Jana Kochanowskiego Dzieła polskie. wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza - Fragmenta albo pozostałe pisma/Śmierci się nie bać, cnoty naszladować
Synu mój, słusznie się zły człowiek śmierci boi,
Ale się jej dobremu lękać nie przystoi,
Bo zły mniema, że wszytek już na wieki ginie,
A dobry prawie wtenczas do portu przypłynie.
I ty mej śmierci nie płacz; mnie się dobrze dzieje,
Takem bojaźni prózen, jako i nadzieje.
Łaska pańska nade mną; ty mię nie wydawaj,[1]
A cnoty naszladować, synu, nie przestawaj.
Cnocie niebo zapłata i wieczne wesele;
W rozkoszach świata tego źle pokładać wiele.
Wszytko to jako trawa czasu swego minie,
Ale sława poczciwa i po śmierci słynie.
O tę się, synu, staraj wszelakim sposobem,
A wdzięczniej mi uczynisz, niżby[2] nad mym grobem
Płakał we dnie i w nocy; to wiedz: kto do nieba
Dostał się raz, tego już płakać niepotrzeba.