Przejdź do zawartości

Głosy z nizin

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Wysłouchowa
Tytuł Głosy z nizin
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
GŁOSY Z NIZIN.


W rozwoju naszej myśli społecznej niepospolitą odegrała rolę powieść ludowa. Siłą intuicji celniejsi powieściopisarze przeniknęli w zamknięty dotąd świat myśli i uczuć chłopskich i rozsnuli przed szerokim ogółem wątek, który dla rozmaitych powodów poznać tak trudno metodą bezpośredniej obserwacji. Utwory ich dają właściwie więcej, niżby obserwacja dać mogła. Bóle i nadzieje, krzywdy i dążenia, radość i zawody mieszkańców nizin zwołały u nas nietylko utalentowanych malarzy, ale i śmiałych rzeczników. Okoliczność powyższa stanowi o losach tego rodzaju powieści śród ludu. Popularne streszczenia powieści Orzeszkowej, Jeża, Prusa, Kraszewskiego i Dygasińskiego, które w ciągu ostatnich lat kilku wzbogaciły naszą literaturę ludową, znalazły śród włościan, wrażliwych, wdzięcznych i nie pozbawionych krytycznego zmysłu, czytelników. Dowodem żywego zajęcia, jakie książeczki te budzą pod zapadłą strzechą ubogich naszych chat galicyjskich, służyć mogą poniekąd listy chłopskie, omawiające „Niziny“, z których wyjątki pozwolę sobie przytoczyć w tem miejscu, a których oryginały przesłałam Czcigodnej Jubilatce.
O psychologicznej i artystycznej prawdzie, z jaką „Niziny“ odzwierciadlają wieśniaczą niedolę, świadczy siła wrażenia, jakie ta posępna, krwią i łzami ociekająca kartka z życia ludu wywiera na czytelników-chłopów. „Czytając tę książeczkę — pisze Jan Biernat, włościanin ze wsi Mordarki — uczułem dreszcz w całem ciele, serce biło jak młotem, przejąłem się aż do śpiku treścią tej książeczki“. „Smutno i straszno się robi — skarży się żałośnie Antoni Drabik z Zabierzowa — gdy zważymy wszystkie nieszczęścia tu opisane: wydartą sławę Krystyny, jej stratę syna i całego mienia, które uzbierała, żyjąc, jak niewolnica, dalej straty chłopów milewskich i zabójstwo usłużnego doradcy. Czytanie takiej książki, z której się pije gorycz różnych niegodziwości jest wstrząśnieniem umysłu“.
Na podniesienie zasługuje pogląd włościan na główną bohaterkę powieści oraz młodszego jej syna, Antośka, rzuca on bowiem wyraźne światło na pojęcia moralne ludu. Tragiczny los Krystyny, jej ofiarna miłość dla dzieci budzą w wiejskich czytelnikach gorące współczucie w połączeniu z szacunkiem. Wielkie jej cnoty nie okupują wszakże w ich oczach popełnianej przed laty winy, „za którą, jak powiadają, musiała pokutować całe życie“. Winę ową zmniejsza, ich zdaniem, okoliczność, że „pokochała młodego ekonoma nie z lekkomyślności, lecz w nadziei, że ją poślubi“. „Krystyna podobną jest do okrętu, który ginie, albowiem trudno mu ocalić się śród nawalności morskich“, rozumuje Antoni Drabik, w którym liczne, a ciężkie nieszczęścia rozwinęły pewną skłonność do mistycyzmu, nauczyły go wyrażeń biblijnych, jakby żywcem wyjętych z ust Pawła w „Chamie“.
Brutalne zachowanie się Antośka względem matki, którą znieważa czynną obelgą, wywołuje jednogłośne oburzenie: „bo cierpiącą matkę powinien był pocieszyć“, „bo pieniądze jego nie miały tej wartości, co życie brata, a brat dla ratowania brata powinien się poświęcić“.
Typ pokątnego doradcy, pijawki, tuczącej się bezbronnością i ciemnotą ludu, a znany włościanom, niestety, tak dobrze, nasuwa im na pamięć pierwowzory, spotykane w życiu. Z kilku przytoczonych w listach przykładów weźmy pierwszy lepszy: „Znałem zupełnie takiego, jak Kaprowski w Starejwsi — opowiada Michał Ociepka z Przegorzał — nazywał się Walenty Janik. Ludzie chodzili do niego z dalekich stron, jak na odpust, i prócz grubych kwot znosili mu masło, ser, bryndzę, kiełbasy, słoninę. Był za to później sądownie karany. Jest ich u nas bez liku“.
Źródło nieszczęść, opisanych w „Nizinach“, czytelnicy chłopi widzą w braku oświaty śród ludu i śpieszą wyrazić swój pogląd na tę kwestję: „Liczba różnego rodzaju spekulantów, którzy żyją z ciemnoty ludzkiej, jest bardzo wielka na każdym kroku, a więc potrzeba oświaty, potrzeba wiedzy, potrzeba czytania“. Krystyna padła ofiarą niecnego oszusta, bo nie wiedziała, na jakiej drodze ma szukać ratunku dla syna, a nie mogła od nikogo dobrej rady zasięgnąć“. „Gdyby w Milewie było więcej ludzi umiejących czytać i pisać, to Mikołaj nie mógłby był korzystać z głupoty swych sąsiadów“. W tym duchu rozumują mniej więcej wszyscy z wyjątkiem jednego, który dostrzegł zarazem i głębszą przyczynę: ustrój i ustawę.
Rozbudzone poczucie estetyczne śród ludu pozwala mu zwracać uwagę, nietylko na treść czytanego utworu, lecz i na jego formę, jak to widać choćby z następującej uwagi: „Podoba mi się bardzo w tej książeczce wielkie poświęcenie się Krystyny dla dzieci i wylana jej czułość macierzyńska, ale podobają mi się również piękne wyrażenia, opisanie szczegółowe każdego przedmiotu i okoliczności czasu“.
Zmysł krytyczny objawia się w danym wypadku w spostrzeżeniach, odnoszących się do drugorzędnych szczegółów powieści. Jeden np., znajduje, że tytuł: „Chłopski adwokat“ (taki bowiem tytuł ma popularna przeróbka „Nizin“) nie odpowiada treści książeczki, i dlatego powinienby być zmienionym na „Chłopskie przygody u adwokatów“; innemu się wydaje nieprawdopodobnem, aby Kaprowski mógł tak bezkarnie i publicznie lud oszukiwać, aby do kancelarji jego schodzili się klijenci, choć nie był adwokatem, tylko pokątnym doradcą. Trzeba więc to było nie tak jasno opisać, tylko trochę zawiło“. Inny znowu, przyznając autorce w gorących wyrazach „znajomość życia i krzywd ludu“, zaznacza jednocześnie, że nie uszły jego uwagi pewne różnice, zachodzące między opisanemi w powieści osobami, a tymi, jakie spotyka w najbliższem swem otoczeniu i tłómaczy to faktem, że lud w każdej okolicy ma inne zwyczaje, różne pojęcia odmienne wyrażenia w jednej okolicy jest gnuśny, — nic go nie obchodzi, w innej ma zdrowy pogląd i rozumowanie; w jednej nieporadny, w drugiej przemysłowy i sposobny“.
Najgłośniej wszakże, najzgodniej i najrzewniej dźwięczy w głosach z nizin struna wdzięczności dla autorki, co potrafiła odczuć tak głęboko i ich łzy, i bóle, wziąć w obronę ich słabość i nieporadność, dla autorki, która, jak mówi, Jan Skwara z Targowisk, „na granitowej skale chłopskiego serca rzeźbi ideały niesplamione zapatrywaniami, przeciwnemi rozwojowi, wykształceniu i poznaniu samodzielności naszej“. „O gdybym to ja choć pisemnie mógł poznać się z panią Orzeszkową, która nas tą książeczką nietylko ucieszyła, ale i zadziwiła, bo śmiało i otwarcie, co czuła, napisała. Daj nam, Boże, więcej takich!“ — woła w naiwnem uniesieniu Maciej Szarek z Brzegów.
Wiązanki przytoczonych ustępów nie powiększam z powodu ściśle oznaczonych ramek artykułu, sądzę jednak, że i tych kilka głosów z nizin wystarczy aby zaświadczyć, „że wszelka praca, mówiąc słowami Skwary, jednego z najwybitniejszych włościan w Galicji, podjęta w kierunku oświaty ludu, mimo niego nie przejdzie, lecz przekazaną zostanie dzieciom, wnukom i prawnukom, którzy głośną ją uczynią i za nią podziwem i uznaniem wdzięczni będą“.

Lwów.Marja Wysłouchowa.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Wysłouchowa.