Z życia domowego szlachty sandeckiej/Rozdział I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Z życia domowego szlachty sandeckiej
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Wł. Łozińsiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ I.
Urządzenie mieszkań. — Ubiory męskie i niewieście. — Tryb codziennego życia. — Stan oświaty.

Wystawniejszego urządzenia mieszkań u szlachty, osiadłej po dworach na wsi w Sandeckiem, napróżnobyś szukał w pierwszej połowie XVII. wieku. Do wyjątków należał jedynie zamek Lubomirskich w Nawojowej,[1] zbudowany wykwintnie i urządzony po wielkopańsku. Z dwudziestu przeszło inwentarzy, jakie miałem pod ręką, można sobie odtworzyć wcale dokładny obraz tego sielskiego, pełnego prostoty, szlacheckiego mieszkania. Wszędzie bowiem, pod względem zewnętrznej formy i wewnętrznego urządzenia, powtarza się to samo jednostajnie, z tą nieznaczną różnicą, że w niektórych ubikacyach mieszkalnych, n. p. komnatach, alkierzach, trafiała się niekiedy powała malowana. Okna były powszechnie szklane, szyby niekiedy weneckie w ramach dębowych, zwykle jednak okrągłe, małe, oprawne w ołów; bywały też oprawione w ramy drewniane, co wówczas nazywano w trzaskę. Piwnice pod domem murowane sklepiste, a niekiedy prosty loch z drzewa oblego na jarzynę. Jak piwnice pod podłogami, tak na powałach ubikacyi mieszkalnych, t. j. między temi a dachem nakrywającym dom cały, znajdował się strych, który pospolicie nazywano górą. W celu łatwiejszego zoryentowania się w częściach składowych dworu, użyjemy dawnej terminologii, jaką posługiwano się przy spisywaniu ówczesnych inwentarzy.
Zbliżamy się do dworu. Wjazd do niego przez bramkę wjazdową, wiodącą na dziedziniec, w której wrota stoczyste z tarcic w słupach dębowych na biegunach drewnianych, z kunami i skoblami żelaznymi do zamykania, z daszkiem nad wrotami nakrytym gontem. Przeszedłszy przez obszerny dziedziniec, stajemy przed domem pańskim. Na samym wstępie widzimy ganek z ławeczkami, oparty na słupach, otoczony dokoła balasami. Z ganku wchodzimy do wielkiej sieni wyłożonej cegłą, o dwóch oknach opatrzonych okiennicami na żelaznych zawiasach, z ławeczkami listwowanemi. Drzwi na zawiasach żelaznych zamszowane,[2] zamek, antaby,[3] klamka, klucz. Z tej sieni wiodą drzwi do izb mieszkalnych po obydwóch stronach.
Wielka izba stołowa. Drzwi do niej całe zamszowane na zawiasach żelaznych, zamek, antaby, klamka, klucz, komin murowany ceglany. W tej izbie błon szklanych oprawnych futrowanych, z zawiaskami obertelami porządnych sześć, z prętami pobielanymi, z kołkami po cztery kwatery. Listwy[4] wokoło sadzone fladrem.[5] Posadzka po wszystkiej izbie ceglana. Lichtarz wielki na środku izby z jeleniowych rogów, z ochędożeniem żelaza na łańcuszku. Ławy wokoło izby wszędzie stolarskiej roboty listwowane. Piec lipnickiej roboty, wielki dobry. Służba[6] ze stołem i z dwiema wolmaryami,[7] na spodku drzwiczki na zawiasach żelaznych. Stołów równych w tej izbie lipowych trzy, a starych dwa. Zydlów[8] lipowych z poręczem trzy. Do tych okien sześciu okiennice dobre na zawiasach żelaznych duplowane, na obie strony do otwierania.
Wchodzenie z drugiej strony. Sionka mała przed dwiema izbami, do której drzwi zamszowane na zawiasach żelaznych pobielanych, zamek wielki z kluczem, z antabami, z klamkami ochędożnie. W tej sionce ławy wokoło stolarskiej roboty zamszowane, błona cała szklana. Komin murowany do dwu pieców.
Pierwsza izba pokojowa. Drzwi do niej dobre na zawiasach żelaznych pobielanych, zamek dobry, klucz, antaby z klamką, kulki dwie żelazne. Piec zielony dobry i kominek. Listwy stolarskiej roboty z fladrem około. Stół dobry lipowy. Ławy około listwowane. Błona szklana z zawiaskami, ramy futrowane, kwatery cztery. Krata żelazna do tej izby, okiennica do tego okna na zawiasach żelaznych.
Komnata z tej izby. Drzwi na zawiasach żelaznych, klamka, i kulki dwie. Błony szklane dwie dobre z furtkami[9] na zawiasach, obertele pobielane. Listwy wokoło stolarskiej roboty jodłowe przybite. Sekretarz[10] potrzebny, do którego drzwi dobre na zawiasach żelaznych. Kraty do tych okien dwie żelazne z okiennicami. Pawiment kamienny tamże.
Druga izba pokojowa. Drzwi do niej zamszowane stolarskiej roboty na zawiasach żelaznych pobielane, zamek dobry z kluczem, antaba i klamka porządne. Do tej izby okna trzy szklane dobre futrowane, w każdem po cztery kwatery z furtkami na zawiasach. Do tych błon okiennice duplowane, na zawiasach żelaznych porządnie. Piec nowy lipnickiej roboty. Listwy fladrowe wokoło stolarskiej roboty. Ławy wokoło listwowane stolarskiej roboty.
Komnata z tej izby. Drzwi do niej dobre zamszowane na żelaznych zawiasach, zamek nowy dobry, klucz, antaby, klamka. Do tej komnaty okno, szklana błona z furtkami na zawiasach żelaznych, pobielane okiennice. Krata żelazna do tego okna. Listwy około. Ławy do tego zamszowane. Szafa zielona wielka, komórki trzy w niej, czwarta szuflada. Drzwi mocne do inszej komnaty do transitu na żelaznych zawiasach, zamek ślepy dobry. Drugie drzwi do transitu. Drabina wielka przy domie do kominów.[11]
Pomiędzy budynkami folwarcznymi figuruje: kuchnia, piekarnia, spiżarnia, izby czeladne, obora, stajnia, wozownia, karmnik czyli chlew, wołownia, śpichlerz, gęsiarnia, kurnik, bróg albo szopa na siano, gumno, stodoła; sernik na słupach dębowych albo jodłowych, pręciem opleciony wokoło, lub tarcicami powierconemi opierzony, plewnia, browar i słodownia, suszarnia, palarnia czyli gorzelnia, ogród owocowy i warzywny, chmielnik za browarem chmielem zasadzony; psiarnia z chlewami do myśliwstwa: miejscami owczarnia, blech do bielenia płócien, młyn, tu i owdzie pszczelnik. Trafiał się także „gąsior dębowy bez pierza na chłopy“, czyli kuna, kłoda, więzienie, w którem za wykroczenia „wlepiano kańczugi“.
Do części integralnych budynków gospodarskich należała studnia, zwykle murowana wierzchem ocembrowana, a nad nią żóraw, przy którym wisiało wiadro żelazem okowane. Bywały też studnie murowane z wałem drewnianym i korbą; prócz tego studnie z pompą do ciągnienia wody rurami do palarni lub browaru, a nawet studnie najprostsze w kadłubie drewnianym.
Pomiędzy naczyniami browarnemi wymienione: kociołki miedziane piwne, kadzie piwne jodłowe, achtele, pułachtele, kadzie do zlewania piwa, kosze na chmiel, nalewki, szafraki, kadki do zlewania słodu, cebry wodne.
Do naczyń w palarni należały: garnce miedziane z rurami i pokrywami; baryły pod rury, co do nich wódka przechodzi; beczki zacieralne z wiekami; beczki na wywarzyny; lejki drewniane; konwie do nabijania garnców; nalewki do wylewania z garnca; beczki dębowe do zlewania wódki.
Budynek pański, budowany z drzewa rzniętego lub ciosanego, pokrywano gontem; budynki zaś folwarczne z drzewa oblego, czyli nieociosanych okrąglaków, rzadziej z drzewa rzniętego lub ciosanego, pokrywano przeważnie słomą. Oparkanienie około dworu bywało z tarcic, chrustu, a nierzadko z tyniny[12] t. j. ogrodzenie z sosnowych lub jodłowych gałęzi.
Po folwarkach trzymano podostatkiem koni i wołów do orki, a przedewszystkiem krów, czego dowodem jest spis różnych naczyń do wyrobu masła i sera, jako to: loszofy[13] do tworzenia sera, maślnica, tworzydła gliniane i drewniane do sera, cebry wodne, cebry mleczne, konwie mleczne, konwie wodne, skopce do dojenia, garnce mleczne, warzechy wielkie do mleka, dryfusy wielkie, kociołki miedziane z obłąkiem, flaszki okrągłe mleczne, myśniki do mycia naczynia.
Widzimy więc z powyższych inwentarskich zapisków, że w budowie i urządzeniu mieszkań uderza wszędzie, obok wielkiego ochędóstwa, skromność i prostota staropolska, która wtedy jedynie ustępowała i przemieniała się w zbytek, gdy szło o przystrojenie własnego ciała, o przepych w ubiorach.


∗                    ∗

Już sama różnorodność gatunków sukna, jakie kupowała ustawicznie szlachta u Tymowskiego, wskazuje dowodnie, że i ubiory jej musiały być bardzo urozmaicone i barwne. W istocie, pod tym względem panowała wielka dowolność i niczem nieskrępowana swoboda. Polacy bowiem, stykając się z ościennymi narodami, zwłaszcza ze Szwedami, Węgrami i Turkami, przyswajali sobie z wielką łatwością i zamiłowaniem ich ubiory i stroje. Z przybyciem do Polski Bony Sforzy, księżniczki medyolańskiej, poślubionej Zygmuntowi I. w r. 1517, napływali do nas rozliczni Włosi. Z osiedleniem swojem wnieśli ze sobą nie tylko architekturę wykwintnego renesansu, lecz także kulturę i drogie materye zaalpejskich krajów, mianowicie aksamity, atłasy i adamaszki weneckie, florenckie i genueńskie — kanawasy neapolitańskie i mantuańskie — tabiny medyolańskie i inne materye włoskie, które z Wenecyi przychodziły do Węgier, a stamtąd do Nowego Sącza;[14] podobnie jak sukna angielskie i holenderskie do Gdańska, skąd rozchodziły się do innych miast polskich. Przebywali tu również od drugiej połowy XVI. wieku (po r. 1572) nierzadko Szkoci, nie mówiąc nic o Niemcach, których podostatkiem było po naszych miastach już od XIII. wieku. Węgrów, Włochów, Szkotów i Niemców, obdarzonych prawem obywatelstwa, nie zabrakło i w Nowym Sączu; nawet akta miejskie spisywano tu po niemiecku aż do r. 1489. Cóż więc dziwnego, że te wszystkie okoliczności oddziaływały dodatnio na wytworzenie przedziwnej różnobarwności w ubiorach i strojach. Tak więc od Węgrów przyjęto bekiesze i dołomany — od Turków ferezye, delie, kaftany, kołpaki i kopieniaki — od Persów czamary i kabaty[15] — od Niemców kitle, mętliki i mycki — od Włochów tuniki i kolety, od innych inne części strojów i ozdób, w których lubował się wiek XVI. i XVII. Zauważył to dobrze Mikołaj Rej z Nagłowic, i dowcipnie powiedział w swoim Zwierzyńcu:

Polak nad wsze narody jest w tem osobniejszy,
Iż ukaż mu jakiś kształt, by też najdziwniejszy,
Ujrzysz go do trzeciego dnia, alić on tak chodzi,
Postawą i ubiorem każdemu dogodzi.

A) Z pomiędzy ubiorów męskich jedne bywały okazalsze, czyli odświętne, drugie służyły do podróży, inne wreszcie do codziennego chodzenia. Jednakowoż i w tym podziale nie można nakreślić ścisłej granicy, bo to przecie zależało od stosunków majątkowych, od godności i stanowiska społecznego, a wreszcie od osobistego upodobania i smaku. Jeden bowiem drugiemu chciał dorównać, albo go przewyższyć okazalszym i modniejszym strojem, jak trafnie zauważył współczesny świadek, ks. Szymon Starowolski, kanonik krakowski († 1659): „Począwszy od najmniejszego, wszyscyśmy miernością świętą, prostem używaniem ubiorów i onem staropolskiem życiem wzgardzili. Pierwej ojczysty ubiór, co go z wełny domowej zrobiono, boki nasze okrywał; teraz jedwabiów, aksamitów, złotogłowów,[16] tabinów,[17] lada u kogo pełno. Pierwej królowie sami w baranich kożuchach i szłykach[18] baranich chadzali, nie tylko szlachta polska i mieszczanie; teraz woźnica nie chce w kożuchu baranim być widziany, ale go ferezyą z wierzchu okrywa, aby przecie suknią czerwoną był od ludu pospolitego różny. A mieszczanin i rzemieślnik każdy, bez sobolej czapki na ulicy ukazać się nie śmie, już za lisi kołpak wstydając się. Także też i białogłowy wyższych i niższych stanów, w ubiorach i strojach miarę bardzo przebrały, że końca utratom nie masz. By mąż nie miał mieć i szeląga w kalecie, by mu na majętność, dom, kamienicę, albo na szyję przyszło się zadłużyć, tedy druga koniecznie chce takie mieć szaty, jakie widziała u której wielmożnej pani nowym krojem, zawicie nową fozą, opasanie, czapkę, łańcuch, kanak,[19] wstęgi, manele nową robotą. Przez co nam wszystka już prawie Polska zfrancuziała, a podobno zfrancowaciała.“[20]
I) Do ubiorów pierwszej kategoryi, czyli odświętnych i okazalszych, wchodziły: bekiesze, czamary, delie, dołomany, ferezye, żupany i kontusze. Przypatrzmy się nieco bliżej ich zewnętrznej postaci, o ile przechowane inwentarskie zapiski z lat 1570–1650 złożyły się na to. Zaznaczam jednak z góry, że niepodobna tu wymieniać wszystkich gatunków sukna, z jakich wyrabiano te pojedyncze ubiory. To tylko powiedzieć można, że w ubiorach ówczesnych główną rolę odgrywały kolory jaskrawe: czerwone, zielone, lazurowe, brunatne, karmazynowe, błękitne, szare, białe i żółte, w najrozmaitszych swoich odcieniach i gatunkach.
Bekiesze, suknie długie i obszerne, kroju węgierskiego z zaszywanymi rękawami — z sukna morawskiego szarego, czerwonego — z karazyi żółtej, zielonej, czerwonej — z falendyszu zielono papużego, lazurowego — z breklestu zielonego, różnem podszywane futrem, suto pętlicami i sznurkami do zapinania na piersiach oszyte.
Czamary, suknie długie z rękawami, zapinane na piersiach sznurami jedwabnymi — z sukna morawskiego czarnego, błękitnego, lazurowego — z falendyszu granatowego, błękitnego, lazurowego — z breklestu zielonego, obłoczystego, podbite szlamami[21] lisimi, rysimi, lub innem futrem, bają czerwoną, pakłakiem czarnym lub błękitnym.
Delie, szaty zwierzchnie, obszerne, z szerokimi rękawami; miały krój ściętej opończy, podbite zaś były futrem, również kołnierz obłożony futrem. Bywały zwykle z falendyszu lazurowego, czerwonego, zielonego, turkusowego, ciemno lazurowego — z sukna morawskiego błękitnego, czerwonego, papużego — z półszkarłatu czerwonego, z pętlicami czarnemi, z listwami atłasowemi białemi. Zimowe delie podbijano kunami, sobolami, wilkami lub lisami; letnie zaś bają czerwoną, błękitną, zieloną, kirem błękitnym lub czerwonym. Zdobiły je pętlice i guzy srebrne złociste, po 12–16 wzdłuż na piersiach po obydwóch stronach. Do zapinania służyły haftki srebrne i czapraszka, czyli klamerka zdobna pod szyję.
Dołomany, czyli kurtki zwierzchnie węgierskie z guzikami. Robiono je z falendyszu lazurowego, obłoczystego, czerwonego, ciemno lazurowego — z karazyi czerwonej, zielonej, lazurowej — z sukna morawskiego białego, czarnego, czerwonego i zielonego — a nawet z atłasu czerwonego, adamaszku ceglastego i karmazynu. Podszywano je kirem białym, czerwonym, kitajką[22] zieloną lub czerwoną. Guzów srebrnych złocistych bywało u dołomana po 16–24, niekiedy dętych z turkusami 20, oraz jedna lub dwie czapraszki pod szyję do zapinania.
Ferezye, suknie zwierzchnie długie, nieprzepasane — z falendyszu jasno czerwonego, brunatnego, lazurowego — z półgranatu, półszkarłatu, lekko podbite szlamami lisimi, bierkami,[23] barankiem egipskim, wreszcie atłasem lub adamaszkiem żółtym.
Żupany, suknie długie z wązkimi rękawami, bez rozporu z tyłu, w pasie przy biodrach ku tyłowi fałdowane, zapinane z przodu pod szyję na gęste haftki lub pętelki. Bywały zwykle z falendyszu czarnego, wiśniowego, zielonego, lazurowego — z karazyi czerwonej, żółtej, lazurowej — z sukna morawskiego błękitnego, czerwonego — z breklestu zielonego i czarnego — z tabinu, adamaszku i aksamitu. Napotykamy też żupany z guzikami srebrnymi pozłocistymi w żołądź, podszyte barchanem[24] ceglastym lub kirem czerwonym.
Kontusze, suknie pierwotnie wschodnie, z Turcyi i Tartaryi pochodzące, ale w Polsce innym krojem niż na wschodzie noszone, w połączeniu z odwiecznym żupanem, stały się za Zygmunta III. powszechnym i uroczystym ubiorem narodowym. Robiono je nie tylko z falendyszu zielonego i błękitnego, z karazyi czerwonej i lazurowej, z sukna morawskiego czerwonego i błękitnego, lecz także z atłasu, adamaszku i aksamitu, w różnych kolorach, zapinane srebrnemi haftkami. Kontusze zimowe podszywano lekkiem futrem: gronostajami, popielicami, kunami, sobolami, królikami; letnie zaś różnobarwną materyą jedwabną. Nosili je zarówno mieszczanie, jak szlachta, ale dla jednych i drugich był to strój świąteczny, a nie ubiór codzienny. Kontusze przywdziewano zwykle na żupan i opasywano pasem aksamitnym czarnym, czerwonym, lub jedwabnym różnobarwnym, złotem lub srebrem przetykanym, z zamklem.[25] Do tegoż celu służyły pasy złotolite, czyli ze złotej lamy — srebrne pozłociste, fugowane złociste z cętkami i puklaste. Bywały też pasy rzemienne ze srebrnymi brajcarami oraz zamklem, a nawet włosiane czerwone siatczane, z nożenkami srebrnymi, czyli pokrowcem na noże.
Nieodzowną częścią integralną strojów odświętnych bywały złote łańcuchy, które spływały aż ku środkowi piersi, a kończyły się klejnotem z drogich kamieni lub dużym medalem — sygnety złote na palcach, wysadzane dyamentem, rubinem, turkusem, szafirem lub żabim kamieniem, nierzadko także z herbem. Ponad wszystko jednak górowały szable o pochwie srebrnej, nieraz nawet pozłocistej;[26] szabla była codzienną towarzyszką szlachcica-rycerza, nieodstępną i niezbędną zawsze i wszędzie: w kościele, w domu, w gościnie, w podróży, na sejmiku, na targu, na weselu, pogrzebie i bankiecie.
II.) Do ubiorów podróżnych należały:
Furmanki, suknie na kształt opończy, z rozmaitego grubszego sukna, zwłaszcza z pakłaku czarnego, obłoczystego lub z baji wrocławskiej, z kapturem do nakrywania głowy.
Giermaki, suknie zwierzchnie długie, podbite futrem — z falendyszu czarnego, z listwami czarnemi adamaszkowemi — z pakłaku zielonego, czarnego, błękitnego — z sukna morawskiego czarnego, żółtego lub szarego.
Kopieniaki, płaszcze od deszczu bez rękawów, podobne do burki lub bundy, kroju węgierskiego z peleryną — z falendyszu lazurowego, czarnego, brunatnego — z karazyi czarnej lub błękitnej — z sukna morawskiego czarnego, białego, szarego i czerwonego.
Opończe, płaszcze od deszczu, bundy — z sukna morawskiego szarego, żółtego, papużego, czarnego — z pakłaku kłockiego, podszywane nierzadko adamaszkiem lub atłasem, z kapturem do nakrywania głowy.
Płaszcze, pod względem kroju, nie różniły się prawie od dzisiejszych, chyba rozmaitością gatunków sukna, z których je wyrabiano. Bywały bowiem z sukna morawskiego czarnego, lazurowego — z baji wrocławskiej — z pakłaku obłoczystego, czarnego, zielonego — z falendyszu granatowego, ciemno brunatnego, lazurowego i turkusowego; a do tego nierzadko podbite popielicami, kunami, lisami, białym barankiem lub innem futrem.
Okrycie głowy. Kapelusze pilśniowe, szare, białe, zielone, czarne, przystrojone piórem. Do zwykłych czapek należały: magierki, czyli wełniane czapki węgierskie, z barankiem czarnym — mycki, czyli czapeczki domowe, z czamlotu lub sukna barszczowego. Do okazałych zaś czapki aksamitne różnego koloru, podszyte bobrem; tudzież kołpaki, czyli czapki wysokie, nieco szersze u góry niż u dołu, obłożone bobrem, kuną lub sobolem, z wierzchami z falendyszu jasno czerwonego, lazurowego, wiśniowego, czerwonego, z aksamitu czarnego, czerwonego, zielonego i fioletowego.
Spodnie noszono różnego kroju. Krój polski bywał długi szeroki — niemiecki krótki — węgierski długi opięty — kozacki i turecki długi obwisły. Spodnie zawiązywano na uczkur t. j. pasek jedwabny siatkowy, z podłużnymi końcami, na który spodnie nawlekano i zawiązywano na przedzie.
III.) Do codziennego chodzenia służyły: kaftany, czyli rodzaj długiej kamizelki; bywały też z łosiowej skóry — kabaty, czyli suknie spodnie w rodzaju kaftanika — kitle, kitliki, czyli suknie zwierzchnie — kurty, kurtki, czyli krótkie żupaniki, albo suknie kuse lżejsze — żupice, czyli kitliki bez rękawów lub z rękawami. Wszystkie te trzeciorzędne ubiory bywały przeważnie z tańszego sukna morawskiego, karazyi i kiru w różnych kolorach, rzadziej z falendyszu, breklestu, pakłaku i baji.
Czeladź, czyli służba szlachecka, nosiła dołomany, delie, ferezye, opończe, kurty, kaftany, z sukna rozmaitych gatunków i kolorów, lecz zwyczajnie tańszego, niż sami chlebodawcy.
Oznaką żałoby bywał kolor czarny, zwyczajnie kir, sukno morawskie i icińskie, także falendysz i breklest.

B) Daleko większą barwność i urozmaicenie przedstawiają ubiory i stroje niewieście, na które składały się drogie materye jedwabne zagraniczne, zwłaszcza tureckie, tatarskie, włoskie, francuskie, szwajcarskie, holenderskie i niemieckie, jak adamaszek, aksamit, atłas, czamlot, forsztat, haras, kanawas, kapicela, muchair, tabin, tercynela[27] i inne. Znajdujemy tam w epoce 1570–1650 następujące okazy:
Alamody, suknie nowomodne francuskie. W rejestrze szat Zofii Rożnównej z r. 1643 figuruje między innemi: Alamoda tabinowa czarna w złote kwiaty, rysiemi nóżkami podszyta, ze złotemi koronami. Alamoda atłasowa pomarańczowa, pupkami[28] podszyta, z pasamonem[29] srebrnym.
Czamary — z uterfinu czarnego, zielonego — duplowane (z podwójnej kitajki) czarne, popielicami podszyte — czamlotowe czarne, szlamami lisimi podszyte, z pasamonem czarnym wokoło — kromrasowe[30] zającami podszyte — adamaszkowe wiśniowe, podszyte gronostajami — muchajerowe włosiste.
Furmanki, suknie długie z przodu rozwarte — atłasowe czarne wzorzyste,[31] nowogródkami[32] podszyte, bez kołnierza — kanawasowe lazurowe, brzuszkami popieliczymi podszyte, z kołnierzem gronostajowym — aksamitne wzorzyste, popielicami podszyte, z kołnierzem pupkowym sobolowym — aksamitne czarne wzorzyste, królikami czarnymi podszyte, z kołnierzem nóżkami sobolimi podbitym — aksamitne gładkie czarne, z pasamonem jedwabnym czarnym, podszyte futrem — tureckie wiśniowe z czarnemi potrzebami,[33] popielicami podszyte, z kołnierzem z kunich gardeł — kapicelowe czarne z czarnymi pasamonami, brzuszkami popieliczymi podszyte, z kołnierzem gronostajowym — czamlotowe czarne, białem futrem podszyte — muchajerowe, brzuszkami popieliczymi podszyte — kromrasowe.
Kabaty — tureckie czerwone z barankami — adamaszkowe i kanawasowe wiśniowe z czarnemi potrzebami — kapicelowe czarne — forsztatowe barszczowe — lazurowe futrem podszyte.
Katanki — muchajerowe zielone, barankiem białym podszyte.
Kitle — muchajerowe, barankiem podszyte — czamlotowe czarne.
Kolety, czyli krótkie suknie — kitajkowe mienionej maści, z pasamonem zielonym — kapicelowe czarne, z pasamonem jedwabnym — aksamitne czerwone, zielone, czarne — z muchairu tureckiego — adamaszkowe.
Letniki, letniczki, czyli suknie letnie — z kitajki błękitnej, czerwonej, zielonej, z pasamonami — z muchairu tureckiego: lazurowe, wiśniowe, papuzikowe, zielone, kaczorowatej maści, brunatne, czarne, czerwone, z kształtem[34] aksamitnym lub adamaszkowym zielonym, z rękawami i bez rękawów — z forsztatu czarnego i półforsztatowe — z czamlotu czarnego bez wody,[35] z rękawami z tkanki paciorkowej — atłasowe czarne wzorzyste — wreszcie jednostajne zielone i lazurowe bez rękawów.
Nasuwienie, suknie zwierzchnie fałdziste — falendyszowe turkusowej maści, podszyte futrem lisiem — z materyi cienkiej ciemno wiśniowej, podszyte brzuszkami popieliczymi.
Ormentle (armmantel), płaszcze z rękawami — atłasowe wiśniowe, ze złotym pasamonem, pupkami podszyte — aksamitne czarne wzorzyste, białem futrem podszyte.
Płaszczyki albo mytliki, mętliki (mantel) — harasowe czarne, wyłogi z dzikiego adamaszku — kanawasowe czarne, smuszami[36] czarnymi podszyte, pasamony czarne aksamitne wokoło we troje — sukienne czarne, królikami podszyte, pasamony wokoło we dwoje — muchajerowe czarne, podszyte kunami, królikami, lisiem lub wiewiórczem futrem — tureckie muchajerowe kaczorowatej maści, czerwonem suknem podszyte — tureckie czerwone, podszyte gronostajami, z pasamonem błękitnym — kitajczane zielone, podszyte popieliczymi brzuszkami, a przodki gronostajowe — aksamitne wzorzyste, wyłogi profeskowe — aksamitne wzorzyste i adamaszkowe czarne wzorzyste, felpą[37] podszyte — falendyszowe lazurowe — tabinowe czarne, brunatne — nędzowe[38] pstre — atłasowe czarne ze złotym pasamonem, przodki tabinowe białe w złote kwiatki i rysie przodki do niego — atłasowe lazurowe ze złotym pasamonem.
Rękawki, zarękawie — muchajerowe, króliczymi brzuszkami podszyte — atłasowe popielicami podszyte — muchajerowe aksamitem bramowane[39] — buratkowe[40] czarne gładkie — buratkowe miotane w wodę[41] z kwiatami — rąbkowe z czarnem szyciem.
Spodnice — kitajkowe czerwone, obłoczyste ciemne, płótnem białem podszyte — kitajkowe barszczowe z bromami w sześcioro, suknem białem podszyte — z muchairu tatarskiego: błękitne i lazurowe — z muchairu tureckiego: czerwone, wiśniowe, fiołkowe, lazurowe i żelaznej maści, z czarnymi pasamonami, kirem czerwonym podszyte — kanawasowe kaczorowej maści, czerwonym kirem podszyte, z czarnymi pasamonami — atłasowe zielone, czarne, lazurowe, z pasamonem szkarłatnym przerabianym złotem — szajowe[42] czarne — adamaszkowe czerwone, suknem czerwonem podszyte, z pasamonem błękitnym we czworo — forsztatowe zielone wzorzyste i forsztatowe barszczowe podszyte futrem — tabinowe czarne. — Fartuszki kolońskie trefione, czyli marszczone lub fałdowane — czarne tercynelowe.
Smykawice, smukawice, suknie pasiaste czyli w strefy — muchajerowe czarne, zielone, królikowymi grzbietami podszyte — czamlotowe czarne bez wody, lisami podszyte.
Suknie alias delie — falendyszowe czerwone, felpą podszyte — brunatne bagazyą[43] podszyte, atłasem obłożone dokoła — falendyszowe lazurowe, kitajką czerwoną podszyte — zielone bez kształtu — aksamitne zielone, z pasamonem złotym — aksamitne czerwone z florenckiego aksamitu — tabinowe brzoskwiniowe, z koronami srebrnemi — atłasowe ceglaste, z pasamonem srebrnym — atłasowe wiśniowe, z koronami złotemi.
Szuby, szubki, odzienie zwierzchnie z długimi rękawami — forsztatowe, lisiem futrem podszyte — z sukna morawskiego czarnego, na przodkach lisem, a za sobą królikami podszyte — kanawasowe czarne, kunami podszyte z bramem — czamlotowe z wodą, lisami podszyte z bramem — muchajerowe czarne, podszyte brzuszkami wiewiórczymi, z bramą bobrową.
Tuniki, suknie krótkie fałdziste z wyciętym gorsem, przepięte w stanie pasem lub klamerką — brunatne z aksamitem, bramowane kitajką białą. Jupki, czyli tuniki bez rękawów — falendyszowe kunami podszyte, z kołnierzem sobolowym — brunatne z guzikami srebrnymi i czapraszką.
Okrycie głowy. Czapki aksamitne, bobrem podszyte — aksamitne z bramami — aksamitne letnie — kanawasowe, bobrowe, atłasowe czarne wzorzyste, kuna farbowana — atłasowe karmazynowe, z ogonkami sobolimi — tabinowe czarne, z ogonkami sobolimi. — Kołpaki adamaszkowe błękitne, sobolczyk farbowany. — Kapelusze pilśniowe, białe, czarne, atłasem lub kitajką podszyte. — Do tej kategoryi policzyć należy: tkanki perłowe, czyli siatki ozdobne perełkami — czepce złote, srebrne; jedwabne czarne, lniane i siatczane; wreszcie rantuchy kolońskie, t. j. chustki długie noszone na głowie lub plecach — rantuchy rąbkowe, t. j. z płótna delikatnego, przezroczystego flamskiego, czyli flamandzkiego.
Pasy — srebrne pozłociste na tkance czarnej aksamitnej, z zamklem — srebrne pozłociste na tkankach zielonych, z czarnymi krajami — pasy w sploty złote na mosiądzu pozłocistym — srebrne puklaste z zamklem — aksamitne czarne, jedwabne zielone i pstre. Tu wchodzą również obręcze srebrne pozłociste, o różnych tablicach czyli sztuczkach, floresach, różach i cętkach. Były to, jak wskazuje nazwa łacińska „torques“ nawiasowo dodana, długie łańcuchy czyli naszyjniki, które nosiły kobiety na szyi, przepasując nimi stanik, lub je w festony zawieszając. Ale przez ten wyraz „obręcz“ rozumiano także srebrne paski kobiece.
Pończochy. Taksa z r. 1623 wymienia: stametowe[44] białe, farbiste, francuskie, angielskie i holenderskie; jedwabne białe i czarne; wreszcie bawełniane wonniste i niciane w domu zwykle robione.
Do całości strojów niewieścich, zwłaszcza w czasie odwiedzin, biesiad i wesel, należały manele, czyli bransolety srebrne pozłociste lub szczerozłote — także rubinowe i koralowe w złoto oprawne — kanaki (naszyjniki) dyamentowe, rubinowe; róże dyamentowe; zausznice dyamentowe — na szyi sznurki pereł uryańskich, czyli oryentalnych, z zaponką rubinową — obrączki lub pierścienie złote, wysadzane drogiemi kamieniami — noszenie (monile), czyli klejnoty i wogóle wszelkie ozdoby z drogiemi kamieniami, perłami, zawieszane na szyi lub piersiach — rękawice lniane, włóczkowe, łosie i podszyte futerkiem, a nawet perfumowane najprzedniejsze rzymskie — wreszcie pacierze piżmowe w złoto oprawne, czyli gałki wonne do noszenia przy sobie dla woni, rodzaj dzisiejszych perfum.
Ceny robót rzemieślniczych ustanawiał corocznie podwojewodzy sandecki,[45] wraz z innymi urzędnikami grodzkimi, lub też istniejące na nowo potwierdzał, uzupełniał, modyfikował. Nie dziw przeto, że i taksy krawieckie od roboty ubiorów męskich i niewieścich, były raczej na korzyść wygodnej szlachty, niż pracowitych rękodzielników. Wystarczy nadmienić, że według ustawy z 18. września 1630 pobierali krawcy:
Od delii długiej sukiennej z 12 pętlicami, jedwabną podszewką podszytej 20 gr.
Od uszycia ubrania podkładnego 8 gr.
Od uszycia kołpaka sukiennego 4 gr.
Od żupana prostego niesznurkowanego 10 gr.
Od delii listwowanej 10 gr.
Od kaftana adamaszkowego albo kitajczanego przeszywanego 1 złp. 10 gr.
Od żupanika pacholęciu w lat 12–14, także od delijki 15 gr., a od ubraniczka na takoweż 4 gr.
Od letnika podszytego płótnem z pasamonami 16 gr.
Od spodnicy z pasamonami 15 gr.
Od sukni białogłowskiej z kształtem aksamitnym 15 gr.
Od czamary z pętlicami i pasamonami 20 gr.
Od płaszcza białogłowskiego 20 gr.
Od kołpaka aksamitnego męskiego 6 gr.
Od kopieniaka podszytego sznurkowanego 20 gr.
Od płaszczyka albo mętlika z pasamonami 12 gr.
Od ferezyi sznurkowanej 12 gr.
Od opończy sznurkowanej 15 gr.
Od szarafona albo furmanki z pasamonami 12 gr.
Od delii wyrzynanej z pętlicami, z podszewką sznurkowaną 16 gr.

Podobnie rzecz się miała z obuwiem. Podług tejże ustawy z r. 1630 pobierali szewcy safiannicy:
Od zrobienia butów safianowych[46] z podkówkami 18 gr.
Od zrobienia baczmag z kapciami[47] i z podkówkami 18 gr.
Od zrobienia ciżem[48] safianowych z podkówkami 15 gr.
Od roboty ciżemek pacholęciu w lat 12–14 gr. 8.
Za półbutki pod kolana na wielką nogę 3 złp., na mniejszą nogę 2 złp. 20 gr.
Szewcy prości:

Buty jałowicze kowane z podkówkami na pachołka 1 złp. 12 gr.
Od podszycia takich butów z podkówkami 16 gr.
Buty proste za kolana woźnicy 1 złp. 6 gr.
Od podszycia takowych butów 18 gr.
Buty proste chłopskie skórnie przednie 1 złp. 20 gr.
Od podszycia takowych butów 16 gr.
Buty kowane pacholęciu w lat 12–15 gr. 20.
Od podszycia takich butów 10 gr.
Buty kozłowe wielkie na wielką nogę 2 złp.
Buty takież na mniejszą nogę 1 złp. 15 gr.
Buty kozłowe jeszcze na mniejszą nogę 1 złp. 6 gr.
Ciżemki pacholęciu w lat 12–15 gr. 10.
Ciżmy męskie z podkówkami dobrego rzemienia 20 gr.; na mniejszą nogę 18 gr.; jeszcze na mniejszą 16 gr.
Trzewiki męskie zawięzowane o dwóch podeszwach 20 gr.
Takież trzewiki na mniejszą nogę 18 gr.; jeszcze na mniejszą 16 gr.
Buty białogłowskie dobrego rzemienia 20 gr.
Takież buty na mniejszą nogę 18 gr.
Od podszycia butów białogłowskich 10 gr.
Trzewiki proste zawięzowane 16 gr.
Takież trzewiki na mniejszą nogę 14 gr.; jeszcze mniejsze 12 gr.[49]
Takie same prawie ceny, z małemi zmianami i dodatkami, spotykamy w ustawie z r. 1625, 1626, 1629, 1638 i 1640. Natomiast ceny w r. 1652 już znacznie podskoczyły w górę.


∗                    ∗

A jakiż był tryb codziennego życia tej uprzywilejowanej warstwy narodu? Przez długi szereg wieków tak się u nas warunki bytu składały, że każdy przeciętny Polak musiał być albo rolnikiem albo rycerzem, a był najczęściej jednym i drugim — rolnikiem w czasie pokoju, rycerzem w czasie wojny. Przypatrzmy się teraz, choć w ogólnym zarysie, jakim był tryb życia owej dominującej, a najbardziej wpływ wywierającej cząstki naszego społeczeństwa, rolnika-gospodarza.
Było to życie wogóle wygodne. Szlachcic-obywatel pracował niby na polu, czynił to jednak bez osobistego wysiłku — nie jego bowiem ręce orały, siały, ani plonów nie zbierały: cały jego trud rolniczy ograniczał się na kontrolowaniu ekonoma i na popędzaniu chłopa. Rolnictwo nie utrudzało także jego umysłu, gdyż postępowało utartym szlakiem rutyny: syn gospodarzył, jak ojciec, wnuk, jak dziadek. Nieznanemi były dawniejszymi czasy dzisiejsze łamigłówki płodozmianów, leśnictwa, oraz różnych kombinacyi, jakie wytworzyły obecnych czasów przemysłowe gospodarki.
W dawniejszem rolnictwie osobliwym sposobem wszystko sprzyjało lenistwu. I tak n. p. skoro na wiosnę pola zostały obsiane, na tem kończył się zwykle trud właściciela; mógł on wówczas, założywszy ręce, czekać leniwie aż zasiew wzrośnie: nie pozostało mu jeno wyglądać z nieba deszczu i słońca dla pomyślnego urodzaju. Cały czas, od zasiewów wiosennych aż do żniwa, był dla obywatela czasem próżniaczego wypoczynku, czasem, który w każdym razie nie dostarczał mu dostatecznej pracy, mogącej zużytkować jego siły, tak fizyczne, jak umysłowe. Praca jego nie była mu „pracą w pocie czoła“, do której każdy człowiek jest obowiązany, lecz najwyżej zajęciem, a prawdę mówiąc, często rozrywką tylko.[50] W każdej chwili mógł się od niej oderwać, aby wyjeżdżać na polowania, odwiedzać sąsiadów, dnie i noce spędzać na zabawie, gonić burzliwie z sejmiku na sejmik, lub wreszcie jeździć do miasta, zwłaszcza do ulubionego Krakowa, do Nowego Sącza na kwerele grodzkie, czyli sądy starościńskie, do Czchowa na terminy sądowe ziemskie, lub do Lublina na sądy trybunalskie. Bo nie było prawie szlachcica, któryby nie chadzał do prawa, nie potrzebował oblatować jakiegoś przywileju, munimentu, intercyzy; aktykować czegoś ku wiecznej rzeczy pamięci, manifestować się lub protestować. Wojaczka lub miła hulanka miały go zawsze na zawołanie.
Świetnem też było zdrowie szlachcica sandeckiej ziemi, siły fizyczne olbrzymie,[51] co zawdzięczał zapewne ustawicznemu przebywaniu na świeżem powietrzu, wśród uroczych lesistych gór i pól, poprzerzynanych srebrzystą wstęgą rzek: Dunajca, Popradu, Kamienicy i Łososiny. Ruch konnej jazdy, trudy łowów, polowanie, a choćby codzienna krzątanina około gospodarki, potęgowały jego apetyt, a dawały mu sen kamienny, czem mieszkaniec miast pochwalić się nie mógł. Że zaś na wsi czasu było zawsze za dużo, a dzień był długi, gospodarz skracał go sobie częstym posiłkiem, całe godziny trwającym, przyczem w towarzystwie sąsiadów złociste miodki, grecka małmazya i wina węgierskie, obfitym lały się strumieniem.
A kiedy już winem rozgrzała się głowa, wtedy rozwiązywała się związka języka. Opowiadano sobie nawzajem anegdoty myśliwskie, ciekawe fraszki i baśnie o średniowiecznych zamkach w Sandecczyźnie z XIII. i XIV. wieku, mianowicie o zamku w Czorsztynie, Gródku, Białejwodzie, Rożnowie, Tropsztynie (Wytrzyskach), Melsztynie, Pieninach i Czchowie nad Dunajcem; o Muszynie i Rytrze (Rytter) nad Popradem, skąd rozbójnicy rycerze (Raubritter) napadali na płynących kupców z towarami Dunajcem i Popradem od strony Węgier. Z pomiędzy wymienionych zamków: czorsztyński, rożnowski, czchowski, melsztyński, muszyński i ryterski, były w niezłym jeszcze stanie 1608 r., inne już w ruinie. O Tropsztynie (Tropstein), naprzeciw kościoła w Tropiu, z drugiej strony Dunajca w Wytrzyskach, krążyła jeszcze w r. 1608 dość głośna pogłoska, że z tego zamku, leżącego na wysokiej skale, napadali na płynących Dunajcem jacyś wojewodzice krakowscy. Nie mogąc na to dłużej patrzeć szlachetni Wydżgowie,[52] dziedzice Rożnowa, obiegli zamek tropsztyński i zburzyli go, a tym sposobem położyli koniec rozbójniczym napadom.[53]

Pozostała starożytna wieża zamkowa w Czchowie nad Dunajcem.

W takich przyjacielskich gawędach sadzono się też na różne dyskursy, okraszone nieraz sporą dozą dowcipu, choć nie zawsze odpowiedniego, a raczej rubasznego. I nie dziw, bo to według ówczesnego przysłowia:

Hungaricum vinum — Est donum divinum,
Dum hilarat mentem — Facit eloquentem.

Jadło się też dużo: tłusto i sosisto, bo pokarm znakomicie się trawił, a to tem bardziej, że był starannie przyrządzony przez żony-gosposie, które, nie znając trudów książkowych, mogły się wyłącznie oddawać usługom spiżarni i kuchni, obok szycia bielizny i haftowania, zwanego wówczas szyciem wzorzystem. Do ulubionych potraw, oprócz jarzynnych, mącznych, owocowych, należały przedewszystkiem: barszcz, z mięsem wieprzowem, kiełbasą, kurą: grochówka, czyli zupa z grochu, ze słoninką wędzoną; rosół, zupa migdałowa; kiełbasa, pieczeń wołowa, cielęca, wieprzowa z dziczyzny lub ptactwa; szołdry, czyli szynki wędzone, sztuka mięsa, bigos hultajski, kiszki, zrazy z tatarczaną kaszą: jajecznica, szczuki, czyli szczupaki, łososie, ryba smażona z kapustą. To wszystko sprzyjało zapewne zdrowiu i siłom, myśli jednak nie kształciło — a pozwalało nadmiernie rozwijać się ciału kosztem ducha.
Skracano sobie jeszcze czas jeżdżeniem na jarmarki, nie tylko do obydwóch Sączów, Muszyny i Limanowej, do Czchowa, Wojnicza i Tarnowa, do Gorlic, Grybowa i Bobowej, lecz także puszczano się w dalsze strony: do Krakowa, Jarosławia, a nawet Lublina. Pochłaniało też niemało czasu odwiedzanie sąsiadów, co czyniono często, z okazyi chrztów, ślubów, imienin i pogrzebów, bez względu na znaczne odległości sąsiedztw. Te zaś odwiedziny nigdy krótko trwać nie mogły, gdyż urozmaicały je zabawy nieraz kilkudniowe lub kilkutygodniowe.
Nie wszystkich jednak tą samą miarą mierzyć należy. Bywali pomiędzy panami sandeckiej ziemi i tacy, co w chwilach spokoju, wolnych od wrzawy wojennej, czytywali chętnie dzieła autorów polskich. Mianowicie ks. Piotra Skargi S. J. owe nigdy niespożyte Żywoty Świętych — ks. Jakóba Wujka S. J.: Postyllę katolicką, czyli wykład Ewangelii na niedziele i święta — Mikołaja Reja: Wizerunek własny żywota poczciwego człowieka — Jana Kochanowskiego: Psałterz, czyli psalmy Dawida, przełożone przez niego na język polski, pięknym niezrównanie wierszem — Marcina Bielskiego: Kronikę Polski — Szymona Syreniusza: Zielnik z łac. herbarzem zwany — Bartosza Paprockiego: Ogród królewski — ks. Jana Januszowskiego: Naukę umierania chrześciańskiego — ks. Waler. Andrzejowicza: Ogród różany — St. Ząbkowicza: Młot na czarownice — wreszcie ks. Przecława Mojeckiego: Żywot bł. Kunegundy.[54] Prócz tego inne jeszcze, dziś nieznane książki, jak Zwierciadło przykładów — Pacierza wykład — Doktorski gwintowny regiment — Sprawiedliwy Józef — Przeciw powietrzu nauka — Rozmowa koło religii i polskiej korony — Zwierciadło bez szkła złociste.

Herb sandeckiej ziemi, podług Bartosza Paprockiego 1584 r.

Obok literatury polskiej, znajdujemy też dzieła łacińskie, jak n. p. Antonii Murae: Medica — Leonardi Fuchsii: De historia stirpium — Guilelmi Rondeletti: Curandi morbos methodus — Scribonii Largi medici: De compositione medicamentorum — Misaldi: Historia Hortensium — Joannis Meznae: Antidotarium — De conservanda bona valetudine — Epitome Galeni — Figurae Antonii Rampeloi — Synonima Simonis Genuensis — Vehaeri: Antidotum.
Trafiały się i niemieckie książki, przeważnie lekarskiej treści. Można z tego wnioskować, że i apteczka domowa nie była w zapomnieniu, która oczywiście, przy ówczesnej rzadkości lekarzy i znaczniejszej odległości od grodowego miasta,[55] walną mogła oddawać przysługę.
To rozczytywanie się w dziełach autorów polskich, zwłaszcza z okresu złotego wieku literatury (Skargi, Kochanowskiego, Reja), wywierało niemały wpływ na wykształcenie ojczystej mowy. To też język polski, który od wstąpienia dynastyi Wazów (1587), pojawiał się już coraz częściej w aktach grodzkich i miejskich sandeckich, był nierównie lepiej wyrobiony i wypolerowany, niż po innych grodach na Rusi Czerwonej.


∗                    ∗

Stan oświaty wogóle z początkiem XVII. wieku przedstawia się wcale pomyślnie w sandeckiej ziemi. Ks. Jan Januszowski, archidyakon kollegiaty sandeckiej, który w czasie swej wizyty 1608 r. z taką dokładnością opisał pojedyncze kościoły parafialne w całej Sandecczyźnie, nie pominął też zakładów naukowych i przekazał nam o owczesnem szkolnictwie cenne zapiski w relacyach swoich. Głównem ogniskiem oświaty dla młodzieńców były dwie szkoły w Nowym i Starym Sączu, zostające pod bezpośrednim nadzorem dydaktycznym i pedagogicznym miejscowego duchowieństwa, a w wyższej instancyi Akademii Krakowskiej. W jednej i drugiej był nauczycielem „bakałarz nauk wyzwolonych i filozofii“, uzdolniony do tego poprzednio w Akademii Krakowskiej.[56] Przedewszystkiem w tych szkołach kładziono nacisk na wykształcenie religijno-moralne, wpajano zatem w umysły młodociane pobożność i bojaźń Bożą, która jest początkiem mądrości; posłuszeństwo względem rodziców i przełożonych: uległość i uszanowanie dla starszych, zwłaszcza duchownych; zamiłowanie pracy i przestawanie na małem; a źródłem tego była powszechna religijność, wpływ matki, która czuwała nad moralnością, skromnością i przyzwoitością dzieci.
Do programu przedmiotów szkolnych należało czytanie, pisanie, nauka religii podług katechizmu Jakóba Ledesmy S. J. lub Roberta Belarmina S. J., biblijnej historyi, rachunków, a głównie języka łacińskiego. Stąd też znajdujemy, że z pomiędzy starożytnych klasyków czytano tam: Virgilii lib. X. Aeneidos — Flores poetarum — Justini lib. IV. — Ciceronis epistolas familiares et alia, tłumacząc je przytem na polskie, rozbierając gramatycznie pochodzenie słów i składnię zdań. Równocześnie z tymi przedmiotami rozpoczynała się nauka łacińskiego śpiewu kościelnego, uważana w owych czasach za nieodzownie potrzebną do wykształcenia; ta jednak miała raczej służyć do uświetnienia nabożeństw kościelnych, niżeli do obudzenia w duszy zamiłowania do sztuki lub estetycznego poczucia piękna i harmonii. Obok śpiewu uczono także muzyki na skrzypcach i flecie, bo te dwa instrumenta były wówczas najbardziej lubiane i używane. Cała więc powyższa nauka miała przeważnie na celu wzbogacenie wiedzy i rozwinięcie umysłowe, lecz obok tegoż zwracano również jak największą baczność na dobre obyczaje i umoralnienie chłopców, względem czego nauczyciele mieli osobne ścisłe polecenia. Nielicznie jednak uczęszczała młodzież do tych przybytków Muz. Liczba młodzieńców szkolnych w Nowym Sączu wynosiła 100;[57] w Starym Sączu zaledwie 40.[58]
W Nowym Sączu budynek szkolny (przy ulicy św. Ducha w pobliżu kollegiaty), do którego przylegał niewielki owocowy ogród, składał się z siedmiu izb. Wielka izba i cztery mniejsze przeznaczone były dla młodzieńców szkolnych, po jednej izbie mieli dla siebie na mieszkanie bakałarz i kantor, czyli nauczyciel śpiewu, który nie tylko co sobota w szkole, lecz także w kościele był kierownikiem śpiewu w czasie nabożeństw, przyczem ubierał się w togę i dzierżył w ręku stypułę, czyli srebrną kantorowską laskę.
Bakałarz szkoły nowosandeckiej, sprowadzany z Krakowa przez rajców miejskich, miał utrzymanie, jak na owe czasy, wcale dostateczne. Pobierał bowiem kwartalnie od rajców po 4 grzywny, czyli po 6 złp. 12 gr., z tego jednak musiał dawać po 2 złp. kantorowi, a po 2 złp. swemu suplentowi (hypodidascalo), który mu pomagał w szkole. Prócz tego dostawał od rajców kolendy na św. Marcin grzywnę (48 gr.), na Trzech Króli 8 złp., a 1 złp. od księży wikarych, za wyuczenie chłopców ministrantury, czyli sposobu służenia do mszy. Za odśpiewanie officium defunctorum przy nabożeństwach żałobnych, otrzymywał także pewną należytość od księży wikarych. Od młodzieńców szkolnych dostawał kwartalnie ogółem po 10 złp. Ogólna zatem jego roczna pensya (oprócz nabożeństw żałobnych, których obliczyć nie można), wynosiła 60 złp. 6 gr. Do tego otrzymywał obiady kolejno od pięciu zamożnych mieszczan. Przed objęciem swego urzędowania szkolnego, wykazywał się świadectwem nauk akademickich, i składał zarazem wyznanie wiary.
Istniały też podówczas szkoły parafialne dla chłopców w Limanowej, Piwnicznej, Muszynie, Podegrodziu, Jazowsku, Łącku, Pisarzowej, Chomranicach, Ujanowicach, Mystkowie, Kamionce, Nawojowej, Biegonicach, Żeleźnikowej i Barcicach, ale nauczyciele tych szkół, czyli rectores scholae, nie posiadali akademickiego wykształcenia, i nie uczyli nic więcej, oprócz czytania, pisania i śpiewu. Wspomina jeszcze ks. Januszowski o szkole parafialnej w Kamienicy, Czarnympotoku, Łukowicy, Przyszowej, Jakubkowicach i Zbyszycach, ale w tych miejscowościach nie było żadnych nauczycieli.[59]
Wychowanie córek odbywało się wyłącznie w domu pod dozorem matek, bo szkoły publicznej dla dziewcząt nie było żadnej. W wychowaniu ich bowiem nie chodziło o rozwinięcie w nich wyższych zdolności, lecz o przygotowanie na dobre gospodynie i matki, a więc o nabycie niezbędnych wiadomości gospodarskich, kuchennych i robót kobiecych, których uczyły się w domu od matek pod ich kierunkiem i dozorem. Jedynym zakładem wychowawczym dla dziewcząt, była wzorowa szkoła klasztorna Klarysek w Starym Sączu. Kształciła się w niej między innemi sławna Maryanna Marchocka, córka Pawła Marchockiego, starosty czchowskiego i Elżbiety z Modrzejowskich, późniejsza Karmelitanka[60] (Teresa od Jezusa Marchocka), fundatorka dwóch Karmelów: we Lwowie, gdzie dziś seminaryum łacińskie, i w Warszawie.









  1. Bliższe szczegóły o tym zamku, zob. Dodatek I.
  2. Obite zamszem, irchą.
  3. Kabłąk żelazny, stały lub ruchomy, przytwierdzony do drzwi, do uchwycenia ręką ich otwarcia.
  4. Przybicie drewniane do ściany, dla ozdoby lub kładzenia czegoś na nich.
  5. Przyozdobione fladrem, czyli odpowiadającem sobie z obu stron rozgałęzieniem żyłek, jakie znajdują się niekiedy w drzewie.
  6. Kredens, szafa wielka, służąca do chowania wszelkiej zastawy potrzebnej do nakrycia stołu.
  7. Także almarya, olmarya, skrzynia duża malowana.
  8. Stołek prosty o 4 nogach.
  9. Z szybkami do otwierania w środku.
  10. Tyle co locus secretus, necessarius, transit.
  11. Inwentarz dworu i folwarku w Strzeszycach, spisany 3. marca 1614 r. — Klucz strzeszyski (obecnie w powiecie limanowskim), należał do klasztoru Klarysek w Starym Sączu i obejmował następujące wsi: Żmiąca, Kamionka, Jaworzna, Krosna, Zbikowice, Kobyłczyna, Stańkowa Wola, Sechna, Ujanowice, Strzeszyce. Trzymał je w arendzie 1614 r. Stanisław Lubomirski, starosta sandomierski.
  12. Tyn po czesku znaczy zamek, gród; a podobno i w Krakowskiem lud do dziś dnia ogrodzenie, sporządzone z sosnowych i jodłowych gałęzi, nazywa tynem albo tyniną. (Józef Łepkowski: Tradycye narodowe i przegląd zabytków przeszłości).
  13. Także loszow, łoszawa — koryto czworograniaste.
  14. Przechowały się o tem wspominki w aktach. Tak n. p. 1632 roku pani Maryna na Komornie, wdowa po Jerzym Szeczym, wysłała tratwy do Now. Sącza naładowane, prócz innych rzeczy, czarnym aksamitem. Wskutek wezbrania rzeki Popradu, rozbiła się tratwa pod Biegonicami, między Starym a Nowym Sączem. Korzystając z tego Tomasz Kus z Biegonic, pochwycił 6 łokci aksamitu i sprzedał go żonie aptekarza w Now. Sączu, Szymona Wolskiego. Wyśledzili go jednak flisacy węgierscy i zaskarżyli, a Wolscy, jak niepyszni, musieli zapłacić aksamit. Act. Consul. Sandec. T. 53, p. 33.
  15. A. Muchliński: Źródłosłownik wyrazów, które przeszły do naszej mowy z języków wschodnich. Petersburg 1858.
  16. Materya z nitek złotych na tle jedwabnem, lama.
  17. Materya jedwabną, gatunek kitajki.
  18. Czapka futrzana coraz węższa ku górze.
  19. Naszyjnik kosztowny, drogimi kamieniami wysadzany.
  20. Starowolski: Reformacya obyczajów polskich, wyd. Turowskiego str. 39, 42. Kraków 1859. Pierwsze wydanie tego dzieła wyszło w r. 1625. Przebija się z niego nie tylko gorąca miłość ku Polsce, ale zarazem jakby prorocze ostrzeżenie przed jej upadkiem.
  21. Szlamowe futro — brzuchy i boki lisie albo rysie.
  22. Materya jedwabna cienka, w różnych kolorach i gatunkach.
  23. Owca turecka lub wołoska.
  24. Tkanina bawełniana lub z mała domieszką lnu, z prawej strony gładka, z lewej kosmata.
  25. Zaponka, klamerka, agrafa do spinania pasów.
  26. Podobne okazy znajdujemy również u mieszczan sandeckich. I tak pomiędzy kosztownościami kupca, Baptysty Gandolfiego, figuruje 1599 r. szabla oprawna w srebro z brajcarami, z kolcami srebrnymi pozłocistymi, na rzemiennym pasie — prócz tego buława z gałką srebrną na końcu. W ruchomościach kupcowej, Krystyny Oleksowiczowej, wymieniona jest 1647 r. szabla husarska złocista, z taśmą jedwabną ze srebrem. Tak samo rzecz się miała z ubiorami. Porównywując ówczesne inwentarze szlacheckie z mieszczańskimi, żadnej nie widzimy uderzającej różnicy, chyba daleko większy przepych u szlachty; te same stroje, te same gatunki materyi, z których je wyrabiano, spotykamy u jednych i drugich. Tak więc nie skutkowały uchwały sejmowe z lat 1613, 1620, 1629, zabraniające mieszczanom używania szat jedwabnych i kosztownych futer, noszenia butów safianowych i szabel.
  27. Ceny niektórych z owych materyi podaje taksa z r. 1623. Tak n. p. za łokieć aksamitu tańszego płacono po 3½–5 złp.; łokieć droższego weneckiego i florenckiego po 6–14 złp. Łokieć atłasu i adamaszku weneckiego, genewskiego i genueńskiego po 3 złp. 20 gr. do 5 złp. 9 gr. Kanawasy neapolitańskie i mantuańskie łokieć po 2 złp. 10 gr. do 4 złp. Tercynele po 3½–4 złp. Tabiny medyolańskie po 4 złp. (Act. Castr. Sandec. T. 116. p. 478–480). Wyrabiano z nich również przybory kościelne: ornaty, kapy, dalmatyki. Zob. Hist. Now. Sącza T. III. 112–123.
  28. Same brzuchy futer najpiękniejszych, zwykle sobolowe.
  29. Strefa, taśma, listwa do bramowania sukni.
  30. Kromras — rodzaj dawnej tkaniny wełnianej.
  31. Przedstawiające wzory: liście, kwiaty, owoce tkane.
  32. Futerko z młodziutkich niedźwiedzi (z wyporków), z okolic Nowogródka na Litwie.
  33. Taśmowanie sukni lub jej sznurkowanie.
  34. Napierśnik białogłowski, stanik do figury, gors.
  35. To znaczy gładkie, bez wytłoczenia tła, deseni na tej materyi.
  36. Futerko z młodych baranków.
  37. Materya włoska jedwabno-wełniana z kosmatością po wierzchu.
  38. Nędza — materya jedwabna szychem przerabiana.
  39. Bram, broma — listwa u sukni obłoga, falbowana, haftowana, pasamonowana.
  40. Burat, boratek — materya francuska wełniana, lub jedwabno wełniana, różnej farby.
  41. To znaczy z wytłoczeniem tła, deseni na tej materyi.
  42. Szaja — materya włoska jedwabna, cienka i lekka.
  43. Materya bawełniana różnego koloru.
  44. Stamet — rodzaj rasy czyli harasu, lekka materya wełniana, szorstka.
  45. Wojewoda krakowski miał do pomocy w Nowym Sączu swego urzędnika, czyli podwojewodzego (vicepalatinus sandecensis), który go wyręczał w niektórych czynnościach jego urzędowania w powiecie sandeckim. Podwojewodzego wybierał sobie sam wojewoda, podobnie jak podstarościego starosta grodowy.
  46. Safian turecki bywał koloru żółtego i czerwonego.
  47. Baczmag — trzewiki na wzór obuwia tureckiego, męskie i kobiece. Kapcie — obuwie męskie zimowe ze skóry na jedną stronę wyprawnej.
  48. Ciżmy — półbuciki z Węgier przyjęte.
  49. Act. Consul. Sandec. T. 52, p. 71–76.
  50. Zob. rozprawę: Jaka jest nasza wada narodowa główna? Warszawa 1905, str. 18–21.
  51. Niejeden też z nich doczekał się późnej starości. I tak n. p. Jan Dobek z Łowczowa żył od r. 1553–1628. Jerzy Tymowski od r. 1559–1631. A przecież jeden i drugi poniewierał swe zdrowie po dalekim świecie. Pierwszy w sprawach poselskich Rzpltej, drugi w handlowych, i to w czasach, kiedy podróżowanie tak bardzo uciążliwem było.
  52. W r. 1251 hrabia Wydżga, kasztelan niegdyś z Sącza „comes Wierzgo olim castellanus de Sandec“, sprzedaje swą dziedziczną wieś Łącko klasztorowi w Miechowie. W r. 1255 hrabia Gedko, kasztelan sandecki z bratem Wydżgą „comes Gethca, castellanus de Sandech cum frate Wichga“, przychodzą jako świadkowie przywileju zamiany połowy Nieszkowej przez Bolesława Wstydliwego na wieś Biczyce z Henrykiem, przeorem miechowskim. Piotr Wydżga (Wiczga) był starostą sandeckim 1354–1358. (Kod. dypl. małopol. II. 84, 102. III. 94, 122). Po założeniu Nowego Sącza 1292 r., przez Wacława króla czeskiego, księcia krakowskiego i sandomierskiego, kasztelanowie sandeccy przenieśli w XIV. wieku ze Starego do Nowego Sącza rezydencyę swoją.
  53. Notandum de arce devastata Tropstein. Haec arx ex adverso istius ecclesiae in Tropie, ex altera parte fluvii Dunajec sita. In eadem arce fuisse olim quosdam Pallatinides Cracovienses, alias Wojewodki dictos, qui piratas agebant et praetereuntes in fluvio Dunajec infestabant. Unde postea ventum est, quod nobiles quidam Wyżgowie haeredes in Rożnow illos invaserint et arce destructa, in nihilum redigerunt, illosque expulerint, et ita ruinae saltem apparent. Haec arx in rupe alta erat posita. (Visit. Ecclesiar. 1608 per Joannem Januszowski, archidiac. sandec. Tom XXV., w archiw. kapitul. przy kat. krakow.).
  54. Wymienione dzieła, o ile ich autorowie znani są w bibliografii polskiej, wydane w latach 1560–1617.
  55. Oprócz chirurga, cyrulika i aptekarza, nie znano wówczas w Nowym Sączu innego lekarza.
  56. Był nim wtenczas w Now. Sączu: Joannes Kurowski Opatoviensis, clericus academicus, a 5 annis in baccalaureum promotus, a 2 annis in rectorem scholae per consules sandecenses institutus. W Starym Sączu zaś: Baltasar Borszowic, artium et philosophiae baccalaureus, Cracoviae promotus sub decanatu M. Martini Plocensis 1607.
  57. Rector scholae (Joannes Kurowski) pueros, quos ad 100 habet, docet et instituit per classes satis egregie, sollicite et cum fructu animae et morum, cum ipse solus et bene doctus, et bene moratus et disciplinae sit amans.
  58. Rector scholae (Baltasar Borszowic) pueros ultra citra 40 instituit. Adolescens bonis moribus praeditus, diligens, exemplaris sine querela. — Późniejsza wizyta biskupia z r. 1635 podaje ich cyfrę fere 60.
  59. Visit. Ecclesiar. 1608. Tom XXV.
  60. Urodzona w r. 1603, do zakonu wstąpiła w Krakowie przy kościele św. Marcina (dziś zbór ewangelicki) 26. kwiet. 1620, zmarła w Warszawie 19. kwiet. 1652 r. Zob. rzadkie dzieło in folio Karmelity Onufrego ab Assumptione B. V. M. (Ośmielskiego): Ozdoba Karmelu Zakonnego... którego tom IV. ma jeszcze osobny tytuł: Konterfekt życia przykładnego... Kraków 1747. — Świeżo wyszedł obszerny żywot Marchockiej: Vie et vertus héroiques de la Mère Térèse de Jésus Marchocka, carmélite déchaussée de Pologne, fondatrice des couvents de Léopol et de Varsovie (1603–1652). Lille-Paris-Bruges 1906.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.