Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Rozdział Przedmowa[1]
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
PRZEDMOWA.



Pomiędzy dziełami Ojców śś. których zdrowéj nauki zabytek chowa kościół Boży w swoim skarbie, najużyteczniejsze w dzisiejszym wieku niedowiarstwa i błędów jest pewnie obecne dzieło, w którém Augustyn św. rzetelnie opisuje historyą życia swojego, i wyznaje długie błądzenia swoje. Starożytność kościelna nie przekazała nam w spuściznie nic szacowniejszego, coby nas nauczało z taką mocą i przekonaniem, i żywo dotykało, jako to wyliczenie błędów, powątpiewań i udręczeń tak wielkiego umysłu sobie samemu zostawionego: jako odmalowanie żywemi kolorami pobudek i niespokojności, które naprzemian kołysały sercem własną żądzą, dręczonem, gdy z upragnieniem wszędzie szukało prawdziwego dobra, nigdzie go jednak nie znalazło, póki w samym Bogu nie odpoczęło. Nie ma nikogo zgoła, iżby nie poznał swojego wizerunku w tym obrazie, który tak silnie w oczy uderza i zajmuje; jestto skréślona prawie każdego z nas historya, a przynajmniéj tych: w których sercu religia z całą swoją powagą i żywéj wiary pochodnią nie zawsze jaśniała. Wszystkie pomysły, które zrodzić się mogą w rozumie wyższem światłem oświéconym, a który nie ulega żadnemu wędzidłu; wszelkie skłonności i żądze, które podniecać mogą ognistą duszę, nieposłuszną żadnemu prawu; wszelkie zgryzoty, które ją pomieszać i zatrwożyć są zdolne: cierpka przyjemność rozkoszy świata, zawodne i wątłe jego nadzieje, dotkliwa i tajna boleść przywiązana do godziwych nawet przyjaźni naszych: wszystko to razem obskoczyło Augustyna, wszystkiego kosztował, ze wszystkiém walczyć musiał ten człowiek, jakiego wieki rzadko kiedy wydają, którego przykład może być dla wszystkich ludzi nauką.
Niech człowiek w głębokiéj siebie samego rozwadze zapyta się, czego chce? i czego dochodzi na ziemi? Jeżeli prawdy: oto ten najprzenikliwszy, najdaléj sięgający i czynny geniusz strawił długi lat przeciąg na jéj szukaniu, i gdy chciał wszystko widzieć, wszystkiego doświadczyć i wszystko rozumem swoim rozsądzać: nie doszedł nic pewnego; ale „wachając się za każdym nauki powiewem“ przechodząc nieustannie z jednéj opinii do drugiéj, ilekroć dokładał wszelkiéj siły swojéj, aby wyskoczył z przepaści powątpiewań, nigdy tego dokazać nie zdołał, i dotąd nigdzie nie nalazł prawdziwego dla swéj duszy spoczynku, aż poddał się z zupełném posłuszeństwem kościołowi, który objawionéj prawdzie wierzyć nakazuje, a roztrząsaniu niepojętych tajemnic bożych przygania.
Jeżeli szuka prawdziwego szczęścia? szukał go niemniéj Augustyn po wszystkich drogach ludzkiego żywota: w doczesnéj sławie uczuł nicość na chwilę kłębiącego się dymu pochwał; w nauce uznał znikomą próżność; w rozkoszach zmysłowych doznawał niesmaku, boleści i ucisków; w ścisłych nawet związkach czystéj, jednak ludzkiéj przyjaźni widział: „że i tam jest praca i utrapienie ducha.“ Eccles. I. 17.
Równie w pośród towarzystwa ludzkiego, jak na samotności, zawsze mu czegoś niedostawało. Jego serce owionione niespokojnością, nieustannie wzdychało do jakiegoś niezmiernego i niepojętego dobra, które niezawodnie istniało, bo go żywo pragnął; bo co nie istnieje, tego pragnąć nie można; lecz nigdzie odkryć go nie zdołał. Pytał się nierozumnych stworzeń o to dobro, ale wszystkie odpowiedziały mu: „nie my jesteśmy twojém dobrem.“ Nakoniec, głos, jakiego on w swojém życiu nigdy pierwéj nie zasłyszał, głos niemniéj słodki, jak potężny przywołuje go do siebie; jego dusza niesłychanie pomieszana, nagle uśmierza się i uspokaja; owo tak długo upragnione dobro, do którego żywo wzdychał, Bóg nieskończenie dobry udziela mu słodyczy swéj łaski, która w jego sercu nanieciła ognia miłości Bożéj, i od téj chwili Augustyn już tylko dla Boga żyje, wysławia święte Imię jego, i rozgłasza nieskończone jego miłosierdzie. Ten człowiek karmiony przedtém samą tylko pychą, głęboko się upokarza; ten człowiek niedawno tak pyszny swoją nauką nie wstydzi się być uczniem jako małe pacholę; wierzy, modli się, staje się posłusznym, skłania wszystkie namiętności swoje do jarzma prawa bożego; zachwycający tedy pokój, który przewyższa wszelkie pojęcie, jest pierwszą nagrodą jego wiary i gorącéj miłości. Od tego czasu zniknęły wszystkie jego utrapienia i skargi, krom tylko boleści serca, że tak długi czas błądził odłączony daleko od Boga, który jest jedyném i prawdziwém szczęściem człowieka.
Jeżeli po tych krótko przywiedzionych tu uwagach rozsądny czytelnik wejdzie w siebie samego, i uczyni sobie to ważne zapytanie: skoro Augustyn święty, ten wielki geniusz, ta wzniosła i czuła dusza, jedynie na łonie świętej religii nalazł prawdę i rzetelne szczęście, którego wszędzie szukał: któż sobie może tuszyć, że indziéj naleśc je zdoła? a jeżeli sobie tego ani obiecywać, ani pomyśleć o tém nie można: pocóż ociągać się mamy iść za jego przykładem? Weźmy do rąk jego Wyznania: czytajmy je z uwagą, a prawie każdy ujrzy w nich swoje tajne więzy, któremi jeszcze jest silnie ze światem sprzężony; w nich wyczyta wszystkie próżne i udawane tylko uniewinnienia się, wszystkie swoje błache zamiary, któremi sam siebie oszukuje i zawodzi; a które przeszkadzają mu szczerze nawrócić się do Boga Stwórcy naszego istnienia, i celu naszéj szczęśliwości.
Wyznać tu należy wielką nędzę serca ludzkiego! Człowiek żywo pragnie szczęścia, ale prawdziwego szczęścia nie osiągnie, jeżeli swego rozumu światłem wiary nie objaśni, i wszystkich żądań swoich nie uszykuje według nieodmiennego porządku; wié on o tém i wyznaje tę prawdę, a jednak tego nigdy bez nadnaturalnych usiłowań dokazać nie może: aby wyrzec się miał smutnéj wolności, która jest przyczyną naszego skażenia i zguby. Takie to jest panowanie pychy nad człowiekiem, że poważa się odpychać nadprzyrodzone światło, i nienawidzić tego dobra, które jak prawo włożone jest na niego. Jest to jasny, ale straszliwy dowód pierworodnego jego upadku! Niebo jednak chce otworzyć się by go przyjęło, ile że człowiek jest panem swéj woli, posłuszeństwem więc może sobie zapewnić w niém wiecznego szczęścia posiadanie; lecz niestety! istnieje w nim jakaś zła skłonność, że raczéj obiera sobie i chce wiecznéj zaguby.
Pisałem w Krakowie d. 10 Październ. 1845 r.

X. P. Pękalski.




  1. Przypis własny Wikiźródeł Rozdział ten nie jest objęty spisem treści, został dodany przez redaktorów Wikiźródeł.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.