Zaporożec (Padurra, 1886)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Tomasz Padurra
Tytuł Zaporożec
Pochodzenie Z obcego Parnasu
Wydawca Księgarnia A. Gruszeckiego
Data wyd. 1886
Druk Bracia Jeżyńscy
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Stanisław Budziński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ZAPOROŻEC.



Miesiąc chmury pochłonęły,
Wicher w górach począł grać,
Nocne mary się sunęły
Na czacharach ciemnych spać.

Już niemoże łabędź z brzegiem
Drzemać cichym jako grób,
Gdzie w żelazny z fali biegiem
Sława w Dniepru bije słup.

Lecz czyż kiedy kozak stchórzył?
Schwycił szablę, nadział but,
Wąs zakręcił, okiem zmrużył,
I wnet zniknął w dali wód.

Na dalekie gdzieś wybrzeże
Piana z wioseł ściele szlak:
Niechaj dobrze ten się strzeże,
Kogo taki zoczy ptak.


Nie rozczulą go łzy, żale;
Słowa większy wzbudzą gniew
Co tam w niebie, niewie wcale,
A na ziemi to zna krew.

Puszcze, morza precz tam w świecie
Słyszą odgłos hura ha!
Gdy rodzinne stepów dziecię
Lotem na swych wrogów gna.

Wolnym w stepie on kozakiem,
Jemu obcym pana głos;
On z człowieka stał się ptakiem,
Bo w strzemionach końskich wzrosł.

A choć czasem strudził nogi,
Pod niedźwiedziem w śniegu spał,
To na każdy odgłos trwogi
Stami pogan w pęta brał.

W stepie dzikim — życie całe;
Obyczajem przystał doń;
A bogactwa jego małe:
Rohatyna, nahaj, koń.

Śpiew posępny pocieszeniem,
A pokarmem czarny chleb;
Zwierz ze stepów dlań odzieniem,
Darń poduszką, łożem step.


Gdy jak dziki syn przyrody
Gdzie się zjawi, zmarszczy brwi,
Zarumienią ziemię, wody
Łuny ognia, rzeki krwi.

Dzień i noc jak mogoł może
Ścigać wiatry z koniem on;
Jego państwem Zaporoże,
Spisa berłem, a koń — tron.

Czyż tę ranę wyleczycie,
W któréj włoczni on pić dał?
On sam lubi skończyć życie,
Jakby duszę czart mu brał.

Na przyrody majestacie
Tylko sławie pokłon bić!
Miłość w sercu, a w bułacie
Swoich dziejów obraz czcić.

A te pieśni komuż huczą
Lasów echa, fali szum,
Od powicia nuty uczą
Bohaterskich przodków dum?

A od czyjéj to mogiły
W noc żałobny puhacz zwykł
Z skrzydeł zrzucać swój niemiły
A posępny płacz i krzyk.


Jeszcze ten wiatr w stepach lata
Co w buńczuki niegdyś wiał;
Jeszcze sokół z chmur pył zmiata,
Co się tam z pod kopyt rwał.





Taż sama pieśń inaczej, poczynając
od 9-tej strofki.

Nigdy u nas wróg nie gości.
Choć nam wrogiem cały świat;
Nasza szabla niezapości,
Kozak żér jéj znaleść rad.

Nieraz, kiedy z Siczy całéj
Lecim łupić obcy kraj,
Wsie pomarły nim ujrzały
Konie, spisy naszych zgraj.

Radbym widzieć tego człeka,
Co nie uląkłby się nas,
I nie uciekłby zdaleka,
Gdy spis naszych ujrzy las.

A nam na co długie lata?
Czy wąs siwy szablę znał?
Nam najlepiéj zejść ze świata
Jakby duszę czart nam brał.

Nam najlepiéj w stepów mroku!
Puszcza lożem, niebo — strop,
Na uzdeczce koń u boku,
Na janczarce wąsów snop.


A ataman kiedy świśnie,
To już kozak dzwoni w łuk;
A jak konia w nogach ściśnie,
Toby wiatry przegnać mógł.

Kiedy kozak z wrogiem w boju,
Serce puka brzękiem kos;
A gdy śmieje się w pokoju,
To się niebo śmieje w głos.

Chociaż goły — wesolutki,
Niewie, co jest żal, nasz brat;
Za kożuszek czasem krótki
Lachom służyć szczerze rad.

On w swéj pieśni wyśpiewuje
O mołojcach co wziął wróg,
Kiedy przy niéj zawtóruje,
W żółtostrunny bijąc łuk.

Nasze dziewki wszystkie harne,
Białe ząbki, czarna brew,
Kosy długie, oczy czarne,
Lica jakby z mlekiem krew.

Lecz kto roskosz tą wypowié
Jaką dusza nasza tchnie,
Gdy śpiewają kozakowi
Zanim w drogę puści się.

Oj szczęśliwy! niech się chlubi,
W kim kozacka płynie krew;
Najszczęśliwszy, kto poślubi
Z naddnieprzańskich jedną dziew.

KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Tomasz Padurra i tłumacza: Stanisław Budziński.