Przejdź do zawartości

Klasztor Zica

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Gordon Byron
Tytuł Klasztor Zica
Podtytuł Z «Wędrówek Childe Harolda»
Pochodzenie Poeci angielscy
Wydawca Księgarnia H. Antenberga
Data wyd. 1907
Druk W. L. Anczyc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Kasprowicz
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
KLASZTOR ZICA.
(Z «Wędrówek Childe Harolda»).
 

Klasztorna Zico! mały lecz uroczy
Kawałku ziemi! wejść na twe krawędzie,

A naokoło, gdzie zwrócimy oczy,
Tęczowych blasków rajski czar się przędzie:
Skały i rzeki, lasy, góry wszędzie!
Z tem wszystkiem błękit w harmonię się składa.
Tam dołem potok w głośnym szumi pędzie:
Jak on z tych urwisk znów na głaz ten spada!
On duszę twą upoi, lecz i strachu zada!

Przez gaj, wieńczący wzgórze, skryte w krzaki,
Co, gdyby przed niem nie pięły się zbliska
Dumniejsze odeń różnych gór zygzaki,
Byłoby godne dumnego nazwiska,
Klasztor swych białych murów blask przeciska.
Mnich tutaj mieszka, mniej skąpy dla gości
I mniej surowy; u jego ogniska
Przybysz jest miły; a niechaj z tych włości
Nie wraca, nie zażywszy natury piękności.

Niech tu wypocznie w największej spiekocie:
Świeżą jest zieleń odwiecznego drzewa,
Tu go ochłodzi wiatr w najlżejszym locie —
Od samych niebios powiew ten zawiewa —,
Przed nim dolina! niech tu rozkosz miewa,
Dopóki może; ostry promień wcale
Tu niedociera, chorób nie rozlewa;
Wzrok tu niech pielgrzym, rozłożon niedbale,
Topi w rana, w południa, w wieczoru krysztale.

Tutaj się ciągnie, olbrzymi i mgławy,
Amfiteatru wulkanicznem kołem
Łańcuch Chimary od lewej do prawej.
Niżej dolina wre życiem wesołem:

Szum drzew, bek stada, huk potoków, czołem
Chwiejące świerki! Tu Acheront ciemną
Wije się falą, ongi—grobu dołem!
Jest-li to piekłem, co błyszczy przedemną,
Plutonie! to Raj dla mnie żądzą jest daremną.

Czar ten nieskłócon żadnych miast widokiem.
Nawet Janina, choć tak niedaleka,
Gdzieś za pagórki skryła się przed okiem.
Chaty tu rzadkie, rzadko ujrzysz człeka;
Po skałach trawkę, którą zjadła spieka,
Kóz dogryzają gromady; w kapocie
Białej pastuszek stad rozpierzchłych czeka,
O głaz oparłszy swoje członki kocie,
Lub kryje się przed burzą krótkotrwałą w grocie.

Ach! gdzież, Dodono, twoich gajów cisza?
Prorocze źródła i wyroczni głosy?
Gdzie drżała echem odpowiedź Jowisza?
Gdzie ołtarz tego, co gromem niebiosy
Wstrząsał i ziemię?... Straszne! straszne ciosy!
Płaczesz, że kruche życia twego zręby?
Głupcze! twym losem są i bogów losy!
Chciałżebyś przeżyć marmury i dęby,
Gdy ludy, mowy, światy niszczą czasu zęby?...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Gordon Byron i tłumacza: Jan Kasprowicz.