Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia i ten stan błogości, w jakim żyła od pewnego czasu, z czego hrabia tak bardzo się czuł szczęśliwym.
Znów zwolniła biegu konia, bo musi się przecież dobrze zastanowić, a szybka jazda mąci jej myśli.
Gdy pierwsze wzburzenie minęło, serce jej niemal odzyskało spokój, wolne od zazdrości i nienawiści, lecz przepełnione wzgardą. O Julianie wcale nie myślała; z jego strony nic ją dziwić nie mogło; oburzała ją jednak podwójna zdrada hrabiny, jej przyjaciółki. Więc wszyscy ludzie są obłudni, kłamliwi, fałszywi.
— I łzy napłynęły jej do oczu. Niekiedy opłakuje się swe złudzenia równie boleśnie jak drogich umarłych.
Postanowiła jednak udawać, iż nie wie o niczem, zamknąć duszę wszelkim uczuciom, nie kochać nikogo, prócz Pawełka i swych rodziców, a innych znosić z twarzą spokojną.
Wróciwszy do domu, rzuciła się na synka, zabrała go do swego pokoju i przez całą godzinę całowała i pieściła namiętnie, nie mogąc się od niego oderwać.
Julian wrócił na obiad, uśmiechnięty, czarujący, pełen miłych intencyj.
— Czy ojciec i mateczka wcale tu nie przyjadą tego roku? — spytał.