W dali, w dali od rodziny,
Pośród obcej nam ojczyzny,
Błądzim smutne Polski syny,
Gojąc stare serca blizny. O, jak darmo usnąć chcemy I zagrzebać pamięć kraju! Darmo! — uczuć nie uśpimy, Nie zapomnim ziemi raju!
Każde życie na tej ziemi,
Ma swój kącik ukochany,
Co go wiąże czary swemi
Co mu prawem jest przyznany. Tylko Polak — biedne dziecię — Niby zbrodzień wiecznie błądzi. Wieczny tułacz na tym świecie — Nikt praw jemu nie przysądzi!
O! cóż naród nasz przekroczył,
Że skarany na włóczęgę? —
Czyż on z drogi cnoty zboczył,
Lub czy skalał życia księgę? Nie — on jeden żył cnotliwie — Ale obcy go zdradzili — I to życie tak szczęśliwe Srodze zdradą zakrwawili!
A z zazdrości i z obawy,
By lud obcy wzorem jego,
Im nie wydarł z ręku sławy
Z sławą — prawa mocniejszego Przytem chciwość upodlona I oświata od zachodu Skrępowały nam ramiona, Nam — oświaty prawej rodu!
O! lecz wiecznie tak nie będzie!
Runą wodze — runą trony —
Sprawiedliwość tam zasiędzie,
By despotyzm był stracony. Wtedy i my — męczennicy — Mocą onej w kraj nasz wrócim, I we własnej już dzielnicy Zmartwychwstania hymn zanucim!