centów kolędy, stosownie do zamożności swych ojców. Jeżeli w domu jest więcej dziewcząt, to każdej z osobna tak śpiewają i z nią tańczą, za co też każda z osobna dać musi kolędę. Gdy dziewczyna nie ma trafonkiem pieniędzy, zabierają jej czyli fantują kolędnicy jeden trzewik z nogi na zastaw. Trzewik ten wykupić potem musi matka dziewki kolędą pieniężną.
W końcu kolędnicy częstują wódką domowników i odchodzą, mówiąc:
Bądźcie zdrowi, a Bóg zapłać za kolędę!
Od gospodarza dostają kolędnicy na kolędę garniec żyta, albo jęczmienia, albo tatarki, a gospodyni, jak nie skąpa, częstuje ich wódką, kiełbasą i plackiem, a pasterzowi nieraz włoży jeszcze w torbę kawałek placka. Jeżeli skąpa, to daje im po kromce placka, albo chleba — i po kolędzie. (Gorzyce, Rzeczyca długa, Pysznica).
Kolędnicy już w dzień św. Szczepana rozpoczynają chodzić po kolędzie, chodzą nietylko po swojej wsi, lecz także po Sąsiednich; po kilku dniach obliczają uzbierane pieniądze, zboże sprzedają, a za gotówkę zakładają muzykę w karczmie, lub w domu, na ten cel wynajętym. Zwykle czynią to w Nowy Rok wieczór. Grają, tańcują, piją dopóty, póki uzbieranego grosza nie przebalują. Czasem i trzy noce się bawią, a zabawą taka nie obejdzie się bez bitki. (Pysznica).
W Jadachach wśród kolędników, którzy chodzą z misiem, jest dwóch kawalerów, przeznaczonych do śpiewania dziewczętom. Siadają oni w domu, do którego wstąpili, na ławie, sadowią między sobą dziewczynę i śpiewają znaną staroświecką pieśń:

„Służyłem ja przy dworze
przy francuskim klasztorze,
wysłużyłem dziewczynkę,
siedmioletnią Loreńkę“ — itd.

Zawitce t. j. dziewce, która już miała dziecko, tak śpiewają:

„Za górami, za lasami, gdzie słoneczko wschodzi,
nauczył się młody chłopiec do dziewczyny chodzić.
Nie wyszło to więcej,
jak dziewięć miesięcy,
niesie ona synaczka w białych poduszeczkach.
Mamo moja! mamo! naucz mnie powijać,
jak ten syn dorośnie, to nas będzie chować.
Mówiła mi mama: „Nie chodź z chłopakama!
oni cię odejdą, ty zostaniesz sama,
bo chłopacy tacy, jak jedwabna strona,
czy w prawo, czy w lewo, wszędzie jego żona.“
(Jadachy).

Kolędnicy w Jadachach mieli dawniej ten chwalebny zwyczaj, że część pieniędzy, uzyskanych ze sprzedaży zboża kolędnego, dawali do kościoła na mszę św. Był to nietylko podatek od zbytków i rozpusty kolędnej, lecz także objaw wspomnienia religijnego o Bogu.
W końcu należy wspomnieć, że Nowy rok jest dniem kolędy dla dziewek służebnych. W tym dniu gospodarze godzą służące do służby, dając im na zapewnienie zadatek pieniężny, zwany kolędą (powsz.)

Pisałem w Limanowej w d. 27 i 28 grudnia 1901.






  1. Prawie przed sześciu laty na tem samem miejscu dałem obraz obrzędów i zwyczajów wigilijnych ludu polskiego. („Wilija. Jeden z jasnych dni żywota chłopskiego.“ Czas, 1896).
    Niniejsze studyum oparte jest na własnych, dotąd nigdzie niedrukowanych materyałach etnograficznych, zebranych w powiatach: tarnobrzeskim (gminy Gorzyce, Grębów, Jadachy, Jastkowice, Rzeczyca długa, Stale, Wola gołego, Wola rzeczycka), niskim (gmina Pysznica) i nowosądeckim (gm. Zawada pod Nowym Sączem).
  2. Opowiedział Michał Kochańczyk z Pysznicy.
  3. Cała przymowa o przybywaniu dnia od Bożego Narodzenia tak opiewa:
    Na Boże Narodzenie
    na wołowe leżenie,
    na Nowy Rok
    na barani skok,
    na Trzech Króli
    godzina dnia przybędzie. (Pysznica).
  4. Po kolędzie chodzą chłopcy sami, dziewczęta same.
  5. Choroba u bydła.
  6. Jest zczarowane.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.