Przejdź do zawartości

Do L. K.

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Do L. K.
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DO L. K.[1].
I.

Mówią dziś ludzie, że to wieść zmyślona,
Że tego nigdy nie było na świecie,
By głaz wtórował lutni Amfijona[2];
Mówią tak ludzie dziś... (a ludzie przecie
Umiarkowani, jak serce, gdy kona
Według prawideł medycznej nauki...!)
Ci wiedzą wszystko... aż zgania ich wnuki!

II.

Dlatego niechże będzie to zmyśleniem,
Że, gdy Amfjon strunę z struną przędzie,
To w takt mu kamień wtóruje z kamieniem[3]
Niech sobie bajką to piastunek będzie,
Niech sobie będzie to nianiek gawędką...
———————————

III.

Sprzeczać się nie chcę, bo, stepów odłogi
Puste gdy spotkam, omijam je prędko —
Gdzie niema oaz, oazą ostrogi,
A wiatr gdzie palmy poruszyć nie może,
Bo palmy niema, tam, oczy zwróciwszy
Do gwiazd, wystarczy raz zawołać: «Boże!»
I wiedzieć, że jest w niebie step szczęśliwszy...

IV.

———————————

V.

Ja wiem, że Amfjon żył, więc się spodziewał
I bolał; któż mi powie, że nie śpiewał

VI.

O pani!... Pieśń jest jedna, nieustanna,
Co każda wiosna lutnię swą strojąca,
Ta cicho pada tam i tam, jak manna,
Naturę śpiącą w długie rzęsy trąca.
Zielonych włosów jej podejmą sploty
I szepce: «Powstań, pani wszechsłużąca,
Podnieś się, wieków Marto[4], do roboty.
Ogarnij kibić darnią szmaragdową!
Diadem z ptasząt lata ci nad głową,
Lipy wzdychają, i wierzbowe fletnie,
Rozmiłowane w rosach, grają zdala — —
Woły, jak bogi egipskie, szlachetnie
Idą — za niemi ziemia się przewala...»

VII.

Pani, to jedna tylko pieśń. Jest druga,
O której dumał w namiotach Gedeon[5],
I wiecznie duma on, wszechdziejów sługa,
Gdy mówią jemu współcześni: «To nie on...»
Gdy, kamienując proroków, go wietrzą,
Ciekawi, który z nich ma rękę letszą.
Lecz ufa owy mąż, aż sto tysięcy
Miedzianych naraz trąb uderzy w mury,
I jęki wielkie, jako ryk bydlęcy,
Uderzą w czarne czarnych turm marmury,
Bronzy się stopią i bronie się zleją
Na instrumenta muzyckie bez miary —
A ludzie rzekną, że nieba szaleją,
A nieba rzekną, że przyszedł dzień wiary!

VIII.

Pani! Ja tobie dziękuję uprzejmie,
Że między dwoma stanęłaś pieśniami;
Jak muzyk, dobry obywatel w sejmie,
Dziękuję tobie sercem ——————
———————— i wierszami.
1861.





  1. Do Ludwiki Kuczyńskiej z Korczewa.
  2. Amfjon, w greckiej milologji syn Zeusa i Antjopy, stawny mistrz tonów.
  3. Amfjon miał otoczyć Teby murem w ten sposób, że, zwabione jego grą, kamienie same układały się i łączyły w jednolitą ścianę.
  4. «Wieków Marto» — albowiem Marla w ewangelji jest symbolem realności. (P. P.).
  5. Gedeon, jeden z «sędziów» izraelskich. Zob. Księgę Sędziów, R. 6—8.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.