Zazulka/Rozdział czwarty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anatole France
Tytuł Zazulka
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa – Kraków
Tłumacz Zofia Rogoszówna
Tytuł orygin. Abeille
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ CZWARTY.
O WYCHOWANIU W OGÓLNOŚCI I WYCHOWANIU JANTARKA W SZCZEGÓLNOŚCI.

Jantarek wychowywał się zatem w zamku Żyznych Pól i choć widział, że Zazulka nie jest jego siostrą, nazywał ją pieszczotliwie — siostrzyczką.
Uczono go wszystkiego, co należało do wychowania młodego rycerza. Miał więc mistrzów jazdy konnej, robienia bronią, tańca, sokolnictwa, myśliwstwa, pływania, gry w piłkę, gimnastyki i wielu innych nauk, miał nawet mistrza nauk wyzwolonych, który go uczył pisania. Był to stary kleryk, z pozoru cichy i pokorny, ale niezmiernie pyszny w rzeczywistości; onto uczył Jantarka pisać różnymi pismami, które uchodziły za tem piękniejsze, im trudniejsze były do odczytania. Jantarek mało korzystał z nauk, udzielanych mu przez kleryka i nie lubił go, tak samo jak i uczonego bakałarza, który go uczył gramatyki, bo nie mogło mu się pomieścić w głowie, żeby trzeba było uczyć się języka, którym się mówi od urodzenia, bo jest naszą ojczystą mową.
Toteż najchętniej przestawał z poczciwym Szczerogębą, bo stary koniuszy natłukł się niemało po świecie, znał obyczaje ludzi i zwierząt i układał piękne piosenki, których śpiewać nie umiał. Ze wszystkich mistrzów Jantarka jeden tylko Szczerogęba nauczył go naprawdę wielu rzeczy, bo tylko Szczerogęba kochał prawdziwie swego ucznia, a wiadomą jest rzeczą, że dobrą może być tylko nauka, udzielana przez ludzi, umiejących kochać gorąco. Zawistne okularniki (tak nazywał Jantarek mistrzów gramatyki i pięknego pisania) nie cierpiały się wprawdzie z całej duszy, a jednak porozumiały się we wspólnej nienawiści do starego koniuszego i oskarżyły go przed księżną o pijaństwo.
Coprawda Szczerogęba trochę za często zaglądał do „Gospody pod Wrzącym Kociołkiem“. W gospodzie tej szukał ulgi dla swych trosk i kłopotów i w gospodzie układał najpiękniejsze pieśni. Naturalnie że nie miał racyi, bo wszakżeż Homer układał jeszcze piękniejsze pieśni, a gasił pragnienie tylko wodą źródlaną; co do trosk zaś i kłopotów, to przecież wszyscy je mają i nie wino wypite daje zapomnienie o nich, tylko dobro uczynione bliźnim naszym. Ale Szczerogęba był wiernym sługą, posiwiałym w trudach około dobra panów Żyznych Pól, i raczej należało osłaniać drobne jego błędy, niż podnosić je do potęgi i coraz to zanosić nań skargi, jak to czynili mistrze w nauce pisania i gramatyki.
— Szczerogęba jest niepoprawnym pijakiem, proszę księżnej pani — szeptał potulny kleryk, pobożnie wywracając ku niebu oczy — ilekroć wraca z „Gospody pod Wrzącym Kociołkiem“, stopy jego opisują najdziwniejsze esy i floresa. Są to jedyne litery, które umie pisać, proszę księżnej pani. Bo niema się co łudzić, Szczerogęba jest nietylko pijakiem, ale i dardanelskim osłem, proszę księżnej pani.
A mistrz gramatyki dorzucał w lot:
— Szczerogęba, nietylko źle się trzyma na nogach, ale co gorsza wyśpiewuje piosenki, których składnia woła o pomstę do nieba. Zaprawdę ten człowiek nie ma pojęcia o regułach wersyfikacyjnych, proszę księżnej pani.
Księżna Żyznych Pól czuła instynktowy wstręt do wszelkich pochlebców i donosicieli. Początkowo robiła, co każdy uczyniłby na jej miejscu. Wszelkie donosy puszczała mimo uszu. Gdy jednak skargi powtarzały się nieustannie, uwierzyła w nie w końcu i postanowiła oddalić ze dworu Szczerogębę. Pragnąc jednak nadać wygnaniu temu zaszczytny pozór, umyśliła wysłać wiernego sługę po błogosławieństwo papieskie do Rzymu. Podróż ta mogła trwać bardzo długo, bo dużo gospód i domów zajezdnych dzieliło księstwo Złotych Pól od Stolicy Apostolskiej.
Jakże gorzko pożałowała wkrótce księżna, że pozbawiła dzieci opieki ich najlepszego przyjaciela!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jacques Anatole Thibault.