Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dwunasta/Rozdział XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Dwunasta
Rozdział Rozdział XI
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Dwunasta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ XI.
Czego się nauczył od Boga.

Jużeś mi Panie powiedział silnym głosem do ucha serca mojego, że „sam wiecznym jesteś i sam jeden masz nieśmiertelność[1] ponieważ w żadnéj postaci ani w ruchu nie odmieniasz się, ani płochą czasów niestałością nie zmienia się wola twoja, bo wola która zmienia się co chwila, wieczną być nie może. Ta prawda w twéj obecności mój Boże jasną i widoczną mi się wydaje; obym ją coraz jaśniéj widział! błagam cię o to! bym pod zasłoną twych skrzydeł wytrwał ukorzony w téj wiądomości, którąś mi objawił! Powiedziałeś mi jeszcze Panie silnym głosem do ucha serca mojego, że wszystkie natury i wszystkie istoty, które nie są tém, czem ty jesteś a jednak są, dziełem są twéj ręki; żeś wszystko utworzył oprócz tylko szczeréj nicości i złéj skłonności naszéj woli, która się od ciebie oddala, opuszczając istotę najwyższą, dla istoty niższéj; bo taka skłonność jest wykroczeniem i grzechem; i że nigdy grzéch, bądź w najpierwszém, bądź w ostatniém stworzeniu twojém, tobie szkodzić nie może, ani zmącić najdoskonalszego porządku twoich zamiarów. Tę prawdę jasno widzę w twéj obecności, niech mi coraz bardziéj jaśnieje proszę cię o to, abym w cieniu twych skrzydeł wytrwał pokornie w tém zrozumieniu, któreś mi objawił.
Powiedziałeś mi niemniéj głośno do ucha serca, że ani to stworzenie nie jest tobie współwieczne, które twoję tylko ma wolę, które nieprzeczerpaną poi się roskoszą czystego i trwałego Ciebie posiadania, nigdzie i nigdy swéj odmienności natury nie wyjawia, a z całém miłości uczuciem do wiecznéj twéj obecności zawsze przywiązane, niczego już w przyszłości nie oczekuje, ani w przeszłość nic nie przesyła, coby w pamięci chowało; wyższe nad wszelką zmianę, ani się dzieli na epoki czasu. O prawdziwie szczęśliwe stworzenie! jeżeli takie istnieje! szczęśliwe ścisłém przypojeniem do twéj szczęśliwości, szczęśliwe że wiecznie w niém mieszkasz, i oświecasz go twoją jasnością! Cóż lepiéj wyjaśnić zdoła to imie: „niebo nad niebiosy Panu[2]“ jeżeli nie twój przybytek duchowny zanurzony w twojéj roskoszy, którego żadna chęć indziéj zboczyć nie nakłania: to jest dusza czysta, związkiem bożego pokoju najzgodniéj połączona z duchami świętemi, mieszkańcami świętego miasta twojego w niebiesiech wyższych nad te niebiosy, które widzimy? Stąd przez łaskę twoję niech dusza pojmie i wniesie, jak daleko odłączyła ją od ciebie nieszczęsna jéj pielgrzymka: jeżeli cię już pragnąć zaczyna, „jeżeli już stały się jéj łzy chlebem, gdy codzień mówią do niéj: gdzież jest Bóg twój[3]?“ jeżeli ciebie prosi jedynie o tę łaskę i jéj tylko szuka: „aby mieszkała w domu twoim po wszystkie dni żywota swojego[4].“ I któreż jest prawdziwe jéj życie, jeżeli nie ty? któreż są dni twoje jeźli nie wieczność twoja? bo twoje lata nigdy nie ustają, bo tym samym zawsze jesteś.
Stąd rozumna dusza niech wniesie jeźli zdoła, jak daleko wyższy jesteś wiecznością nad wszystkie czasy wieczny Panie, kiedy duchy niebieskie, ów dom twój, który nie odbywa doczesnéj pielgrzymki, acz nie jest tobie współwieczny, jednak przywiązanie jego do twéj miłości trwa nieustannie; swobodny od wszelkiéj czasów zmiany. Ta prawda jaśnieje mi w twéj obecności, i abym ją coraz jaśniéj widział, o to cię błagam litościwy Boże! bym pod zasłoną twych skrzydeł wytrwał ukorzony w tém zrozumieniu, któreś mi objawił.
Widzę, jednak nie pojmuję, że jest jakiś niekształt w tych odmianach, które zmieniają rzeczy ostatnie i niższego rzędu utworzone; i któż inny, jak tylko nierozsądny i próżnością unoszony umysł, który pływa po odmęcie dziwactw swego serca, odważy się powiedzieć mi to: że wszelki kształt, jeżeli przez stopniowe zmniejszanie się przyszedł do zniszczenia, acz sama pozostanie tylko niekształtność, która niepozornie przemieniała rzecz z jednéj postaci na drugą, że ona dostatecznie okazać może przemiany czasu? Rzecz wcale niepodobna; ile że bez odmiany ruchów nie ma czasu, a tam nie ma żadnéj odmiany, gdzie nie ma żadnéj postaci.







  1. I. Tym. 6, 16.
  2. Ps. 113, 16.
  3. Ps. 41, 4.
  4. Ps. 26, 4.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.