Z łąk i pól/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Z łąk i pól | |
Wydawca | Katolicka Spółka Wydawnicza „Prawda“ | |
Data wydania | 1914 | |
Drukarz | Katolicka Spółka Wydawnicza „Prawda“ | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: ![]() ![]() ![]() | |
| ||
Indeks stron |
JANTEK Z BUGAJA
Z ŁĄK I PÓL
POEZYE
KRAKÓW 1914
NAKŁADEM I DRUKIEM KATOLICKIEJ SPÓŁKI
WYDAWNICZEJ („PRAWDY“)
|
„Poeci się rodzą“ mówi łacińskie przysłowie. Rodzą się istotnie już poetami, ale tylko ci, co mają coś do powiedzenia.
Takich jednak niewielu. Więcej znacznie, osobliwie dzisiaj — takich, co nie mają do powiedzenia właściwie nic, ale za to mają wiele do pisania i zapisują tomy cale rzeczami, które szkoda! że są napisane.
Księgarskie wystawy pełne są książeczek o dziwnych tytułach i jeszcze dziwniejszej treści, dziennikarskie sprawozdania i odcinki, pełne chwalby i reklamy dla tego tłumu wieszczów, przemawiających „myślą i mową człowieka wysokiej kultury i wydelikaconych uczuć, czy odczuć“.
Zwykły to objaw czasów, w których nic się właściwie nie dzieje, nic mózgów i serc ludzkich żadną wielką myślą nie zapładnia.
Zagadnienia „kultury“ i sztuki są i były zawsze za małe, aby stworzyć dzieła potężne, czy to w literaturze, czy w innym sztuki wyrazie...
Odwrotnie zaś, poezya wielka i wielka sztuka szczera, sztuka robiona z potrzeby i rozpędu ludzkiej duszy, prawdziwy wyraz ludzkich dążeń i marzeń, są dziećmi duszy do jakiejś myśli zapalonej i wierzącej w nią i zjawiają się w czasach wielkich zdarzeń dziejowych, albo w epokach przełomowych, gdzie nowy żywioł społeczny wchodzi w dzieje.
Że dzisiejsza mieszczańska poezya, mieszczańska sztuka, marnieją, rozdrabniają się na jakieś wyrazy osobistych uczuć zwyrodniałych dusz, albo że się gubią w gmatwaninie pustych dźwięków — nic dziwnego. Bo mieszczaństwo przeżyło już swe wielkie czasy dążeń i odrodzenia w czasach wielkiej rewolucyj, konstytucyi 3-go maja i czasu powstań narodowych. Wówczas, ożywione było potężną myślą, ogromnym patryotyzmem i wielkością swoich zadań.
Dziś mieszczaństwo żyje tylko przeróbkami cudzej, raczej międzynarodowej, kultury, nowych myśli nie ma, więc w polityce nie ma wyrazu, a w poezyi stwarza dziwolągi bezduszne.
Lud miejski roboczy, w chwilach walki o byt swój i jego poprawę, w dniach boju o ideję socyalną, miał swoją poezyę, której ślad pozostał na zawsze w potężnej pieśni o czerwonym sztandarze.
Pieśń ta pochodzi oczywiście z poza kordonu rosyjskiego, gdzie ludzie silniej, żyją, głębiej czują, bo żyją w boju, wśród tętniących a nierozwiązanych zagadnień społeczno-narodowych, wieńczeni często męczeństwem.
U nas, w szarości życia, marnocie polityki, drobnostkowości zagadnień i zadań politycznych, w braku narodowych ideałów, w nędzy ekonomicznej, ani poezyi być nie może, ani sztuki wielkiej.
Ale u nas rośnie po cichu zielone drzewo ruchu ludowego. Chłopi zwolna, wytrwale wchodzą w życie historyczne i zaczęli już ważyć na losach narodu. W ludzie też wiejskim już mieszka i przejawiać się zaczyna ogromna myśl przeobrażenia Polski na społeczeństwo chłopskie.
Choć więc ta myśl nie wybuchła grzmotem rewolucyj, choć nie brzmi w chórze rewolucyjnej pieśni, ani w huku dział, nie mniej przeto jest silną, nie mniej zapala i zapładnia twórcze mózgi.
Ci też poeci, którzy tę myśl mają i czują, ci pozostawią po sobie dzieła, które, może i niedocenione dzisiaj, będą kiedyś chlubą przyszłej Polski.
Między chłopami też zjawiają się pieśniarze, bardy i wieszcze tej rzeszy olbrzymiej, którzy, jak wróże starosłowiańscy, śpiewają męki i bóle tej rzeszy, budzą, zagrzewają, piękności ziemi opisują i swoją ku niej miłość gorącą.
Ci mają zawsze coś do powiedzenia, są prawdziwymi poetami, co „się rodzą“.
Więc kiedy się czyta coraz częściej pojawiające się książki, pisane przez chłopów, uderza natychmiast różnica między bladą, bezkrwistą, komedyancką a pretensyonalną poezyą mieszczańską a tem szczerem, silnem, męskiem słowem chłopa poety.
Myśl i porównanie takie nasuwają się same każdemu chyba, kto czyta poezye Ferdynanda Kurasia albo Jantka z Bugaja.
Leżą też przed nami jego wiersze.
I przy całem silnem szczerem uczuciu, widać w nich jedną właściwość: jego chłopską muzykalność, która sprawia, że wiersz jego jest niesłychanie rytmiczny, dźwięczny, potoczysty.
Ta zewnętrzna oznaka, ta łatwość rytmu i rymu jest oznaką talentu.
Sama jednak dla siebie nie wystarczyłaby na poetę. Posiadają tę łatwość często i wierszoklety.
Ale Jantek z Bugaja ma głowę pełną myśli, duszę pełną wrażeń zewnętrznego świata, serce pełne miłości ziemi, ludu, słońca, zbóż i wsi. Więc śpiewa dlatego, że śpiewać potrzebuje i musi, bo pieśń jest jego życiem, jego radością w szarej dobie życia.
Cieszy go pieśń i dzieli się tą radością z braćmi, wołając:
„Żebyście wy, Bracia moi, wiedzieli!...“
„Ma ci serce takie gorące,
Żeby nim ogrzał piersi tysiące,
Co dla Ojczyzny ostygły lodem“.
Prawdę mówisz, Jantku z Bugaja!
Masz ty i Bracia twoi serce gorące, a Bóg da, że ogrzejecie kiedyś te tysiące, „co dla Ojczyzny ostygły lodem“ dzisiaj. Ogrzejecie i zbudzicie.
Szczęść Ci więc Boże! Jantku z Bugaja! Choć na fujarze grywasz wierzbowej, pomnij i zawsze pamiętaj Bracie, że z tych wierzbowych Waszych fujarek, składa się chór ogromny, olbrzymi, jakiego Polska jeszcze nie słyszała, chór przepotężny, który kiedyś, przy graniu armat, wśród znoju i potu polskiego ludu, wyśpiewa Polsce największą i najświętszą pieśń, pieśń zmartwychwstania.
Bronowice, w sierpniu 1913.
MOJA MUZA MOJA MUZA
Moja muza nie skrzydlata, Moja muza nie aniołem, I MÓWI DO MNIE WIEŚ... I.
I mówi do mnie wieś rodzinna, II.
I mowią do mnie chłopskiej doli, III.
I mówią do mnie stare chaty, IV.
I mówią do mnie poniżeni, V.
I pragnie mówić moja dusza, NA FUJARCE NA FUJARCE
Na fujarce grywam piosnki, GRAJ FUJARKO, GRAJ!
Graj, fujarko, graj! Graj, fujarko, graj, HEJ, FUJARKO MA Z WIERZBINY
Hej, fujarko ma z wierzbiny... HEJ, FUJARKO MA WIERZBOWA
Hej, fujarko ma wierzbowa, MOJE GOSPODARSTWO HEJ! JA TO SOBIE JESTEM KRÓL!
Hej, ja to sobie jestem król — Królestwa mego krainę MOJA CHATA
Nie bogata, Pod oknami
Nad samotną moją chatą, Gdy ją w zimie śnieg zawieje, Z MOJEJ WSI. KOŚCIÓŁEK
W pośrodku wioski wzgórze z lipami, W wielkim ołtarzu święta Dziewica, W LISTOPADZIE
W listopadzie liść opada, ZAPUSTY, JAKICH WIELE
Rżną skrzypkowie, huczą basy, Krew trunkami rozpalona, WOJCIECHOWIE
U Wojciechów ryki w sieni, Choć w dostatkach takich siedzą, ŚPIĄCA WIOSKA
Puk, puk! Zbudź się, otwórz, Bracie! Bo kto by ta tak bogaty, CHŁOPSKA NĘDZA CHŁOP ŚPI, A W POLU MU ROŚNIE
„Chłop śpi, a w polu mu rośnie“, Gdy nadchodzą zbożne żniwa, CHODZI PO WIOSKACH
CHŁOPSKA NĘDZA...
Chodzi po wioskach chłopska nędza, CZARNY OBRAZEK
I.
Na imię onej było Małgorzata, Choć była brzydką, umysłem kaleką, II.
Rządca dworowy Co o to komu Tylko bydlęta TUŁACZE PIEŚŃ TUŁACZA
Nie mam tyle własnej ziemi, GDY NA KRAŃCE WIDNOKRĘGU
Gdy na krańce widnokręgu CZY WAM NIE ŻAL!...
Czy wam nie żal swojej wioski ŻAL MI
Żal mi jest kwiatów, gdy płaczące rosą, ŻEBYŚ WIEDZIAŁ, CHŁOPIE-BRACIE!... I.
Żebyś wiedział, chłopie-Bracie, II.
Nowy rok! Nowe lato! III.
Nowy rok nowemu życiu świta. IV.
Gdy zmartwychwstaną okryci siermięgą, OJCZYZNA OJCZYZNA!
Ojczyzno moja! Ja pragnę ciebie, CZY JA CIĘ KOCHAM...
Czy ja Clę kocham, Ojczyzno mila, OTO WASZA MATKA!
Patrz synu, córko, oto wasza Matka! BÓG, OJCZYZNA, WIARA!
Bóg, Ojczyzna, święta Wiara: WIARĘ, NADZIEJĘ, MIŁOŚĆ,
DAJ MI BOŻE!
Wiarę, o Boże, daj mi taką żywą, DO POLSKICH DZIECI!
Chociaż wyście polskie dzieci maluśkie, WIELKOPOLSKIE ŻNIWA
Zaszumiały w Wielkopolsce KRZYŻAKOM-TYRANOM
W proch się rozsuły przedwieczne tyrany KIEDYŻ?
Kiedyż, ach, kiedyż, nadejdą te czasy, JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA!
Jeszcze Polska nie zginęła! JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA!
Jeszcze Polska nie zginęła! Marsz, marsz, legiony, Jeszcze Polska nie zginęła! PAMIĘCI TYCH, CO PRZESZLI MARYI KONOPNICKIEJ
Opłakujcie, polskie łany, Zgasła Ona — słonko lasze, ZAPŁACZ O LUDU!
(Ś. p. ks. S. Stojałowskiemu).
Zapłacz, o ludu! twój Ojciec już w grobie, On pierwszy wskazał nam przyszłości zorze, MOJEJ MATCE I.
Wierszyk, Matko, Tobie piszę, Grabarz sypie ziemi grudy II.
Tobie, Matko moja w grobie, III.
Śniła mi się, śniła, IV.
Raz idę, patrzę się V.
Powróciły jaskółeczki, Powróciły jaskółeczki MOJEJ ŻONIE Pierwszy całus miłosny na dziewiczem ciele Że ty mi jesteś w świecie jedyną osobą. DO WIOSKI RODZINNEJ Czemżeś mię ty, wiosko moja, Cuda i dziwy Wiosko droga, Wszystko co miał W złotej zorzy Jak z ofiary WIOSNA I JESIEŃ CZARODZIEJSKI, CUDNY MAJ.
Czarodziejski, cudny maj, Czarodziejski, cudny maj, HEJ, WIOSNO!
Hej, wiosno! Powróciłaś, czarowna królewno!... Hej, wiosno, nie ujrzę ja wtedy twego słonka, HEJ! WIOSNO!
Hej, wiosno życia mego, powiędły twe kwiaty! Z niebiosów śniegu płatki padają na ziemię, W JESIENI.
Smutno, ponuro, zimno na świecie, JESIEŃ.
Jesień, jesień, smętna, chłodna, Nie rozgrzeje życia dzieje Smutną jesień mgły posępne, Czyż piosenki moje biedne, ŻEBYŚCIE WY, BRACIA MOI, WIEDZIELI... Żebyście wy, Bracia moi, Lecz ja nie mam orlich skrzydeł Mam ci ja serce takie gorące, Pragnę ja, pragnę, Byli potężni Z ROZMYŚLAN O PÓŁNOCY.
Północna cisza, a ja przy stole; Zostały po nich popioły-głogi,
Hej, już się młodość nigdy nie wróci, ŁZY I ŁZY.
Kiedy młodość płacze łzami, OBRAZKI. GADU GADU, BAJU BAJU.
Bywa nieraz, dziadek gwarzą, No widzicie — jedna chwilka. WOJTEK URLOPNIK.
Wrócił do wioski Wojtek od landwery,
Oj Wojtku, Wojtku, głupi, Wojtkowaty, JAK WAWRZYN UPROSIŁ PANA
JEZUSA O MIĘSO NA ŚWIĘTA.
Stary Wawrzyn po wieczerzy Niech ją ta Pan Jezus skarze, A koń zadem jak nie prasnął! STAŚ.
Staś miał roczek, już miał dąsy, Tata pieści, przestań lament, BALLADA JAKICH WIELE.
Cemu mie ty Maryś — Kochom, do ciebie me
Matusia nie dali, STARY I NOWY ROK. STARY ROK.
Stary rok leży Tyfus plamisty, A zakonnikom Mądry niech łupi NOWE LATO.
Nowe lato, Nowy Rok! U starego roku zwłok, ŚWIĘTA. NOC BOŻEGO NARODZENIA.
Noc... wtem otwarły się nieba gwiaździste... Do Syna Boga i Jego Matuli, HOŁD PASTERZY.
O Boskie Dziecię, O, niepojęty! LULAJŻE JEZUNIU.
Lulaj Dziecineczko, Pragnące zbawienia GLORYA!
Glorya! Swe dusze ZAWISŁ NA KRZYŻU.
Zawisł na krzyżu, Bóg w okrutnej męce, CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ
Runęły straże, rażone piorunem
Czcząc Twoje, Chryste, z grobu zmartwychwstanie, W MAJU.
W złocistej zorzy, w majowym ranku, Wieczorną ciszą brzmią ludu chóry, DROBIAZGI. WIANEK SIEROTY.
Choćby mi dano trzy miliony JEŻELI MASZ DOBRĄ ŻONĘ
Jeżeli masz dobrą żonę, Nie uderzaj ani kwiatkiem OJ, TE STARE BABY!
„Jest to cnota nad cnotami, NĘDZNICY-NĘDZARZE.
Teraźniejszej ludzkości na ziemskim obszarze MIŁE LENIA POCZĄTKI!
Miłe lenia początki, lecz koniec żałosny... DROŻYZNA.
Drożyzna! drożyzna! Więc aby wyżywić, Każdy mi to przyzna, DO CHŁOPSKICH PIEŚNIARZY. Hej, Bracia rówieśni Chociaż my ta nie uczeni, ZAKOŃCZENIE. Ja jestem dziecię natury, ŻYWOT MÓJ.
Ciche łzy, Gdy w wolnych chwilach wezmę skrzypeczki, Które śpiewali moi drużbowie Z polskiej wam wioski kreślę obrazki: |
