Zwierciadło morza/XVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Joseph Conrad
Tytuł Zwierciadło morza
Wydawca Dom Książki Polskiej Spółka Akcyjna
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Aniela Zagórska
Tytuł orygin. Mirror of the Sea
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XVIII

Jeśli słowo „przepadły“ kładzie kres wszelkiej nadziei i ustala straty akcjonarjuszów, słowo: „zapóźniony“ potwierdza trwogi już obudzone w wielu domach i otwiera pole dla spekulacji.
Oczywiście spekulacji na ubezpieczeniach przeciw stratom morskim. Jest pewna kategorja optymistów, którzy gotowi są ubezpieczyć ponownie zapóźniony statek za bardzo wysoką cenę. Ale nic nie może ubezpieczyć serc na wybrzeżu od gorzkiego wyczekiwania na najgorsze.
Gdyż jeśli statek „przepadły“ nie pojawił się ani razu za pamięci marynarzy z mego pokolenia, imię „zapóźnionego“ okrętu, jakby ważąc się na skraju złowrogiego nagłówka, ukazywało się czasem w rubryce statków „przybyłych“.
Z jakąż wspaniałością musi jaśnieć matowa farba drukarska na kilku literach, tworząc imię okrętu, w niespokojnych oczach tych, którzy przeszukują gazetę z trwogą i drżeniem. Jest to niby wiadomość o skasowaniu wyroku żałoby grożącej wielu domom, nawet jeśli niektórzy ludzie z załogi są najbardziej samotni ze śmiertelników wędrujących po morzach.
Agent, który ubezpieczył statek poraz drugi, optymista wśród ludzi przewidujących zło i katastrofę, uderza się z zadowoleniem po kieszeni. Akcjonarjusz, co usiłował zmniejszyć grożącą mu stratę, żałuje swego przedwczesnego pesymizmu. Okręt okazał się wytrzymalszy, nieba łaskawsze, morze mniej gniewne, a może ludzie na pokładzie dzielniejsi niż akcjonarjusz przypuszczał.
„O statku tym a tym, który szedł do takiego a takiego portu i był uznany za „zapóźniony“, doniesiono wczoraj że przybył bezpiecznie do celu podróży“.
Tak brzmią urzędowe słowa ułaskawienia zwrócone do serc na lądzie, zagrożonych strasznym wyrokiem. Nadbiegają szybko z drugiej strony ziemi po drugach i kablach, bowiem telegraf to wielki uśmierzyciel niepokoju. Potem oczywiście nadejdą szczegółowe wiadomości. I może przyniosą opowieść o wyratowaniu się cudem, o uporczywym pechu, o silnych wiatrach i złej pogodzie, o lodach, o ciszy bez końca lub nieustannych sztormach przeciwnych; opowieść o zwyciężonych trudnościach, o przeszkodach, którym stawiała czoło drobna garstka ludzi wśród wielkiej samotności morza; opowieść o sprycie, odwadze — a może o bezbronności.
Z pośród wszelkich statków uszkodzonych przez morze, parowiec o straconej śrubie jest najbardziej bezbronny. A jeśli prąd go poniesie w odludne okolice oceanu, wówczas staje się szybko zapóźniony. Groźba zawarta w słowie „zapóźniony“ i nieodwołalność słowa „przepadły“ spadają szybko na parowce, których życie, podsycane węglem i zionące czarnym oddechem dymu, toczy się bez względu na wiatr i fale. Taki właśnie parowiec, i to wielki w dodatku, którego żywot był rekordem wiernej punktualności w krążeniu od lądu do lądu bez względu na wiatr i morze, stracił raz swoją śrubę na południu, w czasie podróży do Nowej Zelandji.
Był to zimowy, pochmurny okres chłodnych wiatrów i wielkich fal. Z pęknięciem wału śrubowego życie zdawało się opuszczać wielkie ciało parowca, który z upartego, pysznego istnienia przeszedł naraz do biernego stanu dryfującej kłody. Statek chory wskutek własnej niedoskonałości nie wzrusza nas tak głęboko jak statek zwyciężony w walce z żywiołami, walce, która stanowi właśnie dramat jego życia. Żaden marynarz nie spojrzy bez współczucia na okręt niezdatny do żeglugi, lecz gdy się patrzy na żaglowiec pozbawiony wyniosłych masztów, to tak jakby się patrzyło na zwyciężonego lecz nieugiętego wojownika. Jest zuchwałe wyzwanie w pieńkach, które zostają po masztach i wznoszą się jak okaleczone członki ku groźnemu marsowi burzliwego nieba; jest wzniosłe męstwo w linjach żaglowca biegnących w górę ku dziobowi; a z chwilą gdy na prowizorycznym maszcie podniesie się szmat płótna obrócony na wiatr, aby stawić czoło morzu, żaglowiec będzie dalej pruł fale z nieposkromioną odwagą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Conrad i tłumacza: Aniela Zagórska.