Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przechadzała się, jak codziennie... czuła się dobrze... nawet bardzo dobrze... na śniadanie jadła rosół i dwa jaja... nagle upadła... zczerniała, jak pan ją widzi... i już się nie poruszyła... próbowaliśmy wszystkich środków, by ją przywołać do przytomności — wszystkich...
Zamilkła, osłupiała, pochwyciwszy nieznaczny gest pielęgniarki, dającej lekarzowi do zrozumienia, że już skończone. Nie dopuszczając jednak tej myśli, wzbraniając się zrozumieć, trwożnie nalegała na lekarza:
— Czy to bardzo niebezpieczne? sądzi pan,że niebezpiecznie?
Nakoniec rzekł:
— Boję się, że... że... już skończyła. Odwagi, pani, odwagi.
Rozwarłszy ramiona, Janina rzuciła się na matkę.
Julian wrócił do domu. Stał ogłupiały, widocznie rozdrażniony, bez słowa bolu lub żalu, zaskoczony widocznie zbyt szybko, by mógł był odpowiednią przybrać pozę. Mruknął:
— Byłem przygotowany; wiedziałem, że lada dzień to nastąpi.
Następnie wyjął chusteczkę, otarł oczy, klęknął, przeżegnał się, pomruczał i wstając chciał też podnieść żonę. Ona jednak oburącz oplatała zwłoki, prawie leżąc na nich, i bezpamiętnie je