Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Nauka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Rozdział Nauka
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nauka.

Nawet na polu nauki, kto nie ma ducha ofiary i miłości, do niczego nie dojdzie, nic wielkiego nie wykona.

Jermoła.



Biada tym uczonym, co wszystką naukę swą czerpią z książki, co świat w nią radziby zamknąć; książka jest jak beczka wody przyniesionéj z krynicy; lżéj zaczerpnąć z téj beczki, ale u źródła woda lepsza.

Jaryna.



Mówią niedowarzeni mędrkowie, że nauka i ślęczenie zabijają natchnienie, niszczą oryginalność, zacierają indywidualność... ale to fałsz! to fałsz! Sobą być można zawsze panem pracy i myśli, ale pracować i myśleć potrzeba! Praca tylko dać może skrzydła natchnieniu.

Powieść bez tytułu. T. I.



Któż nie cierpiał, nie bojował, nie walczył, nie padał, nie podnosił się, i za każdem dotknięciem ziemi jak Anteusz sił nie nabierał nowych?

Jeźli w tobie tleje święty ogień zesłańca, który gwiazdę wiodącą go do celu widzi dzień i noc przed sobą, jeżeli nie przypadek i chwilowa gorączka, ale powołanie słowa Bożego prowadzi cię na boleści dla pożytku ludzi, którzy zapoznać i zdeptać cię mogą... przetrwasz wszystko, przebolejesz nieprzebolane, zmartwychwstaniesz zabity szyderstwem i oplwany pogardą, pójdziesz i pójdziesz a nic cię nie wstrzyma... Kto wie? może z wielkich wysiłków twoich tylko jedna kropla potu będzie nasionkiem dla przyszłości, może z ogromu zabójczéj pracy jedno tylko słowo zostanie żywem na wieki, a reszta marnie się w proch rozsypie, ale czyż człowiek sobie żyje, nie ludzkości i swéj wielkiéj rodzinie.

Powieść bez tytułu. T. I.



Łacińskie stare powiada przysłowie: Kto siedzi na ziemi nie spadnie. Kto raz wszedł na drogę duchowéj pracy, niechże jak zakonnik średnich wieków położy się w trumnie i requiem nad sobą odśpiewa, bo reszta życia jego zejść musi w rozbracie ze światem i zaparciu się siebie dla idei. Nic on nie może i nic nie powinien dla siebie, cały należy do drugich! A! święte to i wielkie kapłaństwo! I jak z nieczystego naczynia krzepiący i zdrowy napój popłynąć nie może; tak on, ażeby istotnie zdrowem był źródłem dla braci, naprzód sam nad sobą, swoją własną poprawą i wzniesieniem się moralnem pracować powinien. Nie ma tu co myśleć ani o sławie ani o wiciu wieńców, ani o wyciąganiu korzyści z pracy, bo to zawód poświęcenia, i na niem stoi on cały. Każda inna praca wyżywi robotnika, ale najmozolniejsza, najcięższa ta, w któréj nie tylko siły ciała i zdrowia szafujemy, ale duszę naszą lejemy po cząstce, jak pelikan krwawemi wnętrznościami karmiąc ludzi.., nie jest wstanie dać nawet chleba powszedniego. O żebranym okrajcu iść trzeba jak starzy pielgrzymi do Jeruzalem. Jeżeli w śród tych cierni i utrapień, wśród zapoznania, prześladowania i męczeństwa, jedną myślą zdrową przysłużysz się ogółowi, jeśli jedno rzucisz nasionko przyszłości, czyż ono nie warto ofiary całego życia? Piękna pieśń rozchodząca się z ust do ust po świecie, co budzi w sercach uczucie szlachetne, podnosi, rozrzewnia, porusza... Któż wie, ilu rozbudzi tych, co na wieki snem ciała usnąć mieli? ilu się stać może czynów poczciwych nasieniem? Godzi się więc i piosnkę malutką pisać krwią i łzami.

Powieść bez tytułu. T. II.



W całéj literaturze naszéj nie trafiło mi się jeszcze znaleźć człowieka, któryby tyle tylko miał sumienia, żeby pochwalić rzecz pochwały godną, gdy z jéj autorem jest na bakier. Krytyka zresztą w dziełach ludzkich jest najłatwiejszą z natury swojéj; utwór człowieka musi mieć strony słabe i niedoskonałe; wyszukać ich nie trudno, powiększyć i rozszerzyć, nauczyć trochę wprawy. Jeśli myśl dobra, bijesz na wykonanie, jeśli wykonanie ma wdzięk, pomysł może być mniéj trafny; potem strona moralna — przedmiotu, stanowisko autora w literaturze współczesnéj, jego dążności, charakter pism itp. dostarczają zarzutów bez końca. Święte to stare przysłowie jeszcze z czasów dysput teologicznych: plus negare potest asinus, quam probare philosophus, co grzeczniéj tłumaczyć możemy: łatwiéj napisać pięćdziesiąt krytyk niż stworzyć jedno dziełko.

Powieść bez tyt. T. II.



Ludzie myśli są rzadkimi; nie liczę tu tych co jedną tylko w życiu mieli i na niéj zawsze jak święty Marcin na białym koniu jeżdżą; ale o tych mówię, w których myśl żyje, wyrabia się, rośnie, potężnieje i samoistnie przerabia co tylko dotknie. Ci są najnieszczęśliwsi z całego świata, wyjąwszy poetów; oni wypowiadają, co wyśpiewują tamci... słowo przyszłości, oni przepowiadają jutro, ale teraźniejszość jak Sokratesowi zawsze im płaci cykutą, oszczerstwem lub kamieniem za odwagę, z jaką zaglądają w drogę dla innych ciemną. Ludzie myśli rodzą ją najczęściéj, nie umiejąc ani wykołysać, ani wyhodować, ani nauczyć ją mówić... dzieci ich jak podrzutki Jana Jakóba chowają się w szpitalu. Pierwszy lepszy człek miernych zdolności i pracy przypije się do tego niemowlęcia i wychodowawszy je za swoje podaje światu. Z tych, których ludzie mieli za geniusze wielkie, połowa przynajmniéj byli to tylko zręczni, śmieli przywłaściciele, którzy cudzym groszem kupili sobie sławę nieśmiertelną. Myśl rodzi się prawie zawsze w jakimś bezimiennym mózgu, a dojrzewa powoli w drugim i często trzecie dopiero usta roznoszą ją po świecie, czyniąc dla ogółu przystępną: Sic vos non vobis.

Powieść bez tyt. T. III.



Ludzie mniejszego talentu zawsze pracowitsi bywają od geniuszów, których natchnienie zabija, ale i ci mają przyczynę bytu i potrzebne stanowisko. Przy wielkiéj budowie trzeba i wyrobnika, coby plac oczyścił, i tragarza, coby cegłę nosił, i osła nawet coby woził wodę, i mistrza, któryby kierował robotą, stojąc sam z założonemi rękami i bezmyślnych rzemieślników, coby w naznaczonéj przezeń linii kładli wapno i kamień.

Powieść bez tyt. T. III.



Literatura, jak wszystko w dziejach świata, miała swe niemowlęce, młodzieńcze i dojrzałości lata. Zawsze byli poeci i pisarze — kapłani, ale dziś dopiero może wiemy o kapłaństwie naszem i szanujemy w sobie prawdę, któréj ołtarz otaczamy.

Powieść bez tyt. T. III.



Błądzi kto szuka w sławnym twórcu śladów jego utworu, jak gdyby w piórze, którem pisał, chciano dostrzedz śladów poematu.

Powieść bez tyt. T. IV.



Nauka codzień się zmienia, podnosi, upada, zwraca kołem do drogi, którą przebiegła, ona niekoniecznie jest celem, jest tylko środkiem, sposobem rozwinięcia władz naszych.
Komedyanci. T. II.



Wiedza ludzka to las ogromny, przez który tysiące ścieżek się wije? gdzie się obrócić? co wybrać?

Boża Czeladka. T. I.



Ileż to zdatnych ludzi, po krótkiéj walce z przeciwnościami, muszą polegnąć nareszcie — niestety bez sławy!

Latarnia Czarn. T. II.



Nauka pożyteczniejszą jest dla nas niż deszcz dla ziemi, gdyż deszcz rzeźwi i budzi pola do żywota cielesnego, a mądrość ukaja duszę do duchowego, wiecznego życia.

*   *   *



Nauka wysusza powiadają próżniacy, ale to potwarz! Jest nauka i nauka, i między narodem uczonych są głupcy jak wszędzie.

Metamorfozy. T. II.



Na dnie istotnéj nauki, pokora; ale człowiek, który się czuje słabym i ograniczonym, podnosi się tem uczuciem nad wszystkich zarozumialców, czuje on cały ogrom pozostały za granicami jego wiedzy, wzdycha do niego i jest Kolumbem co czuje Amerykę, gdy gmin podobien Genueńczykom, nie wierzy w inną ziemię, nad tę którą oplugawił.

Tomko Prawdzic.



Życie pisarza to kamień probierczy...

Powieść bez tytułu. T. II.



W nauce wszystko jest miłością — nie ziemską i nie cielesną. Łączy ona ludzi, a im kto biedniejszym i nędzniejszym jest, tem żywszą miłość obudzać powinien.

Rzym za Nerona.



Pozostaje nam wypiwszy do dna umiejętność ludzką, zawołać: pragnę! i paść spragnionym, wyznając że nic nie umiemy; pozostaje pewną dla nas tylko niewiadomość nasza, tylko nieudolność.

Pamiętn. Niezn. T. II.



Człowiek potrzebuje oderwać się od świata i rzeczywistości; bo przylgnąwszy do nich skrzywi się i skarleje; nauka podnosi go i oswobadza, daje mu cel zewnątrz pospolitych celów, wyższy, inny i niepodlegający zmianom.

Pamięt. Niez. T. II.



Iść wyżej a wyżéj coraz, to cel pojedyńczego człowieka; iść wyżéj a wyżéj, to przeznaczenie ludzkości.

Pamiętn. Niezn. T. II.



Nauka odkrywa nam prawdę świata; sztuka piękność jego; obie spajają się i łączą w jedność, a odrębnie wzięte, nie pełne są i ułomne. Prawda, piękność, dobro, są członkami jednéj całości.
Pamiętn. Niezn. T. II.



Największą cześć oddaje nauce i nauczycielowi, kto je do głębi roztrząsa i doszukuje się w nich treści. Jeźli masz wątpliwość, nie kryj jéj w sobie, rzucaj ją śmiało i szukaj światła choćby w walce.

Na cmentarzu — na wulkanie.



Umiejętność ludzka sama z siebie małą, jest środkiem rozwinięcia człowieka i wykształcenia umysłu i serca. Idzie oto, abyś wiedział jak daleko ludzie zaszli, i byś nie mordował się wynajdując to, co już jest wynalezionem, pracując nad tem, co opracowane.

Na cmentarzu — na wulkanie.



W nauce prawdą jest, że nic spełna nie umiemy, nie wiemy, że na najwyższym szczeblu umiejętności ludzie upokorzeni wołają: — Wiemy że więcéj jest daleko nad to co umiemy i rozumem naszym dojść możem. Głupcy tylko mieniąc się mędrcami wołają: Myśmy posiedli wszystko, pojęli wszystko! Są to umysłowi Chińczycy, którzy po za granicą Chin swoich nic już nie wiedzą.

Tomko Prawdzic.



Nie myśl, by nauka była najwyższą zasługą człowieka, a wiedza szeroka problemem jego doskonałości.
Tomko Prawdzic.



Żadna nauka nie przychodzi bez pracy i zawodów.

Metamorfozy T. III.



Nauka zda się na to, żebyśmy wcześnie znali bezsilność naszą.

Pow. bez tyt. T. I.



Jedyną w życiu rozkoszą, która po sobie nie zostawia mętów żadnych, ani zgryzot, ani nawet znużenia, to kształcenie się powolne, uprawa sztuk, nauka...

Metamorfozy. T. III.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.