Przejdź do zawartości

Dumanie nad Horyniem

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dumanie nad Horyniem
Pochodzenie Poezye J. I. Kraszewskiego
Wydawca S. Orgelbrand
Data wyd. 1843
Druk M. Chmielewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXIII.
DUMANIE.
NAD HORYNIEM.



I.

Dokąd płyniesz Horyniu? skąd płyniesz? dla czego?
Kto ci zakreślił drogę przez bory i smugi?
Kto podsyca twe wody, że dzień i noc biegą?
I kiedy przecie skończysz bez celu bieg długi?
Czyżbyś nie wolał tutaj, przy téj kępie w koło,
Stać sobie i napróżnym nie trudzić się biegiem,
Z warkoczem wierzb i lilij swawolić wesoło,
I pocichu rozmawiać z wiatrami i brzegiem?
Czybyś nie wolał w pięknym Horodźca ogrodzie,
Między klombami przesuwać się z cicha?

O! w Horodźcu tak miło i ludziom i wodzie,
Powietrze, ziemia, taką przyjaźnią oddycha,
Że ja gdybym był tobą, tambym się obrócił,
Popłynąłbym i został i więcéj nie wrócił.
A ty mi tylko cichym szmerem odpowiadasz
I wstydzisz się zapewne, że jak człek niestały,
Nie rad z tego, co posiadasz,
Płyniesz daléj — Lecz któreż brzegi cię wstrzymały?
Ty płyniesz jak my żyjem — Cóż nas zaspokoi?
Nas szczęście nie zatrzyma; szybkiéj wody twojéj,
Drzewa i łąki gdy się w zieloność umają,
Kwiaty, parowy, tamy wszak nie zatrzymają?
O! i my tak płyniemy w nieznane krainy,
I nas nic nie uwięzi, nic nas nie zatrzyma!
Ani chatka rodzinna, majowe doliny,
Ni przyjaciel, ni dziewczę z czarnemi oczyma!
Zawsze pragniemy więcej — Jestże to nam znakiem,
Że z jednakowym biegiem z dążeniem jednakiém
Wpadniemy w oceany — padniemy — i zginiem!



II.

I tu śmierć! i tu mogiły!
Gdzież ich niema? — Ziemia cała
Jeśli gdzie kości nie były
Krwią się lub łzami oblała!


A wszędzie ludzkie cierpienia,
Na jéj powierzchni leżą, lub spoczęły w łonie —
O! gdybyż z tego nasienia
Owoc szczęścia prawnuków mogły zbierać dłonie!
Bógdajby! Ale ludzi nieodmienią lata.
Będą się bić jak bili, płakać jak płakali,
Na grobach groby będą podwójne sypali,
Będą płakać i błądzić do skończenia świata! —

Tu kurhan za kurhanem — pamięć lat żałoby,
Straszna pamięć Boskiéj kary —
Skinął Bóg — pola, domy, sady i obszary
Wszystko zmieniło się w groby — !

Jeszcze dziś kości Szwedow śpią z mieczami w dłoni,
A nad ich głową zamiast grobowego krzyża,
Sosna czoło podniosła, gałęzie uniża
I niema litościwa mogiłę ich chroni.

U nas wszystko gościnne, jak Sławianów ludy,
U nas i ziemia wrogom, co ją pustoszyli,
Nie odmówiła grobu, gdy w skonania chwili,
Grobu tylko żądali za blizny i trudy. — — !



III.

Jeszcze jeden pagórek nadedrogą mały —
Mniejszy, młodszy od Szwedzkich stoletnich kurhanów,

Na nim gałęzie suche i krzyżyk zbutwiały —
To mogiła! Przechodniu chwilę się zastanów. —
Może masz łzę do zbycia, lub chcesz westchnąć z cicha,
Złóż tu łzę i westchnienie na nieznanym grobie
Rzadko tu kto z przechodniów zapłacze, powzdycha,
Jadą — idą — lecz każdy z nich myśli o sobie;
Nikt nie chce śmierci wspomnieć, bo się śmierci boi
I choć czyja powieka we łzy jest bogatą —
Nie zapłacze — Łez szkoda! nie jedna ukoi,
Własnego serca żale nad bolesną stratą. —

A u ludzi nic darmo — I na ich też grobie,
Zapłaczą chyba krewni, że nic niedostali,
Że nieboszczyk sam tylko pamiętał o sobie —
Zapłaczą, przeklną cicho — i wędrują daléj.

My westchnijmy u flisa biednego mogiły
Wszak i on był człowiekiem! Jego wszystkie lata,
Pracą tylko niewdzięczną i cierpieniem były —
I cóż za te ofiary pozyskał u świata?

Żyjąc litościwego nie znalazł nikogo,
Gdy tonął do ratunku nikogo nie było —
Po śmierci ciało jego rzucili nad drogą,
I niema nawet komu westchnąć nad mogiłą!! —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.