Wyprawa z Warszawy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Wyprawa z Warszawy
Pochodzenie Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1874
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WYPRAWA Z WARSZAWY.
«Pędź latawcze wiatronogi!»
Parys.

«Nie spisaliż my się dzielnie?
Już zamknięte miasto szczelnie:
Niechże teraz kto się waży
Przejść przez łańcuch naszej straży!»

Radzi z siebie sztabs-szefowie,
Policmajstry, margrabiowie —
Nuż jak rybki w cichym stawie
Łowić rybki po Warszawie!

Ale rybkom duszno w matni:
Wre za miastem werbel bratni,
Leci ku nim, wabi, nęci —
Gdybyż wiedzieć co się święci!

Więc cichaczem rada w radę:
«Ja się przedrę» — «ja pojadę» —
Aż tych, co im wyjść się chciało,
Przeszło sześćset się zebrało.


Uzbrojeni w co kto może,
W pistolety, szable, noże,
Zaułkami, chyłkiem, rakiem,
A sza! cicho — jak siał makiem.

«Wiwat! wiwat! za rogatką!
Byle dalej szło tak gładko,
To niech Moskal zdrów się dąsa
Niech się wścieka, w pięty kąsa!»

Głuchy turkot z dala dudni
Jakby z kuźni, albo studni —
Wzbił się górą dym białawy,
«Ha! to pociąg od Warszawy!

«A gdyby im też mospanie
Spłatać figla na rozstanie?
Niech moskiewskie znają duchy,
Co to młodzież, co to zuchy!»

Tak ktoś szepnie budnikowi,
Gdy miał sygnał dać trenowi,
A domyślnej mądrej głowie
Dość na migu, albo słowie.


Coraz bliżej potwór z pyska
Parą bucha, ślepiem błyska,
Długi ogon jakby żmija
Na zakrętach gnie i zwija.

Niby ogier rżnie z kopyta,
W dzikie nozdrza wiatry chwyta,
Aż mu nagle naprost drogi
Błyśnie w oczy sygnał trwogi!

Gwizd się rozległ jak syk węża,
Potwór pędy zwalnia, zwęża,
Skrzypią szyny — jak rażony
Wrył się pociąg. Nuż w wagony!

Nikt o klasę tam nie pyta,
I biletów nikt nie czyta;
Osłupiałe konduktory,
Złudnej trwogi klną pozory.

Mniejsza o to, że w natłoku
Stanie komu kolka w boku,
Trudno myśleć o wygodzie,
Gdy człek marzy o swobodzie!


Gwizdnie znowu, buchnie para,
Stęknie w miejscu, drgnie poczwara,
I znów dalej rżnie z kopyta,
W dzikie nozdrza wiatry chwyta —

Nim Moskale się ocknęli,
Już im zuchy w mgle zniknęli —
Gońcież teraz wiatr po świecie!
A zamknięte miasto przecie —


Polska w 1863 roku.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.