Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”/II/Rada Samorządowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Rogowska-Falska
Tytuł Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”
Podtytuł Szkic informacyjny
Wydawca Towarzystwo „Nasz Dom”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Krajowa”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rada Samorządowa.
Sąd Koleżeński może stać się zawiązkiem równouprawnienia dziecka, prowadzi do konstytucji zmusza do ogłoszenia deklaracji praw dziecka“.
J. Korczak: „Jak kochać dzieci”.

Rada Samorządowa — do niedawna zwaną była — Radą Sądową. Do Rady skierowuje Sąd sprawy często powtarzające się, które wymagają zbadania, dlaczego się powtarzają i jak temu zapobiec. Sprawy, gdzie oprócz oceny, oprócz paragrafu, potrzebne jest wydanie jakiegoś prawa — obowiązującego dla wszystkich lub dla poszczególnych jednostek. Jakaś wadliwość w organizacji, niedopatrzenie, coś nieprzemyślanego, nieuregulowanego. Trzeba usunąć przyczynę zła, omówić, rozważyć, ustalić. Postanowienia Rady Samorządowej są wprowadzane jako przepisy obowiązujące tymczasowo, zazwyczaj na pewien określony termin. Poczem znów — na podstawie doświadczenia ubiegłych dni i miesięcy wnoszone są poprawki, uzupełnienia. Jeżeli nie odpowiadają potrzebom życia, po upływie danego terminu wygasa ich moc, — jeżeli się okazały słuszne, potrzebne i pożyteczne, pozostają nadal, — jako prawo obowiązujące.
Rada — z Sądu wyrosła, z Sądem zrośnięta organicznie, Sądowi zawdzięcza rozwój i siły żywotne swoje.
Prawo dziecka do wypowiadania się i decyzji w dziedzinie życia własnego, w której jest i może być rzeczoznawcą, przychodzi doń — nie drogą darowizny, — dobrej woli wychowawcy, w szacie gigantycznego „statutu samorządowego“, sztucznej budowy, o którą się powszednie, realne życie gromady zazębić nie może, — albo w mglistych, niezdecydowanych, wątpliwej trwałości — zrzeczeniach się wychowawcy z praw swoich na rzecz zespołu dziecięcego, lecz mechanicznie poza wychowawcą, — wolno, stopniowo — wykrystalizowuje się z potrzeb dnia codziennego.
„Sprawy“ — zapisywane i rozpatrywane były w „Naszym Domu“ od dnia pierwszego — przyjazdu dzieci. Do wprowadzenia sądu dojrzało i upomniało się życie — w piątym miesiącu istnienia zakładu. Potrzebę — Rady — po miesiącach 10 wysunęło życie. — Pierwszy skład Rady — na próbę — na miesiąc — wybrany został. Może się próba nie uda. Drugi skład Rady — znowu na próbę, na dwa miesiące. Trzeci — jeszcze próba, — członkowie Rady — na 3 miesiące obrani. Ale rzeczą jest jasną: Rada potrzebna, — Rada pożyteczna, bez Rady — już się obejść nie można. Wybory na pół roku. — W ostatnich latach — na okres roku całego.
W dziewiątym miesiącu istnienia Rady — w skrzynce na kartki do gazetki — znalazła się kartka z napisem: „Do Rady Sądowej“.[1] Ta kartka o piśmie niewprawnem, najeżona ortograficznemi błędami, — epokowe zjawisko w dziejach naszej organizacji wewnętrznej. Obok spraw — mechanicznie przez Sąd powierzanych Radzie do rozważania, zaradzania i decyzji, — do Rady wpływać zaczęły podania dzieci. To rozszerzyło i rozszerza ogromnie zakres jej działalności w granicach organizacji wewnętrznej zakładu. Nie trzeba wyczekiwać na przewinienie. — Sprawy — skierowane przez Sąd — przygotowały już grunt do tego, by w wielu razach zgóry już przewidzieć konieczność zmian i ulepszeń ogólnej natury oraz specjalnych praw albo ograniczeń dla jednostek. Potrzeby indywidualne mają możność wypowiadania się i, drogą prawa, uwzględniane być mogą lub nieuznawane.
Wychowawca — jako egzekutywa — musi mieć w pewnych razach swobodę szybkiej, doraźnej decyzji. Może — przewidując ewentualne wypadki, zastrzegać sobie prawo odpowiednie. — Może i powinien prawa swoje jako współpracownika najbardziej doświadczonego i odpowiedzialnego — stawiać wyraźnie, — siłą argumentu i motywów — domagać się uznania swobody ruchów tam, gdzie to jest niezbędne dla dobra i bezpieczeństwa gromady dziecięcej — i dla zachowania wytycznej zasadniczej linji wychowawczej danej instytucji. — Tak samo jak dzieci — stawia piśmienne wnioski, składa podania.
Obok Rady Samorządowej istnieje Rada Pedagogiczna: zespół dorosłych — odpowiedzialnych za pracę i kierunek wychowawczy instytucji.
Podział kompetencji Rady Samorządowej i Rady Pedagogicznej wykrystalizowuje się stopniowo sam — na gruncie realnych, konkretnych zagadnień wyparowujących z życia.
Rada Pedagogiczna stoi na straży jednolitości linji wychowawczej, celowości pracy. Przewiduje i zapobiega ewentualnym odchyleniom — drogą porozumień się i wyjaśnień, nie tracąc z oczu zasadniczych celów: — usamodzielniania młodzieży i dzieci, zainteresowywania całokształtem życia, rozwijania poczucia odpowiedzialności za życie wewnętrzne danego środowiska.
Łącznikiem między Radą Pedagogiczną a Radą Samorządową jest wychowawca, wchodzący do Rady Samorządowej w charakterze przewodniczącego i sekretarza. — W wypadkach bardziej skomplikowanych i spornych zagadnień odbywają się wspólne posiedzenia Rady Samorządowej z Radą Pedagogiczną. Sprawozdania z posiedzeń Rady Pedagogicznej są odczytywane na ogólnem zebraniu dzieci i młodzieży. Sprawozdania z posiedzeń Rady Samorządowej są odczytywane i przedyskutowywane na posiedzeniach Rady Pedagogicznej. — Wobec dążności do wydania uchwał na próbę, na pewien określony termin — i stopniowego korygowania ich, wszelkie postanowienia, które mogłyby godzić w bezpieczeństwo jednostki lub ogółu, lub grozić odchyleniu się od linji zasadniczej, mogą być naprostowywane łagodnie — drogą prawną.
Skorowidz uchwał Rady Samorządowej daje możność szybkiego prześledzenia postanowień w każdej dziedzinie.
Rada Samorządowa jest z wyboru. Członków 10. 11-sty wychowawca z równem prawem głosu. Głosowanie — w wypadkach ważniejszych — tajne, przy pomocy kartek plebiscytowych.
Rada Samorządowa wydziela z siebie komisje, gdy zachodzi potrzeba przegłosowania materjału i wniosków odnośnie do jakiegoś bardziej złożonego zagadnienia lub wybiera komisje — i z poza swego składu — do pełnienia czynności pewnych — na okres dłuższy. (Np.: Komisja sprawdzania czystości i porządku w kasetkach (na rok). Komisja do sprawdzania czystości i porządku zeszytów i książek szkolnych (½ roku). Komisja „pocztówek pamiątkowych“ (na rok). Komisja rewizyjna funduszu Rady Samorządowej (na rok).
Posiedzenie Rady Samorządowej — raz na tydzień.
Kandydaci na członków zgłaszają się sami. Wychodzi się tu z założenia, że to nie jest zaszczyt tylko, ale to jest odpowiedzialność poważna i praca.
Cenzus pierwotnie był wysoki. Nie można było mieć więcej punktów paragrafów skazujących w ciągu roku — ponad ściśle określoną ilość, wyższego paragrafu ponad określony paragraf. Przyjmowaną była pod uwagę praca wkładana w dyżury, wynik plebiscytów w ciągu roku, ilość pocztówek „woli“ (za wczesne wstawanie), kategorja szkolna, kandydaci nie odpowiadający wymaganiom cenzusu odpadali, pozostali — poddawani byli głosowaniu drogą plebiscytu ogólnego.
Ten system wyborów dawał możność przejścia do Rady najbardziej tylko uprzywilejowanym przez naturę obywatelom i obywatelkom gromady dziecięcej, z kategorji „towarzyszy“, i to — rok po roku tym samym. W ten sposób przepadało dla innych kształcące znaczenie przyjmowania udziału w pracach Rady. — Obecnie cenzus jest zniesiony. Co rok — przed wyborami — przeznacza się poszczególnym kategorjom obywatelskim określoną ilość miejsc. Kandydaci z każdej kategorji zgłaszają się sami, podlegają tylko powszechnemu głosowaniu plebiscytowemu. Uprawnioną jest do przedstawicielstwa w Radzie — kategorja „towarzyszy“, „mieszkańców“ i „nowicjuszów“. Kategorja „obojętnych mieszkańców“ i „uciążliwych przybyszów“ — jest pominięta. — Przy podziale miejsc w Radzie — przyjmowaną jest pod uwagę liczebność danej kategorji i osobisty jej skład, np.: dwa lata temu „nowicjuszom“ ze względu na wyjątkowy osobisty skład tej kategorji — dano stosunkowo miejsc więcej niż w roku obecnym.




Rada Samorządowa — ciało organiczne zrośnięte z życiem gromady. Cieszy się powagą i zaufaniem dużem.
Przegląd sprawozdań z posiedzeń Rady — budzi jednak myśli ciężkie i obawy poważne. Niepomiernie wielki procent czasu i wysiłków organizacji dzieci i młodzieży pochłania zagadnienie karności osobistej i karności zbiorowej, zagadnienie porządku zewnętrznego, — wciśnięcie w ramy wymagań krzycząco nieodpowiedniego i ciasnego terenu. Nie to, jak wyzwolić żywą energję dzieci, dać ujście ich — różnorodnym wrodzonym zdolnościom i skłonnościom, rozszerzyć, wzbogacić życie jednostki i ogółu, ale jak wytworzyć i zachować ład, dostosowując do tego, co jest, zamknąć w granicach tego, co jest. Ubóstwo terenu i środków zewnętrznych mści się, zamyka w kole wciąż jednych i tych samych wartości.
I dzieci młodsze i młodzież dorastająca — sferę zainteresowań i działania mają tę samą. I wciąż jedną prawie i tę samą.
Nie wystarcza — dać dzieciom i młodzieży przyzwyczajenie żyć i pracować zbiorowo, trzeba dać ujście pędowi twórczemu w organizowaniu i wzbogacaniu w treść — współżycia społeczeństwa ich młodocianego.
Projektowana budowa domu własnego na terenie obszernym — przypuszczalnie drogi właściwe otworzy.

Uzupełnienie w styczniu 1928 r.
Rok 1927 zrealizował projekt budowy domu własnego.
Dom budujący się już na Bielanach — to naoścież otwierające się wrota rozwoju pracy, wzbogacenia w treść we wszelkich jej dziedzinach. To — zrzucenie więzów, które z roku na rok — coraz dotkliwiej pętały i uwierały żywy organizm — prężący się ku wzrostowi.







  1. Do Rady Sądowej.
    „Czy Rada by się zgodziła, żebym ja mógł trzy razy w odstępach nie częściej niż co cztery dni wyjść bez szóstek. Sprawa moja jest taka. Przed tygodniem mniej więcej siedziałem sobie w domu, a szóstki poszły do kąpieli. Pani Maryna mnie zawołała i zapytała się dlaczego siedzę w domu. Powiedziałem, że nie mam chęci iść. Zaczęliśmy rozmawiać o rysunkach. Pani M. pytała się, czy mam chęć rysować i dlaczego mało rysuję. Więc ja mało rysuję, bo w sobie nie mogę ułożyć, jest mi trudno rysować z pamięci, jak czego nie widziałem, ale już mniej więcej wiem, co złożyć, żeby wyszło dobrze. Jak idę z szóstką, to nie mogę się niczemu przyjrzeć, bo nie można psuć porządku w szóstkach, bo trzeba iść tam, gdzie wszyscy i albo się kąpać, albo do lasu, a już gdzieindziej nie można. A ja chciałbym tam chodzić, gdzie jest więcej zabudowania na wsi. Pani M. puściła mnie samego. Poszłem do bliskiego lasu. Chodziłem sobie, a jak wróciłem, to chłopcy pytali, gdzie ja byłem. Jak ja wracałem, to z początku szłem nieśmiało i myślałem, że powie który: „Wiktor wychodzi sobie osobno, a jak jabym albo inszy, toby się spojrzał na mnie tak hardo i możnaby zaraz poznać, czy ja nic złego nie robiłem. Więc nikt nie miał urazy i żalu ani do mnie, ani do p. Maryny. Jak pani M. rozmawiała z p. Doktorem, to p. Doktór powiedział, że na drugi raz to mogą mieć żal, że ja jestem wyjątek, jak pani M. inszym nie pozwoli. Więc zwracam się do Rady, że mnie potrzeba najmniej trzy przejścia się, żeby dla „Naszego Domu“ narysować taki duży obraz, jak zrobiłem dla panny Władzi. Za pierwszym albo za drugim razem zrobię szkic i może już będzie dobrze. A jak nie, to proszę jeszcze trzeci raz i wezmę się do roboty. Oprócz mnie w „Naszym Domu“ rysują także: Józio K., Kurkowski, Dębski, Koszewski i Gałązkówna. Ja nie wiem dobrze, jak się im w głowie planuje, układa, ale myślę, że i oni mają prawo prosić Radę o to samo i nie wiem, czy pani M. pozwoli, żeby odrazu więcej niż jeden sam wychodził, żeby nie psuć porządku w szóstkach. I jeszcze jedno muszę powiedzieć: może ta próba się nie uda, może mój obraz nie będzie dobry, może nawet wcale nie zrobię, bo nie jestem bardzo obowiązkowy. Ale to obiecuję, że się postaram, że napewno dam taki widok”. Wiktor F. — dn. 5.VI 1921.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Rogowska-Falska.