Przejdź do zawartości

Dziennik Serafiny/Dnia 27. Czerwca

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 27. Czerwca
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dnia 27. czerwca.

Spałam z gorączkowemi snami... naprzemiany Jenerał mi się uśmiechał i pan Oskar chwytał za ręce... uciekałam od obu, wołając o ratunek, do... Agronoma, który słuchać mnie nie chciał... Ale po cóż mi się i dla czego ten Agronom zjawił aż we śnie. Przecież wcale o nim nie myślę, — a on ani spojrzał nawet na mnie.
Wstałam niespokojna, prawie chora... Adela szła właśnie z albumem na przechadzkę... spojrzała w okna moje...
— Czekaj!... Chodźmy razem...
Mamie Baron będzie towarzyszył do Sprudla...
Tak mi ciężko było na duszy, na sercu, żem się niemal ze łzami wynurzyła znowu przed Adelą ze wszystkich nieszczęść moich...
Nie jest że to prawdziwe nieszczęście, niewiedzieć co począć z sobą, i nie mieć nikogo, coby wskazał drogę. Szukam w sobie tej wskazówki, i nie znajduję...
Jednego dnia prawie mi się uśmiecha zamążpójście za tego idjotę Oskara, z którym mogłabym robić co bym chciała... to znowu — Jenerał, dwór cesarski, stolica, świat... pozycja... a na ostatku... le grand inconnu... swoboda wyboru i Wujaszkowy spadek...
Cóż kiedy te miliony Porucznika, mogą się rozpłynąć we mgle, mogą się okazać... drobnostką, mogę osiąść na koszu, i nie mieć nic...
Ze wszystkiego wyspowiadałam się przed Adelą. Byłyśmy same, ona siedziała na pniu rysując, ja stałam za nią... Nie zwracając się, słuchała mnie... kilka tylko razy westchnęła...
— Mów, radź... dodaj mi odwagi!
To bardzo trudno — rzekła — tyś temu nie winna. Okoliczności się tak złożyły, że jaśniej widzieć nie możesz.. Matka twoja, daruj mi, życzy ci najlepiej, ale się zasklepia, ojciec także po swojemu chce twego szczęścia, ale zdaje mi się, że go tam szuka,. gdzie się ono znaleść nie może. Widzisz mnie, — i ja jestem młoda, za mało znam świata... moje zdanie niema powagi... ale... nie radziłabym ci ani Oskara z miljonami, ani Jenerała z jego stanowiskiem... Pójść za mąż łatwo... ale i na całe życie zostać nieszczęśliwą — także... Staraj się odwlec... proś o to..
— Niestety. — Mama nagli pod pozorem, że nam te miliony uciec mogą...
Adela zamilkła... a potem dodała.
— Ja inaczej nie pojmuję małżeństwa, tylko jako związek serca, sympatji, i węzeł, który przywiązanie a szacunek łączą.
Mówiła dłużej tego rodzaju morały, ale mi nie trafiły do przekonania. Nie mogę znieść samej idei ubóstwa; od Mamy, od wszystkich słyszę jedno, że ono jest największem nieszczęściem... dostatek dla mnie warunkiem życia... a przy tem pewna sfera, w której bym się obracać mogła, po za tym tłumem i gminem, który mi jest wstrętliwy.
Dziwna rzecz, Adela — tak dobrze wychowana... nietylko, że się nie lęka wmięszać między pospolitych ludzi, ale ma dla nich sympatje... Czasem jej nie rozumiem... ona do naszego świata właściwie nie należy...
Siedziałyśmy długo, póki nie skończyła rysunku. Rozmowa przeszła nieznacznie na inne przedmioty... Mówi jakby językiem nie moim...
Wróciwszy do domu, zastałam Mamę sam na sam z Radcą tajnym. Gdym weszła, rozmowa się przerwała. Zbliżył się do mnie z nadzwyczajną grzecznością i zaszczycił mnie parą anegdotek z czasów swojego namiestnictwa.
Z biedy wolę go niż synowca, bo przynajmniej mówić umie. — Żeby tamtemu kroplę rozumu wlać można do pustej głowy — ??




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.