Lubej miłości matko ukochana, Szukaj innego dla siebie poety,
Tu koniec bierze i dochodzi mety Słodkich elegij praca dokonana.
Te ja mieszkaniec Peligna krainy[1] Składałem w słodkim dla płci pięknej tonie,
Ani me za to lice wstydem płonie, Żem mej rozkoszy dał na widok czyny.
A jeśli zacny ród co sławy nada, Nie w zgiełku wojny uczyniony trafem,
Ni za pieniądze baronem lub grafem, Lecz stary szlachcic z wieków od pradziada.
Mantua zaszczyt z Marona odnosi, Katullus sławy przydaje Weronie,
Mnie wychowańca na Pelignu łonie, Sława zaszczytem Pelignu ogłosi.
Złotej wolności zagrzany miłością, Odważną rękę ściągnąłem do broni.
Gdy połączonej wspólnie zamach dłoni, Rzucał o Rzymu losy sporną kością.
A tak z przychodniów mniemam, że ktoś powie, Widząc Sulmony w okrąg szczupłe wały:
O mury! coście tak wielkiego dały Poetę, ja was słusznie gmachem zowię.
Chłopcze! którego dla mnie prawem woła, I matko dziecka odemnie wielbiona,
Niech już chorągiew wasza ułożona Nie będzie odtąd znakiem mego pola.
W huczniejszym Bachus trąby zagrzmiał tonie, Słaby koń w wielkiem kole biedz nie zdoła,
Muzo elegii, cicha lecz wesoła, Bądź zdrowa! będziesz kwitła po mym zgonie.