Przejdź do zawartości

Dyskusja indeksu:Mechanika życia ludzkiego czyli Budowa ciała i sprawy.pdf

Treść strony nie jest dostępna w innych językach.
Dodaj temat
Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

BUDOWA CIAŁA.



W S T Ę P.
Wszystkie ciała na. kuli ziemskiéj, jakiebykolwiek one były co do swój istoty i kształtu, składają się z niewielkiéj liczby pierwiastków, nie dających się więcéj przy dzisiejszych sposobach rozkładać. Pierwiastki te łącząc się wzajemnie: raz zachowują prawa powinowactwa i tworzą królestwo martwe, nieorganiczne, drugi raz przybierając odmienny kierunek, nieodgadnionym dotąd sposobem w jestestwach żywotnych, organicznych uwięzionemi zostały.
Pierwiastki te są: albo pierwiastkami w ścisłem znaczeniu, albo metalami. Do pierwszych należą: kwasoród, wodoród, saletroród, chlor, zawsze w stanie lotnym otrzymywane, nigdy stałym a bardzo trudno płynnym, gdy z pozostałych wyjąwszy bromu płynnego, reszta są stałemi jakoto: fosfor, siarka, węgiel i t. d. W oddziale metali odróżniamy: alkalia, np. metal potażu, sody; metale ziemne: gliny, wapna, i prawdziwe czyli k r u s z c e. Z tych wszystkich pierwiastków niektóre znajdujemy w przyrodzie (naturze) zupełnie czyste, najczęściéj zaś mieszają się one z sobą tak, że pojedyncze jeszcze rozpoznać możemy, lub są w połączeniach wszelki ślad rzeczywistego ich pochodzenia zacierających. Pomieszane z sobą okazują przy odpowiednich okolicznościach dążność do prawdziwego łączenia się, niby wyszukują się wza

jemnie, bo z jednemi łatwiéj, a z drugiemi trudniéj to uskuteczniają, nawet jedne dla drugich opuszczają. Skłonność taka zowie się powinowactwem i najprawdopodobniéj zależy na przyciąganiu się różnoimiennych elektryczności. Pierwiastki łącząc się podług stopnia powinowactwa zachowują zawsze pewne stosunki codo ilości, zwykle w atomach, mierze przypuszczalnéj wyrażane. Dla otrzymania bowiem wody, musimy usunąć wszelkie pierwiastki przewyższające pawinowactwo kwasorodu do wodorodu, jako części jéj składowych, a tych nagromadzić tyle, aby na jeden atom pierwszego, jeden atom co do wagi, lub dwa atomy co do objętości drugiego przypadało, inaczéj, alboby połączenie nie nastąpiło, albo jedynie w powyższych stałych i niezmiennych dla wody stosunkach.
Przypatrując się pilnie nieorganicznym połączeniom, zawsze je po d w ój n e mi zobaczymy. Ciała nawet już raz podwójne czyli z dwóch złożone, w coraz nowsze ale zawsze podwójne tylko związki, bądź to z ciałami prostemi, to jest pierwiastkami, bądź to ze złożonemi wchodzić mogą i stanowią podług tego połączenia rzędu pierwszego, drugiego i trzeciego. W rzędzie pierwszym mieścimy kwasy, niedokwasy czyli zasady solne, chlorki, np. sól kuchenną, siarczył, i, węgliki. Do rzędu drugiego należą sole będące połączeniem kwasów z zasadami, np. siarczan żelaza, czyli koperwas zielony. Do rzędu zaś trzeciego odnosimy sole podwójne, jaką jest ałun (siarczan potażu z siarczanem gliny). Ciała podług takich praw złożone przedstawiają się nam jednakowo, tak w całości jak i w najdrobniejszych cząstkach. Zawsze też same, zawsze takież same, bo dla ich bytu nic potrzeba wię — céj nad spoczynek massy.
Te same pierwiastki popchnięte w kierunku żywotnym zapominają o wrodzonym sobie powinowactwie, a uniesione wirem olśniewającego nas wpływu, niby błąkają się w coraz odmienniejszych związkach, których trwałość warunkowe

ginie, skoro ruch ten, będący sobie przyczyną i skutkiem (?) ustanie. Ciała zatém organiczne, życiem i dla życia utworzone, w każdym spoczynku swą zgubę znajdują, bo byt ich zależy jakoby na wyłamywanie się z pod praw powinowactwa, a całość ożywiona, będąc wypadkiem nieprzerwanego działania i oddziaływania jednych cząstek na drugie, koniecznie różnorodnych, nieustannie zmieniać się musi.
Bliższe przeto zbadanie jestestw żywotnych co do ich budowy i zjawisk, opiera się: na poznaniu organicznych związków, na wykazaniu ułożenia ich w pojedyncze tkanki i ustroje, oraz na wytknięciu wzajemnych na się wpływów. Wiadomości te tyle dopełniające się, zawartemi zostały w osobnych naukach, które szczegółowo miejsca mieć tu nie mogą. Fizyka jednakowoż i chemia rzucając największe i najpiękniejsze światło na całą przyrodę, na każdym niemal kroku użytecznemi staną się.
Anatomia i fizyologia dając zasady pojęcia o życiu nie tylko człowieka, ale wszystkiego co żyje, głównym są naszym przedmiotem. One to objawiają tajemnice naszego jestestwa, dostarczając porównania ze zwierzętami i roślinami prostują nasz sąd, a ucząc poznawać to co jest żywotne i jakim sposobemtém czćm jest pozostaje, jako nauki czysto przyrodzone, z takiego też stanowiska obrabione być winny. Wykazanie zaś różnic w czóm poglądy dzisiejsze odstępują od dawniejszych, jedynie przy szczegółach pewną wartość mieć może.


A N A T O M I A.
Pod nazwiskiem tein rozumiemy główne opisywanie części ciała ludzkiego, przy rozczłonkowaniu jego napotykane. Z wzrostem umiejętności lekarskiéj, kiedy liczba przedmiotów rozczłonkowaniu podlegających, sposoby i cele wykonywania jego pomnożonemi zostały, owszem, osobne nawet nauki stanowić zaczęły, rozdzielono anatomią na: ludzką, ** zwierzęcą (porównawczą), roślinną, mikroskopową, patologiczną, o chorobliwych przemianach traktującą, chirurgiczną i t d.
Rozczłonkowując nie tylko człowieka ale nawet każde zwierzę, spostrzegamy rozmaite części, jako to: kości, mięsna, żyły, wnętrzności w skład jego wchodzące, i pojedynczo na osobną uwagę zasługujące. Dlatego opisując je zaczyna się od kości, głównéj podstawy ciała naszego, daléj objaśnia się. jakim sposobem też kości są z sobą powiązane, następnie co to są mięsna czyli muszkuły, późnić] idzie mowa o wnętrznościach, to jest trzewiach, naczyniach krwistych, mózgu, nerwach i ich znaczeniu.
. KOŚCI.
Kości stanowią najtrwalsze wiązanie naszego ciała i przeznaczone są do umocnienia kształtu i ruchów zwierzęcych.

7
Spojrzawszy raz na kościotrupa zdziwimy się niezawodnie nad ich rozmaitością, prawie niepodobną do spamiętania, przecież trudność ta ginie, skoro wszystkie kości do pewnych głównych lorm odniesiemy. Takiemi formami są: kości płaskie z dwóch warstw zewnętrznych zbitych i wewnętrznych gąbczastéj złożone, kości piszczelowe długie, ’ na powierzchni twarde, w końcach zgrubiałe, wewnątrz w wydrążeniach mieszczące w sobie szpik kostny, i kości wielościenne prawie bez stałego kształtu, na około gładkie, a w głębi równie jak i zgrubiałości kości piszczelowych komórkowate. W pierwszych i ostatnich odznaczają się ściany, b rzegi i k ąty, a w drugich pnie i końce.
Przyjąwszy taką zasadę odróżniamy daléj kości, na kości tułowia, kości głowy i kości kończyn.
Kości tułowia są to kręgi stosa pacierzowego, kości klatki piersiowéj i kości miednicy.
r Kręgi stosa pacierzowego należą do kości wielościennych i są: albo prawdziwe nie pozrastane z sobą, albo fałszywe pozrastane. Kręgi prawdziwe dzielimy na szyjne, których liczymy 7, na plecowe w liczbie 12 i na 5 1 ę d ź w i owych. KręgLiimieszczołJe-w-^zyrsąTiajnmtejszeiBtrw-łę^wiacłt-frajwięfaweaH. Połączone wszystkio razem twnrzą linif-wężow.itą, któréj wypukłość w szyi i lędźwiaoh naprzód,
4UW p lec a c h, c tr i-w-miednic y
ca. Każdy kręg w szczególe podobny jest do pierścienia i składa się z części głównéj klockowatéj i łuku. Łuki
P^/3-
opatrzone są wyrostkami: ościstemi, poprzecznemi i ukośne mi, już to dla łatwiejszego łączenia się z sobą lub żebrami, już to służącemi do przyczepiania się mięsn. Przez połączenie się kręgów powstaje pod ich łukami przewód zamykający w sobie mlecz pacierzowy, który przez pozostawione szpary wysyła nerwy, a naczynia krwiste odbiera. Kręg pierwszy łączy się z głową tak, że ją możemy schylać i podnosić. Obracając zaś głowę na boki, obraca

my z nią kręg pierwszy na drugim, dla tego celu szczegól-nym wyrostkiem uzbrojonym, jakby około stojącéj osi. Reszta łączy.się z sobą częściami klockowatemi i wyrostkami ukośnemi, mało się poruszają, ale pomagają pochylaniu, prostowaniu i na boki przekręcaniu ciała.
Klatka piersiowa zamknięta jest z przodu kością mostkową, ^ boków żebrami, z tyłu kręgami. Kształt jéj podobny do*ostrokręgu, u góry spiczasty rozszerza się im daléj ku jamie brzusznéj postępujemy.
Kość mostkowa płaska składa się z 3 części u dorosłych zrastających się razem: rękojeści, części średniéj i wyrostka mieczykowa tego. Rękojeść ma od góry wycięcie półksiężycowate do szyi zwrócone, z boków zaś razem z częścią średnią łączy się z obojczykami i żebrami. Wyrostek mieczykowaty leży w dołku podpiersiowym. W ptakach wzdłuż całéj téj kości przebiega grzebień, w którym u czapli mieści się po części grdyca.
Żebra należą do kości płaskich, są długie, w łuk zagięte, po 12 w każdym boku jakby obręcze ułożone. Dzielą się one na prawdziwe, osobno za pośrednictwem chrząstek do mostka przyczepione i tych jest par 7 i na fałszywych 5 par. Z ostatnich 3 wyższe łączą się z chrząstką żebra 7. prawdziwego, 2 zaś ostatnie leżą wolno między mięsnami brzucha. Wszystkie żebra główkami swemi dotykają pojedynczych kręgów i ich wyrostków poprzecznych. Ruch żeber dozwala klatkę piersiową powiększać i zmniejszać w jéj objętości.
Dolną część tułowia zakończa tak nazwana miednica, będąca niby pasera kościanym utworzonym od tyłu z kości krzyżowśj, ogonowéj, a z boku z kości bezimiennych.
Kość krzyiotoa powstaje przez zrośnięcie się pięciu kręgów fałszywych, coraz mniejszych, przechodzących u ludzi w tyleż kręgów fałszywych kości ogonowéj. Na niéj na

? — /f. ’L O — ’Z-’*-
— 9
powierzchni wklęsłéj spotykamy 5 par otworów, dla przejścia naczyń i nerwów pozostawionych, co podobnież i na powierzchni wypukłéj od tyłu umieszczonéj, obok śladu właściwych wyrostków, ma miejsce. Część środkowa górnego jéj brzegu przedstawia wypukłość, przylądek. W przewodzie kości krzyżowéj ostatecznie rozgałęzia się mlecz pacierzowy, z którego już tylko same nerwy do ogona zwierząt dochodzą.
Kości bezimienne tworzą się przez zrośnięcie następujących kości:
Kości biodrowéj płaskiéj, jako wachlarz na bokach rozpostartéj, którego brzeg górny stanowi grzebień kości biodrowéj, zakończony od przodu ością przednią, gór-ną. Kość ta łącząc się od tyłu z kością krzyżową pozostawia tam siedzeniowe wycięcie.
Kość siedzeniowa druga część kości bezimiennéj, wyrasta jakby od trzonka poprzedzającego wachlarza, zstępuje na dół a potém do góry i ku przodowi się zwraca.
Kość łonowa wyrósłszy z tegoż samego miejsca co i powyższa bieży ku przodowi, a zetknąwszy się z takąż samą kością drugiéj połowy ciała, zagina się ku dołowi i łączy z gałęzią wstępującą kości siedzeniowéj, przez co okalają one sobą otwór owalny. Tam zaś gdzie te trzy kości razem się zrastają, znajduje się zagłębienie, solniczka na przyjęcie główki kości udowéj przeznaczona.
W miednicy odróżniamy część górną od dolnéj czyli miednicę wyższą od niższéj. Pierwsza z przodu jest otwarta, druga zaś opatrzona bywa wejściem, wyjściem i otworami owalnemi. Kształt wejścia do miednicy mniejszéj rozmaicie się rysuje u mężczyzn i kobiet, a i tutaj odmiennie u ludzi osobnych narodów. Bywa bowiem prawie okrągły, owalny lub w podobieństwie serca kartowego. Łuk zaś wyjścia, od przodu utworzony przez zetknięcie się kości ło-

10
nowych, łonowym nazwany, bardziéj spiczasty u mężczyzn, zupełnie tępo wypada u kobiet. Inne jeszcze liczne różnice odnoszą się i stosują do przeznaczenia i powinności osobistych.
Kości głowy dzielimy na kości czaszki i na kości twarzy.
Czaszka niesłusznie dawniój za nadzwyczajne rozwinięcie się trzech, a. nawet podług niektórych i więcéj kręgów poczytywana, stanowi kościaną skorupę jakby jaja, obszerniejszą połową do tyłu, a węższą ku przodowi obróconego. Złożona ona z pojedynczych kości pozostawia pomiędzy niemi wiele otworow i szczelin do wewnątrz jéj prowadzących. Podstawą swą w trzy pary zagłębień uformowaną podpiera mózg, i nakrywa jamę nosa i gardła, a sklepieniem unosi się nad najdelikatniejszą i najważniejszą wspomnianą cząstką naszego ciała. Z objętości czaszki Carus wnioskując na wielkość mózgu, a za nim i na zapas władz umysłowych, utworzył naukę kranioskopią zwaną, na wymiarach czaszki gruntującą się. Pojedyncze jéj kości są:
Koić tylu gloioy płaska, połową poziomą tworzącą trzecią porę zagłębień podstawy czaszki, spoczywa na kręgu pierwszym szyjnym, połową zaś pionową w tylną część sklepienia zagina się. Największy tu otwór odpowiada przewodowi w kręgach i przez niego mlecz pacierzowy do mózgu dochodzi. Po bokach tego otworu dwa kłykcie służą na podobieństwo zawias przy ruchach głowy, która postawiona niemi na ostrym jakim końcu, równowagę zachowywać powinna. Ponieważ u zwierząt kości twarzy rozwojem swym przeważają nad kościami czaszki, równowaga ta nie jest u nich możliwą. Linie idące ku uszom od wyniosłości z tyłu głowy czuć się dającéj, oddzielają sklepienie od podstawy czaszki, a wewnątrz oddzielają siedlisko mózgu od siedliska móżdżku. Jeżeli poniżéj tych linij kości są wypu — kłerni, a kark grubym, ludzie tacy podług nauki Galla cechu

11
ją się zbyteczną skłonnością do popędu płciowego. Jeżeli zaś przemaga wypukłość powyżéj nieco tych linij, co najczęściéj u kobiet zdarza się, oznacza to przywiązanie do swego potomstwa.
Koić skroniowa na każdéj stronie osobna, z boków poprzedzającéj dotyka. Złożona ona z trzech części, częścią skalistą przyrząd słuchu w sobie zamykającą, wsuwa się w podstawę czaszki i odgranicza drugą parę jéj zagłębień od trzeciéj. Tutaj na zewnątrz znajduje się otwór słuchowy zewnętrzny, za którym część druga wyrostek bro — daw’kowaty, u rozbójników (?) ma tworzyć wielką wy — datność. Część trzecia muszlowata w samych skroniach leżąca, jest bardzo cienką i słabą. Wyniosłość nad samćm uchem znamionuje u Galla złodziei.
Koić klinowa do niedoperza podobna, mieści się nakształt klina w samym środku podstawy czaszki i jest punktem zbiorowym mocy całéj głowy. Wystawiwszy sobie człowieka dźwigającego ciężar na głowie i silnie coś w zębach ściskającego, wszystka siła tu wywierania na rzeczonéj kości zbiegać się będzie. Kość klinowa zrasta się z kością tyłu głowy i stanowią wtedy razem kość podstawy głowy. W kości téj oprócz środka, ujęcia odróżniamy: skrzydła mniejsze dzielące pierwszą parę zagłębień czaszki od pary drugiéj, skrzydła większe tworzące dno drugiéj pary zagłębień i skrzydła zstępujące po za zębami trzonowemi gór — nemi leżące. Wiele tutaj otworów i szczelin ułatwiają łączenie się mózgu zinnemi częściami, dla ustalenia wspólnego na siebie ich wpływu.
Koić sitowa najzawikłańsza w budowie, pełna komórek i otworów, od czego też jéj nazwisko pochodzi, małą tylko cząstką leży pomiędzy zagłębieniami pary pierwszéj, a głównie do przyrządu powonienia należy. Cała ona prawie leży * w jamie nosowéj, tworzy tam zakręty muszlami miano-

12
wane, a częścią lemieszową dzieli próżnią nosa na dwie połowy.
Koici boczne głowy płaskie, czworograniaste stanowią boczną i wierzchołkową część sklepienia. Wypukłe w środku formują boczne guzy głowy, mające ostrożność oznaczać. Cośkolwiek za niemi znajdują się wyniosłości żądzy pochwał, więc i kokieteryi, dla czego u kobiet są najwidoczniejszemi *). Kości te pojedyncze łączą się na wierzchołku głowy szwem strzałowym i tam, gdzie wierzchołek ku tyłowi się spuszcza, wykrywają miłość własną, przed nią upór, a jeszcze bliżéj ku czołowi, prawie na samćm ciemieniu, pobożność.
Kość czołowa odpowiada kształtom kości tyłu głowy. Częścią poziomą tworzy dno zagłębień pierwszéj pary podstawy czaszki, oraz sklepienie nad oczodołami. Jeżeli tutaj mózg rozrasta się, to sklepienie płasko wypadając, wypycha oczy na zewnątrz u ludzi wielką pamięcią obdarzonych. Część pionowa sięga aż do ciemienia i stanowi czoło. Miejsce na brwi przeznaczone wypukłe bywa, bo tam wewnątrz znajdują sięzatokiczołowez nosem łączące się. Guzy czołowe nad oczami rnniéj więcéj sterczące cechują dowcip, ale u zwierząt rogatych rogi tu wyrastają. Na téj kości pomiędzy pobożnością i dowcipem leżą oznaki dobroczynności
*) Nie opisuję tu całkowicie Frenologii Galla, ale wymieniam niektóre tylko z niego wyjątki, w zamiarze dania pojęcia o téj niby nauce którą jeszcze przed Gallem zajmował się Jan z Głogowa, co potwierdzające rękopisma w Krakowie znajdują się. Treść zaś jest taką: Wszystkie władze umysłowe i przymioty ludzkie mają sobie przeznaczoną cząstkę mózgu (1?) a ta, im się bardziéj nad inne rozwija, rozpycha wtém miejscu kości i czyni je wypukłemi nakształt guzu. Z połączenia pojedynczych władz pozostają władze złożone, z władz np. spostrzegania (des phenotnćnes), porównywania (de la contparaison) i wywodzcani przyczyn (de la causalile) tworzy się władza metafizyczna, którą Kant celował, a która mieści się na środku czoła nad nasadą nosa.

13
i bardzo wiele innych. Kość ta u dzieci podzieloną jest na
dwie: prawą i lewą, połowy.
Do kości twarzy zaliczają się:
Kości nosowe dwie płaskie na grzbiecie nosa.
Kości Izowe maleńkie w wewnętrznych kącikach oczów położone, prawie całkowicie tworzą przewód łzo wy kostny, przeprowadzający łzy z oczów do nosa.
Szczęka górna główne wiązanie tworzy, odznacza się wyrostkami: nosowe mi, jarzmo w emi i brzegiem zębowym; stanowi przednią część podniebienia kostnego, a wewnątrz pósiada zatoki szczęki górnéj, jako dodatki do jamy nosowéj.
Kości policzkowe, jarzmowe u góry w policzkach, z powodu swéj budowy nakształt mostu rzuconego pomiędzy szczęką górną i kościami skroniowemi, czynią twarz niekiedy nazbyt szeroką. Pod nią w jamie skroniowój leży takiegoż nazwiska mięsno podnoszące szczękę dolną do góry. Mięsno to u zwierząt żarłocznych.i u ludzi długie obiady lubiących, dla powiększonéj działalności mięsistsze, nadaje wzmiankowaną wyrazistość kości i szerokość twarzy.
Tutaj należą jeszcze kości falowe podobne do fali wodnéj w nosie ukryte, kości podniebieniowe podniebienie kostne dopełniające.
Szczęka dolna od dołu twarz nam zakończa. Kształt jéj przypomina podkowę. Jéj wewnętrzny przewód doprowadza nerwy i naczynia krwiste do pojedynczych zębów. Wyrostkiem stawowym łączy się ruchomie z częścią skalistą kości skroniowéj, do wyrostka zaś jéj wieńcowego przyczepia się mięsno skroniowe.
Kość językowa do szczęki dolnéj podobna, przy nasadzie języka umieszczona, jedyna w swym rodzaju, bo z żadną inną kością bezpośrednio nie łączy się.

14
łączeniach swoich nie przedstawiają nam najmniejszego rn — chu, z wiekiem przeto zrastają się i żadnego już wtedy szwu między niemi nie znajdujemy. Zjawisko to u ptaków jest zwyczajne, ale papuga posiada i szczękę górną ruchomą. Kości je’dnakże twarzy oprócz jamy mózgowéj i wspomnianéj skroniowéj przedstawiają jeszcze i inne niemniéj ważne próżnie, a teroi są:
Oczodoły do pomieszczenia oczów służące, formy piramidalnéj, zamkniętemi są od góry kością czołową, od do-łu szczęką górną, od wewnątrz kością sitową i łzową, na zewnątrz jarzmową, od tyłu klinową. Pominąwszy otwór główny znajdujemy tu jeszcze przewód łzowy, pod oczowy, nad oczowy, ostatni niekiedy jako wycięcie tylko, otwór dla przyjęcia nerwu widzenia, szparę kości klinowéj niższą do czaszki prowadzącą, i szparę kości klinowéj wyższą do jamy skroniowéj wiodącą.
Jama nosowa nieforemna, na dwie części prawą i lewą przedzielona, zamyka się od dołu podniebieniem kostnćm, z boków szczęką górną, od góry kością sitową nerw powonienia jakby przez sito przepuszczającą. Dwa jój otwory zewnętrzne czyli nozdrza leżą na zewnątrz, i tyleż wewnę-trznych kierują się do gardła. Wnętrze jamy nosowéj po —. dzielone jest na 3 m u s z 1 e, to jest niższą, średnią i wyższą, oraz łączy się ona z zatokami kości czołowéj i z zatokami szczęki górnéj. Do muszli dolnéj otwiera się
przewód łzowy.
Usta obydwoma szczękami oraz częściami miękkiemi nad niemi umieszczonemi ograniczone, kończą się na przęsmyku gardłowym. To szczególnego nadmienić tu wypada, że jeżeli brzeg zębowy szczęki górnéj zanadto naprzód jest podany, twarz nabiera wyrazu zwierzęcego, co dało powód Caraperowi mierzenia zdolności ludzkich, nie podług objętości albo guzów czaszki, ale za pomocą kątomiaru. Baczył on bowiem na rozwartość kąta zawartego pomiędzy liniami

15
przechodzącemi przez nasadę nosa a, przez punkt najbardziéj wystający brzegu zębowego szczęki górnéj b i przez kłykoie kości tyłu głowy c.
Kąt taki nazwał kątem twarzy, który u ludzi białych jest prosty, bo równa się 90% u murzynów wynosi tylko 70°, n mieszkańców nowéj Zelandyi najmniéj obdarzonych urny — słowemi zdolnościami niedochodzi 70°, kiedy u małp najpo — l dobniejszych do ludzi, to jest z rodzaju orangutanga poniżśj ’ 60’ stoi.
Kończyny odróżniamy na górne i dolne, czyli na ręce i na nogi.
Koici kończyn górnych są: barkowe, ramieniowe, przedramieniowe, i saméj ręki.
W skład barku wchodzą: obojczyk i łopatka.
Obojczyk kostka długa, w kształt litery S zgięta, leży nad pierwszem żebrem i łączy się z kością mostkową tuż przy wycięciu półksiężycowatóm, oraz z wyrostkiem barkowym
2*

16
Łopatka jest formy trójkąta prostokątnego, gdzie przeciw — prostokątna ku pasze się zwraca. Kość ta płaska na plecach umieszczona, odznacza się: powierzchnią stawo watą dla połączenia się z kością ramieniową, dwoma wyrostkami: krokwiastym bardziéj na wewnątrz i barkowym na zewnątrz umieszczonemu Podstawa ostatniego wyrostka przebiega jako grzebień całą szerokość łopatki.
Kość ramieniowa jest długa piszczelowa, jakie w kończynach dopiero znajdujemy i sięga aż do łokcia. Na niéj u góry widzimy główkę dotykającą łopatki, najwolniejsze ruchy odbywającą, a u dołu kłykcie dla połączenia z ko-ściami przedramienia.
Przedramię składa się z kości łokciowéj i sprychowéj.
Kość łokciowa bierzy od łokcia w kierunku do małego. palca. W górnéj części posiada wyrostek łokciowy, po zgięciu łokcia sterczący i w i e ń c o w y, wewnątrz tegoż zgięcia. Ruch jéj wypada zawiasowy czyli zgięcia i wyprostowania.
Kość.sprychowa (osiowa) dąży od łokcia do wielkiego palca, zgina się wraz z poprzedzającą; głównie jednakże służy dć odkręcania ręki dłonią do góry i nakręcania dłonią na dół. Część bowiem wyższa czyli główka kości te i obraca się sama w sobie, przez co rozmaitemi punktami dotyka części wyższéj kości łokciowéj, część zaś jéj niższa zatacza się jednym punktem około części niższéj przyległéj kości, w skutku czego, jeżeli przedramię położymy np. na stole, możemy go jakby na osi w tę i ową stronę nakręcać i odkręcać bez przyłożenia się kości ramieniowéj. Obie powyższe kości mają u dołu wyrostki szydlaste, dla ściślejszego połączenia z samą ręką.
W ręce odróżniamy kości zapięściowe, dłoniowe i susta — wy palców.
Kości zapięściowe są wielokątne, bardzo małe, prawie nie — poruszalnie pomiędzy sobą połączone. Liczymy ich 8 we dwa rzędy rozłożonych. Najbliżéj przedramienia zaczynając

17
od palca wielkiego, rzęd pierwszy zawiera kości: łódkową, półksiężycowatą, trójgraniastą i groszkowatą; pod niemi w rzędzie drugim i podobnym porządku następują kości: wielościenna większa, wielościenna mniejsza, główkowata i haczykowata.
Kości dłoniowe piszczelowe w liczbie pięciu tworzą kostną podstawę dłoni, a każda z nich łączy się z sustawami odpowiedniego palca.
Sustawami palców nazywamy kostki piszczelowe znajdujące się w pojedynczych członkach pałców. W palcu wielkim napotykamy ich dwie, w innych po trzy.
Połączenie kości zapięściowych z przedramieniem udziela czworakiego ruchu: wyprostowania, zgięcia i nachylenia na boki. Kość dłoniowa, ale tylko wielkiego palca, porusza się dosyć wolno, przez co palec wielki możemy na przeciwko innych palców stawiać. Palce w sustawach zginają się, prostują i rozszerzają.
Kończyny dolne złożone są z uda, goleni i stopy.
Udo zawiera równie jak i ramie jednę tylko kość udową piszczelową, podobną nieco do 7 arabskiéj, gdzie część załamaną kulszą nazywamy. Kość ta największa i najmocniejsza ze wszystkich w budowę naszą wchodzących, na końcu wyższym posiada główkę, wpadającą w solniczkę kości bezimiennych. Szyjka oddziela główkę od krętarzy, wię-kszego na boku wystającego i mniejszego ku tyłowi po-łożonego, służących jak i wszystkie wyrostki na kościach do przyczepiania się mięsn. Część dolna jest znacznie zgrubiałą, podzieloną na dwa kłykcie, odpowiadające kłykciom kości goleniowéj.
Koić rzepka okrągława ruchomie w kolanie usadowiona, przeszkadza wygięciu się jego ku tyłowi, przypominając nam użytek wyrostka łokciowego.
W goleniach mamy po dwie kości: goleniową i łyd-kową.

18
Koić goleniowa idzie po udowéj co do mocy i wielkości, z którą łączy się dwoma kłykciami. Pień jéj czujemy tuż pod skórą, a w dole właściwym wyrostkiem tworzy kostkę wewnętrzną.
Koić łydkowa, piszczelowa, jako pierwobraz wszelkich podobnie nazwanych, bardzo cienka, obok powyższéj na zewnątrz umieszczona, nie dotyka kolana, a u dołu tworzy kostkę zewnętrzną. Pomiędzy kostkami obydwoma znajduje się wycięcie, dla mocniejszego związku z kościami zastopowemi.
W skład stopy wchodzą kości zastopowe, stopowe i susta — wy palców.
Koici zastopowe wielokątne są: kość skokowa łączy stopę z golenią, piętowa tworzy piętę, kość łódkowa dotyka jakby drugiego rzędu, w którym począwszy od wiel-kiego palca liczymy: trzy kości klinowate i kość sześcienną.
Koici stopowe zbudowane jak i dłoniowe kończą się s u — s ta wam i palców, daleko mniejszemi od sustawów ręcznych.
Kończyny dolne są bardzo podobne do kończyn górnych, tak co do liczby kości jako i co do ich budowy, cała różnica leży w tém, że ręce przewyższają ilością i dokładnością ruchów, nogi zaś mocą i grubością swoją. Ruchy np. w zgięciu udowem, chociaż powtarzają ruchy zgięcia ramieniowego, nie są przecież tyle swobodnemi co tam, a budowa sa — mój solniczki odróżnia się wysokiemi kostnemi brzegami od zupełnie prawie gładkiéj powierzchni stawowatéj łopatki — W kolanach i łokciach widzimy jednakowe zawiasowe poruszanie, ale żadnego nakręcania i odkręcania w goleni. W zgięciu stopy brakuje poruszalności na boki, bo kostki daléj tu zachodzą aniżeli wyrostki szydlaste u tamtych. O reszcie, to jest o stopie i ręce, nie ma co mówić. Potrzeba jednakowoż, a ztąd najprzód przymus, późniéj wprawa, nie

19
tylko wiele zdziałać, ale jakby granice przez naturę zakreślone przekroczyć mogą. Pomijając baletników, któż nic słyszał o malarzach, kuglarzach całkowicie kończyn górnych pozbawionych i wszystkie swe potrzeby, dolnemi kończynami najdokładniéj odbywających, Tu należy Magdalena Ru — dolphs Thuiribui w wieku XVII. w Sztokolmie urodzona, która z największą łatwością nogami nawłóczyła igły, szyła, haftowała, pończochy robiła, krajała, strzygła, jadła, piła, nos ucierała, czesała się, swe dzieci opatrywała, strzelała. Tomasz Schweiker zadziwiał pięknością pisma nogami wykonanego. Równie się odznaczali Antoni Pohl czech i P. Studelmann szwajcar.
Kości wszystkie w liczbie 210 powyżéj opisane, przedstawiają nam niektóre różnice, odpowiednie przeznaczeniu każdéj pojedynczo płci. Szkielet męzki odznacza się mocą, kobiecy wątłością. Z uskutecznianych w okolicy Paryża wymiarów pokazała się średnia wysokość mężczyzny 5’ stóp, 1“ cal, 6“’ linii, kobiety zaś 4’, 7“, 8“’. Kości mężczyzn są grubsze, bardziéj nierówne, przedstawiają chropowatości, brzegi i zgięcia wydatniejsze, bo mięsna tu przyczepiające się lub przebiegające, bądąc mocniejszemi więcéj na nie siły wywierają. U kobiet miednica jedynie niby lepiéj się rozwinęła, lubo kości i tutaj są cieńsze. Jest ona niższą, gładszą, obszerniejszą w swych wymiarach. Łuk połączenia kości łonowych tu rozwarty, u mężczyzn ostro się zakończa. Kul — sza dotyka reszty kości udowéj pod kątem prostym, kości udowe do kolan zbiegają się, a ztąd w goleniach znowu rozchodzą, gdy nasze raczéj prostę linię zachowują, a w kul — szy nie tyle zginają się. O ile miednica niewieścia obszerno — ścią i bezwzględnym wykończeniem budowy przewyższa męz — ką, o tyle i czaszka ale tylko stosunkowo do reszty ciała, większą się u pierwszych pokazuje, jest jednakże ona bar-dziéj zaokrąglona i mniejszemi otworami opatrzona.
Rozwijanie się kości od samego początku życia płodu, za-

leży na tworzeniu się punktów kostnienia, w massie najprzód miękkiéj, późniéj chrząstkowatéj. Chrząstki stano-wią dla nich główną podstawę, w któréj dopiero osadzają się części ziemne czyli sole, jako to węglany i fosforany. U dzieci przeważa chrząstka, u starców ziemia; kości więc pierwszych są miękkie i giętkie, po złamaniu łatwo zrastają się, u drugich kruche, łamliwe, trudno się spajają. Mocząc kości w kwasie wodosolnym rozpuścimy sole i pozostaje re-szta galaretowata, na zupę rumfordzką rozgotować się dająca. Paląc zaś kości do białości, same ich tylko sole nie ulegają zniszczeniu.
Liczba punktów kostnienia dla każdéj kości inna wypada, a ta tém większą bywa, im kształt ich rozmaitym znajdujemy. W kości klinowśj liczymy tych punktów 9, w kościach piszczelowych najczęściéj 3, a w płaskich np. bocznych głowy tylko po jednemu. Punkta kostnienia rozszerzają się we właściwych kierunkach, zrastają się w całość, albo zagłębia^ ją się w szwach, lub wolno zakończają w stawach. W czworokątnych kościach bocznych głowy, nim skostnienie zdoła zapełnić wszystkie kąty, widzimy tam u dzieci ciemienia. Ciernie największe umieszczone nad czołem, nadało na zawsze tśj okolicy swą nazwę.
Kości więc rosną wzrostem zasady chrząstkowatéj, w kté — réj, od jednego punktu zaczynając, coraz więcéj przybywa części ziemnych, ale nie sposobem istot nieorganicznych przez zewnętrzne przyleganie, lecz powiększeniem się w całéj swéj massie, to jest i w miejscach nawet już skostniałych. Tego dowiódł nam Duhamel wbijając szpilki w kości zwierząt żyjących, i potém mierząc ich odstępy w rozmaitych czasach. Fiourant karmiąc peryodycznie zwierzęta marzanną spostrzegł, że zafarbowane kości składały się z warstw współ środkowych czerwonych i białych, w liczbie odpowiedniéj pe — ryodom karmienia. Warstwy te z czasem bledniały od środka, kości więc w całéj się massie odkarmiają i rosną.

21
Podobną budową odznaczają się kości zwierząt ssących i ptaków. Kości zaś ryb i płazów znajdujemy jednolitemi, bez próżni i komórek.
Wszystkie nakoniec kości okryte są błoną zwaną przy — kostną, bardzo mało czułą, ale w naczynia karmiące obfitującą. Takaż sama przykostna znajduje się w wewnętrz-nych próżniach kostnych, dla odróżnienia od tamtéj ze-wnętrznéj, wewnętrzną mianowana, i ona to wydziela szpik czyli tłuszczową massę w piszczelowych próżniach natrafianą. Przykostne udzielają sobie naczyń krwistych, przez otworki w kościach, przebiegających i naczyniami karmiącemi nazwanych.
WIĘZY.
Przejście od kości do więzów stanowią Chrząstki nie należące właściwie ani do jednych, ani do drugich. Po kościach chrząstki są najtwardszemi w naszóm ciele, chociaż żadnych soli niezawierają, przytem posiadają one sprężystość, a co do budowy mniéj więcéj są z włókien złożone. O chrząstkach wiemy w ogóle, że:
1. Stanowiąc zasadę wszystkich kości, posiadają możność kostnienia, co niekiedy i tam spotykamy, gdzie zwykle przez całe życie niezmieniają swój natury. Skostnienie krtani miało podobno dać powód, że jakiś złoczyńca kilka kroć nieszkodliwie był wieszany.
2. Chrząstki tworzą w części lub całkowicie przyrządy potrzebujące więcéj twardość od téj, jakąby im części miękkie nadać mogły, a zarazem i więcéj giętkości aniżeli jéj kości posiadają np. krtań.
3. Chrząstki okrywają nakoniec wszystkie powierzchnie sta — wowate kości, czasami znajdują się wolno w samych stawach np. w kolanie, pomiędzy obojczykiem i mostkiem, przedrą-

22
mieniem i ręką, szczęką dolną i kością skroniową, a to aby gładkością swą zmniejszyć tarcie i ułatwić ruchy.
4. Widzimy je także pomiędzy kościami nieposiadającemi widocznych ruchów, którym jednakże jakiejkolwiek poru — szalności odmówić niepodobna, i tutaj to najbardziéj włóknistą posiadają budowę. Takiemi są: chrząstki między kręgowe, to jest pomiędzy częściami ich klockowa — temi umieszczoue. Grubość ich dosyć znaczna, ciężarem ciała przez cały dzień uciskana zmniejsza się, każdy zatem człowiek staje się wieczorem niższym o kilka linij, aniżeli rano gdy one po odpoczynku przez swą sprężystość do pierwiastkowego stanu wracają. Chrząstki pomiędzy kością krzyżową i biodrowemi, jako też pomiędzy obydwiema kościami łonowemi, przeciwne powyższemu przedstawiają zjawisko, to jest nie zmniejszają się ale rozciągają wczasie porodu u kobiet, przez co czynią wnętrze miednicy mniejszéj obszerniejszem, i ułatwiają przejście tamtędy dziecięcia.
Właściwemi Więzami nazywamy włókna i błony łączące pojedyncze kości z przyległemi, jednakże połączenie to wzmacniane bywa ścięgnami mięsn i samą skórą. Szczegółowo więzy dzielą się odpowiednio podziałowi kości i wią — żą albo dwie żyłko, albo więcéj przyległych sobie kości, lub przeskakując bliższe, do dalszych się rozciągają. W stawach gdzie ruchy są wyraźniejszemi, przyrastają do kości na samym brzegu chrząstek i tworzą całkowicie zamknięte t o — rebki. Torebki stawowe wyściela wewnątrz błona wydzielająca płyn smarowidło, dla nadania śliskości i zniesienia choćby najmniejszego tarcia. Pęczki włókien na zewnątrz tych torebek leżące i w rozmaitym kierunku przebiegające zwiększając ich moc, stanowią więzy pomocnicze. Więzy umieszczone na jedriéj kości tworzą niekiedy pochwy dla ścięgn mięsnych i są więzami pochwo w emi, rozpostarte na kształt błony wzdłuż pomiędzy dwoma kościami nazywają się więzami między ko-

23
stnemi, a znajdujące się w stawach dla zawieszenia kości więzami za wieszającemi, np. pomiędzy główką udo-wą i solniczką oraz w kolanie, gdzie dwa takie więzy krzyżują się z sobą.
Szczególniéj na uwagę zasługuje więź karkowy, łączący kość tyłu głowy z wyrostkami ościstemi kręgów szyjnych i niektórych plecowych. Więź ten u ludzi całkiem nieróżni się od innych więzów, ale u zwierząt dla swéj sprężystości gra wielką rolę, bo głowa tam zawieszona z wielkiem tylko wysileniem mięsn we właściwem położeniu utrzymaną być — by mogła. Głowa ich zatém jest jakby zawieszona na sprężynie dającéj się ciężarem lub siłą wyciągnąć, ale przez się samą do pierwszego stanu wracającą, a mięsna nie mają wiele więcéj jak i u człowieka do roboty.
Wszystkie więzy tak są mocne, że przy każdym gwałcie, raczéj kości aniżeli orie pękają. Rozdarte zaś lub po za granicę sprężystości wyciągnięte, nie wypełniają już należycie swego obowiązku, i ztądto tak łatwo zwichnięcia odnawiają się, szczególniéj u kobiet, jak w ogóle tak i tutaj, słabszemi i drobniejszemi więzami opatrzonych.
MIĘSNA.
Mięsna czyli Muszkuly są przyrządami wszelkich ruchów. Ponieważ czynność swoją w prostym tylko kierunku przez kurczenie się odbywają, wielką ich mnogość w zwierzętach napotykamy.
W każdem mięsnie odróżniamy dwa końce i środek. — Końce nie kurczące się wcale, z mocnych włókien złożone i biało przedstawiające się, ścięgnami nazwane, służą dla przyczepiania się mięsn. Jedno ścięgno gdzie muszkuł ma swoją główną oporę bywa krótsze i szersze, a drugie dla poruszania kości przeznaczone jest dłuższe, okrągławe i nieco spłaszczone, jakto na grzbiecie dłoni poruszając palcami

24
widzimy. Obydwa przyczepiają się do rozmaitych wyrostków, gdzie dla zmniejszenia tarcia torebki śluzowe lub podobneż pochewki znajdujemy.
Środek czyli część mięsista, od któréj i nazwanie pochodzi, czasami brzuchem mięsna mianowana, posiada własność kurczenia się, jest barwy czerwonéj, składa się z włókien łatwo rozdzielających się i dosyć słabych. Część ta kurcząc się przyciąga do siebie punkta przyczepienia się, i to stanowi istotę ruchu. Takimto sposobem kości zostają za-mienione w drążki czyli d źwignie fizyczne wszystkich trzech rodzai, z najmożliwszemi odmianami co do formy, ułożenia i zastosowania siły. Prawa drążka pierwszego ro-dzaju zachowujemy prostując zgiętą w łokciu rękę, drugiego rodzaju otwierając usta, trzeciego zaś zginając w łokciu ręce. Ponieważ przy takich Okolicznościach nie zawsze na sile zyskujemy, ale owszem, najczęściéj tracimy, bo np. stojąc na palcach jednéj nogi, mięsna łydkowe 80 razy więcéj (Vogt), aniżeli cały ciężar ciała wynosi dźwigać muszą, ważąc np. 140 funtów wywieramy siłę 11, 200 funtom równającą się, tutaj dopiero przekonywamy się o użyteczności części zgrubiałych w kościach pod nazwiskiem kłykci poznanych. Mięsno bowiem prawie równoodległe z poruszaną kością biegnące bardziejby się silić potrzebowało, aniżeli gdy prze-śliznąwszy się przez zgrubiałość pod więcéj rozwartszym kątem przyczepia się.
Oprócz praw do drążków odnoszących się, mięsna zachowują jeszcze prawa równoległościanu Newtona, to jest, że jeżeli dwie siły na jeden punkt działają, moc ich i działanie wyrażone będzie przez przekątną równoległo — ścianu z ich kierunków i linijnśj wartości złożonego. Na za-stosowanie tego prawa, z którego jak największa rozmaitość ruchów wynika, natrafiamy nie tylko przy działaniu dwóch lub więcéj mięsn, ale nawet toż samo i w pojedynczych się powtarza, bo włókna wmięsnach najczęściéj jak chorągiew-

25
ka od pióra do swojego ścięgna przyczepiają się. Dlatego też mięsna dzielimy na pićrzaste i na półpićrzaste, z wyjątkiem tych co z powodu swéj szerokości lub kolistego kierunku szeroki emi lub obrączko w emi, ostatnie inaczéj zwieraczami nazywamy.
Wszystkie mięsna posiadają nie sprężystość czyli możność wracania po wyciągnięciu ich do pierwiastkowego stanu, ale s k urczli w oś ć, to jest własność żywotnego kurczenia się za każdem ich pobudzeniem. Mięsna kurcząc się grubieją i właściwy szelest wydają, grubsze kurczą się silniéj, dłuższe więcéj. O ile to kurczenie się zależy od woli naszéj łub od niéj nie zależy, rozdzielamy je na mięsna ruchów dowolnych i mimowolnych, z jakich o pierwszych tylko będzie tu mowa.
Mięsna dowolnych mchów możemy opisywać albo sposobem anatomicznym, to jest tak jak je po zdjęciu skóry jedne nad drugiemi spotykamy, albo sposobem fizyologicznym wyliczając po sobie te, które się w swojem działaniu wspomagają. Żaden z tych sposobów z osobna nie jest dla zrozumiałości dostateczny, nigdy się przeto wyłącznie żadnego nie trzymano.
Mięsna równie jak i kości dzielą się na mięsna tułowia, głowy i kończyn.
Mięsna tułowia znajdują się na przedniéj i tylnéj jego powierzchni.
Z tyłu czyli na plecach znajdujemy i pokłady mięsu parzystych. W pierwszym mieszczą się dwa:
Mięsno kapturowe rozpostarte pomiędzy głową, łopatką i wyrostkami ościstemi górnych kręgów, ciągnie barki w tył i pomaga głowę prostować.
Mięsno szerokie grzbietu jakby pas szeroki idzie od wyrostków ościstych lędźwiowych i krzyżowych, od grzebienia kości biodrowéj, do czterech dolnych żeber i kości ramieniowéj, przez co żebra na dół, ą rękę w tył ściąga.

26
W drugim i następnych pokładach widzimy osobne mięsna na szyi, na plecach i w lędźwiach.
Na szyi: Mięsno prostujące głowę i szyję. M. podnoszące łopatkę.
Na plecach: Mięsna czworoboczne wyższe i niższe ciągną łopatkę w tył, a mięsna zębate wyższe i niższe po-dnoszą żebra do góry.
W lędźwiach: Mięsno plecowe wspólne (polędwicowe) prostuje stos kręgowy.
W trzecim pokładzie na szyi znajdują się: Mięsna prostujące głowę i schylające ją na boki. Plecowe zaś i lędźwiowe prostują tułów.
Czwarty pokład dzielony niekiedy i na piąty najgłębszy, obfituje w liczne maleńkie mięsna, np. na szyi prostujące i obracające głowę, na plecach prostujące i obra-cające stos i osobne kręgi, oraz podnoszące żebra; w lędźwiach kwadratowe ciągnie żebra na dół — Tu należą także mięsna między żebrowe zbliżające przyległe sobie żebra.
Na przodzie tułowia dzielimy mięsna na szyjne, piersiowe i brzuszne.
W szyi jedne leżą tuż pod skórą, a przyczepione do mostka, obojczyków i żeber postępują do góry i kończą się na krtani, kości językowéj i szczęce dolnéj, niekiedy na wyrostkach brodawkowatych i kręgach szyjnych. Pierwsze powodują ruchy wzmiankowanych części, drugie schylają głowę. Inne mięsna umieszczone są głęboko tuż przy stosie kręgowym, przyczyniają się do poruszania głową.
Na piersiach mało spostrzegamy mięsn i te zębato poprzy — czepiane do żeber podnoszą je do góry, mając swą oporę na kościach: ramieniowój Mięsno piersiowe większe, na łopatce mięsna: piersiowe mniejsze, zębate przednie większe i t. d.
Przypomniawszy sobie, że jama brzuszna oprócz kręgów

27
lędźwiowych nie ma żadnych innych ścian kostnych, mięsna zatem zamykają ją na około: lędźwiowe z tyłu, z boków i przodu właściwe brzuszne. Mięsna ostatnie płaskie, szerokie, przyczepiają się ścięgnami do wyrostków poprze-cznych lędźwiowych, do żeber dolnych i do grzebienia kości biodrowój, postępując ku przodowi schodzą się i łączą także ścięgnami swemi na linii środkowśj brzucha, linią bia-łą nazywanéj, idącéj od wyrostka mieczykowatego do po-łączenia przyległych sobie kości łonowych, opatrzonéj w pośrodku otworem czyli pępkiem. Mięsn takich liczymy z każdéj strony brzucha 3: ukośne zewnętrzne, ukośne pośrednie i wewnętrzne poprzeczne, które przechodząc od ości górnéj przedniéj kości biodrowéj do połączenia kości łonowych, nie przyczepiającym się nigdzie brzegiem swym tworzą Więź Po u part a. Pod więzem Po — uparta wychodzą naczynia krwiste z jamy brzusznój do kończyn dolnych, a w samym więzie mieści się przewód pachwinowy dla sznurka nasiennego, od jąder do jamy brzusznój dążącego. Pod linią białą ukryte są dwa mięsna proste brzucha, łączące mostek z kośćmi łonowemi.
Najważniejszóm jednakże tutaj mięsnem jest przepona piersio wo-b rzucho wa czyli diafragma, odgradzająca te przyległe sobie dwie jamy. Przepona stanowi sklepienie sięgające do połowy klatki piersiowéj, bo aż do 6“° żebra, w środku ścięgnowate, którą to część ścięgnem trzy listnćm od jego kształtu nazywamy, a na około częścią mięsistą przytwierdzone do kręgów lędźwiowych, i do dolnego brzegu klatki piersiowéj. Tutaj znajdują się otwory dla przejścia naczyń krwistych i dla gardzielą. Przepona skurczona ugniata trzewia brzuszne i powiększa jamę piersiową, zwolniona zaś cofa się do klatki piersiowéj, przed naciskiem trzewiów brzusznych mięsnami brzusznemi popychanych.
Mięsna głowy odróżniamy na należące do czaszki i do
twarzy.

28
Na czaszce jedno tylko widzimy mięsno czołowo-ty — łu głowy, dwoma końcami mięsistemi do czoła i do tyłu głowy przyczepione, a w środku jako błona ścięgnista na kształt czepka ned całą czaszką rozciągnione. Porusza ono skórę na głowie.
Mięsna twarzy podług ich czynności są następujące: 1. tuż pod skórą: obrączkowe oczów, czyli zwieracze powiek, podnoszące skrzydło nosa i wargę wyż-szą, ściskające nos, podnoszące jedynie wargę wyższą, podnoszące kącik ust, na dół go ciągnące, ciągnące na dół wargę niższą, na boki odciągające kąciki ust w czasie śmiechu, podnoszące skórę brody, obrączkowe zwieracze warg, skroniowe, żucia, trębackie. 2. W głębi za kościami mięsna do przeżuwania poruszające szczękę dolną na boki, i j ęzy kowe.
Mięsna kończyn górnych odpowiednio kościom rozłożone są:
Mięsna barkowe: podnoszące ramie do góry trój-kątne, wierzchołkiem na dół zwrócone okrywa połączenie kości ramieniowéj z łopatką. Mięsna wykręcające ramie ku tyłowi, tworzą tylną ścianę pachy, przednia zaś pochodzi od mięsna piersiowego większego.
Mięsna ramieniowe na wewnętrznéj stronie ramienia umieszczone zginają przedramię, zewnętrzne zaś prostują je.
Mięsna przedramieniowe na wewnętrznój stronie przedramienia umieszczone zginają palce i rękę nakręcają, zewnętrzne zaś prostują palce i rękę odkręcają. Pierwsze przyczepiają się do kłykcia wewnętrznego kości ramienio-wéj i kości przedramieniowych, drugie do kłykcia zewnętrz-nego powyższéj kości.
Mięsna ręki maleńkie tworzą tak nazwane brzuśce wielkiego i małego palca, zginają, o dci ą gaj ą je, oraz przeciwstaw iają innem sam tylko wielki palec.

29
Mięsna kończyn dolnych.
Mięsna biodrowe zginające udo leżą wewnątrz miednicy, odciągające udo najmocniejsze tworzą całkowicie mią — szość pośladkową, dlatego nazwano je pośladkowemi. Pierwsze kończą się na krętarzu mniejszym, drugie na wię-kszym. Tu także należą mięsna obracające udo na ze-wnątrz.
Mięsna udowe na przodzie położone służą do wyprostowania goleni, na którśj, objąwszy pierwéj ścięgnami rzepkę ostatecznie się zakończają. Na wewnątrz mieszczą sfę zbliżające i ściskające kolana, na zewnątrz zaś zginające goleń.
Mięsnagoleniowe przednie zginają stopę i prostują palce, tylne prostują nogę i zginają palce. Największe mięsno podwójne łydkowe, łydkę formujące, nim przy-* czepi się do kości piętowéj, zamienia się w ścięgno Achillesa, bo wtém tylko miejscu ów bohater starożytności mógł być raniony.
Mięsna stopowe w czynności i układzie odpowiadają zupełnie mięsnom rąk.
Mięsna wyliczone, jako przyrządy do odbywania ruchów przeznaczone, dopełniają tego takim sposobem, że przytwierdzone nieporuszalnie do jednéj kości, kurcząc się drugą do pierwszéj przyciągają. Jeżeli zaś przeciwnie, kość którą miały poruszać umocowaną będzie, to wtenczas pierw-szą do ostatniéj skłaniając, działanie swe na obydwie strony wywierać mogą — Mięsna np. zginające uda wtenczas tylko to wykonywają kiedy miednica jest nieporuszalną, w przeciwnym zaś razie gdy uda za stałe opory użyjemy, przy-ciągają do nich miednicę w czasie naszego schylania się.
Ponieważ bezpożytecznem, a nawet bardzo nudnćm byłoby pojedyncze wyliczanie mięsn i wykazywanie ich szczegółowego i wypadkowego działania czyli ruchów, dawszy za — térn poprzedzające wyobrażenie o ich rozłożeniu, nadmienić 3

30
wypada, że mięsna liczbę 400 przechodzące u kobiet są słabszemi, wątlejszemi, mniejszemi i bledszemi. U zwierząt budową i liczbą odpowiadają jak najzupełniéj potrzebom każdego gatunku. W zwierzętach najniższéj organizacyi, np. polipach nieodkryto ich dotąd, ruchy też tu bardzo są ograniczone. Bobaki przez czołganie miejsce zmieniające, odznaczają się włóknami mięsnemi podłużne mi do kurczenia się, oraz obrączkowemi i ukośnemi do prostowania potrzebnemu U ryb najgrubsze mięsna boczne cia — łh, silnie ich ogonem miotają. W ptakach przeważa mię-sno piersiowe skrzydłami poruszające. Ze zwierząt zaś ssących niektóre posiadają mięsno podskórne, któróm np. jeże kolce swe najeżają.
Mięsna w sobie, pomiędzy sobą jako też i z innemi ustrojami, np. naczyń krwistych, nerwów, łączą się za pośrednictwem tkanki komórkowatéj tłuszcz w sobie zawie — rającéj i otyłość lub zaokrąglenie ciała stanowiącéj. Skóra, zewnętrzna powłoka nie wiele zmieniając wyniosłości lub wklęsłości niemi w rozmaitych okolicach ciała spowodowa-ne, grze ich fizyognomicznéj bynajmniéj nie przeszkadza.
Nauka jednakże Lavatera nie samych jedynie mięsn się dotyczę. Pastor Lavater sądził o człowieku podług jego fi — zyognomii, ale rozbierał on wszystkie pojedyncze części ciała i jego okolic, porównywał je co do kształtu, stosunków, ruchu i spoczynku, baczył na postawę naszą, na chód, gęsta, mowę, głos, nawet z pisma swe wnioski wyprowadzać usiłował. Takiemu fizyognomicznemu badaniu każdy człowiek przedstawia się dwojako, albo w umysłowym spoczynku, albo w działalności, gdy jakowe uczucie lub żądza nami owładnęła. W odróżnianie ostatniego stanu jesteśmy wprawniéj — si i łatwo odgadujemy gniew, smutek lub radość na twarzach otaczających nas osób, lecz fizyognomia spoczynku daleko trudniejszą jest do poznania. Umieć zerwać maskę obłudy, umieć ocenić prawdziwą wartość człowieka tak

31
w świecie jak i na ustroniu żyjącego, aczkolwiek byłoby dla nas korzystną rzeczą, jednakże zbyt wiele pracy i trudów potrzebuje. Nie mogącym lub niechcącym czerpać téj wiadomości z cudzego doświadczenia, podaje Lavater możność tworzenia jéj samemu sobie w następujący sposób. Jeżeli znajdujemy u kogo rys lub gest jakowy bardzo nam w oczy bijący, szukajmy w jakiéj okoliczności najwyrazistszym lub najgwałtowniejszym on się okazuje, a gdy już w kilku przykładach potwierdzimy nasze spostrzeżenie, możemy tedy nadal z obecności tego rysu lub gestu o charakterze osoby wnioskować. On sam od tego zaczął, ponieważ ruchy pewnego wojskowego były dla niego początkiem jego nauki.
TRZEWIA.
X
Trzewiami lub jelitami nazywamy części ciała naszego, do pewnych spraw przeznaczone i umieszczone w rozmaitych próżniach czyli jamach, jakiemi są jamy: czaszki, piersi, brzucha, miednicy, nosa, ust i inne pomniejsze. Trzewia dzielimy na gruczoły i przewody. Gruczoły są jakby oso — bnemi i zupełnie w sobie zamkniętemi przyrządami, służą do wydzielania ze krwi pierwiastków, albo jeszcze potrzebnych organizmowi, albo zupełnie zużytych, mających być po za granicę ciała wyrzuconemi. Przewody czyli kanały przepuszczają wskroś siebie rozmaite bądź płynne, bądź stałe części i w przejściutém albo całkowicie je zmieniają, albo żadnego na nie wpływu nie wywierają. Przez połączenie się trzewiów tych dwóch rodzai powstają przyrządy żywotne, służące do odbywania rozmaitych spraw, np. do przyswojenia pokarmów, wydzielania się moczu, objawiania zmysłów. Wszystkie żywotne przyrządy przedstawiają nam w składzie swoim i ułożeniu części wielką rozmaitość, dlatego przedewszystkiem należy nam poznać ich ściany czyli błony i zarysy gruczołów. 3*

32
Błony czyli części szerokością odznaczające się tworzą albo całkowite przewody, albo osobne torebki, albo podrzędne powłoki. Wielości takiéj przeznaczenia odpowiada odmienna budowa błon, a główną zasadę czyli materyał, z którego one to w ten to w ów sposób wyrabiane bywają, stanowi tkanka komórkowata.
Tkanka komórkowata podług niektórych wiązkowa po — wstaje z najcieńszych włókienek jednostajnie lub różnokie — runkowo przebiegających, gdzie pomiędzy oczkami téj nie — toremnéj sieci, komórki, płyny lub kuleczki tłuszczu się mieszczą. Jest ona zatem miękka, sprężysta, wilgotna, lepka i przezroczysta. Ona to łączy najdrobniejsze składowe cząstki naszego ciała w zupełne przyrządy, zapełnia odstępy i próżnie tu i owdzie napotykane niezmieniając bynajmniéj poruszalności przyległych sobie części, oraz przyjmuje nadmiar materyi karmiącéj w kształcie tłuszczu i zachowuje go w zapasie na dalsze potrzeby. W niektórych miejscach tkanka komórkowata stając się gęstszą i mocniejszą zmienia się w błony nadające postać, położenie i kierunek innym częściom, a wyścielając pod skórą całą powierzchnią zewnętrzną, przyczynia się do zaokrąglenia członków i dodaje piękności szczególniéj kobietom.
Z tkanki takiéj opisanéj tutaj jako podrzędne miejsce zajmującéj, albowiem tam ją tylko spostrzegamy gdzie nic innego nie powinno lub nie mogło się znajdować, tworzą się wszystkie błony z różnicą, że raz jedne (włókna), drugi raz drugie (komórki) jéj składowe pierwiastki rozwojem swoim przeważają, przynajmniéj przejścia widocznego od tkanki komórkowatéj do innych błon zaprzeczyć nie podobna-
Najobszerniéj w organizmie naszym rozpostarte błony są: ścięgnowe, skóra zewnętrzna, śluzowe i serwadczane, inne pomniejsze pewnym jedynie trzewiom właściwe bywają.
Błony ścięgnowe lezą bezpośrednio na mięsnach, często łączą się z ich ścięgnami i rozdzielają pojedyncze tak, że

33
każde mięsno jakby osobną pochwą opatrzone z miejsca swego poruszyć się nie może, przez co téż członki nasze zawsze jednostajny kształt zachowują. Błony te w budowie włókniste, najwidoczniejsze na kończynach górnych i dolnych przy zgięciu zapięściowćm i zastopowćm, z powodu mocy swojéj osobne nazwania otrzymały.
Skóra zewnętrzna leży na warstwie tłuszczu błony ścięgnowe pokrywającego. W skórze odróżniamy: nad skó-rek cienki, martwy i bez czucia, ciągle opierzchający, pod nim śluz czyli siatkę Malpighiego pokład miękki, półpłynny u murzynów ciemnego koloru, nakoniec samą skórę cebulki włosowe oraz gruczołki potowe i pokostowe mieszczącą. W skórze rozgałęziają się nerwy i naczynia krwiste, w jednéj warstwie błoną nerwową nazwanéj, gdy chropowatości od zimna gęsią skórę tworzące do gruczołków i cebulek włosowych odnoszą się.
Błona śluzowa wyściela całą wewnętrzną naszą powierzchnię, np. ust, nosa, przewodu pokarmowego i t. d. podobnie jak skóra z samych prawie komórek złożona, łączy się z nią we wszystkich naturalnych otworach i daje się rozdzielić na nadbłonek i samą błonę. W ostatniéj mieszczą się gruczołki śluzowe, płyn tego imienia wydzielające, który zawsze ją wilgotną i śliską czyni.
Błony serwadczane tworzą całkowicie zamknięte torby, zrośnięte zewnętrzną powierzchnią z rozmaitcmi trzewiami, a wewnątrz dla ułatwienia ich ruchów wyziewają one pro — stém przesiąkaniem wilgoci serwadczaną, jak to w opłucnéj, otrzewnéj i t. p. widzimy.
Gruczoły czyli przyrządy wydzielające czyli oddzielające ze krwi właściwe płyny, są jeżeli pominiemy proste zwoje naczyń np. surowicznych (lymfatycznych), wypukleniem się najczęściéj błony śluzowéj. Dla lepszego zrozumienia budowy gruczołów wystawmy sobie kawałek błony śluzowéj wy — ciągniętéj w linii prostéj. Linia taka w jednym punkcie wgi-

34
na się, wgięcie to przedłuża się coraz bardziéj i na samym końcu niekiedy w kształcie torebki nadyma. Często wgięcie powyższe w miejsce utworzenia jednéj torebki rozdziela się na wiele gałązek osobnemi torebkami lob bez nich zakończonych, gdzie przylegająca na około siatka z naczyń i nerwów spleciona, dostarcza gruczołom i siły i materyi do wydzielania właściwego wyrobu potrzebnych. Wydzielony zaś wyrób odpływa częścią, przewodem odpływowym zwaną.
Taki jest pierwobraz wszystkich gruczołów, które rozdzielamy następnie na: a pojedyncze i na 6 złożone gron — kowate luh c złożone k isz ecz k o wale. Do pierwszych należą gruczołki śluzowe, do drugich ślinowe, do trzecich nerki. Wszystkie w zadziwiający sposób powiększają po-wierzchnią wydzielającą, i obrachowano, że powierzchnia taka w sześciennym calu nerki równa się 6, 43 kwadratowym stopom, w calu sześciennym gruczołu ślinowego zausznego równa się 8, 71 kwadrat, stopom, w calu sześciennym gru-czołu łzowego równa się 9, 05 kwad. stopom, w calu sześ-ciennym gruczołu ślinowego podszczękowego równa się 10, 52 kwadrat, stopom, w calu sześciennym gruczołu brzu — cho-ślinowego równa się 12, 63 kwadr, stopom, a powierz-chnia np. całéj nerki wynosi 43, 55 stóp kwadratowych.,
Szczegółowe przyrządy są:

35
Przyrząd widzenia składa się z oka i części pomocniczych.
Oko kulistego kształtu leży w osobnym oczodole tkanką komórkowatą wysłanym, i opatrzone jest dla ruchu 6ciu mię — snami, to jest dwoma prostemi, górnćm i dolnćm, tyluż także prostemi bocznćm czyli zewnętrznem i we — wenę trz nćm, jako też ukośnem g órnem i dolnćm. W budowę jego wchodzą błony i części światło łamiące.
A. Błony oka.
1. Błona białkowa biała, nieprzezroczysta tworzy odcinek oka większy przepuszczający z tyłu nerw wzrokowy, a od przodu pozostawia otwór, w którym mieści się.
2. Błona rogowa przezroczysta, ’/c powierzchni całego oka wynosząca, bardziój wypukła, światło do oka przepuszczająca.
3. Błona naczynna wyściela błonę pierwszą wewnątrz i posiada wiele naczyń krwistych. Będąc ona wyjąwszy u Albinosów czyli Kakerlaków, koloru czarnego pochłania wszystkie nadpotrzebne promienie światła.
4. Tęcza oka rozpostarta pomiędzy próżnią błony rogo — wéj i białkowéj przedstawia w środku otwór źrenicą zwany, za pomocą włókien mięsnych obrączkowych i promieniowych powiększany lub zmniejszany, sama zaś u pojedynczych osób bywa rozmaitéj barwy.
5. Błona nerwowa poczytywana za rozpostarcia się nerwu wzrokowego wewnątrz błony naczynnéj, jest jedyną częścią wrażenie światła przyjmującą i rozdziela się na war-stwę pręcikową, kuleczkową i właściwą ner — w o w ą.
B. Części światła łamiące, a jako gęstsze od powietrza, w jedno go następnie ognisko zbierające, są oprócz błony rogowéj:
1. Płyn wodnisty do czystój wody podobny, znajduje się pomiędzy błoną rogową i tęczą oka w miejscu komorą przednią nazywanem, oraz pomiędzy tąż tęczą i soczewką, to jest w komorze tylnói.

36 ‘
2. Soczewka kryształowa jakoby szkło powiększające wypukło-wypukłe, mieści się po za tęczą oka i zamyka od tyłu komorę tylną oka.
3. Płyn szklisty gęstością swą białko przypominający zajmuje całkowicie próżnię błoną białkowatą ograniczoną.
Częici pomocnicze przyrządu widzenia jużto bronią oka od szkodliwych wpływów, jużto odwilżają go pewnemi płynami.
Do pierwszych należą powieki, z przedłużenia skóry, zwłaściwój chrząstki i błony łącznój śluzo — wéj aż na całą widzialną powierzchnią oka rozciągającéj się, złożone. Błona łączna tworzy w kącikach wewnętrznych zdwojenia półksiężyc o watę, przypominające nam trzecią powiekę niektórych zwierząt, a szczególniéj ptaków. Powieki na brzegach opatrzone rzęsami od góry brwiami, zamykają się przez ściąganie się obrączkowego mięsna zwieracza powiek, otwierają zaś za pośrednictwem mięsna po-dnoszącego powiekę górną.
Do części ódwilżających oko, we właściwych gruczołach wydzielanych, liczą się:
1. Zaropka oczna obydwie niekiedy powieki zasklepiająca, pochodzi z gruczołów gronkowatych Meiboma licznie
. na brzegach powiek od wewnątrz ich usadowionych, oraz z wyrostka mięsistego wewnętrznego kącika oka.
2. Łzy wydzielają gruczoły gronko w a te łzowe po dwa nad zewnętrznem kącikiem oka umieszczone i tamże przewodem odpływowem opatrzone. Łzy oblawszy całą powierzchnią dostępną oka spływają do kącika jego wewnętrznego, czyli do tak nazwanéj sadzawki łzowéj, a przez punkciki łzowe tuż w obydwóch powiekach znajdujące się wessane, przechodzą przez przewód łzowy błoną śluzową wysłany do dolnéj muszli nosa, przez co w czasie płaczu wilgoć się tam powiększa.

Taki przyrząd widzenia spotykamy u zwierząt wyższéj or — ganizacyi, to jest tylko u grzbietowych, u innych zaś same jedynie oko nam się przedstawia. Niektóre znowu mianowicie owady odznaczają się wielością oczów, co ztąd po — \ chodzi, że albo kilka oczów pojedynczych z każdéj strony lich głowy się znajduje, albo umieszczone tam oczy są złożone. Oczy złożone powstają przez podzielenie błony ro-gowéj przezroczystój na liczne krążki, z odpowiedniemi co do liczby ciałkami kryształowemi czyli soczewkami. Niekiedy przy podzieleniu błony rogowéj nie ma ciałek kry-ształowych, lub przy ich obecności błona rzeczona nietkniętą pozostaje. U zwierząt ślepo rodzących się źrenica zarośniętą bywa przez błonę Wachendorfa, którą widzimy także w płodzie ludzkim pomiędzy trzecim i ósmym miesią — cem jego istnienia.
Przyrząd słyszenia dzielimy na trzy części: zewnętrzną, średnią i wewnętrzną.
Część zewnętrzna składa się z
1. Muszli usznéj chrząstkowatój skórą powleczonéj i właściwemi mięsnami szczególniéj u zwierząt poruszanój. Muszla rzeczona tak jest urządzona, że wszystkie fale głosowe zbierać i do otworu zewnętrznego usznego lub do dalszych części przesyłać może.
2. Przewód zewnętrzny uszny od brzegu z przedłużenia chrząstki muszlowéj utworzony, daléj mieści się w części skalistéj kości skroniowéj, wysłany jest błoną do śluzowéj zbliżoną, która obfituje w gruczołki pokost uszny wydzielające.
3. Błona zwana bębenkowa w poprzek rozpięta dzieli tę część od
Części średniéj czyli bębenka. Bębenek jest przewodem kostnym, głęboko w uchu położonym i z dwóch stron błonami: od zewnątrz jedną, a od wewnątrz dwoma, ograniczony. Pomiędzy błonami temi umieszczone są w kształcie łań-

38
cuszka połączone 4 kostki słuchowe, służące do przeprowadzania drżenia z błony bębenkowéj na błonę okna owalnego do przedsionka wiodącego. Drugie okno okrągłe łączy bębenek z przewodem śl im a k o w a ty m. Kostki słuchowe odpowiedniemi mięsnami naciągane wyprężają błony przez nie połączone, w czasie zastosowywania ucha dla pojęcia różnych głosów. Bębenek wreszcie łączy się z zatokami wyrostka brodawkowatego kości skroniowéj, oraz z jamą ust za pośrednictwem przewodu Eustachego, przez który błona śluzowa ust do całego bębenka przechodzi.
Część wewnętrzna albo Labirynt kostny złożony jest z
1. Przedsionka do bębenka otwierającego się,
2. Trzema przewodami lukoiuatemi opatrzonego; i z
3. Przewodu ślimakowatego nakształt ślimaka zwitego tutaj należącego. Labirynt cały wysłany jest przykostną. a próżnia jego napełniona wodą Kotuń i ego, w któréj a mianowicie w przedsionku i w przewodach łukowatych pływa Labirynt błonkowy z massy nerwowéj zbudowany, płynem także napełniony i mieszczący w sobie gatunek piasku. W przewodzie ślimakowatym nerw słyszenia ostatecznie się rozpościera.
Przyrząd słyszenia znajdujemy tylko w zwierzętach wyższego rzędu, a u niektórych rybtém szczególniéj się odznacza, że kostki słuchowe nie z błoną bębenkową się łączą, ale z pęcherzem powietrznym pospolicie duszą nazywanym.
Przyrząd powonienia mniéj od pierwszych zawikłariy, kończy się na błonie śluzowéj jamą nosową wraz z przyległemi zatokami wyścielającéj, w któréj nerw powonienia rozpierzcha się i obszernie z powodu załamań muszli nosowych, z częściami wonmemi stykać się może.
Nos kościany z przedłużeniem swem chrząstkowym, zastępuje u wielu zwierząt przyrząd dotykania, u ślima-

39
ków w mackach, a u nas w całéj skórze pomieszczony* Nos niekiedy w kształcie trąby przedłużony, u słonia zastępuje użytek rąk naszych.
Przyrząd smakowania. Smak każdy odróżniamy językiem i podniebieniem miękkiem umieszczonemi w jamie ust, będą — céj zarazem częścią przewodu pokarmowego należącego do przyrządu trawienia, oraz częścią przewodu powietrznego przyrządu oddychania.
— Jama, ust ograniczona wyżśj poznanemi kościami, przez ruchomość szczęki dolnéj powiększana, jeszcze bardziéj na objętości zyskuje przez obecność ścian miękkich i tym zyskiem jest przestrzeń pomiędzy zębami i policzkami, czyli część przedzębowa, wargami na zewnątrz otwierająca się.
Policzki składają się ze skóry, z niektórych rnięsn szczególniéj trębackiego, i z błony śluzowéj. Błona śluzowa jakby przedłużenie skóry zewnętrznéj, wysławszy całą przedzę — bową przestrzeń, okrywa na brzegach zębowych obojga szczęk korzenie zębów, a wcisnąwszy się pomiędzy niemi do próżni zazębowéj, po utworzeniu takiem przejściem dziąseł, rozpościera się na dalszych tam częściach.
Zęby w liczbie 32cl1 u dorosłych ludzi symetrycznie w łuk na brzegu zębowym każdéj szczęki ułożone, dzielą się na przednie po 4 w pojedynczych szczękach na przodzie znajdujące się, których zatéin w ogóle jest 8, na kły 4 oddzielające poprzednie od 20 trzonowych. Każdy ząb ma koronę, szyjkę czyli przejścia pierwszéj w korzeń, z których ostatnie kryją się w dziąsłach i szczękach. W budowie ich podobnéj ale z przyrodzenia różniącéj się od kości znajdujemy polewę na koronie, powłokę kostną na korzeniach i miazgę prawdziwą zębową, wewnątrz wydrążoną dla pomieszczenia macicy naczyniami krwistemi i nerwami zaopatrzonéj. Do siódmego miesiąca życia dziecka nie widzimy żadnych zębów, a miejsce ich zastępuje

40
chrząstka silnie pierś karmiącą przytrzymująca. Pierwsze jednakże zarodki zębów zjawiają się w trzecim miesiącu istnienia płodu. Są to po dwie torebki, jedna w drugiéj zamknięta, w miejscach dla zębów właściwych umieszczone, pomiędzy któremi powstaje ciastowata macica, przybierająca z czasem kształt samego zęba. Macica na powierzchni swéj wydziela miazgę zębową i tą całkowicie się powleka. Torebka zewnętrzna dostarcza powłoli liostnéj dla korzeni, a torebka wewnętrzna odziewając koronę zębów ńakształt czepka okrywa je polewą. Takim sposobem ząb w szczęce utworzony rosnąc ciśnie na przykrywającą go chrząstkę, która mięknie, niknie i miejsca mu swego przy wyrzynaniu się zębów ustępuje. Zęby wyrastające od 7 miesiąca do drugiego roku życia w liczbie 20 nazywamy mleczne roi. Korony ich od 7 roku wylatują, a korzenie nikną od ciśnienia wywartego zębami stałe mi, podobnie rodząceini się ale poniżéj i nieco z tyłu zębów mlecznych, tak, że na zęby przednie torebki dopiero w miesiącu ósmym, a na zęby mądrości, to jest ostatnie cztery trzonowe, w czwartym roku życia spostrzegamy. Zmiana zębów zaczyna się w 7. a kończy w 20. niekiedy w 30. roku wyrżnięciem się reszty ostatnich zębów. Czasami po wypadnięciu zębów stałych pokazują się późniéj zęby trzecie starości około roku 80, lecz to tylko przypadkowo i bezużytecznie, bo w bardzo ma — łéj ilości i zwykle nie odpowiednio sobie wyrastają.
Rozmaitości jakie na zębach zauważano, są: zmniejszenie się lub powiększenie ich liczby, zmiana kształtu, kierunku, miejsca i czasu wyrośnięcia, zrośnięcie się tylko przyległych sobie, lub wszystkich razem w pojedynczych szczękach co u Pyrrhusa zdarzyć się miało.
Za zębami znajduje się część zazębowa, oddzielona od jamy nosowéj podniebieniem koslnćm, które okrywająca błona śluzowa, na tylnym jego brzegu spuściwszy się w kształcie zasłony, zawraca się do góry czyli do tylnych

41
otworów jamy nosowéj, stanowiąc z błoną śluzową jamy nosowéj nierozdzielrią całość. Część błony śluzowéj jako zasłona wisząca, podniebieniem miękkiem nazwana, stanowiąca tylną granicę jamy ust w samym środku dłuższa, pod nazwiskiem języczka, dzieli przy niedostatecznćm otworzeniu ust przesmyk gardłowy na dwa otwory, które ni-kną gdy język na dół przyciskamy. Od języczka poczynając, podniebienie miękkie rozchodzi się po każdéj stronie we dwa łuki, z których przednie łuki podniebieniowo — językowe giną przy nasadzie języka, a dalsze łuki podniebieniowo-gardłowe sięgając gardła stanowią niby bramę czyli przesmyk gardłowy do dalszych części wiodący. Przez mięsna tam umieszczone możemy podniebienie miękkie podnosić, opuszczać, i języczek skur — czać.
Język płaski, podłużny leży na dnie jamy ust, nasadą swą przytwierdza się do kości podjęzykowéj, stroną spodnią zlewa się z powłokami pod szczękowemi, gdy strona górna i koniec swobodnemi pozostają. Język całkowicie składa się z mięsn, któremi przedłużamy go, skracamy, naprzód i w tył, do góry i na dół ciągniemy, oraz zwijamy i rozgładzamy. Błona śluzowa języka grubsza jest od innych i licznemi brodawkami opatrzona. Brodawki językowe ku nasadzie jego większe od końcowych, u niektórych zwierząt czynią go mocno chropowatym i ostrym. W źle ukształconym języku zdwojenia błony śluzowéj na więzadełka skoro zanadto krótkiemi się okazują, ruchom języka, a tém samćm połykaniu i mowie przeszkadzają.
Do jamy ustnéj zaliczają się jeszcze:
Gruczoły ślinowe zauszne złożone gronkowate, mieszczące się pomiędzy szczęką dolną, uchem i wyrostkiem bro — dawkowatym kości skroniowéj, wydzieloną ślinę i wylewają ją do ust przewodem odpływowym Sthcnona na

42
powierzchni wewnętrznéj policzków na przeciwko drugiego zęba trzonowego otwierającym się.
Gruczoły ilinowe podszczękowe i podjęzykowe od położenia nazywane, takiéj saméj budowy, lecz mniejsze od poprzedzających, otwierają się osobnemi Whartona lub wspólnym Rivina przewodem odpływowym tuż przy więzadełku końca języka.
Gruczoły migdałowe między lukami podniebieniowo — ję — zykowemi i gardłówemi, nagromadzenia prostych gruczołów śluzowych służą do ułatwienia połykania.
Przyrząd oddychania będący zarazem przyrządem głosu składa sie z przewodu powietrznego i płuc.
Przewód powietrzny na przodzie szyi mieszczący się, w najwyższéj swój części przedstawia nam przyrząd wydający głos, to jest krtań.
Krtań głównie utworzoną jest z chrząstek: 1. Tarczy — kowatéj największéj, z przodu i z boków krtań zamykającéj, opatrzonéj znaczną niekiedy wydatnością jabłkiem Adama zwaną. Chrząstka ta od góry łączy się z kością językową, a od dołu z chrząstką. 2. Pierścieniową, która całkowicie okolając krtań, od tyłu tworzy swą rozszeżoną częścią tylną jéj ścianę, dopełnianą. 3. Dwoma chrząstkami pyramidalnemi, tak, że te chrząstki tworzą cylindryczny kanał, zamykany od góry chrząstką nadjęzykową aby żadne tam pokarmy ani napoje wpadać nie mogły. Więzy i mięsna właściwe łączą i poruszają tą w swych połączeniach ruchomą budową, w którój zdwojenia błony śluzowéj z jamy ust wychodzącéj, formują dwie pary nad sobą ułożonych błonek głosowych, swóm drżeniem głos wydających. Błonki powyższe pozostawiają wązką, podłużną szparę głosową, przepuszczającą powietrze do płuc i na powrót za pośrednictwem dalszój części przewodu powietrznego czyli:

43
Grdycy lub tchawicy. Część ta złożoną bywa z 17 do 20 osobnych obrączkowatych chrząstek, z tyłu od strony gardzielą nie zupełnie zamkniętych. Pojedyncze chrząstki błonami pospajane począwszy od chrząstki pierścieniowéj zstępują do klatki piersiowéj, i lubo po za kością mostkową około trzeciego kręgu grzbietowego tchawica rozdziela się na dwie odnogi do osobnych płuc prowadzące, które znowu coraz się bardziéj zrzec można do nieskończoności pod na-zwiskiem Oskrzeli rozgałęziają, chrząstki jednakże bardzo daleko wyśledzić się dają. Oskrzela ostatecznie zakończają się pęcherzykami powietrznemi płuc.
Płuca u każdego stworzenia w liczbie dwóch znajdowane są to niejako gruczoły złożone gronkowate, z tą tylko różnicą, że przewód powietrzny nie jest czysto odpływowym, ale służy zarazem do wdychania świeżego i wydychania kwasem węglowym i parą wodną zanieczyszczonego powietrza.
Obydwa płuca przedstawiają nam podobieństwo ostrosłupa podstawą na przeponie spoczywającego, całą jamę piersiową wypełniającego i na powierzchni bruzdami na trzy prawe, a lewe na dwa zrazy podzielonego. W całkowitych takich zrazach możemy jeszcze odróżnić zr a ziki, powstałe z ostatecznych rozgałęzień oskrzeli z ich pęcherzykami powietrznemi otoczonemi siateczką z naczyń krew dla przerobienia jéj przeprowadzających. Oprócz naczyń krwistych rozgałęziają się w płucach także nerwy mianowicie nerw błędny, które razem z pierwszemi wchodzą do nich w miejscu korzeniem płuc nazwanem. Tkanka komórkowata tu jak i wszędzie wszystkie te części w jednę całość łączy.
Dwie okoliczności zwracają na siebie uwagę naszą. 1. Jakim sposobem przyroda zapobiega tarciu się płuc o klatkę piersiową przy rozszerzaniu i zwężaniu jéj, czyli przy oddychaniu. 2. Utrzymanie ciężaru, jakimbj kol wiek on był, płuc zawieszonych na samych tylko częściach miękkich i grdycy,

44
ponieważ ani naczynia krwiste, ani nerwy udziału wtém mieć nie mogą. Obydwom tym okolicznościom zaradza obecność błon serwadczanych inaczej:
Opłucnych, to jest torb zupełnie zamkniętych i wilgocią serwadczaną napełnionych. Opłucną każdę możemy porównać z pęcherzem zawiązanym i lekko powietrzem wydętym, który skoro w jakowéj próżni całkowicie niern wypełnianéj umieścimy i potem go ręką ugniatać, czyli rękę w nie
go wgniatać będziemy, sprawiamy sobie przykład wszystkich w ogóle błon serwadczanych. Ręka bowiem pokrytą zostanie podwójną ścianą pęcherza, jedną wewnętrzną warstwą wepchniętą powietrzem od zewnętrznéj przedzieloną, przez — co ruch staje się ułatwiony, ręka podpartą, a tarcie zniesione. Warstwa daléj zewnętrzna opłucnych przyrośniętą jest do klatki picrsiowéj, a wewnętrzna do samych płuc i ich przedziałów, płuca więc w nich jak najdokładniéj zawieszo — nemi zostają i jedno tylko przejście dla przewodu powietrznego, naczyń krwistych i nerwów przy korzeniu swym, to jest w miejscu zagięciu się opłucnój zewnętrznéj w wewnę
trzną posiadają. Wystawiwszy sobie, że a
przedstawia całkowitą torbę opłucnéj, b obraz nie całego wgięcia, c całkowite zachowywa-
nie się nietylko opłucnéj, ale nadto otrzewnéj i wrnrka sercowego (osierdzia), gdzie zagięcia wewnętrzne właściwym trzewiom odpowiadają.
Z położenia obok siebie dwóch kolistéj podstawy opłu
cnych z płucami a a, w eliptycznéj klatce piersiowéj w jednym punkcie z sobąstykających się, powstają jeszcze dwie próżnie b b śródpiersio-

45
we, przednia za kością mostkową serce mieszcząca i tylna do stosu pacierzowego przylegająca, którędy naczynia i gardziel przebiegają.
Następujące gruczoły należą do przyrządu oddychania:
Gruczoł tarczykowaty u dołu chrząstki tego nazwiska leżący, kształtu półksiężycowatego, bez przewodu odpływowego i dotąd bez wiadomego użytku, a przez wielu za zwoje naczyń krwistych przy przyrządzie oddychania w jedno połączonych uważany, ten przerósłszy’wyradza się w W o 1 ę.
Gruczoł mostkowy jak i poprzedzający niezbadany, ma swe siedlisko w próżni śródpiersiowéj przedniéj i w drugim roku dziecięciu niknąć zaczyna, ztąd też bardzo rzadko u dorosłych go spotykamy.
Gruczotki oskrzełowe tu i owdzie rozrzucone, ciemnego koloru, powstają ze zwoi naczyń surowicznych (lymfatycz — nych).
Taki przyrząd oddychania widzimy tylko u zwierząt wyższego ukształcenia w powietrzu żyjących. W owadach znajdujemy dychawki, a u ryb skrzela.
Owady oddychają dychawkami przypominającemi zupełnie gruczoły kiszeczkowate, jeżeli płuca do gronkowatych policzymy. Powietrze bowiem u nich wszedłszy otworkami po bokach ciała umieszczonemi, rozchodzi się po przewodach powietrznych licznie rozgałęziających się, lecz nigdy albo bardzo rzadko pęcherzykami zakończonych. Przewody te stanowiąc dychawki nie są bynajmniéj siateczką naczyń krążących soków otoczonemi, ale pływają zanurzone w białym płynie, bo owady.ani krwi czerwonéj, ani naczyń krwistym odpowiadających nie posiadają.
Skrzełe przyrząd oddychania rybi tak bywa urządzony, że naczynia na zewnątrz, dla zetknięcia się z powietrzem w wodzie rozpuszczonem wychodzą. W dwóch osobnych jamach na bokach głowy znajdujących się, a zewnątrz 4

45
skrzelowem wiekiem przykrytych, do których wejście dla wpływającéj wody w jamie ust, a wyjście dla odpływającéj na zewnątrz pod wiekiem się mieści, naczynia krwiste przebiegają w frandzlach lub strzępkach czerwonych na pojedynczych łukach skrzelowych rozłożonych. Łuki skrzelowe mają za zasadę kości będące cząstkami kości ję — zykowój. Wielkość skrzeli, szczególniéj ich jam, stosuje się do przyrody ryb w czystéj wodzie, lub w mule żyjących. U pierwszych przepływ wody szybszy, a u drugich powolniejszy bywa, dlatego tamte prędzéj na powietrzu giną, np. szczupaki, te zaś dłuższćm niby mocniejszćm życiem są obdarzone.
Przyrząd trawienia składa się z przewodu pokarmowego i z niem połączonych gruczołów.
Przewód pokarmowy zaczyna się od ust, a kończy się na otworze stolcowym, odznaczając się swą długością i rozmaitością budowy dzieli się na osobne następujące części:
1. Usta, które już poznaliśmy.
2. Gardło, połyk kształtu lejkowatego, wysłane wewnątrz przedłużeniem błony śluzowéj ust i nosa przez przesmyk gardłowy tu dochodzącéj, posiada mięsno ruchu dowolnego zwężającego. Gardło na zewnątrz okryte błoną ścięgnową, leży pomiędzy przewodem powietrznym i stosem kręgowym, gdzie w okolicy piątego kręgu szyjnego przecho-dzi w
3. Gardziel do żołądka prowadzący. Ta część jednakowo obszerna bieży w przestrzeni śródpiersiowéj tylnéj i składa się z błony śluzowéj wewnętrznéj, pośredniéj mięsnój mimowolnego ruchu i zewnętrznéj komórko watéj.
4. Żołądek znaczne rozszerzenie się przewodu pokarmowego w rodzaj torby, mieści się w okolicy podżebrowéj le — wój. Torba ta nie ma regularnego kształtu, ale dnem ku zewnątrz zwrócona, wgięto na prawo przebiegając i zwęża-

47
jąc się zarazem, zakończa się kiszkami. Żołądek posiada za* tóm dwie ściany: przednią i tylną, dwa brzegi: dolny najdłuższy wypukły i górny wklęsły, dno, wejście od góry z gardzielą i ujście do kiszek prawie w samym podpiersiowym dołku leżące. Błony tutaj są jak i w poprzedzających częściach: śluzowa w liczne zdwojenia czyli fałdy ułożona, aby przy napełnieniu żołądka po-karmami nie rozciągała się, posiada oprócz gruczołów po-jedynczych śluzowych, gruczołki także pojedyncze sok żo-łądkowy wydzielające. Błona mięsna z włókien poprze-cznych, ukośnych i podłużnych mimowolnego ruchu złożona i błona zewnętrzna otrzewna, żołądek i kiszki jak opłucna płuca okrywająca. Otrzewna przedniój ściany żołądka nie zawija się natychmiast na jego dolnym brzegu na tylną ścianę, ale spuszcza się niżój i obejmuje w siebie kiszkę grubą okołową (okrążną) poprzeczną, nosząc tutaj nazwisko błony sadło w ój większój, gdy część otrzewnéj nad górnym brzegiem błoną sadłową mniejszą się nazywa. Wyjście żołądka do kiszek zamknięte bywa klapą czyli wyraźnćm zdwojeniem błony śluzowéj.
Reszta przewodu pokarmowego stanowi kiszki, na cienkie i na grube rozdzielone.
5. Kiszki cienkie w środku jamy brzusznéj leżące są:
a. Kiszka dwunasto-calowa, od długości swéj przezwana, stanowi bezpośrednie przedłużenie żołądka i z tychże samych błon co i on i cały pokarmowy przewód jest utworzoną. Do niéj otwierają się przewody odpływowe żółciowy i ślinowy brzuszny, sama zaś przechodzi w
1). Kiszkę czczą, którą zawsze po śmierci próżną znajdujemy. Wszędzie jednakowo gruba niczem nie różni się i nie odznacza od
c. Kiszki biodrowéj będącéj tylko przedłużeniem pierwszéj. Błona śluzowa kiszek cienkich odznacza się licznemi zdwojeniami, kosmykami, aksamitu wejrzenie jéj nadającemi 4*

48
i gruczołami oprócz śluzowych i pojedynczych Lieberkiihna, maleńkiemi Brunera w kiszce dwunasto-calowéj i większe — mi Pejera w kiszce biodrowéj spotykanemi. Błona mięsna w swych włóknach od woli nie zależących przybiera kierunek poprzeczny, ukośny i podłużny. Otrzewna zaś otoczywszy kiszki zamyka między swemi warstwami naczynia krwiste, surowiczne i takież gruczoły tworząc tak nazwane krezki lub kruszka, kiszki we właściwem położeniu utrzymujące. Kiszka biodrowa na końcu zamykana klapą Bau — china przemienia się w
6. Kiszki grube, obszerniejsze od poprzedzająęyęh i nie jednostajnego kształtu, co ztąd pochodzi, że włókna podłużne mięsne w trzy pasma ułożone krótsze od wszystkich błon, kiszki w trzech miejscach całéj ich długości zmarszcza — ją. Pojedyncze części są tutaj:
a. Kiszka ślepa rozszerzenie przypominające coś nie coś żołądek, leży na kości biodrowój prawéj wraz z wyrostkiem swoim ro baczko wa tym. Daléj idzie
b. Kiszka okolowa, okrążna, na ©koło jamę brzuszną okrążająca. Część jéj wstępują^ idzie od kiszki ślepéj na prawym boku pod wątrobę, ztamtąd dążąc ku lewemu bokowi w poprzek, zwraca się ostatecznie i ku dołowi zstępuje, gdzie na kości biodrowéj lewéj nakreśliwszy podobieństwo litery S, kończy się
c. Kiszką odchodową krótką, jednostajną, gładką, zamykaną przy samym otworze stolcowym dwoma mięsnami obrączkowemi, zwieraczami wewnętrznym i zewnętrznym. Błona śluzowa — kiszek grubych jest gładka bez kosmyków jakie w kiszkach cienkich widzieliśmy, ‘błona mięsna ruchu mimowolnego ma tylko włókna poprzeczne i podłużne, a otrzewna niedokładne stanowi kruszka i najniższéj części kiszki odchodowéj nie okrywa.
Przewód pokarmowy w ptakach i zwierzętach przeżuwających przedstawia niektóre odmiany. I tak: u ptaków

49
ziarnem żyjących trzy znajdujemy żołądki. 1. Wolę śluzem ziarna odmiękczającą. 2. Żołądek gruczołowy mieszający je z sokiem żołądkowym, i 3. Żołądek mięsny mocą swą jakby w żarnach pokarmy mielący.
Zwierzęta przeżuwające cztery posiadają żołądki: 1. Żwacz kosmaty wewnątrz, przyjmuje pokarmy po pierwszym ich pożuciu, z którego przechodzą do 2. Czepca siatkowato pokrytego, dla odwilżenia ich napojem. Z czepca pokarmy wracają do ust, a po powtórnćm ich przeżuciu minąwszy poprzednie żołądki wpadają one do 3. Księgi, obfitującéj w liczne zdwojenia błony śluzowéj i nakoniec do — stają się do 4. Ślazu ostatecznie trawiącego. U wielbłąda żwacz i następnie czepiec obfitują w komórki dosyć obszerne, niby mniemany 5. żołądek tworzące, gdzie napój przechowywanym być może, ale nie w tak znacznéj ilości jak to ogólnie przesadzają.
Gruczoły należące do przyrządu trawienia oprócz poznanych.
1. Gruczołów Minowych ust są:
2. Gruczoł brzucho-Minny w budowie złożony gronkowa — ty, za żołądkiem na lewéj stronie brzucha położony, wydziela płyn zupełnie do śliny podobny i wylewa go przewodem Virsungiana do dwunastocalowéj kiszki.
3. Wątroba największa ze wszystkich gruczołów zapełnia całkowicie okolicę podżebrową prawą, zawieszona w otrzewnéj dzieli się na zraz prawy większy i lewy mniejszy. Powierzchnia jéj przednia jest gładka, wypukła, tylna wklęsła, rowkami poorana w kształt litery H, skąd po łacinie wątroba Hepar nazwana. Brzeg jéj dolny przedstawia się jako ostry, górny jako tępy. Budowa wewnętrzna poczytywaną była raz za gruczoł układu gronkowatego, to znowu przypuszczano, że do kiszeczkowatych należy, gdzie rozgałęzienia przewodów żółciowych mieszają się w siateczkę utworzoną z naczyń krwistych, istotnie jednakże żółć wydzielające czę-

50
ści są to zupełnie osobne komórki w gronka ułożone. Gruczoł ten odznacza siętém szczególniéj, że oprócz naczyń przyprowadzającego i odprowadzającego krew, posiada jeszcze trzecie naczynie: żyłę wrotną, krew żylną ze wszystkich trzewiów brzusznych do wątroby zwracającą. Niezgodzono się jeszcze w drobiazgowych śledzeniach czyli te naczynia razem jedną, czyli każde osobną tworzy siateczkę naczyń wło — skowatych, najważniejszą przy każdem wydzielaniu, bo pierwszego, to jest surowego inateryału dostarczającą. Pojedyncze przewody odpływowe tworzą dwie główne odnogi z pojedynczych zrazów wychodzące, które złączone z sobą, jednym już kanałem żółć do 12st0 calowéj kiszki, niekiedy wspólnym otworem ze śliną brzuszną wylewają. Przewód żółciowy rozszerza się w jednćm miejscu w torebkę czyli pęcherz żółciowy, gdzie wyrób ten w zapasie lub w nadmiarze przechowywany bywa.
4. Śledziona leży za żołądkiem z tyłu, w okolicy podże — browéj lewéj, po nad gruczołem brzucho ślinnym, otrzewną i druga właściwą błoną okryta. W budowie swój przedstawia nam tylko zwoje naczyń krwistych tętniczych w kształt pędzelków rozdzielonych, bez przewodu odpływowego, bez własnego wyrobu, nieznanego jest prawie dotąd użytku w organizmie. Wyjęta śledziona ze zwierząt żywych brakiem swym nie przyprawia ich o śmierć, przeto poczytano ją tylko za zwoje naczyń krwistych w przyrządzie trawienia.
Otrzewna błona serwadczana podobna do opłucnéj, stanowi całkowicie zamkniętą torbę ijedną ścianą przyrasta do mięsn brzusznych, a drugą wszystkie trzewia brzuszne odziewa, tworząc wiele więzów pojedyncze części podtrzymujących, z których najważniejszym więzem są kruszka czyli kreski.
Przyrząd moczowy składa się z nerek, przewodów moczowych, pęcherza i cewki moczowéj.

51
Nerki gruczoły złożone kiszeczkowate, mocz wydzielające, mieszczą się po jednéj z każdego boku stosa kręgowego około drugiego kręgu lędźwiowego. Właściwego półksię — życowatego z okrągłemi końcami kształtu, spłaszczone, brzegiem wypukłym na zewnątrz a wklęsłym ku wewnątrz, gdzie naczynia krwiste wchodzą, a przewody moczowe wychodzą, są zwrócone. W nerkach na odznaczającéj się warstwie zewnętrznéj przemagają naczynia krwiste i zwiciem się swojóm dają początek ciałkom Malpigliiego, w warstwie zaś wewnętrznéj przewody moczowe w 10 do 12 ostrokręgów czyli piramid rozłożone, wylewają mocz do tyluż kielichów, dalój w jedną miedniczkę nerkową połączonych. Z miedniczki mocz przepływa do
Przewodu moczowego od każdéj nerki do pęcherza wiodącego, z błony śluzowéj i ścięgnistéj utworzonego.
Pęcherz służy do ścieku dla moczu jako torba rozciągal — na, przy ujściu swem do cewki moczowéj, to jest przy swój szyjce, mięsnem obrączkowym zwieraczem opatrzona. Wnętrze pęcherza wysłane jest błoną śluzową, nad którą w rozmaitym kierunku rozłożone włókna mięsne od dna tylko otrzewną okryte, ściąganie się jego ułatwiają. Pęcherz leży na dole brzucha tuż po za połączeniem kości łonowych, napełniony sięga niekiedy aż do pępka, do którego więzem zawieszającym przytwierdza się. Przewody moczowe otwierają się z boków niedaleko szyjki jego, ale żadnych nie posiadają zwieraczy.
Cewka moczowa prawdziwy przewód odpływowy moczowy, wyprowadza mocz na zewnątrz, a jako przedłużenie szyjki pęcherzowój męzka odróżnia się od kobiecój. U mężczyzn otoczona z początku gruczołem wystającym, przechodzi późniój w błoniastą część, aż okryta tkanką zatokową na samym spodzie członka męzkiego, do ostatecznego jego końca dosięga. Nie posiadając żadnych włókien mięsnych, ale przez inne mięsna ugniatana z płynu wy-

52
próżniać się może. Do niéj otwierają się przewody gruczołu wystającego i dwa przewody nasienne. Cewka kobieca krótsza, obszerniejsza, bez żadnych obcych otworów, otoczona błoną podobną do tkanki zatokowéj, wewnątrz równie jak i męzka wysłaną jest błoną śluzową. Otwór jéj zewnętrzny leży ponad wejściem do pochwy macicznéj.
Tutaj należą jeszcze dwa gruczoły nadnerko we, jako zwoje naczyń krwistych przy moczowym przyrządzie, bez wiadomego zatém wraz z niektóremi już wzmian — kowanemi użytku.
U ptaków mocz wyrzucany bywa razem z odchodami stol — cowemi z powodu, iż przewody moczowe zamiast do nieobecnego pęcherza, wylewają się do kiszki odchodowéj, od tego miejsca kloaką nazy wającój się.
Przyrząd rodzenia czyli części płciowe stanowiąc różnicę płci odmienne są rtięzkie od kobiecych, a wspólnie rozdzielają się na zewnętrzne spółkowania, i wewnątrz płodzenia.
A. Części płciowe męzkie.
a. Spółkowania na jednym ograniczają się członku, z tkanki zatokowéj naprężającéj się zbudowanym. Tkanka zatokowa naprężająca się odznacza się zatokami i z gąbką porównać się daje, gdzie za powiększeniem przypły-wu i zniesieniem odpływu krwi, niby się nią napawa i na-pręża. Tkanka taka członka męzkiego zaczynając się dwo-ma odnogami od kości łonowych dochodzi aż do żołędzi z takiéjże tkanki utworzonéj, która oprócz błony właściwéj okrytą jest przedłużeniem skóry, w napletek na żołądź zasuwający się zakończonem. Pod napletkiem zbierająca się biaława, żrąca massa, była powodem, że dla zachowania czystości u leniwych południowych narodów obrzezanie w prawa religijne wprowadzono. Członek męzki posiada niektóro właściwe mięsna ułatwiające naprężanie jego i wypędzające mocz i nasienie z cewki moczowéj.

53
b. Części płodzenia dzielimy na jądra i sznurki nasienne.
Jądra czyli gruczoły kiszeczkowate nasienie wydzielające, mieszczą się w worku złożonym ze skóry, błony po dskór — néj, mięsnéj, pochwowéj wspólnój jądrom i sznurkom nasiennym i pochwowéj w ł a ś c i w ć j. Budowa jąder na zewnątrz bardziój zwikłana niż na wewnątrz, przypomina nam choć niezupełnie budowę nerek, a prze-wody nasienne łącząc się coraz bardziéj tworzą jakby od-dzielną część nadjądro, z którego ostateczny przewód w sznurku nasiennym leżący wychodzi. Gdybyśmy jądro całe rozwinąć w jednę nitkę mogli, to równałaby się ona 1015 do 1250 paryzkim stopom, a powierzchnia jéj wydzielająca wynosi 17, 7 do 20 stóp kwadratowych.
Sznurki nasienne oprócz przewodu odpływowego nasiennego zawierają w sobie naczynia krwiste i nerwy, a przez przewody pachwinowe kierując się do wewnątrz brzucha, po bokach szyjki pęcherza robią 10 do 15 zakrętów pęcherzykami nasiennemi zwanych, gdzie nasienie zbiera się w zapasie, dopóki przez cewkę moczową przy właściwych okolicznościach ostatecznie wypchniętem nie zostanie.
B. Części płciowe kobiece.
a. Spótkowania posiadają w składzie swoim: wargi płciowe, łechtaczkę i pochwę maciczną.
Wargi płciowe są podwójne zewnętrzne i wewnętrzne. Pierwsze powstają ze zdwojeń skóry w błonę śluzową przechodzącéj, a drugie ze zdwojenia błony śluzo — wéj ograniczają wejście do pochwy macicznéj, z początku błoną dziewiczą, dopóki ona przerwaną nie będzie, zamkniętéj. Wargi wewnętrzne od góry okrążają na podo-bieństwo napletka
Łechtaczkę, członek męzki naśladującą, przez co wargi zewnętrzne do worka jądrowego odnieść byśmy mogli. I rzeczywiście części te zbytecznie lub niedokładnie rozwi-

54
jając się, dały powód przypuszczania wspólno-płcio — wo ści, hermafrodytyzmu, co bezpłciowością tylko nazwaćby się godziło.
Pochwa maciczna poniżéj otworu cewki moczowéj umieszczona, błoną śluzową okryta prowadzi do
b. Części płodzenia, to jest do macicy, przewodów jajecznych i jajeczników.
Macica albo żywot w stanie nie brzemiennym kształtu gruszki od przodu ku tyłowi spłaszczonéj, leży w miednicy mniejszéj i częścią swą cieńszą czyli szyjką wpuszcza się nieco w swą pochwę, otwiera się do niój w tóm miejscu i jest mieszkaniem płodu przed porodzeniem. Macicę zewnątrz okrywa otrzewna, jéj miąższość powstaje z włókien mięsnych naczyniami krwistemi przeplecionych, wewnątrz zaś błonę śluzową znajdujemy, która od góry i po bokach przedłuża się przez maleńkie otworki do dwóch
Przewodów jajecznych, wolno końcami swemi postrzępi o n e m i w próżni brzucha otwartych. Ponieważ otrzewna pokrywająca macicę, pokrywa także i przewody jajeczne, a spuszczając się ku innym trzewiom, dosyć szerokie po bokach tworzy błony, błony te nazwano więzami szeroki emi, w których zdwojeniach leżą
Jajeczniki, czyli nagromadzenie jajeczek zarodkowych j aj — kami Graafa nazwanych, a massą włóknistą w jednę całość połączonych.
Ponieważ zwierzęta jajonośne nie posiadają macicy, przewody ich jajeczne otwierają się wprost do opisanéj wyżéj kloaki.
Do części płciowych kobiecych liczyćby jeszcze można piersi pokarmowe, czyli gruczoły złożone gronkowate, mleko na pokarm dla nowonarodzonych wydzielające, w obfitym pokładzie tkanki komórkowatéj na zewnątrz i od przodu klatki piersiowéj usadowione. Przewody tu odpływowe

55
otwierają się w znacznych wypukłościach czyli b r o d a w — ka c h.
Części płciowe tak rozdzielone spotykamy tylko w zwierzętach wyższych gromad, przez co płód ich jest utworem jednorodnym wspólnego połączenia się indiwiduów oddzielnie płciowych, gdy przeciwnie u innych, płód powstaje z połączenia się jestestw wspólnopłciowych, pomiędzy kté — remi jedne same siebie (tasiemce), a drugie dopiero wzajemnie (ślimaki, szarańca) zapładniać się mogą. U ludzi widzieliśmy nie ma wspólno-płciowości, ale tylko nie stosowne rozwinięcie się części płciowych, przez co osoby takie do żadnéj płciowój sprawy nie usposobione, bezpłciowemi pozostają. Znajdują się także stworzenia żadnéj płci nie — przedstawiające jako polypy, które niesłusznie za żeńskie jedynie poczytywano, bo sposób ich płodzenia raczój rozmnażania się, jakoteż niedorzeczne mniemanie o płodzeniu czyli powstawaniu różnorodnśm wymoczków, dziś po części płodzeniem mamczynóm zastąpione, przy historyi płodu poznamy.
Przyrządy elektryczne przez pewne rodzaje ryb posiadane, w budowie z części błoniastych płynami poprzedzielanych, na podobieństwo stosu galwanicznego Wolty złożone, obfitują w rozgałęzienia się nerwów i najwidoczniéj pod ich pozostają wpływem. <
Przyrządy świecące w nocy, niektórym owadom właściwe, wydają światło z massy ziarnistéj, tłuszczowéj, liczne — mi wszelkiego rodzaju naczyniami opatrzonój i bardzo prze — zroczystemi zewnętrznemi powłokami okrytéj.
NACZYNIA.
Naczyniami nazywamy drogi, któremi soki w ciele naszóm krążące bieg swój odbywają. Drogi te w przebiegu swoim ulegając licznym rozgałęzieniom się, wchodzą w skład i bu-

56
dowę najmniejszych nawet cząsteczek organizmu, iż żadnego nie możemy wyobrazić sobie punktu ich pozbawionego. Naczynia nigdzie nie kończą się ani ślepo, wyjąwszy suro — wicznych (lymfatycznych), ani otworami, ale tworząc najdrobniejszą siateczkę jedne w drugie przechodzą. Ściany ich składają się z błon: wewnętrznéj bardzo cienkiéj, nieco rozciągalnéj, podobniejszéj do błon serwadczanych niżeli do śluzowych, śliskiéj dla zmniejszenia tarcia; zewnętrznéj ścięgnistéj, komórko watéj, mocnój, trudnéj do rozerwania, znacznie rozszerzalnéj i niekiedy z pośredniéj włóknistéj, sprężystéj.
Podług soków zawartych w naczyniach dzielimy je na:
1. Naczynia krwiste czyli krwio-nośne.
a. Tętnice rozprowadzające krew z serca po całem ciele.
b. Wloskowatt stanowiące w postaci siateczek przejście tętnic w
c. — Żyły, zbierające i odprowadzające krew napo wrót do serca.
2. Naczynia surowiczne, lymfatyczne niby surowe soki białe po całem ciele wsysające, i je wraz z sokiem pokarmowym do żył w bliskości serca wylewające.
Serce jest środkiem i przyczyną wszelkiego krwiobiegu. Środkiem, bo przezeń dwa razy krew przepływać musi, nim cały swój zakres ukończy, przyczyną, bo przez swe kurczenie się z jednój strony krew popycha, gdy zwolnione popchniętą, znowu ją po uskutecznieniu obiegu napowrót w siebie przyjmuje, działając jako pompa tłocząca^ do czego wielu własność ssącą błędnie dodawali.
Serce przedstawia nam się prosto jako torba mięsna, mimowolnym ruchem kurczenia się obdarzona, leży w przestrzeni śródpiersiowéj przedniéj, nieco na lewo pod 3 do 6 żebrową chrząstką. Kształt jego podobny jest do ostrosłupa podstawą do góry obróconego, a wewnątrz przegrody

57
rozdzielają go na 4 nierówne części, które przez zewnętrzne rowki w kierunku przegród idące rozróżnić możemy. Dwie próżnie ku prawéj stronie zwrócone stanowią połowę serca prawą, czyli żylną, a tyleż od lewéj strony tworzą połowę lewą, tętniczą. Połowa prawa, krótko mówiąc prawe serce bywa mniejsze, słabsze, a lewe większe mocniejsze, przez tamto przepływa krew żylna, a przez to tętnicza. Próżnie, do których krew wpływa, nazywamy przedsionkami, z dodanemi im uszkami, a próżnie przez które wypływa komorami, jedna część obiegu krwi przez płuca kierująca się, mniejsza a płucową się mianuje, a druga przez całe ciało większa b obwodowéj nosi nazwisko.
Do przedsionka wpadają żyły, któremi krew wchodzi do serca, z komór wychodzą tętnice krew wyprowadzające. Dla lepszego zrozumienia uważajmy, że krew żylna, czarna z obwodu b płynie za kierunkiem strzałki do przedsionka prawego, a zniego do takiéjże komory, z którój tętnicą płucową dostaje się do płuc a. Krew w płucach oczyszczona, czyli na czerwoną zamieniona, płynie żyłą płucową do przedsionka lewego, z niego do takiéjże komory, z któréj tętnicami rozchodzi się po całóm ciele czyli obwodzie b. Takim sposobem poznamy sposób krążenia krwi i zobaczymy, że naczynia obiegu mniejszego płucowego czyli prawego serca prowadzą krew odmiennego od siebie nazwania.

58
Serce na zewnątrz gładkie, wyraźniéj na swoich komorach aniżeli na przedsionkach pokazuje bieg włókien mięsnych mimowolnego ruchu, ale paciorkowatéj budowy, których kierunek na połowie prawéj jest podłużny, na lewéj zaś śrubowato zwity. Ściany wewnętrzne nierówne wiele oddzielają w komorach pęczków mięsnych włókien, osobne mięsna klapkami rządzące stanowiących. Przedsionki łączą się ze swemi komorami, za pośrednictwem otworów przedsionkowo-k o morowych, prawego i lewego, za-mykanych przez klapki za biegiem krwi otwierające się. Podobne klapki spostrzegamy przy wyjściu krwi z komór do tętnic, przez co krew wylewać ale nie cofać się może. W płodzie przedsionki łączą się pomiędzy sobą za pośrednictwem otworu owalnego, który po porodzie niekiedy dopiero bardzo późno, lub nigdy nie zarasta. Serce wewnątrz pokryte jest błoną wewnętrzną, tą samą co i wszystkie naczynia, a miąższością tkwi w torbie o s e r c o — w éj serwadczanéj (osierdziu) takiéj, jak opłucna i otrzewna.
Ważniejsze różnice w budowie serca zwierzęcego są następujące:
U płazów serce posiada tylko trzy części opisane, to jest przegroda podłużna niedostateczna, nie zupełnie rozdziela go na prawą i lewą połowy, przez co dwa osobne przedsionki do wspólnéj otwierają się komory. Krew zatem Żytna z obwodu i tętnicza z płuc przybywające, mieszają się razem, poczćm natychmiast bez różnicy do obwodu i do płuc rozchodzą się.
Ryby jedynie prawą połowę serca posiadają, krew więc wypłynąwszy z komory kieruje się do skrzeli, zkąd mijając już serce po ciele się rozchodzi, aż znowu do przedsionka dostanie się.
W owadach, gdzie naczynia są prawie żadne, a soki ogólnie po ciele rozlane, krążenie raczéj przemieszywanie ich odbywa się za pośrednictwem naczynia środkowego, sercowatego, czyli rzędem ułożonych torebek, pomiędzy

59
sobą połączonych i klapkami cofania niedopuszczającemi opatrzonych. Soki wpływając w zwolnioną torebkę, przez kurczenie się jéj dostają się do następnéj i tak daléj, aż ostatnią do beznaczynnéj próżni ciała wypchniętemi zostaną.
Obieg krwi mniejszy czyli, płucowy posiada następujące naczynia:
Tętnica płacowa wychodzi z prawéj komory serca i rozdziela się na dwie gałęzie, do osobnych płuc zwracające się, które postępując i naśladując rozgałęzienia oskrzeli, dobiegają ostatnich ich krańców czyli pęcherzyków powietrznych, gdzie zamieniwszy się w
Naczynia włoskowate, najdelikatniejszą siateczką też pęcherzyki okalają.
Żyły płucowe z łączenia się naczyń włoskowatych powstające, w coraz większe gałązki jednocząc się, czterema gałęziami krew oczyszczoną z kwasu węglowego i pary wodnój do przedsionka lewego wylewają.
Obieg krwi większy czyli obwodowy składa się z podobnych naczyń.
Tętnice czyli arterye rozprowadzają krew czerwoną po całćm ciele, a że w czynności swéj pulsują czyli tętnią, tętnicami je nazwano. Wzdłuż rozciągnięte dla swéj sprężystości wracają do pierwotnego stanu, a po przecięciu nie opadają, bo gruba błona pośrednia tego nie dopuszcza. Z lewéj komory serca wychodzi
Tętnica glóicna, aorta, osobną klapką zamykana, która z początku ku górze skierowana, zwraca się łukowato w przestrzeni śródpiersiowéj tylnéj na dół, i wzdłuż stosa pacierzowego aż do przylądka zstępuje. Jak pień ten najważniejszy tętniczy odpowiada stosowi pacierzowemu, tak powiedzieć możemy dalsze rozgałęziania się odpowiadają pojedynczym kościom obojga kończyn, z dodatkiem osobnych gałęzi dla głowy i trzewiów przeznaczonych. Aorta powyżéj przepony piersiową, a poniżśj jéj brzuszną się nazy

60
wa. Z luku aorty piersiowéj wychodzą gałęzie do kończyn górnych i do głowy dążące, dalój zaś gałęzie między żebrowe. Aorta brzuszna wydaje: tętnicę jelitową żołądek, śledzionę i wątrobę krwią zaopatrującą, tętnice kreskowe wyższe i niższe, dające początek w zarodku tętnicom p ę p k o w o-k r ó s ko wy m, oraz tętnice nerkowe.
Tętnice kończyn górnych począwszy się z luku aorty kierują się pod obojczykiem ku pachom, potem po kości ramieniowéj spadają aż do łokcia, gdzie na dwie gałęzie rozdzielone, dosięgają sainéj ręki, w któréj na dłoni zakreśliwszy dwa łuki ostatecznie na palcach się zakończają. Nazwiska od położenia czerpane, są: tętnice podobojczykowe, pachowe, ramieniowe, szprychowe, między — kostne i t. d.
Aorta od przylądka kości krzyżowéj rozdziela się na dwie gałęzie biodrowe, te idąc w kończynach dolnych po udach jako udowe, pod kolanami stają się podkolano — werni daléj golęniowemi, podeszwowemi i grzbietowe mi nogi, obok bardzo wielu innych nawet arcy-wa — żnych, w całéj długości tak na pierwszych jak i na drugich kończynach, dla pewniejszego i szybszego odkarmiania przyległych części służących. Z tętnic np. biodrowych wychodzą tętnice pod brzuszne pomiędzy mięsnami brzucha do góry wstępujące i łączące się z tętnicami p i e r s i o w e m i z podobojczykowych oddzielającemi się. Tętnice biodrowe w płodzie wysyłają tętnice pępkowe, z torbą moczową przez pępek wydobywające się i do łożyska sięgające.
Tętnice głowy dwie, wychodzą: lewa z łuku aorty, prawa z podobojczykowéj i z każdój strony szyi wstępują do góry i około krtani rozdwajają się na wewnętrzne i zewnętrzne. Zewnętrzne tętnice głowy rozsypują się po wszystkich częściach twarzy, a wewnętrzne przez otwór w części skalistój kości skroniowój, dostają się do jamy czaszki i tam

61
na podstawie pod mózgiem łączą się z tętnicami krę-gów em i z podobojczykowych wychodzącemi.
Tętnice jakiebykolwiek były i gdziebykolwiek one leżały, często łączą się z sobą przyległe lub przeciwległe, i tworzą rozmaite kommunikacye tak, że zawiązawszy jednę z nich, krew przez drugie do tegoż samego miejsca w dostatecznéj ilości przypływać może, dla prawdziwego zaś odkarmienia przechodzą one w najdrobniejszą siateczkę włoskowatych naczyń. Ważniejszem tedy dla nas od przebiegu i sposobu rozdzielania się tętnic jest ich zakończanie się. 1 tak:
W kościach głównćm siedliskiem tętnic jest przykostna, z któréj jedne gałązki wciskają się w miąższość kości, a drugie aż do wewnętrznéj próżni, do szpiku dochodzą.
W mięsnach tętnice wpadają prawie w ich środku i zaraz dzielą się na części idące do obydwóch końców, równoodległe od pojedynczych mięsnych włókien, od których są nmiejszemi. Tętnice łącząc się tutaj wzajemnie tworzą około każdego włókna siateczkę większą, z jakiéj powstaje siateczka naczyń włoskowatych.
W gruczołach tętnice rozgałęziwszy się jak najdrobniéj, okrywają włoskowatą siateczką ich komórki lub kiszeczki.
W przewodach siateczka taka znajduje się tuż pod błoną śluzową, co niektórzy za osobną naczynną i nerwową błonę poczytują, jaką i w skórze, leżącą w tkance komór — kowatéj widzieliśmy.
W śledzionie tętnice dzielą się w kształt pędzelków, a
W członku męzkim jedne gałązki odkarmiają jego tkanki przez siateczkę włoskowatą, a drugie pomagające zatokom żylnym w naprężaniu go, wydają pojedyncze lub liczne powite odnogi, tętnicami śl i ma ko watę mi Mullera zwane.
Naczynia właskowate stanowią przejście tętnic w żyły, w kształcie tyle razy wzmiankowanéj siateczki, są to bardzo cienkie kanaliki z błony wewnętrznéj naczyń utworzone, 5

62
niekiedy i kuleczek krwi nie przepuszczające, tylko sam płyn krwisty i stądto dla bladości ich koloru, dawniéj za proste wyżłobienia w miąższości innych trzewiów miane. Przed niedawnemi czasami Dubois d’, \miens starał się zno-wu dowieść, że jedne naczynia włoskowate posiadają ściany, a drugie całkiem ich są pozbawione.
Żyły czyli naczynia odprowadzające krew czarną do serca powstają z naczyń włoskowatych, nie są tak mocnéj budowy jak tętnice, dlatego przecięte opadają. Błona ich we-wnętrzna tworzy zdwojenia na kształt klapek, krew zatem tutaj cofać się nie może, błona zewnętrzna jest komórko-wata, a pośrednia włóknista, rozciągalna w większych jedy-nie odnogach znajduje się.
Ze względu położenia żyły dzielimy na powierzchowne i głębokie.
Zyty powierzchowne leżą zaraz pod skórą na błonie ścię — gnistéj ogólnéj, jako niebieskie pręgi występujące. W przebiegu swoim łączą się coraz więcéj z sobą, coraz bardziéj grubieją, i nakoniec wylewają się do żył głębokich.
Zyty głębokie mieszczą się tuż przy tętnicach, głęboko pomiędzy mięsnami i trzewiami ukrytych. Każdéj tętnicy szczególniéj w kończynach odpowiadają dwie przylegle żyły, zachowując w dalszym przebiegu mniéj więcéj rozkład tętnic, ale bieg ich zawsze odwrotnie, to jest za kierunkiem krwi uważać należy. Nakoniecdwoma pniami głównemi żyłami próżnemi: wstępującą poniżéj, i zstępującą powyżéj serca, otwierają się do prawego jego przed-sionka.
Żyły zasługujące osobno być wzmiankowanemi są:
ZyZa wrotna może lepiéj zwrotna umieszczona w jamie brzusznéj, zbiera krew ze wszystkich prawie trzewiów i prowadzi ją do wątroby, jako materyał dla wyrobienia żółci, kiedy tętnica wątrobowa tylko odkarmia ten gruczoł. Żyła wrotna rozgałęzia się tak jak tętnica i tworzy siateczkę po-

63
między pojedynczemi komórkami żółć wyrabiającemi. Siateczka ta ma być podług niektórych wspólnie złożona z żyły wrotnéj i tętnicy żylnéj, a podług innych każde z tych naczyń osobno rozgałęzia się. Wreszcie oba te naczynia przechodzą w żyłę wątrobową, resztki krwi do serca odprowadzającą za pośrednictwem żyły próżnéj wstępującéj.
Zyta pępkowa znajdująca się tylko w płodzie i po urodzeniu całkowicie usychająca, zaczyna się w łożysku z tętnic pępkowych i przez sznurek pępkowy prowadzi krew do dziecięcia. Po części łączy się ona z żyłą wrotną, a po części przechodzi w przewód żylnyAranciusza, do żyły próżnéj dolnéj wylewający się.
Jeżeli znaczna liczba żył w jakiejkolwiek okolicy łączy się z sobą wzajemnie, nazywamy to splotami żylnemi, i tak:
Sploty żylne powierzchowne są: podskórny czaszki, czołowy, nadoczodołowy u niektórych skrofulicznych dzieci wyraźny, a ztąd kwiatami grobowemi mianowany, daléj skroniowe, tyłu głowy, powiekowe, nosowe, ust, policzkowe, szyjne, piersiowe, brzuszne i pojedynczych kończyn z ich częściami.
Sploty żylne ylębokie liczą się: gardłowe, tarczyko — wate, stosu kręgowego zewnętrzne i wewnętrzne, płci o w e wew nętrzne, czyli zatoki żylne tkanki naprężającéj się, hemoroidalne i t. d.
Naczynia surowiczne, lymfatyczne prowadzą do serca soki przezroczyste surowicą, lymfą zwane, w podobnym co i żyły kierunku. Zaczynają się siateczką właściwą w miąższości całego naszego ciała, wyjąwszy mózgu, mlecza pacierzowego, kości i chrząstek. Pierwsze ich początki łączą się w coraz większe gałązki i gałęzie przebiegające tuż pod skórą, albo głęboko pomiędzy innemi częściami ukryte. W drodze swéj przez powikłanie się dają początek gruczołom su — rowicznym, a połączywszy się w dwa główne przewody surowiczne: prawy mniejszy i lewy większy, za — 5*

64
bierający także sok pokarmowy z kiszek, otwieraj;} się do żył podobojczykowych odpowiedniego nazwiska. Błony ich są: wewnętrzna jak i w innych naczyniach tworząca przez swoje zdwojenie klapki na kształt żylnych, i z e — wnętrz na komórkowata.
W naczyniach surowicznych krąży surowica czyli sok przezroczysty, białawy złożony z tego: co w naszem ciele niezdolne jest ani do odkarmiania, ani do przerobienia tam zkąd zabranćm zostało, z tego co z rozkładu ciała powstaje, oraz z soku wyrobionego przez trawienie pokarmów.
Gruczoły surotciczne są prostemi zwojami takichże samych naczyń, okrytemi siatką włoskowatą i tkanką komórkowatą połączonemi, a surowica mając powiększoną tu drogę swego obiegu i ułatwione zetknięcie się z naczyniami krwistemi, ulega przemianie udoskonalającéj ją. Gruczoły takie znajdujemy po całćm ciele, najwięcéj zaś pod szczęką dolną, pod pachami i w pachwinach. W kreskach napotykane, powstają z naczyń surowicznych prowadzącyth sok pokarmowy z kosmyków kiszek cienkich do przewodu głównego lewego, czyli jak zwykle się mówi, do przewodu piersiowego.
NERW T.
Nerwy są przyrządami działalności żywotnéj. Ponieważ życie objawia się nie tylko w całości, ale i w każdéj cząstce, przeto nerwy tak jak i naczynia krwiste po całćm ciele rozchodzą się. Za ich pomocą czujemy, one powodują ruchem i pobudzają ciągłe wewnętrzne przetwarzanie się, od czego istnienie, wzrost i sprawy żywotne zależą. Czuć, poruszać i odżywiać jest zatém przeznaczeniem nerwów, w osobne, odpowiednie, że tak powiem gruppy nerwów czucia, ruchu i odżywiania rozłożonych. Czucie i ruch należą do układu mózgowo-mleczowego, zwierzęcego, reszta zaś do układu zwojowego, roślinnego, życiu rośnienia i istnienia przewo-

65
dniczącego. Każdy z tych układów posiada część środkową, jako źródło i nagromadzenie się massy nerwowéj w mózgu, mleczu pacierzowym i zwojach, oraz część obwodową w pojedynczych nitkach na około rozpromieniającą się.
Wspólna budowa nerwów składa zię z
1. Miazgi właściwie nerwowéj, neuriny i
2. Zewnętrznych powłok, neurilemy.
Neurina przedstawia się w dwojakiéj barwie, biała prze — maga w układzie mózgowo-mleczowym, a szara w układzie zwojowym. Co do pierwiastkowego kształtu cząsteczek neuriny niezgadzają się zdania autorów. Jedni uważają ją za zbiór przezroczystych kuleczek, ziarneczek rzędami lepką, półpłynną, białkowatą massą połączonych w włókienka bia — łéj substancyi, lub bez porządku nagromadzonych w szarej; inni za pierwiastkowy kształt przyjmują włókienka białe i szare. Podług Valentina najprawdopodobniéj znajdują się dwa pierwiastkowe kształty, włókienka nerwowe i ziarna zwojowe, a tych odosobnienie, lub większe albo mniejsze pomieszanie stanowi rozmaitość barw obojga układów.
Włókienka nerwowe białéj substancyi są to albo pochwy cylindryczne płynem napełnione, albo jednolite pojedyncze nitki, przybierające łatwo zarys sznurka paciorków. Remak Poznańczyk opisał osobne szare włókienka w długości swój często zgrubieniu ulegające, które inni tylko za włókna tkanki komórkowatéj poczytali.
Ziarna zwojowe okrągławe, spłaszczone, niekiedy gwiazd — kowato-promieniste komórki z jądrem i jąderkiem, szaro zafarbowane, mieszczą się najliczniéj w pojedynczych zwojach i zdają się często w włókienka przedłużać, lub tylko do nich się przyczepiają.
Włókienka pojedyncze przyległe okrywają się powłoką błoniastą, ściągnislą, gładką i lśniącą się, neurilemą, które jeszcze liczniéj w powtórnéj pochwie zawarte tworzą główne pnie nerwowe.

66
Układ nerwowy mózgów o-mleczo wy czyli z’ycia zwierzęcego odznacza się peryodycznością swych działań, z na — stępującem po każdéj czynności uspokojeniem się, czyl^uśpie — niem, i składa się z części środkowéj i obwodowéj.
A. Część środkową tworzą części zawarte w czaszce, to jest mózg, móżdżek węzeł Warolla, przedłużenie mlecza i mlecz pacierzowy. Części zawarte w czaszce są okrytemi błonami twardą mózgową, włóknistą, mocną, zawierającą w sobie żyły, zwane zatokami żylnemi czaszki i tworzącą przegrody niezupełnie jako to, podłużną rozdzielającą półkule mózgowe, i poprzeczną odgradzającą mózg od móżdżka. Druga błona pajęczą z powodu swój wątłości mianowana, serwadczana ułatwia ruchy, bo jako torba serwadczana przechodzi w błonę ostatnią miękką mózgową, naczyniami krwistemi odznaczającą się. Błony te przedłużając się w przewód stosu kręgowego, całkowicie tam pomieszczony mlecz powłóczą.
Mózg największą przestrzeń czaszki napełniający, ma kształt jajowaty i na dwie niezupełne połowy, prawą i lewą półkulę dzieli się. Na powierzchni swéj przedstawia rozmaicie pokręcone bruzdy, a wewnątrz składa się w środku z białéj, ku zewnątrz zaś z szaréj neuriny. Mózg nie jest jednolity ale raczéj w środku próżny, która to próżnia tak nazwane jamki mózgowe stanowi. Jeżeli bowiem nad podstawą mózgu, dwie przednie pary zagłębień czaszki napełniającą, wystawimy sobie dwa półkoliste grube sklepienia, próżnie pod temi sklepieniami tworzyć będą jamki boczne, mieszczące w sobie wzniosłości wzrokowe i prążkowane. Tam gdzie między temi półkulami prawdziwe sklepienie je łączy, leżą 2?ie jamki środkowe, za któremi bardze ważne sadowią się wyniosłości poczwórne.
Móżdżek pod mózgiem w ostatnich zagłębieniach czaszki leżący, jest podobnie złożony z dwóch półkolistych połówek
r

67
i części je wiążącéj, która nad przedłużeniem mlecza przykrywa ostateczną j a m k ę piątą. Szary na zewnątrz a w środku biały, nie posiada żadnych próżni, tylko rysuje podobieństwo drzewa, drzewem życia zwane.
Węzeł albo most Warolla stanowi dla włókien drogę przejścia z jednych części do drugich, a znajdując się ze spodu pomiędzy mózgiem i móżdżkiem przechodzi sam w
Przedłużenie mlecza, które otworem w podstawie kości tyłu głowy dostawszy się do przewodu stosa kręgowego, w reszcie swéj długości pozostaje jako
Mlecz pacierzowy, posiadający na zewnątrz neurinę białą, a w środku szarą. Mlecz grubiejąc w miejscach odpowiednich kończynom i zaopatrując ciało najliczniejszemi nerwami, niemi téż w postaci końskiego ogona kończy się.
W części téj widzimy bardzo wiele naczyń krwistych, szczególniéj tętniczych. Tętnice zewnętrzne mózgu odkar — miają neurinę szarą, wewnętrzne białą, żyły zaś zdają się powstawać na powierzchni z siateczki włoskowatéj i natychmiast do zatok żylnych wylewają się. Naczynia zaś mlecza pacierzowego przebiegają w podłużnym kierunku.
B. Część obwodowa zawiera sie w nerwach czuciu i ruchu.
Nerwy są to długie, miękkie i białe po calem ciele rozchodzące się nitki, przeznaczone do przeprowadzania zewnętrznych wrażeń do środka, i nawzajem jego wolę wszędzie roznoszą. Nerwy zatem działają dośrodkowo i od-środkowo, czyli sprawiają czucie albo ruch. Zasadę nerwów stanowią pierwiastkowe włókienka w cały nerw prze-dłużone, prawie nigdy bo bardzo rzadko rozgałęziające się, i to tylko w mózgu samym i niektórych pojedynczych trze-wiach, wreszcie zaś pojedynczo przebiegające. Początek ich zaledwie do szaréj neuriny wyśledzony, tworzy pętle środ-kowe otaczające ziarna zwojowe, z ostatnich jednakże nie-kiedy włókienka wyrastać zdają się. Włókienka takie zam-

68
knięte w pochewkach i w pochwach tworzą widoczne cieńsze lub grubsze osobne nerwy.
Nerwy w przebiegu swoim tuż obok tętnic nigdy nie rozgałęziają się, ale tylko niekiedy jedne włókna oddzielając się rozgałęzianie naśladują, przezco tyle ich zawsze w obwodzie znajdujemy, ile ich z mózgu lub mlecza pacierzowego na zewnątrz wyrosło. Skoro zaś takie niby gałązki rozmaicie się między sobą splatają, wtedy powstają ważniejsze sploty nerwowe.
Zakończenie się nerwów tam gdzie i tętnic jedni podają jako siatkę, drudzy słuszniój jako pętle obwodowe. Wyłączywszy więc niby wolne zakończenie ich w ciałkach Paciniego owalnych, jednśj linii wielkości, na dłoni i na stopie znalezionych, nerwy nie zdają się mieć ani początku ani końca, ale jak dziwnie przedłużone ogniwa, stanowią dla nas bardzo jeszcze dziwny łańcuch przyrządu spraw zwierzęcych.
Ponieważ nerwami cztijemy i nerwami ruchy obudzamy, dzielimy też je na nerwy czucia i ruchu, jakkolwiek prawdziwych anatomicznych różnic dotąd nie dopatrzono pomiędzy niemi. Nerwy tego układu pod mikroskopem pokazują podwójny zarys, a po wyjściu swojem ze środka nerwy czucia natychmiast w rodzaj zwoju nabrzmiewają, czego nerwy ruchu nie przedstawiają.
Zwoje czyli nabrzmienia węzłowate powstają z poplątania się siatkowatego pierwiastkowych włókienek, z przyłączeniem się mnóstwa ziarn zwojowych, tém zaś się różnią od pętli środkowych, | że włókienka tutaj pochwami są już opatrzone, gdy w mózgu żadnych bynajmniéj pochew nie po-
Naczynia krwiste nerwy odkarmiające, przebiegają w ich długości i tworzą około włókienek siateczkę włoskowatą.
W opisie szczegółowych pni nerwowych dzielimy je na pojedyncze, to jest czucia lub ruchu jedynie, i na zło-

żonę z pomieszania obydwóch tych rodzai powstające, a nadto odróżniamy jeszcze nerwy mózgowe od mleczowych.
A. Nerwy mózgowe, których liczymy 12 par, wszystkie wyrastają ze spodniéj powierzchni mózgowéj.
1. Nerwy powonienia wychodzą z czaszki przez otworki kości sitowéj, i rozpraszają się w najdelikatniejszych splotach w przyrządzie powonienia.
2. Nerwy widzenia skrzyżowawszy się jeszcze w czaszce, przechodzą przez otwory skrzydeł mniejszych kości klinowéj i kończą się w błonie nerwowój oczów.
3. Nerwy wspólne ruchu mięsn ocznych przez szparę oczodołową górną dostają się do mięsn ocznych prostych, to jest górnego, dolnego i wewnętrznego, także do ukośnego dolnego i do mięsna powieki górnój.
4. Nerwy mięsn ukośnych górnych obok poprzedzających idące, poruszajątém i mięsnami.
5. Nerwy trójdzielne czucia opatrzone w czaszce zwojem właściwym, dzielą się na:
a. Galęż oczową, która z nerwami zwojowemi wchodzi w skład zwoju oczowego, gałązkami swemi aż do tęczy oka sięgającego. Z niéj oddziela się nerw nadoczodo — ło wy.
b. Galęż szczęki górnój wychodzi otworem okrągłym szkrzydeł większych kości klinowéj, wydaje nerw podo — czodołowy czyli policzkowy czucia, nerwy zębów szczęki górnój i nerwy czucia przyrządu powonienia.
c. Galęź szczęki dolnój zaopatruje nerwami czucia język i zęby szczęki dolnéj.
6. Nerwy ruchu mięsn ocznych prostych zewnętrznych.’
7. Nerwy policzkowe ruchu przeszedłszy właściwy przewód w części skalistéj kości skroniowój, tworzą pod uchem splot w kształcie nogi gęsiéj i rozchodzą się po wszystkich mięsnach twarzy.

70
8. Nerwy słyszenia kończą się w labiryncie błoniastym przyrządu słyszenia.
9. Nerwy smakowania, język smakiem obdarzają.
10. Nerwy błędne posiadają właściwe zwoje czucia i rozgałęziają się w krtani, grdycy, płucach, sercu, gardzielu i żo-łądku.
11. Nerwy dodatkowe do poprzedzających Willisa koń-czą się jako nerwy ruchu w krtani i gardle.
12. Nerwy podjęzykowe przechodzą pod kłykciami kości tyłu głowy i poruszają mięsnami języka.
Rzeczone nerwy ożywiają wszystkie części głowy, szyi, nawet i klatki piersiowéj przez swe liczne, choć tutaj nieopisane rozgałęzienia.
B. Nerwy mleczowe, których 31 do 32 par liczymy, a między niemi 8 par szyjnych, 12 plecowych, 5 lędźwiowych, 5 krzyżowych i 1 do 2 ogonowych, wychodzą po bokach mlecza pacierzowego dwoma odnogami. W odnogach, korzonkach przednich znajdują się nerwy ruchu, w tylnych zwojami opatrzonych nerwy czucia. Odnogi takie połączywszy się przechodzą przez szczeliny międzykręgowe, a rozgałęzieniami swemi kierują się ku przodowi i ku tyłowi ciała, gdzie ostatecznie zakończają się. Główniejsze ich gałęzie są:
a. Nerwy szyjne.
1. Cztery pary wyższe tych nerwów tworzą sploty ner-wowe szyjne i zaopatrują: tył głowy, szyję, oraz przeponę dwoma nerwami przepony, przez przestrzeń śród — piersiową przednią do tego mięsna dochodzącemu
2. Cztery pary niższe tworzą sploty nerwowe barkowe, wydające trzy główne gałęzie nerwów czucia skórnych i tyleż nerwów ruchu zwanach nerwami: szprychowym, łokciowym i pośrednim.
b. Nerwy plecowe przedniemi gałęziami przebiegają pomiędzy żebrami, tylnemi dążą do mięsn grzbietowych.

c. Nerwy lędźwiowe wchodzą już po części w skład końskiego ogona. Gałęzie ich przednie rodzą splot nerwowy lędźwiowy ożywiający część podbrzuszną, a resztą wyszedłszy pod więzem Pouparta sięgają nietylko kolana ale i grzbietu nogi.
d. Nerwy krzyżowe oddzielając się z końskiego ogona tworzą w górnéj części:
1. Splot nerwowy siedzeniowy, krzyżowy wychodzący przez wycięcie siedzeniowe i spuszczający się po tylnéj stronie uda i goleni aż do podeszwy i grzbietu nogi.
2. Splot nerwowy płciowo — hemoroidalny złożony z niższych nerwów krzyżowych, rozchodzi się po częściach płcio-wych i po kiszce odchodowéj.
e. Nerwy ogonowe w splocie tegoż nazwiska rozgałęziają się naokoło takiejże kości.
Układ nerwowy zwojowy czyli z’ycia roślinnego przewo-dniczy wewnętrznemu odżywianiu i odkarmianiu wszystkich części ciała, nie ulega żadnemu peryodycznemu uśpieniu, ale ciągle z jodnakowem natężeniem działa. Chociaż jest on sam w sobie samoistny, łączy się z poprzedzającym układem przyjęciem jego i udzielaniem mu swoich nerwów.
A. Część środkowa, składa się ze zwoi czyli węzłów, z sobą łączących się i w rząd tuż przy stosie pacierzowym, parami w liczbie 24 do 25 ułożonych. Każdy zwój odbiera gałązki przyległych nerwów mleczowych i im swoich dostarcza, sam zaś rozgałężą się w częściach i rządzi sprawami które nieulegają naszéj woli, jest zatém jakoby układ nerwów mimowolnych, gdy poprzedzający za układ nerwów dowolnych poczytywać można. Części jego są:
a. Część głowy tworzy splot zwojowy około tętnicy głowy, i wchodzi do składu zwoju oczowego.
b. Część szyjna liczy 3 pary zwoi:
1. Zwój wyższy największy leży obok kręgu drugiego szyjnego.

72
2. Zwójśredni niekiedy brakujący leży przy piątym kręgu
3. Zwój najniższy leży przy siódmym kręgu szyjnym i rozchodzi się do płuc i serca.
c. Część plecowa składa się z 11 do 12 par zwoi i wyda — je nerwy zwojowe trzewiowe.
d. Część krzyżowa posiada tylko jedyny zwój łączący i zamykający pary, czyli rzędy obydwóch stron.
B. Część obwodowa czyli gałązki nerwowe podobne do poprzednich, ale o połowę cieńsze od nerwów czucia i ruchu, pod mikroskopem jeden jedynie zarys przedstawiają. Nerwy zwojowe Bemaka wielu za nerwy nie uważają. Nerwy te mają swój początek w pojedynczych zwojach, bo spostrzeżono, że więcéj ich stamtąd wychodzi aniżeli tam wchodzi. Odznaczają się one także liczncmi splotami pomiędzy pojedynczemi trzewami rozłożonemi, z których ważniejsze są następujące:
1. Sploty zwojowe sercowe pobudzają serce do ciągłego ruchu czyli do bicia.
2. Splot zwojowy słoneczny czyli brzuszny inaczéj mózg brzuszny, przez splecenie się nerwów zwojowych trzewiowych utworzony, leży na stosie pacierzowym po za żołądkiem i wszystkie trzewia gałązkami swemi zaopatruje. Splotowi temu wielki przypisywano wpływ na wszelkie popędy instynktowe, namiętności, samo nawet jasnowidzenie z niego wyprowadzano.
Inne sploty nazywają się: króskowy, nerkowy, po d — brzuszneit. d.
Co do różnicy jaka zachodzi pomiędzy nerwami mężczyzn i kobiet, to moc i twardość przemaga u pierwszych, gdy u drugich mózg i mlecz pacierzowy, stosunkowo do ciała, są daleko większe.
Podobnie zbudowane nerwy obojga układów, w rozmaitych stopniach ich doskonałości znajdujemy dopiero u zwierząt grzbietowych, w niższych zaś gromadach lubo nigdzie

73
ich niebrakuje, przedstawiają przecież nie tak zupełną orga-nizację. Tamto pierwobrazem nerwowym jest obrączka nerwowa około gardła, z przodu i z tyłu tworząca zwoje, z których wychodzące nerwy tyle znowu posiadają zwoi, ile w jestestwach członkowanych pojedynczych członków, obrączek widzimy. Ponieważ zatém każdy członek (obrączka) u nich ma wszystkie przyrządy indywidualnego życia, nic więc dziwnego, że odcięty członek nie tylko żyje, ale nawet w osobne indiwiduum zamieniać się może.
ZASADY SKŁADOWE.
Ciało nasze, jakakolwiek jest jego budowa, składa się z ro-zmaitych pierwiastków i zasad, tak ze względu kształtu jako i swój mieszaniny.
Kształt zależy na połączeniu się pierwiastków w części stałe, płynne, lub niekiedy powietrzu podobne, jakie tu istotnie tak w jednę całość pomieszanemi znajdujemy, że z dwóch pierwszych niewiadomo, które przemagają. Części jednakże Stałe powstają z płynów i w nich ostatecznie się rozpuszczają.
Zasady części stałych odniosą się do najpierwszéj po-czątkowéj zwierzęcéj substancji, która powstaje w płynach, jako miękka, lepka, bezkształtna lub ziarnista massa. Z ziarnek takich w mniemaniu dawniejszych powstawały włókna i błonki, a te w dudki i torebki układały się. Włtikna więc, błonki, dudki i torebki uważano za zasadniczy kształt téj początkowéj substancyi, która przez dalsze rozwijanie się, dawała początek najprostszym żywotnym ustrojom, czyli tkankom, własności fizyczne, chemiczne i żywotne, jak np. tkanka komórkowata, rogowa, kostna i t. d. posiadającym, z których dopiero połączenia się wzajemnego’ całości organiczne wynikają. Na takiéj podstawie tkanki dają się dzielić na pojedyncze, to jest same w sobie i niejako martwe: włosy, paznokcie, nadskórek,

74
na składowe stanowiące zasadę wszystkich części jako to: komórkowata, neurina, i na złożone np. kości, mięsna, gruczoły. Dziś przecie początkowa żywotna, zwierzęca i roślinna substancja jest komórka, a sposób i stopień ros zwijania się jéj oznacza nam różnicę tkanek.
Zasady płynne albo płyny są: płyn wodnisty napawający części stałe, soki karmiące, wydzielenia gru-czołów chemicznie lub fizyologicznie odróżniane, na wo-dniste, białkowate, tłuszczowe, lub na wydzielenia i wypró-żnienia, z których pierwszych jeszcze potrzebujemy, a osta-tnie po za granicę naszego ciała wydalamy.
Zasady powietrzu podobne bywają albo parą, np. ser — wadczaną. albo istotnemi gazami.
Mieszanina na drodze analizy chemicznéj poznana, pokazuje w naszym składzie 17 pierwiastków: kwasoród, wodo — ród, saletroród, węgiel, siarkę, fosfór, niektóre ziemne i prawdziwe metale, zawsze w związkach raz nieorganicznych, drugi raz organicznych napotykane. Różnica tych związków wynika ztąd, że związki nieorganiczne powstają przez łączenie się na prawach powinowactwa, dwóch pierwiastków’ w ciała nowe odmienne co do swych własności, ale znowu po dwa łączyć się dające, przezco związki te podwójne — mi, lub dwuzłożonemi nazywamy. W związki organiczne wchodzą 3 lub 4 pierwiastki nie powinowactwem, ale wpływem życia kierowane, mianujemy je więc potrójne — mi, poczwórnemi lub trzy i cztero-złożonemi, które znowu z sobą, lub z nieorganicznemi związkami łączyć się mogą. Związki organiczne noszą niekiedy nazwę rodników, skoro tylko i jedynie w połączeniach występują, jako to proteina tworząca włuknik, białko i tworóg.
SPOSÓB TWORZENIA SIĘ TKANEK CZYLI
TEORYA KOMÓREK.
Schleiden przy ściślejszych badaniach pod mikroskopem części roślinnych, a Schwann w tkankach zwierzęcych do-

15
strzegli, że pomiędzy temi królestwami wielkie zachodzi po-dobieństwo, co do istoty rozwiania się ich początkowych zasad. Tę wspólną i początkową zasadą jest ko mór ka. Tworzenie i rozwianie się komórek przypisywano ich własnéj sile twórczéj (plastycznej), ale to jest tylko koniecznością życiem obudzonego życia. Komórki stanowią całość zupełnie w sobie skończoną, żyjącą i rozwijającą się przez się samą, a przytem ponieważ wchodzą w skład innych całości, pro-wadzącą jeszcze życie zależne, wspólne. W początkowo bezkształtnéj ale żyć mającśj zarodni, cytoblastema zwa — néj, zjawiają się drobne ziarnka próżne wewnątrz, lub peł. ne, jednolite jako jąderka, około których powstaje warstwa, w powłokę dla nich coraz bardziéj rozszerzająca się i doskonale pojedynczo, lub po kilka jąderek w sobie zamykająca, tworząc takim sposobem jądro. Na zewnątrz jądra druga podobna warstwa tenże sam przebiegłszy zakres, wykształca się w zupełną komórkę wewnątrz jądro, a w ją
drze jedno, lub więcéj jąderek
zawie-
rającą. Pomiędzy powłokami znajdujące się odstępy są przezroczyste, lub massą barwnikową, pigmentem napełnione.
Komórka taka rosnąc rzadko zachowuje swój pierwotny
kształt, ale albo spłaszcza się i przybiera wielo-kątny zarys, z powodu mechanicznego na siebie naciskania sąsiednich ko-
mórek, albo przedłuża się w kierunku linijnym, lub niekiedy na kształt gwiazdy wypuszcza promienie, albo też dzieli się grzebieniasto.

76
Komórki żywotnie przekształcające się, spotkawszy się z sobą wzajemnie zrastają, próżnie ich zlewają się w jedno, a gdy i jądra i jąderka znikną, ginie ich indywidualne życie i daléj istnieją tylko jako tkanki szczegółowych układów.
Taką jest tajemnica tworzenia się wszystkich tkanek i zwijania się żyjącego organizmu. Żywego tu obrazu dostarczają nam algi czyli porosty morskie, które w osobnych rodzajach przechodząc od najprostszych kształtów, zdziwiają nas późniéj największą rozmaitością swéj budowy.
Komórki tedy pojedyncze albo przez cały bieg swego istnienia, pozostają zupełnie oddzielnemi cząstkami składo — wemi naszego ciała, albo zrastając zlewają się z sobą i giną w’ organizmie. To podwójne ich zachowywanie się służyło za podstawę Schwannowi do podzielenia komórek na następujące klassy:
I. Oddzielne, samoistne komórki już w płynie zanurzone, już tylko obok siebie umieszczone: np. krew, surowica, śluz,
jajka Graafa.
II. Samoistne, ale w stałe tkanki połączone komórki są

77
spłaszczone albo cylindryczne, jako to: nadbłonek błony śluzowéj, złożony fiodług Henlego z komórek płaskich posadz-
ją to w sobie szczególnego, że na podstawie ich na zewnątrz położonśj umieszczone są przezroczyste rzęsy, ruchem swym naśladujące kołysanie się niwy zbożem, okrytéj. Drobne za — tóm ciałka na takiéj powierzchni znajdujące się, w kierunku tego ruchu posuwane będą. Komórki rzęsowe spotykamy na błonie śluzowéj wyścielającej: jamę nosową i zatoki do niéj należące, w przewodzie łzowym, w gardle z tyłu podniebienia miękkiego, w przewodzie słuchowo-gardłowym Eustacha, w przyrządzie oddychania, w macicy i w przewodach jajecznych. Do téj klassy należą: nadskórek, śluz podskórny Malpighiego, z czarnym barwnikiem u murzynów, paznogcie, włosy.
III. Komórki pozrastane z sobą lub ż substancyą między — komórkowatą, tak że ich zarysy jeszcze rozpoznać możemy: kości, chrząstki, zęby.
IV. Komórki zamienione na włókna tkanki komórkowa — tój, w którój pomiędzy włóknami znajdują się komórki tłuszczowe. Tu odnoszą się więzy, ścięgna, tkanka sprężysta.
V. Komórki połączone co do ścian i próżni jako: mięsna, gdzie pierwotne próżnie napełnia substancya mięsna, nerwy napełnione neuryną, i naczynia napełnione sokami po ciele krążącemi.
Komórki mnożą się nie tylko powstawaniem coraz now-szych komórek osobno, lub w łonie już powstałych, ale nad — 6

78
to dzieleniem się, jakby na dwoje przewiązywaniem się ostatnich. Co się zaś tyczy istoty włókien, to niezupełnie jeszcze potwierdzono ich pierwotną bytność, i każde włókno dotąd, za dalsze przeobrażanie się komórki uważać należy.

CZĘŚĆ DRUGA.
SPRAWY ŻYWOTNE.






















FIZYOLOGIA.
Zakresem fizyologii jest zbadanie własności, zjawisk i praw życia w ogólności i w szczególności. Niezliczone mnóstwo jestestw życiem w rozmaity sposób obdarzonych, pod pewne — mi fizycznemi wpływami swą niezależność i samoistność utrzymujących, tutaj czekając swego wytłómaczenia, jawnie pokazują nam, że fizyologia będzie tylko fizyką ciał życiem nacechowanych, gdzie poznanie przyrody, Physis, głównym jest celem. W fizyce zastanawiamy się nad materyą, jéj własnościami, oraz nad siłami jakim ona ulega, lub téż jakie wywiera; w fizyologii występuje życie, które panując nad tąż samą materyą czasowo ją zmienia, ale bynajmniéj ogólnych praw pierwotnych nie ruguje.
Życie jednakże, tak widoczna granica między istotami mar — twemi i jestestwami żywotnemi, czemby było samo w sobie niedocieczono, a z połączenia i porównywania pojęć naszych zmysłowych, o tyle tylko pewne ogólniki wyrozumo — wać potrafimy, o ile szczegóły dostatecznemi i dokładnemi się okazały. Ogólne zatém określenie istoty życia, poprze — dzonćm i uzasadnionem zawsze być powinno na stosownćm wykryciu jego szczegółów, jakby ogniw w następstwie wzajemnych przyczyn i skutków. Wtedy wypadnie nam, że po-

82
jedyncze życie jest tylko zbiorem pewnych zjawisk, przez ciąg istnienia danego indywiduum spostrzeganych.
Przyczynę tak uważanego życia nazywano siłą żywo-tną, która nie będąc żadnéj materyi wrodzoną, nie daje się przecież od jestestw ożywionych oddzielić i osobno do-świadczać. Siła ta, niby przyczyna życia, tworząc całe or — ganizma w nich i przez nie ma się objawiać, nie ustając w pokoleniach, ginie w członkach i zostawia je na pastwę śmierci wtedy, skoro wszystkie zmiany i stopnie rozwoju wyczerpniętemi zostały, lub gdy niemoże się dłużéj, jako siła lecząca, opierać działaniu szkodliwych wpływów. Pomimo jednakże tak pięknego znaczenia siły żywotnéj, które tu trzymając się powszechnie dawniéj przyjętych zasad przy-toczyłem, siła ta nie stanowi nam żadnego pośredniego ogniwa pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, ani też jéj żadnéj prawodawczo-wykonawczéj władzy przypisać nie możemy. Siłą nazywamy przyczynę na własnościach materyi opartą, wywołującą w taki a nie inny i zawsze jednakowy sposób pewne działanie, np. siła ciężkości, lub też uważamy za siłę sposobność wykonania jakiego działania, przez stosowne ułożenie części machiny, gdzie ostateczny wypadek nie będąc przymiotem żadnéj części, wypływa przecież jedynie ze wspólnych ich fizycznych własności. Jak więc machiną nie rządzi żadna nowa siła machinalna, tak niechcąc tłómaczyć niewiadomych przez inne niewiadome, życiem nie rządzi żadna siła żywotna, bo pierwszy popęd do życia czyli idea życia pochodzi od Stwórcy, a objawienie się życia, wypada z własności fizycznych i chemicznych, odpowiednio danym tutaj okolicznościom występujących. Dlatego też słusznie powiada Lotze, że jestestwa żyjące nie różnią się od ciał martwych rozmaitością istoty i działalności czynnych sił, ale tylko ułożeniem ich popychli (Angriffspunkt). Jak więc astronomowi nie zależy na tem, dlaczego ciała niebieskie tak a nie inaczéj są ułożone, ale jakim sposobem w danem poło-

83
żęniu utrzymują się, tak też mało obchodzi fizyologa: dlaczego życie taki a nie inny kierunek przybrało, ale tylko jakim sposobem dziś się utrzymuje i jakich środków do tego używa. Gdy zatém przez siłę żywotną rozumiemy jedynie postać ostatecznego wypadku, z własności ogólnych ma — teryi w danych tutaj okolicznościach wynikającego, wolno nam jest dalój wyrazić się, że moc działalności siły téj żywotnéj, to jest życia, najzmienniejsza, zdziwią nas przejściami swojemi od prostego porostu do rozumnego człowieka, a materya nią ożywiona, odmiennie od nieorganicznéj się przedstawiając, pominąwszy mniéj więcéj ważne odcienia, dzieli się na roślinną i zwierzęcą. Wytknięcie tedy cech jestestw żywotnych stanowi nam pierwsze zadanie fizjologii, po którem następuje wyłuszczenie warunków do życia nie-zbędnych, a kończy wyjaśnienie pojedynczych spraw żywotnych.
Ciała organiczne czyli jestestwa żywotne odróżniają się od nieorganicznych, martwych: składem chemicznym, budową wewnętrzną i zewnętrzną, oraz dążnością do utrzymania swego i gatunkowego bytu. Jestestwa zwierzęce odróżniają się od roślin nietylko składem, budową i sposobem utrzymania bytu, ale najbardziéj czuciem i ruchami.
W składzie chemicznym napotykamy wszędzie jednakowe pierwiastki, a związki ich podwójne, potrójne i poczwórne, w większości należą już do minerałów, już do roślin, już do zwierząt. Związki podwójne są sole, potrójne najczęściéj wodniki węgla, np. kwas octowy (C< 1L O* = Cj-j-Aą.) i tłuszcze (tłuszcz ludzki = Cto Ho OJ, do poczwórnych należą połączenia proteinowe (proteiny formuła podług Dumasa = Cł0 H36 NIO O12, a podług Lichiga = C«B ILJ NO OH ). Jak w ciałach martwych połączenia odbywają się stale w pewnych stosunkach, tak w ciałach żywotnych trudno je jeszcze liczebnie ocenić. Związki nieorganiczne nie psują się same przez się, organiczne kończą się z ustaniem życia, cho-

84
ciąż rozkład powoli, a zupełne przejście pod prawa powinowactwa, niekiedy zbyt późno następują, co usunięciem koniecznych warunków do psucia się, jeszcze bardziéj wstrzymanym być może. Warunkami temi są: woda, powietrze i ciepło. Część rozmiękczona wodą najprędzéj gnije w cieple, łącząc się najczęściéj z kwasorodem powietrza, i odbywa trzy rodzaje ferm en tacy i: wyskokową, octową i gniłą. W każdéj fermentacji ciało płynne, lub na pół płynne przez niejaki czas rozgrzewa się, wzdyma i burzy, przy — czćm wydziela z siebie w kształcie baniek lub piany gaz kwasu węglowego. W fermentacyi wyskokowéj części cukrowe lub w cukier zamienić się mogące, dają upajający wyskok, w octowéj części wyskokowe przechodzą w ocet, a w gniłéj wszystko się ostatecznie na pierwiastki lub związki nieorganiczne rozsypuje. Niekiedy dla obudzenia fermentacyi doda — jemy fermentu czyli drożdży. Ostatniemi czasy, teorya fermentacyi zastąpioną została przez Liebiga przyjęciem na jéj miejsce, następujących rodzai rozkładu: robienie (fermen — tacya, Gahrung), gnicie (Faulniss), próchnienie (Vermo — derung) i butwienie (Yerwesung). Gnicie odbywa się w wodzie i przez wodę, butwieniu ulegają ciała wilgotne na powietrzu, próchnieniu zaś w braku dostatecznéj ilości wody i powietrza, a robienie jest odmianą gnicia i butwienia, bez wydzielania nieprzyjemnego zapachu, przy tamtych właściwego. Zmiana, np. cukru na wyskok, odbywa się pod wpływem wody, gdy len atom cukru łączy się z 2ina atomami wody, przyczćm wywięzuje się gaz kwasu węglowego.
Jeden atom cukru = C, j Hi0 Olo) kl atomom wyskoku = C g 11, 2 O 4 Dwa atomy wody = H 2 O 3\ = /4 at.gazu kw.węgl. = C 4 Og C12 Hjł t)12^ ( C12 Hu t>i»
Przejście wyskoku w ocet potrzebuje powietrza i tworzy wodę:
Cztery at. wyskoku =C8 H, 2 O 4) C2 al. kw. octowego = Cg II g O g Ośm at. kwasor. powiet. ’= O s(=(4 atomy wody ’= II 4 O 4
Cg H,, 0, 21 ę Cs H, g 0, 2

85
W moczu pod wpływem wody i powietrza następujące zjawiają się przemiany:
Jeden at. kw.inoczowego — Cj H2 N« O3j zl at. moczn ka=C2 H4 IV, O2 Dwa atomy wody = Hj Osf lJatomy kw.
Trzy at. kwsrd. powietrza — O3f y węglowego=C3 Oę
C5 H« N408) ’ CsH.N^Og
Mocznik daléj pod wpływem saméj jedynie wody nie dając wyskoku, zachowuje się przecież podobnie jakby przy fermentacyi wyskokowéj.
Jeden at. mocznika= C2 II4N402) f2 at. gazu kw.węgl. = C3 O4 Dwa atomy wody = H2 ()2\ — ’2 atomy ammoniakn= H61X4
c2 n6 N« o4) ( HGN40»
Woda sama wypłukawszy z ciał zwierzęcych cząstki w niéj rozpuszczalne, pozostawia niekiedy massę jéj wpływowi nie — ulegającą, tłuszczową, adypoerą nazwaną.
Budowa wewnętrzna ciał martwych jest jednolita, czasami mieszana, w odłamie się tylko różniąca. Rośliny składają się z komórek i naczyń, w których soki krążą. Podobne części w zwierzętach skupiają się w odmienne ustroje i przyrządy.
Kształt minerałów jest bryłowaty lub krystaliczny, a ciecze i ciała lotne są bez kształtu. Rośliny odznaczają się zarysem podłużnym i gałęzistym, zwierzęta zaś kulistym lub walcowatym, z symetrycznemi odnogami czyli kończynami do ruchu przeznaczonemi.
Trwałość własna i gatunkowa najpierwszych leży na bier — nem, spokojnem zachowaniu się, a powiększanie się objętości na zewnętrznym prżyleganiu jednorodnych cząstek. Trwałość jestestw żywotnych zależy na czynnćm życiu, przez wzrost, odkarmianie i rozmnażanie lub płodzenie objawiają — jącem się. Wzrost znaczy powiększanie materyi przyswojonéj, odkarmianie przyswajanie materyi pożywhéj, która dla roślin wypada martwą, jak woda, gaz kwasu węglowego i ammoniak, a dla zwierząt zawsze żywotna, bądź roślinna, bądź zwierzęca być powinna. Rozmnażanie i płodzenie, osta

86
teczny cielesny cel życia, urzeczywistnia się wydaniem w jakikolwiek sposób drugiego indywiduum, ale zawszéj swemu rodzicowi podobnego.
Jaka zachodzi różnica pomiędzy roślinami i zwierzętami w składzie, budowie i sprawach żywotnych, należy to do właściwych chemii, anatomii i fizjologii. Wykazanie zaś praw czucia i ruchu, najbardziój w człowieka rozwiniętych, nieco późniéj znajdzie tu swoje miejsce.
Zastanowiwszy się dobrze nad powyższemi cechami spostrzeżemy łatwo, że skład i budowa jestestw’ żywotnych są ich wewnętrznemi własnościami, przeciwnie zaś sprawy żywotne zawsze coś od zewnątrz potrzebują. Warunki zatém potrzebne dla utrzymania życia dzielą się, na wewnętrzne i zewnętrzne. Do pierwszych należą materya i ks z tał t, do drugich tak nazwane bodźce życia, czyli światło, ciepło, powietrze, w’oda i pokarmy.
Bez materyi i kształtu nic na świecie iiie istnieje. Życie jednakże materyi objawia się zmianą kształtu, życie zaś kształtu zmianą materyi. Ciało bowiem jestestw’ żywotnych ciągle odświerza się częściami pożywnemi, a części te w czasie przyswajania ich coraz się odmienniéj przedstawiają. Tutaj zachodzi więc pytanie dlaczego wszystko co żyje umiera, i dlaczego żyjąc nieustannie materyą swą zmienia?
Do wyjaśnienia przyczyny śmierci nie wystarczają przypuszczenia, że wpływy nieorganiczne zużywają z czasem nasze życie, że kruchość starości wynika z przepełnienia się organizmu rozłożoną, atém samem więcéj prawom powinowactwa ulegającą materyą, lub też, że się dużo kwasorodu w ciele nagromadziło. W dwóch pierwszych razach moc życia, która jest dopiero w kwiecie wieku najwyraźniejszą, mu — siałaby się zaraz od początku zmniejszać, ostatniego zaś przypuszczenia niedowiedziono. W tym przedmiocie Miiller odwołuje się do zdania Kanta utrzymującego, że całość jest przyczyną życia cząstek, i ztąd wyprowadza: że gdy w za-

87
rodku tak prostéj, i małéj całości, kryje się przyczyna tylu najodmienniejszych części, czyli, skoro w zarodku największą jest rozwijalność przy najmniejszym rozwinięciu, życie w nim uważać należy niby za zgęszczone i stłumione. Z wrostem przy powiększaniu się rozwinięcia, niknie możność do rozwijania się, a życie wystąpiwszy w cały sile, dzieli się w wiele rozmaitych części i tém samem słabnie, przezco życie starca wspierając się jedynie na wzajemnem działaniu części już rozwiniętych, bez dalszego zasobu niby twórczego powodu, coraz mniéj przez zewnętrzne bodźce ożywianem bywa, aż nareszcie gaśnie.
Co do zmiany materyi itém samem jéj kształtu, mniéj wyraźnych w roślinach, a widoczniejszych w zwierzętach, Jędrzéj Śniadecki w taki sposób się wyraża mówiąc o materyi pożywnej: Za materyę pożywną poczytujemy tę, która ożywioną być może. Możność ta do ożywienia się pozostaje bezwzględną na kształt, jaki jéj szczególne wpływy nadadzą. Skoro więc materya taka wpadnie pod moc rozwiniętego życia, przyswaja się w niego, pod jego kierunkiem przechodzi wszystkie stopnie rozwoju i życia gatunkowego i indywidualnego, a wyczerpawszy całą swą żywotność usuwa się, zostawiając potrzebę nowego pokarmu, świeżéj materyi. Taka to jest przyczyna zdaniem Śniadeckiego zmiany materyi i zmiany jéj kształtu. Rozumowaniu powyższemu Miiller czyni następujące zarzuty: ze jeżeliby materya o tyle traciła na możności do życia o ileby ożywianą była, powód życia stanowiłby istotę jego o tyle dzielniejszą, o ile materya niebyła jeszcze ożywioną. Wszystkie zwyczajne wypróżnienia musiałyby nosić piętno najwyższéj organizacyi, i mogłyby służyć za pokarm dla jeszcze doskonalszych jestestw, co nie jest, bo kwas węglowy i mocznik, najważniejsze w wypróżnieniach raczéj do nieorganicznych związków należą, i żadnéj organizacyi już nie przyjmują. Podług Mullera materya o tyle bywa ożywioną, o ile siła żywotna (wpływ życia) na

nią działała, a o ile jest ożywioną, o tyle ożywiająco działa na inną materyę i to przy pomocy bodźców życia, które łącząc się z organicznemi częściami pewne z ich pierwiastków rugują. Przyczyna zatém zmiany materyi wynika ztąd, że przyswajanie pokarmów może powodować pewne wydzielania, zawierające pierwiastki na wypróżnienie przeznaczone. Ponieważ wydzielania te trwają ciągle, nawet bez przyjmowania pokarmów, pokazuje się, że życie połączone jest z bezustannym rozkładem organicznéj materyi, o ile jakiekolwiek bodźce, podniecając życie, sprawiają tam materyalne przemiany. Na tych przemianach gruntując się życie, koniecznie tedy nowego pokarmu dla swego istnienia potrzebuje ono. Rozmaitość pojęcia o powodach życia sprawiła, że Śniadecki przypisywał materyi wrodzoną możność do życia, gdy Muller poddawał ją tylko pod wpływ’ siły żywotnój. Nie zgodzili się zatem, chociaż obydwa gruntownie podług swych zasad rozumowali, albowiem każde odmienne przypuszczenie, sprzeciwia się zawsze zkądindziéj czerpanym dowodzeniom. Nie badając przeto niedocieczonéj przyczyny życia, ale tylko jego zjawiska rozstrząsając, poznamy zmianę materyi i kształtu jako własność życia, takim przemianom ulegającą, jakim ulega stan skupienia ciał martwych, każde we właściwych dla siebie okolicznościach. W zarzutach jednakże MiiIIera nie widzę potrzeby, aby wypróżnienia najwyższą organizacją nacechowane były. Śniadacki nie powiedział, że materya mogąca żyć i ożywiona coraz się lepiéj organizuje, powiedział tylko, że przechodzi wszystkie stopnie możliwego rozwoju, przez co z początku oddalając się, pó-źniéj zbliżać się może do związków’ nieorganicznych, jakie — mi są mocznik, lub całkowicie w nie przechodzić i tw orzyć kwas węglowy. A że części wypróżniane żywią jeżeli nie zwierzęta, to przynajmniéj rośliny, widocznie materya nigdy żyć nie przestaje, a twierdzenia obydwóch jako, z fałszywe-go stanowiska przedmiotu dotykające, całkowicie upadają.

89
Działanie warunków zewnętrznych czyli bodźców, tak ważne i konieczne do życia uczyć nas ma, że ciało żyjące powinny posiadać możność, stać się pobudzonemi, czyli powinny posiadać pobudzalność. Pobudzalność nie jest żadną nową siłą, ale prosto objawieniem się życia. Usposobienie do życia opierające się w nasieniu roślinnćm na warunkach wewnętrznych, t. j. na materyi i kształcie, niekiedy przez wieki z braku pobudzenia uśpione zostaje, jakto na cebulach w rękach roumij egipskich przechowanych widziano. W podobnych razach życie chociaż dla braku bodźców zewnętrznych nie może się począć, nic jednakże na mocy swój nie traci, ale za to raz obudzone, biegu swojego już nie wstrzymuje, i jedynie niedostatek lub zbytek pobudzania opóźniać lub przyspieszać go może. Życie też roślin słabe prawie, żadne jest w zimie, gdy przeciwnie w lecie, przy cieple słonecznćm i obfitéj wilgoci swoją bujnością zadziwia. Rośliny mogą swój zakres życia jeszcze prędzéj ukończyć, jeżeli inne okoliczności wysilenie ich powodują. Widzimy to w cieplarniach, oraz na owocach przez robaki toczonych, z czego przy uprawie fig przez tak nazwaną kaprifikacyą sztucznie korzystamy.
Pobudzalność wspólna wszystkim jestestwom żywotnym, w zwierzętach odznacza się wielką ruchliwością. Tutaj wysilając się ona niekiedy w jednym punkcie, zostawia resztę ciała obojętną na inne wpływy, a gwałtownem pobudzeniem wyczerpnięta, wymaga odpoczynku dla wzmocnienia się swojego. Pobudzalność ginie w częściach nieużytecznych nadal, lub peryodycznie odpadających, a z gwałtownością występuje w przyrządach spraw żywotnych, tworząc niczćm niewstrzymane popędy, lub regulując zniesioną równowagę organiczną objawia się tam, gdzie jśj zwykle nie spostrzegamy.
W życiu, wyczerpnięciu pobudzalności, przez działanie czyli pobudzenie, odpowiadać musi stosowne jéj nagroma-

90
dzenie się czyli wzmocnienie spoczynkiem. lin zatem dłuższe i silniejsze bywa pobudzenie, a krótszy i niezupełny odpoczynek, wtedy silnie żyjąc, życie się skraca. Dlategoto namiętności, burze życia, oraz pracę umysłowe najbardziéj powiększają śmiertelność. Podług wyrachowań Caspra ze stu osób jednego powołania, w następującéj tylko średnio bio — rąc liczbie, dochodzą 70g° roku życia:
Księży 43
Gospodarzy wiejskich 40
Wyższych urzędników 35
Kupców 35
Wojskowych 32
Niższych urzędników. 32
Artystów 28
Nauczycieli 27
Lekarzy 24
Bóżnica ta długości życia tak jest wielką, że rocznie na 1000 osób umiera między rokiem:
23 a 32 lekarzy 82 księży 43
33 — 42 — 148 58
43 — 52 — 168 — 64
53 — 62 — 212 — 182
63 — 72 — 228 — 328 (bo więcéj ich zostało)
73 — 82 — 141 — 255
83 — 92 — 30 — 70
Każde daléj pobudzenie będąc objawieniem się życia, pociąga za sobą przemianę materyalnę, bo wiemy że życie materyi objawia się zmianą kształtu, a życie kształtu zmianą materyi. W przemianie téj materyalnéj, jeżeli bodzie pobudzające były bodźcami życia, massa przyswajaniem się powiększa, przezco wygodnisiów otyłemi, ciężko pracujących

91
wychudłemi znajdujemy. Przez pobudzanie powiększa się łatwość do pobudzania, doskonalemy wzrok i słuch wprawą, osłabiamy zaś ciemnością i cichością. Nie wszystkie nakoniec bodźce zarówno nas pobudzają, działają one jedynie odpowiednio przeznaczeniu części pobudzanéj, bo oko tylko widzi, język smakuje, żołądek trawi, a pojedyncze części w najprzeciwniejszych nawet okolicznościach jednakowo się zachowają, czyli pobudzenie swe okazują. Od uderzenia, lub napłwu krwi do głowy w oku światło, w uszach dźwięk powstaje.
W życiu zwierzęcem, pominąwszy jego przyczynę którą niesłusznie siłą życia nazywano, wpływ zewnętrznych bodźców stanowi sposób życia, którego objawienie się, jako oddziaływanie uważać należy. Jeżeli zatem zewnętrzne wpływy były bodźcami dla życia nieodzownemi, jakoto: powietrze, pokarmy, oddziaływanie wypadnie przyswojeniem ich z wzrostem ciała połączone; jeżeli zaś te bodźce będą od — miennemi, oddziaływanie pracując nad zniweczeniem ich, lub naprawieniem szkód niemi zrządzonych, pociąga za sobą w sposób chorobliwy wysilenie, lub wyczerpanie pobu — dzalności. Zdrowie zatém jest tylko normalnym przebiegiem spraw życia, na ciągłem odświeżaniu się ciała ugruntowanym. Lubo nigdy nie znajdujemy bezwarukowego zdrowia, to stan najbardziéj do tego obrazu zbliżony, w którym najlepiéj się czujemy, za taki poczytujemy.
Zewnętrze warunki życia, do których liczymy światło, ciepło, powietrze, wodę i pokarmy poznamy, przy rozbiorze pojedynczych spraw żywotnych, jako wypadków ich działania ale tylko na zdrowe przyrządy, postępując za sposobem przerabiania i przyswajania obcéj materyi, czyli odkarmia — nia, zostawiając na sam koniec fizykę nerwów i historyę płodu.

I.
SPRAWY PRZYSWAJANIA.
Powyżéj mówiliśmy, że bodźce życia działając na nas, przyswajają się w ciało nasze i rugują z niego części zużyte i nieprzydatne nadal, do najważniejszój odkarmiania sprawy. Każde zatem jestestwo aby żyło, potrzebuje się ciągle karmić, to jest przyswajać obce materye, własnościami i składem stosowne dla niego na pokarm, do którego wyszukania i przysposobienia sobie, najbardziéj swe usiłowania zwraca. Pokarm zatém jest najważniejszym i najkonieczniejszym bodźcem dla życia. Do przyjęcia pokarmu przymusza nas głód. Trawienie zaś stanowi pierwsze jego żywotne przerobienie i poprzedza zamienienie go w oczyszczoną krew, która następnie po całćm ciele rozprowadzaną bywa, aby reszta spraw żywotnych uskuteczniać się mogła-
TRAWIENIE.
Sprawa ta żywotna w przewodzie pokarmowym, czyli w pierwszych drogach na przyjęcie materyi odżywnéj przeznaczonych, odbywająca się, odróżnia się odpowiednio miejscu, za główną pracownię przy pomykaniu pokarmów wy-

93
stępującemu na: żucie i zaślinienie w ustach, połykanie w gardle, rozmiażdżenie czyli rozrobienie na miazgę pokarmową w żołądku, zsoczenie mleczyste w kiszkach cienkich i wydzielenie pozostałości przez kiszki grube.
Głód i pragnienie przewodnicząc całemu przyswajaniu, wyrażają potrzeby ze zmiany naszéj materyi wynikające. Im większe jest rośnienie, im szybsze zużycie przygotowanych zapasów,tém silniejszego i częstszego głodu doświadczamy. Dzieci, kobiety; ozdrowieni, pracowici, oraz mieszkańcy chłodnego klimatu są tego dowodem, a przeciwne, lub szczególne jakoweś okoliczności np. odurzenie, tyutń i t. d. znacznie to uczucie zmniejszają.
Istoty głodu ‘określić nie możemy, źródło zaś jego sadowimy w żołądku i w należących tam nerwach. Lubo wyjątkowo zaopatrzywszy krew w materyą pożywną, choćby samemi tylko kąpielami, głód uśmierzamy i życie podtrzymujemy, to z drugiéj strony chorobliwy stan żołądka zmieniając lub niszcząc pojęcie głodu, jawnie potwierdza, że podobne wrażenie tą tylko drogą do naszéj wiedzy dochodzi, jakkolwiek głód nie jest wypadkiem żadnego mechanicznego tarcia się ścian żołądka o siebie. Głód objawia się ssaniem lub paleniem w dołku podpiersiowym, aż do uczucia bólu i kurczów żołądka. Uczucia te po niejakim czasie, nawet bez przyjęcia pokarmów, uśmierzają się, aby późniéj z większą natarczywością wystąpić. Suchość części we —.wnętrznych cierpienia owe jeszcze bardziéj powiększa, a oddech staje się cuchnącym. Wtedy przyłącza się śpiączka znowu chwilową wprawdzie ulgę przynosząca, ale przy dal — szem wstrzymaniu się od pokarmów, najokropniejsza śmierć, z wycięczenia i męczarni ciało i umysł trapiących, jest do nieuniknienia. Czas, przez który głód wytrzymać możemy, nie jednostajnie wypada. Krótszy on bywa dla kobiet niż dla mężczyzn, a najkrótszy dla dzieci, jak się to na rodzinie Ugoliniego taką śmiercią ukaranéj potwierdziło. Śmierć zaś
7

94
z głodu następuje podług doświadczeń Chossata po utraceniu % wagi całego ciała.
Pragnienie stanowi nam takież same pojęcie potrzeby przyjęcia napoju, już w celu rozrzedzenia miazgi pokarmowéj i> innych soków, już w celu ochłodzenia i zwilżenia, szczególniéj gardła za siedlisko pragnienia uważanego. Jak zatem w pierwszym razie koniecznie pić musiemy wodę, tak drugi raz wystarczyć może obłożenie szyi ciałami wilgoć w sobie zawierającemu
Pokarm czyli pożywienie stanowią wszystkie materye, w jestestwo je spożywające przyswoić się dające. W obydwóch więc jednakowe powinny być pierwiastki chemiczne, których związki im podobniejsze sobie będą, Ićm łatwiejszy i zupełniejszy okaże się wypadek. Powinowactwo tworzące związki w pokarmach ulegając tu wpływowi życia, nie może przewyższać jego działalności, a spójność nie ma nigdy sięgać niezmożonéj twardości, inaczéj alboby pokarmy nie trawiły się, alboby nie karmiły, albo nakoniec wywołując niewłaściwy obrót, to zbawiennie jako lekarstwa, to znowu szkodliwie jako trucizny wpływaćby musialy. Granice też między pokarmem, lekarstwem i trucizną nie są tak sta — łemi, bo co dziś lub dla jednego jest potrzebnem, to jutro, lub drugiego o śmierć przyprawia. Pokarmy powinny jeszcze odpowiadać stopniowi indywidualnego rozwoju przyrządów przyswajających. Dlategoto rośliny żywią się samemi nieor — ganicznemi cząstkami, to jest: wodą, kwasem węglowym i. ammoniakiem, zwierzęta zaś jedynie organicznemi. Najsłabsze ze zwierząt spożywają tylko cząstki płynne lub w wodzie rozpuszczone, silniejsze wyszukują sobie stałych, bądź roślinnych, bądź zwierzęcych pokarmów i mieszają je z napojami, do czego człowiek przypraw, w czasie przygotowywania, dodaje.
Z materyi zatem przez ludzi używanych, jedne są istotnemi pokarmami, drugie zaś tylko przyprawami dla zaostrzenia

95
smaku, lub też dla silniejszego pobudzenia żołądka przyzwyczajeniem lub zbytkiem z bezczulonego, wyszukanemi. Ja — kiegoby rodzaju pokarmy najstosowniejszemi dla nas były, roślinne czy zwierzęce? próżno się spierać, i najrozsądniéj przystać na mieszane, zaczem budowa zębów i żołądka jak najmocniéj przemawiają. Ziemie przez niektóre dzikie pokolenia pożywane, albo żołądek proste napychają, albo przy — mieszanemi organicznemi pierwiastkami cośkolwiek ich karmią. Co się zaś tyczy części prawdziwie pożywnych te są następujące:
w roślinach:
a. Zawierające saletroród.
Białko.
Kleister (bassorin). Galareta (pektin). Twaróg.
Pierwiastek grzybowy.
l>. Bez saletrorodu.
Krochmal.
Cukier. Gumma. Oleje. Kwasy roślinne.
w zwierzętach:
a. Saletrorodne.
Białko.
Włóknik.
Galareta.
Twaróg. Wyciąg mięsny (osmazom).
5. Bezsaletrorodne.
Tłuszcze.
Cukier mleczny. Kwas mleczny.
. 7*

96
Najwłaściwsze jednakże rozdzielenie pokarmów wypada odpowiednio ich składowi chemicznemu na:
1. Wodniki węgla, w których oprócz węgla, znajduje się dostateczna ilość kwasorodu i wodorodu do utworzenia w czasie rozkładu wody, jakiemi są kwasy octowy, mleczny, krochmal, gumma, cukry, a formuła ich równa się Cn4-Aq.’
2. Wodorodki węgla, tłuszcze w’których oprócz węgla i wodorodu prawda znajduje się i kwasoród, ale w tak małéj ilości, że nie może przy rozkładzie całego wodorodu na wodę przemienić, przezco reszta wodorodu łącząc się z węglem tworzą wodoród węglisty. Formuła oliwy = C, o Hu O, = C.O Hm Aq.
3. Proteinowe połączenia do których składu saletroród przybywa. Proteina z siarką (Pr, oH-S.) stanowi twaróg, z siarką i fosforem (Pr, o~|-P. S.) włóknik (fibrinę), z większą ilością siarki i fosforem (Pr, o-ł-P. Sa) białko, to jest główne pokarmy zwierzęce saletrorodne.
Do przypraw należą części wonne i ostre pod ogólnem nazwaniem korzennych znajome, do jakich niekiedy i gorzkie dołączamy.
. Powyższych pożywnych pierwiastków rzadko jednakże pojedynczo używamy, bo jedne nie odpowiadają całkowitéj potrzebie, a drugie trudno się trawią. Cukrem jedynie karmione psy w przeciągu miesiąca zdychały. Dla utrzymania więc zdrowia i życia potrzeba pokarmy właściwie mieszać, dobierając chemicznie się dopełniające i przez to przyswajanie i odkarmianie ciała ułatwiające. Podług Valentina najlepszy zachowamy stosunek, skoro na jednę część proteinowych połączeń przypada półtory części tłuszczów i cztery części wodników węgla. Rządząc się tutaj smakiem ustaliliśmy sztukę kucharską, dostarczającą nam w przygotowaniu potraw i innych części organizmowi potrzebnych, mianowicie solnych.

97
Wszystkie pokarmy spożywamy surowo, albo przygotowane. Surowo te co ani żołądkowi zaszkodzić, ani ukształ — cenia naszego obrażać nie mogą. Przygotowaniem czynimy pokarmy smaczniejszemi i strawniejszemi, przez zniszczenie ich osobistego bytu, przez zmienienie własności, oraz przez wyłączenie niepotrzebnych części. Ważniejsze sposoby przygotowywania są: zaprawianie solami i korzeniami, gotowanie i pieczenie. Sole opóźniając wraz z korzeniami jak równie i wędzenie zupełny rozkład, pozwalają na skruszenie jako pierwszy jego stopień. Gotowaniem oddzielamy części w wodzie rozpuszczalne, a pieczeniem pokarmy z płynów i wilgoci wysuszamy, dlatego też pokarmy pieczone więcéj żywią od gotowanych.
Napoje nasze niewiele się różnią od pokarmów, chociaż ich istotą jest woda, zbyt gęste soki przez picie roztwarzająca. Napoje składając się głównie zwody, mają niekiedy rozpuszczone w sobie części karmiące, przyprawy, nawet i lekarstwa. Najważniejszą przyprawą dla napoi jest wyskok, przez właściwą fermentacyę z cukru otrzymywany. Części cukrowe lub w cukier zamienić się dające, jak np. krochmal, za wpływem tak nazwanéj Diastazy przy kiełkowaniu jęczmienia (słodu) powstającéj, jeżeli je zarobimy drożdżami, w ogóle za pewnego rodzaju grzybki uważanemi, albo i bez drożdży, ulegają w ciepłéj temperaturze rozkładowi, robieniu jakie i przy kiszeniu chleba objawia się. Pod czas tego rozkładu oddziela się pewna ilość pierwiastków składowych, a pozostałe tworzą upajający wyskok. Wyskok pozostawiony w pierwiastkowym płynie stanowi piwo i wino, a przekroplony z niego wódką nazywamy. Z napoi najpożywniejszym jest piwo, bo w niem nie wszystek cukier przefermentował, a raczéj fermentacya jego jak i w chlebie, oraz winie szampańskiera wstrzymaną została. Piwo zaś robiąc daléj burzy się i rozsadza naczynia, dopóki następnie wyskok jego w ocet nie przemieni się.

98
Otrzymanie cukru z soków gotowo go zawierających, jako trzciny cukrowéj i szczególniój buraków, zależy na wytrawieniu zasad solnych przez kwasy zawarte w solach (siarczanach), i na podobnćm wytrawieniu kwasów węglanami wypalonych kości, na wybieleniu go i nakoniec na skrystalizowaniu. Z pozostałych przy krystalizacyi cukru nie zsiadających się części wyrabiamy rum. Arak otrzymujemy z ryżu, a koniak jest wódką z wina przekroplaną. Kumys tatarski, rodzaj także wódki, otrzymuje się z mleka końskiego najwięcéj w cukier obfitującego.
Do najpowszechniéj dziś przygotowywanych napoi należą kawa i herbata. Kawa pominąwszy części pożywne, najwięcéj działa pobudzając organizm olejem przypalonym przez jéj palenie, a pierwiastek kawowy za odurzający poczytywany, nie pokazał się zbyt szkodliwym dla wielu namiętnych jéj lubowników, z których Fontenelle żył lat sto. Herbata z wyjątkiem małéj cząstki garbnika jest istotą wonną. Nie osusza ona ciała, ale raczój roztwarza soki, przez co jak niektórzy mniemają za wprowadzeniem jéj w użycie zmniejszyły się cierpienia kamienia, ale pobudzając serce do większéj czynności miała wywołać częstsze choroby tego trzewia.
Wszystkie pokarmy dostarczają nam pierwiastków chemicznych, sposobnych do przyswojenia się w nasze ciało, z których jednakże tylko saletroród zawierające mogą być w nas istotnie przerobionemi, a reszta węglem przeważająca, jako gumma, cukier, krochmal, tłuszcze w dalszych drogach przez oddychanie wytrawiane, umorzyłyby zwierzę i w pomyślnych jedynie dla niego okolicznościach w tłuszcz się zamieniają.
Trawie samo składa się w części mechanicznéj odbywanéj przy rozdrabnianiu pokarmów, przy przesuwaniu ich przez przewód pokarmowy i przy zmieszaniu ich w czasie téj wędrówki z potrzebnemi tu sokami; i z części chemicznéj obejmującéj przemiany, jakiem pokarmy pod wpływem przy-

mieszanych soków ulegają, a rzeczywiście na rozpuszczeniu ich ograniczających się.
Najpierwszą czynnością w przyswajaniu pokarmów jest:
Żucie w ustach za pomocą zębów uskuteczniane. Przeznaczeniem zębów jest rozdzielenie przed połknięciem pokarmu i niszczenie o ile to da się jego spójności, bez czego strawićby go nie można. O ważności tój sprawy przekony-wają nas zęby zwierząt umieszczone w miejscu niewłaści — wem do szarpania zdobyczy, np. na języku i podniebieniu u niektórych ryb, w żołądku raka. Przeżuwanie daléj bydląt, mięsiste żołądki ptaków ziarno-żernych riakształt ziarn mie-lące, które dlatego całkowitych ziarn w rurkach metalowych jakkolwiek dziurkowatych połkniętych nie trawią, oraz czę-ste niestrawności u starców zębów pozbawionych spostrze-gane, wiele potrzebę zupełnego rozdrobienia pokarmów po-świadczają. Razem z żuciem odbywa się
Zaślinienie czyli zarobienie pokarmów śliną. Ślina wyrób gruczołów ślinowych, dziennie przecięciowo do funta wypływająca, rozmaicie się często co do swych własności przedstawia. Główne jéj oddziaływanie wypada alkalicznie zasadowo, bądź to dla obecności prawdziwych zasad wol-nych, bądź dla obecności soli zasadowych, szczególniéj fos-foranu sody. Kwasy, mianowicie kwas mleczny wolny, wy-jątkowo się tam znajdują. Ślina w ustach pomieszaną jest ze śluzem, przezco zwilżając i czyniąc śliskiemi pokarmy już samo połykanie ich ułatwia. Chemiczne przecież działanie śliny rozmaicie tłomaczono. Śniadecki przypisywał jéj pierwsze uzwierzęcanie pokarmów. Znajdujące się tam octa-ny i solany przyśpieszają rozpuszczanie się niektórych czę-ści, ale pierwiastek ślinowy, wyskokiem z niéj strącać się dający i przez Mialhego zwierzęcą diastazą nazwany, najwięcéj na krochmale wpływa. Pierwiastek ten zamienia gotowany krochmal w destrynę i cukier, nie zmieniając by-najmniéj tłuszczów i połączeń proteinowych. Starożytni za-

100
tém nie wiele błądzili, przypuszczając tu pewien rodzaj fermentacji. Do przemiany krochmalu w dextrjnę potrzeba diastazy słodowéj lub pierwiastku ślinowego 7mo.części, a do przemiany destryny w cukier potrzeba jednego z nich 7<ooo części. Inne działania śliny są prawie żadne, bo jad wężów nie jest śliną, a wściekliznę i krwią takich zwierząt zaszczepić można.
Zżute i zaślinione pokarmy połykamy czyli dla dalszego przerobienia do żołądka posuwamy.
Połykanie dzielimy na trzy części: dowolnego, dowolrio — mimowolnego i całkowicie mimowolnego ruchu. Na sam — przód bowiem ruchami dowolnemi języka popychamy pokarmy aż do przesmyku gardłowego, gdzie dalsze posuwanie się ich mimowolnie się uskutecznia, jakkolwiek na mięsna tam umieszczone jeszcze nasza wola wpływa. Pokarm przeszedłszy w przesmyku gardłowym łuki pod — niebieniowo-językowe, z powodu zsuniętych łuków podnie — bieniowo-gardłowych i obecności języczka nie zwraca się do nosa, ale śliskając się po wzmiankowanych lukach, szparą ich u dołu najobszerniejszą wpada do gardła, przyczem krtań zmniejszeniem się szpary głosowéj i chrząstką nadję — zykową zamkniętą zostaje. Połykanie w gardle mimowolnie postępuje za pośrednictwem ruchów zwrotnych. Ściany bowiem gardła i gardzielą połykanym pokarmem pobudzone są do kurczenia postępowego, przezco coraz je daléj do żołądka popychają. Toż samo dzieje się z napojami, które albo spływają własną ciężkością po pochyłéj powierzchni odpowiednio ułożonego języka, albo ulegając ciśnieniu atmosfery wstępują w bezpowietrzną próżnią ust.
Na trawienie najwięcéj wpływa żołądek
Rozmiazdżeniem pokarmów za pomocą soku żołądkowego, czyli jego pierwiastku pepsinu. Najdawniejsze przypuszczenia wystawiały nam tę sprawę jako starcie lub zgnicie pokarmów, późniejsze jako fermentację lub wypa-

101
dek działania elektryczności. Schulz poczytuje ją za ukwaszenie, równające się ukwaszeniu soków roślinnych, przy którem w zarodkach kiełkujących, kwasy i cukier powstają, a Beaumont okazał, że ona ogranicza się tylko na rozpuszczeniu proteinowych połączeń.,
Beaumont dosyć długo opiekował się człowiekiem mającym fistułę w żołądku postrzałem zrządzoną, tak, że otwór do żołądka zdwojeniem się jedynie błon jego wewnętrznych zamykany, z łatwością dozwalał wszystko z żołądka wyjmować i do niego wkładać. Przy tak więc pomyślnéj okoliczności przekonano się, że wszystkie pokarmy zmieniają się w żołądku na miazgę w pół płynną, w pół z kuleczek złożoną, najbardziéj w białko obfitującą, i że to rozmiażdżenie warstwami od zewnątrz, to jest od ścian żołądka ku wewnątrz postępując, podług natury pokarmu w rozmaitym czasie kończy się.
Oto niektóre z spostrzeżeń Beaurnonta okazujące czas do strawienia pokarmów potrzebny.
Nogi wieprzowe gotowane trawi-
ły się w godz. 1
Zwierzyna pieczona:. — 1 inint. 35
Mleko z chlebem na zimno — 2
Prosięcina smarzona.. — 2 — 30
Ostrygi — 2 — 45 dogd.3m. 30
Wołowina pieczona.. — 3 — gotowana.. — 3 — 30 — — 4 ’ — solona... — 3 — 30 — — 5 — 30 Skopowina pieczona.. — 3 — 4 — 30 Wieprzowina smarzona. — 6 — 30 — pieczona. — 3 — 15 — solona gotow. — 3 — 30 — — 6 Jaja na miękko —... — 3 (?) — na twardo.... — 3 — 30 — — 5 — 30
Kiszka pieczona..
— smarzona..
Cielęcina pieczona.. Rosół z jarzynami.. Kartofle
Chleb z masłem i kawą Chleb suchy...
wgodz. 3mint. — dogd.3 m. 30’
— 4 — 5
— 4
— 4
— 3 — 30
— 4. — 15
— 3 — 45
Wykazany ten czas trawienia nie jest stateczny, owszem od wielu okoliczności zależąc, bardzo często odmiennie wypadał, co także Vosse Genewczyk posiadający łatwość w każdym momencie womitowania najwidoczniéj potwierdził. Ze spostrzeżeń zatém powyższych jedynie na większą lub mniejszą strawność pokarmów wnioskować możemy, a cała zasługa spostrzeżeń Beaninonta liczy w tem, żeśmy istotę rozmiażdżenia z dokładnością poznali.
Dalsze doświadczenia wykryły, że istotą trawiącą jest sok żołądkowy, który po wydobyciu go z ciała, może przy zachowaniu odpowiedniego ciepła tak samo jak i w żołądku pokarmy przerabiać. Spalanzani pierwszy robił próby sztucznego trawienia, zaopatrując się w sok żołądkowy za pośrednictwem gąbki na sznurku do żołądka ptaków wpuszczanéj. Beaumont nie miał tyle trudności, bo drażniąc żołądek wiele z niego soku dobywał. W soku tym mięsne pokarmy moczone zupełnemu rozmiażdżeniu ulegały, gdy zanurzane w wodę i kwasy gnić poczynały. Kwasy więc, jakkolwiek obecność octowego, solnego i mlecznego ułatwia działanie żołądka, bez pepsinu na prawdziwe trawienie nie wpływają i błędnem pozostaje mniemanie Eberlego, że każdy śluz z domieszaniem kwasu trawienie sprawić może.
Małość gruczołków sok żołądkowy wydzielających, bo w liczbie 4, 843, 068 zaledwie powierzchnią swą równają się 22 razy wziętéj powierzchni samego żołądka, dała początek, że wielu, zaprzeczając rzeczywistości tego soku, od-

103
imiennie sprawę trawienia tłumaczyć musieli. Prawdziwy sok żołądkowy jest płynem bez zapachu, słonokwaskowa — tego smaku, z powodu wolno tam się znajdujących kwasów lub z powodu soli kwaśnych. Roztwarza on się wodą, burzy z węglanami, warzy białko i mleko, zgniliznę wstrzymuje, i zawiera oprócz kwasów solnego, octowego i mlecznego, oraz oprócz fosforanów i solariów, najczynniejszy swój pierwiastek pepsin. Pepsin rozpuszcza się w wodzie, z któréj strącają go przetwory ołowiane, dwuchlorek rtęci, garbnik, nadto wyskok i zagotow-anie, z których ostatnie działanie jego niszczą. Ponieważ późniéj pokazało się, że chociaż wyskok osadza pepsin działania jednakże jego nie znosi, używamy przeto wyskoku do otrzymywania pepsinu w czystym stanie, jako istota gummowa, żółta, przedstawiającego się. Pepsin osadza twaróg z mleka, który wyskokiem lub kwasem strącony, znowu w wodzie lub w nadmiarze kwasu rozpuścić się daje. Dlatego to używamy czwartego żołądka cielęcego (podpuszczki) do przygotowywania słodkiéj serwatki. Działalność pepsinu tak jest wielka, że roztwór Yeooo część jego zawierający jeszcze trawić może.
Cała istota rozrabiania pokarmów w miazgę pokarmową (chymus), zamyka się w pomieszaniu ich z kwaskowatym sokiem żołądkowym, który połączenia proteinowe w cieple 30 stopni R. rozpuszcza, i w stosownem przemieszywaniu ich ruchami żołądka. Żołądek bowiem po napełnieniu go nie tylko robi obrotu ku górze, iż brzeg jego dolny zwraca się ku przodowi, a górny ku tyłowi, ale przez kurczenie się robaczkowe, pokarmy prawie 2 razy od lewéj ku prawéj stronie i napowrót posuwa, dopóki do dalszego przerobienia uzdolnione, nie przyjdą do kiszki dwunastocalowéj. — Najgłówniejszym trąwiącym pierwiastkiem jest pepsin, a kwasy mu tylko pomagają. Ogołocony, bowiem sok żołądkowy z kwasów moc swoją tracił. Woda więc osłodzona użyta po obfitym obiedzie, ułatwia trawienie utworzeniem się kwasu

104
mlecznego z cukru powstającego; nadto wymienione kwasy rozpuszczają twaróg przez pepsin osadzony.
Działanie śliny na krochmal i soku żołądkowego na połączeniu proteinowe, w których Bernard i Barreswil przyjmują jeden tylko pierwiastek czynny, rozmaicie podług kwaśnego lub zasadowe oddziaływania na pokarmy wpływający, jest tóm szczególne, że w raałój ilości domieszane wielką massę materyi przerabiają. Działanie takie przypominające nam ferraentacyą za dodaniem szczupłéj ilości drożdży, nazywa się działaniem przez zetknięcie, kata-li — tycznóm.
Widzimy z poprzedzającego, że te pokarmy są łatwiéj strawnemi, które będąc podobniejszemi do naszéj organiza — cyi prędzéj się rozmiażdżają, a te pożywniejszemi, które więcéj rozpuszczalnych cząstek zawierają. Pokarmy zatém zwierzęce zawsze przed roślinnemi pierwszeństwo trzymają, chyba że tylko dłuższego zajęcia żołądka szukamy, pomnąc że wszędzie miarę i właściwy stosunek zachować należy. Pokarmy zwierzęce są stosowniejszemi dla ludzi słabych, umysłowo zatrudnionych, roślinne dla silnych, ręcznie pracujących, ponieważ ostatnich siły ich zwierzęce raczéj wzmacniają, gdy pierwszych ciągle osłabiają się.
Że powyższa część trawienia pod bezpośrednim wpływem nerwów, a najbardziéj zwojowych pozostaje, nie ulega żadnéj wątpliwości, ale jakim sposobem działają tutaj nerwy mózgowo-mleczowe, a mianowicie nerw błędny? to przypuszczają tylko, że zniesienie rozmiażdżania po przecięciu rzeczonego nerwu pochodzi od z bezwładnienia górnych części przewodu pokarmowego i od wstrzymania wyrobu soku żołądkowego (?).
Ruch robaczkowy przyrządu trawienia, tak ważny przy posuwaniu pokarmów, jeżeli zboczy z kierunku postępowego i zmieniony w wsteczny cofać je pocznie, powoduje wtedy

105
Womity. Magendie w doświadczeniach robionych nad przyczyną womitów, dowodząc że żołądek żadnem kurczeniem się do nich nie przyczynia się, do tego stopnia swą zręczność posunął, że wprawiał żywym zwierzętom w miejsce wyciętego żołądka pęcherz napełniony wodą, który po obudzeniu womit, wypróżniany bywał. Jednakże mimo to wszystko, najdokładniejsze badania pokazały, że kurczenie się żołądka równie jak i uciskanie go mięsnami brzusznemi oraz przeponą, wzajemnie sobie pomagają, a pojedynczo działając cząstkowy tylko skutak wywołują.
Powyższym sposobem przygotowana miazga pokarmowa przechodzi do kiszek cienkich, dla oddzielenia części obcych, mających być z ciała wyrzuconemi, od prawdziwie pożywnych i do dalszego przerobienia zdatnych, przez
Zsoczenie za pomocą śliny brzusznéj i żółci.
Przypomniawszy sobie, że przewód pokarmowy kończy się otworem stolcowym wszystko z kiszek wypróżnić mogącym, całe trawienie ha nicby się nie przydało, gdyby część spożytego pożywienia w ciele nie pozostawała, która jako sok pokarmowy w kosmyki kiszek cienkich wsiąkać musi. Sok len tedy tworzy się w rzeczonych kiszkach, i zaraz, aby się z niego nic nie uroniło, w nie wsiąka, do czego prawie wyłącznie przyczyniają się:
1. Sitna brzuszna we właściwym gruczole wyrabiana i od śliny ust mało różniąca się. Niektórzy utrzymywali, że jéj niedostaje śluzu, i że w miejscu pierwiastku ślinowego obfituje w białko. Długo też nie zgadzano się co do zasadowego jéj oddziaływania. Powierzchnia wydzielająca gruczołu brzucho-ślinowego równająca się 4, 206 □ metrów, dostarcza, téj śliny blisko P/a funta dziennie. O użyteczności rzeczonego płynu rozmaicie mniemano — Jedni nie poczytywali go za tak ważny w organizmie, bo zwierzęta bez niebezpieczeństwa znoszą utratę gruczołu brzucho-ślinowego, którego wyrób miał tylko służyć do rozrzedzenia miazgi po-

106
karmowéj, i miał jéj saletrorodu dla przetwarzania części bez saletrorodnych dostarczać. Bernarda dopiero doświadczenia pokazały, że ślina brzuszna służy do rozrobienia tłuszczów i olei w płyn mleczysty (emulsią), bez czego pokarmy takie niestrawionemi pozostawałyby, i że zarazem wpływa na zmianę kwasów tłuszczowych i na z niemi połączoną zasadę glicerynę. Śliny téj potrzeba części trzy, aby jednę część tłuszczu w emulsyą zarobić mogła.
2. Żółć jest wyrobem wątroby. Wątroba różni się od innych gruczołów, że oprócz naczyń krwistych wszystkim właściwych rozgałęzia się w niéj żyła wrotna, zwracająca krew żylną trzewiów brzusznych z należytéj drogi, zmuszając ją przez wątrobę przepływać. Szczególna ta budowa pokazuje nam, że żółć musi powstawać z przerobienia się krwi żylnśj, niezdatnéj do odkarmiania wątroby, co tém jest pewniejsze, ponieważ stosunek rozgałęzień żylnych w wątrobie do tętniczych ma się jak 3 do 1, a ciśnienie w żyłach tych o 8 razy mniejsze jak w tętnicach wypada, przez co powolniejszy obieg łatwiejszym przesiąkanie czyni. W żółci nadto wiele znajdujemy części na wypróżnienie jedynie przeznaczonych. Wszystko to Magendiego doświadczeniami czyli podwiązywaniem naczyń wątroby, i rozbiorami chemicznemi popartem zostało.
Żółć w ilości około 3 funtów (Schultz) dziennie wydzielana jest płynem zielonkowatym, gorzkawym, zapachu odrażającego, w składzie do mydła podobnym. Do pierwiastków jéj, o których dotąd nie ma jedności czy to pierwiastek żółciowy (bilin), czy kwas żółciowy całą jéj działalność wyradzają, należą jeszcze barwnik, pikromel nadający smak, cho — lesterina tworząca kamienie żółciowe, kwasy tłuszczowe, żywica żółciowa i t. d. doliczając w to chlorki i fosforany z wieloma inriemi solami.
Żółć razem ze śliną brzuszną wpływa do kiszki dwuna — sto-calowéj, gdzie pomieszawszy się z miazgą pokarmową.

107
łączy się z kwasami w niéj zawartemi, i jak z jednéj strony też miazgę od kwasów oswobodzą, tak z drugiéj strony sama zwarzona, nie może już więcéj w ciało nasze napowrót wsiąkać. Tiedemann i Gmelin najlepiéj nam to pokazali; znajdując miazgę pokarmową w wyższych częściach kiszek zawsze kwaśną. Wytrawienie przecież tego kwasu przypisywano raz węglanom żółci, to znowu wydzielaniu zasadowemu niższych części samych kiszek, lub nakoniec działaniu naczyń surowicznych, gdy żółć na wypróżnienie tylko przeznaczano. Żółć jednakże do zsoczenia pokarmów jest nieodzowną, chociaż użyteczność jéj rozmaicie tłomaczono. Hiinefeld przypisuje jéj własność rozpuszczania niektórych proteinowych połączeń, mianowicie włóknika. Ponieważ w sztucznśm trawieniu żółć niszczy działanie pepsinu, jestto przyczyna dlaczego ją tak rzadko w stanie zdrowia w żołądku znajdujemy. Żółć ma częściom przez trawienie roz — puszczonem nadawać możność ścinania się, to jest zamienia je w białko. Po podwiązaniu właściwego przewodu i przez to wstrzymaniu przypływu żółci zmienia się zsoczenie, a sok pokarmowy w naczyniach surowicznych zawsze mleczysty, wtedy przezroczystym staje się. Żółć bowiem ma także ułatwiać zarobienie tłuszczów w emulsyą, a Meckel mniema, że ona ułatwia nawet tworzenie się tłuszczu z cukru, przez obu-dzenie tłuszczowéj fermentacyi. Żółć nakoniec przeszkadza gniciu wyrzutów stolcowych w kiszkach, które u chorują-cych na żółtaczkę gliniaste odrażająco wonieją.
Zwarzenie żółci kwasami koniecznem jest dla przeszkodzenia wsiąkania jéj napowrót w nasze ciało, jako w większości na wypróżnienie przeznaczonéj, i rozkładanie się krwi sprawiającéj. Dlategoto u niektórych zwierząt kiszka ślepa odznacza się wydzielaniem kwaśnćm, co spowodowało Schultza do przypuszczania tamże podrzędnego drugiego żołądkowemu odwrotnego trawienia, w nocy i po ukończeniu pierwszego silniéj występującego.

108
Z miazgi pokarmowéj wyrabia się za wpływem żółci i śliny brzusznéj sok pokarmowy, w dalsze drogi przechodzący za pośrednictwem wsiąkania w naczynia snrowiczne, a przy — mieszane części stałe i niestrawne jako to: pestki, łupiny, włókna, róg, barwniki, pierwiastki żółciowe, śluz, sole i wiele podobnych przesuwając się przez kiszki grube utratą płynów zgęszczone, stanowią massę odchodową. Przesuwanie się to jest wypadkiem ruchu robaczkowego postępującego, z nieznacznem we wstecznym kierunku cofaniem się, zależącego na kurczeniu się włókien mięsnych podłużnych, naprzemian z poprzecznemi w kiszkach znaj — dującemi się.
Czyli w kiszce ślepéj i grubych odbywa się jeszcze jaki nowy rodzaj trawienia, jakto Schultz przyjmuje, niepodobna dotąd z pewnością okazać, ale nie ulega za to wątpliwości, że części, mianowicie proteinowe połączenia, nie zupełnie dotąd strawione ale tylko nieco odmiękczone ostatecznie się tu rozpuszczają i wsiąkają. Wsiąkaniu takiemu nie może towarzyszyć żadne nowe przerobienie ciał do kiszek grubych doprowadzonych, bo tą drogą zadane trucizny, np. opium, najgwałtowniéj działają. Głównie zbierają się w kiszkach grubych.
Odchody stolcowe zawierające to wszystko, co dla zwierząt jest nieprzydatnym, lub co z organizmu tą drogą wypróżnione być musi. Skład tych odchodów najrozmaitszy okazuje się, wliczając do niego śluz kiszkowy, któremu dawniéj wpływ na zsoczenie przypisywano, a kolor ich od zwarzonéj żółci pochodzi. Napotykane przy odchodach ro-baki i pleśń biorą swój początek w korzystnych dla siebie, w czasie rozkładu pokarmów w kiszkach, okolicznościach-
Gazy czyli wiatry przyrodzone powstają, jużto z nieodpowiedniego doboru pokarmów, jużto z powodu osłabienia przyrządu trawienia, najobficiéj wtedy występują. Zjawiają się one najprzód w żołądku jako gaz kwasu węglowego

109
i inne, do których coraz daléj przyłącza się znaczniejsza ilość wodorodti, oraz gaz palny wodorodno-węglisty i wo — dorodno-siarczany wonią odrażający.
W ogóle zatóm, pokarmy podczas trawienia Ulegają przemianom, ułatwiającym wsiąknięcie ich w naczynia surowiczne kreskowe, czyli rozpuszczają się, na drodze odpowiednio zmienionego rozkładu materyi organicznych. Z pokarmów wodniki węgla, gdzie krochmal przeważa, rozpoczynają już swe przeobrażenie pod wpływem śliny w ustach zmianą na cukier, połączenia proteinowe rozpuszczają się w soku żołądkowym, a tłuszcze (wodorodki węgla) zarabiają się śliną brzuszną, może być przy pomocy żółci, na emulsyą łatwo kosmyki kiszek przenikającą.
Całym więc celem trawienia jest wyrobienie soku pokarmowego (chylus), w dalsze drogi za pośrednictwem naczyń slirowicznych przechodzącego. Sok ten, mleczystego koloru, zawiera białko, włóknik i tłuszcze, a pod mikroskopem składa się z kuleczek olejnych i właściwych surowicznych. Pozostawiony na powietrzu czerwienieje i zsiada się jak mleko lub krew, oddzielając część skrzepłą od serwadczanéj, i żadnego śladu zużytych pokarmów nie pokazuje nam wię — céj. Sok pokarmowy, głównym przewodem surowicznym piersiowym, wylewa się do żyły podobojczykowéj lewéj i tam z krwią miesza, od któréj różni się brakiem koloru czerwonego, kształtem kuleczek, większą płynnością, mniejszą ilością włóknika i obecnością tłuszczu. Wydoskonalenie się jego należy do naczyń surowicznych i takichże gruczołów, oraz przyłączającéj się surowicy szczególniéj ze śledziony płynącéj. Czerwienienie się soku tego i zsiadanie powiększa się w miarę zbliżania się do naczyń krwistych, ponieważ wtedy żelazo właściwiéj się z nim łączy, a włóknik obficiéj objawia. Ważniejsze pierwiastki soku rzeczoriego wyrabiają się z pokarmów, tak roślinnych jak zwierzęcych, saletro — ród w swym składzie zawierających, który tutaj szczegól — 8

niéj w białku występuje. Białko przeważa w samym początku naczyń surowicznych kreskowych, i prawdopodobnie zamienia się daléj na włóknik, o którym niektórzy sądzą, że z innych naczyń z surowicą przychodzi. Z pierwiastków bez saletrorodnych tylko tłuszcze tu spotykamy, chociaż i inne rozpuszczalne koniecznie w ciało nasze, jeżeli nie przez naczynia surowiczne, to przez żyły wsiąkają. Nie karmiąc one ciała, bywają albo w kształcie tłuszczu w tkance komórko — watśj złożonemi, albo przez wypróżnienia z organizmu wy — dalonemi, albo powietrzem przy oddychaniu rozłożonemu I tak, cukier czysty znajdujemy niekiedy w moczu, zamieniony na kwas mleczny w mleku i moczu; przeobraża on się także w tłuszcz i żółć, bo zwierzęta cukrem karmione wiele żółci wydzielają. Wyskok rozkładamy oddychaniem na kwas węglowy, a kwasy roślinne i z nich złożone sole, pod po-stacią węglanów z moczem wypróżniamy.
Do przyrządu trawienia wliczyliśmy także
Śledzionę, przy elektryzowaniu kurczącą się, a z któréj dotąd żadnego użytku nie widzieliśmy. W istocie, przeznaczenia jéj jeszcze nieodgadniono, bo chociaż zwierzęta śledziony pozbawione żyć zdrowo mogą, jednakże zmiana cery po stwardnięciu jéj w skutek zimnie i inne następstwa, o ważności jéj nas nauczają. O śledzionie przypuszczano: że służy dla symetryi naprzeciwko wątroby, że przysposabia krew na wyrobienie żółci, że odkwasza krew, że jest składem krw4 dla żołądka potrzebnéj, że zbiera krew’ skoro obieg krwi będzie wstrzymany, że jéj surowica czerwona do zsoczenia pokarmów i wydoskonalenie soku pokarmowego jest potrzebną, że wydziela płyn na wyrobienie się kulek krwistych i t. d. Śledziona, jeżeli niektórym zwierzętom przeżuwającym i ptakom wyciętą zostanie, ma się podług Mage — ra na nowo u nich odradzać (?).

111
WSIĄKANIE.
Wszystkie soki z pokarmów wyrobione, dla ogólnego od — karmiania w ciele naszóm krążące, nie mając nigdzie wolnego wstępu, aniby się do naczyń dostać, ani z nich wydobyć mogły, gdyby jestestwa organiczne pozbawione były żywotnego wsiąkania. Wsiąkanie przeto, z odmianami na kierunku dążącego płynu opartemi, raz zaopatruje każdą cząstkę w potrzebne dla niéj pożywienie, drugi raz wyprząta z nich cokolwiek zbytecznem, lub już nieużytecznćm się okaże.
Istota zjawiska wsiąkania w całéj przyrodzie spotykanego, albo jest równoważeniem się płynów, albo wypadkiem włoskowatości. Płyny nie mając właściwego kształtu i bardzo małą spójność, spływają wszędzie, gdzie na to pochyłość miejsca i dziurkowatość materyi pozwalają. Spływając idą one za swoją ciężkością, lub wznoszą się, jeżeli nie jednostajnego doznają ciśnienia. Przez włoskowatość podnoszą się, lub opadają płyny przeciwko prawom równowagi i ciężkości w włoskowatych porach i rurkach, dla pewnego od ścian przylegania. Żadne zaś ciało nie będąc całkowicie zbiłem ale zawsze dziurkowatym, koniecznie mniéj więcśj widoczne włoskowate wsiąkanie przedstawiać musi. To fizyczne wsiąkanie znajduje w każdym organizmie miejsce, z ży — wotnćm jego przeobrażeniem, szczegójniéj jako przesiąka-nie przez błony poznane.
Przesiąkanie (Endosmosis i Eifosmosis) opisane niedawno frzez Dutrocheta, zależy na przepływaniu rozmaitych płynów przez zwierzęce błony, oraz przez cienkie mineralne tafelki, tak, że z jednéj strony ich ilość powiększa się, a z drugiéj zmniejsza, skoro tylko płyny powinowatemi, to jest mieszać się z sobą mogącemi, np. wodnistemi, ale rozmaitéj gęstości były. Wziąwszy bowiem roztwór jakiejkolwiek soli w rurkę szklanną u dołu pęcherzem zawiązaną nalany, i za — 8*

112
nurzywszy go w czystą wodę o tyle, aby poziomy obojga płynów jednakowo stały, w krótkim czasie woda czysta opadać, a roztwór soli do pewnego stopnia podnosić się zacznie, co dopóty trwa, dopóki obydwa płyny co do gęstości nie zrównoważą się. Nie tylko bowiem tutaj woda przechodzi do roztworu, ale nawzajem część roztworu przechodzi do wody. Toż samo się dzieje chociażby jedna lub obydwie użyte ciecze ruchowi ulegały, czyli płynęły, byle tylko szybkość ich nieprzewyższała szybkości przesiąkania, inaczéj gęstości nie mogłyby się równoważyć.
Dla tejże saméj przyczyny pęcherz napełniony roztworem solnym i zanurzony w wodzie, udzielając jéj swego płynu, tyle w siebie na odwrót wody nabiera, że niekiedy pęka. Podobnie zachowują się rozmaitéj gęstości oleje, nadto gazy same mogą z cieczami przesiąkać.
Zjawisko to tłomaczono najprzód, że przyciąganie przez cząsteczki roztworu, będąc złożonem silniój działa i przyciąga do siebie wodę, słabsze, bo pojedyncze przyciąganie posiadającą. Późniéj odniesiono go do włoskowatości błon, w których płyn gęstszy mocniéj do ścian przylegając, nie może szybkością wyrównać czystéj wodzie dążącéj do równowagi, a dotąd przesiąkającéj, dokąd ciężar wsiąkniętéj wody nie zrównoważy rzeczonego przylegania, do czego Muller chemiczne usposobienie i fizyczne stosunki doświad-czanych cieczy dodaje.
Wyjaśnienia te jednakże nie będą dostatecznemi, jeżeli się lepiéj nad całćm przesiąkaniem zastanowić zechcemy, bo jak z pierwszego nie wynika koniecznie przechodzenie róztwo — ru do wody, tak z drugiego nie wynika jednakowe rozdzielenie się soli w obydwa płyny. Ja zatém bacząc, że gdy z płynów zawsze więcéj gatunkowo lżejszego do cięższego przechodzi, a gazy, że się przeciwnie zachowują, przekonałem się przez niektóre doświadczenia, iż całe przesiąkanie, fizycznie próbowane od równoważenia się ciężkości

113
gatunkowych zależy, czyli, że jeżeli płynu dwa razy cięższego jedna tylko miara wysiąka, to na to miejsce dwie miary wsiąkać muszą płynu dwa razy lżejszego, przezco w tamtym przybytek, a w tym ubytek się okazuje, przez odpowie-’ dnią zaś ilość miar ciężkość gatunkowa zrównoważą się.
Z takiego założenia wynika, że błony tylko biernie przesiąkaniu pomagają, stając się niejako, przenikliwemi, jeżeli grubość ich nie będzie zbyt znaczną w stosunku do wagi cisnącego płynu, bo przy powiększeniu ciśnienia, np. w prasach hydraulicznych do wygniatania soku z buraków używanych, na 4 cale grube surowcowe blachy wodę przepu-szczają. Błony te nie mogą działać czynnie przez przyleganie do nich płynów, albowiem po użyciu roztworów dwóch rozmaitych soli, które widocznie rozmaicie przylegać powinny, nie pokazuje się żadne przesiąkanie, skoro ich ciężkości równały się sobie.
Przy téj więc niby przenikliwości błon zachodzi pytanie, dlaczego płyny nierównoważą się zarówno co do powierzchni tak, jak się równoważą co do gęstości? W istocie miałoby to miejsce, gdyby płyny niczćm nie były przedzielone — mi, ale tutaj błony, jedynie swą włoskowatą dziurkowatością, pozwalają na równoważenie się w najmniejszych cząsteczkach, atomach, przez co prawa oddziaływania, które są: że jaką siłą działamy, takiego oddziaływania doznajemy, w całéj mocy zachowują się. Atom tedy jeden jednéj cieczy dwa razy np. silniéj działając, wywołuje oddziaływanie dwóch atomów drugiéj cieczy, z czego wynika podniesienie się pierw — széj gdy ostatnia opada, a ogólna summa pojedynczych atomów równoważąc gęstość, czyli ciężkość gatunkową, nie może równać poziomów. Dla tych samych praw oddziaływania, nierównoważą się powierzchnie po zrównoważeniu ciężkości, ponieważ wtedy pojedyncze już sobie atomy odpowiadają, a błony o tyle przeszkadzają działaniu całkowitych mass

na siebie, o ile nie dozwalają wstępowaniu wody do próżnych niemi obwiązanych rurek. Przez działanie na się pojedynczych równoważnych, odmiennych roztworów, atomów, niekiedy bez zmiany powierzchni w cieczach sole mogą się mieszać czyli przesiąkać.
Ciecze przesiąkają z gazami, ale tu wpływa ciężkość gatunkowa jednych na sprężystość drugich, tak długo bowiem wsiąka woda w pęcherz wy dęty pod nią zanurzony, aż sprężystość powietrza zrównoważy się z ciśnieniem wody.
Co się zaś tycze, że gazy cięższe do lżejszych przechodzą, to najprościéj gaz cięższy dążąc w miejsce gazu gatunkowo lżejszego, miejsca mu ustępującego, gromadzić się tam aż do wspólnego zrównoważenia powinien, i to tera pewniéj, ponieważ Graham okazał, że gazy rozlewają się między sobą jakby w miejscach czczych (?) podług Daltona w stosunku odwrotnym pierwiastku kwadratowego z gęstości (tém samem i ciężkości), nie pomijając ich sprężystości (rozprężli — wości) wiele tu wpływającéj.
W każdym razie przesiąkania, jeżeli przy równoważeniu się ilość płynu przewyższa objętość naczynia, to ulewanie się z otwartych, a pękanie zamkniętych następuje.
Próby moje w tym przedmiocie odnosiły się do tego, czyli nie można obrachować ilości przesiąkującój wody, podług ciężkości roztworu solnego, i czy nie można na rurce po — działką opatrzonéj, naprzód wykazać najwyższy punkt podniesienia się poziomu, co mi się najzupełniéj udawało, cho — ciażem sole i moc nasycenia zmieniał. Przy jednakowem zaś nasyceniu obojga płynów odmiennemi solami, nie było zmiany w poziomach, sole zaś mieszały się z sobą, bo równowaga ciężkości gatunkowój nie znosi działania i oddziaływania pojedynczych atomów, szczególniéj jeżeli tu parowanie płynów, prędsza krystalizacya i powinowactwo chemiczne wpływ swój wywierają.

115
Zanurzałem także wydęty pęcherz pod wodę, gdzie aż do zczernienia pozostawał i wtedy bez zmniejszenia prawie wydęcia jego, do 2 łutów wody tam wewnątrz nasiąkło. Gąbka nakoniec sucha, pęcherzem obwiązana wilgnąc takim samym sposobem pod wodą, pokazała mi, że nasiąkanie samo, wiele także od równoważenia się ciężkości gatunkowój, nie — pomijając i włeskowatości, zależy *).
Najpóźniejsza, podobna nieco do mojéj, teorya przesiąkania Beclarda zasadza się na tem, że siła attrakcyjna płynów i gazów jest w odwrotnym stosunku do ich cieplika właściwego, a którój to zarzucić da się, że gazy lżejsze równie, tak jak podobne płyny, do cięższych przesiąkać powinny, cośmy przecie na gazach zupełnie przeciwnie widzieli.
Jakakolwiekby była istotna przyczyna przesiąkania, ważne ono w naszéj nauce zajmuje miejsce, bo prawami swe — mi objaśnia wiele spraw żywotnych, nie zapominając przecież o tem, że w życiu zwierzęcem wszystkie własności materyi i ich zjawiska, żywotnie do pewnego celu skierowane — mi i zastosowanemi zostały. Żywotnćm więc przesiąkaniem dostają się soki do naczyń, i z naczyń do właściwych miejsc dochodzą. Przesiąkanie, albo ogólnie wsiąkanie, najwa — żniejszem znajdujemy w żyłach i naczyniach surowicznych.
Wsiąkanie w żyły przed poznaniem naczyń surowicznych za niewątpliwe miane, straciło późniféj na swojéj pewności, dopóki trafne doświadczenia nie potwierdziły jego rzeczywistości. Doświadczenia na żywych zwierzętach (vivisectio)
*) Jeżeli w taki sposób rozumowane wypadki nie zawsze w doświadczeniu całkowite potwierdzenie znajdują, tona obronę takiego zboczenia przytoczyć mogę, iż prawa Mariotta, wskazując że objętość gazów zachowuje się w odwrotnym stosunku ciśnienia na nie wywieranego, stanowiące jedne z najważniejszych zasad fizyki, pomimo licznych zboczeń w rzeczywistości napotykanych, bynajmniéj na swojéj wartości nie straciły i stanowczo na zawsze jako zasadnicze pozostały.

czynione, rzuciły nam w ostatnich czasach wiele światła na życie, stawiając przed oczy śmiałym i zręcznym badaczom to wszystko, coby inaczéj wiecznie ukrytém zostało. Doświadczenia na potwierdzenie wsiąkania w żyły, przez wielu szczęśliwie próbowane, pokazały: że oddzielona żyła w zetknięciu z trucizną wsiąka ją i prędko zwierzę zatruwa, że żyły wsiąkają wiele płynów z przewodu pokarmowego, i prę — dzéj przenoszą je za biegiem krążenia krwi w najdalsze miejsca, aniżeli naczynia surowiczne. Dlatego niepowinno dziwić nas, tak spieszne powiększenie się moczu po przyjęciu napoju. Barnard wprawdzie dowodził przejścia napój, wprost z żyły wrotnéj do nerek właściwemi ich żyłami, co dawniejsi jako za pośrednictwem osobnych przewodów uskuteczniające się przypuszczali. Daléj płyny wsiąknięte w żyły najłatwiéj na krew działają, gdy innemi drogami przechodząc niekiedy całkowicie swe siły tracą. Jad węży, wścieklizny nie są szkodliwemi po przetrawieniu ich. Nakoniec żyły nie bardzo przepełnione najłatwiéj wsiąkają.
Wsiąkanie takie wszędzie ma miejsce, gdzie tylko wolny przystęp do żył znajduje się, a na powierzchni ciała po obnażeniu jéj z nadskórka, czyli z martwéj rogowéj powłoki. Wsiąkaniu odpowiada wysiąkanie tam, gdzie tylko pierwsze się zjawia, a konieczność lub przypadek je powoduje, i wypadkiem co do ilości kieruje. Wysiąkanie jest zasadą całego odkarmiania ciała, a równie jak i pierwsze przesiąkaniem przez błony tłomaczyć się daje.
Wsiąkanie w naczynia surowiczne wyjąwszy co do soku pokarmowego niekiedy zaprzeczane, nieulega przecież ża — dnéj wątpliwości. Chociaż mechanizm tego zjawiska nie jest jeszcze dostatecznie zbadany, śmiało powiedzieć można, że tylko płyny właściwego gatunku w te naczynia wsiąkają, objawiając przez to jakieś do nich powinowactwo, gdy inne obce trudno, albo jedynie przypadkowo tam się dostają. Wsiąkanie ropy jest urojeniem, bo znajdowana w naczy-

117
niach ropa, w skutek zapalenia tychże naczyń pozostaje i wtedy dopiero z sokami krążyć może. Wszelkie zaś zapalenie zmniejszając wsiąkanie, zbrzęknięcie chorego miejsca powoduje. O niedorzecznym rzucaniu się mleka matek na mózg, golenia i t. p. nie ma co mówić-
Naczynia surowiczne wsiąkają surowicę i sok pokarmowy, i te w dalszym obiegu razem mieszają. O ile przecież wsiąkanie surowicy całego ciała, odnosi się do prostego przesiąkania, o tyle z sokiem pokarmowym rzecz się ma inaczéj. Przypomniawszy sobie, że naczynia surowiczne krć — sek ostatecznie kończą się, jak i w ogóle, ślepo w kosmykach kiszek cienkich, i że tam znanym już sokiem nasiąkają, ła — twoby to było odnieść do nasiąkania gąbki, na zasadzie równoważenia się ciężkości gatunkowéj, gdyby czegoś więcéj nam tu nie było potrzeba.
Niemożność odniesienia wsiąkania w kosmyki kiszek do nieistniejącéj siły ssącéj serca, bo po przecięciu głównego przewodu surowicznego w klatce piersiowéj umieszczonego, ciągle się sok z niego wylewa, stała się przyczyną szukania siły od tyłu działającéj, jak się to dzieje przy krążeniu soków w roślinach. Po ścięciu bowiem łodygi roślinnój, sok żadnćm sercem nieporuszany wstępuje od korzenia, jakby ztamtąd popychany i w miejscu odcięcia ciągle wylewa się. Siłą tą od tylu działającą jest ostatni koniuszczek korzenia brodaweczką nazwany, i z samych komórek złożony, które wsiąkając wodę rozwijają się i zmieniają co do budowy, a oddawszy wilgoć następnćm częściom, nie zdolne do dalszego wsiąkania, ustępują swój czynności innćm, nowo obok pierwszych powstającym komórkom. Zjawisko to powtarza się zupełnie w kosmykach kiszkowych, chociaż tamto niezupełnie od samych powyższych brodaweczek zależy. Gałązki wierzby i wiele innych roślin przyjmują się nawet bez korzeni, a wyrwany i zupełnie przez parę tygodni zeschnięty wiciokrzew (Lycium), skorom go wsadził przyjął się i za-

118
zielenił, na co więcéj proste przesiąkanie wilgoci, aniżeli żywotność wysuszonych komórek wpływać mogła.
Wsiąkanie zatém w kosmyki kiszek odbywa się podług Goodsira, za pośrednictwem właściwych komórek, które na — siąknione sokiem pokarmowym zamiast rozwijać się, jak się to dzieje w ciągle rosnących korzonkach roślin, pękają i rozpuszczają się w własnym swym płynie, ustępując miejsca świeżo powstającym komórkom. Płyn ów takim to sposobem dostaje się do właściwych naczyń, co zarazem niejako potwierdza dawniejsze mniemanie, że sok pokarmowy nie w kiszkach, ale w ich błonie śluzowéj przez jéj rozpuszczenie się powstaje. Sok więc pokarmowy zawierający rozpuszczone części pożywne, nie wsiąka bezpośrednio w naczynia surowiczne, ale pośrednio tu jak i wszędzie, przez komórki pojedynczych kosmyków. Dostawszy się dotąd, płynie on daléj podług praw hydraulicznych, bo objętość głównych pni surowicznych będąc mniejszą od objętości ostatecznego ich rozgałężenia się, zniewala powiększenie się szybkości obiegu, która przy początku niewidzialną prawie była. Pomagają tutaj dodatne i ujemne ciśnienie płynów na ściany naczyń je zamykających, przez Bernoulliego i Venturiego wykryte, czyli że gdy ciecze przepływają w naczyniach otwartemi rurkami rozmaicie skierowanemi opatrzonych, często w miejsce wylewania się temiż rurkami cieczy płynącéj, przeciwnie ciecz obca z zewnątrz tam niekiedy wpływać może. Prawa te w trafny sposób przez Lieberkiihna do krą-żenia surowicy zastosowanemi zostały.
KRĄŻENIE SOKÓW.
Zycie zależąc na ciągłéj zmianie materyi, jawnie wykazuje potrzebę krążenia soków, pożywienie wszędzie doprowadzających i nieużyteczne części odprowadzających. Niemasz zatém jestestwa sprawy téj pozbawionego, chociaż podług

119
stopnia organizacyi i krążenie i soki same, wiele się między sobą różnią. W rzędach niższéj organizacyi naczynia są prostszemi, podobnież i soki w nich obiegające, gdy u wyższych z ogólnem wykształceniem łączy się serce całym biegiem rządzące. Jak więc niedorzecznością byłoby chcieć widzieć przyczynę krążenia w jakowéjś żywotnéj chętce soków do biegania, tak też z pewną ostrożnością i o sercu wyrażać się należy.
Rośliny najsłabiéj uorganizowane zdają się, skoro pominiemy opadanie liści, niezmieniać swéj materyi. Zwiększanie się jednakowoż ich massy przez przybywanie coraz liczniejszych słoi na zewnątrz, kiedy wewnętrzne kamiennéj niekiedy twardości nabierają, lub przez przeciwne przybywanie od wewnątrz, pokazują nam konieczność świeżéj materyi, atém samem krążenia soków. Krążenie soków roślinnych odbywa się albo w ich komórkach, albo w naczyniach witych całą wysokość pnia i gałęzi przebiegających. Pierwszego rodzaju obieg widzimy w roślinach: Chara, Val — lisneria, gdzie wewnątrz każdéj komórki na około ścian opływający sok, zawsze odmienny przybiera kierunek, aniżeli w komórce przyległéj, czego ani przyciąganie do ścian komórki, ani wpływ elektryczności nie mogą objaśnić.
Krążenie w naczyniach witych, śrubowatych jest już ogól — niejszem roślinnem zjawiskiem i zasadza się ono na wstępowaniu z wiosną surowych soków od korzenia do liści, gdzie wyziewaniem w dzień kwasorodu, a w nocy kwasu węglowego przerobione, zstępują jako soki karmiące, oskoła na dół, dla utworzenia nowych warstw drzewnych. Wstępowanie to soków siłą od tyłu popychającą za pośrednictwem brodaweczki korzonków spowodowane, napróżnoby — śmy usiłowali wytłomaczyć biegunowćm między liśćmi i korzeniami napięciem, bo lepiéj niepojętą rzecz za taką uznać, jak nie więcéj znajomszemi prawami objaśniać.


Zwierzęta niższych gromad białemi tylko sokami opatrzone, albo nie przedstawiają nam żadnych naczyń, a płyn w żołądku wyrobiony, przedłużeniami tegoż samego żołądka do reszty jednorodnego dostaję się ciała, albo za pomocą naczynia środkowego sercowego, jak u owadów soki w beznaczynną jamę tułowia są wylewane. W wyższych zaś rzędach, oprócz czerwonéj krwi sercem poruszanéj, widzimy jeszcze jasną surowicę (lymfę) własne drogi posiadającą.
Krążenie surowicy
Surowica płyn złożony z soku pokarmowego i resztek przy odkarmianiu zbieranych, zawiera oprócz wody i wielu soli, tłuszcz, białko, oraz wiele włóknika, który krzepnąc na powietrzu, powoduje zsiadanie się jéj na kształt krwi i oddziela część skrzepłą od serwadczanéj. Dlategoto długo stojące pęcherze po oparzeniu lub wizykatoryach znajdujemy, po wsiąknięciu oddzielonéj wody, jakby galaretą napełnionemu Surowica pod mikroskopem badana, pokazuje nam w swym składzie oprócz kuleczek tłuszczu często nadających jéj mleczysty kolor, kuleczki właściwe surowiczne, okrągłe, 4 razy od kuleczek krwi mniejsze.
Obieg surowicy ogranicza się na dopłynięciu jéj do żyły pod obojczykowéj lewéj, niekiedy i prawéj, w czém jak widzieliśmy serce niewiele pomaga, a kurczenie się kiszek i naczyń surowicznych, ich klapki, nacisk od przyległych części, oraz prawa ciśnienia Bernoulliego i Venturiego nie są dostatecznemu Sama więc tylko przy nieuslannem wsiąkaniu od tyłu działająca siła jest powodem tego tak silnego krążenia, że po podwiązaniu jednego z naczyń, pęka ono poniżéj przewiązania dla nieustającego surowicy napływu. W niektórych jednakże stworzeniach jako żabach, jaszczurkach, żółwiach i tyra podobnych płazach znaleziono osobno surowiczne serca, niekiedy aż w liczbie czterech, do 60 razy na minutę bijące.

121
Krążenie krwi.
Krew jest najgłówniejszym i najważniejszym płynem naszego ciała. Powstaje ona z pokarmów i zawiera wszystkie pożywne pierwiastki, do ogólnego odkarmiania potrzebne, oraz znajdują się w’ niéj części już zużyte, właściwemi przyrządami wypróżnić się mające. Różnica pomiędzy krwią a surowicą tak jest mała, że śmiało można nazwać surowicę bezfarbną krwią, a krew czerwoną surowicą, a to tém słuszniéj, gdyż surowica z wyższych części przewodu piersiowego otrzymana na powietrzu czerwienieje.
Krew świeżo wypuszczona ma kolor czerwony; jest doskonale płynną, ale gęstszą czyli gatunkowo cięzszą od wody, słonego smaku i właściwego zapachu. Krew w 10 prawie minut po wypuszczeniu krzepnie w massę galaretowatą, która coraz bardziéj zsiadając się, wydziela z siebie część wodnistą, serwadczaną, jasnego koloru, na któréj część skrzepła, czerwona, niekiedy na wierzchu z warstwą, jakby błoną żółtawą, pływa. Krzepnięcie takie w surowicy, w krwi i w mleku uważane, zależy w dwóch pierwszych od włć — knika, a w ostatniem od pierwiastku twarogowego (serowego).
Kropla krwi pod mikroskop wzięta, pokazuje się być złożoną z kuleczek stałych i płynu, odmiennego od serwadcza — nego, bo ostatni, krew dopiero po skrzepnięciu swćm oddziela.
Kuleczki krwi są to ciałka maleńkie, czerwone, rozmaitego w każdćm niemal zwierzęciu kształtu ale najwięcéj okrągłego lub elliptycznego, zawsze spłaszczonego. Okrągłe w człowieku, średnicą swą równają się zaledwie 3/<ooo linii, i stanowią zdaje się komórki jądro zawierające, pomiędzy którem i zewnętrzną powłoką barwa się mieści. W zetknięciu z wodą kuleczki krwi tracą sw’ój kolor, z powodu rozpuszczania się barwnika, oraz przez nasiąknięcie wzdymają się. Niektóre odczynniki np. kwas octowy i pierwiastek żół-

122
ciowy niszczą zewnętrzną powłokę, inne zaś jako kwasy mineralne i chlor ścinając barwnik, nie pozwalają więcéj wodzie na niego działać.
Kuleczki krwi najprawdopodobniéj powstają, wyjąwszy płodu z kuleczek surowicznych, w jądro pierwszych zamieniających się. Chemicznie składają się one z barwnika (Hematiny) i pierwiastku kołeczkowego (Globuliny). Hematina nadająca czerwoność, na powietrzu i w kwasoro — dzie jaśnieje, tworząc przez to różnicę krwi tętniczéj od żyl — néj, a kolor jéj pochodzi od obecności żelaza, podług autorów jako fosforanu, niedokwasu lub czystego kruszcu, wykrytego. Globulina jest pierwiastkiem do twarogowego podobnym, i tworzy zewnętrzne powłoki.
Przeznaczeniem kuleczek krwi miało być utrzymywanie żywotnéj zależności wszystkich komórek i wszystkich ustroi z komórek powstałych, udzielając im pobudzenia, którego same przy oddychaniu doznają. Przy wstrzykiwaniu (tram — fusio) krwi, one tylko mogą ożywić zwierzę, w skutek obfitych krwotoków omdlałe.
Płyn krwisty zawiera w sobie wszystko to, co przed skrzepnięciem krwi cieczą pokazuje się. Najważniejszemi jego częściami są:
Włóknik (fibrina) napotykany albo płynnym, albo w istotę włókien ciała zwierzęcego zsiadłym. Włóknik odznacza się, że na powietrzu natychmiast krzepnie w massę galaretowatą i coraz bardziéj ścinając się we krwi, więzi w sobie kuleczki, a serwadkę wyciska. Zsiadanie się surowicy i krwi od niego pochodzi, od czego także i pośmiertne tężenie wyprowadzać chciano. Niektóre zasady, mianowicie alkalia, i pewne trucizny własność ścinania się włóknika niweczą i krew natenczas płynną pozostaje. W pewnych chorobach i w czasie brzemienności ilość się jego powiększa, a wtedy zsiadłszy się tworzy wspomnianą niby błonę żółtawą, ogólnie b^oną zapalną zwaną.

123
Białko, druga część składowa płynu krwistego, zawsze płynna, zagotowaniem i kwasami osadzić się daje.
Włóknik, białko i globulina są odmianami, czyli połączeniami rodnika proteiny z fosforem i siarką, przez co przemiana jednego w drugie staje się prawdopodobną i niezbyt trudną dla organizmu, jeżeli konieczność i potrzeba tego wymagają.
Dalszemi cząstkami płynu krwistego oprócz solnych są: pierwiastek ślinowy, różniący się od wyciągu mięsnego, ze ostatni zarówno w wyskoku i w wodzie, gdy pierwszy tylko w wodzie się rozpuszcza, oraz tłuszcz. Ilość tłuszczu zwykle bardzo mała, skoro w pewnych okolicznościach powiększy się, nadaje serwadce krwistéj kolor mleczysty, co u młodych zwierząt mlekiem karmionych naturalne, niekiedy całkowicie barwę krwi zmienia. Białość ta równie jak i w mleku, zależy od zawieszenia się najdrobniejszych kuleczek tłuszczowych w płynie klejkowatym, ale ich nierozpu — szczającym, co sztucznie robiąc emulsye z migdałów, maku, olejów, naśladujemy.
Powyższe pierwiastki we krwi w stosunku podług Bec — ąuereta i Bodier: kuleczek 14, 11, wlóknika 0, 22, białka 6, 94, tłuszczu 0, 16, wody 77, 9 znajdujące się, będąc częściami składowemi organizmu zwierzęcego, są zarazem częściami pożywnemi czyli odkarmiającemi. Z drugiój jednakże strony, krew zawiera także pierwiastki na wypróżnienie przeznaczone i za jéj pośrednictwem z ciała wyprowadzane, jakoto mocznik, pierw, żółciowy i t. d. Wszystkie zatém gruczoły nie jak dawniéj mniemano, nowe tworzą wyroby, tylko wydzielają ze krwi części nadal w niéj nieużyteczne.
Poznawszy tedy płyn krążący, przejdźmy teraz do przyczyny krążenia czyli serca i pomocy przez naczynia tu udzie — lanéj.
Serce jest muszkułem ustroju paciorkowatego, mimowolnym ruchem obdarzone. Budową swą tworzy ono próżnią



















124
na 4 części podzieloną, które łącząc się między sobą i z naczyniami w nie wlewającemi się, za pośrednictwem klapek, za biegiem tylko krwi otwierać się mogącemi,. stanowią zasadę działalności serca jako pompy tłoczącéj, któréj niektórzy błędnie dodają jeszcze własność ssania.
Podnoszenie się wody w pompach zależy na zniesieniu równowagi ciśnienia powietrza. Woda w naczyniach czczych, bezpowietrznych, np. wyciągając tłok szczelnie do jakowéj rury pasujący, jeżeli do nich przystęp znajduje, wznosi się dla ciśnienia powietrza zewnętrznego aż do wysokości stóp 32 gdy w podobnych okolicznościach rtęć (merkuryusz) tylko do 28 cali dochodzi, ponieważ wysokości te równoważą wagę cisnącego na nie powietrza. Jeżeli zaś w miejsce powietrza, użyjemy sztucznego nacisku np. gniotąc wspomnianym tłokiem, to woda i każda inna ciecz wypchniętą będzie do odległości, odpowiedniéj sile tłoczenia i rodzajowi przyrządu, które zwykle strzykawką (sprycą), sikawką i pompą nazywamy. Pompy mogą być zalćm ssące, tłoczące, do budowy których należą zawsze za biegiem wody, otwierające się klapki.
W sercu miejsce tłoka zastępują ruchome ściany, których kurczenie się odpowiada nagniataniu, a zwolnienie wyciąganiu jego (?). Dlategoto w pierwszym razie krew’ będzie w pewnym kierunku wypychaną, a w drugim znajdując tu wolne miejsce wpływa do serca, ale nie potrzebuje być tam wsysaną. W tym względzie połowa serca prawa czyli żylna ni — czém nie różni się od połowy lewéj czyli tętniczśj, tylko łe — w’a jest mocniejsza i krew daléj bo do całego ciała posyła, niż prawa do płuc się tylko ograniczająca. W napełnionych przedsionkach serca kurczeniem się ich ugniatana krew nie mogąc się w racać do pełnych żył, przechodzi do przyległych komór, z których przy następnem tychże kurczeniu się zamykając za sobą klapki do przedsionków, tętnicami tylko wyjścia znajduje. Po skurczeniu się serca następuje zwoi-

125
nienie jego włókien, krew więc raz już popchnięta, jakkolwiek wiele na sile rzutu straciła, tyle jednakże jeszcze przedstawia ruchu, że do próżnego serca, po odbyciu obiegu swego, napowrót wpływać może. Cofanie się jéj w sercu klapkami za biegiem otwierającemi się jest wstrzymane. — Zwolnione zaś serce nie posiada żadnéj siły aby próżnię czczą, ssącą tworzyło. Działalność zatém serca jedynie przy kurczeniu się żywotnie czynnie występuje, rozszerzanie zaś po zwolnieniu włókien od napływu krwi pochodzące biernćm wypada.
Kurczenie się serca odbywa się jednocześnie w obydwóch połowach, rozpoczęte na przedsionkach, kończy się na komorach, i wtedy ustaje jakby dla odpoczynku, dopóki przedsionki na nowo się nie napełnią. Czynność powyższą powtarza serce u dorosłych do 70 razy na minutę. Liczba ta większa u dzieci, u starców coraz się bardziéj pomniejsza, ale ruch, przyjęty posiłek, wyniesienie nad poziom morza, a najbardziéj namiętności i gorączki powiększyć ją mogą. Trzęsienie się serca jest chorobliwem, szybkićm ale dla swojego celu niedostatecznym, jego usiłowaniem. Przypuściwszy objętość serca na 4 do 6 łutów krwi, a średnią ilość krwi wszystkiéj na 25 do 30 funtów, to jest 4/5 część wagi ciała, łatwo obrachujemy, że cały obieg ukończyć się powinien najwięcéj w 2 do 3 minutach, czyli w 127 do 240 skurczeniach się serca, na co podług niektórych nie raz </, minuty>(?) czasu wystarcza. Obieg krwi we wszystkich zwierzętach w jednakowym prawie czasie uskutecznia się. Siła zaś, z jaką krew jest popychaną, obliczoną została H a e m o d y n a m o m e t r e m na 4 przeszło funty ciśnienia.
Serce kurcząc się koniecznie kształt swój zmieniać musi» szczególniéj w wymiarach: podłużnym, poprzecznym i tylnoprzednim, co podług autorów w następujący sposób wykazanym zostało:
0

126
1. Zmniejszenie się wszystkich trzech rzeczonych wymiarów. Parchappe i Kiirschner.
2. Zmniejszenie się w podłużnym i poprzecznym, rozszerzenie się w tylno-przednim. Arnold i Skoda.
3. Zmniejszenie się w podłużnym, rozszerzenie w poprzecznym i tylno-przednim. Kiwisch.
4. Serce w spoczynku spłaszczone od przodu ku tyłowi, w czasie kurczenia w tym samym kierunku wzdyma się.
Ludwig.
W czynności serca dwie jeszcze okoliczności zwracają naszą uwagę: bicie serca o klatkę piersiową, i odgłos tik-tak za przyłożeniem tam ucha słyszany.
Bicie serca o klatkę piersiową przy kurczeniu się jego widziane, pominąwszy mniemania Corrigana, Stokesa, Pigeaux i Burdacha do rozszerzania się serca zjawisko to odnoszących, tłomaczono przez:
1. Wyciągnięcie się i wyprostowanie głównój tętnicy z serca wychodzącéj czyli aorty. Volkmann.
2. Przedłużenie się słupa krwi tętniczéj.
Messerschmid.
3. Słup krwi żylnój ma serce obniżać, tętniczéj zaś go
podnosi. Kiirschner.
4. Koniec serca podnosi się z powodu kurczenia się całego serca, przyczćm przedsionki za podporę służą.
Hope.
5. Koniec serca podnosi się z powodu kurczenia się ca
łego serca, przyczćm cząstka ścięgnista podstawy jego za podporę służy. Bouillaud.
6. Koniec serca podnosi się w skutek samego kurczenia
się komory lewéj. Filhos.
7. Z powodu kurczenia się części mięsnych wewnętrznych (musculorum papillarium) serce podskakuje.
Heine.

127
8. W skutek zmiany kształtu z spłaszczonego w kulisty
serce podskakuje. Gendrin.
9. Podstawa serca owalna zamienia się na okrągłą, a że
wtedy wymiar podłużny prostopadle do niéj kieruje się, koniec serca podnosi się. Ludwig.
10. Z powodu wypływu krwi z serca, ciśnienie na jego ściany miejscowo się znosi, serce więc w przeciwnym kierunku bieży. Gutbrod.
12. Zmiana kształtu, przedłużenie się słupa krwi tętniczéj, i miejscowe zniesienie ciśnienia wspólnie na bicie serca wpływają. Skoda.
Odgłos tik-tak w pierwszój połowie dłuższy ale mniéj donośny tik, a w drugiéj krótszy ale mocniejszy tak, może nie zupełnie jeszcze co do przyczyny odgadniony, rozmaicie objaśniany, zależyć ma od:
Tik
Tak
1. Szmeru włókien mięsnych
1. Wczasie kurczenia się całkowitego serca.
2. Wczasie kurczenia się komór.
3. Wczasie kurczenia się komory lewéj.
2. Falowania ( i. Przy kurczeniu krwi l się serca.
W czasie rozsze
rzania się całko
witego serca. Marcd’Espine.
W czasie kurczenia
się przedsionków. Laennec.
W czasie kurczenia
się komory pra
wéj. Piorry.
Przy rozszerzaniu
się. Gendrin.
5. Wczasie kurcze-
W czasie ich róż
3. Tarcia się krwi o serce
nią się komór. szerzania się.
6. W komorze le — W aorcie, wéj.
Hope.
Pigeaus.
4. Uderzania o (7. Końcem ser — [Podstawą, żebra 1 ca. I.
Magendie.

Cruvelhier.
6. Czynności złożonéj
Trzaskania klapek
8. Przedsionkowo — komorowych.
9. W czasie kurczenia się serca.
10. Przy podnoszeniu się pólksię — życowatych kla-pek.
Z powodu trzaskania klapek pół — księży co waty ch.
PennociMoor. Uderzania krwi o serce i odrywanie się serca od żeber. Skoda.
11. W czasie kurczenia się komór, falowania krwi i trzaskania kla-pek.
12, Trzaskania klapek i uderzania o żebra.
Komorowo — tętni
czych. Rouanet.
W czasie rozsze
rzania się jego. Bouillaud Przy ich opadaniu.
Dodawszy tu przypuszczenie Baumgartnera, że klapki w sercu jako gatunkowo od krwi lżejsze, w niéj spływają i przez to z trzaskiem zamykają się, oraz że badania na przedstawionym Towarzystwu Lekarskiemu Warszawskiemu chłopcu, u którego serce tuż pod skórą nienormalnie leżąc znajdowało się, całkowicie mniemanie Bouillauda potwierdziły, odgłos serca jednym jest tylko pewnym znakiem życia człowieka, mianowicie płodu jako zdradzający krążenie w istocie ukrytéj jeszcze w łonie swój matki.
Chociaż najbardziój obchodzi nas przyczyna, dla któréj serce kurczy się i dlaczego kurczenia te jednostajnie po sobie następują, pomimo licznych poszukiwań i doświadczeń niewiele dotąd docieczono. Nie dostatecznemi pokazały się rozumowania, że krew tylko sama, lub wpływ oddychania działają tu wprost jako bodźce, bo wycięte serce z żaby jakkolwiek próżne, długo jeszcze się kurczy. Wpływ zaś nerwów o tyle jest pewny, że:
a. Mózg i mlecz pacierzowy bicie serca przyśpieszać, opóźniać, wzmacniać i osłabiać mogą.

b. Serce po oddzieleniu go od powyższych części, lubo w większości podług Budgego od nerwu Willisa i nerwów szyjnych wyższych aż do czwartego zależy, bić nie prze — staje.
e. Kurczenie się serca nie zaraz po odcięciu go od nerwów splotowych przerywa się. Volkmann całe źródło tego zjawiska mieścił w samoistnéj działalności zwoi nerwowych, w miąższości serca rozsianych.
Tętnice są drogami, w które krew bezpośrednio z serca wylewa się, tak w obiegu mniejszym czyli płuco — wym, jako też i większym czyli obwodowym. Obieg mniejszy przeznaczony jest aby zużyte soki, przez działanie powietrza odświeżonemi zostały. W biegu więc mniejszym krew żylna, czarna wypłynąwszy z prawéj komory serca przebiega tętnice i naczynia włoskowate płuc, gdzie przez oddychanie w tętniczą, czerwoną zmieniona, wraca żyłami płucoweroi do lewego przedsionka. Przepłynąwszy zaś pć — źniéj do lewéj połowy z niój obiegiem większym, za pośrednictwem właściwych tętnic, rozlewa się w rozgałęzione po całem ciele naczynia włoskowate, z których przez odpowiednie żyły do prawego przedsionka napowrót przybywa.
Jakkolwiek serce dostatecznie silnie działa dla wprowadzenia krwi w ruch, tętnice przecież wiele się do tego ruchu swą sprężystością przyczyniają. Pomoc ta jednakże nie jest tylko fizyczną, jakąby każdy kauczukowy przewód, ugniatając napełniający i rozciągający go płyn, przy posuwaniu się tego płynu wywierał. Tętnice we wszystkich kierunkach krwią prężone, zwężając się wypychają ją coraz daléj. Skutkiem ztąd wypadającego wężowatego wicia się ich, wynika tętnienie czyli puls przy lekkićm naciskaniu we właściwych miejscach czuć się dający. Tętnienie jest zawsze jednostajne i jednoczesne z biciem serca, jeżeli zapomnimy o nie — znacznem do odległości stosującćm się opóźnieniu.
Oprócz sprężystości, tętnice posiadają jeszcze żywotną


130
ściągliwość (tonus) podług Henlego od osobnéj warstwy, pomiędzy błoną wewnętrzną i pośrednią umieszczonéj, zależącą. Ściągliwość ta wiele wpływa na wielkość i twardość tętna, oraz niedopuszcza krwotoku z przeciętych naczyń, szczególniéj po użyciu zimna, oraz po zgonie, przez ostateczne wysilenie się, całkowicie te naczynia wypróżnia.
Zważywszy że krew płynie w tętnicach coraz bardziéj rozgałęziających się, powinna zatem z powodu powiększonego tarcia, podług praw hydraulicznych coraz bardziéj tracić na sile rzutu, to jest na sile ciśnienia dla którego płynie. Doświadczenia jednakże inaczéj pokazały. Ciśnienie w tętnicach nie tylko u wszystkich zwierząt jest prawie równe, ale nadto w każdéj części ciała niemal jednostajne. Ciągłe bowiem kurczenie się serca nieprzestannie powiększa ciśnienie, na co także samo oddychanie pewien wpływ wywiera. Krew przez serce popchnięta, siłą podług Poiseulle równającą się przeszło czterem funtom, płynie falami odpo — wiedniemi pojedynczym rzutom, z szybkością stosującą się do obszerności koryta czyli naczyń. — Przy każdym jednakże spoczynku serca, krew wstrzymywaćby się musiała, gdyby sprężystość rzeczonych tętnic nie była powodem dalszego jéj, pod jednostajnym ciśnieniem, posuwania się. Średnia szybkość obiegu okazała się z wyrachowań Volk — manna, na główną tętnicę Aortę 400 millimetrów na sekundę, na tętnice głowy Carotis tylko 300 m. m., w kreskach 0, 8 m. m. Naczynia zaś kresek są 400 razy obszerniejsze od objętości Carotidis. Podług Valentina pierwiastkowa szybkość ma wynosić 6 metrów, przeszło 10 łokci na sekundę.
Krew zdrowa, tętnicami przepływająca, wydaje bardzo słaby szelest z tarcia się o ściany pochodzący, który to szelest w brzemiennością powiększonym żywocie, przybierając podobieństwo sapania miechów, szmerem macicznym nazwano i nadano mu miejsce w
naczyniach łożyska. Kergeradec.

131
naczyniach żywota. Dubois.
tętnicach biodrowych zewnętrznych. Bouillaud. Szmer ten chorobliwie przekształcony u osób wątłych, i na białaczkę cierpiących, mianowicie w tętnicach, lub podług innych w żyłach pod obojczykowych jako szmer zakon — n y, najczęściéj bowiem przy zakonnćm życiu słyszany, niektórzy w muzyczne tony uchwycić zdołali.
Naczynia wloskowate, przedłużenie a raczéj przejście tętnic w żyły, dawniéj za proste wyżłobienia w miąższości tkanek żywotnych uważane, zbyt cienkiemi opatrzone są ścianami. Obszernością swą albo odpowiadają pojedynczym kuleczkom krwi, albo tylko sam płyn krwisty przepuszczają, i wtedy noszą nazwę naczyń serwadczanych. Krążenie w nich pod mikroskopem na przezroczystych błonach zwierzęcych poznane, przedstawia się jako jednostajne pły — nienie, i jedynie w bliskości serca, lub przy słabnięciu jego bicia, przerywany tętniczy rzut pokazuje. Serce zatem wystarcza do poruszania krwi w naczyniach wloskowatych. Rzut sercowy w bliskości tego trzewia widoczny jest dla swój mocy, a przy słabnięciu rzeczonego bicia dlatego, ponieważ ono go tylko utrzymuje, w każdym zaś innym razie, krew przepływając z naczyń obszerniejszych do węższych, jednostajnie postępować musi. Gdy następnie liczne badania wykryły, że krążenie krwi z biciem serca się kończy, nie potrzeba więc uciekać się nam do innych pobudek np. do żywotnéj chętki biegania we krwi, dlatego, że ją pierwéj w płodzie aniżeli ślady serca znajdujemy, lub do wzajemnego przyciągania się między krwią, a częściami ciała i t. p. zwłaszcza ponieważ wszystkie tu przytaczane dowody, prawami fizycz — nemi łatwo wytłomaczyć się dają.
Skoro naczynia włoskowate, siatką swą całe nasze ciało przenikając, najbardziéj na odkarmianie wpływają, wiele nam tu zależy na wykryciu sposobu i szybkości krążenia. Co do pierwszego wiadomo jest, że ciecze przepływając przez

132
wązkie rurki, w samym środku najszybciéj biegną, a przy ścianach prawie zatrzymają się. Zjawisko to rzeczywiście i tutaj mając miejsce, aż nadto ułatwia zamianę materyi przez przesiąkanie. Przesiąkanie zaś totém doskonaléj odbywać się może, ponieważ obrachowano, że szybkość krążenia w naczyniach włoskowatych z powodu rozszerzenia się w nich koryta biegu, wynosi zaledwie ’/% millimetra na sekundę co i sześciu stóp na godzinę nie stanowi.
Napełnianie się naczyń włoskowatych pewnéj okolicy nie zależnie od wpływu serca, ani też od przeszkodzonego odpływu, ale wyjątkowo za wpływem nerwów w żywotnym celu, stanowi jędrnienie, pokazujące większą czynność lub większą użyteczność léj części. W podobnych tu nieco okolicznościach, jakoto przy rumieńcach wstydu, i wybuchu namiętności, wiele dopomaga nagłe skurczenie się tętnic, bo zmniejszenie się ich skurczliwości za powolnieby dziełało. Zwiększony zaś rozdrażnieniem przypływ krwi i cząstkowe zastaniem się jéj tworzy zapalenie. Zapalenie nie zależąc ani od powiększenia się, ani od zmniejszenia żywotności, o tyle zbacza od naturalnego stanu, o ile zadrażnienie miejscowe wywołując nagromadzenie się krwi, jéj rozdzielenie, wysączenie płynu w włóknik obfitującego i utworzenie niby błon i stwardnięć szkodzi organizmowi i pociąga za sobą, jeżeli zapalenie nie rozpędzimy: ropienie lub gangrenę, t. j. obumarcie choréj części.
Żyły nakoniec, zbyt wietkiéj budowy, jedynie swemi klapkami przy krążeniu są pomocnemi. Krew nie mogąc się w nich dla klapek zwracać, przez nacisk od przyległych najczęściéj mięsn, mało wiele swój bieg przyśpiesza, do czego przyczyniają się: zmniejszenie objętości koryta, i dodatkowe serca żylne, w niektórych zwierzętach napotykane. Siła rzutu serca w czasie przepływania krwi przez naczynia włoskowate, traci prawie ’/<<> swéj mocy, reszta przecież dostateczną jest, aby krew żylna do zwolnionego serca wpłynęła.

133
Klapki za biegiem krwi otwierające się przeszkadzają cofaniu się jéj, jeżeli jakie zewnętrzne przeszkody ruch ten wstrzymują. Dlatego to niewidzimy klapek w żyłach mózgu, bo kości czaszki są tu doskonałą obroną. Gdzie zaś przeszkody zewnętrzne mogłyby krążenie całkowicie na długo zatrzymać, tam urządzonemi zostały liczne sploty, to jest połączeniu rozgałęziających się żył.
W żyłach odleglejszych od środka krążenia, a mianowicie w żyle wrotnéj, zwolniony bieg krwi wyradzać się może w chorobliwe przypadłości, do jakich zaparcia w trzewiach brzusznych liczymy. Przez żyłę wrotną, ostatniemi czasami dowodził Bernard, ma przechodzić każdy napój wprost z żołądka do nerek, pomijając resztę właściwéj tu drogi.
Naprężanie się pewnych tkanek jest także wypadkiem krążenia. Wpływ nerwów, powiększony przypływ, zmniejszony odpływ krwi i ztąd nagromadzenie się jéj w stosownych zatokach, stanowi całą jego istotę.
ODDYCHANIE.
Krew w obiegu swoim jedne części utrącą, a drugie na to miejsce zabiera; gdyby więc krew dla utrzymania jedno — stajności przerabianą nie była, nieodpowiadałaby swemu przeznaczeniu przy odkarmianiu. Przerobienie krwi zależy na oddzieleniu niektórych pierwiastków niepotrzebnych, i na wydoskonaleniu użytecznych, przez zetknięcie się z powietrzem w płucach. Powietrze zatém jest bodźcem życia i brak jego śmiercią grozi.
Powietrze zewsząd kulę ziemską otaczające składa się z mieszaniny: kwasorodu części 21 — 23, saletrorodu 79 — 77, oraz mało znaczących ilości kwasu węglowego i ammonia — ku. Wszelka zmiana powyższego stosunku, oraz dodatek obcych gazów, szkodliwie na życie wpływać musi. Zanieczy-

134
szczone powietrze wyziewami zwierzęcemi odświeża się przez rośliny, wiatry zaś w równowadze go otrzymują. Kwasoród przecież najważniejszą jest tutaj cząstką, bez niego ani zwierzęta żyć, ani ogień płonąć, ani nawet woda istniećby nie mogła. — Nazwisko kwasorodu pochodzi od obecności jego w bardzo wielu kwasach. Swobodny w powietrzu, przez ogólne powinowactwo rozkłada organizmy, budzi fermentacje, podsyca ogień, trawi metale i skały. W wodzie, kamieniu, roślinie, zwierzęciu, wszędzie go spotykamy. Bez niego zarodek ożyć, bez niego trup zgnić nie mogą. Wpływając do wszystkich zjawisk w przyrodzie, tworzy, utrzymuje, niszczy i rujnuje, cokolwiek dla‘nas koniecznćm, użytecznym i zgubnem widzimy. Jemu więc życie i śmierć winniśmy. Przy licznych swych związkach ogniem wybuchając stał się zasadą teoryi gorzenia, tak obszernie stosowanéj, że samo oddychanie i ciepło zwierzęce do niéj odnoszono.
Przy oddychaniu powietrze wpada do płuc i po części przesiąka do krwi, a na jego miejsce wydychamy gaz kwasu węglowego i parę wodną. Sprawa więc niniejsza składa się z wdychania i przesiąkania powietrza, z przemiany che-micznéj we krwi odbywanéj, i z wydychania zmienionych i nadal niepotrzebnych materyj.
Wdychanie jest prostém równoważeniem się powietrza w płucach zawartego z powietrzem zewnętrznćm. Nie masz tu żadnego wciągania powietrza, ale tylko utworzenie pró-żni w płucach, przez stosowne rozszerzenie klatki piersiowéj mięsnami do niéj przytwierdzonemu Ponieważ zaś żadna próżnia, czczość nie ostoi się, natychmiast też tam powietrze wpada. Podnoszenie żeber do góry i opuszczanie przepony stanowi całą mechanikę wdychania, do czego nerwy ruchu są główną sprężyną, i wtedy powietrze napełnia pęcherzyki płucne pod ciśnieniem y^o części ciśnienia serca na krew.
Niedorzecznością byłoby mniemać aby powietrze przy wdychaniu prosto do krwi się dostawało, owszem, ono tylko

1. Kwas węglowy odłącza się z nadwę-
glanów. Stewem.
2. Kwas węglowy jest wypróżnieniem
ze krwi pochodzącym.
odświeża powietrze w płucach zawarte, a mieszanie się jego ze krwią ciągle podług praw przesiąkania postępuje. — Krew w płucach oddzielona od powietrza cienką błoneczką wsiąka kwasoród i saletroród, a natomiast wysiąka gaz kwasu węglowego i parę wodną. Ilości te zmieniają się stosownie do pokarmów, ruchu, stanu umysłu, natury zwierzęcia i ciśnienia powietrza. Co do kwasorodu troskliwe doświadczenia pokazały, że więcéj go pochłaniamy aniżeli na utworzenie wydychanego kwasu węglowego potrzeba, pewna więc jego część we krwi pozostaje. Obecność we krwi kwasorodu, saletrorodu i kwasu węglowego jest niezaprzeczoną, z tą jedynie różnicą, ze we krwi tętniczéj przemaga pierwszy, a w żylnéj ostatni. Jak dla kwasorodu źródło stanowi powietrze, tak kwas węglowy pozostaje z chemicznych żywotnych działań, w nadwęglan sody podług niektórych zamknięty.
Chemiczne działanie oddychania zależy na utworzeniu kwasu węglowego z kwasorodu powietrza i węgla przez pokarmy dostarczanego. Krew w ogóle czerwona zmienia się w pewnych okolicznościach na jaśniejszą, lub ciemniejszą, jaką w tętnicach i żyłach znajdujemy. Oprócz niektórych soli, najbardziéj powietrze, a w szczególe kwasoród czynią krew jasną, kwas zaś węglowy ją zaciemnia, a taka z kwasorodem znowu zmieszana wyjaśnia się. Toż samo dzieje się w płucach, gdzie drobna siateczka naczyń włoskowatych pęcherzyki powietrzne otaczających, ogromną tworzy dla zetknięcia się i przesiąkania powierzchnią, bo 8 razy większą od powierzchni całego ciała, i przez to przemianę krwi żylnéj w tętniczą ułatwia. O istocie tego zjawiska następujące
były mniemania: że
1. Kwasoród nie jest do oddycha1 nia potrzebny.
bo:

130
2.
Kwasoród jest potrzebny ale po-średnio.
3. Tworząc kwasy: mleczny i octowy, które rugują kwas węglowy z nadwęglanów.
Tiedetnann i Gmelin.
3.
5.
Kwasoród jest /6. bezpośrednio ko-\ nieczny.
7.
Łącząc sięwpęcherzykach powietrznych płuc z węglem i wodorodem, przez co tworzy się kwas węglowy i woda.
Latoitier.
Łącząc się w naczyniach włoskowatych płuc z kuleczkami krwi, z których wypędza kwas wę-glowy. H. Daty.
Łącząc się w naczyniach włoskowatych obwodowych z węglem na kwas węglowy.
Layrange.
Łącząc się w naczyniach włoskowatych płucowych i ob-wodowych z kuleczkami krwi, a przejściem swojćm wypędzając zbytek kwasu węglowego z nadwęglanu sody, przy odkarmianiu powstały. Vogt.
Najpewniejszym tu pozostaje, że powietrze wsiąknąwszy w krew wypędza z niéj część kwasu węglowego, następnie odnawiającą się podczas całego krążenia, kosztem kwasoro — du powietrza i węgla w ciele znajdującego się. Gdy więc ta sprawa nie jest z oddychaniem przerywaną, ale ciągle jednostajną pozostaje, nic dziwnego, że ilość wydychanego kwasu węglowego nie odpowiada ilości wdychanego kwasorodu, i że oba te gazy tak we krwi tętniczéj jak i żylnéj napotykamy; przewyżka jednakże jednego czyni krew jasną, drugiego zaś ciemną. Stosunek w częściach składowych wydychanego powietrza wynosi na kwasoród 17, 401, na saletroród 76, 433, na kwas węglowy 6, 166. Kobiety w ogóle mniéj wydają kwasu węglowego od mężczyzn.

137
Wypróżnianie tą drogą węgla w postaci gazu kwasu węglowego tak jest wielkie, że na odnowienie go w 24 godzinach potrzeba niekiedy przeszło 6 funtów stałych pokarmów </, część tego pierwiastku w sobie zawierających, a nieod — świeżając go, w dniach 4 i 5 godzinach całkowicie ze krwi byłby wyczerpniętym. Widocznie więc zwierzęta więcéj węgla sporzywające, częściéj muszą oddychać, częściéj oddychające więcéj się muszą karmić. Zycie czynne przyśpieszając tę sprawę sprzeciwia się otyłości, gdy lenistwo czasem i chorobliwe usposobienie ją wzmagają. Zimno zgęszczeniem powietrza powiększając ukwaszanie węgla zaostrza smak do pokarmów ciężkich, tłustych, a ciepło rozrzedzeniem do lżejszych, kwaskowatych usposabia. Przy jednakowćm zaś karmieniu się, w zimie więcéj działają płuca, a wiecie wątroba, ponieważ z żółcią wiele węgla wydzielamy.
Oddychanie z pomiędzy wszystkich pierwiastków krew składających najbardziéj wpływa na włóknik, potwierdzając wyrabianie się jego z białka. Otrzymany bowiem włóknik z krwi tętniczéj nierozpuszcza się w wodnym roztworze saletry, gdy z krwi żylnéj wzięty rozpływa się w massę białku podobną. Włóknik też sam w sobie jest pierwiastkiem ciągłemu i najważniejszemu żywotnemu przeobrażaniu się podlegający.
Przyswajając sobie oddychaniem kwasoród powietrza, bo saletroród nieużyteczny pozostaje, dla udoskonalenia części pożywnych, używamy go przez to na wypróżnienie niepotrzebnego węgla, przez co zmieniając naszą materyą, znajdujemy tu pierwszy dowód, że krew jest ogólnym zbiorem części pożywnych i zbytecznych.
Wydychanie czyli wypchnięcie z płuc powietrza, zanieczyszczonego gazem kwasu węglowego i parami wodnemi, uskutecznia się ugniataniem płuc za pośrednictwem zwężającéj się klatki piersiowéj, przez podnoszenie się przepony, oraz przez ścieśnienie przewodów powietrznych, znajdują-

138
cemi się w nich obrączkowemi mięsnemi włóknami. Ugniatanie to nie mogąc być doprowadzonćm do ostateczności, nie wystarcza do całkowitego wyciśnięcia powietrza z płuc. Część zatem powietrza zostając w płucach, zmienia ich ciężkość gatunkową, i płuca takie po wodzie pływają, gdy ina — czéj koniecznie tonąćby powinny.
Powietrze wydychane zachowuje temperaturę ciała naszego, to jest 37° C, ale w zimie pokazywać zwykło parę stopni niżéj. Nasycenie tego powietrza parami wodnemi jest największe, jakie w danych okolicznościach być może, i w 24 godzinach utrącamy tą drogą ilość wilgoci wyrównywającą ‘/u: części całéj naszéj wagi. Woda ta nie tworzy się z prze — wyżki pochłoniętego kwasorodu, bo byłoby go tutaj zamało. Przewyżka rzeczona kwasorodu pomaga raczéj na utworzenie kwasu węglowego przeziewem skórnym, niekiedy podług Gerlacha 6 razy więcéj przez skórę aniżeli przez płuca, wydzielanego.
Przy wdychaniu i wydychaniu, powietrze obcierając się o przewody płucne, oraz wpadając do właściwych tam pęcherzyków wydaje słyszalny szelest, czyli szmer oddychania. Szmer powyższy w chorobach zmieniony bywa co do mocy oddźwiękiem, przechodzi także w świst jeżeli jakie przeszkody drogę powietrzu tamują, lub staje się rzężeniem gdy przeszkody te są płynnemi. W śledzeniach lekarskich z w ysłuchi waniem płuc łączymy opukiwanie piersi nauczające nas, czy płuca należycie powietrzem są wydęte, albo czy jakie zapchanie tam się nie zjawiło. W pierwszym bowiem razie dają odgłos jasny, a w drugim głuchy. Odgłos jasny może być głębok i lub płytki, jeżeli obszerna lub szczupła cząstka płuc należycie odpowiada.
Przypadkowe zmiany ruchów oddychania z wydobyciem się odpowiedniego głosu stowarzyszone, następujące objaśniają nam zjawiska: Kaszel jest kurczowe wydychanie

139
po zwężeniu się szpary głosowéj, kichanie zależy od takiegoż samego wydechu, mianowicie skoro powietrze przez nos przepuszczamy. Ziewamy długo i powolnie wdychając i wydychając obok współdziałaniu mięsn twarzy. Dziwną zaraźliwość ziewania tłomaczono mimowolnćm zazdroszczeniem błogiego ożywiania się tym czynem. W śmiechu i płaczu oprócz mięsn twarzy, biorą także udział mięsna tułowia, a czkawka jest następstwem kurczowo przerywanego wdychania przeponą, przyczćm szpara głosowa zamyka się.
Wpływ nerwów na ciągłe i jednostajne oddychanie ogranicza się na pobudzeniu właściwych ruchów. Ani nerw błędny, ani którybądź inny, nawet do układu zwojowego należące, żadnem tu wszechwładztwem nie cechują się. Z części zaś środkowéj przedłużenie mlecza pacierzowego gromadzi w sobie całe zwierzchnictwo. Po przecięciu bowiem jego i to tylko wjednem miejscu, natychmiast całe oddychanie usta — je. Przyczyna oddychania żywotnie ogólna, pokazuje się sama w sobie dla nieustannéj czynności dostateczną. Innéj nam niepotrzeba i bezskutecznie szukalibyśmy jéj tam, gdzie niepodobna nie raz orzec co rządzi a co ulega.
Istota oddychania skrzelami i dychawkami jest taka sama co i w płucach, ale zastosowana do sposobu indywidualnego życia. Oddychanie roślin kończy się na wyziewaniu przez liście kwasorodu w dzień, kwasu zaś węglowego w nocy. Prawdziwćm pożywieniem roślin jest węgiel, pod wpływem więc światła niezbędnego do ich życia bodźca, oswobadzają go od kwasorodu, a przeciwnie w ciemności pozbawione działania chemicznych promieni słońca, tracą na swojćm jestestwie. Przez nagromadzenie zatém roślin w miejscu zamkniętém, szczególniéj w nocy, zabójczo one na zwierzęta działać muszą.



140







>
ODKAR MIANIE.;.
Chcąc wykryć istotę odkarmiania, do niewłaściwśj wzięlibyśmy się rzeczy. Odkarmianie czyli utrzymywanie różni się od tworzenia jedynie czasem, są to bowiem dwie formy jednego zjawiska, którego powód nie do nas przecież należy. Trzymając się więc szczupłego dozwolonego nam zakresu, to tylko obchodzić nas może, cośmy widzieli lub wyrachowali. Chociaż człowiek wielki jest, że myśli nad sobą, staje się niczćm w porównaniu całości wszechświata. Pan ten nakazujący żywiołom ginie pośród obfitości potrzeb życia, skoro materya jego przerwie bieg własnych przemian, a przedłużyć go nie może, bo jużby to było tworzyć, ze stworzenia stać się Stwórcą.
Opuściwszy tu wysilenia aby pojąć ogół przyczyn i skutków, jako całości bez granic, jedności przez wielość, opuściwszy nawet i to coby większych szczegółowych wymagało wiadomości, zwróćmy się do treści, do pierwiastku żywotnego naszego jestestwa, do komórki.
Wszelka pojedyncza całość żywotna powstaje i składa się z komórki osobno żyjącéj, i do ogólnego celu układającéj się. Komórka rodzi się w materyi żyć mającéj zarodni (Cyto — blastema), jéj kosztem rozwija się od jąderka do jądra i powłoki zewnętrznéj, swą przetwórczą mocą przerabia i przyswaja sobie wszystko użyteczne, aż w końcu brzemienna pokoleniem niknie wydawszy liczne potomstwo, tak jak ona rozwijające się, jéj życiem żyjące, a odrodzeniem się jéj życie uwieczniające. Komórka jednakże ta nie będąc jedynym i ostatecznym kształtem życia, ulega w rozwijaniu się przeznaczeniu swemu, aby, zapomniawszy o swym szczególe, wcielić się w ogół i wypełnić cel całości, całości będącéj jéj nagromadzeniem lub przekształceniem, ustaleniem lub zawi — kłaniem, to jest całości będącéj w swych częściach komórką,


141
lub jéj równoważną. Każde zatém jestestwo żyje w życiu bezwzględnem i zależnóm komórki, odświeża się jéj odra-dzaniem, rośnie jéj mnożeniem. Najbliższa zatém i dla nas przystępna istota odkarmiania, ściśle się łączy z komórką.
Kuleczki krwi są prawdziwemi komórkami (?). Nie należy przecież mniemać z Dollingerem i Dutrochetem, że nagro-madzenie się kuleczek krwi w naczyniach włoskowatych, i skupienie się ich, po stracie własnego biegu, w massę naszego ciała, odkarmianie sprawia. Ani bowiem badania mikroskopowe nic podobnego nie pokazały, ani rozsądnem byłoby przypuszczać, że części od nich mniejsze, umieszczone w odległéj okolicy, przy okolicznościach niekiedy przypływu kuleczkom krwi nie pozwalających, z ich nagromadzenia powstają. Kuleczki te jednakże zbyt są ważnemi w organizmie, co dostatecznie pokazuje ich ciągłe we krwi wyrabianie się, koniecznie z usuwaniem się dawniejszych połączone, ich ciągły obieg z płuc do obwodu i na powrót, z podwójną zmianą natężenia barwy, -w jasną i ciemną przechodzącéj. Komórki krwi muszą więc mieć stosunki przy odkarmianiu ze wszystkiemi tkankami, bądź jako czynniki chemiczne, bądź tylko jako właściwe żywotne bodźce.
Odkarmianie ostatecznie zależy na wybieraniu przez komórki, lub im równoważne ustrojeize krwi części chemicz — P nie podobnych; płynnych, zarazem na stosownem przerobie — ><’ niu tych części, iż w przyswojeniu tamtem się równają, przy czém ogólne wpływy komórką lub jéj równoważną rządzące tak działają, iż nerw, tworzy massę nerwową, mięsno mięsną i t.d. Wysiąkanie płynu krwistego znaczyń włoskowatych dostarcza materyi pożywnój, wiele głównych pierwiastków gotowych w sobie zawierającéj, lub w potrzebne łatwo zamienić się dającéj. Wsiąkanie w naczynia surowiczne unosi cokolwiek zbytecznem, lub nieużytecznem się pokazało. Złe wyrobienie soków, przymieszanie obcych części, błędny lub
10

142
niedostateczny kierunek wpływu twórczego, fałszując odkar — \mienie rodzi choroby.
Ponieważ zmiana materyi gruntuje się na odkarmianiu, przybytkowi zatém przez pokarm odpowiada ubytek przez wypróżnienia. Ciało nasze zużywając się życiem, musi się odświeżać, bo od téj przemiany zależy zjawisko życia, ina — czój byłoby tylko narzędziem do niszczenia pokarmów, igrzyskiem bez celu, wśród ogólnego piętna najwyższéj Mądrości. Chodzi jedynie o to jak dalece soki, a jak części stałe się odświeżają. Co Jo pierwszych niewiele nam w tym względzie wątpliwości pozostaje. Widzieliśmy spotrzebowanie się śliny, soku żołądkowego, żółci, ze krwi wydzielanych, widzieliśmy wpływający do krwi sok pokarmowy wraz z surowicą, widzieliśmy przemiany krwi pod wpływem powietrza w płucach odbywane, gdy nadto pomyślimy nad przyczyną i źródłem potu, moczu, nie będzież to jeszcze dostatecznym? Takąż samą jest pozorna trwałość stałych ustrój, z płynów za pośrednictwem komórki powstałych, w tymże więc płynie rozpuścić się mogących. Opuściwszy doświadczenia na kościach z marzanną czynione, nie przekonaż nas o tém to-pienie się ciała w potach i biegunkach, niknienie przypad-kowych narośli, mięknienie kości w chorobie rachitycznéj, całkowite niknienie tychże kości w chorobie Radesige, wszystkie przeobrażania się chorobliwe, ropienie, wrzodo — wacenie i t. p.? Rodzime znamiona nic tu nie zmieniają, a zewnętrznie sprawione plamy o tyle pozostają, o ile materya ich łącząc się chemicznie z ciałem naszem, nierozpuszczalnym go czyni i przez to z pod wpływu życia usuwa. Jak długi byłby zakres zmiany do zupełnego odświeżenia organizmu potrzebny, nie wiadomo, i to tylko pewne, że w młodości najszybsze wolnieje z wiekiem.
fe, Że najważniejsze składowe pierwiastki we krwi się znajdują, uczy nas chemiczny rozbiór pojedynczych części. Najobfitsze tam białko i włóknik, to jest odmiany proteiny, cał-

143
Łowicie tworzy najgłówniejsze tkanki, * Z tych niektóre nie — zmieniają się przez gotowanie, a pierwiastek swój (proteinę) z roztworów kwasowych przez wodosinian potażu i żelaza strącać pozwalają. Tu należą nerwy złożone w większości z białka i tłuszczu, mięsna powstające z włóknika, oraz gruczoły i błony śluzowe. Reszta przez gotowanie rozpuszcza się w kléj, galaretę dający, jakiemi są: tkanka komórkowata, błony serwadczane, ścięgna, skóra, chrząstki i kości.
Wpływ nerwów na odkarmianie jest ważny przez wzajemną zależność, ale nerwy szczególniéj mózgowo-mleczowe nie rządzą nim, bo nerwy powstając i kształcąc się z całym organizmem, muszą się same podług ogólnych organicznych praw odkarmiać, utrzymując zaś życie zwierzęce mogą i życiem roślinnćm kierować, zwłaszcza obudzając instynktowe skłonności i zachcenia.
Wzrost wynikając z odkarmiania odnosi się do rozmnażania komórek, i powiększania się tkanek z nich powstałych. Komórki rodzą się wewnątrz pierwiastkowéj, jako płód w matce, swe życie i istnienie mu przekazującéj, powiększa-jąc i rozwijając się w szczególe, przysparzają wzrostu nowój / całości. ’ Jeżeli zatóm zarodnia, przez płyn krwisty tutaj przed — i stawiana, całą miąższość danego trzewia napawa, odkarmianie i wzrost postępują wewnętrznem przybywaniem. Przeciwnie gdy układ naczynny do powierzchni tylko pożywienie dowozi, wzrost ogranicza się na zewnętrznćm przybywaniu, różnćm zupełnie od wzrostu ciał nieorganicznych, powiększających swą massę zewnętrznćm, ale przyleganiem części jednorodnych, np. solnych podczas krystalizacyi.
Wewnętrznem przybywaniem rosną wszystkie części naszego ciała, gdzie tylko naczynia włoskowate karmiące we-wnątrz się dostają. Same nawet kości, które przez obydwie 10*

przykostne niby powierzchownie zasilane być się zdają, tutaj jak widzieliśmy odnieść wypada.
Zewnętrzne przybywanie, ściśle biorąc tam ma swoje miejsce, gdzie w budowie właściwéj żadnych nie znaleziono naczyń. Zjawianie się tego rodzaju części zależy od wydzielania ich stosownem przyrządem za Macicę uważanćm. Tu należą.
/ 1. Nadskórek i Nadblonek. Istotna skóra, w któréj oprócz naczyń, nerwów, gruczołków potowych i innych, mieszczą się także cebulki włosowe, wysiąkając na powierzchnię płyn krwisty, okrywa się warstwą śluzowato-płynną, ko — mórkowatą, Śluzem lub dla swéj chropowatości, siatką Malpighiego nazwaną. W śluzie tym powstające i rozwijające się komórki, gromadzą się coraz więcéj i tworzą ostateczną suchą warstwę, która żyjąc tylko życiem komórki, prędko martwieje i zmienia się o p i e r z c h a n i e m ciała lub peryodycznem zrzucaniem skóry przez płazy, chyba, że szczególnie pobudzona w nagniotki i odciski się zamieni. Każdy nadbłonek takim samym sposobem pozostaje na swoich błonach, od których chociaż nie przedzielony żadnym śluzem, nie tak jest jak pierwszy zeschnięty. Komórki zaś jego, w płynach te błony oblewających obficie znajdujemy.
2. Paznokcie, szpony, kopyta i rogi są jedynie zrogowa — ceniem nadskórka. Wieńce daléj jelenie, dorocznie odpadające, budową tylko swą, ale nie powstawaniem od pierwszych się różnią.
3. Włosy wyrastają ze swoich cebulek, przybywając od spodu. Powierzchownie utworzone z włókien, wewnątrz zawierają massę ziarnistą, niewiadomo wiele na zmianę ich barwy wpływającą.
4. Pióra rodzi właściwa macica, która wydawszy szypuł — kę z chorągiewką, nieużyteczna na więcéj, usycha i zamyka się pod nazwą duszy w części dolnéj dudkowatéj.


145
5. Zęby już dawniéj poznaliśmy.
Zabliźnianie się części skaleczonych i odrastanie utraconych jest również wypadkiem odkarmiania, bo taż sama moc, która wszystko tworzy i utrzymuje, może też i pomniejsze straty nagradzać. Zjawisko to o tyle rzeczywistsze i dokładniejsze okaże się, o ile część obrażona prostszą w swéj budowie była, inaczéj pozostała blizna odmiennorodnie wypadając, nie wszędzie z jednakową łatwością powstaje. Zastanowienie się nad budową części ciała i nad sposobem ich odkarmiania, przekonać nas powinno, że sprawa zabliźniania się jest żywotnie właściwą, i że jest wypadkiem wpływu je — dno-imiennych tkanek, czyli że na zabliźnienie nerwu nerw, kości kość wpływać musi. Nadto sprawa ta zależąc od zapasu żywotności w rozwinięte trzewia i przyrządy rozdzielonéj, nie może zrównać pierwiastkowéj doskonałości, całkowitym piętnem życia nacechowanéj. Rozróżnianie zatem zabliźniania na bezzapalne, z zapaleniem go — jącem i ropiącem okazuje tylko moc i stopień niewłaściwości obrazy, która wymaga albo żadnego, albo nieszkodliwego, albo z uszczerbkiem połączonego wysilenia się organizmu. Gdy wysiąkający płyn krwisty niedostateczny jest do zaklejenia rany, lub tego dla przeszkód uczynić nie może, wyradza się w ropę, czyli niezupełnie rozwinięte komórki, których część na dnie rany kształcąc się w mięsiste na — rostki nadrastanie sprawia, a bezużyteczna reszta usuwać się winna.
Czćm jest tworzenie się, odkarmianie i zabliźnianie,tém samem pozostaje i o dr a s ta n i e utraconych części. Życie wszędzie od samego zawiązku na odkarmianiu opiera się. Części odkarmiające przenikają całe żywotne jestestwo, w niego się przemieniają, przetwarzają tak, że odkarmianie jest tylko przeciągnięte tworzenie się. Zabliźnianie się jest wzmożeniem odkarmiania, w skutek czego nietylko byt ale i nietykalność ustalają się. Im niższego stopnia rozwoju tkan-







146
ka obrażoną została, tém zupełniejsze bywa jéj zabliźnienie, bo blizna jest tylko odnowieniem się utraconéj, albo zrośnięciem rozdzielonéj części. Odrastanie też utraconych części, zależy od stopnia rozwoju w szczególe tkanki i w ogóle całego jestestwa. Zabliźnianie się zatem jednych przechodzi w odrastanie u drugich. Że rany ptaków łatwiój się goją od ran zwierząt ssących, zauważał to już Treviranus. Spalanza — ni i Blumenbach widzieli odrastające u płazów mięsna, kości, nerwy, naczynia. Salamandrom odrastają kończyny, szczęki, same nawet oczy, co łatwiéj dzieje się u młodych i w mniejszych wielkością gatunkach, aniżeli u starych i u dużych. Rybom rosną nowe płetwy, a rakom kleszcze. Jedynie owady z małym wyjątkiem zdają się być pozbawione — mi téj własności, która u mięczaków do cudowności posuniętą została. Że sepie prędko świeżych nóg dostają, nie zdziwi to, skoro wspomnimy, że gdy Treviranus odciął 423 ślimakom głowy, z nich 93 ślimaków dostało zupełnie no-wych i doskonałych głów, u 145 odrosły wprawdzie ale nienajkształtniejsze, 32 po roku nic jeszcze nie miały choć żyły, a reszta natychmiast po operacyi pomarła. Glistom nic nie znaczy głowy postradać. Andry widział, że tasiemcowi w przeciągu miesiąca 40 członków narosło. Gwiazdy morskie rozrastają się z najmniejszych kawałeczków. Pocięta Hydra na liczne z sobą łączące się jeszcze części o tylu świeżych głowach żyć będzie, a te odcięte, znowu się odnowią. Poćwiartowany Polyp, nim się w osobne całości przez godzinę odnowi, jeszcze wcześniéj płód swój wydawać może, a przez Miirklina w papkę zbite Oscillatorye żyć nie przestawały. Tutaj wreszcie należą, zdaje się nie bajeczne, przyrastania całkowicie odciętych palców, nosów, oraz szczepienie szponów, piór ptasich w ciała innych zwierząt.
Ciepło zwierzęce wyrabiające się niezależnie od zewnętrznych okoliczności, nie uwalnia nas od szukania na pomieszkanie stosownéj temperatury. Każde ciepło pochodzi od

147
obecności cieplika ciała nieważkiego, wszędzie rozlewającego się i wszystko przeniknąć mogącego. Brak jego stanowi zimno, które nietylko dawniejsi, ale nawet i niektórzy nowsi do zimnika odnosić chcieli. Cieplik łączy się z ka — żdem ciałem, wchodząc w jego istotę pod nazwiskiem cieplika ukrytego. Znaczne nagromadzenie się jego zmienia stan skupienia, przemieniając ciała stałe w płynne, a płynne w lotne, np. lód w wodę, wodę w parę wodną. Zmiana stanu skupienia powoduje zniżenie temperatury, jeżeli ciała od zewnątrz zabierają, lub podniesienie jéj, jeżeli oddają cieplik. Pomijając więc główne źródło ciepła czyli słońce, wszelkie ogrzewanie wynika z wydobycia cieplika ukrytego, bądź sposobem mechanicznym: tarciem, uderzaniem, bądź chemicznym: przy tworzeniu się związków czyli łączeniu pierwiastków. W gorzeniu jedne części się rozkładają, a drugie łączą, najwięcéj z kwasorodem powietrza, jakoto węgiel i wodoród, przezco wydobyciem się cieplika ukrytego parzą. Oddychanie tedy jako oparte na tworzeniu się kwasu węglowego, odniesiono do teoryi gorzenia, a ciepło zwierzęce przypisano ukwaszaniu się czyli gorzeniu na-szego węgla. Teorja ta niepotrzebnem uczyniła przypuszczanie istnienia Flogiston.! Stahla, to jest pierwiastku palnego, który teraz całkowicie z chemii wyprzątnięto. Nie mogąc nauce gorzeniu przy oddychaniu nic zarzucić, użyjmy jéj za próbę na teoryą wyżéj opisaną oddychania.
Gdyby ukwaszenie się węgla tylko w płucach się odbywało, a ciepło od téj czynności zależało, płuca najcieplejsze — rai być powinny; gdyby znowu to ukwaszanie się w całćm ciele prawdopodobne, w jednćm miejscu przemagało, temperatura wewnętrzna odpowiednio rozmaitąby była. Doświadczenia pokazały, że różnica temperatury między pachą i podeszwą równa się 8° C. między krwią tętniczą a żylną przenosi 1 taki stopień, i w ogóle ciepło się zmniejsza im bar — dziéj oddalamy się od serca. Daléj, przyśpieszenie oddechu

148
i powiększenie ilości kwasorodu powinny czynić krew cieplejszą, przeciwne zaś okoliczności zimniejszą. Rozgrzewanie się biegiem, namiętnościami, jest znajomem, jako też i ziębnięcie podczas snu. Ryby zużywające 20 razy mniéj od zwierząt kwasorodu w wodzie rozpuszczonego powietrza, mają krew zimną, a wypróżniana ilość kwasu węglowego przez żaby stosunkowo 10 razy jest mniejszą, a niżeli u zwierząt ciepłokrwistych. To wszystko rozważywszy wypadnie nam, że jak teorya ukwaszania się węgla przy oddychaniu jest prawdziwą, tak toż samo ukwaszanie się musi być najważniejszą przyczyną ciepła zwierzęcego. Czynność ta prze — magając w płucach i tętnicach odbywa się w całćrn ciele, * łączy się nietylko z wydoskonaleniem krwi, ale i z ogólnćm odkarmianiem, jako żywotnie chemiczną sprawą. Krew ciepła lub zimna od doskonałości i szybkości powyższego che — mizmu zależy, atém samćm ciało zwierząt zimno-krwistych jest niższćin w organizacyi od ciała zwierząt ciepłokrwistych. Żywotności téj chemicznéj sprawy dowodzą: ziębnięcie trupich członków, choć oddychanie sztucznie naśladować bę-dziemy, uczucie zimna po porażeniu wpływu nerwów, zimowy sen zwierząt z pozorną śmiercią graniczący. Zwierzęta usypiają w zimie z powodu porażenia wpływu nerwowego, a u niektórych płazów tak samo działa i zbyteczne ciepło, czego następstwem u nich bywa letni sen. W ogóle więc ciepło zwierzęce jest wypadkiem fizycznym żywotnego odkarmiania, na chemicznem łączeniu i rozdzielaniu się pierwiastków, opartego, i to niezależnie od zewnętrznéj temperatury. Ciepło zwierzęce utrzymuje się jednostajne w najrozmaitszych klimatach i jedynie ostatecznościom ulega. Licznie zdarzające się przykłady zmarznięcia ludzi, a bardzo rzadkie zwierząt jawnie pokazują nam, że tutaj nieprzytomność umysłu, najczęściéj w skutek upicia się, głównym jest powodem.
Chociaż właściwe ciepło naszego ciała na 37° G ceni-

149
my, to wysokość gorąca, jakie bez szkody wytrzymać możemy, prawie wszelkie przypuszczenie przechodzi. Pomi-nąwszy bowiem fabryki przy ogniu i najgorętsze klimata, gdzie np. na przylądku Dobréj Nadziei upały nieraz 44° C. wynoszą, Bladgen wytrzymał 8 minut w pokoju ogrzanym do tego stopnia, że woda pokryta olejem wrzała, jaja w 10 minut gotowały się, mięso w 13 minut piekło, a termometr od oddechu opadał. Ryby i płazy często zarówno znoszą wysoką temperaturę powietrza jak i gorącość wody. Na spieczonéj około piramid ziemi, liczne snują się jaszczurki, w Burtscheid gorąca mineralna woda nie zabija ryb.
Co do wytrwałości na zimno Middleton opowiada nam, że Anglicy w zatoce Hudsońskiéj nad rzeką Churchill prze-trzymali zimę, w czasie któréj woda na 12 stóp zamarzła, zmarznięta wódka w ogrzanym pokoju nie topniała, i pomimo oświecania mieszkania rozpalonemi 24° funtowemi ar — matniemi kulami, oraz przy najsilniejszem paleniu w piecach, ściany i łóżka na trzy cale lodem okryte były.
Zimno powiedzieliśmy przy wielkiem natężeniu sprowadza sen zimowy, albo pozorną śmierć, gdzie życie do najniższego stopnia skupione ale niewygaszone zupełnie, po zna-cznym nawet przeciągu czasu rozbudzić się daje. Podług Leidenfelda, czemu ja nie wierzę, zamrożony w lesie wieśniak ifiiał po 9 latach odecknąć, a pewien duchowny za Grzegorza XI. po 7 latach. Podług Villeneuva przyszedł do siebie człowiek po 28 dniach zamrożenia. Bormann powiada, że taki stan trwał razu jednego 42 dni, zaś Lady Russel przeżyła w podobnych okolicznościach cały tydzień.
Dowolne zapalanie sig pijaków gorzałczanych, niby pochodzące od nagromadzenia się w ciele pierwiastków wodoro — dno-węglistych, łatwo zapalnych, miało wynikać z błędnego odkarmiania, i niedostatecznego przerobienia złéj materyi. W ostatnich czasach z powodu morderstwa hrabiny Gbrlitz przez Stauffa, gdzie pozory zą dowolnćin zapaleniem

150
się mówiły, cała ta rzecz przez Liebiga gruntownie zbadana i zaprzeczona została, jakkolwiek jéj Graff i Friedreich bronili. Bajeczka powyższa sięgająca roku 1663, liczy w ogóle 45 przykładów, z pomiędzy których Frank, tylko 3 za przypuszczalne poczytywał.
WYDZIELANIE.
Poznaliśmy jakim sposobem pokarmy w pierwszych drogach trawią się, jakim sposobem sok pokarmowy łączy się z krwią, poznaliśmy sposób jéj doskonalenia się, jéj obieg, przemianę jéj w nasze ciało, pozostaje nam tylko zbadać teraz istotę wydalania się z organizmu części nadal nieużytecznych.
Gdyby każdy organizm tyle miał siły, iżby mógł wszystko niepotrzebne szybko usunąć, a to co zatrzymuje, gdyby do największego stopnia doskonałości doprowadzał, czyli gdyby całćm zadaniem życia było tylko zdrowie i trwałość, zbyt błogiem byłoby nasze istnienie. Życie przecież samo się sobą zużywa, a zależąc jakby na walce z zewnętrznemi wpływami,tém samćra traci swą moc, i materyą swą kruszy. — Życie objawiając się niby wyłamaniem z pod praw nieorganicznych, o tyle zwycięzko występuje, o ile wszystko sobie obce pokonywa, a pokonane w siebie przyswaja. Jak więc życie pojedyncze nie wymaga bezwzględnego zdrowia, tak też zdrowie za bezwzględno nie należy uważać. Stworzeni przedwieczną i niezmienną Mocą, jawnie czujemy w sobie cząstkę nieśmiertelności, lecz tą nieśmiertelność do chwilo
wego ciała nie odnosi się. Ciało nasze powstaje z pierwiast-
ków martwych, matce swój ziemi wydartych, i jakby w obręb nie właściwych sobie zjawisk porzuconych, musi więc prędzéj czy późniéj uledz zniszczeniu, powrócić do pierwotnego kształtu, bo gdyby miało być wiecznćm, pocóżby się z obcych i niechętnych jemu cząstek składało? Ciało nasze

151
wywołane wpływem w pokolenia przeradzającem się, aby zawsze jednakowo zjawiać się, musi być śmiertelnem, własnym bytem sobie zgubnem, w sprawach więc ułomnćm, na choroby wystawionćm. Choroby zaś nie są stanem obcym ale zboczeniem, a wpływ ich niewłaściwym tylko, choć do właściwego kresu, śmierci doprowadza.
Lubo śmierć kończy doczesny byt, trup atoli nieodrazu traci cechę swéj żywotności, i dopiero przez powolne różnorodne przemiany w proch się obraca. Zwrot do matki ziemi w żywym organizmie jeszcze powolniejszy będzie. Tak tu jak i tam wpływ życia ustaje, ale powinowactwo martwe niemoże z gwałtownością wybuchać, związki zatem pierwiastków zbliżając się do nieorganicznych, muszą jeszcze mieć coś właściwego, żywotnego. Wydzielanie następnie części zużytych i nieużytecznych, nie należy poczytywać za wydalania zarodków chorobliwych, choć wstrzymane niemi stać się mogą, ale za odpowiednie warunkom zdrowia, nie w postaci związków nieorganicznych, ale jeszcze żywotnych, pomimo że już swojego życia utrzymać nie mogą. Wydzielania te nie są wypadkiem użycia pokarmów i napoi, ale wypadkiem życia, rozkład zatém ciała nie stanowi choroby, i zarówno silnem, jak i zbolałóm życiem przyśpieszać się po-winien.
Czyby wydzielania były zupełnie nowym tworem szczególnych przyrządów, czy tylko wydobyciem już gotowo wei krwi znajdujących się pierwiastków, wielce to zajmowało fizyologów, i dziś zgodzono się na ostatnie przypuszczenie,; jakkolwiek we krwi ani moczu, ani żółci, ani mleka nie wi — dzimy. Krew wszędzie dopływająca, w miejsce udzielanego wysiąkaniem pożywienia, nieużytki zabiera wsiąkaniem bez — pośredniem wżyły, i pośrednićm w naczynia surowiczne — — Nieużytki te znajdują się we krwi, jako żywotne choć już do życia niezdolne, na wstecznéj rozwijaniu się drodze zostające, rzadko wprost za działaniem bodźców życia z ciała wypy-

152
chane, jak np. węgiel przez płuca, ale dalszą przemianę przejść zniewolone. W życiu niemasz żadnych skoków, ale tylko odpowiednie rozwijaniu cofanie, wzajemnym na się wpływem żywotną równowagę utrzymujące. Cofająca się materya wymaga czegoś od rozwijającéj się do swojego zniszczenia, przez które to ustąpienie ostatnia się wykształca i doskonali. Krew tedy utworzona z obojga tych żywiołów życia i śmierci, uwalnia się za pośrednictwem pewnych przyrządów z części jednych, gdy drugie na odkarmienie idą? zapełniając pozostały ztąd ogólny brak świeżym pokarmem.
Przez wydzielanie oddajemy część pierwiastków nadal nieużytecznych, w świeżéj postaci, bo w wydzielającym je przyrządzie ulegając jego przetwórczéj władzy, jeszcze raz
się zmieniać muszą. Niekiedy i w tym stopniu potrzebnemi się okazują dla organizmu, jak np. żółć do zsoczenia miazgi pokarmowéj. Wydzielania przeto o tyle będą nowym tworem, o ile we krwi ani moczu, ani żółci i t. d. nie widzimy, ale są tylko wydzieleniem, bo pierwiastki na nie czerpane jedne gotowe, a drugie w takiéj a nie innój postaci, wydalo — nemi być mogą. Saletroród wydzielamy jedynie w moczu i po wycięciu nerek obficie go we krwi spotykamy. Każdy wydzielający przyrząd zabiera tylko część pierwiastków nieużytecznych, ze krwią dla oczyszczenia jéj do niego przypływających, i to w stosownéj postaci, jak wątroba żółć, nerki mocz. Gdyby nerki mocz jedynie machinalnie wyrabiały, nie ulegałby on tak często nawet w czasie zdrowia zmianie. Ale też dzieciństwem byłoby mniemać, że przez jakiś szczególny wpływ, wszystek mocz ze krwi do nerek się ściąga, lub że tutaj krew moczem w mocz, jakby drożdżami w drożdże zarobioną była.
Zachowawszy rozumowy środek pomiędzy przypuszczeniem bezwzględnego wyrabiania i wydzielania, dodawszy że jedne jeszcze są użytecznemi w przyswajaniu, a drugie cał-

153
kiem już obcemi, co było powodem do osobnego ich gatunkowania, wypada nam, że:
Istota wydzielania zależy na cząstkowem wydzielaniu ze krwi pierwiastków niepotrzebnych, w postaci do jakiéj dążą, lub jaką najłatwiéj przyjąć mogą, przechodząc pod wpływem właściwych przyrządów ostatnio swe żywotne przemiany, niekoniecznie zatém żywotnie najdoskonalsze, jako Miiller podług nauki Śniadeckiego chciał wyprowadzać. Na poznanie sposobu jakim to wydzielanie uskutecznia się, wiele wpłynęło wykrycie komórki, czyli zasady naszéj budowy, bo wychodząc ze stanowiska, że wszystkie przyrządy i błony tu należące z komórek są złożonemi, działalność ostatnich pokazała się następującą:
1. Z wysiąkającéj zarodni, czyli rzeczywiście płynu krwistego, karmią się i rozmnażają komórki, które wsiąkniętą ciecz swą przetwórczą mocą przerabiają, aż w końcu w przerobionéj same się rozpuszczą, zostawiając gotową wydzielaną materyą. Tutaj odnosi się nasienie i prawdopodobnie żółć.
2. Niekiedy nierozpuszczają się komórki, ale całkowicie odchodzą z płynem, na który swą obecnością już wpływały. Śluz, ropa, zawierają wiele komórek nadbłonka i tłuszczowych.
3. Komórki nawet w.całości nie odchodzą z płynem, ale tylko zmieniają go, szczególniéj jeżeli wydzielanie raczéj jest wydaleniem ze krwi gotowych składowych cząstek np. moczu.
4. Bez wpływu komórek, naczynia wysiąkają to co wysiąkać i na odwrót wsiąkają co wsiąkać mogą.
Rozmaitość materyi wydzielanych nie pochodzi ani od chyżości krążenia, ani od kąta załamania naczyń, ani od ich wymiarów, ani nawet od budowy przyrządów, bo jak pierwsze przypuszczenia są niedostatecznemi, tak ostatnie upada, gdy rozważymy, że każde wydzielanie, np. żółć, wyrabia

154
się w rozmaicie zbudowanéj wątrobie rozmaitych zwierząt Najlepiój więc przyznać, że rozmaitość ta pochodzi ztąd, zkąd i rozmaitość budowy naszéj, czyli od właściwego żywotnego kierunku, raz przy odkarmianiu, drugi raz przy wydzielaniu.
Jednakże nie możemy tutaj opuścić fizycznych warunków, które z dokładnością wyśledzić się dają. Krew do gruczołów przypływa pod pewnem ciśnieniem szybkość jéj płynie — niu nadającein, a ztąd i jéj ilość ograniczającym. Naczynia włoskowate, ich rozmiary i zajęcia bieg krwi opóźniając, ko-niecznie przesiąkanie w rozmaitym stopniu ułatwiają. Nako — niec budowa gruczołów, tworząc ogromną do przesiąkania powierzchnią, niezawodnie czynnie tu występuje.
Wpływ nerwów na przygotowanie wydzieleń równa się wpływowi ich przy odkarmianiu, to jest zmniejszając ich ilość i jakość, ale bezwarunkowo niemi nie rządząc. Obfite łzy w smutku lub radości, zmieniony mocz przestrachem, napływ śliny przy wspomnieniu przysmaków, zmniejszenie wyrobu soku żołądkowego po przecięciu nerwu błędnego, jawnie nam tego dowodzą. Zmiana cząstkowa wydzielać co do ilości i ich jakości, z jakiejkolwiek bądź przyczyny powstała, wywołuje odpowiednią zmianę w reszcie organizmu, oswobodzić się od niepotrzebnych cząstek zmuszonego. — W lakiem jednakże współpomaganip sobie drażliwość miejscowa i skład chemiczny wiele znaczą. Dlatego użycie środków odciągających wielkiéj wymaga baczności, a przenoszenie się jakich materyi, np. rzucanie się pokarmu kobiecego na mózg, jest najbajeczniejszćm.
Wypróżnianie, wyrzucanie wreszcie wydzieleń zależy od skurczliwości mięsnych, lub ściągliwości im podobnych włókien, w pojedynczych przewodach odpływowych umieszczonych.
Pominąwszy wszystkie w szczególe zjawiska podług praw żywotnego przesiąkania tłomaczyć się dające, a które pod

wspólnćm nazwiskiem wysięków i po śmierci równie dobrze się odbywać mogą, pominąwszy inne już poznane wydzielania śliny, żółci i t. p. lub mniéj ważne, jako to łzy, pozostałe wyrabiają 6ię zawsze w gruczołach, to jest dla téj sprawy przeznaczonych przyrządach. 1 tak:
Pot wydzielany przez maleńkie w skórze ukryte gruczoł — ki, odmienne od gruczołków pokostu skórnego, zawiera oprócz wody, cząstki w wodzie lub w wyskoku rozpuszczalne, sole, oraz kwasy octowy i mleczny. Materyalna utrata tą drogą wynosi przy zwyczajnych okolicznościach od 2 do 5 funtów na 24 godzin, a liczbę samych gruczołów na 2381248 obrachowano.
Tutaj wspomnieć należy o przeziewie skórnym, wydalającym z ciała parę wodną w ilości 2 razy większéj, aniżeli jéj przez płuca uchodzi, oraz gaz kwasu węglowego, także do 6 razy nad oddychaniem przeważający. Niewiado-mo jaką drogą przeziew ten ujście z organizmu znajduje, czy to przez gruczołki potowe, czy téż w skutek dziurkowa — tości ciała. Ostatnie przypuszczenie zdaje się najwięcéj pra-wdopodobieństwa za sobą posiadać.
Mocz przez nerki przygotowywany uwalnia ciało od sale — trorodu, w postaci moczniku, kwasu moczowego i innych. Mocznik jest wyrobem najmniéj żywotnym, bo go naśladować możemy sztucznie, prawie nieorganicznym związkiem kwasu wodosinnego z ammoniakiem.
Nerki należą do gruczołów kiszeczkowatych, których rozgałęzienia przechodzą swą długością liczbę 4000 łokci, a powierzchnia ich wydzielająca przewyższa 6 razy wziętą po wierzchnią ciała. Jednym więc tylko płucom o 2 razy wziętą powierzchnią ciała na 16 stóp □ cenioną ustępują nerki. Wyrachowanie ilości wydzielanego moczu, zwykle dla obfitości kwasu moczowego kwaśno oddziaływającego, wielkim ulega trudnościom, i tylko przecięciowo wyrównywa przeszło 2 funtom na całą dobę.

156
Jak przez płuca głównie wydzielamy z organizmu węgiel, tak przez mocz wydzielamy saletroród w postaci mocznika, kwasu moczowego, hippurowego, lub benzoesowego, a to stosownie jaką ilością kwasorodu ilość saletrorodu ukwaszoną będzie. W obydwóch razach wątroba pomaga płucom i nerków, bo w żółci oprócz głównego węgla znajduje się i saletroród, choć o połowę w mniejszym stosuku aniżeli w kwasie hippurowym. Mocznik znaleziono gotowy we. krwi, a chociaż w małéj tylko ilości, to nie potrzeba go więcéj jak 4/s procentu, aby wspomnianą ilość moczu dostarczyć. Zamianę proteinowych połączeń na pierwiastki moczowe najlepiéj nam podażą wyrachowania: Białka części 100 w połączeniu ze 152, 22 częściami kwasorodu dają:
Mocznika części 34, 07.
Kwasu węglowego — 174, 03. Wody — 44, 10.
Białka części 100 w połączeniu z 15, 72 częściami kwasorodu dają:
Mocznika części 34, 07.
Kwasu węglowego — 39, 73.
Tłuszczu — 41, 92.
Mięsa wołowego części 100 w połączeniu ze 146 częściami kwasorodu dają:
Mocznika części 34, 39.
Kwasu węglowego — 167, 60. Wody — 44, 37.
Mięsa wołowego części 100 w połączeniu ze 133.66 częściami kwasorodu dają:
Kwasu moczowego części 48, 08.
Kwasu węglowego — 129, 95.
Wody — 54, 63.
Z powyższego widzimy, że za zmniejszeniem się ilości kwasorodu mamy o ’/3 więcéj kwasu moczowego aniżeli-

byśmy mieli mocznika. Zbytek zatem pokarmów mięsnych proteinowych, przy braku ruchu i ztąd powolnym oddechu, szkodliwie dla braku kwasorodu na organizm wpływa.
Wielka obfitość rozmaitych soli w moczu, jest powodem tworzenia się kamieni moczowych. Mocz zaś fabrycznie przerabiany dostarcza dla gospodarstwa wiejskiego U r a t u, jak odchody stolcowe dostarczają dla niego Poudrettu.
Mleko.nakoniec z piersi matek wypływające, składa się z zawieszonych w płynie wodnistym najdrobniejszych kuleczek tłuszczu, które albo na wierzch jako śmietana się zbierają, albo na masło zbijane bywają. Twaróg zaś, od kwasu mlecznego z cukru powstającego, skrzepnąwszy oddziela się od serwatki, wszystkie w mleku obecne sole rozpuszcza — j^céj.

II.
FIZYKA NERWÓW.
Czucie i ruch dwa zjawiska, któremi życie zwierzęce nad roślinnem góruje, mają swe główne i jedyne źródło w nerwach. Tylko za pomocą nerwów możemy czuć wszystkie wrażenia, jakie w jakikolwiekbądź sposób odbieramy, i nerwami tylko możemy zamierzone, lub przypadkowe ruchy obu — dzać. Własność czucia i ruchu bardzo już zajmowała Hallera, i przez niego wielkiego w medycynie nabrała znaczenia pod nazwiskiem czułości i drażliwości, chociaż podług ówczesnych pojęć, jeżeli czucie z czułością połączemy, draźliwość była tylko możnością kurczenia się niektórych części ciała naszego. Spostrzeżenia Karola Bella dopiero dały początek do poznania prawdziwszéj fizyki nerwów, a ta stanowi ostateczny i najtrudniejszy, ale dla fizyologa przystępny, przedmiot do badania nad życiem. Lubo nerwy są narzędziami działającéj duszy, to rozbierając je co do praw, a nie powodów ich działalności, postąpimy tak jak w fizyce, gdzie nietroszcząc się o istotę światła, ciepła, elektrycz-ności, uczymy się poznawać prawa stale ich objawom towa-rzyszące. Na takiéj drodze, za główne przewodniki służyć nam muszą doświadczenia na zwierzętach czynione.

159
Nerwy jako części żyjącéj całości, działają czyli raczéj oddziaływają właściwym sobie żywotnym sposobem na wszystkie bodźce, sprawiając czucie lub wywołując ruchy. Usposobienie do tego działania nazywamy ogólnie pobudzal — nością, nie dlatego iżby ona była oddzielną siłą, ale tylko dla ściślejszego określenia rzeczy. Nerwy zatém działając są pobudzane, a pobudzamy je drażnieniem oprócz żywotnego, mechanicznem, chemicznem oraz elektrycznością i zmianą temperatury. Ciągłe pobudzanie zmniejsza lub całkowicie wyczerpuje pobudzalność, niektóre szczególne wpływy jak odurzenie zmieniają ją, ale żadne zewnętrzne choćby najsilniejsze bodźce powiększyć jéj nie mogą, raczéj odrazu nis?czą, paraliżują. Pobudzalność nerwów jest więc jakby napięcie struny, która często uderzana coraz się bardziéj od — straja i w końcu nie wyda tonu, źle naciągnięta fałszywie odpowie, a gwałtownie targnięta prędzéj zerwie się niż powiększy swą możność brzęczenia. Wyczerpnięta jednakże pobudzalność odradza się przez odpoczynek, chyba że nienaturalna lub chorobliwa zmiana, tamę jéj gdzieś położy. Wtedy poniżój téj przeszkody sparaliżowany nerw, bardzo trudno lub nigdy ożywiony już nie będzie.
Na czćm ta pobudzalność zależy? jakim sposobem zewnętrzne wrażenia dochodzą do naszéj wiedzy, oraz za pomocą czego wola nasza rządzi najodleglejszemi częściami? trudno jest odpowiedzieć i okazać, bądź że to krąży w nerwach jakiś niewidzialny płyn, bądź że cząsteczki ich drżą, za czém Woltowska przemienność (Voltaische Al — temative) przemawia, bądź nakoniec, że elektryczność wszyst — kiem rządzi, jak tego Nobili, Matteuci i Dubois Reymond dowodzą. Co do ostatniego przypuszczenia jedna okoliczność: że elektryczność dotąd nerwy pobudza, dokąd pobudzalność nie będzie wyczerpnięta, i że braku ostatniéj pod żadnym względem zastąpić nie może, wszelkie tu rozumowania niweczy.
11*

160
Ponieważ nerwy przez wzajemną zawisłość cząsteczek pośredniczą pewnemu działaniu, którego obudzenie, i ostateczny Wypadek całkowicie są odrębnemi, trzy okoliczności w każdéj sprawie nerwowéj oddzielać musiemy. a. Pobudzenie już od zewnątrz przez zmysły, już od wewnątrz przez wolę. b. Przeniesienie tego pobudzenia, c. Utworzenie pojęcia, wiedzy o wrażeniu, lub obudzenie ruchu. Różnice te najjawniéj występują przy śledzeniu przeznaczenia pojedynczych części całego ustroju nerwowego.
Nerwy jakkolwiek dla jednéj i tejże saméj własności wszystkie swe żywotne sprawy uskuteczniają, widocznie jednakże działają one w podwójnym kierunku, raz dośrodko — wo donosząc do wiedzy zewnętrzne wrażenia zmysłowe, drugi raz odśrodkowo przenosząc na zewnątrz rozkazy woli, dla sprawienia zamierzonego ruchu. K. Bell i Magendie okazali nam obecność nerwów do pojedynczych tych celów przeznaczonych, czyli wykryli fizyologiczną różnicę między nerwami czucia i ruchu. Otworzywszy bowieip u zwierząt stos kręgowy, i obnażywszy mlecz tam ukryty wraz z nerwami po bokach jego, za pośrednictwem podwójnych korzonków, odnóg, wyrastającemi, łatwo się przekonamy, że korzonki od wnętrza zwierzęcia leżące tylko ruchowi służą, gdy przeciwmie bliższe grzbietu, zwojami opatrzone, czuciu przewodniczą. Przecinając pierwsze z nich sprawimy kurcze, czyli drgania w odpowiednich członkach, a że przecinanie ostatnich bolesne było, jękiem lub szamotaniem się ofiary sprawdzone zostaje. Też same zjawiska zawsze otrzymamy skoro zadraźnimy nerwy ruchu poniżéj przecięcia, a nerwy czucia powyżéj, to jest w części łączącéj się z mleczem.
Podobnież drażnione nerwy układu zwojowego przyspieszą lub odnowią mimowolne ruchy kiszek, co obok chorobliwego bólu wnętrzności jasno pokazuje, że i w tym ukła-

161
dzie taż sama rozmaitość zachodzi, choć jéj dotąd anatomicznie nie rozdzielono.
Nerwy zatem podług powyższego są tylko przewodnikami w jednym z rzeczonych kierunków działającéj pobudzalności. Źródło ich działalności leży w części środkowéj właściwego układu, z widoczną przecież przewagą układu mózgowo — mleczowego, od któréj oddzielone giną jako bezużyteczne. Zaś co do szybkości z jaką swą służbę, szczególniéj nerwy mózgowo-mleczowe odbywają, to ceniono ją od 150 do 57, 600, 000, 000 stóp na sekundę. W téj rachubie albo baczono na ruchy skrzydeł w locie muchy, których podług wydawanego tonu 4, 000 na sekundę przypada, albo dotykając palcem obracającego się zębatego koła, albo wnioskując z astronomicznego oznaczania czasu przechodu gwiazd przez pewne miejsce, co przecież wszystko do prawdziwego wypadku doprowadzić nie mogło.
Nerwy po całem ciele bez żadnych lub z bardzo niezna — czącemi prawdziwemi rozgałęzieniami rozchodzące się, i między sobą jak najdokładniéj odosobnione, przenoszą wszystkie swoje wrażenia pojedynczo, bez udzielania ich przyległym, tak, iż tym tylko nerwem czyli rzeczywiście włóknem jego czujemy, które istotnie zadrażnione było, i to tylko mięsno kurczy się, do którego dochodzi pobudzone włókno.
Każde drażnienie na nerwy działające, w którymkolwiek miejscu sprawionćm będzie, przenosi się zawsze na najodleglejsze ich krańce i niejako tam się sadowi. Nerw ruchu obudzą jedynie drgania w mięsnach, w których się ostatecznie kończy, nerw czucia każde wrażenie podobnym sposobem przenosi na najdalsze, których dosięga części, choćby on w pośrodku, nawet przy zaczęciu się swojćm był pobudzony. Po uderzeniu się w łokieć zwykle palce czwarty i mały bolą i drętwieją. Chorzy w czasie odejmowania kończyn (amputacyi) przy przecinaniu nerwów, czują jakby palenie

162
gorącćm żelazem stóp lub dłoni; same nawet odjęte kończyny często niemiłosiernym bólem dokuczają kalekom.
Głównemi przeto zasadniczemi prawami, podług których odbywają się proste żywotne zjawiska części obwodowych nerwowych, czyli samych nerwów, aby potem przy wzaje — mnem połączeniu się służyć za podstawę najrozmaitszym odcieniom życia zwierzęcego i umysłowego, są następujące:
1. Dośrodkowy i odśrodkowy kierunek. 2. Po — jedynczość pędu. 3. Przeniesienie w końce. Jako wyjątki odnoszą się tutaj wszystkie współdziałania (synergie) rozmaitych nerwów, czyli współruchy, współczucia, ruchy zwrotne, czucia zwrotne, oraz przez Magendiego opisane czucie wsteczne.
Wspólruchem nazywamy każdy ruch przy innym zamierzonym mimo naszéj wiedzy uskuteczniany, otworzenie np. obydwóch oczów, gdy nie wprawny jedno zamknięte pozostawić usiłuje. Ruchy takie rozdzielić rausimy: na wynikające z braku wprawy, których oduczyć się możemy; na usiłowaniem nabyte ale niekonieczne do utrzymania życia, ruchami stowarzyszone mi nazwać się dające, np. u muzyków; nakoniec na współruchy do życia niezbędne, jakiemi są samoistne ruchy przy oddychaniu. W pierwszym tylko razie, współruchy pochodzą od nieumiejętności ograniczenia naszéj woli na potrzebnych jedynie włóknach nerwowych, stanowiąc niby współuderzenie niewyćwiczoną ręką przyległych klawiszy.
Współczucie jest pojęcie wrażenia w niezadrażnionćm miejscu, na współ z istotnem czuciem objawiającego się np. łechtanie w nosie po spojrzeniu na słońce, przechodzenie mrowia po dotknięciu aksamitu. Zjawisko to przecież przeszkadzające stosownemu ocenieniu wrażeń, atém samem nieodpowiednie potrzebom życia, w chorobliwćm tylko usposobieniu wybitniejsze się staje, np. uczucie łechtania w nosie przy robakach u dzieci. Współczucie tłomaczono w brew

163
dośrodkowemu kierunkowi, odbiciem się wrażenia jakby ehem w przyległych nerwach, lub wbrew pojedynczości pędu, współwrażeniem niby współbrzmieniem pewnych nerwów.
Ruchy zwrotne dopiero przez Marshala Halla i Mullera z dokładnością zbadane, zależą na przeniesieniu się wrażenia nerwami czucia otrzymanego, za pośrednictwem mlecza pacierzowego na nerwy ruchu, w skutek czego powstają drgania kurczowe. Odcięciem głowy pozbawiwszy zwierzę wpływu woli na resztę tułowia, i przeczekawszy czas na wzmożenie się na nowo wyczerpniętéj pobudzalności potrzebny, wywołać możemy każdem miejscowem zadrażnieniem ruchy, nietylko częściowe ale i ogólne, które pewną właściwość zachowując, dały powód do przypuszczania siedliska wiedzy, nietylko w mózgu ale i w mleczu. Ruchy takie zwrotne ni — czém nie różnią się od drgań ścięciem obudzonych, i dlatego niesłuszną była przez Soemmeringa rozpoczęta polemika o srogości gillotynowania, popierana pośmiertnćm (?) zaczerwienieniem się twarzy Karoliny Corday, co niby od jéj wiedzy zależeć miało.
Doświadczenia tu odnoszące się, a na żabach najłatwiéj uskuteczniane pokazują. 1. Że po odcięciu głowy każde miejscowe, szczególniéj zaś na skórze zrobione zadraśnienie, np. uszczypnięcie, wywołuje ruchy zwrotne częściowe lub ogólne. 2. Po przecięciu mlecza pacierzowego wzdłuż na dwie lewą i prawą połowy, ruchy zwrotne na zadrażnionéj tylko stronie się okażą. 3. Jeżeli przecięcie podłużne nie było zupełne, ale choćby najmniejsze połączenie między połówkami pozostało, tu wtedy obie strony ciała drgać mogą. 4. Poprzecinawszy mlecz w poprzek całkowicie, ruchy obustronne będą tylko częściowemi, to jest w członkach ulegających odpowiednim odcinkom mlecza. 5. Wszelkie poprzeczne ale niezupełne nacięcia nieprzeszkadzają powstaniu ruchów zwrotnych ogólnych. 6. Przecięcie podłużne

164
mlecza z boków, tak że oddzielemy nerwy przed wejściem ich do części wewnętrznéj szarój, znosi możność do ruchów zwrotnych. 7. Drażnienie nerwów układu zwojowego, wywołuje ruchy zwrotne nie tylko w kiszkach ale i w członkach zewnętrznych. W ogóle zatem do obudzenia ruchów’ zwrotnych, potrzeba koniecznie związku nieprzerwanego między nerwami i częścią szarą mlecza pacierzowego, a zarazem przekonywamy się tutaj, że nerwy czucia równie długo co i nerwy ruchu swą pobudzalność zachowują. W ja — snéj ślepocie, w któréj nerw wzroku jest sparaliżowany, źrenica także traci swą na światło czułość, zatém powiększanie się jéj i zmniejszanie jest ruchem zwrotnym. Nie tylko więc mlecz pacierzowy, ale całkowity mózgowy układ zjawisko to zwrotności powtarza. Zwrotność taka we wszystkich kierunkach i odcieniach miejsca i wielkości spostrzegana, nie może nigdy pochodzić od przejścia nerwów czucia w nerwy ruchu za pomocą wewnętrznych pętli, jak równie pętle zewnętrzne obwodowe nie stanowią nam przejścia nerwów ruchu w nerwy czucia, bo przy bezczułości władza, a przy bezwładności czucie, w ciele pozostawać mogą.
Czucie zwrotne przy pewnych ruchach zjawiające się, i jakby jedynie niemi spowodowane, za rzeczywiście takie niepodobna poczytywać, bo wiele innych dotąd nieocenionych okoliczności wpływ swój tutaj wywierają. Przykładu czucia zwrotnego dostarczają bóle rodzących kobiet i na kurcze cierpiących osób, a jednym przypuszczalnym jego powodem wypadnie działanie szaréj części mlecza razem na nerwy ruchu i na nerwy czucia.
Czucie wsteczne jeszcze wątpliwsze od poprzedzającego, ma się okazywać w korzonkach nerwów ruchu, po przecięciu których drażniąc nawet stronę ich od mlecza oddzielaną (I) nie tylko ruch kończyn, ale i ból w nich wywołamy, co i bez przecinania nerwów sprzeciwia się odśrodkowemu kierunkowi.

165
Jakiby zaś był istotny związek między nerwami czucia i ruchu? jaka wewnętrzna fizyologiczna sprawa ich czynności łączy i zawisłością rządzi? nie prędko podobno zbadać potrafimy, jakkolwiek zależność ta widocznie nam się pokazuje, skoro czucia pozbawiony człowiek, ani chorą nogą śmiało stąpać, ani w podobnéj ręce cośkolwiek z pewnością utrzymać nie jest wstanie.
Z pojedynczych nerwów mózgowych:
1. N. powonienia służy jedynie do rozpoznawania odmiennych rodzai woni, nie troszcząc się bynajmniéj o pojęcie dotykania, czucia.
2. N. widzenia, rodzi tym samym sposobem widzenie.
3. N. wspólny mięsn oka prawie jedynie do ruchu jest przeznaczony, chociaż przy jego przecinaniu zwierzęta krzyczą. Źrenica wtedy z początku się zwęża, a późniéj rozszerza.
4. N. mięsna ukośnego górnego oka jest tylko nerwem ruchu.
5. N. trójdzielny przewodniczy wszystkiemi swemi częściami dotykaniu, czuciu. Przecinając go największy ból sprawiamy, a źrenica na zawsze się zwęża, poczćm w oku zjawiają się rozmaite wysięki.
6 N. mięsna prostego zewnętrznego oka, porusza tera mięsnem.
7. N. policzkowy porusza wszystkie prawie mięsna twarzy, lecz o ile przybiera włókna nerwu trójdzielnego bolesnym miejscowo stać się może.
8. N. słyszenia czuje tylko wrażenie głosu.
9. N. smakowania czyli językowo — gardzielowy rządzi smakiem, bo po jego przecięciu nie bolesnćm, zwierzęta naj — bardziéj gorzkie pokarmy, do których pierwéj niepodobna ich było przymusić, chętnie połykają.
10. N. błędny zawiera pomieszane włókna czucia i ruchu, a licznie rozdzielając się, na wiele spraw żywotnych wpły-

166
wa. Gałęzie jego krtaniowe górne i dolne w większości dla ruchu są przeznaczone, ale przeciąwszy górne chociaż zwierzę z trudnością oddycha żyć jeszcze może, gdy po przecięciu dolnych (rami recnrrentes) młode zwierzęta natychmiast się duszą, u starych zaś, u których budowa krfani nie — dopuszcza zupełnego się jéj zamknięcia, śmierć nie zaraz następuje. Przecinając główne pnie nerwu błędnego oddychanie staje się trudnćm i rzęrzącein dla gromadzącego się śluzu w płucach, serce słabo i nie regularnie bije, ruchy gardzielą i żołądka paraliżują się. Nerw błędny łącząc się z nerwami zwojowemi wpływa na ruchy kiszek, a nawet i źrenicy.
11. N. dodatkowy Willisa porusza wyższą częścią gardzielą i pomaga wydawaniu głosu. Przeciąwszy go, połykanie jest z powodu sparaliżowania głośne jak u konających, i zwierzęta głos tracą.
12. N. podjęzykowy jedynie ruchy języka wywołuje.
Nerwy mleczowe wszędzie pomieszane, udając się do właściwych części ciała, te czuciem i ruchem ożywiają. Jeden tylko nerw mięsna przepony oddzielającéj jamę piersiową od brzusznój, czyli diafragmowy wyłącznie jest nerwem ruchu-
Mlecz pacierzowy stanowi niby zbiór pojedynczych nerwów w jednę całość, z pewmćm bliższem ich wzajemnem połączeniem, jakośmy to przy ruchach zwrotnych widzieli. Część tego mlecza od wnętrza położona, najwięcéj wpływa na ruchy, część zaś od grzbietu na czucie. Zadrażniony rodzi kurcze i ból, a przecięty lub zniszczony paraliżuje wszystkie poniżéj tego miejsca wychodzące nerwy. Każdy ból przenosi on na powierzchnią ciała, a uczucie mrowia lub drętwienia skóry, wielu jego chorobom towarzyszą.
Przedłużenie mlecza rządzi dowolnemi ruchami i oddychaniem. Każde tu skaleczenie powoduje przy oznakach bólu ogólne kurcze, żadną nie nacechowane dążnością. Zwie-

167
rzęta pozbawione mózgu i móżdżku długo jeszcze w stanie odurzenia bez wiedzy i woli, jeżeli ta część nie tkniętą pozostała, żyć mogą. Oddychanie w mechanizmie swym tylu rozlicznemi nerwami kierowane, po przecięciu których nie — wyjmując samych nawet nerwów błędnych mniéj lub więcéj utrudnione staje się, posiada w przedłużeniu mlecza, tam skąd nerwy błędne wyrastają, środkowe źródło swój działalności. W zmiankowanem bowiem miejscu poprowadzone cięcie, natychmiast całą mechanikę oddychania wstrzymując, śmierć zadaje, a przeciwnie drażnienie tylko, wywołuje zawsze usiłowanie do oddychania, choćby pierwéj płuca i serce z klatki piersiowéj wyjęto.
Węzeł czyli Most Warolla przy obrażeniu swem odmienne od dotychczasowych zjawiska przedstawia. Zwierze aż tutaj dosięgnięte ulega pewnemu przymusowi w ruchach, tak że wszystkie inne jego wysilenia próżnemi pozostają. Przymusowe te ruchy w trojaki sposób od zwyczajnych odstępują, tworząc albo ruch wirowy gdy zwierzę tacza się z boku na bok. Taki właśnie wirowy ruch po jednostronnem skaleczeniu węzła Warolla pozostający, znieść się przecie daje, jeżeli po drugiéj stronie podobną ranę zrobimy. Daléj idą ruch promieniowy gdy jedna część, tylna np. noga nieporuszona służy za środek dla reszty ciała do zakreślania okręgu koła, i ruch nakoniec kolisty jakby w ujeżdżalni odbywany. Jakkolwiek obrażenie przedłużenia mlecza i innych następnych części, albo już same ruchy przymusowe, lub tylko usposobienie do nich w zwierzętach wywołuje, nigdy przecież coś podobnego widocznie u ludzi zanważanćm nie było.
Móżdżek wpływa prawie jedynie na ruchy i żadnego czucia nie okazuje. Zwierzę pozbawione móżdżku zachowuje czucie, pojęcie i wolę, ale ostatniéj objawić nie może, i usiłowania ruchu nigdy tu do zamierzonego celu nie doprowadzają. Wszędzie największa niedołężność występuje, bo

1(58
przewrócone nieodwróci się, straszone bez użytecznie pracuje aby uciekać, a przecież władza mu pozostała. Dlatego jeżeli mlecz pacierzowy obudzą ruchy, przedłużenie mleczu je łączy, to móżdżek niemi kieruje. Często przy takich doświadczeniach, zwierzęta pokazywały nie wstrzymaną przymusową dążność do cofania się wstecznego. Wpływ zaś móżdżku na części i sprawy płciowe jak Gall utrzymuje nie jest dowiedziony.
Ciała poczwórne dają pierwszy początek krzyżowaniu się zjawisk, czyli że gdy dotąd wszystkie kurcze lub z bezwła — dnienia na téj samśj, cośmy doświadczali, stronie się pokazywały, odtąd na przeciwnéj występują. Ciała jednakże rzeczone głównie oczom i wzrokowi przewodniczą, a skaleczone, ruch przymusowy kolisty obudzają.
Mózg jakkolwiek bez udziału przy ruchach nie pozostaje, można przecież powiedzieć, że wyłącznie do pojmowania czucia jest przeznaczony, i za siedlisko dla władz umysłowych służy, przez co jeżeli w rozwoju swoim wstrzymany będzie, daje początek Kretynizmowi czyli Idioty zmówi. Mózg nie boli przy przecinaniu go, wyjąwszy na samym spodzie, skąd nerwy wychodzą. Wielkie zboczenia i gwałty mu zadawane, raz znosi bez najmniejszój oznaki, gdy kiedyindziéj maleńka jego wada najokropniejsze przypadłości wywołuje. Zwierzęta mózgu pozbawione żyją, nawet i długo żyją gdy je sztucznie karmimy, ale bez pojęcia i woli, niby śpiące lub odurzone. Posadzone siedzą, postawione stoją, przyczem zwyczajne tego na jednéj nodze równowagę utrzymują, pchnięte lub rzucone postępują albo fruwają. — Nie troszczą się o potrzeby życia, ani o własną obronę. Jednostronne obrażenia mózgu krzyżowo odpowiadają, a ska — lecznie części pręgowatéj naprzód zwierzę popycha. Z powodu wzmiankowanych przymusów, Magendie przyjmował przeciwne sobie popędy do rozmaitych ruchów, które w stanie zdrowia wzajemnie się znoszą. Co się zaś tycze

169
samego krzyżowania się zjawisk, to w człowieku nie jest ono tak stałe jak u zwierząt, i dotąd lekarze zgadzają się z Hip — pokratesem, że przy zajęciu mózgu kurcze na stronie słabéj, a bezwładność na przeciwnéj powstają.
Mózg przedstawia nam jeszcze zjawisko podwójnego biernego wznoszenia się i opadania, raz równocześnie z tętnieniem naczyń jego, szybciéj; drugi raz po wolniéj równocześnie z wdychaniem i wydychaniem powietrza, przez to, że gdy w płucach krew w większéj lub mniejszéj ilości gromadzi się, to inne naczynia w odwrotnym stosunku napełnia.
Płyn mózgowy właściwe błony i jamy napełniający zdawał się posiadać wielkie znaczenie, bo wypuszczony sprawia kurcze lub niepewność w ruchach, dzikość jednych, a uspokojenie drugich zwierząt. Ponieważ zaś te zjawiska powoli, widocznie od świeżego się jego nagromadzenia ustają, Ma — gendie objaśniał je zmianą ciśnienia na mózg i mlecz, aLon — get przyjmuje mechaniczne tylko obrażenie, którego przy podobnych próbach uniknąć nie podobna.
Stanowisko nerwów ruchu i czucia przy odkarmianiu o tyle jest ważne, o ile odkarmianie przyśpiesza się ćwiczeniem ciała. Schną bowiem i nikną lub też puchną i wrzodo — wacieją sparaliżowane członki, jako zapomniane dla swśj nieużyteczności w gospodarstwie żywotnem, ale nie dlatego aby żywotność całkowicie w nich wygasła. Następstwa powyższe na długo bowiem wstrzymać możemy, skoro część doświadczaną zastępczo elektrycznością pobudzamy. W szczególe uważając, najwięcéj zależą: oczy od nerwu trójdzielnego, płuca od n. błędnego. Ponieważ daléj po przecięciu nerwów nerkowych krew w moczu znajdujemy, pokazuje się, że i inne wydzielania z pod podobnéj zawisłości nie są usunięte. Równie i mózg bezpośrednio okarmieniem nie kieruje, skoro bez mózgu urodzone potwory jakiś czas żyć mogą. Z drugiéj jednakże strony brak świeżéj, zdrowéj krwi fałszuje lub niweczy wszystkie czynności nerwowe.

170
Układ zwojowy poczytywany dawniéj za źródło namiętności i sympatyi, jest prawie dotąd w swych prawach nie — odgadniony, a nawet nierozstrzygnięto jeszcze całkowicie, czy należy go uważać jako zupełnie osobny i od układu mć — zgowo-mleczowego nie zależący, czyli też za jemu podległy, i tylko przez obfitość zwoi przypuszczalnych nie dobrych przewodników pobudzalności, z pod wpływu woli uchylający się. Ze nerwy jemu właściwe w nim biorą swój początek, zdaje się, iż pomimo przeczeń Valentina, spostrzeżenia Volkmanna i Biddera dostatecznie okazały. Ostatni znaleźli że oprócz różnicy budowy, w nerwach łączących z sobą obydwa układy, układ zwojowy więcéj wysyła aniżeli odbiera nerwów. Lubo żadne wprost doświadczenia nie potwierdzają jedynego panowania tego układu nad odkarmianiero, bo rośliny nerwów pozbawione, żyją i rosną, oraz jakieś czucie pewnemi ruchami zdradzają, głównćm jednakże jego zajęciem jest ekonomia zwierzęca. On jest gospodarzem troszczącym się o zapasy pożywne, i o stosowne ich rozdzielenie. Ciągle czuwać i ciągle działać jest jego przeznaczeniem, jak więc w pierwszćm nieznużony, tak w ostaniśm jednostajny być musi. Ztąd też wypada, że pobudzalności jego źródło lub obszerne schronienie w zwojach znajduje, ażeby przy bezprzestannem jéj wyczerpywaniu, brak się nieo — kazał.
Wiadomości tu zebrane odnosząc do poprzedzającego układu, wypadnie nam, że:
Nerwy zwojowe ruchów odbywają swe sprawy. 1. Bez naszéj wiedzy ciągle i jednostajnie, np. bicie serca. 2. Przyczyna tego leży w nich samych, bo wyjęte serce z żaby jeszcze długo kurczy się. 3. Zadrażnienia ich wywołują dłu-gie oddziaływania, przez co ustały ruch robaczkowy kiszek możemy na jakiś czas obudzić. 4. Nie będąc pod bezpośre-dnim wpływem szczególnych części układu mózgowego, z nim przecież siłę swą łączy. 5. Nerwy przewodniczące

171
krążeniu krwi w naczyniach tętniczych, przez wpływ na ich ściągliwość jak to Henie uważa, zostają w prostym stosunku z nerwami ruchów dowolnych, a odwrotnym z nerwami zewnętrznego czucia. Pierwsze pobudzone pobudzają, a ostatnie niszczą ich działanie. Po uderzeniu, np. powstaje czerwoność, ponieważ niknąca dla pobudzenia czucia ściągliwość naczyń, dozwala większego tam krwi przypływu.
Nerwy zwojowe czucia tylko, 1 — Mocne wrażenia donoszą do naszéj wiedzy, jako bóle wnętrzności. 2. Zadrażnione mogą obudzać wszystkie współdziałania, w obydwóch układach. 3. Zjawiska te mogą się z wiedzą naszą lub bez niéj odbywać.
Zwoje raczój ziarna zwojowe mają między nerwami i ich układami pośredniczyć, ich pojedyncze działania zmieniać i wstrzymywać.
UWAGA. Sądzę że powyższe wiadomości będą w wielu okolicznościach dostatecznemi, do poznania prawdy i uwolnienia się od błędów, często przez dotychczasową nieznajomość fizjologii rozsiewanych. 1 tak opisane raz w gazetach zdarzenie, iż lekarze zagraniczni magnetycznie uśpili chorego przed odjęciem mu nogi, który tylko w czasie piłowania kości jakiemiś wstrząśnięciami dał znak życia, tak zajęło pewnego pisarza, że tenże wyrzucając nam lenistwo, dał przykład jak potrzeba naukowo z podobnych wypadków korzystać, i usiłował całe to zjawisko’zasadami elektryczności wy — tłomaczyć. Rozbiór takiego przedmiotu byłby dla publiczności nieprzystępny, a o ile milczenie lekarzy było słuszne, o tyle wprowadzanie elektryczności nie szczególnie się udało. Teraz zaś każdy pojąć powinien, że chociaż ból nie dochodził do wiedzy śpiącego, mechaniczne przecież drażnienie wywoływało ruchy zwrotne, bynajmniéj nas nie zadziwiające. Podobnie nie mogło być zrozumianem ogłoszenie, że trup elektryzowany poruszał się i oddychał, a jak rzeczywiście niektórzy sądzili, że powstał i zaczął chodzić, a to były

172
tylko doświadczenia Urego, Bella, lub Nystena nad elektrycznością do pewnego czasu nerwy ruchu pobudzającą, i niesforne drgania wywołującą.
O RUCHACH W SZCZEGÓLNOŚCI.
Oprócz ruchu cząsteczko w ego pomiędzy najdrobniéj — szemi cząsteczkami wszystkich ciał, przez Roberta Browna pod mikroskopem spostrzeżonego, w całem państwie żywotnym cztery tylko gatunki ruchów odróżniamy.
1. Ruch roślin zależący na składaniu się kwiatów i liści na noc, i od zewnętrznych wstrząśnień, jak w akacyi i mi — mosie. Odbywa się on w ostatniéj, podług badań Dutroche — ta, za pośrednictwem nabrzmiałości umieszczonych przy nasadzie szypułek liściowych.
2. Ruch rzęsowy widoczny na tego imienia komórkach, rozmaite części zwierzęce okrywających, niepoznany co do przyczyny, tak jak ruch nitek czyli zwierzątek nasiennych i kurczenie się niektórych komórek, szczególniéj w zarodkach uważane.
3. Sciągliwoić tkanek komórkowatéj i sprężystéj, za wpły
wem mianowicie zimria, powodująca chropowatość ciała Gęsią skórą zwaną, oraz krążenie krwi w tętnicach uła-twiająca. —
Skurczliwość mięsna. Mięsna pod mikroskopem pokazują się nam jako złożone raz z pojedynczych włókien paciorko — watych, w pęczkach w poprzek prążkowato wyglądających, w mięsnach dowolnych ruchów i sercu, drugi raz włókna te i pęczki zawsze są proste i gładkie, w mięsnach mimowolnych ruchów i pęcherzu moczowym. Chociaż zatém kurczenie się mięsn pochodzi od żywotnéj ich własności, tak jak i w nerwach p o b u d z a I n o ści ą, a od Hallera draźli-

173
w ością zwanéj, odmienna wszakże budowa wiele ostateczny pobudzenia wypadek zmienia.
Mięsna paciorków ate czyli w poprzek prążkowane bywają przez rozliczne bodźce do kurczenia się zniewalane. Pominąwszy pobudzanie żywotne, środki mechaniczne, jak-kolwiek zależnie od ich rodzaju i sposobu użycia, wyraźnie jednakże na nie działają, ho nie raz samo wyciągnięcie, a uciskanie zawsze jest już dostateczne do obudzenia kurczów, czyli drgań. Najkorzystniejszą zaś do podobnych doświadczeń jest elektryczność.
Elektryczność podwójny płyn zwykle w każdćm ciele zrównoważony, w wielu okolicznościach rozdziela się i przez to ciała dodatnio lub ujemnie elektryzuje, z dążnością przyciągania się różno, a odpychania jedno-imiennych stanów. Zjawisko to w przyrodzie piorunem grożące, na mniejszą skalę otrzymujemy, tarciem, dotknięciem, ogrzewaniem, zbliżeniem czyli wpływem i natchnieniem, sprawami chemiczne — mi czyli galwanizmera i zastosowaniem magnesów czyli magnetyzmem. Ponieważ w jestestwach żyjących odkarmianie jest ciągłą żywotno-chemiczną sprawą, mamy też i elektryczność żywotną, która najpierwéj na żabach spostrzeżona prądem żabim od Nobilego nazwaną została. Ona to, obudzając ruchy w innych jestestwach, wyrodziła mniemanie, że elektryczność jest przyczyną życia. Przy elektryczności zwyczajnéj stosy Wolty oraz machiny obrotowe i młotkowe, dostarczając ciągłego albo też ciągle przerywanego jéj prądu, najskuteczniéj tu używane, nie zawsze jednostajnie się zachowują, szczególniéj przy łączeniu czyli zamykaniu i rozdzielaniu inaczéj otwieraniu końców, to jest biegunów stosu. Za prawo więc Marianiniego spostrzeżenie uważać należy, że kurcze wtedy łatwiéj przy zamknięciu występują gdy elektryczność dodatnia odśrodkowo płynie, i na odwrot łatwiéj przy otwieraniu mięsna drgają, gdy elektryczność dodatnią dośrodkowo przypuszczamy. Pobu-
12

174
dzalność przecież wyczerpuje się z czasem przez pobudzenie, zatém gdy przy zamykaniu lub otwieraniu stosu nm — skuły więcéj nie drgają, nagle bez odpoczynku zmieniwszy bieguny, jeszcze je pobudzimy, i to stanowi nam Wolto w s k ą przemienność, która przypominając jakby polaryzacyą, za drżeniem czyli falowaniem cząsteczek ner-wowych przemawia. Daléj, przy każdern pojedynczym ude-rzaniu elektrycznością jedno tylko skurczenie się ujrzymy, przy częstem zaś i szybkiem uderzaniu kurczenia się te nie tylko będą częste i szybkie, ale w ciągłe czyli wskołowa — cenie (tetanus) przyjdą i dopóty trwać będą, aż albo po — budzalności zabraknie, albo bieguny zmienimy. Stos nako — niec w sobie samym zamknięty, i dobrym tylko przewodni-kiem z mięsnami za obrębem tegoż zamknięcie połączony, rodzi w nich ruch przez natchnienie, chociaż pod natchnie-niem, indukcyą, w machinach rozumiemy tylko prąd elek-tryczny w innem ciele tuż obok rzeczywistego prądu po-wstający, ale odwrotnie płynący.
Elektryczność zwierzęca tak samo się zachowuje jak i zwyczajna. Prąd żabi szczególniéj po zdarciu z niéj skóry widoczny, kieruje się zawsze od obwodu do środka, od mu — skułu do nerwu, od kończyn do głowy czyli dośrodkowo, bardzo rzadko odśrodkowo, przepuszczony zaś przez mięsna drugiéj żaby wystarcza dla obudzenia w nich ruchu. — Nie sama całość zwierzęca jako z różnorodnych części złożona, ale i pojedyncze jednorodne mięsna taką samą elektryczność objawiają, jak nas tego Matteucci o prądzie mięsnym naucza. Dubois-Reymond wyszczególnia nadto, że oprócz zetknięcia poprzecznego z podłużnćm przecięcia mięsnego, same nawet poprzeczne lub podłużne przecięcia pokazują elektryczność, jeżeli nie jednakowe ich części z sobą się stykają, czyli gdy przy przecięciu poprzecznym miejsca środkowe, a przy podłużnćm równo-oddalone od połowy mięsna na siebie nie padają. Za przyczyną zwierzę-

175
céj elektryczności podają ułożenie jednakobiegunowe, peri — polarne, w którćm każda cząsteczka (molecula) po końcach ma elektryczność ujemną, a w środku dodatną, gdy w innych razach końce zawsze są odmiennobiegunowe. Jeżeli przez włożenie wystającego z jednego zwierzęcia nerwu w ranę innego zwierzęcia, obudzimy w ostatniem kurcze, otrzymamy wtedy pobudzenie przez natchnienie po za obrębem zamkniętego zwierzęcego stosu, co niby ostatecznie do-wodzić miało, że elektryczność jest pierwiastkiem życia.
Mięsna kurcząc się tracą na długości, ale za to grubość
się ich powiększa. Kurczenie to odbywa się przez zygzakowate, łamane zagięcia pojedynczych włókien, co przy sko-
łowaceniu niknie, a włókna prostemi choć krótszemi pozo-
stają. Kurczenie się mięsn objaśniano jeszcze przypuszcza
niem, że paciorkowate nabrzmiałości zbliżają się, lub że
pąezki włókien jakby poprzewiązywane, w miejscach wolnych wzdymają się czyli rozstrzępiają. Ponieważ zaś najjawniejsze łamane zagięeia giną w skołowaceniu, przy którćm skurczenie jest
największe i ciągłe, istota zatém kurczenia się podług Edw.
Webera tkwi w zawisłości cząsteczek, a zginanie się włókien od mniejszego stopnia natężenia przy pobudzeniu
pochodzi.
Przyczynę skurczliwości widziano: raz pośrednio w ożywianiu nerwowćm (w innerwacyi), drugi raz prosto w sa-mych mięsnach, na które nerwy równie jak i inne bodźce działają; ale że niepodobna dotąd oddzielić włókien mię-snych od nerwowych, wszelkie te ’dowodzenia liczne tru-dności napotykają. Zaledwie przez bezpośrednie doświad — 12*

176
czenia poznaliśmy, że mięsna dłużéj od nerwów swą polni — dzalność zachowują, ale znowu łatwiój za pomocą nerwów aniżeli wprost pobudzane bywają. Jakkolwiekbądź skurczli — wość jest coś odmiennego od ożywiania, innerwacyi, bo sam miejscowy brak swieżój krwi może na pewien czas mięsna ubezwładniać.
Jakby długo po śmierci pobudzalność się przechowywała, dla mnóstwa okoliczności nie podobna oznaczyć, i to tylko pewno, że pierwéj przed pośmiertnem stężeniem wygasa.
Co do pośmiertnego stężenia, to Nysten uważa go za ostatnie wysilenie się pobudzalności, Muller za wypadek krzepnięcia krwi, inni za krzepnięcie włóknika, a Valentin nie znajdując dostatecznych na poparcie tych mniemań do-wodów, poczytuje go za objawienie się konieczne, od wszel-kich innych wpływów’ oswobodzonéj, zawisłości czą-steczkowéj.
Mięsna gładkie w działaniu swem odróżniająsię od poprzedzających, najprzód ruchem robaczkowym, to jest, że kurczenie się ich nie jest całkowite, ale tylko częściowe i coraz daléj postępujące, oraz że na elektryczność słabiéj i po niejakim dopiero czasie odpowiadają. Z tego powodu uważano ruchy ich za ruchy zwrotne. Różnice powyższe, jakkolwiek i tutaj spostrzegać się dają łamane zagięcia, trojako objaśnić usiłowano: raz że do mięsn gładkich rozmaite nerwy dochodzą, gdy w poprzedzających jeden tylko nerw całe mięsno ożywia, daléj że części tegoż samego włókna mogą sobie udzielać, podawać pobudzenie do ruchu, nakoniec ze przyległe obwodowe pętle nerwowe wzajemnie się pobudzają. Doświadczenia przecież dla wykrycia tu prawdy są niepodobne, i nie wiele pomoże przypisywanie szczególnego wpływu zwojom nerwowym. Mięsna te wreszcie po śmierci ulegają także stężeniu.
Oprócz skurczliwości najważniejszy Malgaigne przyjmuje jeszcze w mięsnach ściągliwość (?), która sprawia że

177
one po przecięciu ściągają się, daléj oporność (vis tensio — nis) niedozwalającą się im prędko rozrywać, a odmienną od spójności, w ogóle bardzo małéj. Na przykład oporności przytacza Damiensa, napróżno przez 50 minut czterema końmi szarpanego, aż w ostatku musiano mu mięsna popod — rzynać. Te ostatnie własności śmiało pod prawa sprężystości podciągnąć możemy.
Ruchy ciała naszego czynne, bierne albowiem inne znaczenie mają, dzielimy w ogóle na ruchy dowolne i mimowolne. Podział ten jednakże nie posiada dostatecznéj pod-stawy ani w budowie anatomicznéj, ani w sprawach fizyo — logicznych, bo lubo serce nie ulega woli, stosuje się przecież w swojćm biciu do stanu umysłu naszego. Muller tedy dla jaśniejszego pojęcia objawu ruchów, rozdziela je podług przyczyn na:
I. Ruchy w skutek bodźców zewnętrznych lub wewnętrznych, działających bądź wprost na mięsna, bądź tylko na nerwy.
II. Ruchy samoistne (automatyczne) istotnie lub pozornie mimowolne.
A. Ruchy samoistne rządzone układem nerwów zwojowych:
a. W mięsnach gładkich, czyli w kiszkach, pęcherzu moczowym, w macicy.
B. Ruchy samoistne rządzone układem nerwów mózgo — wo-mleczowych.
a. Nieustające w czynności w niektórych mięsnach czyli zwieraczach, jak np. pęcherza moczowego.
b. Przepuszczając w czynności. Tu należy oddychanie.
Co do przyczyny pierwszego odetchnięcia nowo-narodzo — nego dziecka, najstosowniejszym będzie mniemanie Kinda odnoszące go do ruchów zwrotnych w skutek działania powietrza. Chociaż Muller zbić to usiłuje, to przejście dziecka w całkiem odmienne stosunki ze światem, narażając go przy

porodzie na tyle silnych wrażeń, dlaczegóż nie miałoby wywołać wstrząśnień mięsnych oddychanie sprawiających, które raz zaczęte, swą koniecznością nadal stają się sobie przyczyną.
III. Ruchy przeciw działające (antagonistyczne) w mięsnach zginających i prostujących członki.
IV. Ruchy zwrotne już nam znajome, jak podobnież
V. Współruchy i ruchy stowarzyszone.
VI. Ruchy zależne od stanu umysłu:
a. W skutek wyobraźni. Wyobraziwszy sobie coś śmiesznego rozśmiejemy się nie myśląc o tém.
b. W skutek namiętności, gdzie najbardziéj działają mięsna twarzy, ożywiane nerwem policzkowym, dlatego nerwem fizyonomicznym nazywanym, potém mięsna oddychania, a nakoniec mięsna reszty ciała.
c. W skutek woli jako wszelkie ruchy rozmyślne, które dopiero w połączeniach stanowią:
d. Ruchy rozmyślne złożone. Chociaż na to złożenie zawsze nasza wola wpływa, i tylko przy pewnéj wprawie niby mimo woli odbywają się. Odróżniamy tu jeszcze:
1. Jednoczesność ruchów, w’ różnych członkach do jednego lub odmiennych celi przeznaczonych.
2. Stowarzyszenie ruchów i wyobraźni stanowiące mimikę.
3. Ruchy instynktowe z wewnętrznych pobudek, ale nie do wyrozumowanego celu skierowane.
4. Uporządkowanie ruchów dla zmiany miejsca.
Zmiana miejsca podług woli, niektórym tylko zwierzętom odmówiona, zależy na tém, że pewne części jako bierne przyrządy ruchu, innemi czynnemi przyrządami (mięsnami) kierowane, służą raz za podporę i pomagają popchnięciu się, drugi raz wyciągnięte daléj, następczo do powyższego znaczenia przychodzą. Jak zaś rozmaite są środki, w których zwierzęta żyją i poruszają się, oraz jak zbudowane są

179
tu przeznaczone części, pierwobraz ruchu zmieniony zo — staje odpowiednio doznawanemu oporowi od ciał stałych: ziemi, i usuwających się: wody i powietrza, oraz odpowiednio nieobecności lub ilości członków, płetwami, skrzydłami i nogami nazwanych. Czołganie się zatém, pływanie, latanie i chodzenie sągłównemi sposobami zmieniania miejsca.
Czołganie się bez osobnych przyrządów całóm odbywa się ciałem, raz przez kurczenie i wyciąganie się jego, drugi raz przez zaginanie i wyprostowywanie, jakto u pijawek i wężów odróżnić możemy. Zawsze przecież po oparciu głowy zwierzę przyciąga ogon, po którego umocowaniu, głowę dalój wysuwa, przyczćm mięsna podłużne i poprzeczne jako najczynniejsze występują.
Pływanie wynika z nagłego wyprostowania się ciała, ku jednemu bokowi u ryb w kształt łuku zaginającego się, obok pomocy przez płetwy udzielonéj. Gdyby zaś tutaj zgięcie z równą co i wyprostowanie mocą i szybkością odbywało się, ryby nie mogąc się popchnąć nieposuwałyby się, albowiem zawsze jednakowego doznawałyby oporu, stosownie do prawa Newtona, że jaką siłą działamy takiego doznaje — iny oddziaływania. W pływaniu zatém idzie o to aby zmienić opór przez zmianę siły. Zginają się przeto ryby powoli i przy małéj sile mały opór znajdują. Ale gdy przy nagłem wyprostowaniu moc i szybkość zwiększają, zwiększony opór wystarcza do posunięcia ich naprzód. O istocie téj łatwo się przekonamy, gdy z rozmaitą siłą o wodę ręką uderzać zechcemy.
Latanie podobnie powstaje z nagłego uderzania najobszerniejszą powierzchnią skrzydeł o powietrze rzadsze, bo 770 razy lżejsze od wody. Skrzydła przy podnoszeniu ich brzegiem tylko w odpowiednim kierunku są wiedzione, z których rozmaitego ułożenia i współdziałania ogona rozmaitość lotu wypada.
Chodzenie jestestw wielonożnych jest z małą odmieną po-

wtórzeniem chodu zwierząt dwunożnych, w szczególe człowieka, gdzie jedna noga dźwiga cały ciężar ciała i naprzód go popycha, a druga wysunięta niedopuszczając upadnięcia następczo czynność pierwszéj na siebie przejmuje. Bracia Weberowie doświadczeniami swemi okazali, że istotą chodu ludzkiego są prawa wahadeł, które nogi nasze przy stąpaniu najściśléj zachowują.
W przyrodzie wszystkie ciała są bezwładne, czyli że ani sobie ruchu nadać, ani nadanego zniweczyć niepotrafią. Siła zatem rzutu je popycha, a ciążenie do ziemi, tarcie i opór powietrza wstrzymuje, inaczéj raz poruszone wiecznie — by ruchem jednostajnym biedź musiały. Dla powyższych powodów ciała przy wznoszeniu się tracą, a przy opadaniu zyskują na szybkości, która zawsze jednostajnie przyśpieszoną lub opóźnioną będzie. Takoż i wahadła jednym końcem zawieszone, a drugim swobodnie kołyszące się, zakreślają łuki spadając dla swój ciężkości ruchem jednostajnie przyśpieszonym, a przez nabytą tutaj szybkość, wznoszą się z drugiéj strony do równéj wysokości ruchem jednostajnie opóźnionym, i to dotąd powtarzają, dokąd opór powietrza i tarcie w miejscu przytwierdzenia, coraz bar — dziéj zmniejszając wahania, całkiem ich niezatrzyma. Galileusz najpierwszy spostrzegł na kolyszącéj się lampie w kościele pizańskim i potem dowiódł, że w wahadłach równéj długości, wszystkie wahania są równoczesne, a czasy wahań przy różnéj długości wahadeł są w odwrotnym stosunku pierwiastków kwadratowych tychże długości, czyli że wahadło 4 razy krótsze 2 razy więcéj w danym czasie robi wahań.
Każda nasza noga jest takiem wahadłem, zawieszonein w zgięciu swojem goleniowćm i utrzymywanem tam jedynie przez ciśnienie powietrza, którego parcie na całą powierzchnią człowieka 16 stóp kwadratowych wynoszącą równa się 36, 000 funtów, z czego 20 funtów na sam staw rzeczo-

181
ny wypada. ldqc, poruszają się nogi jako odpowiedniéj długości wahadła, i trudniéj jest chodzić po wysokich górach, bo wahadła te z powodu zmniejszonego ciśnienia, słabiéj się trzymają. Dla dobrego zrozumienia chodu, wystawmy sobie człowieka stojącego ze zbliżonemi nogami, który przy pierwszym kroku czynnością mięs podnosi jednę nogę do góry, a wspierając się na drugiéj, ostatnią odpycha się od ziemi i na przód rzuca. Noga wtedy wysunięta przeszkadza upadkowi, i ciężar ciała na siebie przyjmuje, gdy noga pierwsza oswobodzona i w tyle pozostawiona, jako wahadło, bez żadnego współudziału mięsn, ruchem wahadłowym naprzód bieży, aby po następnćm odepchnięciu się znowu do pierwszego znaczenia powrócić. W każdym zatéra chodzie jedna noga służy nam za podporę i narzędzie do popchnięcia się, a druga swobodnie kołysze się. Przy powolnym jednakże chodzie, jest chwila, w któréj obydwoma nogami na ziemi stoimy, równa, podług obrachowań Weberów, połowie czasu potrzebnego na pojedyncze wahanie. Wiedząc zaś, że trzystopowe wahadła co sekunda bieg swój powtarzają, łatwo obliczymy, iż człowiek z nogami odpowiedniéj długości, 80 kroków uchodzi na minutę, bo odtrąciwszy y3 czyli 20 sekund na czas stracony przez spoczywanie na obydwóch nogach, w pozostałych 40 sekundach, 40 wahań zrobić może, a każdy krok jest połową wahania się jednéj nogi. Człowiek mający nieco krótsze nogi choć mniejsze robi kroki, tęż samą co i pierwszy w danym czasie ujść może przestrzeń, bo szybkość wahań będzie większą, jako potrzebujących, w odwrotnym stósunku pierwiastku kwadratowego z długości nóg, mniéj czasu do ukończenia swojego biegu. Ztąd wynika, że przy szybkićm chodzeniu: a. Powiększamy szybkość pojedynczych wahań czyli kro-ków, zmniejszeniem długości wahadeł, przez większe zgina-nie nóg. b. Zmniejszamy czas stracony prędko odrywając jednę nogę od ziemi, gdy drugą stawiamy, c. Przy wię-

182
kszćm rozszerzeniem nóg, dłuższe kroki robimy. Podług tych zasad jasno pojmiemy, dlaczego przy powolnym chodzie, tyleż lub więcéj potrzebujemy czasu na zrobienie mniejszego, aniżeli przy prędszćm na zrobienie większego kroku. W pierwszym albowiem razie, nogi nasze zachowując zwyczajną długość powolniéj wahają, gdy w drugim razie kurcząc się, spieszniéj swe wahania kończą. Te same prawa w biegu nawet nie ulegają zmianie, ponieważ i tu: a. Powiększamy szybkość pojedynczych wahań jeszcze większćm zginaniem nóg. b. Nietylko czasu nie tracimy, ale go zyskujemy, ponieważ w b’cgu jest chwila, w któréj obydwoma nogami na powietrzu się unosimy, a nigdy razem niemi ziemi nie dotykamy. c. Krok powiększamy nie tylko rozszerzeniem nóg, ale i długością rzutu, przez który na powietrzu zostajemy.
, Nie znajdując następnie zadnéj trudności do wytłomacze — nia sobie skoków i tańca, na czćmże stanie zależy? Stanie nie jest wypadkiem niedziałalności części do ruchu przeznaczonych, ale raczój wypadkiem przeciwdziałania niektórych z nich. Ponieważ stojąc, ciało wyprostowanem trzymamy, i środek ciężkości we właściwćm miejscu utwierdzamy, z powodu koniecznego tu wysilenia mięsn, daleko więcéj się trudzimy, aniżeli powolnie chodząc. Siadłszy oswobodzamy nogi od dźwigania naszego ciężaru. Wygodnem oparciem folgujemy mięsnom grzbietowym, z których nie równego przeciążania, nierówność łopatek pochodzi. Całkowity zaś spoczynek po położeniu się następuje, chociaż i tu daleko jeszcze do bezwładnego, pośmiertnego obwiśnięcia ciała i członków.
GŁOS I MOWA.
Żadne ciało w zupełnym spoczynku pozostawione niewy — daje głosu. Ruch zatem całości lub pojedynczych cząstek jest

183
głosu przyczyną, i pod postacią fal głosowych bezpośrednio lub pośrednio do naszego słuchu dochodzi. Z ilości i stosunku pojedynczych fal wynika moc, wysokość i przyjemność głosu, czyli: żeby głos był słyszanym potrzeba aby fale licznemi, żeby był mocnym aby większemi, żeby był przyjemnym aby sobie odpowiedniemi były. Na samym za — tém ruchu opiera się istota głosu
Rzuciwszy jakie ciało, lubo wszystkie jego cząstki będą w ruchu postępowym, nic prócz świstu ustępującego i zesu — wającego się powietrza nie usłyszymy. Uderzywszy znowu młotkiem ciało niesprężyste lub miękkie, głuchy i nieznaczą — cy sprawimy odgłos, gdy na takie same uderzenie sprężyna, lub dzwonek przyjemnie i dźwięcznie nam odpowie. Nie każdy tedy ruch, i nie w każdem ciele jednakowo głos rodzi. Najwyraźniéj okazuje się on przy drżeniu ciał sprężystych, lub napięciem do tego stanu przyprowadzonych. Taką jest naciągnięta struna, która za każdem targnięciem dopóty brzęczy, dopóki wypinania jéj, w jednym i drugim kierunku odbywające się, nie ustaną. Wypinania te czyli drżenia lub wahania stanowią nam obraz fali głosowéj, przez Weberów falą zgięcia stojącą, jako zawsze w jednćm miejscu się powtarzającą, nazwaną. Lecz jeżeli strunę wprawimy w drżenie podłużne zamiast poprzecznego, tak, że wypinania jéj od jednego do drugiego końca, co moment zmieniając swe miejsce, postępować będą, otrzymamy falę zgięcia postępującą. Jednakże nie przy każdym głosie podobne zgięcia widzimy, owszem często nawet przypuszczać ich niepodobna, bo np. drapiąc w jednym końcu długą belką, tak lekko, że obecni nic wiedzieć nie będą, człowiek przykładający ucho do drugiego końca, najdokładniéj drapanie to usłyszy. Podobne zjawiska dały poznać, że oprócz fal głosowych zgięcia są jeszcze fale zgęszczenia, czyli że miazga jakiegoś ciała naprzemian to zgęszcza się, to znowu rozrzedza, w skutek raz uskutecznionego ale jakby

184
ciągle postępującego uderzenia. Ztąd pochodzą fale zgęszczenia czyli postępującego uderzenia, gdzie środek zgęszczenia zawsze najmocniejszy, w którym jednakże cząstki ciała spoczywają, nazywamy węzłem (w)
a środek rozrzedzenia, środkiem drgania. Jak ciała stałe, tak samo i płynne, to jest ciecze i powietrzu podobne, w drżenie głosowe wprawionemi być mogą, i błędnie przy-puszczano, że tylko fale powietrza są głosowemi, dowodząc tego źle zastosowanem niedzwonieniem dzwonków w bez — powietrznych baniach machiny pneumatycznéj. Doświadcze — nia z Syreną Cagniard-Latoura inaczéj pokazały. Nadto każdy nurek wszjstko pod wodą słyszeć może, a przyłożywszy ucho do długiéj szyny żelaznéj, podwójnie wszelkie w nią uderzenia usłyszymy, raz prędzéj i mocniój przez żelazo, drugi raz późniéj i słabiéj przez powietrze. Gdyby więc samo powietrze było przyczyną głosu, powietrze musiałoby być najprędszym i najlepszym jego przewodnikiem, co nie jest, i obliczono, że głos w’ wodzie przeszło 4 razy, w drzewie 11 do 17, w żelazie 17 razy prędzéj niż w powietrzu rozchodzi się. Skoro fala główna nie jest posuwaniem się cząstek poslępowem, ale raczéj wzdymaniem i zapadaniem naprzemian po sobie następującym powierzchni, lub podobnćm zgęszczaniem i rozrzedzaniem miąższości jakiego ciała, widocznie że sama tylko siła ją powodująca rozchodzi się tak, jak wieją — cy wiatr faluje na niwach niewzruszonem z miejsca zbo-żem.
Lubo fale głosowe z dwóch połówek czynnéj i biernéj złożone, w podłużnera tylko drżeniu głos wydawać mogą, nie zawsze przecież one bezpośrednio, jako pierwiast-kowe do ucha naszego dochodzą. Owszem przelewając się

185
w coraz nowsze środki, w biegu swym ulegają następującym prawom:
1. Fale głosowe rozchodzą się zarówno na wszystkie strony, z szybkością wynoszącą w powietrzu 197 sążni na sekundę, która zimnem przez zgęszczenie powietrza znacznie powiększoną bywa.
2. W ciele równéj gęstości i jednakowego skupienia jednostajnie przebiegają, przeciwnie przez różnorodne ciała przechodząc tracą na mocy.
3. Przechodząc przez ciała sprężyste wywołują w nich współbrzmienie, oddźwięk, jako odzywanie się instrumentów przy hucznéj orkiestrze wiszących.
4. Moc głosu zmniejsza się w stosunku kwadratów z odległości, czyli że stojąc 4 razy daléj od grającego, 2 razy słabiéj go słyszymy.
5. Fale głosowe od przeszkód odbijają się pod kątem wpadania, jako echo wzmacniające lub osłabiające głos pierwiastkowy, jeżeli fale jedno lub różno-imiennemi połówkami na siebie trafiają.
6. Silniój uderzając o ucho mocniejszy, a uderzając równocześnie muzykalny głos, czyli tony sprawiają.
Tony wynikające z szybko po sobie następujących fal głosowych, których liczba łatwo kołem Savarda obrachować się daje, z instrumentów muzycznych wydobywane, nie różnią się w sobie od tonów głosu ludzkiego, wydawanego także rodzajem instrumentu muzycznego, lnstrumenta zaś takie dzielą się głównie na rznię te i dęte. Pierwsze zawsze są opatrzone strunami, w drugich środkiem grającym jest powietrze, w trojaki sposób do drgania pobudzane: jużto prostóm zadęciem w flotrowersie, flecie; jużto za współdziałaniem sprężystego stroika w klarnecie, oboi; już też za pomocą ust miejsce stroika zastępujących w trąbach, rogach. lnstrumenta przeto dęte dzielą się jeszcze na: d e — chowe, stroik o w e i wargowe.

186
Struna umieszczona na instrumencie rzniętym, stosownie do swój długości, grubości i napięcia wydaje główny ton, bądź słabo, bądź silnie ją targniemy, lub wreszcie smyczkiem pociągniemy. Ton ten chociaż głównie jest skutkiem jednostajnego wypinania się tworzącego fale zgięcia stojące, ściślejsze przecież badania pokazały, że i inne fale mają tu swój udział. Ponieważ wypinania rzeczone widocznie wahadłowe, całkowicie prawa wahadeł zachowują i zawsze są jednoczasowemi, za każdą zatem zmianą w danym czasie liczby drgań, ton się odpowiednio zmienia, i obliczono iż najniższy ton zawiera na sekundę 16, a najwyższy 16, 384 fal, chociaż rzeczywiście słyszalne tony do 70, 000 drgań dochodzą. Na ostalecznój téj granicy ma się podobno znajdować krzyk nietoperza. Wiedząc, że im krótsze wahadłatém więcéj w jednym czasie odbywają wahań, prędko poj — miemy, dlaczego krótsza struna przy tejże grubości i napięciu, częściéj drgając wyższy wyda ton. To samo otrzymamy przy jednakowéj długości, zmniejszając grubość lub powiększając napięeie.
Chociaż każde zwiększenie liczby drgań podnosi wysokość tonu, nie wszystkie jednakże są zarówno przyjemnemi dla słuchu, i dlatego niektóre tylko w muzyce użytemi zostały. Najłagodniéj działają na ucho dwa tony, z których jeden dwa razy więcój zawiera fal od drugiego, np. 16 i 32, a te będąc niejako powtórzeniem samych siebie, tworzą zasadę do dzielenia tonów na oktaw’ y, czyli że każdy ton mający dwa razy wiecéj fal jest oktawą dla mającc-go o połowę mniéj, a powstaje przy zmniejszeniu struny do poło-wy jéj długości. Po oktawie, najprzyjemniejsze tony są do siebie tylko w stosunku liczb 1. 2. 3. 4. 5. 6. i t. p. Dobrane takie tony, czyli a k o r d, w dzisiejszéj naszéj muzyce za-chowują stosunek liczb 4. 5. 6. i są melodyjnym trój — dźwiękiem, jako z mile po sobie następujących tonów złożonym. Przez wprowadzenie zaś pojedynczo tych tonów

187
w nowe, osobne trójdźwięki, oraz przez ułożenie ich takie, aby.one w harmonii, czyli miłćm następstwie akor-dów, jednakowo wypadały, każda oktawa przy teraźniejszéj doskonałości muzyki, podzieloną została na pośrednie tony, które razem wzięte stanowią gamę.
Zmniejszając rozmaicie na monochordzie długość struny, poznamy że gama składa się z następujących głównych tonów:
c d e f g a h c’ c“ c “
a. Co do długości struny 1 8/9 x/s 74 ’/3 ’/» V15 71 74 79
b. Co do ilości drgań 1 ’/8 s/4 /i 3/’ 5/j “/a 2 4 8
c. Co do różnicy między
przyległemi tonami 1 9/s *%, 6/n 9/» ’% 9/s <6/is
Tony te nazywamy po łacinie prima, secunda, ter — t i a, q u a r t a, q u i n t a, s e x t a, septima, o c t a — v a rozumie się vox (głos), a różnicę ich drgań odstępem czyli kommą. Z poprzedzającego wyrachowania pokazuje się, że np. quinta g będzie miała 1 */a razy więcéj drgań niż prima c, a długość struny jest o y3 część krótsza. Zastanowiwszy się znowu dobrze nad różnicą drgań między przyległemi tonami, ujrzymy iż odstęp od e do fi od h do c jest prawie o połowę mniejszy aniżeli między innemi, a stąd f i c stanowią półtony, gdy z pozostałych d, g i h uważamy za tony całe większe, a e i a za tony całe mniejsze.
Wystąpienie półtonów między tonami głównemi, nietyl — ko spowodowało odróżnianie sekund i tercyj wię-kszych od m n i e j s z y c h, oraz kwart prostych i z b y t k o w y c h, ale nadto pokazało potrzebę, dla otrzymania wszędzie jednakowego następstwa, i tam pozaprowa — dzać półtony gdzie ich istotnie nie było, to jest dało początek dyezom i bemolom, które dawniéj od kolorowego pisania chrom a tycz nemi zwano. Przy rozdzie-

188
leniu takim sposobem gamy, jeżeli w trójdźwięku tercya dla prymy będzie tercyą większą, a kwinta dla tercyi, tercyą mniejszą, otrzymamy akord d u r milszy, a przeciwnie gdy po mniejszéj większa nrstępuje tercya, akord mol nie tyle melodyjny.
Tony do harmonii użyte łącząc się rozmaicie z sobą, nigdy podług matematycznéj dokładności czysto nie wypadają, i natychmiast wielkaby tu niedokładność powstała, gdyby jéj nie zaradzono pominięciem małéj nierówności, ułomku 8, /80 nieprzenoszącéj. Odstęp więc taki równotonny (syntoniczny) nie tworzy rozmaitych tonów, ale ponieważ on dla ucha pozostaje przystępnym, w strojeniu wprowadzono w miejsce ścisłego, równobrzmiący dostrój, temperaturę.
Tony strunowe przy powstawaniu swojem dają nam słyszeć, jakkolwiek słabiój, i inne jeszcze tony. Pociągając bowiem smyczkiem oprócz żądanego tonu usłyszymy jego duo — decimę, to jest podwójną kwintę, podwójną oktawę i t. p. z czego się pokazuje, że struna nietylko w całéj swéj długości drga, ale drgają osobno i części jśj, potrzebne na wydanie tych tonów, tworząc tak nazwane węzły. Węzły są spoczywającemi punktami rozmaicie w całéj długości drgającéj strony, dające się jawnie przez pozawieszane tam maleńkie papierki okazać. Jeżeli zaś przy lekkićm dotykaniu do struny palcem, będziemy takie węzły sztucznie tworzyć, powstaną tony F I a g e o l e 11 o, daleko wyższe od tonu pierwotnego, bo jednem wstrzymaniem drżenia, więcéj na całéj strunie wywcłamy węzłów i ton podniesiemy. Stosunek wysokości tonu do liczby węzłów, jest taki, że jeden węzeł dzielący strunę na dwie równe połowy wyda oktawę pierwiastkowego tonu, dwa węzły dzielące tęż strunę na trzy równe części, wydadzą podwójną kwintę, trzy węzły, także zawsze równo dzielące strunę, wydadzą drugą oktawę i t. d. czyli że gdy węzły idą

189
podług liczb 0. 1. 2. X 4. tony
pójdą podług liczb 1. 2. 3. 4. 5. —
Przy dłuższem brzmieniu dwóch stron tonami będącemi do siebie w stosunku liczb prostych, np. jak 2 do 3, 3 do 4, 4 do 5, często usłyszymy ton trzeci niższy Tartyniego, od Tartiniego włoskiego skrzypka nazwany. Nastroiwszy bowiem na skrzypcach strónę d na nutę e i pociągając smyczkiem razem po niéj i postrónie a, usłyszymy oprócz tonów e i a ton Tartyniego A, będący co do liczby fal różnicą poprzedzających, gdyż e wydaje drżeń na sekundę 660, a 880, A zaś 220. Zjawisko to pochodzi ztąd, że fale głosowe padając na siebie, więcéj lub mniój dokładnie jednoimiennemi częściami, sprawiają pewne nabrzmiewanie, wzmacnianie się głosu, które tu najwyraźniejsze w osobny ton się wyradza, co możnaby tak uzmysłowić:
l
/pierwotne
Ton Tartyniego.
Ciała stałe sprężyste, lub do tego stanu przyprowadzone, w jakikolwiek sposób pobudzone będą, długo odzywają się właściwym tonem. Z powietrzem zaś rzecz się ma inaczéj, bo tu do wydobycia głosu potrzeba ciągłego popędu, drganie powietrza w dętych instrumentach sprawiającego, co uskuteczniamy naszym tchem lub miechami, i wtedy zadęciem poruszone powietrze, wewnątrz piszczałki znajdujące się, tworzy fale głosowe zgęszczenia. Wiedząc jaka liczba fal przypada na dany ton i znając szybkość głosu, łatwo obra — chujemy wielkość czyli długość każdéj pojedynczéj fali, która nie może być dłuższą od 16 stóp, a krótszą od 9 linij. Podwyższając tony czyli zwiększając liczbę fal w pewnym czasie, musimy zmniejszyć ich. długość. Otwieramy zatém
13


wyjaśnienie.
Drganie stroika odbywa się podług praw drgania prętów i blaszek, gdzie przy jednakowéj grubości, drgania są w stosunku odwrotnym kwadratów z długości, przyczćm mogą zjawiać się lub nie, węzły. Dawniéj sądzono, że głos tu zależy od powstawania fal w powietrzu, czyli że dmuchając na
przy wyższych tonach boczne dziurki w piszczałkach, czyli otwieramy je, aby skróciwszy fale głos podwyższyć. Chcąc zaś tenże sam skutek mocniejszćm zadęciem otrzymać, to tylko o tyle możemy ton podwyższyć, o ile zmniejszając długość fal, summa ich będzie się równała długości piszczałki otwartej; czyli możemy go podwyższyć w stosunku liczb prostych 1. 2. 3. 4. 5. 6. i t. d. bo 2. 3. 4. fale mogą być tak długiemi jak była pierwsza. W piszczałkach zatém zadęciem niektóre tylko tony wywołujemy, a gamę uzupełniamy otwieraniem bocznych dziurek.
Jeżeli fala głosowa ze zgęszczenia i rozrzedzenia powietrza powstająca natrafi na zaporę, to odbije się ona od niéj jak światło od zwierciadła, i stanie się o drugie tyle dłuższą. Fala przeto w zatkanéj w końcu piszczałce, jest dwa razy dłuższą od niéj, a ton o połowę niższy od tonu piszczałki równéj długości, ale całkiem otwartéj. Wzmacniając tutaj zadęcie podwyższymy głos w stosunku liczb prostych 1. 3. 5. 7. i t. d., gdzie.połowa summy fal jest długością piszczałki, a jeden z węzłów zawsze na dnie znajdować się musi. Piszczałki obydwóch tych rodzai znajdują się w organach, i każda pojedynczo dla jednego tylko tonu jest przeznaczona.
Na takich prawach opiera się budowa i użytek instrumentów dętych dechowych, w innych stroik i usta nie dosyć że ułatwiają powstawanie drgań powietrza, ale i współbrzmią zarazem, lnstrumenta takie, a wszczególe stroikowe, należy uważać za złożone co do głosu, jako wydawanego przez powietrze i stroik. Tu także wszelkie harmoniki mają swoje

191
stroik jakiegobądź kształtu, odpychamy go siłą tchu z właściwego położenia, czemu się on dla swój sprężystości opierając, uderza ciągle o strumień dętego powietrza i wtedy przecinając go, tworzy fale głosowe. Doświadczenia prze-cież Mullera pokazały przeciwnie, że i sam stroik jest grają — cóm ciałem. Co do rozmaitości stroików, Muller próbował stroików z błon jako Kauczuku, z tkanki sprężystéj zwie-rzęcéj, która umieszczając na końcu dudek czyli rurek zadę-cie ułatwiających, raz jako paski wązkie w długości wycią-gnięte, drugi raz jako błonki na około napinane z pozosta-wieniem tylko szpary między niemi, otrzymywał zawsze czyste tony, zmieniające się odpowiednio hapięcię i budowie reszty przyrządu.
Każdy instrument stroikowy najczęściój składa się z trzech części: 1 służącéj do zadęcia, 2 reszty całego instrumentu i 3 niekiedy, wiatr doprowadzającéj. Część do zadę — c i a gdzie stroik umieszczamy jest najgłówniejszym warunkiem dla wydobycia tonu, a wydobytego nigdy nie zmienia. Część pozostała instrumentu, jeżeli nie ma dziurek, ton wydobyty zniża ale najwięcéj o oktawę. Weber jednakże pokazał, że jeżeli tę drugą część będziemy prze-dłużać, przy pewnéj długości ton wróci do pierwszéj wyso-kości. Dalsze przedłużania zniżać go także będą, ale on nie doszedłszy już oktawy tylko kwarty, znowu do pierwszego stopnia powróci, i tak daléj, tracąc coraz bardziéj przy po — dobnćm przedłużaniu, na możności do zniżania się. Długość więc całego instrumentu, w pewnych tylko wymiarach może zniżać ton główny, a w bardzo wielu razach niezmierna go bynajmniéj. Część wiatr doprowadzająca stosownie do swéj długości wywiera wpływ na zniżenie tonu, chociaż wymiarami nie odpowiada poprzedzającéj, odznacza się zaś tóm szczególniéj, że zatkawszy ją tuż przy stroiku, tak iż mały w pośrodku otwór pozostawimy, głos się cokolwiek podnosi. Podobne zatkanie drugiego jéj 13*


192




końca, ton przeciwnie zniża, jeżeli przez długość téj części nie był jeszcze zniżony. a
Chociaż jeden ton na rozmaitych instrumentach wydawany nie zmienia się w matematycznśj wartości, zawsze jednakże spostrzegamy tu wielką różnicę, dźwiękiem lub piętnem głosu nazywaną, od budowy i natury użytego materyału zależącą, ważną nadewszystko w generałbasie i kontra-punkcie.
Głos zwierzęcy jest wypadkiem szczególniejszéj budowy przyrządu oddychania płucowego, i każde stworzenie innym sposobem sprawę tę odbywające, całkowicie głosu pozbawione zostało, a jeżeli się słyszeć daje, to tylko przez mechaniczne tarcie jednych części o drugie.
Przyrząd głosowy zwierząt, a w szczególe człowieka zupełnie odpowiada instrumentom stroikowym. Najważniejszą jego częścią jest krtań, w którój stroiki błoniaste w dwóch parach nad sobą tak są umieszczone, że jednę tylko tworzą szparę g ł o s o w ą, nie przenoszącą w świetle </io cala. Błony stroikowe niższe, bliżéj płuc leżące, najwięcój są czynne przy wydawaniu głosu, a górne dźwięk jego i moc odmieniają. Głos tu wydawany przechodząc resztę całego tego instrumentu czyli jamę ust i nosową, może być zmieniony namowę, grdyca zaś doprowadza jedynie wiatr z płuc, niby z miechów czerpany. Obecność mięsn krtani właściwych, dowolnćm większćm lub mniejszćm napinaniem rzeczonych stroików, ułatwia obok rozmaitego zadęcia, podnoszenia i zniżanie tonu — W krtani więc drżeniem powyższych błonek wydajemy głos, który stosownćm ich naciągnięciem oraz mocą zadęcia odmieniamy w tonach. Nadto do podniesienia tonu pomaga zwężenie części wyższśj grdycy, jako zatkanie przy stroiku części wiatr doprowadzającéj, a za pomocą części w ustach i nosie umieszczonych niby członkujemy go na mowę. Wszystko to dostatecznie po-

193
twierdziły doświadczenia czynione z krtaniami sztucznemi, lub trupiemi do miechów przystosowanemu
Śpiew jest wydaniem w głosie muzycznych tonów. Śpiew męzki zawsze jest grubszy czyli niższy, tworząc od 165 do 1, 056 fal na sekundę, kobiecy zaś cieńszy czyli wyższy, bo złożony z 352 do 2112 podobnychże fal, przyczćm błony stroikowe u mężczyzn z 181/* miilimetrów wyciągają się do 237s, a kobiece z 122/3 do 15s/} miilimetrów. Śpiewem w ogóle wydać możemy najwięcéj trzy oktawy, nad które najmłodsza Sessi jeszcze trzy tony, a Catalani pół oktawy zajmowała.
Podług stopnia wysokości śpiewu, dzielimy go na bas, baryton, tenor, alt, mezzosopra no i sopran, których właściwe tony następująca tabella nam okazuje.
Głosy te równają się liczbie fal:
Bas od 165 do 440.
Baryton.... od 220 do 704.
Tenor od 264 do 1056.
Alt . od 352 do 1408.
Mezzo soprano od 528 do 1760.
Sopran.... od 660 do 2112. — Nadmienić tu wypada, że kontra-basista stary Fischer brał F wynoszące tylko 88 fal na sekundę.

194
Bas i tenor są głosami męzkiemi, alt i sopran kobiecemi. Powyższa jednakże różnica nie zależy na samym podziale tonów, ale raczéj na dźwięku czyli piętnie głosu, lubo bowiem śpiewający basem w niskich tonach się odznacza, może jednakowoż dojść tak wysoko jak i tenor, zachowawszy swe właściwe piętno.
Powyższe te tony głęboko, czysto i dobitnie wydane pier — siowemi zwane, różnią się od podobnychże tonów płytkich, fistułowych, falsetto, wyższych ale nie tyle przyjemnych. Taki podwójny regestr tonów jest tylko głosowi zwierzęcemu właściwy. Piersiowe tony wydajemy przy drżeniu całkowitych błon głosowych, fistułowe zaś przy drżeniu samych tylko ich brzegów, a choć tę odmianę niektórzy inaczéj tłomaczyli, to przy tamtych zadęcie musi być silnćm, a rzeczone błony zwolnionemi, przeciwnie przy ostatnich zadęcie jest słabe, a błony napięte; przy jednakowym zaś stanie napięciu błon wszystko od mocy zadęcia zależy. Różnica tonów piersiowych od fistułowych dochodzi, niekiedy oktawy, czyli że jeżeli wydajemy piersiami tony:
E. F. G. A. H. c. d. e. f. g. a. h. ć. d. fistułą wydamy e. f. g. a. h. ć. d. e. f. g. a. ii. c. d.
to jest, zajmując rzeczywiście swym głosem dwie tylko oktawy, dla téj podwójności regestru zajmiemy ich pozornie trzy, z których średnią dwojakićm piętnem nacechować możemy. Szybkie przeskakiwanie z tonów piersiowych do fistułowych i na odwrót nosi nazwisko Jodłowania. Między głosem piersiowym i fistułowyin odróżniają niektórzy jeszcze pośredni czyli głos głowy, najnieprzyjemniejszy, a basiści po przedęciu się dostają głosu chrapowatego czyli słomianego basu. Wmówię zwyczajnéj używamy zwykle głosu średniego: tenoru mężczyźni, altu kobiety, dzieci zaś mówią niekiedy jeszcze wyżój. Głos dzieci przy dojściu ich do dojrzałości, zwykle się zmienia, i dopóki się nieustali jest niejednakowy. Dlatego też w tym czasie nauki śpiewu za-

195
przestawać należy, i podobna nieostrożność brat Donizettego całkowitą utratą głosu przypłacił.
Napięcie błon głosowych, moc zadęcia i zwężenie grdycy w górze, są przyczyną wysokości głosu ludzkiego, drżenie zaś całkowite lub cząstkowe naszych stroików stanowi różnicę głosu piersiowego od fistułowego, przypominającego tony flageoletto. Jakkolwiek tony powyższe podług Garcia bywają jasne lub stłumione (voix claire blanche et sombrće), jesteśmy wstanie nadać im nadto dźwięk noso — w y, bo zatkanie nosa, przez ściśnięcie przesmyku gardłowego i podniesienie krtani, przez co wiele powietrza do jamy nosowéj dostaje się.
Następujące głosy nie należą do krtani:
Chrapanie i charchanie powstają w przesmyku gardłowym, przez drżenie jego miękkich części, to jest podniebienia miękkiego i łuków tam umieszczonych.
Gwizdanie wynika z tarcia się powietrza ciśniętego przez mały otwór wargami utworzony, od którego wielkości, mocy zadęcia i stosownego ułożenia języka, moc i wysokość gwizdania zależy.
Mowa wspomnieliśmy już ma pochodzić z członkowania głosu na wyrazy, czyli raczéj na głoski wyrazy składające. Mniemanie to chociaż dawne, ale błędne, stało się powodem licznych uchybień przy dzieleniu grammatykalnćm głosek na wargowe, językowe, nosowe, nawet różnica samogłosek od spółgłosek nie jest fizyologiczną. Nie głos bowiem jest człon — kowany na głoski, ale głoski najcichszego szeptania utworzone bezgłosowym przejściem powietrza przez rozmaicie układające się części przyrządu mowy, czyli ust i nosa, łączą się w mowie z głosem. Dlatego potrzeba najprzód uważać jakie głoski mogą być wydawanemi bez krtaniowego głosu (a. e. f. i. 1. o. r. s. u.), jakie nawet w głośnéj mowie takie — mi tylko pozostają (h), jakie z głosem łączyć się mogą (f. I. m. n. r. s.), jakie tworzą się tylko przy przejściu powietrza

106
przez krtań («. e — i. o. u.), jakie przy całkowitym otwarciu ust (h), jakie za pośrednictwem nosa (m. n. ń.), jakie przy rozmaitém ułożeniu ust, zębów, języka (Ł r. s. t. w.), które z nich możemy dowoli przeciągać (h. m. n. f. r. s.), które tylko powstają przy momentalnym prostym wydechu powietrza nagle otworzonemi ustami (b. g. d.), lub przy takimże wydechu ale z nadechem (p. t. k.). Z mnóstwa mogących być tym sposobem wydanych głosek, rozmaite okoliczności spowodowały pewne narody do wybrania jednych nad drugie, z których częstego w mowie użycia, oprócz odmienności nazwisk, powstało każdéj mowie właściwe ale zawsze na podstawach fizyologicznych oparte brzmienie.
Brzuchomówstwo opiera się na nadaniu naszemu głosowi, zwykle tu o oktawę podwyższonemu takiego, dźwięku, przez który przy złudzeniu innych zmysłów zadziwiać drugich możemy. Nie powstaje ono przez wydawanie głosu w czasie wdychania powietrza, ale przy lekkićm wydychaniu jego prze? bardzo ściśnioną szparę głosową, przyczćm klatka piersiowa zwęża się a brzuch opuszczoną dyafragmą wydęty zo — staje.
Jąkanie się wynika z bezwładności lub nie wprawy języka, a zacinanie się pochodzi od kurczu mięsn krtani. Chociaż niskie położenie języka powiększa te wady, podkładanie kamyczków pod niego sposobem pani Leigh, nie jest dostateczne do wyleczenia ich, ale błąd taki mowy poprawiony być może śpiewem, i połączeniem wyrazów stosowne — mi głoskami w jednę całość jak na to dech starczy, np. ja — k o n a t o o d d e c h w y s t a r c z y, oraz ćwiczeniem się najprzód w czytaniu wyrazów nie mających głoski nie głosowéj h, i wydechowych b. d. g. p. t. k. z następnćm do nich dopiero przejściem, pamiętając na przestrogę M’Cormacka, aby wciągnąwszy obficie powietrza do płuc jak najpowolniój wymawiać.

107
O CZUCIU W SZCZEGÓLNOŚCI.
Jakkolwiek istota działalności nerwowéj jest dotąd nieod — gadnioną, i chociaż niemożemy spodziewać się abyśmy prędko tę trudność pokonali, wiele jednakże w téj nauce postąpimy jeżeli zbadamy wszystko, czego przyroda do uzupełnienia i ułatwienia zjawisk żywotnych używa. Rozważywszy w jak rozmaitych wypadkowych postaciach objawia się jedna tylko skurczliwość mięsna, łatwo osądzimy jak zawiłą musi być sprawa tworzenia s’ę pojęcia o wrażeniach, wzbudzanych tylu najodmienniejszemi przymiotami ciał zewnętrznych, bo czucie nie samym tylko kierunkiem pobudzenia różni się od ruchu, a moc pobudzenia i ilość pobudzanych włókien nerwowych prawie nic nie wyjaśniają. — Potrzeba więc nam tutaj najdokładniéj zbadać wszystkie własności ciał zmysłowych, doświadczać gdzie i jak one na nas działają, oddzielić czynność umysłu przy tworzeniu pojęcia, od czynności nerwu przy przenoszeniu wrażenia, i wtedy dopiero coś o samem czuciu poznamy. Fizyka tedy stanowi tu całą podstawę, od jéj pewności i reszta zależy. Gdybyśmy nie znali teoryi światła, napróżno dochodzilibyśmy jakim sposobem widzimy kolory, i dotąd nie wiemy przez co odróżniamy słodycz od goryczy, ponieważ fizyka ich jeszcze nieuporządkowała. Z powodu że wielorakim sposobem też same zjawiska czujemy, np. drżenie: wzrokiem, słuchem, dotykaniem, a każdy z tych sposobów ma własne przyrządy, powstała też nauka o osobnych zmysłach.
Zmysły od najdawniejszych czasów w liczbie pięciu liczone, o tyle są rzeczywistemi, o ile fizyka wraz z fizyologią ich cechy potwierdzają. O niewątpliwości powyższéj liczby nie można jeszcze upewniać, bo oddzielanie zmysłów wewnętrznych od zewnętrznych, dodawanie ptakom zmysłu

198
poznawania czasu od lotu, lub poznawania bliskości przeszkód w locie u nocnego nietoperza, lubo bezzasadne, po-kazują przecież potrzebę krytyczniejszego rozbioru zmysłów, jak to już uczyniono z ruchami dowolnemi i mimo — wolnemi, z samogłoskami i spółgłoskami.
Prawa dotychczasowych zmysłów zewnętrznych nauczających o własnościach ciał obcych, odmiennych od zmysłów wewnętrznych przekonywających nas o wewnętrznym stanie zdrowia lub niemocy, podług Mullera są następujące:
I. Zmysłami pojmujemy wewnętrzny tylko żywotny stan nerwów czucia od zewnątrz spowodowany, tak jak na pły-tach srebrnych Daguera, światło sprawiając w nich chemiczną przemianę, pozostawia odbijający się obraz, i nie — masz wrażenia któregoby wewnętrzne przyczyny obudzić nie były wstanie.
II. Też same wewnętrzne lub zewnętrzne przyczyny w odmiennych zmysłach odmienne skutki wywołują. Przy napływie krwi, przy uderzeniu, lub elektryzowaniu głowy widzimy ogniste postacie, słyszymy różne głosy. Przeciwnie rozmaite przyczyny jednako na osobne zmysły działają, czyli że oczami tylko widzimy, a uszami słyszymy.
III. Pojedyncze zmysły w swych sprawach niczóm nie — mogą być zastąpione, dlatego odróżnianie kolorów palcami, lub czytanie dołkiem podpiersiowym przez jasnowidzących jest fałszem i oszukaństwem.
IV. Pojmowanie miejsca i liczby przedmiotu działającego zależy na porządku pobudzonych włókien. Używszy bowiem skóry z czoła na zrobienie sztucznego nosa, nie nos ale czoło boleć będzie, dopóki z późniejszym ukończeniem operacyi nie poprzecina się nerwów, a zmieniwszy porządek włókien skrzyżowaniem palców obracających gałeczkę jaką, zaraz podwójnie ją uczujemy.
V. Prawdziwe pojęcie wrażeń przez zmysły odbieranych

i ich ocenienie odbywa się w mózgu. Również umysłu tylko jest dziełem wyprowadzanie wniosków, przyczćm posiadamy możność zwracania uwagi na przedmiot więcéj nas obchodzący. Nieostrożnych zatem zmysły często zwodzą: dziecko chwyta za odległćm światłem, dorosły nieocenia przestworu niebios, ślepo narodzony przejrzawszy dziwi się dlaczego niedotyka wypukłości lub wklęsłości na obrazach widzianéj: ale za to chcący, łatwo odróżni najsłabszy ton wśród najhuczniejszéj orkiestry wydany.
Pojedyncze zmysły są następujące:
Zmysłem tym, za pomocą przyrządu widzenia czyli oczów, pojmujemy wrażenie światła we wszystkich jego odcieniach.
Światło czćmby istotnie było niewiadomo, i lubo dzisiejsi uczeni skłaniają się do poczytania go za skutek téj saméj przyczyny co ciepło i elektryczność, osobno jednakże uważane dwojako tłomaczy się. Raz podług Newtona bierzemy go za ciało najdrobniejsze i najlżejsze, z miejsca świecącego ciągle z niewypowiedzianą szybkością w każdym kierunku rozchodzące się, i przypuszczenie to systemem wypły — w u nazywamy. Drugi raz podług Descarta światło ma być wypadkiem drżenia jakiegoś eteru wszędzie rozlanego, i tworzącego fale światła podobne do fal głosowych, ale tylko zgęszczenia i rozrzedzenia. System ten drgania poparty jest zjawiskami przy przecinaniu i polaryzowaniu się światła powstającemi, których, a szczególniéj pierwszych, nikt dotąd odpowiednio nauce Newtona wytłomaczyć nie potrafił.
Światło, wyszedłszy z punktu świecącego, rozchodzi się

200
we wszystkich kierunkach najkrótszą drogą, to jest po li* niach prostych za promienie uważanych. Chyżością swą ubiega odległość między słońcem i ziemią czyli 21, 000, 000 mil geograficznych w przeciągu 8 minut i 13 sekund, na co szybkość wystrzelonéj kuli armatniéj 10 latby potrzebowała. Gdy jednakże przez te 8’ i 13“ słońce pozornie ubiega 840, 000 mil geograficznych, każdy zatém promień słoneczny wpadający w oko pokazuje nam słońce w miejscu, w kté — rem znajdowało się przed 8’ i 13“ to jest o 840000 mil geograficznych odległem od rzeczywislego położenia.
Promień światła w swéj drodze oświeca wszystko na co tylko pada, jasnością będącą w odwrotnym stosunku do kwadratów z odległości, a w prostym do wstawy kąta po-chyłości padania ukośnego, czyli że ciała 4 razy odleglejsze, będą 2 razy słabiéj oświecone, a z nich najwięcéj te, na które promienie prostopadle padają. Ciała nieprzypuszcza — jące daléj promieni światła są nieprzezroczyste i tworzą za sobą cień, ciała zaś je przepuszczające są przezroczyste i bez cienia. Jedne i drugie mogą odbijać od siebie wszystkie, lub część tylko podających promieni, a tylko ciała przezroczyste niekiedy kierunek ich zmieniają. Zjawiska ostatnie nazywamy odbijaniem i łamaniem się światła, co prosto na zwierciadłach i wodzie widzimy.
Odbijające się światło tworzy kąt równy kątowi wpadania. Jeżeli zaś odbijającą powierzchnię urządzimy tak, że wszystkie odbite promienie w jednym punkcie schodzić się będą, jak to zwierciadła wklęsłe czynią, w punkcie tym czyli ognisku’ ciała palne zapalić się mogą.
Łamią się promienie światła w ciałach przezroczystych, ale tylko ukośnie na ich powierzchnią padające,tém mo — cniéj, im bardziéj różnią się między sobą środki światło przepuszczające co do gęstości i palności. Promienie światła przechodząc ukośnie ze środka rzadszego do gęstszego i

201
więcéj palnego, załamują się ku linii prostopadłéj, — a przechodząc przeciwnie z gęstszego do rzadszego odłamują się od niój. — Skoro wszystkie promienie przez ja-
kie ciało złamane, w jednym punkcie schodząc się tworzą
zapalające ognisko, ciała takie najczęściéj muszą mieć kształt
soczewki, jaką nam szkła palące przedstawiają.
Promienie światła tak urządziwszy, iż te padając na jaką
powierzchnią, przecinają się z sobą pod bardzo ostrym kątem, to w miejsce oświecenia całéj powierzchni, ujrzemy tylko na niéj pasy ciemne naprzemian z jasnemi lub kolorowemi. Własność tu przecinania się czyli interferencyi światła, tłomaczy się podług Descarta: że tam tylko wzmacniają się fale, równie światła jak i głosu, gdzie odpowiedniemi częściami na siebie padają, a przeciwnie gdzie odmiennemi, znosząc się nic nie oświetlają. Tutaj należą tęczowe barwy perłowéj macicy i starych szyb.
Polaryzacya światła jest takie skierowanie pojedynczego promienia, że tenże odbijając się od dwóch powierzchni, ostatnią raz oświecić może, drugi raz jéj nie oświeca bynajmniéj. Przez doświadczenia ze światłem czynione łatwo się przekonamy, że kolory nie są bezwarunkową własnością ciał widzianych, lecz całkowicie od światła zależą. Promienie bowiem światła słonecznego, zwyczajnie b i a ł ć m zwanego,
przepuszczając w ciemnicy przez pryzmę szklanną czyli przez graniastosłup trójkątny, rozszczepimy go na następujące tęczowe kolory: czerwony, pomarań-

c z o w y, żółty, zielony, niebieski, granatowy i fioletowy, z których czerwony, żółty i niebieski są głć — wnemi, reszta zaś powstaje z pomieszania się przyległych. Widmo takie słoneczne, powstałe przez rozszczepienie z powodu rozmaitéj łamliwości pojedynczych promieni ko-lorowych światła białego, uczy nas: że jeżeli się wszystkie promienie kolorowe odbijają, ciała je odbijające jako białe lub szare zobaczymy, jeżeli zaś wszystkie będą pochłaniane ciała wypadną czarnemi, lub w kolorze powstającem z od-bicia pojedynczych, albo z pomieszania się niektórych odbi-janych promieni. Nauka ta przez Newtona podana tłomaczy zjawiska tęczy, oraz rozmaite barwy nieboskłonu, który naj-częściéj widzimy to za pośrednictwem odbitych niebieskich, to niekiedy znowu za pośrednictwem przepuszczonych żół — to-czerwonych promieni.
Teorya kolorów Goethego tóm różni się od poprzedzającéj, że ostatni uważa kolory jako przejście od światła czyli białego do cienia czyli czarnego, w porządku; żółty, pomarańczowy, czerwony, fioletowy, niebieski, gdzie zielony mieści się między żółtym i niebieskim.
Jeżeli podług Newtona światło białe jest główne, a kolory wszystkie powstają dopiero z jego rozkładu, to podług nauki Descarta przez Fresnela udoskonalonéj, niemasz światła oprócz kolorowego, którego przecinające się fale ostateczną barwę wydają. Pomijając tu niepodobne, bo wszędzie na matematyce oparte szczegółowe wyłożenie teoryi drgania, tyle tylko nadmienić można, że fale światła różnią się kierunkiem drgania od fal głosowych, to jest, że fale głosowe drgają podłużnie, czyli w kierunku przebieganéj drogi, w fale światła poprzecznie czyli prostopadle do téjże drogi — Drgania światła są tak licznemi, iż na kolor czerwony przypada ich na sekundę 439, na pomarańczowy 485, 6, na żółty 513, 9, na zielony 553, na niebieski 616, 8, na granatowy

203
630, 6, a na fioletowy 697, 4 bimilionów, co porów nywając z tonami, kolor fioletowy stanowi niby sextę dla czerwonego.
Ponieważ nie wszystkie te kolory z jednakową przyjemnością działają na oko, podobnie jak nie wszystkie tony gamy są równie miłemi dla ucha, stosowny więc dobór ich stanowi harmonią kolorytu. Skoro oświetlenie białe wypada za najnaturalniejsze, te tedy tylko kolory są harmo — nijnemi, które się do białego dopełniają, np. zielony i czer-wony, fioletowy i żółty, pomarańczowy i niebieski. Umiesz-czając zaś obok siebie kolory riieharmonijne, potrzeba je przedzielić trzecim, któryby był dla jednego dopełniającym, a dla drugiego obojętnym; takim będzie pomiędzy czerwo-nym i żółtym, zielony dla pierwszego dopełniający, a dla drugiego jako już w nićm zawartego, obojętny. Kolory za — tém nie tworzące przy zmieszaniu białego są sobie najprze — ciwniejszemi, wybór takich, a nadewszystko niestosowne ułożenie, odrazu pokazuje brak wrodzonego uczucia pię-kności.
Dotąd przypuszczano, że światło i ciepło są nierozdziel — nemi, ale Melloniemu udało się przecież je rozłączyć, i okazać że szkło niedokwasem miedzi zazielenione nie przepuszczając ciepła nie tamuje światła, wczem obsidian i czarna mika przeciwnie się zachowują. Nadto światło przepuszczone przez szkło żółte nie obudzą chemicznych działań, a szkło błękitne wstrzymając światło chemizmowi się niesprzeciwia. W świetle więc słonecznym oprócz światła i ciepła występuje jeszcze i trzecia chemiczna własność, aktynizmem zwana.
Powyższe zasady łatwo nas przekonywają, że wszelka możność widzenia jedynie od ilości i jakości światła zależy. — Widzimy jedynie przedmioty oświecone, w barwach jakie z odbicia się lub przecięcia promieni światła powstają, poj-

204
mując ich kształt odpowiednio mocy oświecenia. Ciała jednym tylko kolorem, np. niebieskim oświecone, jakiemiby — kolwiek, były tylko niebieskiemi nam się przedstawią, czyli że widząc czujemy jedynie promienie światła do oka dochodzące,! właściwym sobie sposobem jego nerwy pobudzające.
Dla widzenia i odróżniania przedmiotów na zewnątrz nas położonych, nie dosyć aby oko na światło jedynie było czułe, ale potrzeba aby budową swą, ułatwiając odosobnienie promieni światła, niedopuszczało choćby najmniejszéj nie — wyrazistości. Gdyby bowiem którakolwiek cząstka powierzchni naszéj, będąc na światło czułą, odbierała odbite promienie jednego koloru i od jednego do tego przedmiotu, poznalibyśmy i kolor i przedmiot, ale przeciwnie gdyby z wielu miejsc razem i jeszcze rozmaite padało na nią światło, pojedyncze promienie dałyby kolor wypadkowy, a rozmaite pomieszanie cieni, to jest miejsc mniéj oświeconych z ja — śniejszemi, zatarłoby wszelki kształt widzianych rzeczy, bo wtedy każdym punktem części patrzącéj czując wspólnie wszystkie barwy promieni i wszelką moc oświecenia, w szczególe nic byśmy nie widzieli. Takim zmysłem opatrzone są najniższych rzędów jestestwa żywotne. Zwierzęta zaś lepiéj ukształcone, na których czele człowiek stoi, wymagając dokładniejszego o świecie pojęcia, potrzebują aby wyraźnie widzieć, jednym punktem swego oka jeden tylko punkt badanego przedmiotu spostrzegać. Przyroda w dwojaki sposób téj konieczności zaradziła, raz tworząc oczy mozaikowo złożone u owadów, drugi raz opatrując oczy przyrządem zbierającym promienie światła w pewne ogniska, za pomocą soczewek.
Oko owadów złożone jest z mnóstwa ciałek przezroczystych, których ściany boczne będąc ciemnemi, pozwalają promieniom jedynie wzdłuż tychże ciałek przechodzącym

205
dochodzić do nerwu wzrokowego, gdy wszystkie ukośnie padające giną nie sprawiwszy żadnego wrażenia Oczy takie są nieruchome, ponieważ przy odpowiedniéj ich wypukłości, owady dokładnie na około siebie widzieć mogą.
Budowa ocz.ów soczewkowa bardziéj złożona, a na łamaniu się światła oparta, korzysta z własności soczewek i
zjawisk przez nie sprawianych.
Soczewka jest to jakiekolwiek ciało, szkło, bądź kamień, przezroczyste, tak obrobione że wszystkie promienie światła pod pewnemi warunkami na nie padające, w ogniskach swoich zbierać może, lub też przy odmiennćm obrobieniu zamiast je zbierać rozprasza. Pierwsze więc zowią się soczewkami zbierające mi i zwykle muszą mieć jednę przynajmniéj stronę wypukłą, drugie zaś zowią się soczewkami rozpraszającemi z jedną najmniéj stroną wklę-słą. Tamte odróżniają się na wy p ukło-w y pu kłe, wy — pukło-płaskie i wypukło-wklęsłe gdzie wypukłość jest większą od wklęsłości, ostatnie zaś są wklęsło — wklęsłe, wk lęsło-płaskie i w k I ę sło-wy p u kł e, gdzie wklęsłość przewyższa wypukłość, do czego dodać na
leży, że te powierzchnie krzywe tylko kulisto, to jest jako odcinki rozmaitych kul obrobione być mogą. Rozdzielanie soczewek na zbierające i rozpraszające od ich gęstości zależy, bo soczewka wypukło-wypukła odbierając promienie z gęstszego środka aniżeli ona, rozpraszaćby je musiała, gdy wklęsło-wklęsła w takich okolicznościach je zbiera, czego przecież do zwyczajnych potrzeb zastosowanie jest niepodobne.
Soczewki zbierające skupiają promienie przez nie przechodzące, a z jednego miejsca wychodzące, w jeden punkt 14

206
czyli w ognisku z taką mocą, że nietylko jaśniéj oświecają znajdujące się tam przedmioty, ale nie raz i zapalić je mogą. Promienie zaś z wielu punktów albo z całéj powierzchni wychodzące, będą równie pozbieranemi, tylko już nie w jedno ognisko, ale w odpowiednią ilość ognisk, i odmalują przedmiot zwykle w odwrotnćm położeniu i powiększony, co spowodowało im nazwanie soczewek powiększających.
tnie i powiększoną w rzeczywistym obrazie a’ b’, dlatego że promienie wychodzące z punktu a zbierają się podług praw optyki w punkcie a, promienie zaś z punktu b w punkcie b’ i t. d., z pomiędzy których te co przez środek soczewki przechodzą nigdy kierunku swego nie zmieniają. Za dodaniem nowych znowu soczewek jeszcze raz obraz odwracających, otrzymujemy narzędzia optyczne po-większające, czyli pozornie przybliżające obok zachowania istotnego położenia.
Soczewka na obie strony jednakowo działająca, z obydwóch stron przedstawia nam ogniska w odległościach odpowiednich wypukłości soczewki. Ognisko główne jest tam gdzie się zbiegają wszystkie promienie, przed załama-niem równo odległe od osi soczewki, czyli linii przechodzą-céj przez środek soczewki i środki jéj kulistości. Ogniska takie leżą zawsze na rzeczonéj osi. Ogniska sprzężone są wszystkie inne punkta zbiorowe, i zależą od kierunku promieni i od odległości ciała świecącego. Im daléj jakie

207
ciało świeci, tém równo — odleglejsze wysyła promienie, a punkt ich zebrania czyli ognisko sprzężone po załamaniu, bliżéj ogniska głównego lub w nićm samem przypada. Zbliżając światło, promienie jego rozbiegające się po załamaniu mijają ognisko główne, czyli że ognisko sprzężone oddala się od soczewki, aż wreszcie zginie, jeżeli promienie załamane staną się równo-odległemi, lub rozbiegającemi się wypadną, co dzieje się w czasie umieszczenia światła w miejscu ogniska głównego, lub jeszcze bliżéj saméj soczewki.
Patrząc przez soczewkę powiększającą, zwykle Lupą nazywaną, na jakibądź przedmiot, tak ją potrzeba trzymać, aby ognisko na osi leżące padało na nerw wzrokowy, a przed-
miot widziany w mniemanym obrazie, ponieważ tu mniemany tylko widzieć przedmiot za pośrednictwem
promieni załamanych w miejscu oddalonem od istotnego powożenia, powinien przypadać w zwyczajnéj odległości widzenia osoby patrzącéj, średnio na 8 cali cenionéj. Przedmiot taki pokaże się mniéj powiększonym dla krótkowidzów, miernie dla zwykłowzrokich, najbardziéj dla dale — kowidzów. Ogłaszana zatém wielkość powiększania tyle a tyle razy przez mikroskopy, zależy od przyjętéj za zasadę odległości widzenia, i najczęściéj dla zysku przy sprzedaży przesadzaną bywa.
Z powodu nie jednakowéj łamliwości kolorowych promieni niepodobieństwo aby wszystkie zawsze do jednego punktu załamywały się, owszem, niektóre więcéj łamliwe np. fioletowy, wybiegają po zagranicę obrazów i otaczają je obwódką mniéj więcéj zupełną barw tęczowych. Niedogo-dności téj czyli chromazyi zaradzają soczewki achro — 14*

208
ma tyczne, złożone z dwóch rozmaicie łamiących szkieł, to jest z białego Crown glass i zielonkowatego Flint glass, przezco promienie powtórnie się łamiąc, koniecznie w tychże samych punktach schodzą się i żadnój tęczowéj obwódki nie tworzą. Powyższéj wadzie łamliwości za — pobiedz także możemy zakrywając soczewkę tyle, że tylko przez jéj środek konieczne promienie przepuścimy. Zasłona taka nieprzezroczysta, z potrzebnym w środku otworem przeponą, Dyafragmą zwana, ma jeszcze drugie w swojóm zastosowaniu znaczenie, to jest że znosi wodę kulistości soczewek. Soczewki zwyczajne nie mogą zbierać wszystkich, nawet bezbarwnych promieni w jednym punkcie, bo zwężając się ku brzegom powiększają tam kąt łamania; łamanie więc nie jednakowo w środku i na brzegu soczewki wypada. Przepona tedy zakrywając brzegi soczewek, przepuszcza tylko jednako łamiące się promienie, a uchylając odszczepione, pomaga do wyraźnego i czystego przedstawienia przedmiotów.
Oko, w którem jedynie nerw wzrokowy w błonę nerwową rozsypany na światło jest czuły, powinno przy dokładnéj budowie soczewkowéj, być najzupełniéj achromatyczne, i przepuszczać tylko promienie do odmalowania rzeczywistego na rzeczonéj błonie obrazu koniecznie potrzebne. — Opuściwszy szczegóły dotyczące osiów oka, z saméj jego budowy pojmiemy, że powłoki zewnętrzne są tu ścianami tego żywotnego przyrządu optycznego, a części w ewnętrzne przezroczyste tworzą soczewkę złożoną, achromatyczną, kté — réj rozmaite wypukłości zależą od gęstości środka przez zwierzęta zamieszkanego, to jest od powietrza lub wody. — Tęcza oka pomaga achromatycznośei i znosi wody kulistości jako przepona, a to tém pewniéj, ponieważ przy mniéj — szćm lub większćm oświetleniu, może powiększać lub zmniejszać swój otwór czyli źrenicę. Błona wewnętrzna naczynna, czarna pochłania promienie po odmalowaniu się przedmiotu

209
odbite, lub od zewnątrz przenikające, i przez to przeszkadza każdemu zamieszaniu i niewyrazistości. Zwierzęta i ludzie Albinosy pozbawieni téj czarnój błony, tylko w cieniu dokładnie widzą, gdy przeciwnie jestestwa z białemi na niéj plamkami, najmniejszą ilość światła odbijając, świecą w nocy oczami swojemi.
Teorya widzenia jest następująca: promienie pochodzące
od oświeconego ciała a b padłszy na przezroczystą rogową błonę oka c, a po przejściu jéj na umieszczony za nią płyn wodnisty, załamują się ku sobie jako w środku gęst-
szym od powietrza. Najkonieczniejsze promienie przepuszczone przez źrenicę d d wchodząc do soczewki s jeszcze gęstszéj, drugi raz się załamują, nachylając się dotąd zawsze ku prostopadłem do płaszczyzny wpadania. Późniéj zaś w płynie szklistym e jako rzadszym od soczewki odłamują się od prostopadłéj tak jednakże, że przez to odłamanie jeszcze bardziéj się zbliżają do siebie, aż wreszcie przetną się na błonie wzrokowój, czyli odmalują przewrócony rzeczywisty obraz a’ 6’, na części na podobne wrażenia czułój. Że ten o — braz istotnie przewrócony widzimy, przekonamy się patrząc przez oko zwierzęce przezroczyste, lub pozbawione od tyłu swych nieprzezroczystych powłok. Anzelm Sabatier zaprzecza ostatniemu zjawiskowi, twierdząc jakobyśmy widząc przedmioty, jedynie po promieniach zawsze rozchodzących się (?), mieli odmalowane na błonie nerwowéj obrazy w na — turalnem położeniu. Kąt a e b zawarły między promieniami przechodzącemi przez środek soczewki złożonéj czyli

210
punkt obrotu oka, jest kątem wzrokowym, optycznym do mierzenia wielkości przedmiotów służącym.
Dokładność widzenia zależy: 1. Od zupełnego padania ognisk sprzężonych na błonę nerwową, przez co przedmioty tylko w pewnéj odległości, odległością widzenia zwanéj, dobrze widzianemi być mogą. Przedmioty bowiem bliżéj umieszczone odmalowałyby się po za tą błoną w z, a dalsze przed nią w x. 2. Stosowne oświecenie jest drugim warunkiem dobrego widzenia. 3. Im mniejsze cząstki błony nerwowéj są w sobie samych do czucia usposobionemu, tém dokładniéj widzimy. Yolkmann obrachował, że najmniejszy tu obraz wynosi 0, 00006 cala w średnicy. Ponieważ obrazy takie małością swą przechodzą znacznie najcieńsze włókna nerwowe, zatem w żadnym nie znajdują się z niemi stosunku.
Różnica oddalenia jaka zachodzi między położeniem ognisk sprzężonych, dla przedmiotów od 4 cali aż do nieskończoności od oka oddalonych, wynosząca podług Olbersa 0, 143 cala, nie pozwalałaby dokładnie wszystko widzieć, gdyby — śmy nieumieli zastosowywać naszych oczów do widzenia w rozmaitéj odległości.
Zastosowanie oka jest takie jego ułożenie, iż z największą łatwością widzimy bliższe lub dalsze ciała, czyli że obrazy ich rzeczywiste, zawsze na błonę nerwową padają. Prędkość, z jaką odległość widzenia zmienia się przez wprawę lub konieczność, pokazuje jak napróżno niektórzy zaprzeczali téj własności, twierdząc że wszystkie obrazy jednakowo się w oczach malują, gdy przeciwnie drudzy zastosowanie oka tłomaczyli: rozszerzaniem i zwężaniem się źrenicy, dobro — wolnćm skracaniem i przedłużaniem lub stosownćm posuwaniem się soczewki, i nareszcie przedłużaniem całego oka, przez działanie mięsn jego już prostych, już ukośnych. Że ruchomość źrenicy a może i soczewki wiele się tu przyczyniają, całkowicie zaprzeczyć nie można, ale robiąc w tym

celu doświadczenia okazuje się, iż skierowanie podłużnych osi ocznych na przedmiot dany, podług Huecka za pomocą mięsn ukośnych, najgłówniejszym jest tutaj warunkiem. Patrząc bowiem na jednę ze szpilek w rozmaitéj odległości ale prosto za sobą trzymanych, inne niewyraźnie i podwójnie nam się pokażą. Ztąd wypada, że stosując oczy do widzenia w rozmaitéj odległości kierujemy niemi tak, aby ich osi w badanem miejscu się przecinały, inaczéj niewyraźnie i niekiedy podwójnie widzimy, z powodu że obrazy odmalowały się nie na jednakowych częściach błony nerwowéj. Na tę okoliczność zyzowaci niezawsze zwracają uwagę, ponieważ u nich wrażenie oka zdrowego przemaga nad wrażeniem niedokładnym i zaniedbanym oka słabego. Z drugiéj strony o ile zastosowanie oka czyli dokładne widzenie we właściwéj sobie odległości ogranicza się, pokazuje nam to Schei — nera doświadczenie, przy którćm patrząc na szpilkę przez dwie dziureczki bardzo blisko siebie w karcie zrobione, tylko w prawdziwéj odległości widzenia pojedynczo ją zobaczymy, a w każdym innym razie podwójnie nam się przedstawi. Doświadczenie więc takie może służyć za sposób do mierzenia odległości widzenia, szczególniéj przy dobieraniu sobie okularów.
Niemożność zastosowania oka do bliższych lub dalszych przedmiotów przez daleko, lub krótko-widzów, jest naturalną wadą zbyt płaskiéj albo zbyt wypukłéj soczewki, gdzie pierwsza mało łamiąc po za błoną nerwową, druga przeciwnie przed nią tworzy ogniska sprzężone, jeżeli takie osoby nie zachowują potrzebnéj odległości w patrzeniu. — Wady powyższe poprawiamy dodaniem sztucznych socze-wek w okularach, to jest wypukłych dla daleko, wklęsłych dla krótkowidzów. Tamte powiększając przedmioty zacie-mniają je, a te zmniejszając rozjaśniają, bo oświetlenie pier-wiastkowe nie ulega odpowiedniéj zmianie. Gładkie zaś ko-lorowe konserwy mogą oprócz łagodzenia jaskrawego świa-

212
tła, zmniejszać nie zupełną achromazyą, nadając przedmiotom niejako jednobarwne, nierozszczepiające się oświetlenie. Inne narzędzia optyczne jakiemi są: mikroskopy, perspektywy, i niektóre teleskopy służące do powiększania i zbliżania przedmiotów, w budowie swój na soczewkach o — parte, przedstawiają oku naszemu rzeczywiste lub mniemane obrazy, które dla umieszczenia ich we właściwéj odległości widzenia patrzącéj osoby, wymagają stosownego przedłużania lub skracania tychże narzędzi.
Jak cały dotąd poznany mechanizm budowy i działalności oka jasny i zrozumiały był dla nas, tak z czysto żywo — tnéj czynności widzenia mało co już nie objaśnić ale przytoczyć możemy. Nie opuszczając w niczem drogi doświadczenia łatwo przekonamy się, że patrzenie jeslto tylko pobudzenie nerwu wzrokowego, widzenie zaś czynnością mózgu. Pobudziwszy bowiem całą błonę nerwową prędkićm poruszaniem świecy, ujrzymy na każdćm białćm tle gałęziste pręgi, będące obrazem naczyń krwionośnych ocznych, które jako na światło nieczułe żadnego do umysłu nie przenoszą wrażenia, a przeciwnie ludzie pozbawieni oczów, najdziwniejsze kształty i światła jakby widziane sobie wystawiają. Widzenie przeto wynika z pojęcia stanu czynnego właściwych nerwów, których spoczynek zawiadamia nas o ciemności. Rozwinięcie się tedy umysłu jest koniecznćm do rozpoznawania przedmiotów widzianych. Dzieci z początku patrząc nic nie pojmują. Doświadczenie i porównanie nauczają nas o wielkości, postaci, ruchu i odległości wszystkich ciał, prostując każde złudzenie często tak wielkie, że ślepo — narodzony po zdjęciu katarakty, nie wiedział czy ma wie-rzyć widzianéj na obrazie wklęsłości i wypukłości, czy też dotykaniu gładkie płótno zdradzającemu.
Wielkość każdą oceniamy odpowiednio przestrzeni pobu — dzonéj błony nerwowéj; ruch zmianą pobudzanych jéj części przez tenże 6am przedmiot. Ponieważ ciała rozmaitéj wiel-

213
kości ale w nie jednakowych odstępach umieszczone, mogą równe części rzęczonój błony pobudzać, pokażą się nam zatem równemi, a z pomiędzy równych odleglejsze mniejsze* mi. Aliarą więc wielkości jest kąt wzrokowy czyli optyczny, który zmniejszając się, ale nigdy niżéj nad 2 sekundy, jednostajnie szerokie ulice coraz bardziój zwęża, jednostajnie wysokie domy zniża, i w końcu ginąc, gdy po jednéj linii ziemię i niebo ujrzymy, sądzimy że one z sobą się łączą. Zachowanie tego kąta wzrokowego jest najważniejsze w perspektywie malarskiéj, uczącéj tak rysować obrazy aby złudzenie odległości jak najdokładniéj wypadło. W podobnych obrazach lub dekoracjach teatralnych granica horyzontu powinna być na równi z okiem patrzącego, a wszystkie linie równoodległe między sobą, do linii zaś horyzontu prostopadłe, schodzić się muszą w jednym punkcie odpowiadającym oku naszemu. Wielkość przedmiotów wystawionych, czyli ich skala, zależy od odległości w jakiéj ma być obraz trzymany. Skoro przedmioty bliższe większemi a dalsze inniejszemi i na odwrót widzimy, strzelcy unikając tu zawodu co do wielkości i odległości nie pierwéj dają do zwierzyny ognia, aż kiedy pewne ich części, np. rogi, dzioby, o — czy dobrze rozpoznawać mogą.
Dlaczego wizerunki odwrotnie na błonie nerwowéj przedstawione jak się należy pojmujemy, tém objaśnił Volkmann, że widząc wszystko przewrotnie, nic przewruconćm nie znajdujemy. Położenie bowiem rzeczy tak od ludzkiego przyzwyczajenia zależy, iż nie możemy dostrzedz zmiany nawet we własnćm położeniu przy obrocie ziemi zachodzącéj.
Widzenie dwoma oczami jednego tylko przedmiotu pochodzi ztąd, że w obydwóch jednakowe części błony nerwowéj pobudzonemi zostały. Patrząc, te jedynie ciała pojedynczo spostrzegamy, które leżą na okręgu koła w z rok o — kręgiem (Horopter) zwanym, a przez punkt badany i

214
punkta obrotu oczów przechodzącym, jako w jednakowych miejscach się malujące, wszystkie zaś inne przedstawiają się podwójnie. — Punkta a. b. c. wzrok okręgu przypadają w a b’ c jednakowych punktach na błonie nerwowéj, punkt zaś d trafia na b w jednem, na a’ w drugióm oku, dlatego tamte pojedynczo a ten podwójnie maluje się.
Aby ciała widzianemi były, potrzebują przynajmniéj 7J0 sekundy działać na oko. Wrażenie wtedy otrzymane trwa zawsze dłużéj od samego pobudzania, przez co przy dłu — gićm patrzeniu powstają prz\widzenia (Nachbilder), które pokazują się, odpowiednio mocy pobudzenia w rozmaitym świetle. Napatrzywszy się bowiem na, przedmiot jasny i potém odwróciwszy oczy, jeszcze go widzieć będziemy albo takim samym, albo w kolorach dopełniających się, jeżeli czułość na pierwiastkową barwę osłabioną została, albo niekiedy w czarnym przy całkowitém wyczerpnięciu pobu — dzalności nerwowéj. — Zewnętrzne jednakże okoliczności wielki tu wpływ wywierają. Obraz bowiem słońca przedstawi się nam na ciemnéj ścianie jasnym, na jasnéj lub bia — łéj czarnym. Przy niejednakowćm pobudzaniu wszystkich części nerwu wzrokowego, często wrażenie większe znosi wrażenia mniejsze, przez co ginie lub zmniejsza się każda ciemna plamka na białéj ścianie, w skutek tak nazwanego rozpromieniania się światła. Giną także przedmioty skoro obrazy ich padają na wejście nerwu wzrokowego do oka. W doświadczeniu Mariotta

215
trzymając dwa znaczki:
+
w pięć razy większéj odległości od oka jak one między sobą, jeżeli zamkniemy lewe oko i na kółko patrzymy, zniknie krzyżyk, a przeciwnie zniknie kółko jeżeli zamknąwszy prawe oko krzyżykowi się przypatrujemy, ponieważ w pierwszym razie jeden, a w drugim drugi znaczek małuje się na wejściu nerwowćm do oka.
Wrażenia większe mogą nadto zmieniać barwy wrażenia mniejszego, z powodu nie jednakowego pobudzania. Skrawek szarego papieru ujrzymy na jasnéj kolorowéj ścianie, nie w rzeczywistéj ale w dopełniającéj barwie, np w zielon — kowatéj na różowćm tle. Same cienie rzucane od ciał w kolorowym światłe umieszczonych, jeżeli będą biało oświetlone, przedstawią się w dopełnieniu dla pierwszego światła.
Pomaganie sobie oczów przy ciągłem patrzeniu poznaje — my trzymając przed każdćm z nich odmiennie zafarbowane szkła. Wtedy przedmiot badany widziany najprzód będzie w kolorze wypadkowym, późniśj zaś przyjmie jedno lub drugie całkowite, lub częściowe oświetlenie, odpowiednio całkowitemu lub częściowemu wyczerpywaniu się i wzmaganiu pobudzalności pojedynczych oczów.
Ponieważ widzenie jest pojęciem tylko żywotnego stanu nerwów widzenia, wszystkie zatém bodźce na rzeczone nerwy działające zawsze wrażenia światła obudzają, a światło żadnéj innéj części ciała naszego pobudzać nie może. — Wpływ światła na całe jestestwo nasze jest takim samym co i na rośliny, które w cieniu rosnąc, słabemi i blademi pozo — stają. Owe zatém przenikanie przez jasnowidzących zapieczętowanych listów, czytanie dołkiem podpiersiowym lub końcami palców, bezczelne oszukaństwo łatwowiernych, nawet pozoru prawdy nie posiada. — Złożone kilka ty-

216
sięcy franków przez D. Bprdin w Akademii Paryzkiéj jako nagroda dla tśj (najczęściéj się kobiety jasnowidzeniem zajmują), która przyłączony zapieczętowany list przeczyta, są jeszcze do nabycia. Nadto gdy w ostatnich czasach w Pa-ryżu jasnowidząca niby jak najdokładniéj wewnętrzny stan trzewiów swój pacyentki opisywała, nienmiała przecież od-powiedzieć na zagadnienie, wiele ta osoba ma własnych a wiele wprawianych zębów.
SŁYSZENIE.
Pojęcie stanu czynnego nerwów słuchu stanowi słyszenie. Działanie zaś całego tu należącego przyrządu ogranicza się na przeprowadzaniu i wzmacnianiu znanych fal głosowych.
Wiemy już, że głos jest wypadkiem pewnego drżenia czyli ruchu cząsteczek jakiegokolwiek ciała, bądź to zmieniając jego gęstość w falach zgęszczenia, bądź zmieniając tylko powierzchnią w falach zgięcia. Fale takie są podług ich wielkości słyszanemi w przejściach od słabego brzmienia do najmocniejszego huku, a podług ilości i jednostajności w ich powtarzaniu się, odróżniamy szmery od prawdziwych tonów.
Ciała brzmiące nie łącząc się nigdy bezpośrednio z nerwem słuchu, muszą mu tylko przez pośrednictwo swe fale przesyłać. Najczęściéj pośrednikiem takim jest powietrze lub woda, każde dla swych mieszkańców, chociaż i ciała stałe całkowicie wyłączyć nie podobna. Przejście zatém fal głosowych z jednych środków do drugich, zawsze różnorodnych, jest pierwszym warunkiem słuchu, a wyjaśnienie sposobu i praw, podług których odbywa się tłomaczy nam budowę ucha.
Z praw tych powyżéj przytoczonych, niektóre tylko dla zastosowania rozwiniemy. I tak, powiedzieliśmy, iż fale gło-

217
sowo przechodząc przez różnorodne środki tracą na mocy, głos więc w takim razie słyszany słabszy będzie od owego, gdyby pierwiastkowe fałe wprost na nerwy działały. Pierwiastkowe fale mogą być falami zgęszczenia lub zgięcia, fale zaś pośrednie muszą tylko tworzyć zgęszczenie i rozrzedzenie, ponieważ nie po powierzchniach ale wskroś całych mas się rozchodzą. Słysząc bowiem muzykę np. skrzypce, gdy obok mieszkania grającego znajdujemy się, fale zgięcia strun muszą przejść zmieniwszy swą naturę: powietrze stancyi, mury jéj, i warstwę powietrza między ostatniemi i nami, tracąc coraz bardziéj na sile, pomimo że i odległość już je osłabia. Dla poznania tego słabnięcia, łącząc ciało grające rozmaitemi środkami z naszem uchem, przekonamy się że:
1. Fale głosowe z ciał stałych najłatwiéj na ciała podobnego skupienia, to jest stałe przechodzą, łatwiéj zaś na ciecze, np. wodę, aniżeli na powietrze.
2. Fale głosowe powietrza bardzo trudno przechodzą na wodę, łatwiéj jednakże jeżeli między powietrzem i wodą pośredniczy jaka błona. Pod wodą zatém nie dobrze słyszymy, chyba że koniec grającéj piszczałki pęcherzem obwiąże — my i w wodę zanurzymy.
3. Fale głosowe z wody dosyć łatwo przechodzą na ciała stałe, trudniéj z powietrza, a i tu swobodniéj na sprężyste. Dla robienia tych wszystkich doświadczeń zatykamy najdokładniéj nasze uszy, i łączymy je za pomocą pręta z rozmaitemi instrumentami, lub zanurzamy go w wodzie, wtedy przewodnik ten doprowadzając nam głos od skrzypców, fletu, lub z wody, pokazuje każdą różnicę przy przechodzeniu fal objawiającą się.
Ciała przepuszczające przez siebie fale głosowe nie mogą się całkowicie biernie zachowywać, owszem przyjmują niekiedy udział czynny, jeżeli nie w współbrzmieniu to przynajinniéj w oddźwięku. Współbrzmienie jest wtedy, gdy przy jednym instrumencie odzywa się drugi swym wła-

218
snym głosem. Przez oddźwięk tylko pierwotny ton wzmocniony zostaje. Słabiéj słyszymy kammerton trzymany w ręku, mocniéj oparłszy go na stole. Struna napięła na instrumencie inaczéj odpowiada od wyciągniętéj w powietrzu. Oddźwięk zatem jest niejako powiększenie części pierwotnie drgających, bo lubo tylko struna rzeczywiście drży głosowo, to cały instrument współdrżeniem powiększa moc tonu przez oddźwięk. O ile sam oddźwięk może wpływać na zmianę dźwięku czyli piętna głosu, uczą nas tego instrumen — ta dęte, stroikowe, oraz nie poznawanie tonu głosu osoby, przed bocznym otworem próżnéj beczki mówiącéj, ponieważ sądzimy że odpowiedzi z taratąd wychodzą. Z tego powodu:
4. Fale głosowe przechodząc w wodzie przez ciała stałe ograniczone wzmacniają się oddźwiękiem, bo lepiéj je w bliskości tych ciał, jak gdzie indziéj słyszymy.
5. Powietrze także pod wodą jakimbądź sposobem zamknięte dodaje oddźwięku, choćby fale nawet od ciał stałych pochodziły.
6. Fale głosowe nakoniec, przechodząc ciała najrozmaitszego kształtu, nigdy swego kierunku nie zmieniają, chociaż niektóre z nich odbitemi zostaną. Nie idzie tu o kierunek, w którym np. mówimy do drugiéj osoby, bo ona dlatego tylko lepiéj słyszy od innych na boku stojących, ponieważ do nić) dochodzące fale są największemi, ale o taki kierunek, że uderzywszy w koniec pokrzywionego pręta, fale w niem obudzone, zawsze będą równoodległemi od siebie, a pył go pokrywający w jednę stronę podrzuconym zostanie.
Chcąc poznać jakim sposobem fale głosowe odbijają się pod kątem wpadania, musimy sobie wyobrazić, że fala odbita takie przybiera położenia jakby wychodziła z miejsca równie odległego, ale z przeciwnéj strony ściany odbijającéj. Fale więc prostopadłe odbijają się prostopadle, uko-

219
śnie padające ukośnie się zwracają. Fale głogowe odbijaniem można skierować w jednę stronę, gdzie padając odpo — wiedniemi połówkami na siebie, głos o wiele wzmacniają. Na téj okoliczności opiera się budowa trąbek akustycznych dla głuchych, tub morskich dla rozmawiania w odległości. W trąbce piersiowéj czyli stetoskopie, za pomocą kté — réj wysłuchuje lekarz szmery w płucach przy oddychaniu sprawiane, materyał jéj, to jest drzewo, przeprowadza fale z piersi czyli ciała stałego, a powietrze wewnątrz trąbki zawarte dodaje tylko oddźwięku.
Zastanowiwszy się teraz nad samćm uchem i spojrzawszy na całe królestwo zwierzęce, nerw słuchowy wszędzie gdzie tylko go znajdujemy najgłówniejszą jest cząstko całego przyrządu, bo od niego zaczyna się rozwijać budowa labiryntu, bębenka, aż do zewnętrznéj muszli, odpowiednio doskonałości organicznéj całego jestestwa. Budowa ta jednakże musi się jeszcze stosować do łatwości z jaką zamieszkałe żywioły, woda lub powietrze, głos przeprowadzać mogą. — U zwierząt wodnych głos przechodzi przez wodę, części stałe przyrządu słuchowego i płyn labiryntu, to jest przez dwie ciecze i ciała stałe, u innych zaś przez powietrze, ciała stałe i płyn labiryntu, czyli przez ciała trojakiego stanu skupienia. Budowa tedy ucha u pierwszych powinna być i jest prostszą jak u ostatnich. Pominąwszy, że woda 4 razy prędzéj przeprowadza głos od powietrza, fale głosowe w niéj rozchodzące się dosyć łatwo udzielają się częściowo stałćm, szczególniéj głowy, zkąd na płyn labiryntu zwrócone i przez oddźwięk wzmocnione, tutaj dopiero nerw słuchu pobudzają. Połączenie duszy rybiéj czyli pęcherza powietrznego z przyrządem słuchu za pomocą kosteczek słuchowych, jeszcze bardziéj głos wzmacnia nie tylko oddźwiękiem, ale nadto zbieraniem fal na resztę ciała działających. Z mieszkańcami powietrza rzecz się ma inaczéj, fale bowiem powietrza trudno udzielają się innym środkom, wyjąwszy wody jeżeli

jaka błona tu pośredniczy. Wiele też u zwierząt błon znajdujemy. Błony te jednakowo wypełniają swe pośrednictwo, czyli one będą, czyli nie będą wyprężonemi. Równie i to nie zmienia ich działania, choćby je w większéj części pokryto ciałami stałemi. Dwie zatem błony bębenka połączone kosteczkami słuchowemi, dokładnie odpowiadają swemu przeznaczeniu, co błona trzecia czyli okna okrągłego jeszcze bardziéj ułatwia.
Dla systematyczności przejdźmy po’ szczególe pojedyncze części przyrządu słuchowego.
Muszla ucha jest tak urządzona, aby fale na nią padające, wprost lub po odbiciu się uderzyły o błonę główną, czyli bębenkową zewnętrzną, co u zwierząt dla możności kierowania uszami z łatwością przychodzi. U człowieka zaś mnogie zagięcia pomagają zbieraniu ukośnie nawet padających fal, które przechodząc przez chrząstki wzmacniają się towarzyszącym oddźwiękiem.
Błona bębenkowa jako sprężysta dosyć silnie przepuszcza fale zgęszczenia, chociaż i fale zagięcia na niéj powstawać mogą. Drżenie swe udziela ona kosteczkom słuchowym, a te daléj tak samo działają na błonę okna owalnego. Próżnia bębenkowa pomaga oddźwiękowi, także i w kosteczkach rodzącemu się, fale zaś powietrza w niéj zawartego padają na błonę okna owalnego niezmieniając nigdy swego pierwiastkowego kierunku. Dwojakie więc ale równoodległe fale, to jest mocniejsze przez ciała stałe kosteczki i słabsze przez powietrze, poruszają płyn labiryntu, gdzie padając na siebie odpowiedniemi połówkami wzajemnie się wzmacniają.
Przewód Eustachego łączący jamę nosową z bębenkiem, w użytku swoim najtrudniejszy do wybadania, sprzecznym ulega tłomaczeniom. Najgłówniéj jednakże utrzymuje się za jego pomocą jednostajność ciśnienia powietrza z obydwóch stron błony bębenkowéj, oraz wszelki śluz z bębenka od-

221
pływać może. Gdyby bowiem z którejkolwiek strony powietrze rozrzedzonem zostało, to z drugiéj strony mocniéj na rzeczoną błonę napierając wyprężałoby ją, przezco podług doświadczeń słuch straciłby na możności odróżniania niskich tonów, przy powiększonéj czułości co do wysokich. O tśm przekonywamy się gdy po zatkaniu ust i nosa powietrze wciągać do płuc, lub wydychać będziemy, w pierwszym bowiem razie na wewnątrz, a w drugim na zewnątrz następuje wyprężenie, sprawiające stępienie słuchu, jak równie i wszelkie kataralne zbrzęknięcie błony śluzowéj nosa, oraz przewodu rzeczonego niedające utrzymać równowagi powietrza, ten sam wypadek sprowadza. Mięsna więc wewnętrzne ucha mogą tutaj ułatwiać zastosowanie słuchu do rozmaitych tonów, a niektóre głuchoty ze zbytniego wrodzonego wyprężenia błon bębenkowych powstają.
Inne przypuszczenia o przewodzie Eustachego są: że zamknięte powietrze nie może przepuszczać fal głosowych, że bez niego wielkie fale nie mogąc się na boki rozchodzić za silnieby działały, że przeszkadza współbrzmienia powietrza w bębenku, że odpowiada otworom instrumentów rzniętych i przez to ułatwia oddźwięk, że odpowiada otworom w bębnach bez których one, dla braku oddźwięku i trudności przepuszczania fal, słaby tylko odgłos wydają, nakoniec że służy do słyszenia własnego głosu. Ostatnie mniemanie jest najbłędniejsze, bo zarówno własny jak i każdy inny głos jednakowym sposobem słyszymy. Słyszenie idącego zegarka trzymanego w ustach, zamiast popierać raczéj je zbija, albowiem głos tutaj jako z ciała stałego, najłatwiéj przechodzi przez części stałe, np. zęby i kości, słabiéj przez części miękkie jak język, a bardzo mało przez powietrze jeżeli zegarkiem żadnéj części w ustach nie dotykamy. Otwieranie ust w głuchocie służy do rozprzestrzenienia otworów słuchowych zewnętrznych, co włoży wszy tam palce wnet uczujemy.
15

222
Labirynt we wszystkich swych częściach napełniony wodą i kamyczkami w niéj znajdującemi się, ułatwia silniejsze działanie fal na nerw słuchu zbyt miękki, prawie pół płynny.
Przewody półkoliste czyli łukowate mają służyć do zbierania fal z kości czaszki, i do stosownego ich przeprowadzenia dla wzmocnienia głosu. Niektórzy jednakże twierdzili, że za pomocą tych przewodów poznajemy kierunek głosu, co istotnie tylko umysłu jest sprawą. Słuch nad moc głosu, jego wysokość w 12 jedynie oktawach zamkniętą i harmonią nie więcéj odróżniać nie może. Wszystkie zaś zatoki w przyległych kościach znajdujące się oddźwięk powiększają.
Każdy zatém głos o tyle jest słyszany, o ile fale go składające bądź za pośrednictwem przyrządu słuchowego, bądź za pośrednictwem kości czaszki, jeżeli pierwszy uległ zepsuciu, na płyn labiryntu działając, nią oblany nerw słuchu pobudzić mogą. Słyszenie wielu głosów na raz wynika z o — dróżniania pojedynczych lal do każdego z osobna należących, tak jednostajnych w miłych, jak i niejednostajnych w przykrych dźwiękach, niby z właściwego wybrania odpowiednich sobie kropek, w następującym rzędzie dwa niejednostajne odstępy zachowujących, gdzie przez zbliżanie się do
siebie osobnych fal, głos nabrzmiewa, a z wspólnego na siebie ich trafiania głos Tartyniego wypada. Większa przeto lub mniejsza umysłu w tym względzie łatwość czyni nasze ucho odpowiednio czulszem; bystrość zaś słuchu idzie za rozwinięciem się pojedynczych części całego przyrządu. Podług mocy nakoniec głosu sądzimy o odległości.
Słuch jest wreszcie nieodzownym warunkiem wykształcę-

223
nia mowy naszéj. Głucho urodzony zostaje niemową, i pojmuje działanie fal głosowych jedynie przez uczucie drżenia lub wstrząśnięcia, jeżeli one z dostateczną siłą na niego działają.
POWONIENIE.
Tak jak w poprzedzających zmysłach, powonienie jest tylko pojęciem stanu czynnego nerwu węchu. Wąchać możemy jedynie ciała woniejące, to jest ulatniające się w nieskończenie małych cząsteczkach, najlepiéj z parą wodną połączonych, które przy oddychaniu wciągnięte do nosa i w śluzie jamę tę odwilżającym rozpuszczone, właściwy nerw pobudzają. Budowa nosa przez swoje zagięcie powiększając powierzchnią opatrzoną rzeczonym nerwem, ułatwia zetknięcie się jego z większą ilością cząstek woniejących. Wstrzymanie zatém przepływu powietrza, zatrzymanie od-dechu, suchość nosa w początku kataru, napełnienie go wo-dą, lub inne jeszcze okoliczności] utrudniając zetknięcie się wspomniane, koniecznie temu rodzajowi czucia tamę kłaść muszą.
Ponieważ niektóre gazy nie pachną, mniemano ztąd że zapach wynika z pewnéj przemiany powietrza. Inni znowu utrzymywali że w wonijznajduje się spiritus rector, nie — zależący wcale od chemicznego składu ciał. Od zapachu przecież odróżniać należy pobudzanie aż do kichania gazami ostremi nerwu trójdzielnego, np. ammoniakiem na samo li czucie, dotykanie działające.
Na ćzómby jednakże odróżnianie miłych od odrażających zapachów zależało, niepodobna nam jeszcze wykazać, a to tóm bardziéj że wiele tu wpływa usposobienie osobiste. Niektóre osoby wyszukują potępianych od nas woni, np. spalonych piór. Starożytni używali za przyprawę do pokarmów czarciego łajna (Assa foetida), i w kozłku (Yaleriana) kąpali 15*

224
się. Richelieu przesycony pachnidłami, za któremi z początku uganiał się, następnie unikać ich musiał. Ztąd się pokazuje że o ciałach pobudzających nerw węchu, sądzimy tylko podług przyjemnego lub przeciwnego pojęcia tego pobudzenia.
Stopień powonienia niekiedy tak jest wielki, iż dla poczucia gazu wodosiarkowego potrzeba aby tylko 71, 700, 000 część jego w powietrzu znajdowała, się a dla poczucia piżma 73, 300, 000, 000 część jego w roztworze wystarcza.
Czynność żywotną nerwu powonienia przy pojmowaniu zapachu ostatecznie potwierdził Dupuytren, który wstrzykując psom w żyły materye wonne, uważał jak po niejakim czasie też same psy wyszukiwały zkąd zapach pochodzi. — Doświadczeniem tém wszystkie złudzenia w powonieniu, i tak nazwane podmiotowe czucie tego nerwu najczęściéj jako chorobliwe występujące, wytłomaczonemi zostały.
SMAKOWANIE.
Kant nazywając powonienie smakowaniem w odległości, bez żadnéj korzyści naukowéj połączył razem te zmysły. — Istota fizyologiczna smakowania jest taż sama co i wszędzie, a warunki następujące: 1. Właściwy nerw. 2. Działanie ciał smakowanych. 3. Rozpuszczalność ich w płynach ust.
Któryby z nerwów do języka dochodzących dla smakowania był przeznaczony, niezgadzano się długo, z powodu nie rozdzielania właściwego smakowania od zwyczajnego podrażnienia ogólnego czucia. Idąc przecież za większością otrzymanych wypadków z doświadczeń czynionych na zwierzętach przecinaniem to jednych, to drugich nerwów7, zdaje się, że nerw językowy odnoga trójdzielnego służy czuciu, dotykaniu, nerw podjęzykowy kieruje ruchami, a nerw ję — zykowo-gardzielowy jest tu prawdziwie zmysłowym.

225
Z części samego języka najsposobniejszą jest jegonasada do oceniania smaków, ale ponieważ język niektórych zwierząt twardy i łykowaty, więcéj połykanie tylko ułatwia, niepodobna odmówić tutaj znaczenia podniebieniu miękkiemu, zwłaszcza gdy niektóre spostrzeżenia jawnie to potwierdzają.
Działanie ciał smakowanych bezwarunkowo, lub w ślinie rozpuszczalnych sprawiające odróżnianie smaków, usiłowano tłomaczyć: raz odmiennością kształtu pierwiastkowych cząsteczek ciał smakowanych, drugi raz prawami elektrycznemu Pozostawiwszy rozwiązanie tego zadania dalszemu czasowi, niewątpliwem nam pozostaje, że smakowanie nie uczy nas o szkodliwości pokarmów, że smaki mocniejsze znoszą mniejsze, pieprz np. poprawia wiele potraw, nako — niec że posmak może odmiennie wypadać od pierwszego wrażenia. Co do stopnia, to jest czułości na smaki, to możemy rozpoznać cukier jeżeli 7-io część jego znajduje się w roztworze, do czego dostateczną jest część soli kuchennéj, a 733, 000 część gorzkiéj chininy.
Ponieważ wszystkie zmysły ulegają złudzeniom, pomagają też one sobie nawzajem do uzupełnienia i poprawiania wrażeń niemi otrzymywanych, nic zatém dziwnego jeżeli zapach jakowy przypomina nam dobrze już pierwéj znany smak, np. sera szwajcarskiego.
DOTYKANIE.
Pojąwszy dostatecznie istotę poprzedzających zmysłów, łatwo sobie wyobrazimy, że w dotykaniu czujemy tylko części ciała naszego, albo raczéj nerwy w nich rozgałęzione i od zewnątrz pobudzone. Zmysł ten, którego rozwinięciu się przypisywał Virey całą wyższość człowieka nad zwierzętami, jest najogólniejszy i wspólny prawie wszystkim czę-

226
ściom w budowę naszą wchodzącym. Zasadę jego stanowi pobudzalność nerwowa, chociaż Henie widział tu jedynie możność poznawania rozmaitéj tylko temperatury.
Nerwy czucia są tak liczne jak nerwy ruchu, ale odznaczają się zwojami czyli zbrzęknięciami tuż po wyjściu ich z części środkowych znajdującemi się. Rozgałęzione po powierzchni odróżniają nie tylko temperaturę, to jest ciepło i zimno, ale i piętno wrażeń w przejściach od przyjemności do najokropniejszego bólu. Umieszczone wewnątrz przyczyniają się do podobnego poznawania wewnętrznych wrażeń, co wewnętrznem czuciem nazywamy. Ściśle rzecz biorąc, dotykanie nie różni się niczem od czucia, tylko pier-wsze ograniczamy do miejsca gdzie pobudzenie od zewnątrz pochodzi. Przyrządem zatém dotykania jest cała skóra i błona śluzowa jam na zewnątrz otwierających się. Ponieważ zaś wrażenia nie wszędzie z jednakową mocą odbieramy, przeto: macki, ryje, język,.palce i t. p. najwięcéj są do tego przeznaczone.
Tkanka rogowa (włosy, paznokcie) i zęby zdają się być całkowicie czucia pozbawioriemi, a cierpnięcie ostatnich od kwasów odnosi się do nerwów wewnątrz ich umieszczonych. Kości, chrząstki, ścięgna wraz z błonami je okrywa — jącemi bardzo mało mają czucia. Same mięsna wiele ustępują skórze, w któréj zakończenia brodawkowate nerwów, powierzchowną jéj chropowatość powodujące, oraz ciałka Paciniego i Wagnera na dłoni i podeszwie znalezione, wiele się do téj doskonałości przyczyniają.
Stopień i dokładność czucia zależy od ilości pierwiastkowych włókien nerwowych, oraz ich położenia do przedmiotu drażniącego. Jeżeli bowiem dwoma ciałami kończatemi np. nóżkami cyrkla dotykać będziemy w rozmaitych miejscach ciała naszego, nie wszędzie przy jednakowem rozwarciu poznamy ich ilość, to jest, będziemy często mniemać że od jednéj nóżki odbieramy wrażenie, i dopiero za większćm

w
ich rozszeraeniem obydwie uczujeiny. Mniejszego potrzeba rozwarcia jeżeli dotykamy się w poprzek, większego kiedy wzdłuż przebiegu nerwowego, ponieważ w pierwszym razie przez dwa włókna obok siebie leżące czujemy, gdy w drugim razie jedno włókno podwójne wrażenie zakłucia jednoczyć może. E. H. Weber obliczył na linie potrzebne odle-głości dla każdéj naszéj części, abyśmy szczegółowo już uczuć mogli. I tak niektóre: Koniec języka.. 7»“’ (>!«“) Końce palców.. 1“’ Wargi 2“ Koniec nosa.. 3“’ Dłoń 5’“ Policzki 5’“ Dziąsła 0’“
<7 Szyja 15“’ Przedramię.... 18’“ Uda 18’“ Między łopatkami 24“’
Środek grzbietu 30“’
Środek ramienia i goleni. 30“’ czyli w ogóle czucie najdoskonalszćm jest na ostatecznych krańcach naszych kończyn, i na przedniéj powierzchni ciała.
Co do rozgatunkowania pojedynczych wrażeń, widocznem jest, że wielkie pobudzenia zawsze bolesnemi wypadają, a niedosyć mocne niekiedy łechtanie sprawiają. Temperaturę I poznajemy o ile ciała obce dodają lub zabierają nam cieplika, i dlatego odmiennie sądzimy o témże samćm ciele, skoro go ciepłą lub zimną ręką, albo wreszcie większą lub mniejszą jéj powierzchnią dotykamy. Temperatura zaś poniżéj 10° zimna i powyżéj 51° ciepła jednakowe sprawia wrażenie i jego następstwa, a zimno w chorobie jest tylko pod-miotowym stanem.
Prawdziwe pojęcie powierzchni i bryłowatości ciał jest

sprawą umysłu, który łącząc pojedyncze dotykaniem otrzymane wrażenia, potrafi wyobrażać sobie całość, nawet bez pomocy wzroku. Czyby zaś ocenienie ciężaru zależało od czucia skurczających się mięsn, lub od pojęcia mocy samego skurczania, to ostatnie przypuszczenie więcéj ma za sobą pozorów. W ogóle miejsca czulsze zawsze większy ciężar podają.
Zmysł ten nareszcie najdłużéj zatrzymuje swoje wrażenia po ustaniu działania bodźców, bądź ono przyjemnie, bądź nieprzyjemnie wypadało. Czucie bez przyczyny, ale pochodzące z pojęcia stanu w nerwach jakiby przy odpowiednićm zadrażnieniu powstawało, jest już istotnem czuciem.
Kończąc na tém treść dzisiejszych naszych wiadomości dotyczących czynności nerwów, a opierających się na pilnych spostrzeżeniach, oraz na rozsądnych doświadczeniach i wnioskach ztąd wyprowadzanych dodać powinienem, że Dr.Natanson teoretycznie usiłował jeszcze drobiazgowiéj porozdzielać nerwy i właściwe im przeznaczenie ponadawać. W nerwie wzrokowym przypuszczał bowiem że jedne jego włókna kolor czerwonyrdrugie żółty, a trzecie niebieski pojmują, i podobnym sposobem resztę zmysłów przebiegał. Udowodnienie tego ważnemby się stać mogło, przez zapoznanie nasz coraz delikatniejszemi sprężynami życia umysłowego, nad którem jako nad zbiorem i wypadkiem wszyst-
kich spraw nerwowych teraz zastanowić się nam w
ŻYCIE UMYSŁOWE.
Możność pojmowania rzeczy i o nich sądzenia, przedmiot filozoficznych badań, o tyle nas tylko obchodzi, o ile pod wpływem ciała i jego budowy pozostaje. Wszystko co dotąd poznaliśmy często zwierzęce było, ale władze umysłowe od duszy pochodzące potrzebują aby się w człowieku ob-

229
jawiły, oprócz odpowiedniéj całkowitéj budowy, właściwego przyrządu szczególniéj na takie usługi oddanego.
W czćm budowa duszą obdarzonego człowieka wyższą jest od budowy zwierząt, podziwiamy to w szlachetnéj jego postawie, udatnym kształcie i łatwości utrzymania najtrudniejszego położenia. Rozważywszy znowu cokolwiek po — \ przedzało, przyznamy że mózg stanie się owem pośrednićm j ogniwem pomiędzy duszą i ciałem. Przybytek w jego objętości i powiększenie się wagi, stosunkowo do przemysłowo — ści zwierząt, jest pierwszym tego dowodem. Zniszczenie da — léj jakiejkolwiek części jednego z ustrojów nerwowych pociąga za sobą ustanie lub ograniczenie właściwśj tylko sprawy, kiedy nagłe albo powolne zwichnięcie żywotności mózgu zawsze rozumowi zagraża. Niektórzy przecież zgodziwszy się że mózg jest przyrządem życia umysłowego, wtrącili jakoby niektóre trzewia wpływały, a raczéj rządziły namiętnościami. — Rzecz ma się jednakże inaczéj, bo chociaż w niejednym przypadku obłąkania napotykamy rozmaite zboczenia organiczne, zboczenia te bliżéj zbadawszy, jeżeli uznamy je za pierwiastkową przycżynę, to one przez nieodpowiednie oddziaływanie na ogół żywotny, obudzały znajdujące się już w mózgu chorobliwe usposobienie, w obłęd wyradzające się. Czynność umysłu namiętnością wybuchająca wstrząsając całym człowiekiem, albo tylko drażni część chorobliwie usposobioną, albo całkowicie pobudza lub przygnębia żywotność naszą. Chory na wątrobę przez gniew poruszy sobie żółć i dostanie żółtaczki, chory na serce dozna trzęsienia serca. Radość uszczęśliwiająca nas pobudza kurcze mięsn twarzy i piersi od śmiechu aż do płaczu przy mocnem biciu serca, a smutek, przestrach, tak przygnębiają władze, że nogi się chwieją, twarz zwiśnie, oczy staną słupem i zimnym potém ciało się obleje, przy biciu serca szyb — kićm ale słabćm. Wpływ ten podwójny rozciąga się na całkowite ustroje obojga układów nerwowych. Wesołość bo-

wiem dodaje apetytu i ułatwia trawienie, smutek piętnuje nas chorobliwą bladością, w przestrachu wydzielenia stają się wodniste.
Mózg jakkolwiek dusza przez niego swe władze objawia nie jest jéj siedliskiem, nie dlatego że dawniejsi pisarze niezgadzali się co do tego punktu, ale z powodów rozumo* wych. Kiedyżby i jak mózg ten przez duszę był zamieszkiwany? Płód i dziecię nowo-narodzone, toż dziecię i dorosły człowiek, idyota i geniusz świata, oto dane dla wykrycia niewiadoméj Szanując przecież co nie zbadanćni znaj — dziemy, jako świętą tajemnicę Stwórcy, widzimy że dusza często graniczy bardzo z siłą podług dawniejszych nauk żywotną nazywaną, i trudno nie raz odróżnić ich rządy, choć istotnie nic wspólnego nie mają. Ożywiony zarodek rozwijając się pod wpływem swéj mocy żywotnéj, ma w sobie sposobność objawiania władz umysłowych, daleko wcześniéj przed zwyczajnym zakresem czynnie wystąpić mogących, musi tedy od samego początku obdarzony być duszą rozumną, choćby ona aż do porodu ukrytą w niśm była. A jakiż jest mózg w zarodku? jeżeli tylko jako możnością obecny, to nie idzie za tém aby dusza z mózgiem się tworzyła. Nie znamy tedy praw rozwijania się téj istoty, znamy tylko doskonalenie się jéj władz. Mózg więc jest jedynie przyrządem władz umysłowych, od jego rozwinięcia się i budowy tamtych objawienie się zależy. Dusza zaś nietykalna religijna prawda lubo tu wszystkićm rządzi, to rządy te zupełnie po za obrębem ludzkich poszukiwań pozostawać będą. Czynność nawzajem władz umysłowych wpływając na mózg, nie zmienia w niczćm istoty duszy, choćby jéj objawienie najrozmaiciéj się przedstawiało.
Lubo życie dla objawienia się w materyi potrzebuje właściwego tylko chemicznego współdziałania bodźców zewnętrznych, a rozumna dusza potrzebnéj już uorganizowa-

231
nśj materyi a szczególniéj mózgu, pomieszanie tych tu odmiennych co do nazwisk pierwiastków życia bądź słuszne, bądź niesłuszne, spowodowało wyszukiwanie ich źródła: raz po za granicami materyalnego świata czyli Saperna — t u r a I y z m, drugi raz w związku z materyą nawet i martwą czyli Pan teizm, i dało początek tym przeciwnym sobie przypuszczeniom (kosmologicznym) o wszech-świecie.
Jakaby była czynność pojedynczych cząstek mózgowych przy objawieniu się władz umysłowych, które z nich więcéj czynnie, a które biernie się zachowują? napróżnobyśmy badali i korzystniejszćm się pokaże poznać: że podstawą życia umysłowego jest wiedza, a podstawą wiedzy: wyobrażenie, myślenie, uczucie i namiętności. Wrażenia zmysłowe od zewnątrz pochodzące, budzą w nas wyobrażenia, to w ogół zebrane dają pojęcie. Połączone pojęcia są zasadą sądu czyli myślenia i rodzą wiedzę. Z wiedzy samego siebie, samowiedzy, jeżeli własna osoba była przedmiotem myślenia wynikają uczucia i namiętności.
Pierwszćm przejściem od ciała do umysłu jest tworzenie się wyobrażeń przez działanie zmysłowych wrażeń. Dochodzenie czyli zgoda wyobrażenia z rzeczywistym przedmiotem zależy jedynie na świadectwie zmysłów, czyli też mieliśmy już w umyśle wrodzoną pierwiastkową zasadę wyobrażeniami kierującą, a przez zmysły wykształcaną, rozdziela filozofów na empiryków i spekulantów. — Pierwsi opierają się na zmysłowćm doświadczeniu, drudzy ustanawiają pierwiastkowe kategorye: Ilości, jakości, stosunku i okoliczności bytu. Kant biorąc te kategorye za treść rozumu, nadaje zmysłowym poglądom przestrzeń i czas, jako czysto umysłowe formy.
Wyobrażenie jest stanem albo raczéj oddziaływaniem u — mysłu na wrażenia zmysłowe np. wyobrażenie drzewa gdy na drzewo patrzymy, lub go sobie przypominamy. Wyobrażenia nie można uważać za jaką pozostałość po zmysłowćm

232
czuciu, bo chociaż takie czucia rzeczywiście niekiedy pozostające są one tylko znakiem wrażenia, a wyobrażenie jego wiedzą. Powtarzanie się podobnyeh sobie wrażeń, a téra samem i wyobrażeń rodzi pojęcie, powtarzanie się odmiennych kojarzy je tylko.
Pojęcie zasadza się na utworzeniu wyobrażenia ogólnego, wiele szczególnych i sobie podobnych zawierającego, w kté — rem ginie wszystko cokolwiek odmienne do szczegółów należało, a wspólne tylko pozostaje np. drzewo w ogóle, kolor nic oznaczony.
Kojarzenie się wyobrażeń bądź pojedynczych, bądź już pojęć, stanowi nam wzajemne ich po sobie następstwo. Żadne wyobrażenie nie może długo i z jednakową mocą tkwić w umyśle naszym, ale pociąga za sobą drugie jemu powinowate, to trzecie, potem czwarte i t. d., które choćby nie powinowatemi ale różnorodnemi były, dlatego że już kiedyś razem w umyśle istniały za powinowate poczytują się. Drzewo, budynek, świątynia, ołtarz, posąg są pierwszemi, kij i ból drugiemi. O nietrwałości wyobrażeń przekonamy się wystawiając sobie w umyśle jakowy przedmiot, najlepiéj w nocnéj ciszy, który mimo chęci naszéj w coraz odmienny się zmienia. Ztąd to pochodzi niedorzeczność sennych marzeń, a na jawie im bujniejszy jest umysł, nowość taka wychodząc po za obręb rzeczywistości wzbogaca wyobraźnią poety, malarza, gdy przeciwnie w szczupłych granicach ściśnięty znane tylko wyobrażeniu powtarza.
Najsilniejsze wyobrażenie stanowi naszą wiedzę i trudno ją inaczéj, nawet wiedzy samego siebie odmiennie pojąć niepodobna. Wiedza jest istotą pamięci, a jak za poranieni ie wynika z pozostawienia wyobrażenia niby w spoczyn —, ku, tak przypomnienie opiera się na nadaniu mu ru —.chu, od najmniejszego do największego stopnia natężenia. Łatwość stosownego stowarzyszenia wyobrażeń czyni pamięć mocną, która tém się jeszcze odznacza, że u jednych

233
odnosi się do wyobrażeń prostszych np. do wyrazów, a u drugich do zawilszych, ogółowych, czyli do całéj treści. — Kierunek wreszcie następstwa wyobrażeń od nas zależy, i daje podstawę dla Mnemoniki czyli nauki pamięci.
Myślenie, sad, mają swój początek w tworzeniu pojęć, gdzie dwa wyobrażenia znosząc się częściami odmiennemi, wspólnemi zaś z większą mocą występują, a trafiwszy wtedy na wyobrażenie stosunkowości, sądzimy. Liść, zieloność są wyobrażenia, raczéj pojęcia rozmaitych liści i barw zielonych; że liście są zielone stanowi — to sąd, w którym wyobrażenie stosunkowości w łączniku być mieści się. Sąd nasz raz odnosi się do całości, ponieważ każdy liść powinien być zielony, a drugi raz do części tylko, bo nie wszystko zielone jest liściem. Dopatrzenie wyobrażenia stosunkowości pomiędzy sądami prowadzi nas do wniosków i wyników. Liście są zielone; liście są największą częścią drzewa; drzewa są w największéj części zielone.
Wywołanie wyobrażenia samowiedzy i nad nią sądu sprawia uczucie, namiętnościami kierujące. — Istnienie własne jest powodem wyobrażenia tego co je ogranicza lub wzmacnia i utrwala, czyli rodzi uczucie przyjemności i nie-przyjemności, do których łączy się popęd szukania jednych i unikania drugich namiętnościami wybucha. Wyobrażenia niedotyczące nas żadnego nie wzbudzają uczucia ani namiętności, gdy przeciwnie nas samych obchodzące sprawiają radość, smutek, albo żądzę. Przyjemność i nie-przyjemność pochodzą z odpowiedniego zmysłowego wra-żenia, którego samo wyobrażenie rodzi radość lub smutek, żądza zaś wynika z popędu do nieosiągniętéj jeszcze przy-jemności.
Uczucia i namiętności mają swoje siedlisko w mózgu, stan zaś ogólny ciała usposabia nas tylko mniéj lub więcéj do nich. Namiętności oddziaływają na organizm, podrażniając go w całości lub w częściach, powód namiętności urze-

234
czywistniających, albo chorobliwość usposobionych. Namiętności nakoniec wpływają na czynność sądu fałszując go przesadzeniem, co bardzo często trudno jest sprostować. W smutku każdą boleść dotkliwiéj czujemy, zazdrośni w miłości śmiesznością się okrywają.
Rozbiór pojedynczych namiętności, których istotę przez Spinozę podaną wyżéj widzieliśmy, byłby tu już za zbyteczny, bo cóż np. jest nadzieja? wyobrażeniem przyszłéj przyjemności, rozpacz? żalem żeśmy ją postradali, nienawiść? przekonanie że nasza boleść sprawia drugiemu radość, pogarda? pokazaniem tego co potępionemu przykrość sprawić może, próżność? ubieganiem się zatém co wszystkich wabić powinno i t. p.
Wzajemny wpływ umysłu i ciała na siebie niektóremi zjawiskami potwierdzić, ale nie wyjaśnić się daje. Nic też tu nie pomagają badania nad działalnością pierwiastkowych cząstek i ich kształtów, uważanych bądź anatomicznie jako komórki, bądź filozoficznie jako Monady, które bez wymiarów same, przestrzeń napełniać mają. Zjawiska wpływu organizmu na umysł w licznych zdarzeniach od krwi i nerwów zależą. Krew czysta i zdrowa obudzą silne życie ciała i ducha, zmieniona lub zatruta jeżeli nie niszczy, to go psuje rodząc choroby. Toż samo sprawiają nerwy, skoro, ożywiając całą naszą machinę, wystąpią z granic harmonii. — W chorobach więc bredzimy i przytomność tracimy, a poświęcający się przyjemnościom ciała nie wiele nauką poszczyci się. Wpływ umysłu na ciało przechodząc nie raz prawdopodobieństwo, pokazuje co przekonanie lub wiara sprawić podołają. Przywidzenia bowiem są wyobrażeniami, których rzeczywistość w zmysłach przypuszczamy, najczęściéj zasypiając, śniąc albo chorując, jak się to zdarzyło z Nikołajem przez Gothego w Fauście Proktofantazmistem przezwanym. Daléj, pomyślane ruchy nie raz mimo wiedzy i woli wypełniamy, myśląc nabieramy czytelnéj fizyonomii.

Wysileniem nakoniec umysłu osłabiamy ciało, wzbudzeniem zaufania próbujemy sympatycznie leczyć słabości, zmartwieniem nakoniec przyśpieszamy lub pogorszamy choroby.
Temperament oznaczający sposób oddziaływania umysłowego, czyli sposób wzajemnego wpływu umysłu i ciała na siebie, dzielono dawniéj podług błędnych przypuszczeń o składzie i o działalności części składowych człowieka, na krwisty, flegmatyczny, żółciowy i melancholiczny. Podział ten przymieszanie chorobliwych usposobień jeszcze bardziéj niezrozumiałym uczyniło. Temperament w mniemaniu Mullera zależy na rozmaiłem do namiętności usposobienia, po — chodzącem z ograniczenia lub pobudzenia wewnętrznych popędów. Odpowiednio więc temu dzieli on temperamenta, zmieniając jedynie nazwiska: na łagodny (flegmatyczny) gdzie żądze nie są ani gwałtownemi, ani ciągłemi, na gwałtowny (żółciowy) w wybuchu i trwaniu, na wosoły (krwisty) szybki ale nie stały, i na smutny (melancholiczny) chociaż szybki ale stateczny w pewnćm swem ułożeniu.
Życie ciągiem pobudzaniem objawiające się potrzebuje dla wynagrodzenia zużytéj pobudzalności spoczynku, który we śnie znajduje.
Sen wspólny całemu żywotnemu państwu najwidoczniéj występuje w zjawiskach życia czysto zwierzęcego. Rośliny bowiem w zimie, a niektóre tylko nocną porą naśladują spanie, które równie jest niedokładne jak i uśpienie u zwierząt spraw przyswajania, gdzie ta ich żywotna czynność zaledwie wolnieje. Przeciwnie zaś życie nerwowe czuwaniem wyczerpane, jedynie przez sen swą moc odzyskuje. — Sen jest zawieszeniem działania, aby nadmiarę zużyta pobudzalność w dostatecznym zapasie nagromadzić się mogła. Wynikając on z niemożności dalszego pobudzania, aby był odpowiednim potrzebie, powinien być oswobodzony od silnych wrażeń czyli nocny, nie dlatego aby noc szczególnym sposobem wpływała, ale że cichość i ciemność dozwalają całkowitego

236
spoczynku całodziennćm natężeniem zmordowanym nerwom. Sen trwać powinien tak długo aż się siły zupełnie odnowię, chociaż wiek i inne okoliczności przedłużają go lub skracają, jak to spostrzegamy na dzieciach, starcach, zwierzętach zimę lub lato nietylko z wewnętrznych przyczyn, ale i dla braku stosownych zewnętrznych bodźców, w odrętwieniu przepędzających.
Zasypiając, coraz mniéj pojmujemy zewnętrzne zmysłowe wrażenia, wyobrażenia słabną, żądze tępieją, a wola nie mogąc dłużéj rządzić mięsnami pozwala na opadanie ciała. Wszystko to odwrotnie się dzieje przy przebudzeniu, chyba że nam nagle sen przerwano — We śnie życie nie ustaje, ale wraca do równowagi oddaniem przewagi sprawom roślinnym, przewagi tylko, bo i życie zwierzęce stanowiąc z niemi jednę całość ustać nie może. Z życia umysłowego wyobrażenia, pojęcia i sądy jeżeli tutaj do wiedzy dochodzą, jakkolwiek zawsze z rzeczywistości czerpane, nieokazują związku chyba przypadkowy. Pobudzenie takie bądź z wewnętrznych bądź z zewnętrznych przyczyn wynikające śnieniem nazywane, niedostateczne do wywołania woli, daje powód nowym wyobrażeniom o przeszkodach w naszych zamiarach, a chociażbyśmy na głos i ruchy się zdobyli, pierwszy nie wy-raźnym, drugie nie pewnemi będą.
Gdy we śnie wyobrażenia, unikające kiedy indziéj naszéj uwagi, razem się skojarzą, nie tylko już rozsądnie, ale jakoby proroczo możemy wiele rzeczy odgadywać, co na jawie także nie byłoby niepodobnćra. Między tego rodzaju zdarzeniami przytaczają, że Kant we śnie rozwinął swe kategorye, a Tartyniemu śpiącemu miał niby to zły duch odegrać jego Diabelską Sonatę. Tutaj się odnosi chochcdzie przez sen czyli somnambulizm, w którćm nie pojmując okoliczności niebezpieczeiistwa, np. odległości dachu od ziemi, wypełniamy czyn istotnie możliwy.
Jasnowidzenie należy także do przymiotu śpiących, gdzie

337
trafność sądu przewyższa rozumowania na jawie. Historya tego zjawiska magnetyzmem zwierzęcym lub me — smeryzmem od Mesmera zwanego, pełną jest umyślnych i przypadkowych oszukaństw, ale treść pozostaje rzeczywi-stą, bo pierwéj go spostrzeżono aniżeli magnetyzowanie wprowadzone zostało.
Choulant w następujący sposób stan taki objaśnia. Przyrządy żywotne jedne służą ciału a drugie duszy, ale i duch nasz w części służy ciału broniąc, lecząc i utrzymując go, a w części sobie, rozumując; dlatego raz czynniejszy jest we śnie, a drugi raz na jawie. Całkowite rozdzielenie tych dwóch obowiązków stanowi zupełne zdrowie, a pomieszanie we wszystkich swych stopniach jest chorobą. Choroba objawia się we śnie gadaniem, chodzeniem; na jawie ospałością, bezprzytomnością i t. d. Przy właściwym biegu rzeczy, si* ła (?) ogólnie tworząca i budująca wzbudza w chorobach nowe wewnętrzne processa aby nas uleczyć, pozbawiając chęci do wszystkiego nakazuje bezwarunkową spokojność, kieruje nami zbawiennie przez pewne zachcenia, nawet przedwcześnie daje poznać własny koniec. Sztuką zaś stan taki wywołany musi być nie naturalny, chorobliwy. Tak exaltowana i zamieszana w swćin działaniu siła życia objawia się somnambulizmem i jasnowidzeniem. Tutaj możemy przeczuwać i leczyć własne ale nie cudze choroby, bo nie wynika to z nadzwyczajnego daru Boskiego, chyba podstę-pem łatwowiernych oszukać chcemy. Ponieważ zwierzęta z przyrody są jakby jasnowidzącemi, mają albowiem instynkt czyli przeczucie i lekarza w sobie, stan zatém taki jest poni-żeniem, a bynajmniéj nie wywyższeniem człowieczeństwa, i wywołanie go sztucznie równa się zbrodni. Opętani pra-wdopodobnie w tém położeniu się znajdowali; o czytaniu zaś dołkiem podpiersiowyra, palcami, przenikania w oddaleniu, odgadywania przyszłości nie ma co mówić, na jawie przynajmniéj fizyonomia mogłaby tu nie raz pomagać.
16

238
Podług tegoż samego Choulanta początek mesmeryzmu sięga najdawniejszych czasów. Kadzenia, namaszczania, sny lekarskie, wyrocznie, są prawie tém samćm tylko nazwiskiem nie opatrzone. Pyrrus król Epiru umiał leczyć choroby dotykając dużym palcem od nogi. Wespazyan wyleczył ślepego i kulawego, jednego śliną a drugiego piętą. Olaf II. król Norwegski leczył wolę gardła naciskaniem. Ztąd zapewne pochodzi taż sama moc królom angielskim i francuzkim przypisywana a od Olafa poczynająca się. W Anglii ustało takie leczenie na dynastyi Hannowerskiéj zostawiwszy nazwanie woli theI<ings-Evil, we Francyi zaś zaniechali go Bur — boni, gdzie przy innych ceremoniach wymawiano słowa: Le roi tetouche, Dieu te guerisse. W Szkocyi każdy siódmy syn rodzeństwa miał posiadać dar leczenia przez głaskanie.
W drugiéj połowie 18. wieku, astronom wiedeński M. Heli bardzo się tym przedmiotem wraz z A. Mesmeretn zajmowali. Od ostatniego wyuczył się późniéj lekarz Wohlfarth, wydawał przez lat kilka roczniki broniące wzniesienie się ducha w magnetyzmie, gdy professor Kieser w Jenie, prawie równoczesnym swym archiwem poniżenia jego dowodził.

III.
1IIST0KYA PŁODU.
Trwałość gatunkowa wszystkich jestestw na kuli ziemskiéj spotykanych, gruntuje się na bezprzestannćm odradzaniu ich w coraz nowsze pokolenia, czyli na wydaniu na świat płodu rodzicom podobnego, z nich swe życie czerpiącego, ale potém osobno żyć mogącego. Jak zaś rozmaite są stopnie rozwoju żywotnego, tak też rozmaicie wypada rozradzanie się. Na najniższym szczeblu, gdzie niemasz żadnych części dla téj sprawy przeznaczonych, mechaniczne dzielenie się stanowi całą istotę rozmnażania, i dopiero za zjawieniem się części płciowych rzeczywiste płodzenie ma miejsce.
Dwa królestwa żywotne zwierząt i roślin, z początku z sobą stykające się, a przez podobieństwo kształtów i zjawisk prawie nawet połączone, zrazu bez płci, dopiero wyżéj postępując, przy zupełnćm wydoskonaleniu organicznym, rozdzielają się na pojedyncze męzkie i żeńskie indywidua. Ponieważ takie rozdzielenie nie jest jedynym warunkiem doskonałości, ale raczéj koniecznym jéj wypadkiem, płeć w roślinach w słabym tylko widzimy zarysie.
16*

240
Wspólne ogniwo wszelkiój organizacyi, niejako przejście z jednéj do drugiéj, stanowiła w dawniejszych czasach przez Priestleya opisana materya zielona. Materya tu jest massą zielonkowatéj barwy, i tworzy się w stojących wodach pod wpływem ciepła. Złożona z wymoczków z po-czątku nieruchomych, a późniéj biegiem obdarzonych, i z porostów z rodzaju Conferva, długo łudziła badaczów jakoby podwójną zwierzęcą i roślinną posiadała przyrodę. Spostrzeżeniu przecież Schleidena i Schwanna, w daleko dziś korzystniejszy dla nauki przyrodzenia sposób, za pierwszy zawiązek wszelkiój organizacyi podały komórkę, która osobno żyjąc, rzadko stanowi zupełną całość, ale znowu w najzawilszéj budowie żywotnéj jak najdokładniéj występuje.
Komórka powiedzieliśmy powstaje w zarodrii, usposobionéj pod wpływem życia do życia, i tworzy się od jąderka, które się w jądrze zamyka, a ostatnie błoną komórkową powłóczy. Wnętrze każdéj komórki napełnione bywa płynem najczęściéj ziarnistym, pozostającym w nieustannym stosunku z materyą zewnętrzną, teraz między ko morko w a tą nazwać się dającą, za pośrednictwem przesiąkania przez zewnętrzną powłokę uskuteczniającego się. Z powyższéj ziarnistéj cieczy powstają nowe jąderka, jądra i komórki, które urósłszy rozsadzają komórkę matkę, aby osobno żyć, i w końcu temuż samemu uledz losowi. Niekiedy jądra rozpadają się na dwie lub więcéj części, sposobem jakby coraz silniéj przewiązywane były, i tyluż nowym komórkom dają początek. Vogt za najważniejsze w mnożeniu się komórek uważa przewiązywanie się nic jąder ale zewnętrznéj błony, przez co sprawa dzielenia się, nie od wewnątrz ale od raczéj zewnątrz pochodzi, i téj to zewnętrznéj błonie przyznaje najwyższe znaczenie, które trwa dopóty dopóki komórka w inną całość, jakto już poznaliśmy, nie wcieli się i nie przemieni.

241
Ponieważ komórka jest pierwiastkiem, zarodkiem każdego żywotnego jestestwa, zastanowiwszy się więc nad powstaniem zadziwiającéj wielkości drzewa z maleńkiego na — sionka, przyznać musimy, że wszelka możność utworzenia się téj całkowitéj budowy w pierwiastkowéj komórce zgromadzona, niby zwinięta, wpływem zewnętrznych sprzyjających okoliczności do rozwinięcia się pobudzoną została. Jestestwo takie we wszystkich swych częściach tym samym wpływem ożywione, jakby od jednéj tylko woli aby całość stanowić zależące, i do jednego celu, to jest utrzymania swego bytu dążące, poczytujemy za bezdzietne (individuura). Bezdzielność ta jednakże niknie, skoro oderwana i w ziemię wetknięta gałęź daléj rośnie i w nową się całość zamienia, nie zmieniając bynajmniéj mocy i porządku w żywotnych swego rodzica zjawiskach. Jedność tedy bezdzietna zmienia się w wielość podzielną, i to dla rozmnożenia swéj istoty, swego gatunku.
Jak rośliny przez oddzielanie od nich szczepów, pączków czyli oczek, nawet i liści (w cytrynie i w pomarańczy) możemy rozmnażać, tak i zwierzęta najniższéj organizacyi pocięte na kawałki, w tyleż nowych się jestestw wykształcają, oraz wydają niekiedy pączki i oczka na utworzenie następnych pokoleń. Istota zatém mogąca się samoistnie jako całość w swych częściach rozwijać, które znowu niezależnie samoistnieć mogą, jest pierwowzorem życia, obok najniższego stopnia żywotności, jednorodnością wewnętrznéj budowy nacechowanéj. Skoro zaś pojedyncze organizmy postępując daléj wyswobadzają się z tego niedołęztwa żywotnego, a bardziéj zajęte swem cząstkowćm życiem, coraz więcéj się kształcą i rozdrabniają w swoim różnorodnym składzie, rozmnażanie się z pojedynczych części wtedy tylko miejsce znajduje, jeżeli te części zawierają wszystkie do osobnego życia konieczne przyrządy. Nie ujrzymy już tego zrobiwszy

242
jeszcze krok jeden daléj, bo tam pewne tylko części do roz — pładzania się są przeznaczone.
Przy rozmnażaniu tedy oddzielamy lub sama oddziela się jakowaś cząstka żyjącego jestestwa, i daléj rośnie ponieważ stanowi: 1. Pierwiastkową i jedyną zasadę budowy, jak np. pojedyncza komórka grzyba piwnego, która w stosownym płynie sprawiając robienie, mnoży się w massę drożdży. — Podobnaż komórka grzyba muscardirie wytępia całkowite zakłady jedwabników. W części oddzielanój mogą: 2. znajdować się wszystkie przyrządy żywotne ale zawsze niż — széj organizacyi, co widzimy siekając hydry lub odcinając członki glistom. Części oddzielane zawierają: 3. tylko sposobność do utworzenia rzeczonych przyrządów, jako to w oczku przy oczkowaniu (okulizowanin). Podobnie rozmnażają się polypy, między któremi dawniejsi nic znajdując samców, poczytali je za jednopłciowe, to jest za samice niby jajka wydające.
Przy płodzeniu chociaż oddzielają się części dające początek płodowi, odmienne ich przeznaczenie jako też rozmaitość wydzielających je przyrządów stanowi różnicę płci. Płeć albo łączy się w jednćm stworzeniu współpłcio — wem (hermaphroditismus) przez samego siebie (tasiemce) lub wspólnie z drugićm (ślimaki) zapładniającćm się, albo rozdziela się w całkowicie oddzielne różnopłciowe indywidua.
W płodzeniu głównym zarodkiem przyszłego jestestwa jest jajko matki, ale jak niedostateczne zbadanie zielonéj materyi Priestleya dziwne o niéj spowodowało wyobrażenie, tak podobnie niedokładna znajomość tajników przyrody wysnuła mniemanie o płodzeniu, raczéj tworzeniu się różnorodnem rzeczywiście bezpłciowćm (ge — neratio heterogena), przeciwko któremu następcy Harweya długo bezskutecznie opierali się, twierdząc że każde zwie-rzę z jajka jedynie powstajc. Tworzenie się różnorodne

243
przypomina powstawanie komórki. Taki początek przypisywano wymoczkom i robakom w ciele zwierząt żyjącym. Jednakże chociaż komórka zjawia się, to tylko pod wpływem życia, i nad źródłem czyli nad początkiem jéj istnienia nie rozumujemy. Tworzenie się zaś różnorodne dawałoby obraz zjawiania się życia, tam gdzie go nie było. Obrońcy tego urojenia mówili, że wewnętrzne robaki jako glisty, tasiemce i t. p. najwidoczniéj opatrzone częściami płciowemi i zarodkami, czyli jajkami właściwemi, wprawdzie raz powstawszy w wnętrznościach naszych, rozpładzać się daléj mogą, przecież trudno jest przypuścić ażeby jajka ich z jednych do drugich osób przenoszone były. Nie zaprzeczając prawdopodobieństwa takiéj wędrówki mieszkańcom przewodu pokarmowego, nie mogli pojąć jakimby sposobem do mięsn, wątroby, nawet i mózgu jedynie tam żyjących robaków zarodki dostać się potrafiły.’ Twierdzili oni, że chcąc ten rodzaj tworzenia się wykreślić z fizyologii, należałoby obciążyć powietrze, wodę, ziemię samą niezliczonem mnóstwem różnogatunkowych jajek, wydających nieskończone miliony zwierzątek najrozmaitszych odmian, odpowiednio rozmaitości ciał, w których i przez które powstają.
Nie uprzedzone spostrzeżenia Mullera Duńskiego, Nitscha, Siebolda, Steenstrupa, Leblonda i t. d. inaczéj powyższą rzecz wyjaśniły. Bez wpływu życia nigdzie i żadne nie zjawia się życie, kształt za to jednego indywiduum różnym ulegać może przemianom. Z początku mniemano, że robaki wewnętrzne po za granicami mieszczącego je stworzenia żyć nie mogą, ale one nie raz potrzebują téj zmiany dla odbycia swych przeobrażeń żywotnych, przypominających po części przeobrażenia owadów. Gatunek tasiemca bo — tryocephalus solidus w maleńkich Giermkach (Stich — ling) żyjący, nie rozwija się jeżeli wraz z temiż rybkami przez ptastwo lub zwierzęta wodne pożarły nie będzie. — Wtedy w przewodzie pokarmowym ostatnich występuje ja-

244
ko za osobny gatunek poczytywany, b o t r y o c e p h a I u s n o d o s u s, którego jajka znowu po nad wodę wyrzucone, i przez też same rybki wraz z mułem spożyte’, nowemu da — ją początek pokoleniu. Częstokroć robaki wewnętrzne w późniejszych dopiero pokoleniach podobnemi stają się swoim przodkom, gdy w pierwszych wcale do nich nie zdają się nale — żyć. Płodzenie takie rodozmiennem albo mamczynem nazwane spostrzegamy na Monostomach, w płucach wodnych ptaków żyjących. Prawda monostomy mogą wydawać żywy płód w wodzie pływający, jaki dostawszy się do należytego sobie zamieszkania, natychmiast we własnéj się formie wykształca. Najczęściéj przecież monostomy wydają Cerkarye, to jest żyjące w wodzie niby torebki napełnione płodem, i najchętniéj w ślimakach gnieżdżące się. Cerkarye po dojrzeniu płodu pękają, płód przebija się przez ciało ślimaków do W’odv, następnie przyczepiwszy się do owadów lub innych zwierząt, wgryza się w nie i tam przeobraża na Distomy. Distomy rodzą żywe potomstwo, które dostawszy się do płuc ptastwa, dopiero wtedy przybiera pierwiastkową monostomów postać.
Płodzenie prawdziwe w roślinach pominąwszy skryto — płciowe (grzyby, paprocie) objawia się dopiero w j a w n o, tak wspólno jak i różno płciowych. Odróżnienie tu części płciowych i ztąd powstały układ Linneusza winniśmy Czechowi Żaluziańskiemu. Obydwaj ci naturaliści poczyty-wali Słupki w samym środku kwiatu umieszczone za przy-rządy żeńskie, a pręciki na około tamtych wyrastające za męzkie. Pyłek przez te pręciki wydzielany miał odpowiadać nasieniu zwierzęcemu, w którym wielu nitki (żyjątka) nasienne spostrzegać mniemali. Schleiden zupełnie od-wrotnie starał się dowieść, że lubo pyłek jest bezwarunkową przyczyną owocowania, równa się on raczéj jajkom sa-miczym, i dostawszy się przez przewody słupkowe do sto-

245
sownego miejsca, zamienia się na właściwe nasiona owo* cowe.
Płodzenie zwierzęce zależy na połączeniu się dwojga odmiennych płci, i wymaga oprócz odmiennych przyrządów dwojga odmiennych materyi: zapładniającéj i zapładnianśj. Pierwsza jest udziałem samców a ostatnia samic, stanowiąc u tamtych nasienie a u tych jajka zarodkowe.
Nasienie jedna z najważniejszych cząstek ciała naszego, wyrabiane bywa w kształcie gęstego, białawego płynu przez gruczoły nasienne czyli jądra, i na zapas dla dalszego użytku przechowywa się w pęcherzykach nasiennych. Nasienie wydziela się w pewnéj tylko epoce życia, to jest za dojściem do dojrzałości, okazującéj się u młodzieży pręd — kióm rozwijaniem się i drażliwością części płciowych, nieznanym dotąd pociągiem do kobiet, sypaniem się włosów na twarzy i łonie, zgrubieniem głosu, i nocnemi wśród lubieżnych marzeń utratami, ale tylko zbytecznéj ilości nasienia. Epoka ta trwa dotąd, aż czas przechylający nas na stronę starości, pokaże nam żeśmy najpiękniejszy zakres naszego życia za sobą już pozostawili. Zwierzęta dziko żyjące mają ograniczoną własność zapładniariia do jednéj z pór roku, co grzaniem lub parzeniem się nazywamy. Zwierzęta zaś oswojone, domowe, w tym względzie bardzo zbliżają się do człowieka.
Nasienie jest cięższe od wody, posiada właściwy zapach, zasadowo oddziaływa, i składa się z białka, spermatyny, fosforanów i solanów wapna. Najgłówniejsze jednakże swe części przedstawia nam dopiero pod mikroskopem. Tam widzimy jak w małéj ilości płynu, oprócz pewnych nie licznych ziarnek, niezrachowane mnóstwo nitek nasiennych za żyjątka uważanych pływa, i to w takiój ilości, że te ostatnie zdają się całkowicie je składać. W tych niby żyjątkach odróżniano tułów i ogon, a niektórzy i wewnętrzne przyrządy spostrzegać chcieli. Kształt ich i wiel-

246
kość zmieniają się podług gatunku zwierząt do których należą. Poruszając ogonkiem jakby biczykiem posuwają się, i ruch ten przez kilka godzin na powietrzu zachowują. Wielu niemogąc wytłomaczyć sobie tego postępowania prawami fizycznemi, prawdziwe przypuszczali tu życie — Odniósłszy jednakowoż rzeczone nitki do komórek rzęsowych, mianowicie jedną rzęsą opatrzonych, i dla ruchu rzęsowego posuwających się, cała ich istota wyjaśnioną zostaje. Jakkolwiek bądź, że nitki te do zapłodnienia są konieczne, pokazuje się ztąd, iż widzimy je tylko w czasie i indywiduach do zapła — dniania właściwych, i napróżno szukalibyśmy ich u dzieci, starców, mieszańców np. mułów i po porze parzenia się zwierząt.
Jajka stanowią cząstkę samiczą, zapładnianą. Składają się głównie z żółtka, a mieszczą w jajecznikach tworząc w rybach tak nazwaną ikrę. Jajecznik budowy włóknistéj zaopatruje każde jajeczko pochewką, obfitującą w naczynia krwiste pożywienia dostarczające.
W jajku kaźdćm z jajecznika wydobytém i pod mikroskopem umieszczonym, bo zaledwie ’/<o linii w średniéj wynosi, odróżniamy: błonę przezroczystą jednolitą błoną skór — n ą (chorion) zwaną, otoczoną nakształt opony komórkami z jajecznika pochodzącemi, krążkiem zarodkowym mianowanemu Wewnątrz błony poprzedniéj ma się mieścić błona żółtkowa, żółtko z komórek właściwych żółtkowych i tłuszczowych złożone zamykająca. Żółtko ptaków oderwawszy się z miejsca pierwszego swego pobytu, w przebiegu swym śrubowatym przez przewód jajeczny, okrywa się coraz większą warstwą białka, a w końcu dopiero przed samćm wejściem do kloaki skorupą wapienną. W samym środku żółtka mieści się pęcherzyk zarodkowy 7so linii w średnicy mający, z takąż plamką zarodkową na powierzchni jego spostrzeganą. Pęcherzyk zarodkowy nie długo bawi w środku żółtka, ale zbliża się do powierzchni

247
jego i sadowi w miejscu, na jajach kurzych pod nazwiskiem piętna koguciego znanem. Jajka zwierzęce odróżniają się od jaj kurzych: brakiem białka i skorupy, a wyliczone ich części otrzymały u człowieka szczegółowe miana. I tak pochewka jajecznikowa zowie się jajkiem Graafa, żółtko jajkiem Baera, a pęcherzyk zarodkowy jaj-kiem Purkiniego lub Valcntina.
Dwie opisane odmienne materye, przez bezpośrednie zetknięcie się z sobą obudzają nowe życie, dając początek płodowi i to nazywa się
Zapłodnienie. Nim zjawiska życia z taką skrupulatnością, i za pomocą niedokładnych tylko narzędzi badane były, najdziwaczniejsze tworzono sobie teorye zapładniania. Przypuszczano głównie raz, że płód jest zupełnie nowym wyrobem, drugi raz że tylko obudzeniem jednego z zarodków, już w łonie najpierwszéj matki na całkowite w przyszłości pokolenia nagromadzonych. Po odkryciu w roku 1677. nitek nasiennych mniemano, że one jako żyjątka wczołgnąw — szy się w jajka, albo w istotny płód się zamieniają, albo przynajmniéj układowi nerwowemu dają początek.
Nie popierając żadnéj z podobnych gawęd dopóki nam dalsze spostrzeżenia prawdy nieodkryją, nie od rzeczy będzie przytoczyć pozorną teoryę Bischoffa, utrzymującego, że znaczenie nasiennych nitek zależy na obudzeniu ruchu w jajku jako początku dalszego rozwijania się zarodka. Każdy ruch zewnętrzny jest tu wypadkiem ruchu wewnętrznego pomiędzy pierwiastkami składowemi. Nitki zaś nasienne takim tylko, ale nie zwierzęcym ruchem obdarzone, obudzają siłą dotknięcia (katalityczną) ruch w pierwiastkach jajka, którego pierwszym objawem jest rozpadanie się żółtka. Na czćmbykolwiek zależało zapładnianie, połączenie się obojga płci nie jest tak koniecznem i tak ścisłem jakby się zdawało. W żabach bowiem zapładnianie kończy się wygniece — nieiu przez samca samiczéj ikry, i skropieniem jéj jego pły-

248
nem, nadto sztuka potrawiła mechanicznie mieszając te części zapładniać, czego do zarybiania stawów używają.
Lubo jajka zbyt wcześnie dochodzą swój doskonałości, zapłodnienie przecież w pewnym tylko czasie następować może. Porą taką ukobićt jest wzmiankowana dojrzałość, zdradzająca się opór niektóremi z wymienionych i odpowiednio zmienionemi zjawiskami, szczególniéj nastaniem krwawych miesięcznych czyszczeń. Czyszczenia te do kilku dni przedłużające się, i co 4 tygodnie pona-wiające się, w naszym klimacie trwają w przecięciu od 15 do 45 roku życia, i przypominają peryodyczrią możność za — pładniania się zwierząt. U nich bowiem tak u samców jak u samic powiększony jest przypływ krwi do części płciowych, z których u pierwszych wyrabia się płyn nasienny, mimo-wolnie w odosobnieniu utracony, a u drugich obfitszy od-pływ śluzu równowagę żywotną przywraca. Ze zwierząt je-dne tylko małpy mają ulegać czyszczeniom miesięcznym (?). Spostrzeżenia Piaciborskiego dziś zupełnie potwierdzone uczą nas, że przy każdem czyszczeniu kobiecćm jedno z jajek oddziela się, i jeżeli nie zostanie zapłodnionym ginie, oraz że wkrótce po czyszczeniu najłatwiéj zachodzą kobiety w ciążę.
Obustronnie roskoszne zaspokojenie popędu od nas miłością wyrażanego, mając na celu uwiecznienie gatunku, wymaga udziału ale w odmienny sposób każdego z rodziców, i odmienne też na nich skutki wywiera. Wiele jestestw samców jedynie dla odbycia tój sprawy żyjących, i w niéj swój grób znajdujących, poświadczają jak ważną tu chwilowa uciecha w ekonomii zwierzęcéj gra rolę. Niebaczne też do rozpusty doprowadzone jéj nadużycie smutne pociąga za sobą następstwa, czyniąc nas dla niedołęztwa godnemi pogardy społeczeństwa członkami.
Dla matki któréj najważniejszćm przeznaczeniem jest brzemienność i wykarmianie najniebezpieczniejszemi są częste, a nadewszystko przerywane ciąże. U nich płyn zapła-

249
dniający dostawszy się do macicy, ztamtąd do jajeczników lub tylko ich przewodów, gdzie spotkawszy jajko zapladnia je, obudzą szereg zjawisk odnoszących się już to do płodu, jużto do miejsca w którem płód się rozwija, jużto nakoniec do całego matczynego organizmu. Co wszystko chcąc pojąć, musimy się najprzód zająć zarodkami zwierząt, mianowicie jajami ptasiemi wstęp tu stanowiącemi.
Jaja ptasie w kilka godzin po nasadzeniu np. kury, lub przy sztucznćm za pomocą ciepła wylęganiu kurcząt, pokazują zmiany objawiające życie w nowem indywiduum, chociaż bicie serca dopiero dnia drugiego widocznćm się staje. Ściśle z sercem połączone tworzenie się naczyń przedstawiające nam pewne i stałe odmiany w krążeniu krwi, służy za zasadę do dzielenia całego życia płodu, to jest nie wylęgniętego jeszcze jestestwa na trzy zakresy.
Zakres 1. od zalężenia do powstania krążenia krwi kre — skowo-żółlkowego trwa dni dwa.
W jaju po zalężeniu jednocześnie ze zniknięciem z przed oczu pęcherzyka zarodkowego, żółtko rozpada się zawsze na dwie coraz mniejsze kuleczki, tak że z czasem przybiera postać maliny. Przy coraz dalszćm rozpadaniu się, czyli przy zwiększaniu liczby, a zmniejszaniu wypukłości żółtko pozornie staje się znowu gładkiem. Rozpadanie to zjawia się w całkowitém żółtku, lub tylko częściowo tam gdzie się późniéj zarodek formować zaczyna, i daje początek piętnu zarodkowemu. Piętno to powstaje z spół — środkowych, kolistych krążków: środkowego, górnego, mniejszego, przezroczystego, błoną lub warstwą ser — wadczaną albo zwierzęcą, i spodniego, obszerniejszego, ciemniejszego warstwą śluzową albo rośli n n ą nazwanych. Od rzeczonych warstw mają jak niektórzy dowodzą oddzielać się: od górnéj ku spodowi warstwa naczynna rzeczywiście tylko z wieńca na — czynnego na kraju téj warstwy utworzona, a od spo-

250
dniój ku górze warstwa mięsna, zupełnie nieznajdująca się. Najpierwsza warstwa rodzi skórę i układ nerwowy, druga zaś przewód pokarmowy i inne trzewia, a rosnąc zaś razem w powierzchnią z czasem całkowicie żółtko okrywają. Kiedy warstwa przezroczysta nie jednostajnie rosnąc przybiera zarys owalny, poprzecznie do długości jaja leżący, czyli w samym początku powstawania, to jest około jednéj godziny po zalężeniu, spostrzegamy najpierwszy ślad zarodka w kształcie prążka 1 ł/s linii długiego pierwotnym zwanego. Prążek ten ma być zaczęciem, już to układu mć — zgowo-mleczowego podług jednych, jużto stosa kręgowego podług drugich. W parę godzin późniéj wzdłuż pierwotnego prążka tworzą się dwie marszczki grzbietowe, które coraz bardziéj wznosząc się i nachylając ku sobie, w końcu zrastają się wierzchołkami i formują kanał czyli przewód mlecza pacierzowego, zamieniający się w jednym końcu w głowę, a w drugim w miednicę. W marszczkach rzeczonych objawiające się punkta kostnienia rozrastają się w pojedyncze kręgi.
Jednocześnie z opisanemi objawami zarodkowemi i rozszerzaniem się warstw w tę formacyą wchodzących, poczyna się najważniejszy moment, to jest przed wiązanie się płodu od żółtka, tak iż z jednéj kuli wszystkiemi już błonami okrytéj powstają jakby dwie, jedna najprzód mniejsza płód, a druga większa właściwe żółtko, stanowiące. Żółtko jednakże z wrostem płodu co raz bardziéj się zmniejsza, i w końcu niknie zupełnie. Przewiązanie to nie jest jeszcze w tym zakresie zupełne, bo widzimy tylko ślady jego w miejscu odpowiednićm głowie. Ponieważ zaś z warstw zarodkowych serwadczana prędzéj rosnąc prędzéj okrywa żółtko, awmiarę przewiązania raczéj przed wiązania się(Ein-und Ab — schniiren) płodu, tenże wgniata się w pozostałe żółtko, na podobieństwo skreślonego położenia płuc w opłucnéj, część zatém warstwy serwadczanéj zaginająca się nad głowę pło

251
du tworzy kaptur głowy. W tym czasie zaczynają kształcić się naczynia krwiste okazaniem się punkcików ciemnych, które przedłużając się w rozmaitych kierunkach łączą się i zamieniają w tętnice i żyły, wylewające się do serca — w następnym dniu po zalężeniu falowaniem swą naturę zdradzającego. Serce z początku jest nieregularną torebką i nieregularny ruch przedstawia. Leży ono tuż pod głową nowego jestestwa, i wypuszcza odnogi jedne wzdłuż zarodka jako żyły, a drugie w poprzek jako tętnice kresko wo — pępkowe, lub lepi éj kreskowo — żółtkowe.
Zakres 2. do powstania drugiego obiegu krwi w torbie moczowéj trwa dzień 3 i 4.
Tutaj przewiązanie się żółtka czyli przedwiązanie płodu coraz bardziéj postępuje, z wzrostem czego nietylko przybywają kaptury: pośladkowy i boczne, ale płód w długości swój coraz bardziéj się skrzywia. — Kaptury wszystkie zetknąwszy się z sobą nad grzbietem płodu zrastają się i tworzą błonę wodnistą, serwadczaną, owczą (alantois), napełnioną wodą płód oblewającą. Błona owcza jest rzeczywiście przedłużeniem bezpośrednim skóry płodu, i zamyka go tak opłuc na płuca, gdzie korzeń płuc odpowiada otworowi jak zobaczymy pępkowemu.
W tym zakresie początki mózgu i mlecza wykształcają się we właściwe części i nerwy. Na końcu bowiem jednym pierwotnego prążka spostrzegamy niby trzy pęcherzyki tak, że najdalszy zmieniający się późniéj we wzniosłości wzrokowe, daje początek oczom, przyczćm wypuszcza z siebie odro — stki na półkule mózgu, średni przechodzi w wzniosłości poczwórne, najbliższy zaś prążka przeobraża się w móżdżek. Daléj rozdział pomiędzy warstwą serwadczaną i śluzową w przewód pokarmowy przechodzącą, staje się coraz większy. Przewód więc pokarmowy powstaje z przewiązania się warstwy śluzowéj, któréj część w płodzie zamknięta formuje torebkę dłuższą niż szerszą głowy i miednicy sięgają-

252
cą, a w środku do żółtka otwierającą się, i całe żółtko drugą swą częścią obejmującéj. Dotąd ani ust, ani otworu stokowego nie znajdujemy, zaledwie tylko wklęśnięcia ich miejsce oznaczają. Otworem zaś środkowym, którego szczątki pępek przedstawia, żółtko przelewać się może do tworzących się kiszek, i nakoniec przy coraz większem wykształcaniu się płodu, żółtko malejąc okazuje się jako pęcherzyk żółtkowy, który jeszcze późniéj zupełnie ginie, a warstwa śluzowa w przewód pokarmowy całkowicie przekształca się.
Na głowie przedstawiają się zagłębienia i wyniosłości łukowate od mięjsca, podobieństwa i biegu ważniejszych tętnic, ale nie od czynności, s k r z e 1 a m i zwane, w liczbie 4 do 5. Skrzela zamieniają się późniéj na szczęki, kość językową i jéj części. Serce i naczynia coraz doskonalsze tworzą głównie dwie aorty rozdzielające się do pojedynczych już występujących trzewiów. Aorty dwie wychodzące z obydwóch połówcie niekształtnego jeszcze serca, dostarczają w człowieku i zwierzętach ssących krwi, lewa częściom górnym, prawa dolnym, a układ taki nazywamy obiegiem krwi Sabatiego.
Dwa wyrostki po bokach poniżéj głowy i tyleż ku pośladkowi śą śladami przyszłych kończyn, z których górne pierwéj się rozwijają. Jak kończyny wyrastają na powierz-chni pozostałéj z warstwy serwadczanéj, tak wyrostki war-stwy śluzowéj czyli kiszek dają początek wszystkim trze-wiom, będącym, co jednakowo późniéj ograniczymy, jakby dalszćm przekształceniem się przewodu pokarmowego przez w p u k l e n i e lub w y p u k I e n i e s i ę (Ein-und Aus-stiil — pen) jego. Starałem się to przejście mówiąc o gruczołach objaśnić, i nic nadto nie dodam, tylko że jedne trzewia po — zostają w połączeniu z rodzimym swym przewodem np. wątroba, w inne, z czasem całkowicie oddzielają się od niego ją^o to płuca, pęcherz moczowy.
Tak samo powstaje torba moczowa (alantois). Ona

253
jest wypukleniem kiszki mającéj stać się odchodową, a coraz bardziéj rosnąc, dochodzi do otworu przedwiązania się płodu czyli pępkowego i przez niego przerasta. Część pierwsza zamienia się w pęcherz moczowy, przerastająca zaś na zewnątrz, rozpościera się nad całym płodem pomiędzy błoną owczą i skórną (chorion.), wraz z naczyniami krwistemi w jéj budowę wchodzącemi, i naczynia pępkowe lub sznurka pępkowego stanowiącemi. Wykształcenie się obiegu pępkowego kończy zakres drugi rozwoju płodu. Występujące tu jeszcze ciała Wolffa, jako dwa gruczoły ki — szeczkowate po bokach stosa pacierzowego umieszczone, uprzedzają tworzenie się nerek, jajeczników i jąder, oraz stanowią jedyny wyjątek w tworzeniu się trzewiów przez wy — puklenie.
Zakres 3 — do końca trzeciego tygodnia czyli wyklucia się kurczęcia, przedstawia nam postępujące doskonalenie i uzupełnianie się już zaczętych przyrządów. Skóra tworzy zdwojenia na powieki, okrywa się puchem, właściwe otwory uzupełniają się, kończyny rosną i kształcą się sposobem dośrodkowym, to jest że części najbardziéj oddalone od tułowia prześcigają swym rozwojem bliżéj położone. Nakoniec skoro płód zdolny już jest do życia na świecie, przebija swe powłoki i przez się samego istnieć zaczyna.
Skreśliwszy całe rozwijanie się płodu wypadnie nam, że na żółtku po ukończeniu rozpadania się jego, występują warstwy mające być przyszłéj formacyi początkiem. Na warstwach tych stanowiących już istotny zarodek rysują się coraz wyraźniéj pojedyncze części, i w prawdziwy płód przemieniają się za pośrednictwem zjawiska, jak gdybyśmy żółtko nitką przewiązywali. Kończyny zaś i trzewia powstąją w parzystój liczbie z wypukłości na odpowiednich warstwach występujących, i dośrodkowym sposobem rozwijających się. Przewiązanie zatemt w ypii klenie i dośrodkowy kierunek oto cała tajemnica historyi płodu.
17

254
Reicherta teorya rozwijania się tém się szczególniéj różni od opisanéj, że on uważa za zasadę wszystkich części pojedynczo kształcące się komórki. Zarodek podług niego składa się z trzech warstw: serwadczanéj, naczynnéj i śluzowój. — Układ mózgowo-mleczowy ma powstawać z dwóch połówek zrastających się. Błona owcza oddziela się z cząstki warstwy pośredniéj, a torba moczowa jest wypadkiem zrośnięcia się przewodów ciał Wolffa. Wątroba, gruczoł brzucho — ślinny, płuca i inne trzewia wyrabiają się z massy komórko — watéj, a nie z wypuklenia się przewodu pokarmowego. — Teorya ta, która szczególniéj co do ostatniego punktu jednobrzmiącą jest z nauką Vogta, nie niweczy poprzednich spostrzeżeń, i zdaje się je ’tylko uzupełniać. Każda bowiem błona wypuklająca się powinna, aby utworzyć właściwą część ciała zwierzęcego, zawierać wewnątrz, lub wtłaczać się na zewnątrz w usposobioną do przeobrażeń massę, która z początku komórkom tylko daje życie, i usprawiedliwia mniemania, że wszystkie trzewia z pewnych komórek kształcą się, i bynajmniéj nie sprzeciwia się, aby te komórki z częścią wypukloną w jedność organiczną nie łączyły się.
Ze zwierząt ssących psy i króliki największą dają nam sposobność do robienia spostrzeżeń nad płodem.
Jajko psie po zapłodnieniu oddziela się od jajecznika, zostawiając na swćm miejscu nabrzmiałą pochewkę teraz ciałem żółtérn zwaną, przebywa przewody jajeczne i dąży do macicy, w któréj sadowi się za pomocą błony prze — padzistéj (ducidua), i natychmiast ulega całemu szeregowi przemian aż do wydoskonalenia się płodu, co w ptakach aż do czasu wysiadania wstrzymanem zostaje. Błona przepa — dzista nie należy do powłok jajka, ale jest własnością macicy żywotnie rozdraźnionéj, przez co wydziela ona płyn w rzeczoną błonę krzepnący. Błona ta w początku brze —. mienności widziana późniéj przepada. Pojedyncze kosmyki błony skórnéj powiększając się z dalszym postępem rozwo-

255
ju, stają się siedliskiem dla rozgałęziających się naczyń krwistych sznurka pępkowego, i zamieniają się w łożysko czyli miejsce. Naczynia łożyska stykając się z matczynemi w macicy, przez przesiąkanie krew swoją odmieniać mogą.
Płód ludzki nie okazuje nam nic więcéj nad to cośmy już powiedzieli. Będąc on powtórzeniem tylko powyższych przemian, pozornie potwierdza opinią dawnych mędrców poczytujących człowieka za mały świat (mikrokosmos), odpowiadający i naśladujący wszechświat (makrokosmos). — Płód ludzi miał bowiem, jeżeli nie ponawiać i powtarzać siły i kształty wszech świata, to przynajmniéj przechodzić w swym rozwoju wszystkie możliwe zwierzęce formy. Prawda, że w każdem rozwijaniu się są pewne wspólne prawidła, ale należy nam baczyć na indywidualne przeznaczenie żadnego zamieszania niedozwalające, i żaden ludzki płód nie był nigdy ani płazem, ani rybą, ani jakićm bądź innern zwierzęciem.
O ile badania nad zwierzętami dostarczają nam wiadomości o doskonaleniu się kształtów, o tyle kobieta jedynie może opisać wpływ poczęciem i brzemiennością na nią wywierany, i przez to naszą naukę uzupełnić. Cały zatém organizm matki i żywot jéj jako gniazdo przyszłego pokolenia, zająć tutaj powinny każdego fizyologa.
Wiele bezdzietnych małżeństw, fizycznym niemocom nie ulegających, wskazują że kobieta potrzebuje aby począć pewnego usposobienia, czyli odpowiedniego stopnia drażliwo — ści, czułości, obojga ostateczności unikając, gdyż równie jak oziębłość tak pono i przesadzona miłość bezowocną zostają. Poczęcie samo objawia się zawsze uczuciem rosko — szy, niekiedy aż do omdlenia dochodzącćm, a z powodu drażnienia części płciowych, z początku zwiększają się w kobiecie żądze. Skoro nasienie ze swemi nitkami aż do jajeczników dojdzie, gdzie je Bischoff u psów znajdował, a nawet może i pierwéj. macica nsbrzęka i sączy płyn w błonę 17*

256
przepadzistą lub inaczéj sitową krzepnący. Błona ta powłóczy powierzchnią wewnętrzną macicy, a próżnia jéj żadnego otworu nie przedstawia. Jajko rosnąc wyrzyna się ze swéj torebki i zostawia po sobie ciało żółte.
Jakim sposobem kosmato pokazujące się jajko Baera do — staje się do przewodów jajecznych i ztamtąd do macicy mało znamy, bo dla drobności swéj, wymagającéj trzech do czterech setnego powiększenia dla rozpoznania go, trudne jest do wynalezienia. Dr. Panek w Dorpacie widział u kobiety zmarłéj wkrótce po zapłodnieniu, otwór postrzępiony przewodu jajecznego, zwykle wolno w jamie brzusznéj kończący się, przyczepiony niby błonami na około nabrzękłego jajka Graafa, i poczytał to zjawisko za zwykłe przy każdćm poczęciu. Mnie zaś przytrafiło się znaleść przewody jajeczne nabrzęknięte, zatem przy powiększeniu się ich w więzach szerokich jak kiszki pozwijane i na jajeczniki przez nie okryte zakręcone, aby jajko mające się oddzielić uronionem nie zostało (*). Posuwanie się jajka w przewodach jajecznych objaśnić możemy obecnością komórek rzęsowych nadbłonka i ich ruchu, oraz ruchem robaczkowym podobnym do takiegoż ruchu w kiszkach spotykanego. Jeżeli dla nadzwyczajnych przeszkód jajko, nie przestając rozwijać się, nie dojdzie do macicy, powstaje brzemienność zamaciczną zwana.
Jajko przybywszy do żywota matki wgniata się w błonę przepadzistą, i okrywa się częścią błony przepadzistéj wgniecioną. Miejsce zaś wgniecenia zasklepia się świeżą, takiéj saméj natury, od wielu zaprzeczaną błoną prze-padzistą późniejszą. Tak umieszczone jajko rośnie i rozwija się podług znanego nam toku trzech zakresów przez 40 tygodni, chociaż od 28 tygodnia począwszy płód przy-padkiem lub sztuką porodzony, przy troskliwem staraniu wyżyć jest zdolny. Przez cały ten przeciąg czasu jestestwo to tak słabe, nie żyjące ale tylko rosnące, zanurzone w pły-
Patrz Pamięt. Tow. Lek. Warsz. T. XXVII. k. 53.

257
nie wodnistym i wszelkich prawie zewnętrznych warunków życia pozbawione, utrzymuje się i karmi krwią matki, za pośrednictwem naczyń sznurka pępkowego do niego przelewającéj się. Krew bowiem, która powstaje i krąży w naczyniach kreskowo-żółtkowych, bez pokarmu i powietrza prędkoby się zużyła i niedostateczną dla odkarmiania stała. Pisklę ptasie ma odpowiednią ilość pokarmu w białku i żółtku, a oddychanie czyli ukwaszanie krwi odbywa się u niego nie w płucach, ale w błonie skórnéj (chorion) pod całą skorupą rozpostartéj. Dziurkowatość skorupy dozwala przenikania powietrzu. Jaja pokostem powleczone albo nie zalęgają się, albo nie wykluwają.
W zwierzętach i w człowieku gdzie płód ani stosownego zapasu pokarmu, ani styczności z powietrzem nie mają, pokarm i płuca matki są jego pokarmem i płucami. Tutaj naczynia krwiste wyszedłszy z torbą moczową na zewnątrz rozgałęziają się w kosmykach błony skórnéj, w miejscu łożyskiem zwanćm. Torba moczowa, jak i wszystkie inne nadal niepotrzebne, niknie, wyjąwszy części na pęcherz moczowy przeznaczonéj, i jéj naczyń, to jest dwóch tętnic i je — dnéj żyły pępkowych, pośrednio z naczyniami macicy bez otwierania się w nie stykających się. Przy zetknięciu się tem, krew tętnicza matczyna przesiąka przez ściany naczyń do żyły pępkowéj płodu, z niéj wylewa się po części do wątroby, po części przewodem żylnym Arantiusza do żyły próżnéj wstępującéj, a z tamtąd do serca prawego. Z powodu niedostatecznych przegród w sercu pomija krew bezuży-teczne płuca, i przechodzi prosto do serca lewego i tętnic z niego wychodzących, dopóki nie zdatna już dla odkarmiania, dwoma tętnicami sznurka pępkowego z tętnic podbrzu — sznych poczynającemi się, nie odpłynie do łożyska dla no-wego za pomocą przesiąkania odświeżenia się.
Macica brzemienna rosnąc coraz bardziéj, nie tylko sama ulega zmianie widocznéj co do kształtu i czynności, przesta — je bowiem wydzielać czyszczenia miesięczne, ale wywiera

258
nadto wpływ na cały organizm matki, jużto działając podług praw fizycznych, już niekiedy żywotnie w dotąd nie objaśniony sposób. Przez uciskanie żył i wnętrzności zjawiają się nabrzęknięcia, oddech się utrudza, apetyt ginie lub fałszuje się, powstają nudności, woraity. Suchotnice czują się wtedy lepiéj i sądzą że im się zdrowie powraca, nie znając, że po porodzie choroba jakby watując swego opóźnienia, szybko do smutnego kresu ich doprowadzi.
Czy też zaś matka z swój strony wpływa na płód w łonie noszony, i czy tak bardzo znane i w umyśle samych lekarzy zbyt zakorzenione Zapatrzenie się istotnie przypuszczać można? łatwo każdy nieuprzedzony pojmie. Nakłaniający się na stronę czcicieli téj baśni niechże raczy objaśnić, jakimby sposobem część kształcąca się, a tembardziéj już wykształcona zniknąć, lub przeobrazić się mogła? Dlaczegóż kobieta w połowie ciąży zobaczywszy człowieka bez palców, musi wydać na świat dziecię palców tylko pozbawione, kiedy one już w 7. tygodniu zaczęły się tworzyć, i stanowią punkt, z którego rozwijanie się ku ramieniowi postępuje. Dlaczego tak mało jest potworów na świecie? gdy prawie nigdy nie zbywa do zapatrzenia się sposobności. Bardzo naciąganą byłaby obrona zapatrzenia utrzymywać, że przez nie ginie możność tworzenia się pewnych tylko części. Takie ograniczanie zarodka i płodu przez nieprzyjazne na matkę działające wrażenia, prawdopodobniéj zniszczenie tu całkowite poprzedzić lub za sobą pociągnąć powinno. Wpływ’ zatem rodziców na dziecię taki jedynie przyjąć możemy, jaki powie — trznia i gleba na rośliny wywierają.
Zdarzające się potwory mają przyczynę w samych sobie, dziś jeszcze niedocieczoną. — Potwory przecież zależą na wstrzymaniu lub przyspieszeniu rozwijania się je-dnych części nad drugie. Do pierwszych odnoszą się: nie-dostatek członków, nieotworzenie się stolca, wylewanie się pęcherza do kiszki odchodowéj, nie zrośnięcie się łuków

259
kości kręgowych i t. p., do ostatnich całkowite zrośnięcie się ust, powiek, nadmiar członków. Czy nadmiar członków jest przesileniem się rozwijania, czy też wypadkiem zlania dwóch zarodków w jeden, gdzie resztki tracącego swój byt w tym tylko nadmiarze pozostają, nie rozstrzygnięto dostatecznie. Trudno przecież zgodzić się, aby nie kształtny wy — rostok szusty palec naśladujący, lub coś podobnego do innego zarodka należały. W mniéj ważnych zatém przypadkach podobnego zrośnięcia nie przyjmujemy, a to tém bardziéj, że Serres pokazał nam, że nie tylko całe ciało z dwóch symetrycznych połówek się zrasta, ale wszystkie nawet nie parzyste trzewia i pojedyncze członki, takiż sam mają początek. Jeżeli zatem te połówki nie zrastają się, ale osobno wykształcają, wtedy powstaje nadmiarowa liczba członków. Tego niegodzi się rozciągnąć do tych przykładów, gdzie albo dwie osoby są z sobą zrośnięte jako Syamskie czyli Włoskie rodzeństwo Rita-Krystyna, lub też jedna wdrugiéj zamknięta, co jeżeli się nie mylę Hunter na pewnym chłopczyku zauważał. Vogt i tutaj wyklucza zrośnięcie się płodów z powodu, że połączenie takie w jedno-imiennych częściach zjawiają się np. plecami, brzuchami, a nigdy zaś rć — żno-imiennemi, np. ręki z nogą, co równie także dobrze zdarzaćby się mogło.
Za dojściem płodu do doskonałości, matka wydaje go na świat, jako jestestwo nie mogące dłużéj jednéj z nią całości stanowić. Wydanie to czyli poród uskutecznia się coraz sil — niejszem i częstszem kurczeniem się macicy. Dziecię wtedy dla ciężkości zwykle główką na dół obrócone, pcha na ujście do pochwy, rozszerza go, przebija błony swoje i po wylaniu się wody płodowéj, samo się z dotychczasowych więzów oswobadza. Pierwsze odetchnięcie zmienia obieg krwi na właściwy, nadal trwający. Po odejściu miejsca czyli łożyska, resztki błon odchodzą ze zbytkującemi sokami najprzód krwawemi a późniéj śluzowatemi, które aż do 6. ty-

260
godnia trwać zwykły, w jakim też czasie i macica do pierwotnego kształtu powraca.
Zjawienie się pokarmu, to jest mleka w piersiach, często towarz.yszone wstrząsnieniami gorączkowemi, kończy ostatnią powinność kobiety. Po pozostawieniu zaś dziecięcia, gdy ono opatrzone ząbkami coraz stalszych pokarmów używać jest zdolne, wracają czyszczenia miesięczne, pokazując że one są drogą do utrzymania równowagi materyalnéj, tyle zawsze w żywotnéj budowie i sprawach niezbędnéj i koniecznéj.

D O D A T E K.




CO JEST CHOROBA.
Rzecz czytana na Posiedzeniu publicznćm Towarzystwa Lekar-
skiego Warszawskiego dnia 19. stycznia I85V r.
f
Jak tylko śmierć jest nieuniknionćm następstwem życia, a mnogość okoliczności w jakich żyjemy, do rozlicznych cierpień nas usposabia, niemasz podobno ważniejszego zadania nad wynalezienie i wydoskonalenie sposobów, aby tę śmierć jak najdaléj odsunąć, a każdą dolegliwość jak naj — śpieszniéj złagodzić. Wszelkie inne potrzeby człowieka są warunkowe, podrzędne i wynikają jedynie z wyrachowania, kiedy potrzeba zdrowia górując nad niemi, w istocie życia ma swoją zasadę. Nic zatśm dziwnego, że nauka leczenia starszą być musi od wszystkich innych, a w przejściach swojego rozwoju im więcéj się do doskonałości zbliża,tém na trudniejsze do rozwiązania natrafia pytania.
Zastanowiwszy się bowiem co było zadaniem początkowéj medycyny, zaledwie możemy odpowiedzieć, że głównie to co i dzisiaj, to jest szybkie powrócenie choremu możności do dalszego wypełniania jego obowiązków. Obowiązki zaś te będąc prawie jedynie fizyczne, na mechaniczne tylko obrażenia ludzi narażały, a pomoc ograniczała się na przypadkowym spostrzeżeniu, czego się chronić i jak zachowywać należało. Doświadczenie więc ojców i starszych było

264
jedyne i dostateczne, obok instynktu każdemu wrodzonego. Ale człowiek nie został jak go przyroda wydała, tylko kierując się za swym wrodzonym, nieznanym popędem, dążył od samego początku do wykształcenia siebie i ulepszenia własnego bytu; mnożąc więc obowiązki i powinności, oprócz fizycznych i moralne rozkrzewił. Niemoce też jego nie były już wszystkim wspólne, u każdego zaś coraz bardziéj poplątane; cierpiący nie pojmując ich przyczyny, szukać musieli rady u drugich, moralną część jego kształcących i pielęgnujących, to jest u kapłanów i u mędrców, którzy nawzajem zboga — ceni doświadczeniami własnemi, lub z podań czerpanemi wiadomościami, postępowanie swoje podług potrzeby lub przypuszczenia urozmaicać zmuszeni byli, oczekując osta-tecznego wypadku albo od miłosierdzia bóstw, albo od grun — towności swoich zasad. Lecz kiedy coraz większa oświata i za nią idące wygody i zbytki coraz więcéj zdrowie nasze podkopywały, a umysł jednego człowieka nie mógł ogarnąć wszystkich oddzielających się nauk, okazała się potrzeba ludzi powołania, którzyby całe życie badali, co i jakim spo-sobem w obrębie zdrowia naprawiać należy; bo człowiek w sztukę swój byt zamieniwszy, bez ich pomocy istnieć już niepo trafił.
Przy takićm tedy początkowym rozwijaniu się medycyny, jeżeli pierwszy lekarz rozumnie wnioskując, olrzymaneiui wypadkami zadziwiał ogół, i dlatego między bogów’ policzony został, późniéj każdy krok aby nie chybił celu wyrozu — mowany być musiał, a leczenie przypadkowem doświadczeniem poczęte rosło już rozumowaniem. Jednakże, gdy rozumowanie aby nieokazało się marzeniem w rzeczywistości sprawdzonem być powinno, tak równie i medycyna do rzędu nauk rozumowych podniesiona, dla nabrania największéj mocy, największéj ważności, piętna rzeczywistości przy łóżku chorego nabyć się mającego wymagała. Rzecz ta przecież stawała się coraz trudniejszą, bo to nic prosty pasterz,

265
rybak lub myśliwy nieszczęściem powalony, ale znękany wysileniem lub zbytkiem wyniszczony, już z przodków swoich zarody chorób dziedziczący nędzarz pomocy lekarza wzywał. Rozumowanie więc lekarskie nie zawsze się sprawdzało, ale za to każdy podobny zawód, stając się coraz silniejszą zachętą do jak najtroskliwszych badań, nietylko wywołał o ile być może najdokładniejsze pojęcie i rozróżnienie wszystkich chorobliwych zjawisk, ale nadto zwrócił uwagę lekarzy na potrzebę zastanawiania się, czemby był ten główny ich nieprzyjąciel, czyli co to jest w ogóle choroba. Ta potrzeba pojęcia o chorobie, będąc już dowodem prawdziwego postępu nauki, bo staje się podstawą dla tworzących się rozmaitych zasad leczenia, o ile gruntownym zbadaniem rzeczy zaspokojona być może, zamieni się w jeden z największych jéj doskonałości szczebli.
Dopóki leczenie niemiało żadnego celu, ale kończyło się na radzeniu na oślep chorym w tym zamiarze często na publicznych placach wystawianym, dopóki potem chorzy, uważając każde cierpienie za gniew bogów, szukali ich tylko przebłagać przez posty i pewne oczyszczania się, w świątyniach pod opieką i nadzorem kapłanów dokonywane, nie było wtedy żadnéj potrzeby myśleć o chorobie, bo jak raz traf wszystkiem rządził, tak drugi raz chciwość i podstęp niekoniecznie zawsze bezskutecznćm postępowaniem kierowały. Pomimo to jednakże rosły fakta niewątpliwe i pomnażały zapas materyału, który nigdy bezużyteczny pozostać nie mógł, i potrzeba go tylko było poznać i ocenić aby wkrótce stanęła budowa dziś medycyną zwana.
Medycyna jest nauka ieezenia chorób. Choroba musi więc być coś przeciwnego, przeczącego zdrowiu, będącemu czemś właściwem, twierdzącem w życiu. Życie zatem, zdrowie i choroba, stanowią jakby trzy części jednéj całości, z których ostatniéj bez pierwszych objaśnić niepodobna. Zapuszczając się przecież w tak niezgłębioną przestrzeń, umysł ludzki

dotąd w badaniach swoich błąkać się musiał, dopókąd nie — zdołał przynajmniéj odróżnić co pojąć potrafi, od tego co wiecznie dla niego ukrytem pozostanie, a nadto i droga którą miał postępować, i stanowisko z którego miał wyruszyć, były niepewnemi. Dlatego też pierwsi mędrcowie czyli filozofowie ogarniający całą starożytną mądrość, podług swych pojęć i początkową medycynę kształcili, jak równie i dalszy rozwój medycyny zawsze pod wpływem czasowéj filozofii pozostawał, nie jako zależącéj od swéj mistrzyni, ale dzielącéj losy swój wspólniczki, bo filozofia jest tylko miarą ukształcenia się rozumu ludzkiego.
Ażeby więc rzeczywiście ocenić pojęcia w medycynie, potrzeba baczyć na równoczesne stanowisko filozofii, lecz aby poznać jakie dziś należy mieć pojęcie o życiu, zdrowiu i chorobie, koniecznćm jest poznać przemiany i przejścia, jakim przez tyle wieków ulegała medycyna, zawsze coś do swego wydoskonalenia zyskując.
Kiedy nie było zasady do pojmowania przyrody, mistycyzm grał główną rolę. Mistycyzm był przypuszczeniem rozmaitych bóstw dobrych i złych, wszystkićm rządzących. Ztąd to jeszcze Pytagoras przyjmował za przyczynę chorób, wpływ lub niezadowolenie bogów albo duchów. Uczniowie przecież jego postąpili krok, i bliżéj choć równie fałszywie rzeczy badać zaczęli. Jedni z nich uważali za początek wszystkich rzeczy żywioły, drudzy atomy. Etnpedoklesa cztery osobne żywioły: ogień, powietrze, wodę i ziemię, z których przypadkowego połączenia wszystko powstawać miało, He — raklites sprowadził do jednego ognia, wyprowadzając ze stopnia zgęszczenia jego, powietrze, wodę i ziemię, których łączenie się w ciało zależało na przyciąganiu przeciwnych i odpychaniu jednakowych cząstek. Ciała ztąd powstałe odróżniały się na ciepłe, zimne, wilgotne i suche.
Anaxagorasa nauka była, że z Chaosu to jest zbioru najróżnorodniejszego pierwotnych atomów, przez oddzielenie

267
się różnorodnych a połączenie jednorodnych, powstał świat i wszystkie na nim rzeczy. Demokryt atomom tym przypisał wieloraką postać. Podług takich zasad, o ile zdrowie zależało na harmonii, wszelka najmniejsza dysharmonia w składzie lub układzie była chorobą. Anaxagoras dodał jeszcze tutaj, że żółć jest najczęstszą przyczyną chorób sprawiając, jeżeli się w niewłaściwe miejsce dostanie, wszelkie w ogóle zapalenia.
Pod takiemi to mistrzami i przy takich zasadach ukształcił się, czyli ukształcili siedmiu Hippokratesów na 400 lat przed Chrystusem powołani, aby wskazać prawdziwą drogę dla lekarzy, to jest drogę doświadczenia i bacznego zastanawiania się nad zjawiskami przyrody. Podstawą ich twierdzeń były cztery żywioły Empedoklesa, którym w ciele ludzkićm odpowiadały cztery płyny: krew, śluz, czarna i żółta żółć, a z tych niewłaściwego stosunku wszystkie choroby powstawały. Istoty choroby nie można poznać, ale za to całą uwagę zwrócić należy na przyczyny powodujące. Choroby leczy natura siłą swą &og [wav zwaną, sprawiając zagotowanie soków surowych, chorobliwych, i powstałe ztąd szumowiny wyprowadzając w pewnych dniach przez przełamy, kryzy.
Nie można przecież mniemać, aby lekarze po Hippokrate — sach ich się zasady jako najlepszéj trzymali, owszem po nich to na coraz większą rozmaitość zdań i opinii natrafiamy. I tak Plato dał wkrótce początek szkole dogmatyków. Podług niego pojedyncze żywioły składały się z atomów rć — żno-kształtnych: ogień z trój-kątnych, powietrze z dwuna — sto-kątnych, woda z dwudziesto-kątnych, ziemia z sześciennych. Nietylko ciało ludzkie składa się z żywiołów i atomów, ale i dusza. Część boska duszy mieszka w głowie, cielesna zaś w sercu i żołądku. Zły stosunek atomów sprawia chorobę, jedynie w sokach się objawiającą. Żółć rodzi zapalne choroby. Szkoła dogmatyków odznacza się nadto

268
swoją duchowną z ognia powstającą siłą, pod nazwiskiem nreipa zdrowiem i chorobą rządzącą. Ponieważ dotąd jeszcze wszyscy się do żywiołów i im odpowiednich soków odnosili, zdrowie wynikało z najdokładniejszego połączenia ognia i wody. Przewyżka zaś krwi, śluzu, żółci i wody była istotą choroby. Źródłem chorób jest żołądek, ale źródłem żółci jest wątroba, śluzu głowa, wody śledziona. Przyroda leczy choroby raczéj powolnćm obudzeniem zbawiennych czynności, jak gwałtem i siłą. Taką naukę udoskonalając Paraxagoras przyjął dziesięć rozmaitych soków w ciele, a Erasistratus rozdzielił siedlisko pneumy do głowy i serca Zabłąkanie się pneumy lub krwi do niewłaściwego miejsca, było jego istotą choroby.
Pyrrho sceptyk założył szkołę empiryków. Żadne teorye, żadne dogmata nie miały tu znaczenia. Empirycy nie wdając się w żadne rozumowania, trzymali się ściśle własnego lub cudzego doświadczenia, zaledwie się na analogią odważając, która wkrótce na epilogizm zmienioną została. Wnioskowanie takie z wiadomych na niewiadome już nie było czysto empiryczne, i dlatego szkoła ta nietroszcząca się o pojęcie zdrowia i choroby, z czasem rozdzieliła się na dwie części. Jedni wrócili do dogmatyzmu i to tylko w doświadczeniu widzieli, co naprzód chcieli widzieć, a dochodząc do coraz bliższych nas czasów, głosili o ostrościach, prawach hydraulicznych, pierwiastkach chemicznych, stopniach żywotności, zapaleniach miejscowych i t. p. Drudzy wzgar — dzając rozumowaniem w medycynie doszli do mesmeryzmu, homeopatyi, hydropalyi i rademacheryzmu.
Pomiędzy zbyt już upowszechnionym dogmatyzmem i em — piryzmcm, pośrednią drogę obrali sobie Metodycy, pomijając nieprawdopodobne przypuszczenia o dziwacznych siłach, i wznosząc się nad niewyrozumowaną rutynę. Asklepiades twórca téj sekty założył sobie, że przypadkowe połączenie atomów w pewną postać daje początek wszystkim rzeczom

269
i samemu człowiekowi, a harmoniczny i właściwy ruch tych atomów stanowi zdrowie, gdy przeciwne okoliczności chorobę rodzą. Wszystko więc na postaci i składzie się opiera, podobnie jak u Reila i Śniadeckiego. Pierwotne atomy dostają się do ciała z pokarmów i powietrza. Z niewłaściwego ich stosunku pochodzą zatkania i zapchania w częściach stałych. Psucie się soków jest następcze; natura nigdy nie jest w stanie wyleczenia choroby, jeżeli lekarz tego nie dokaże. W skutek téj zasady Temison ugruntował naukę o stwardnieniach, rozmiękczeniach i stanie mieszanym (strictum, laxum et mixtum).
Takie to stanowiska przechodziła medycyna, aż w półtora wieku po Chrystusie zjawił się Galenus, wyrocznia ówczesna, na którego naukę przez XIV wieków lekarze przysięgać musieli, jako niezdolni do wyzwolenia umysłu swojego z więzów scholastycyzmu w murach klasztornych wypielęgnowanego.
Galenus był rzeczywiście dogmatykiem chociaż sie zawsze do Ilippokralesa odwoływał. Nie lubił on atomów, ale zato natworzył mnóstwo sił wszędzie działających. Pneuma była tu główną, jednakże dla objawienia się życia potrzeba mu było pomieścić siłę żywotną w sercu, siłę zwierzęcą w głowie, siłę fizyczną w wątrobie. W pojedynczych sprawach żywotnych czynnemi były siły: przyciągająca, utrzymująca, zmieniająca i odpychająca. Obok tylu sił wiele jeszcze na żywiołach zależało, od których obecności pochodziły pierwotne, a od pewnego pomieszania następcze własności pojedynczych części. Siły przyciągająca i odpychająca walczyły z żywiołami, i ztąd powstawały: krew, śluz i żółć. Krew nie jest tak zmieszaną aby już posiadała następcze własności, ale w śluzie przemaga woda, w żółci ogień, w czarnéj żółci ziemia. Choroba jest nienaturalnym stanem pojedynczych części przez nadmiar potrzebnych, lub obecność niepotrzebnych żywiołów.
18

W XV. i XVI. wieku pędem po„sobie następujące odkrycia i wynalazki, zbudziły też i medycynę drzymiącą, a genialny Paracelsus uczeń bab, cyganów, czarnoksiężników i tym podobnych indywiduów, alchemiczną swoją teoryą zwalił całą naukę Galena.
Paracelsus głównie uważał człowieka jako mały świat (mikrokosmos), wszystkie siły i pierwiastki wszech świata (makrokosmos) posiadający, i od niego téż wiele zależący. Każda zatém choroba wynikała z wpływu, albo gwiazd, albo trucizn, albo praw fizycznych, albo duchów, albo Boga. A że ciało nasze składało się podług niego z siarki, merku — ryuszu i soli, w chorobach więc przemagał albo ich zły stosunek, albo złe połączenie, czyli inaczéj że choroby były siarczane, merkuryalne i solne. Coś podobnego, ale zupełnie odmiennego od chorób żelaznych, miedzianych i sale — trzanych Bademachera.
r Po Paracelsie nastał van Helmont twierdzący, że jakowyś duch Archaeus, żołądka i śledziony mieszkaniec, wszystko z wody za pomocą fermentacyi tworzył. Choroby tylko były namiętnościami jego, w dreszczu bowiem ziębiącym Archaeus był przestraszony, przez gorączkę zaś objawiał swoją zapalczywość. Miejsce cierpienia było tam, dokąd albo Archaeus się zabłąkał, albo dokąd swój ferment posłał.
Sylwius wszędzie widział tylko fermentację, kwasy i zasady solne. Zfermenlowana żółć miała być główną przyczyną chorób.
Odkryta w r. 1619. przez Harweja istota krążenia krwi dała początek jatro-matematykom czyli jatro-mechanikom, zupełnie tak jak okazana przez Hallera w następnym wieku drażliwość ciała zwierzęcego wywołała teorye o pobudzal — ności.
Harwéj nierozumował, ale jatromechanicy powiedzieli; Homo est machina hydraulica, i z tych niektórzy przypusz-

271
czali znowu siłę żywotną, któréj Kramp dodał siłę właściwą naczyń krwionośnych tonus zwaną.
Usiłowania Sydenhama były czyste w duchu Hippokrate — sa, dlatego też znakomite pomiędzy lekarzami zajmuje miejsce, prawda że wtedy i filozofia inaczéj już stała. Sydenham uważa powstawanie chorób za wypadek z praw fizycznych, które to pojęcie Lotze nawet do samego życia bardzo trafnie zastosował. Gorączka podług niego jest usiłowaniem natury dla wyleczenia choroby.
Boerhaave wiele się już opierał na śledzeniach anatomicznych Loeuvenhoeka i Ruyscha. Wielkość i kształt pierwiastków tak części stałych jak i płynnych były jego zasadą. Choroby części stałych zależą od kształtu i połączenia się pierwiastków. W płynach wyradzają się rozliczne ostrości (mechaniczne, solne, lotne, stałe, pojedyncze, złożone, olejne, mydlane i t. p ). Zapalenie.jest błędne zboczenie krwi.
Fryd. Hoffmann dał najważniejsze znaczenie sile żywotnéj wszystko z pierwiastków tworzącéj, a istotę życia W ruchu, szczególniéj krążeniu krwi pomieścił. Ruch części stałych objawiał się ciągł6m kurczeniem naprzemian z zwalnianiem; jeknakże czynne tu siły mogły być zwiększone, pomniejszone lub zmienione. — Najważniejszem zjawiskiem w chorobie jest kurcz, najpierwszą dla choroby drogą przewód pokarmowy. Choroba najpierwéj napastuje części stałe przez zmianę ich ruchu. Gorączka jest tylko chorobą i chyba przypadkowo zbawienną, bo siła lecząca natury mało dla niego znaczyła.
Stall ze swoją nazbyt gospodarną duszą przypomniał nam po Helmoncie mistyków. Dusza jego ożywia wszystko i kieruje wszystkićm, a obudzając ruch niedopuszcza rozkładu i śmierci, bo nawet choroba i śmierć od woli duszy zależały. Choroby wynikają ze zbytku krwi, a dusza je leczy obudzą — 18*

272
jąc gorączkę lub ułatwiając krwotoki. Same lekarstwa tylko za wpływem duszy działały.
Platner tak daleko tę naukę posunął, że uważał całego człowieka za przyrząd smaku i dotykania, jedynie na potrzeby duszy przeznaczony, i że tą tylko drogą na duszę działać można. Niedawno Virey unosił się nad delikatnością naszego dotykania, znajdując w nićm jedyną przyczynę wyższości ludzkiéj nad zwierzętami.
Chociaż Haller, okazaną draźliwością ciała zwierzęcego, wielce zwrócił uwagę lekarzy na części stałe, nim przecież wystąpił Brown, Krzysztof Lud. Hoffman był jeszcze humo — ralistą, łącząc dynamizm z chemizmem. U niego dzieliła się draźliwość, czyli oddziaływanie na czynności bodźców na 10 stopni, z tylomaż stopniami kurczenia się naczyń krwionośnych i innych części. Głównym zaś bodźcem chorobliwym była kwaśna lub zgniła ostrość krwi, sprawiająca gorączki i zapalenia, i najłatwiéj przez płuca wydzielająca się.
Cullen rzeczywiście szukał istoty choroby w częściach stałych, i wiele się na siłę leczącą oglądał, dla któréj, przyczyny osłabiające, następnie przeciwny skutek sprawiają, jako gorączkę po dreszczach. Kurcz także u niego wielką grał rolę.
Stoli idąc za przykładem Hippokratesa, śledził w chorobach przyczyny powodujące i usposobienie panujące, wyprowadzając wszystkie cierpienia z zanieczyszczenia przewodu pokarmowego, gdy Kaempf zatkanie trzewiów nawet u nowo-narodzonych przyjmował.
Z początków alchemicznych doskonaląca się czysta chemia, utworzyła jatrochemików.
Priestley zajmował się wyłącznie Flogistonem, z powietrza do krwi w płucach przechodzącym, a Rygby tę wędrówkę do żołądka przenosił. Girtaner nazwał swoją naukę antiflogistyczną, tłumacząc sobio wszystko przez kwasoród,

273
którego nieobecność rodziła choroby. Mitchill przyczynę chorób widział w niedokwasie saletrorodu. Reich baczył i na inne pierwiastki chemiczne, a Baumcs poczytywał za chorobę powiększenie się lub zmniejszenie: ucieplenia, uwodo — rodnienia, usaletrorodnienia i ufosforowania, jako jedynéj treści wszystkich spraw żywotnych.
Reil był jeszcze chemikiem. U niego wszystko jak i u Śniadeckiego na kształcie i materyi zależy, a zmiana składu materyi, któréj jednakże oznaczyć niepodobna, jest przyczy — I ną choroby.
Odkryty przez Voltę, a od ucznia jego nazwany galwa — nizm, miał także swoich stronników, do których Ritter, Ma — teucci, Mos/i Stark, także Schoenlein, Eisemnann, Canstatt należą.
Stark, który rozpoczętą przez Gaubiusa ucznia Boerhaa — vego ogólną patologią o ile można było rozszerzył, uważa biegunowe napięcie za najważniejsze prawo życia, ponieważ odpowiada ono wszystkim wąru&kom istoty życia, tak pod względem dynamicznym jak i mechanicznym badanéj. U niego skoro biegunowe napięcie jest głównem prawem życia, takiem samem być musi i dla choroby. Chorobę zaś samą uosobił, robiąc ją pasożytem niższego stopnia organizacyi, zapominając że pasożyty, chociaż zjawiają się tylko przy zbiegu pewnych okoliczności, mają przecież w sobie samych i przez siebie samych zdolność do własnego utrzymania się, i jakkolwiek żyją kosztem innych jestestw, nie istnieją zbo-czeniem tylko w zjawiskach innego organizmu.
John Brown na nauce Hallera utworzył teoryą czysto dynamiczną. Podług niego życie siłą żywotną obudzone, obja-wia się jedynie przez pobudzanie. Ciało zwierzęce ma pewien zapas draźliwości, mocą któréj oddziaływa na zewnętrzne drażnienia, bodźce, bądź czy one są do życia konieczne jako pokarmy, bądź czy są życiu szkodliwe. Najprostszym wypadkiem téj własności jest kurczenie się części sta-

274
łych. Przy zbytecznem pobudzaniu drażliwość się wyczerpuje, a bezsilność ztąd powstająca zowie się prostą, choroby zaś z niéj wynikające steniczne. Przez brak pobudzania drażliwość — się gromadzi w nadmiarze, rodząc nie prostą bezsilność, z odpowiedniemi astenicznemi chorobami. Choroby są albo ogólne, albo miejscowe, których bez bodźców żadna siła lecząca usunąć nie potrafi.
Teorya ta wiele dobrego obiecująca znalazła zwolenników dążących do jéj udoskonalenia i przerobienia pod tytułem teoryi pobudzania w Roeschlaubie, łlufelandzie, Heckerze, Józefie Franku. Tutaj należy jeszcze odnieść, pomijając Darwina, Rasorego z jego przeciwbodźcami, Broussaie-
go podług swój fizyologicznéj medycy w zajęciu żołądkowo-kiszkowćm widz< dowcipnie powiedział, że niewiadomo
^tkie choroby którym Volz
ęcéj krwi fran-
cuzkiéj wylał Broussais czy Napoleon, wreszcie Bouillauda z nauką puszczania krwi raz na raz.
O ile wpływ Bakona, Deskarta, Wolfa i Kanta wielki i pożyteczny był na medycynę, o tyle nauka Schellinga tworząc filozofią natury z odpowiednią w medycynie sektą, potwierdziła nazwę przez Browna spekulacji metafizycznéj nadaną, że jest jadowitą filozofii żmiją. Oto przykłady tu odnoszące się:
Natura powinna być uporządkowaną. Należy odkryć i zbadać ogólne prawo natury, z którego wszystkie inne wynikają, nie tak jak się ono objawia, ale jakićm jest samo w sobie. Ponieważ to prawo leży po za granicami doświadczenia, rozumowaniem spekulacyjnym tylko dociec go można. Natura jest całością będącą sobie zarazem przyczyną i skutkiem, zatém samą przez się i w sobie saméj czynną. Ażeby natura przez tę czynność bezwzględną stała się, i wszystkie twory wydała, musi swą jedność rozdzielić na dwojakość. Ponieważ podobne rozdzielenie bez początkowéj naprzód różności dążenia w czynnościach nie da się po

275
jąć, każdy więc wypadek pochodzi z walki przeciwnych dążności, czyli z trojakości nalury. Trojakości przez jedność w dwojakości. Bóg jest w Trójcy. Duch nasz ma trzy idee: prawdy, dobra i piękności. Myślenie objawia się trojako: przez jedność, określenie i związek. Życie ma trzy własności: czucie, drażliwość i odradzalność. Materya ma trzy rozmiary. Siła którój odpowiada czas, trzy względy. Jednćm słowem wszędzie tres faciunt Collegium.
Co do choroby, ta jest zboczeniem właściwych stosunków czynności organicznych, przez co istnienie organizmu nie będzie już możliwe. Choroba zaś powstaje przez niestosu — nek pobudzenia do pobudzalności, czyli przez niestosunek czucia do drażliwości. Dlatego choroby są steniczne i aste — niczne, coś jak u Browna, z których każde rozdzielają się znowu na dwie części z pośredniemi stopniami, przez co będziemy mieli choroby steniczne, bypersteniczne i steniczno — hypersteniczne, asteniczne, hyperasteniczne i asteniczno-hy — perasteniczne. Środek między Stenią i astenią stanowi zdrowie, między hyperstenią i hyperastenią znaczy śmierć. Zarażenie się jest prawo (momentum) magnetyczne w dynamicznym processie.
Filozofowie natury wiedzieli, że wszystkie rzeczy są jedną materyą, tylko przez walkę rozmaicie dążących czynności natury urozmaicone. Wiedzieli on, że magnetyzm jest w postaci linii, elektryczność w postaci kąta, a każdy chemiczny proces w postaci trójkąta.
Szczęśliwy kto te i tym podobne dowodzenia zrozumić, szczęśliwy kto z nich praktyczną korzyść wyprowadzić potrafi, a jednakże do najgłówniejszych zwolenników téj szkoły liczyć musimy Walthera, Hymlego i Markusa z Bam — berga.
Gruntowne fizyologiczne prace ludzi jak Bell, Magendie, Marshal Hall, Mueller, Ehrenberg, Valentin, Volkmann i wielu innych, nadały medycynie obrot na prawach czysto

276
przyrodzonych oparty, a przez badania przedmiotu aż do samego jądra, lubo niedoszliśmy jeszcze do matematycznéj pewności, mamy przynajmniéj dokładnie wytknięty kierunek, jak dziś należy uważać życie, zdrowie i Chorobę, do poznania czego przytoczony chociaż bardzo niedokładny pogląd na przeszłość przygotować był powinien.
Z mnóstwa wyliczonych, a między sobą krzyżujących się, potwierdzających lub zbijających, schodzących lub rozlegających zdań i mniemań, tak iż niepodobna wątka utrzymać i wszystkie pod systematyczny porządek podprowadzić, dwie rzeczy wywieść możemy. Pierwsza, że jak z początku od ogólnych założeń do szczegółowych wyjaśnień syntetycznie przechodzono, taJt późniéj niepowiem zmieniono drogę na analityczną, ale tylko w przekonaniu podobnego postępowania, każde nowo odkryte prawo w przyrodzie lub ży ciu za pewnik wszystko objaśniający poczytywano. Drugie, że od początku aż do końca znajdujemy wiele opinij, prawie jedno co do istoty znaczących, tylko co do formy przerobionych, w innem świetle wystawionych i inaczéj przezwanych.
Mistycy przypuszczali duchów dobrych, którzy wszystko budowali i utrzymywali i duchów złych wszystko zburzyć usiłujących. Duch dobry nieznający obłudy i podstępu walczył w chorobie człowieka przeciw duchowi złemu, śmiercią grożącemu, a pokonawszy go i uprzątnąwszy przez prze — łamy wszystkie po nim pozostałości, spokojnie na swych wawrzynach zasypiał; ale duch zły chytrze tylko przyczajony, w czasie błogiéj tamtego bezczynności, zdradziecko wcze — śniéj czy późniéj porywał i do grobu wtrącał swą ofiarę. Ztąd to pochodzi pulsus bonus, urina bona, aeger tamen mo — ritur. Późniéj prawda zniknęły duchy, ale wystąpiły siły, dające się dziś sprowadzić do siły ogólnéj, martwéj, nieorganicznéj i do siły żywotnéj życie powodującéj, gdy tamta nie cierpiąc u siebie drugiego pana, wszystkie jéj dzieła

277
zniszczyć usiłuje. Siła żywotna walczy z siłą martwą powinowactwa chemicznego, zwycięża ją i tworzy życie, ale przyczajone powinowactwo w każdéj chorobie, można powiedzieć w każdéj chwili, dopomina się praw swoich, tak że nieraz siła żywotna, jakkolwiek jeszcze zwycięzka, wzywa do pomocy siły leczącéj, ale wcześniéj czy późniéj obie na — koniec z trzecim swoim sprzymierzeńcem lekarzem ulegnąć muszą.
Pytanie więc gdzie błąd, w czćm tkwi złe. Czy siła żywotna przez F. Hoffmanna, Browna i ich następców tyle ceniona istnieje lub nie. Czy mają racyę Hippokrates, Syden — ham, Stall, Cullen, Jahn dowodząc bytu siły leczącśj, czy przeciwnie Plato, Asklepiades, F. Hoffmann, Brown jéj zaprzeczający. Gdzie leży zarodek śmierci, czy w częściach stałych podług Asklepiadesa, F. Hoffmanna, Cullena, Browna i głównego tego mniemania obrońcy Hauffa, czy w płynach, to jest sokach stosownie do nauki Hippokratesa, Platona, Stalla, K. L. Hoffmanna, oraz twierdzenia Roescha. Popatrzmy więc ile na to wszystko odpowiedzieć potrzeba, i w jaki sposób z głównego zadania o życiu, zdrowiu i chorobie wywięzuje się Lotze, do ostatniéj fazy medycznéj należący.
Wszystko cokolwiek znakomici dawni lekarze spostrzegali było i jest prawdziwćm, ale niewłaściwe pojęcie i błędne zastosowanie stało się powodem takiego zamieszania. Najpierwéj niebaczono na okoliczności będące podstawą istotnego związku między wszystkiemi rzeczami, to jest na stosunki powodu do następstwa, przyczyny do skutku, celu do środków, i najczęściéj jedno za drugie poczytując, wymagano od tego co było udziałem tamtego.
Każde następstwo ma swój powód, i nic nie znajdujemy w przyrodzie, coby było przypadkowe, bezprawne, ale wszystko jest rządzone jednemi, niezmiennemi i ogólnemi prawami. Gdyby bowiem z tych samych powodów raz to, drugi

278
raz co innego następowało, stracilibyśmy granice wszelkiéj prawdy, wszelkiéj pewności. Ze zmianą zaś dawnych lub przyłączeniem się nowych powodów następstwo także ulegnie odmianie, ale zawsze odpowiednio tymże samym ogólnym prawom.
Dalój przyczyna nie jest żadną rzeczą, ale tylko możnością urzeczywistnienia się powodów dla objawienia się skutku w rzeczywistości. Wyobrażenie przyczyny jest zbiorowe. ogólne, bo do wywołania skutku potrzeba działania dwóch przynajmniéj rzeczywistości, czyli ściśle mówiąc wielu przyczyn. Wnioskując zaś podług związku przyczynowego, możemy z teraźniejszych danych wyprowadzać przeszłe, lub odgadywać przyszłe, nigdy zaś niegodzi się wywodzić ciągłéj całości z jednego źródła, z jednśj przyczyny.
Cel nakoniec nawet osiągnięty jest tylko czynnością lub biernością rzeczy, nie stanowi żadnéj konieczności ze względu na użyte pojedyncze środki, atém mniój na nie nie wpływa, bo nagromadzone środki z przyczynowości swój, mogą jeszcze uboczne, niezamierzone skutki spowodować. Określenienie zaś celu stawia nas dopiero w możności sądzenia nad całością.
Dla uzmysłowienia tych różnic spojrzyjmy na machinę parową:
Powodem są tu własności ogólne pary i drążków’, Następstwem czynna machina.
Przyczyną możność uregulowania pary i zastosowania drążków,
Skutkiem ruch.
Celem zniesienie oporu.
Środkami para i drążki,
Ubocznym skutkiem tarcie i t. p.
Gdyby z praw ogólnych pary i drążków w budowaniu raz machina, drugi raz co innego wypadało, nie byłoby prawdy w mechanice. Zaprowadziwszy zaś zmiany w powo-

279
dach, czyli zmieniając ilość pary i układ drążków, inne za — stosowanie machiny otrzymamy. Uregulowanie pary i ułożenie drążków nie są rzeczami, ale tylko możnością urzeczywistnienia powodów, które gdy spełnione są, skutek już koniecznie następuje. Zniesienie oporu jako cel, np. posunięcie ciężaru, jest tylko stanem jego biernym i nie wpływa ani na skutek, ani na środki. Co do tarcia, to ono jest dla nas najmniéj pożądanem. Otóż w takiéj machinie weźmy tylko skutek za przyczynę, a natychmiast zginie wszelka jasność, i ruch wtém przypuszczeniu niby wszystkiem rządzący, chyba od jakiśj niepoznanéj siły machinalnéj wyprowadzić zmuszeni będziemy.
Co to jest z resztą siła, żaden z fizyków nam nieokrcśla, bo wtedy tylko o wielości zjawisk poznanie mićć możemy, gdy pod pojęciem czynnych sił ich prawa umieścim, któy — re spełniając się w nieograniczonych okolicznościach, powodują nieograniczoną mnogość ostatecznych wydadków. Siła więc nie jest żadna nowa, od ogólnych praw odrębna własność. Rzeczy nie dlatego działają iż szczególne siły posiadają, ale zdają się siły posiadać kiedy działają, a działają w danych okolicznościach tak, bo dla ogólnych praw inaczéj działać nie mogą, rodząc zawsze skutek na wielu przyczynach oparty.
Siła zatem żywotna jako siła w sobie i przez się jest ni — czćm, ale jako wypadek innych ogólnych praw w pewnych okolicznościach spełniających się, jest wszystkiem, tylko nie przyczyną życia. Siła taka jako przyczyna albo musiałaby być materyi jakowéj właściwą, wrodzoną, a kształt ostateczny i najwybitniejszy wypadek od innych, zatem ważniejszych od nich okoliczności by zależał, albo unosząc się gdzie w przestrzeniach, na materyę jak na zdobycz by wpadała. Pierwszego zdania był Trewiranus, drugiego Autenrieth. Chociaż niektórzy chemicy wynaleźli materyę potrzebną dla Trewiranusa w Anabajnie z wód w Aachen, Burtscheid i

280
Bareges otrzymywaną, niby organiczną a nie gnijącą tiigdy, musimy przecież wyznać, że siła żywotna o tyle sprawia życia, o ile machina parowa działa siłą koni.
Skoro siła żywotna nie jest przyczyną ale raczéj skutkiem życia, nie ma zasady do przypuszczenia, że mechanizm różni się przez swe powody od organizmu, bo chociaż pierwszy jest dziełem sztuki a drugi natury, ze szkodą dla nauki ostatni ograniczyliśmy w jego istotnćm znaczeniu tylko do jestestw żywotnych. Gdy bowiem ostateczny wypadek od rozmaitości powodów zależy, a te znowu są skutkiem rozmaitych przyczyn, tak że nigdy lub trudno do początku dochodzimy, organizm musi być odpowiednim celowi połączeniem i skierowaniem ogólnych praw, z równym skutkiem w mechanizmie używanych i dlatego mechanicznemi czyli fizycznemi nazwanych. Ponieważ rzadko w przyrodzie natrafiamy to tak, co czerpiąc z przyrody do mechaniki wprowadziliśmy, w organizmie więc trzeba nam tylko szukać wyboru i jakby zwyczaju przyrody w tworzeniu swoich objawów. W organizmie z ogólnych fizycznych praw wynikająca mo-żność do wypełnienia potrzebnych działań, stanowi nam ka-żdą własność organiczną, żywotną jeżeli tak chcemy, a wła-sności te równie jak w machinach siłami nazwiemy. Jednak-że raz jeszcze te siły nazwać, nie jest to coś objaśnić, bo fu trzeba podciągnąć prawa zkąd i jak one wynikają, oraz dal-sze ich zachowanie się i wpływ na szczegółowe życie. Do takiéj kategoryi należą czułość, drażliwość, odradzalność. Każde zaś dynamiczne działanie organizmu, odróżniające go na pozór od machin, jest tylko czynnością następstw z fizy-cznych powodów wynikających, w porównaniu jak jazda paro chodem.
Z takiéj zasady wychodząc, ani części stałe, ani płyny jako dopełniające się w całości nie mogą mićć nad sobą żadnéj przewagi, bo istotnie żadne z nich nie żyje życiem całości, ale tylko w życiu całość, wpływając na nie i własno-

281
ściami swemi, i stosunkiem wspólnój zależności, tak jak kółko w zegarku, to jest mechanicznie i dynamicznie.
Co do różnicy daléj, że ciała martwe istnieją przez swe części, a części jestestw żyjących żyją przez ogół, z czego tworzymy ideę życia, ideę gatunku, nie ma co zaprzeczyć o ile idea ta, jako cel ale nie powód łączy się z materyą, choćby najmniejszą, byle mogącą się podług praw ogólnych kształcić i rozwijać.
Błędem zaś jest twierdzić, że ta idea jest przyczyną życia i że wszystko sobie stwarza lub z chaosu wybiera; bo jak chaosu niemożemy przypuszczać, tak i stworzenia życia oraz i świata z przypadku nie należy wyprowadzać. Wszystko było stworzone podług Boskiéj Mądrości, którą*my tylko wielbić i podziwiać możemy, badając odwieczne tu nadane prawa dla utrzymania się wszystkich ciał martwych i żyją — cych, jako też i dla odradzania się w pokoleniach ostatnich, ale nie po za granicami powodów w danym i przez dany gatunek oznaczonych. Idea życia jest tylko jak łuk, przez który całość koła jest już zawarowana.
Takąż samą jak idea jest wszystko widząca i wszystkiem rządząca dusza ale Stahla, bez którój a témsamem i bez naszéj woli i wpływu, najczęściéj wszystko w nas się odbywa.
Nie mogąc przyjąć siły żywotnéj za przyczynę życia, nie — znaleźliśmy różnicy między mechanizmem a organizmem, ale jak szukając wszędzie czegoś szczególnego stracimy wszelki związek konieczny i naturalny, tak upatrując tylko jednostajności zapomnimy o różnicach, gdy przeciwnie obustronnie bacząc zawsze zobaczymy, że z rozmaitego zastosowania tych samych praw, najrozmaitsze skutki powstają. Dlatego też opierając się na jednostajnych w przyrodzie prawach, zwróćmy uwagę jakie były powody do przypuszczania siły żywotnéj, i odróżniania co do przyczyny organizmów od ciał martwych. Powody te były: najprzód różnica materyi i jéj składu chemicznego. Granice tu przecież nie są

282
tak ścisłe aby w siebie nie zachodziły; przez najmniejsze zatem przeczenie upada każde twierdzenie o rozmaitości powodujących sił, i dosyć powiedzićć, że tu te, a tam inne okoliczności na ostateczny wypadek wpływały.
Oprócz materyi kształt drugą różnicę stanowi, razem z prawami pod któremi i przez które ten kształt się rozwija. Przecież nieznamy także praw krystalizacją rządzących i jój odmiany lub jednakowość tworzących, a używszy pośrednich ogniw, czyż nie ujrzymy tu pewnych przejść i naśladownictwa.
Kiedy ani mieszanina, ani skład, ani postać nie są dostateczne do potwierdzenia osobnéj siły żywotnéj, nie potwierdzi jéj także rozmaity sposób oddziaływania organizmów i nieorganizmów na zewnątrz. Jakaż to jest ta różnica w oddziaływaniu?
Trewiranus powiada, że organizm jest machina mogąca się sama nakręcać. O ile prawa odwieczne są niezmienne i zawsze jakby perpetua mobilia przez się samych działają, o tyle każdy organizm aby się objawiał, aby istniał, zawsze coś od zewnątrz potrzebuje, i wreszcie działaniem się swo — jem wcześniéj czy późniéj zużywa, kończy.
Henie daléj powiedział, że siła żywotna może się dzielić w pokoleniu bez najmniejszéj straty, owszem jakby się powiększała. I magnetyzm tak samo się zachowuje. A pominąwszy, że żadna siła się nie dzieli, tylko udziela się ruch przez nią sprawiony, niektóre zwierzęta np. jętki giną przy zapładnianiu, gdy u innych zapłodnienie i wykarmienie płodu pociąga za sobą aż nazbyt wielkie wysilenie, w porównaniu z małością cielesnéj utraty poniesionéj na zarodek, który w składzie kilku cząsteczek zawiera już główny kierunek dla całkowitego następnego rozwoju, i potem wzrasta jak śnieżna lawina przyswajając od zewnątrz.
Chociaż nakoniec podług tego samego Henlego siła żywotna sięga po za zmianę składu materyi, i przez to ma od

283
materyi niezależyć, to nie wszystkie części na raz się odświeżają, a siła żywotna jako skutek może się na innych opierać, bo życie nie jest summą wszystkich powodów ale ich następstwem, wypadkiem, jakby przekątną w równoległo — ścianie Newtona. Zresztą i tutaj niepodobna zaprzeczyć zmian przy obcych wpływach dobitniéj występujących, Lo — tze przytacza przykład, że u każdego stołu łatwo możemy jednę z czterech nóg odmienić, do czego dodam, jeżeli go wtedy jaki ciężar nie powali.
W dodatku siła lecząca nie wiele tu kogo wesprze, bo przypuszczana i znowu zaprzeczana, témsamćm musi mieć szczupłe granice do działania, jak to przy łóżku chorego pokazuje się. Siła lecząca istnieje o tyle, o ile szczęśliwe okoliczności w układzie zwierzęcéj machiny pozwalają na zrównoważenie jakowych zboczeń zmianami wywołanemi przez te same zboczenia, ale tylko podług praw fizycznéj konieczności. Jest zatém ona nie środkiem, ale ubocznym i koniecznym skutkiem.
Co się zaś tyczy ducha, rzeczywistéj religijnéj duszy, to ona dla lekarza jak dla każdego jest świętą i nietykalną, bo niemasz powodu aby wcielając człowieka pod prawa wszechświata, jako prawdziwy ale nie Paracelsa mały świat, odbierać mu osobisty dla nikogo niepojęty cel. Nigdy nie zależy nam natém aby poznać, jakim sposobem dusza z ciałem jest połączona, ale tylko jakie fizyczne odmiany w ciele odpowiadają stanowi duszy, po za obrębem wszelkiéj zmysłowości nawet i rozumowania istniejącéj.
Po takićm przygotowaniu chcąc o życiu mówić, w żaden sposób nie można go w całości określić, lub z jednéj przyczyny wywodzić, ale pod pojęcie życia trzeba podprowadzić wszelkie wiadome i doświadczone prawa i własności jego, a takiemi są tylko fizyczne pewniki. Na takiéj drodze stracimy prawda wiele na złudzeniu własnćm, ale zyskamy na pewności, bo to tylko istotnie zrozumiemy i drugim objaśni-

284
my, o czćm przekonać siebie i innych potrafimy. Istnienie zatém żyjących jestestw odróżnia się od bytu ciał martwych nie przez pierwotną rozmaitość sił i ich działania, tylko przez rozmaite ułożenie i zastosowanie tych samych sił ogólnych, od czego zawsze ostateczny wypadek zależy. Uregulowanie sił i ułożenie materyi dla objawienia się życia nie jest przypadkowe, ale utrzymuje się przez rozmnażanie gatunków. Wpływ rodzica na zarodek, rozwijanie się ożywionego zarodka i utrzymanie się ukształconego indywiduum, oto punkta do zrozumienia mechanizmu życia. Takie zapatrywanie się na życie, nie ubliża jego godności i świętości, bo mechanizm ten nie przez siebie samego powstał, ale Wszech — mocnością Boską stworzony, odznacza się w swych sprawach najwyższą mądrością, niedozwalającą mu ślepego trafu stać się igraszką. Saméj nawet wielkości Boga większą cześć oddamy mieszcząc warunki wszelkiego bytu w kilku prawach, jak rozdrabniając Jego twórczość w podrzędne ale udzielne siły.
Nie wkradając się zatém w tajniki stworzenia i nieśmiejąc odgadywać ogólnego celu, widocznym i dla nas przystępnym w machinach zwierzęcych celem będzie czucie i ruch, przez które w zetknięciu ze światem narażeni jesteśmy na rozliczne szwanki. Ztąd też dziwić się należy, jakim sposobem lekarze dotąd nie spostrzegli, że żyjące jestestwa odróżniają się od wszystkich innych tworów, wrodzonym sobie powodem do zboczeń, nie będącym w żadnym matematycznym, to jest dziś obliczalnym stosunku do wielkości i zastosowania przyczyn. Ta pozorna bezprawność nie jest przypadkowa, ale należy do istoty życia usposobionego do utrzymywania się i do nagradzania poniesionych szkód przez ciągłe odkarmianie, czyli zmianę materyi.
W zmianie téj materyi przełamy, kryzy, które miały objawiać skuteczność siły leczącéj, raczéj są ciągłerai w zdrowiu i do zdrowia aniżeli do choroby należą. Zdrów tylko orga-

285
nizin może niepotrzebne rzeczy wyrzucać, a chorobliwe naśladownictwo zawsze obręb właściwości przechodzi, chociażby w obu razach upadek sił był prawie równy. Dosyć nam tu przytoczyć poty poczynającego zdrowie po tyfusie, i poty ostatniemu tchnieniu suchotnika towarzyszące.
Ale już podobno tego aż nadto, abyśmy mieli pojęcie co to jest życie, nawet o zdrowiu i chorobie rzetelnie wnioskować powinniśmy. Skoro pojęcie życia jest zbiorowe, a istota życia zależy na ułożeniu mass i im odpowiednich ogólnych sił, zdrowie i choroba są tylko dwie formy, dwie odmiany w życiu. Prawa życia są zarazem prawami zdrowia, ale już Sydenham powiedział, że choroba tylko z praw fizycznych wynika, co w części i Paracelsus przypuszczał. Niepodobna nam zatém dokładnéj granicy i ścisłéj różnicy tu naznaczyć, na którychby się pojęcia nasze wspierały.
W istocie życia mamy powody do zboczeń, mamy też i możność całą z niebezpieczeństwa wychodzić. Żyjemy pod rozmaitemi klimatami, rozmaitych pokarmów używamy, a zawsze zdrowo się czujemy. Przyzwyczajamy się do trucizny i przez to unikamy szkód z użycia ich wpływających. To wszystko jest obrębem zdrowia i gruntuje się na nieu — stannéj zmianie naszéj materyi, przez wydalenie niepotrzebnych części, a ztąd łatwe zrównoważenie i wyrównanie strat i uszczerbków. Ponieważ zaś w organizmie wszystko pod wzajemnym wpływem pozostaje, wyrugowanie zatém części, które dla organizmu straciły znaczenie, a nadewszyst — ko trudności na téj drodze zjawiające się, stanowić nam muszą trwanie choroby, to jest to, co zwykle chorobą zowie — my, i jak nie ma wpływów czysto dynamicznych, któreby od mass niepochodziły, tak też i choroby zawsze materyalną mićć muszą podstawę. Na nic się nie przydadzą zarzuty o zmianach wpływem moralnym wywołanych, bo te właśnie dowodzą nierozerwanego ich związku z materyą.
Dawszy tym sposobem punkt oparcia dla choroby, aby
19

28(5
dokładnie ją poznać, trzeba badać możność zjawiania się jéj, śledząc krok w krok wszelkie przemiany i jego następstwa jakim ulegać może materya, poczynając od najprostszych jako głównych i pierwotnych, ale zawsze z ogólnych praw wynikających, a postępujących do coraz bardziéj złożonych; należy starać się ocenić ostateczne jéj kształty z doświadczenia przy łóżku zaczerpnięte, dodawszy do tego pogląd na ideę, cele wszystkich zjawisk w przyrodzie.
Skoro siła żywotna jest tylko wypadkiem i oznacza nam wielkość działalności naszych cząstek w stosunkach na zewnątrz pozostających, może więc być ona zwiększoną, zmniejszoną a nawet i zmienioną, ale nie podług Browna, Rasorego i twórców teoryi o pobudzalności, którzy zawsze skutek za przyczynę brali. Zmiany bowiem takie mogą się okazać jedynie tam, gdzie pierwotne części zniewolone były w pewnym kształcie utrzymywać się, to jest w jestestwach już żyjących. Wyrównanie zaś takich zboczeń czyli powrócenie do zdrowia, nastąpić tylko może przez udział mass, z których części nieużyteczne dla życia z powodu zmniejszenia się mocy życia, usuniętemi być muszą przez przełamy, kryzy.
Gdy organizm był sam w sobie zamknięty i nic od zewnątrz niepotrzebował, nicmógłby nigdy chorować, gdyby był w stanie natychmiast wszystkie zboczenia naprawić, nie mogłaby się żadna choroba rozwinąć, gdyby jego skład nie zmieniał się, nie mógłby się z choroby wyleczyć. Niezłama — ne prawo zawisłości jest przyczyną trwania choroby. Zawi-słość zaś ta co chwila zmienia się z materyą, zjawiają się świeże czynności pod postacią nowych sił, i nowe skutki wywołują, którym dawniejsze ustąpić muszą, zatem i choro-by koniec swój mają. Jest to jakby surowość, przegotowanie i skipienie Hippokratesa, z innego właściwego stanowiska wzięte. Szczególniéj przełamy na zmianie materyi oparte są własnością zdrowia choćby tylko Odradzającego się, a wszelkie ograniczenie rzeczywistością ich wartość zmienia-

287
jąc, dało powód do poczytania gorączek tylko za zbawienne.
Jeżeli sobie jeszcze raz przypomnimy rozmaite stanowiska z jakich choroby ceniono, jeżeli dobrze poznamy trudności z dzisiejszych naszych poglądów wynikające, nic dziwnego, że pomimo tysiącznych prób, nie mamy dotąd zgodnego z istotą rzeczy podziału chorób co do ostatecznego ich kształtu, bo wszystkie prawa mają tu swoje znaczenie, i każdy jatrochemik, jatroraechanik, jatrodynamik jednostronny pozostanie, i dziecinnemby było szukać po gwiazdach, lub zmagnetyzmu wyprowadzać wtedy to, co może być skutkiem niewstrzemięźliwości i niedbałości o siebie.
Choroba zatém w ogóle, równie jak i zdrowie jest tylko formą życia. Istoty choroby tak jak zdrowia i życia niemożna dotąd określić. Tworzyć zaś pojęcie choroby filozoficzne jest niedorzecznością, jeżeli jéj nadawać będziemy znaczenie w święcie zjawisk podług idealnych stosunków uporządkowanych, lub jeszcze gorzéj oprzemy się na urojeniu, że choroba jest powrotem do niższego stopnia organizacyi, pasożytem.
Żyjemy w rzeczywistości, rzeczywistość łączy nas ze światem, taż tedy rzeczywistość musi być źródłem wszelkiego poznania.
Rzeczywistość życia objawia się za pośrednictwem zmiany naszéj materyi, zobaczmy też nakoniec jakie są natém polu granice między zdrowiem a chorobą.
Wszystkie pokarmy, których używamy składają się z węgla, wodorodu, kwasorodu i saletrorodu. Jeżeli oprócz węgla, kwasoród i wodoród znajdują się w odpowiednich stosunkach do utworzenia wody, są to krochmale i inne roślinne twory, jeżeli za mało jest kwasorodu, mamy wtedy tłuszcze, gdy zaś saletroród się zjawia, to tylko w pokarmach u zwierząt branych, proteinowych. Pokarmy są po największéj części stałe, aby więc pożytecznemi dla organizmu wy-

288
padły, muszą się zamienić w płyn sokiem pokarmowym zwany, do czego przychodzą przez zaślinienie w ustach, roz — miażdżenie w żołądku, zsoczenie w kiszkach cienkich.
Ślina zasadowa, alkaliczna, zmienia tak jak każda dia — staza w słodzie wszystkie krochmale na cukier. Kwasko — waty sok żołądkowy rozpuszcza mięso. Alkaliczny znowu sok pankratyczny ułatwia rozrobienie tłuszczów, a żółć ro-dzaj mydła, wytrawiając zakwaśną miazgę z żołądka wy-chodzącą, przyprowadza ją do żądanego stanu, gdy sama zwarzona koniecznie już z organizmu wyrzuconą być musi.
Sok pokarmowy dostaje się przesiąkanie do naczyń surowicznych (lymfatycznych) w kreskach, i wstępuje w nich jakby od tyłu popychany. Naczynia daléj surowicznie połączone w jedno prowadzą go pod górę, przeszkadzając swojemi klapkami jakie i w żyłach widzimy, aby na dół nie cisnął i nie opadł, aż się nakoniec dostanie do żyły podobojczyko — wéj lewéj, z powodu ujemnego ciśnienia płynącéj tam krwi. Sok ten pomieszany z krwią żylną, czarną, przepływa przez prawą połowę serca i do płuc się dostaje. W płucach przy oddychaniu przenika kwasoród powietrza do krwi, łączy się z jéj węglem i wodorodem i w postaci kwasu węglowego j wody na zewnątrz wysiąka, a przez wydychanie z organizmu się usuwa. Krew czarna zmieniona w czerwoną, wraca do lewéj połowy serca, któréj kurczeniem się popchnięta w tętnice, z szybkością przeszło 6 metrów na sekundę (?), rozchodzi się coraz wolniéj po całćm ciele, rozwożąc matę — ryał do odkarmienia wszystkich części, i dla wydzielenia przez gruczoły dokonywane, aby późniéj zużyta, znowu przez żyły do serca wpłynęła.
Największe wydzielania odbywają się w gruczołach potowych, blisko do dwóch milionów w skórze naliczonych, w wątrobie i nerkach, tak że potém wydalamy płyny, nerkami płyny i części saletrorodne, wątrobą najwięcéj węgla. I oto szkic wewnętrznego mechanizmu życia, jaki już pier — wéj poznaliśmy.

289

Pominąwszy rozmaity stosunek z użytych pokarmów, a który najwłaściwszym będzie, gdy na dwie części proteinowych, trzy części tłuszczów a ośm roślinnych czyli tak zwanych wodników węgla przypada, uważajmy człowieka w lecie i w zimie. W leeie podczas gorąca powietrze jest rozrzedzone, a zatem w téj saméj objętości mniéj kwasorodu zawiera aniżeli w zimie przy zgęszczeniu powietrza. W lecie zatem gdy się raniéj węgla uk wasza przez płuca, wątroba musi być czynniejszą. Aby więc jéj nieprzeciążyć, raamy wstręt do pokarmów tłustych, a pociąg do kwaskowatych i wodnistych, bo w lecie więcéj tracimy wody potami. Wzi — mie przeciwnie płuca najwięcéj pracują, a nerki muszą skórę zastępować. Pytanie więc kiedy człowiek jest prawdziwie zdrów, w zimie czy w lecie, jaki stosunek konieczny jest w tych sprawach dla zdrowia, i kiedy można go zachować bo tu bardzo blisko do prawdziwéj choroby. Po zaziębieniu skóry w zimie dostajemy kataru, a jeden krok daléj mamy zapalenie płuc. W lecie przez niewłaściwe pokarmy i zaniedbanie skóry, wywięzuje się tak zwany stan gastrycz — ny, daléj żółtaczki, biegunki, dysenterye, cholera, i f. p. cierpienia.
Takie to są praktyczne trudności dla naznaczenia granicy między zdrowiem a chorobą, ale przynajmniéj pownćm po — zostaje, że w każdéj chorobie jest nie vis ale materia pec — cans, która aby w organizmie poprawioną była, wywołuje rozmaite zjawiska, symptomata przebieg choroby cechujące. Chociaż z początku więcéj przemaga działanie przyczyny, a późniéj wybitniejsze jest oddziaływanie organizmu, to czynimy tę różnicę dla ułatwienia tylko pojęcia o celu przemian spostrzeganych w chorym organizmie, jakby koniecznie do wyzdrowienia dążącym, bo każdemu działaniu fizycznemu natychmiast oddziaływanie odpowiadać musi, i strzedz się należy, aby niepomieszać działania i oddziaływania z dwoma, w przeciwnym kierunku czynnemi siłami.

Nie każdy powód rodzi natychmiast chorobę, owszem długo niepostrzeżony być może, aż wzrósłszy w potęgę zdrowiu i życiu zagrozi. Wtenczas nie tylko siła żywotna i siła lecząca własności wypadkowe materyi nic nie podołają, ale nadto wszelkie usiłowania lekarza bezskutecznemi zostaną, tak jak żaden mechanik nic już nie poradzi, jeżeli części machiny przez czas lub brak dozoru zużytemi zostały. Zaniechajmy tylko znosić małe z początku tarcie w machinach, a wkrótce osi się połamię, potrzaskają tryby i koła, cała następnie budowa runie przez naszą własną winę, któréj, zwalając ją na drugich, prawie nigdy sobie przypisać nie chcemy.
KOSIIC.

SPIS RZECZY.
Stronnica.
Przedmowa
WSTĘP. Skład ciał, pierwiastki, powinowactwo, związki
chemiczne martwe i żywotne
ANATOMIA.
Treść i podział
Kości. Znaczenie i podział....
Kości tułowia
Kości głowy
Kości kończyn górnych
Kości kończyn dolnych
Powstawanie i wzrost kości...
Więzy. Chrząstki, właściwe więzy..
Mięsna. Przeznaczenie, części, działanie
Mięsna tułowia
Mięsna głowy
Mięsna kończyn górnych....
Mięsna kończyn dolnych....
Trzewia. Znaczenie, podział, błony, gruczoły..
Przyrząd widzenia. Oko, części pomocnicze..
Przyrząd słyszenia. Części pojedyncze....
Przyrząd powonienia.........

o
Stronnica.
Przyrząd smakowania 39
Jama ust............... 39
Przyrząd oddychania. Krtań, grdyca, płuca.... 42
Przyrząd trawienia. Gardło, gardziel, żołądek, kiszki, gruczoły 46
Przyrząd moczowy. Nerki, przewody moczowe, pęcherz, cewka moczowa 50
Przyrząd rodzenia. Części płciowe męskie i kobiece.. 52
Przyrządy elektryczne i świecące 55
Naczynia. Znaczenie, podział 55
Serce 56
Obieg krwi plucowy 59
Obieg krwi obwodowy. Tętnice, naczynia włoskowate,
żyły 59
Naczynia surowiczne i takież gruczoły 63
Netwy. Znaczenie, skład 64
Okład mózgowo — mleczowy. Mózg, mlecz pacierzowy, nerwy czucia i ruchu 66
Okład zwojowy. Zwoje, sploty. 71
Zasady składowe. Stałe, płynne, powietrzu podobne.. 73
Teorya komórek............. 75
FIZYOLOGIA.
Treść, życie, jestestwa żywotne, warunki życia, śmierć, zmiana materyi, pobudzalność, bodźce 81
1. Sprawy przyswajania. Znaczeni© 92
Trawienie. Głód i pragnienie, pokarmy, napoje, żucie, zaślinienie, połykanie, rozmiażdżenie, zsoczonie.. 92
Wsiąkanie. Istota, przesiąkanie, moje doświadczenia, wsiąkanie w żyły, w naczynia surowiczne....<<<
Krążenie. Soki roślinne, surowica, krew, serce, tętnice, naczynia włoskowate, żyły, naprężanie <18
Oddychanie. Powietrze, mechanizm, chemizm.... <33

Stronnica.
Odkarmianie. Treść, wpływ komórek, wpływ nerwów, sposób i rodzaje odkarmiania, ciepło zwierzęce, dowolne zapalanie się
Wydzielanie. Rozmaitość materyi i sposoby wydzielania. 150 n. Fizyka nerwów — Pobudzalność, prawa nerwowéj działalności, przeznaczenie części nerwowych....158
Ruchy. Rodzaje ruchów, pobudzalność, podział ruchów, czołganie, pływanie, latanie, chodzenie 172
Głos i Mowa. Fale głosowe, tony, wydobycie tonów, głos zwierzęcy, śpiew, mowa-, brzuchomowstwo, jąkanie 182
Czucie. Zmysły i ich prawa.......... Widzenie. Światło, istota widzenia, teorya widzenia, za-
199
216
223
224
225
stosowanie oka, inne własności widzenia....
Słyszenie. Prawa fal głosowych, przeznaczenie części przyrządu słyszenia
Powonienie i stopień powonienia
Smakowanie i stopień smakowania
Dotykanie i stopień dotykania.
Życie umysłowe. Siedlisko, formy, wzajemny wpływ
umysłu i ciała, sen, jasnowidzenie $28
Ul. Histoiya płodu. Rozmnażanie, płodzenie, nasienie, zarodki, zapładnianie, płód zwierząt jajonośnych, płód zwierząt żyworodnych, płód człowieka i zjawiska brzemienności, zapatrzenie się, potwory 239
Co jest Choroba. Jako dodatek do Mechaniki Życia.. 263

’ V
.




1






































POMYŁKI W DRUKU. Stronica Wiersz Zamiast Czytaj 12 32 wywodzcani wywodzenia 35 5 bocznem bocznemi ki 20 Wystawiwszy Wystawmy 46 22 zwężającgo. zwężające go. 69 16tém i temi 85 13 adipoerą adipocerą 86 7 człowieka człowieku 89 14, 15 słabe prawie, słabe, prawie 99 11 ziarn żarn 102 14 liczy leży 111 25 Enosmosis Exosmosis. 123 21 Becąuereta Becąuela 134 2 otrzymują utrzymują 154 10 zajęcia zagięcia 172 23 Skurczliwość 4. Skurczliwośi 173 34 przypuszczamy przepuszczamy 191 8 która które 195 10 bo zatkanie bez zatkania 202 32 w fale a fale 208 30 wody wady 213 28 zachodzącéj zachodzącym 214 16 przywidzenia przewidzenia 233 22 łączy łączący 248 6 opór oprócz 251 21 tak opłuc na płuca jak opłucna płuca *
’«o»o

—.r — a  ’ uJlis ud f