Przejdź do zawartości

Fortepian Szopena

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Fortepian Szopena
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nagranie wykonane w ramach projektu: „Obserwowanie w ciszy” – utwory Cypriana Norwida w aktorskich interpretacjach
czyta Jan Nowicki
FORTEPIAN SZOPENA.
La musique est une chose étrange!
Byron.
L’art?... c’est l’art — et puis, voilà tout.[1]
Béranger.
I.

Byłem u ciebie w te dni przedostatnie,
Niedocieczonego wątku
Pełne, jak mit,
Blade, jak świt,
Gdy życia koniec szepce do początku:
«Nie stargam cię ja, nie, ja uwydatnię».

II.

Byłem u ciebie w dni te przedostatnie,
Gdy podobniałeś co chwila, co chwila
Do upuszczonej przez Orfeja[2] liry,
W której się rzutu moc z pieśnią przesila —
I rozmawiają z sobą struny cztéry,
Trącając się
Po dwie, po dwie,
I szemrząc zcicha:
«Zacząłże on
Uderzać w ton?...
Czy taki mistrz, że gra, choć odpycha?»

III.

Byłem u ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka dla swojej białości
Alabastrowej, i wzięcia, i szyku,
I chwiejnych dotknięć, jak strusiowe pióro,
Mieszała mi w oczach z klawjaturą
Z słoniowej kości.
I byłeś, jako owa postać, którą
Z marmurów łona,
Niźli je kuto,
Odejma dłóto
Genjuszu, wiecznego Pigmaljona!

IV.

A w tem, coś grał i co zmówił ton i co powie,
Choć inaczej się echa ustroją,
Niż, gdy błogosławiłeś sam ręką swoją
Wszelkiemu akordowi —
A w tem, coś grał, taka była prostota
Doskonałości peryklejskiej[3],
Jakby starożytna która cnota,
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
«Odrodziłam się w niebie,
I stały mi się arfą wrota,
Wstęgą ścieżka...
Hostję przez blade widzę zboże...
Emanuel już mieszka
Na Taborze![4]

V.

I była w tem Polska, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu,
Polska przemienionych kołodziejów,
Taż sama zgoła,
Złotopszczoła...
(Poznałciżebym ją na krańcach bytu!...)

VI.

I oto pieśń skończyłeś — i już więcéj
Nie oglądam cię — jedno słyszę:
Coś, jakby spór dziecięcy —
A to jeszcze kłócą się klawisze
O niedośpiewaną chęć,
I trącając się zcicha
Po ośm, po pięć —
Szemrzą: «Począłże grać? Czy nas odpycha?...»

VII.

O ty, co jesteś miłości profilem,
Któremu na imię «dopełnienie» —
To, co w sztuce mianują stylem,
Iż przenika pieśń, kształci kamienie —
O ty, co się w dziejach zowiesz «erą»,
Gdzie zaś ani historji zenit jest,
Zwiesz się razem «duchem i literą»
I «consummatum est»[5]
O ty, doskonałe wypełnienie,
Jakikolwiek jest twój i gdzie... znak,
Czy w Fidjaszu, Dawidzie[6], czy w Szopenie, —
Czy w eschylesowej scenie[7].
Zawsze zemści się na tobie brak.
Piętnem globu tego niedostatek:
Dopełnienie go boli,
On rozpoczynać woli
I woli wyrzucać wciąż przed się zadatek.
Kłos, gdy dojrzał, jak złoty kometa,
Ledwo, że go wiew ruszy,
Deszcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskonałość rozmieta.

VIII.

Oto patrz, Fryderyku! To Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa...
Patrz, organy u fary, patrz, twoje gniazdo!
Ówdzie patrycjalne domy stare
Jak pospolita rzecz,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.

IX.

Patrz!... Z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą,
Jak przed burzą jaskółki
Wyśmigając przed pułki
Po sto — po sto...
Gmach zajął się ogniem, przygasł znów[8].
Zapłonął znowu — — i oto pod ścianą
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane — —
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają... runął... runął... twój fortepian!

X.

Ten, co Polskę głosił, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu,
Polskę przemienionych kołodziejów,
Ten sam... runął... na bruki z granitu!
I oto, jak zacna myśl człowieka,
Poterany jest gniewami ludzi,
Lub, jak od wieka
Wieków wszystko, co zbudzi!
I oto, jak ciało Orfeja,
Tysiąc pasyj rozdziera go w części[9],
A każda wyje: «Nie ja!...»
«Nie ja!» — zębami chrzęści.
Lecz ty, lecz ja? Uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: «Ciesz się, późny wnuku!
Jękły głuche kamienie:
Ideał sięgnął bruku».





  1. Muzyka jest czemś nadzwyczajnem!
    Sztuka? — To jest sztuka, i — oto wszystko.
  2. Orfej = Orfeusz, najsławniejszy z mitycznych śpiewaków i muzyków greckich, który siłą swego śpiewu ułaskawiał dzikie zwierzęta i poruszał skały.
  3. peryklejska — taka, jak arcydzieła sztuki które powstawały w czasie rządu Peryklesa w Atenach (449—429 przed Chr.).
  4. Emanuel, właściwie: Immanul, po hebr.: «Bóg jest z nami», oznacza wskutek wzmianki w ewang. Mateusza (I, 22 i n.) Mesjasza. — Góra Tabor (dziś: Dżebel et-Tor) miała być miejscem przemienienia się Chrystusa.
  5. = (łac.) spełniło się.
  6. Mowa o arcydziele Michała Anioła, posągu, przedstawiającym młodego Dawida.
  7. t. j. w tragedjach poety greckiego Ajschylosa (525—456 przed Chr.).
  8. Mowa o olbrzymim pałacu Andrzeja Zamojskiego na Nowym Świecie w Warszawie. Za to, że z okien pałacu rzucono dn. 19 września 1863 bombę na główno-dowodzącego wojskami w Królestwie, hr. Berga, pałac spalono i zdemolowano, wyrzucając m. i. sprzęty mieszkańców na bruk.
  9. Orfeusz — za to, że sprzeciwiał się orgiastycznemu kultowi Dionizosa — zginął, rozszarpany przez rozszalałe Menady.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.