Przejdź do zawartości

Jaskółki (Oppman)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Jaskółki
Pochodzenie Pieśni

cykl Szkice z zaułków

Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki
Data wyd. 1894
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Jaskółki.

I.


Gdy wiosna blaskiem i wonią
Wionęła w miejski zaułek,
Gniazdko pod oknem facyatki
Uwiła para jaskółek.

Nieraz w okienku tem małem
Stawała młoda mężatka
I wodą kwiatki poiła,
Sama podobna do kwiatka.

Okruchy w gniazdko jaskółek
Każdego sypiąc poranka,
Wnet z niemi przyjaźń zawarła
Poddasza piękna mieszkanka.

Ptaki czarnemi oczkami
Tak czule patrzyły na nią,
A mąż jej gniewał się — niby
Zazdrosny o swoją panią.



II.


O zmierzchu w oknie siadali —
On z książką, ona z robótką,
Ćwierkały wtedy jaskółki
Wieczorną piosnkę cichutką.


Pod wpływem ptasiej sielanki
Małżonka brały pokusy:
Na szyjce, oczach i ustach
Gorące składał całusy.

Wśród brudnych murów zaułka
Czar wiosny serca zachwyca
Choć modrych niebios kawałkiem,
Choć srebrnym skrawkiem księżyca.

Więc, chłonąc zapach majowy,
W zgiełkliwem mieście tak rzadki,
Śniło małżeństwo z gniazdeczka
Oraz małżeństwo z facyatki.



III.

Przelata chwila za chwilą,
Jak roje barwnych motyli —
Do gniazdka i na poddasze
Rozkoszni goście przybyli.

Szczebiotem ptasząt lepianka,
Śmiechami brzmiała facyatka —
Jaskółki karmią pisklęta,
Figluje z dzieckiem mężatka.

Gdy z biura biedny urzędnik
Powraca w stronę Zapiecka,
Z daleka widzi już w oknie
Twarz mamy i buzię dziecka.


Jaskółki patrzą, jak sąsiad
Całuje słodkie usteczka —
„Cmok! Cmok!“ ulata z facyatki,
„Ćwierk! Ćwierk!“ ulata z gniazdeczka.



IV.


Minęła wiosna kwiecista,
Minęło lato po wiośnie —
Maleństwo chore i blade
W kołysce kwili żałośnie.

Z sercem goryczą wezbranem
Matka je tuli do łona
I sama z bólu zamiera,
W gasnące dziecko wpatrzona.

Gdy w oknie staje urzędnik,
Łzy srebrne z oczu mu biegą, —
Jaskółki z niemem współczuciem
Podnoszą główki do niego.

I patrzą, jakby pytały,
Za buzią stęsknione miłą:
„Powiedz nam, powiedz, sąsiedzie,
Co to się u was zrobiło?“



V.


Tak blado słonko połyska
Z błękitnych niebios namiotu —
Jaskółki z gniazdka pod oknem
Już się zbierają do lotu.


A w oknie nikt się nie smieje,
Nikt słodkich zaklęć nie szepce —
I dziwnie smutno w gniazdeczku
I dziwnie smutno w izdebce.

Aż kiedyś w ranek jesienny,
Ostatnią lśniący pogodą,
Wynieśli w białych trumienkach
I dziecko i matkę młodą.

Jaskółki tonią lazurów
Za morze chyżym mknąc lotem,
Umarłą swoją sąsiadkę
Żegnały cichym szczebiotem.



VI.

Znów wiosna blaskiem i wonią
Wionęła w miejski zaułek —
Do swego gniazdka pod oknem
Wróciła para jaskółek.

„Ćwierk! Ćwierk! Dzień dobry, sąsiedzie
„Ćwierk! Ćwierk! Czyś tęsknił za nami?“
I pustej celi mieszkaniec
Powitał ptaszęta łzami.

A kiedy w gniazdku wieczorem
Jaskółcza brzmiała rozmowa,
On szeptał usty drżącemi:
„Gdzież moja przeszłość tęczowa?

Wróciła wiosna i kwiaty,
Z za morza ptaki wróciły...
I tylko moi najdrożsi
Nie wstaną z zimnej mogiły...“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.