Zielona mumia/XXII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Fergus Hume
Tytuł Zielona mumia
Wydawca Lwów: Księgarnia Kolejowa H. Altenberga; Nowy Jork: The Polish Book Importing Co.
Data wyd. ok. 1908
Druk Kraków: W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów, Nowy Jork
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. The Green Mummy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXII.
Podarek ślubny.

Gdy Frank Random, opowiedział profesorowi kim była właściwie pani Jascher, Bradock wpadł w taki szał wściekłości, że nawet Kakatoes czuł się przerażony. Po pierwszym wybuchu oświadczył stanowczo, że każe ją zaaresztować, ale Random sprzeciwił się temu bardzo energicznie.
— Prawda, że postępek jej był bardzo niski — rzekł — mimo to są w niej jeszcze pierwiastki dobre, i zdaje mi się, że w gruncie jest więcej wartą od swoich czynów.
— Nie broń jej pan napróżno, bo to szkaradna kobieta — krzyczał profesor — jak śmiała oszukiwać mnie, twierdząc, że jest bogatą. A przytem musi coś wiedzieć o morderstwie. Pójdę zaraz do niej powiedzieć, co o tem myślę i zapytać o Sidneja.
— Twierdzi, że nic nie wie.
— Nie wierz pan temu, nie napisałaby przecież takiego listu, gdyby nic nie wiedziała.
Frank nie spierał się dłużej z profesorem i udał się do Don Pedra, który ku wielkiemu jego zdziwieniu wyraził także przekonanie, że pani Jascher znać musi mordercę.
— Dobrze, że Bradock do niej pójdzie, dowie się może coś pewnego. Zastanawiam się nawet — mówił Don Pedro — czy to nie pani Jascher rozmawiała z Boltonem w dzień morderstwa?
— Jest to dość prawdopodobne, nie tłumaczy jednak, dlaczego Bolton pożyczał suknie od swej matki?
— Dla przebrania w nie pani Jascher.
— To by dowodziło skrytego porozumienia między Sidnejem a panią Jascher, w dodatku porozumienie to musiałoby być zawiązane przed wyjazdem Boltona do Malty. Tymczasem wtedy nie mógł on jeszcze wiedzieć o istnieniu szmaragdów, nie znając rękopismu.
— To prawda. Zatem Hervey pomylił się w swoich wnioskach.
— A co zamierza jeszcze zrobić dla odkrycia morderstwa?
— Tego nie wiem, ale obiecał sporządzić mi oficyalne zeznanie na piśmie, w którem opisze dokładnie, w jaki sposób przywłaszczył sobie mumię, przed trzydziestu laty. Dokument ten odda mi w chwili odpłynięcia do Algieru, a w zamian otrzyma odemnie 50 luidorów.
— Ta kanalia gotowa jest na wszystko, byle coś zyskać. Ale dlaczego zaopatrujesz się pan w ten dokument?
— Aby dowieść praw moich do mumii, wobec profesora Bradock.
— To przecie zbyteczne. Bradock odprzeda ją panu i tak.
— Zaczynam w to wątpić, przygotowuję więc wszelkie dowody na wypadek procesu.
W tej chwili wszedł Hope, niezmiernie zdziwiony postępkiem pani Jascher, o którym już mu profesor zdążył opowiedzieć.
— Nigdybym się po niej tego nie spodziewał, tak bardzo chciało się jej wyjść za mąż.
— Spytajcie profesora, tenby coś mógł o tem powiedzieć — zaśmiał się Random.
— Nie to jednak miałem na myśli — odpowiedział Hope. Byłem świeżo u Anny Bolton, która obstaje stanowczo przy tem, że syn jej pożyczał od niej suknie. O powiadała mi także, że Bolton kochał się w pani Jascher, i zamierzał ożenić się z nią powróciwszy z Malty.
— To ważny szczegół. Jeżeli tak było w istocie, Bolton mógł rzeczywiście poszukiwać szmaragdów, aby za ich cenę zyskać majątek, któryby mu pozwolił na to ożenienie. Może więc i to przebranie, było dla pani Jascher?
— Chodźmy do niej dziś wieczór, jeżeli przyzna, że była narzeczoną Boltona, w takim razie musi być stanowczo wmieszana w sprawę kradzieży.
Wieczorem tegoż samego dnia Frank Random wracał do fortu; gdy przechodził obok żołnierza stojącego dnia tego na warcie, ten sprezentował przed nim broń, na co Frank odpowiedział wojskowym ukłonem. Mimo to żołnierz zrobił krok naprzód i stanął przed nim, jakby czekając pytania.
— Czego chcesz? — spytał Frank.
— Panie kapitanie, znalazłem coś w mojej budce.
Mówiąc to, podał Frankowi mały pakunek zawinięty w brunatny papier i zawiązany szpagatem.
— Dlaczego mi to oddajesz?
— Bo zaadresowany jest do pana kapitana.
— Jakim sposobem znalazł się tutaj?
— Znalazłem go na podłodze w mojej budce, nie wiem kto go tu zostawił. Zapewne rzucił go ktoś jeszcze zrana.
Random wsunął pakiecik do kieszeni, nie wiedząc co zawiera. Strofował surowo żołnierza za brak czujności, przypuszczał bowiem, że mógł się ktoś zbliżyć do budki w chwili, gdy żołnierz odbywał przed nią swój zwykły marsz w prawo i w lewo.
Przyszedłszy do domu, zapalił lampę i przeciął szpagat obwiązujący pakiet, z którego wysunęła się koperta zawierająca jakiś twardy przedmiot. Na kopercie był napis: Podarek ślubny dla Franka Random.

Frank rozdarł ją natychmiast, a wtedy oczom jego ukazał się prześliczny, niezwykle duży szmaragd. Frank patrzył zdumiony, nie wierząc własnym oczom. Szmaragd był przeczystej wody i rzucał olśniewające błyski. Nie trudno było domyśleć się, że pochodzić musiał z trumny Inki Kaksasa.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Fergus Hume i tłumacza: anonimowy.