Przejdź do zawartości

Śpiew złodziejski

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucjan Szenwald
Tytuł Śpiew złodziejski
Pochodzenie Utwory poetyckie
Wydawca Spółdzielnia Wydawnicza „Książka”
Data wyd. 1946
Druk Zakłady Graficzne „Książka”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Śpiew złodziejski
Władysławowi Broniewskiemu w odpowiedzi na „Nike”

W dali burzy się dziki
na ulicy dnie tli się
Rozcinają nas krzyki
zamieniamy się — cisi —


płomień,
mgła.
konań,
w szkła.


Skowyt kundli się cicho
ochrypł dawno pijusa
Pod teatrem zdycha
z płuc zatrutych wyrzuca


urwał,
śpiew.
kurwa,
krew.


Co ci życie rwie? Powiedz, stara!
Czy arszenik, jodyna, ług?
Kto cię, za co, tak surowo ukarał?
Czy ten śmieszny potworek — Bóg?


Przylepiło się do nas
wszystkich epok, wieków
Będziem wiecznie konać
i hołotą będziem mleko


błoto
i lat.
hołotą
ssać.


Wiosłujemy po nocnej
w brudnej pianie się nurza
Nożom ostrym i mocnym
znamy wielką jak burza


czerni,
łódź.
wierni,
chuć.


My nie wiemy o morzu idei,
my nie chcemy odmienionych słońc.
My pragniemy tylko nowe widzieć,
tylko dławić, pławić, rżnąć.

Tylko deptać i łamać szkielety,
tylko chwytać i brać — głodny cień.
Dziko rzężąc kąsamy kobiety,
jadowita noc kąsa dzień.

Głos nasz świszczę jak starczy piszczel,
gdy na kości warczy ostrze pił.
Siły naszej wystarczy, by zniszczyć,
by zbudować, nie starczy nam sił.

Może jest gdzieś weselsze słońce,
lecz nie dla nas płonący świat.
Nam potrzeba ciemności, ciemności...
myśmy burza, i deszcz, i wiatr...

Kwadryga, 1927 r.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Lucjan Szenwald.