Przejdź do zawartości

Do Michała Rola Skibickiego (1894)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Do Michała Rola Skibickiego
Pochodzenie Dzieła Juliusza Słowackiego tom I
Redaktor Henryk Biegeleisen
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Drukarnia i litografia Pillera i Spółki
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Do
Michała Rola Skibickiego,
PODPÓŁKOWNIKA WOJSK RZECZY-POSPOLITÉJ
KOLUMBIJSKIEJ,
POŚWIĘCAJĄC MU POWIEŚCI WSCHODNIE
MNICHA I ARABA.

I znowu ciebie ziemia przywołuje stara,
Z Kolumbijskiéj krainy, z grobu Boliwara;
Z nowych światów żadnemu nie uległych panu,
Gdzie pył tronów nie spada jako proch Wulkanu,
       5 I nie pokrywa grodów — ani grom tronowy
Szuka pomiędzy tłumem wyższéj nad tłum głowy.

Dopóki światów nowych ludzie nie przeczuli,
Myśl nie śmiała biedz skrajem przewróconéj kuli,
Na kartach kładł rytownik chmurną dłoń olbrzyma,
       10 Myślano że Bóg ziemię tamtą stroną trzyma,
Jak czarę wrącym stworzeń napełnioną tłumem.
Dopiéro Genueńczyk przeniknął rozumem
Tajemnicę téj dłoni i z jéj skrzepłych palców
Wyłamał świat drzew, złota, brylantów, padalców,
       15 Europejska zbrodnia napełniła lasy,
Pod Kortezów mieczami padały Inkasy.
Czarni misyonarze duchownémi berły
Z łona muszl zakrwawionych nieraz pruli perły.
Potop krwi religijny świat wyludnił młody.
       20 Dzisiaj z krwi odrastają zielone narody,
Snać płodne serce nowéj ziemi nie ostygło.

Lecz myśl twoja żeglarską obłąkana igłą,
Zwracała się na północ... Przebywasz otchłanie,
Drogą po któréj niegdyś biegli Luzytanie,
       25 Myślą budzisz tajemnic tłum na dnie korali,
Oczyma Kamoensa czytasz w drzącéj fali.
I może przed delfinem napierśnym okrętu
Powstał duch Luzyady, ów olbrzym odmętu,

Co niegdyś wróżbą, nieszczęść tłukł Hiszpanów statki,
       30 A dziś może ci wróżył śmierć ojczyzny matki.

To ląd! czy słyszysz stamtąd jaki gwar i wrzawa?
To stary świat! spruchniały jak rozbita nawa.
Żagiel który ją nosił przez wypadków fale,
Spruchniał dziś na odległéj mórz zatknięty skale;
       35 Dziś go ziele zarasta. — Stara, obumarła,
Długowieczną płodnością ziemia się pożarła.
Walcząc o skąpe reszty płodów się wysieczem.
Tu drobnych państw granice karły kreślą mieczem.
Z tą dziką ziemią kraj twój porównywaj złoty,
       40 Tam słońce twarz ociemnia, tu czernią zgryzoty.
Jak struś co głodny gardziel żwirem pustyń dławi,
Tu człowiek kamień wzgardy połyka i trawi.
A te, co na świat stary zbladłém patrzy licem
Słońce Europy, pięknym nazwałeś xiężycem.

       45 Tyś smutny! o! szaleństwo ciemnéj twarzy rysem,
Pobielanych tu grobów stawać się cyprysem.
Skłoń lica do uśmiechu. w téj szalonéj zgrai,
Zamaskowana boleść, łatwo się utai.
Tu śmiéch jest znakiem życia... Śmiać się nauczyłem
       50 Gorzko — niszczę się — skonam i nie powiém: żyłem.

Lecz twoja dusza marzyć przyuczona szczytnie,
Jeśli uschnie obecnie, wspomnieniami kwitnie;
Myśl wraca po błękitnym oceanów szlaku.
Teraz się wahasz lekko w jedwabnym hamaku,
       55 Tu mangolii róże, a pod palmy cieniem
Skrzą czarne oczy światła przecięte promieniem,
Jak gwiazdy nad odbiegłym od kraju żeglarzem.
Teraz płocha z piór złotych uwitym wachlarzem,
Prysnęła wonią kwiatów, czyta myśli z czoła,
       60 Smutna, jeśli uśmiechu, śmiéchem nie wywoła.
Tyś ją opuścił?... jako perła odrzucona,
Będzie gasła powoli — i zamrze — i skona.
Gdy pamięć zadalako w kraje marzeń wkroczy,
Nim ją odwołasz, łzami zalane masz oczy;
       65 Lecz te łzy muszą oschnąć w rzeczywistéj burzy.

Tu świat jak ciemny obłok gromami się chmurzy.
Wzmagaj siłę ciężarną, pracującą w ziemi,
Dawniéj fanatyzm, wolność czasy niedawnemi;
A gdy się ta rozwiąże, wałem otocz grody,
       70 Na prędko stawnych mostach rzucaj szyk przez wody;
Niechaj ulotna para z paszcz działowych gromów
Rzuca zgon, nakarmiona pożarami domów.
Czy maską tajemniczéj zemsty osłoniony,
Jak dawny sąd tajemny, w same królów trony,
       75 Zapozew przed sąd Boga wbij ostrzem sztyletu.
Czekaj! może muezin z szczytów minaretu,
Ogłosi pacierz zemsty, wśród murów Stambułu,
Czekaj! może z dzikiego w Kaukazie Aułu,
Ujrzémy błyskawicę... Ciszéj!... Zdradzam myśli,
       80 Które mi wyobraźnia, które zemsta kryśli;
Zemsta chciwa pokarmu, drząca jak zmysł głodu.

Chcąc myśl odbłąkać czytam dziką powieść Wschodu,
A choć odbiegniesz treści, dzwięk rymów powrótny,
Będzie jak szmer fontanny bezmowny, lecz smutny.





Objaśnienia autora.

Do str. 313 w. 9. Na kartach przed odkryciem Ameryki kreślonych, na ogromnéj przestrzeni Atlantyku rysowano dłoń olbrzymią z otwartémi palcami. Ta dłoń przerażała rozognioną podówczas fanatyzmem imaginacyą ludzi.
Do str. 313 w. 8. W Luzyadzie olbrzym, duch morza, grozi Hiszpanom i śmierć przepowiada za to iż odważają się zapuszczać w jego królestwo.
Do str. 314 w. 44. Rodzaj krzeseł używany w Kolumbii i stosowny do gorącego klimatu tej krainy, jest to siatka jedwabna zawieszona na dwóch kwiecistych drzewach.
Do str. 315. w. 76. Muezin zwołujący pieśnią lud na modlitwę proroka.
Do str. 315 w. 78. Auł, wioska Czeczeńców.












Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.