Przejdź do zawartości

Na wysokiej połoninie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Vincenz
Tytuł Na wysokiej połoninie
Wydawca Instytut Wydawniczy PAX
Data wyd. 1980–1983
Druk Drukarnia Wydawnicza w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Okładka lub karta tytułowa
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


STANISŁAW VINCENZ
NA WYSOKIEJ POŁONINIE
PASMO I
PASMO II
NOWE CZASY
PASMO III
WARSZAWA 1980






Stanisław Vincenz urodził się 30 listopada 1888 r. w Słobodzie Rungurskiej; zmarł 28 stycznia 1971 r. w Lozannie.

Tom I Na wysokiej połoninie — Prawda starowieku, z podtytułem Obrazy, dumy i gawędy z Wierchowiny Huculskiej, ukazał się w druku w r. 1936 nakładem Towarzystwa Wydawniczego „Rój“ w Warszawie. Książka zyskała od razu miłośników i wzbudziła zainteresowanie krytyki. Pisali o niej wówczas T. Breza, J. M. Rytard, T. Sinko, K. Wyka, M. Zarembina, W. Skuza, J. S. Bystroń, W. Krygowski, A. Hertz.
Lata II wojny światowej Stanisław Vincenz przebył na Węgrzech. Po wojnie zamieszkał we Francji w La Combe de Lancey pod Grenoble. Tam opracował nową wersję Prawdy starowieku, przerabiając i rozszerzając dzieło. Tę nową wersję książki oddajemy w ręce Czytelnika.
W La Combe, obok innych prac pisarskich, Stanisław Vincenz tworzy nadal swą sagę huculską. Powstają księgi Zwada (Londyn 1970), Listy z nieba (Londyn 1974) i część ostatnia: Barwinkowy wianek.

IW Pax przygotowuje całość cyklu Na wysokiej połoninie.
„Znowu jakaś chłopska powieść? Dużo wyrazów gwarowych i rzeczowych wyjaśnień? (...) Pomimo pozorów jesteśmy z daleka od etnografii. (...) Vincenz jest twórcą i to niepospolitej miary. Zamiast odtwarzania rzeczywistości daje on nam artystyczną wizję świata huculskiego jako zamkniętego w sobie, pierwotnego, barwnego i ruchliwego życia. Nie jest to też odtwarzanie zaginionej już przeszłości, nie jest to cofanie się wstecz, nie jest to powieść historyczna czy pseudohistoryczna: wszystko to dzieje się poza granicami czasu, może być pojmowane zarówno w chwili dzisiejszej czy też w odległej przeszłości. Cały ten samorodny i piękny świat zamkniętej w sobie kultury jest rzutowany w jakimś bezczasie, jest skomponowany i zharmonizowany ponad rzeczywistością, w jakimś innym wymiarze, podniesionym siłą wizji artystycznej do wyżyn epopei. Nie jest to etnografia; to jest epopeja“.

J. St. Bystroń —
Wiadomości Literackie 1937, nr 13


„I ten wieszczun i inni — tłumaczył Foka — dali nam zrozumienie, że nie kto inny, a właśnie święci posłańcy, robotnicy Boży, gazdowie tak łagodni jak gwiazdy co nam świecą, świat urządzają, porządkują, i uczą, ład i krasę tworzą. Nie moce gwałtowne, choćby nie wiem jak potężne. A dzieciątka Boże tańce wiodą radośnie i świat nimi weselą, serca mu dodają. Dawniej, bardzo dawno — tak przekazują starzy — kłaniali się ludzie gromom, padali plackiem na twarz przed piorunem, za Boga go mieli. Ale ci światłem z niebios oświeceni, ojcowie nasi, nauczyli już nas z dawien dawna, że nie przemocy pokłonić się należy. Tak to, przyjacielu mój, od świadomego człowieka, pieśniarza, od śpiewaków Bożych mamy to przekazanie, żeby raczej piorunom dać się roztrzaskać niż przemocy ciemnej się pokłonić. To jest nasze prawo wierchowińskie, prawda starowieku.“



Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.
Dodatkowe informacje o autorach i źródle znajdują się na stronie dyskusji.