Wszystkim robotnikom i górnikom polskim na dzień 1 maja socjaliści polscy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Abramowski
Tytuł Wszystkim robotnikom i górnikom polskim na dzień 1 maja socjaliści polscy
Pochodzenie Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej. Tom IV
Wydawca Związek Spółdzielni Spożywców
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WSZYSTKIM ROBOTNIKOM I GÓRNIKOM POLSKIM NA DZIEŃ 1 MAJA SOCJALIŚCI POLSCY[1].
Trzeba nam płacy większej i krótszego dnia roboczego!
Jak powstało święto majowe?

1889 roku, w stolicy Francji, Paryżu, w czasie powszechnej wystawy dzieł sztuki i przemysłu, zwołany został międzynarodowy kongres robotników.
W odezwie, zapraszającej na ten kongres było powiedziane: „Kapitaliści zapraszają na wystawę bogatych i silnych tego świata, żeby podziwiać wytwory robotników, którzy pośród tak kolosalnego wzrostu bogactw skazani są na nędzę. My socjaliści dążymy do oswobodzenia pracy, do zniesienia niewoli najmu, do ustanowienia takiego porządku, w którym wszyscy robotnicy bez różnicy płci i narodowości korzystali by z bogactw przez się wytworzonych. Zwołujemy ten kongres dla utrwalenia węzłów braterstwa, które wzmocnią robotników w ich walce i przyśpieszą zaprowadzenie nowego porządku rzeczy. Robotnicy wszystkich krajów łączcie się!“
Odezwa ta nie pozostała bez skutku.
Robotnicy wszystkich krajów Europy powysyłali od siebie delegatów, by wspólnie radzili nad sprawą klasy robotniczej. Między innymi był także delegowany od robotników polskich murarz Anielewski z Warszawy.
Na tym to kongresie rozprawiano, jakimi środkami robotnicy mogą wyzwolić się z tej nędzy, ucisku i poniżenia, w jakiem się znajdują obecnie. Wyzwolą się wtenczas, gdy nie kapitaliści, lecz oni będą rządzić na świecie.
A jak dojść do tego? co dzisiaj robić trzeba, żeby zdobyć sobie własność i władzę zagarnąć w swe ręce? — Na to kongres odpowiedział: trzeba się łączyć, organizować, uświadamiać, trzeba wyrabiać braterską solidarność między robotnikami, wszystkich krajów, trzeba stopniowo wywalczać sobie coraz lepsze warunki bytu, a gdy będziemy silni, zjednoczeni, świadomi celów i interesów, wtedy siłą upomniemy się o swe prawa, obalimy rządy dzisiejsze, zdobędziemy władzę i bogactwa“.
Uchwalono wiele sposobów, za pomocą których robotnicy mogą dzisiaj zyskiwać sobie lepsze warunki bytu i przyzwyczajać się do solidarności wzajemnej. Między innymi kongres oznaczył dzień pierwszego Maja jako powszechne, międzynarodowe święto robotnicze.
W dzień ten robotnicy wszystkich krajów, porzucając robotę, okażą swą powszechną solidarność i będą żądać od państwa ograniczenia dnia roboczego do 8 godzin na dobę.
Ta uchwała kongresu została przyjętą przez robotników całego świata cywilizowanego i odtąd dzień pierwszego Maja stał się międzynarodowem świętem robotniczem.
Zastanówmy się teraz:
Na co jest potrzebna robotnikom solidarność wzajemna?
Jak wielkie są z niej korzyści, tego nas uczy codzienne nasze życie.
Trzymając się solidarnie pomiędzy sobą, robotnicy mogą w każdej chwili oprzeć się fabrykantowi, który chce ich skrzywdzić na zarobku lub zbytnią pracą obciążyć.
Mogą nawet przez solidarne wystąpienie zażądać od fabrykanta większej płacy, krótszego dnia roboczego i zmusić go do tego, żeby ich żądanom ustąpił.
Przykładów na to jest mnóstwo.
W kopalniach węgla „Niwka“ koło Sosnowca, dwa tysiące robotników oparło się obniżeniu płacy i po tygodniu bezrobocia zarząd musiał ustąpić. W Warszawie murarze, dopominając się solidarnie, wymogli na majstrach, że im skrócono dzień roboczy o dwie godziny. Białoskórnicy i piwowarzy dzięki solidarności wywalczyli sobie krótszy dzień roboczy i większą płacę. Podobne fakty zachodziły w garbarniach, zakładach tkackich i innych.
Jeszcze więcej takich faktów znajdujemy zagranicą. Tam, dzięki solidarności wzajemnej, robotnikom dzieje się daleko lepiej, niż u nas.
W Anglji naprzykład robotnicy za pomocą strejków wywalczyli sobie 10-godzinny dzień roboczy i płacę trzy razy większą, niż nasza.
Toż samo we Francji i Niemczech. Szewcy berlińscy podnieśli swój zarobek tygodniowy 5 rs. do 9 rs., przyczem o 5 godzin skrócili swój dzień roboczy, a górnicy na Śląsku i w Westfalji przez swoje solidarne wystąpienie wymogli na właścicielach, że ci zaniechali swych dotychczasowych szachrajstw i zgodzili się na dawanie wyższej płacy.
Pojedynczy robotnik bez poparcia swych towarzyszy nigdy nie mógłby wystąpić przeciw fabrykantowi i musiałby znosić pokornie wszystkie krzywdy i cały ciężar wyzysku.
Tymczasem całej masie robotników występujących solidarnie, żaden fabrykant nie może opierać się długo; a jeżeli oni jednomyślnie i zbiorowo postawią swoje żądania, to rząd i fabrykanci muszą im ustąpić.
Solidarność robotników — to ich siła i potęga — to największy postrach dla wyzyskiwaczy.
Żądania jednego nic nie znaczą.
Żądania całej gromady mają moc i powagę niewzruszoną.
Nauczywszy się występować solidarnie, zgodnie wypowiadając swoje żądania, wspierając jeden drugiego w walce z wyzyskiem fabrykantów, będziemy mogli zdobyć sobie wszystko, czego tylko zażądamy, otrzymać te wszystkie prawa, z których nas dzisiaj wyzuto.
Oto jakie ma znaczenie wzajemna solidarność dla robotników.
A teraz zastanówmy się nad tem:
Co daje robotnikowi 8 godzinny dzień roboczy?
Gdyby robotnicy pracowali tylko 8 godzin na dobę, tracili by mniej sił fizycznych i życie ich przez to stawało by się dłuższem. Cała masa chorób, jakie obecnie dręczą wielu robotników, suchoty, reumatyzmy, zapalenia ócz i t. d. zmniejszyłyby się ogromnie przy takiem ograniczeniu pracy. Oprócz tego, robotnicy mieli by więcej czasu na odpoczynek, sen, zabawę, na zajmowanie się nauką i sprawami swojemi.
Nie dość tego.
Gdyby ośmiogodzinny dzień roboczy był po fabrykach zaprowadzony, robotnicy łatwiej dostawali by zarobek, gdyż każdy fabrykant potrzebował by wtedy więcej robotników. Tam gdzie teraz 100 ludzi pracuje po 12 godzin na dobę — przy 8 godzinach pracy musiałoby robić 150, żeby taką sumą ilość towarów wyrobić fabrykantowi. Fabrykanci, będąc zmuszeni do zaprowadzenia 8 godzinnego dnia roboczego, nie chcieliby jednakże zmniejszyć swojej produkcji, gdyż to by zaszkodziło ich interesom i dlatego musieliby przyjmować więcej niż teraz robotników. Gdyby naprzykład u nas był zaprowadzony 8 godzinny dzień roboczy, to zamiast 500 tysięcy robotników, pracujących teraz w Polsce po fabrykach żelaznych, musiałoby pracować więcej, to jest 900 tysięcy, czyli że 300 tysięcy robotników pozostających teraz bez pracy, znalazłoby zarobek.
Następstwa tego, miałyby ogromną doniosłość. Nietylko, że cała masa ludzi będących dzisiaj w ostatniej nędzy — znalazłaby środki do życia, lecz także podniosłaby się płaca robocza.
Jedną z głównych przyczyn, że dzisiaj u nas są tak małe zarobki, jest to, że za dużo jest wszędzie ludzi nie mających pracy, którzy się o nią dobijają, zgadzając się robić za byle jakie wynagrodzenie. To utrudnia strejkowanie i fabrykantowi pozwala mniej dbać o robotników. Jeżeli jest dużo ludzi, chcących wynająć się do roboty, to rzecz jasna, że cena ich pracy czyli ich zarobek musi się stać niski. Otóż gdyby został zaprowadzony 8-godzinny dzień roboczy, to ponieważ zmniejszyłaby się liczba robotników bez zajęcia, przeto płaca wszędzie by się podniosła.
Mamy przykłady zagranicą.
W Anglji naprzykład w tym okresie czasu, kiedy robotnicy pracowali w fabrykach tkackich po 12 godzin dziennie dostawali 8 rs.; kiedy zaś wywalczyli sobie 10-godzinny dzień roboczy — zaczęli pobierać w tychże fabrykach tkackich po 11 rs. na tydzień. Tak więc 8 godzinny dzień daje robotnikowi zdrowie, czas swobodny, dłuższe życie i większy zarobek, a nadto ocala od nędzy i głodu tych, którzy teraz pozostają bez pracy.
Oto dlaczego mamy żądać 8 godzinnego dnia roboczego.
Teraz, kiedyśmy już poznali korzyści, jakie mają robotnicy z solidarności wzajemnej i 8 godzinnego dnia pracy, łatwo nam będzie odpowiedzieć na pytanie:
Dlaczego mamy świętować pierwszego Maja?
Naprzód dlatego, żeby się nauczyć występować razem, czem zastraszymy rząd i fabrykantów i sprawimy, że oni, poznawszy, jaką jesteśmy potęgą, będą bardziej skorzy do robienia nam ustępstw, będą się obawiali gnębić nas samowolnie.
Silnego każdy się obawia, każdy więc szanuje i stara się zaskarbić sobie jego względy.
A my — klasa robotnicza — zgodnie wystąpiwszy ze świętowaniem pierwszego Maja, pokażemy im właśnie, jakim olbrzymem jesteśmy i co od nas zależy.
Staną wszystkie fabryki, pustkami świecić będą warsztaty, ustanie ruch na kolejach żelaznych, ucichną w kopalniach podziemne roboty, po miastach przestaną kursować tramwaje, wieczorem nie będzie komu pozapalać lamp gazowych, nie wyjdzie żadna gazeta, po sklepach świeżego pieczywa zabraknie.
Wtenczas to zobaczy rząd i fabrykanci, kim jesteśmy, jaka to siła w rękach naszych spoczywa, jak wszystko od nas tylko zależy.
I nie będą już śmieli tak bezczelnie nas wyzyskiwać i gnębić — nie będą śmieli lekceważyć naszych żądań, bać się nas będą!
Tego ich nauczymy pierwszego Maja!
To jeden powód. A teraz drugi.
Rzucając dnia pierwszego Maja wszystkie roboty pokażemy rządowi, fabrykantom i całemu społeczeństwu, że nie jesteśmy zadowoleni z obecnego stanu rzeczy, że żądamy większej płacy i krótszego dnia roboczego. To tak samo, jak gdybyśmy im głośno, całą masą mówili: chcemy mieć 8 godzin pracy dziennej i podwyższenie zarobków.
A gdy rząd zobaczy, że setki tysięcy robotników, domagają się tego solidarnie, prędzej czy później będzie musiał uczynić zadość naszym żądaniom, będzie zmuszony wydać prawo, które zabroni fabrykantom płacić mniej, niż 8 rubli tygodniowo i zatrzymywać robotników dłużej w fabryce, niż 8 godzin na dobę.
Tego właśnie musimy dopiąć.
Że to jest możliwe, na to mamy dowody w innych krajach.
Tak np. amerykańscy robotnicy wymogli na rządzie, że wydał prawo ograniczające dzień roboczy do 8 godzin. Rząd austrjacki skutkiem energicznych żądań robotników, ograniczył dzień roboczy do 11 godzin (przedtem bywał po 15 godzin), tak samo niemiecki, francuski i belgijski rządy ostatnimi czasy powydawały prawa, przynoszące znaczne ulgi w pracy robotników, a zrobiły to nie dobrowolnie, lecz zmuszone zbiorowem żądaniem robotników. Podobnież i rząd moskiewski niedawno wydał prawo fabryczne, dające pewne korzyści robotnikom, jak np. ochrona pracy kobiet i dzieci przed zbytnim wyzyskiem fabrykantów, zabronienie wydalania robotników bez uprzedzenia o tem i t. p. Lecz mocno by się łudził ten, kto by sądził, że prawo z dobrego serca wydane zostało. Bynajmniej! Rząd moskiewski dowiedział się o tem, że między robotnikami coraz większe powstają szemrania na dzisiejszy porządek, na wyzysk fabrykantów, że coraz bardziej przystają robotnicy do socjalizmu i skutkiem tego bojąc się większego ruchu między robotnikami i chcąc im się przypodobać — wydał to prawo i naznaczył inspektorów, niby to opiekunów robotniczych.
Marne to jednak prawo! Ani nam dnia roboczego nie skraca, ani płacy nie podwyższa; marna ta opieka inspektorów, kiedy fabrykanci jak dawniej, tak i teraz oszukują nas i krzywdzą.
Nas to wszystko nie zadawala!
My chcemy teraz, żeby rząd wydał takie prawo, któreby zabroniło fabrykantom płacić mniej niż 8 rubli tygodniowo i zatrzymywać dłużej w fabryce, niż 8 godzin na dobę.
Tego właśnie żądać będziemy w dniu pierwszego Maja, a żądania te okażemy, gdy porzucimy robotę.
Im więcej robotników będzie świętowało, tem bardziej rząd się przelęknie, tem prędzej ustąpi żądaniom naszym.
Pamiętajmy o tem!
Dzień pierwszego Maja jest świętem wszystkich robotników bez różnicy płci, a więc nie tylko mężczyzn, ale i kobiet — robotnic — naszych żon, sióstr i matek. Dzień ten powinien zatem być i waszem, robotnice, świętem. Jako szwaczki, kwiaciarki, krawaciarki i robotnice fabryczne, wy, kobiety należycie do tej samej klasy pracującej, uciskanej długim dniem roboczym i nędznie opłacanej. Wyzysk kapitalisty wszystkich nas dojmuje. Przeto wy, robotnice w dniu pierwszego Maja podajcie rękę swoim braciom robotnikom i wspólnie z nimi weźcie udział w powszechnem robotniczem święcie majowem, wspólnie okażcie swoją solidarność wobec wspólnego wroga.
Wy kobiety robotnice, upadacie pod ciężarem długiego dnia roboczego, dostajecie mniejsze niż mężczyźni wynagrodzenie za waszą pracę.
Gdy więc zaświętujecie razem z wszystkimi robotnikami w dniu pierwszego Maja, przypomnijcie odważnie swoim krzywdzicielom i wyzyskiwaczom, czego wam potrzeba. Przypomnijcie im, że świętujecie dla tego, żeby wam skrócono dzień roboczy do ośmiu godzin i podwyższono płacę.


Tak więc, ażeby byt swój polepszyć, trzeba zdobyć sobie wyższą płacę i krótszy dzień roboczy — a zdobyć można za pomocą strejków, trzymając się solidarnie, dopominając się wytrwale i zgodnie należnych sobie ustępstw.


Trzeba nam swobody — trzeba wolnej, niepodległej Polski.

Lecz jak tu dopominać się o większą płacę i krótszy dzień roboczy, kiedy za tobą stoi żandarm moskiewski, kiedy każdy strejk, każde zajście z fabrykantem jest za bunt uważane, a kto tylko głośniej dopomina się o należną sobie zapłatę, tego pakują do więzienia, jakby jakiego zbrodniarza.
I zresztą, czy cała nasza bieda tylko od fabrykantów pochodzi? Czy dlatego tylko żyć nam ciężko na świecie, że nas wyzyskują, że mało dostajemy za swą ciężką pracę? — Bynajmniej!
W tem, że fabrykanci nas wyzyskują jest dużo naszej biedy, lecz nie wszystka. Oprócz fabrykantów i panów, którzy nas z sił i zdrowia okradają, mamy jeszcze na karku Moskali, — tych wszystkich urzędników carskich, gubernatorów, komisarzy, żandarmów, którzy z kraju naszego zrobili więzienie, a z nas chcą zrobić swoje bydło prawosławne, żeby na zawsze pogrzebać i wolność i Polskę.
Zobaczymy, czem jest dla robotników to moskiewskie panowanie.
Sto lat temu już będzie, jak wolny kraj Polski został zawojowany przez Moskali. Nie pomogła ani dzielna obrona Kościuszki i jego kosynierów, ani bohaterstwo szewca Kilińskiego w Warszawie. Car moskiewski miał dużo wojska i dużo pieniędzy; panowie polscy ciągle zdradzali; lud zaś nie rozumiał rzeczy i zachowywał się obojętnie. Nic więc dziwnego, że kraj został zabrany, a cały naród polski dostał się do niewoli. Stało się to 1795 roku.
Od tego czasu moskiewskie wojsko rozmieściło się we wszystkich naszych miastach, moskiewscy urzędnicy obsiedli jak szarańcza, naszą ziemię, i Polska przestała być wolnym krajem.
Sto lat już upłynęło, jak żyjemy w moskiewskiej niewoli, pod knutem carskim. Sto lat już zdzierają z nas podatki, biorą rekruta, nawracają na prawosławie i odetchnąć swobodnie nie pozwalają. Czas już pomyśleć o tem, czy długo jeszcze mamy znosić w swoim domu tych nieproszonych gości, czy nie możnaby jakoś pozbyć się tych pijawek i zacząć żyć jak wolny naród, bez żadnego cara, bez gubernatorów i żandarmów.
Przedewszystkiem zastanówmy się nad tem, jak z nami rząd moskiewski postępuje?
Fabrykantom pomaga nas wyzyskiwać. Jak tylko robotnicy zbuntują się w jakiej fabryce czy kopalni, jak tylko gdzie energiczniej upomną się o swe krzywdy, zaraz rząd przysyła żandarmów i kozaków i siłą zmusza robotników, żeby ustąpili, żeby dalej spokojnie znosili swoją nędzę.
Jeżeli zdarza się tak, że robotnicy nie posłuchają odrazu, jeżeli zajście z fabrykantami przybiera większe rozmiary, wtedy rząd moskiewski każe swoim sołdatom strzelać, każe kozakom tratować i bić nahajkami robotników, ich żony i dzieci.
Któż z nas nie pamięta ostatnich wypadków w Łodzi na początku maja 1892 roku? Robotnicy łódzcy, doprowadzeni przez wyzysk fabrykantów do ostatniej nędzy, zastrejkowali; powiedzieli, że nie będą robić, dopóki im nie skrócą dnia roboczego i nie podwyższą zapłaty. Wszyscy sprawiedliwi ludzie przyznawali im słuszność, bo któż może chcieć pracować, kiedy zarobek nawet na proste wyżywienie rodziny nie starczy. Wszystkie fabryki łódzkie stanęły.
A był to czas pilnej roboty, zamówień na towary było dużo i kilka dni bezrobocia mogło wyrządzić właścicielom wiele strat pieniężnych. Wobec tego fabrykanci gotowi byli ustąpić żądaniom robotników i zebrawszy się na naradę, postanowili podnieść zapłatę i skrócić dzień roboczy.
Cóż wtedy robi rząd moskiewski? Oto gubernator piotrkowski nakazuje fabrykantom, żeby żadnych ustępstw robotnikom nie dawali, sprowadza wojsko, każe strzelać do robotników, zbierających się na ulicach; przy każdym domu stawia sołdatów z bagnetami.
Staje się wszystko według rozkazu gubernatora: fabrykanci ustępstw nie dają, kilkudziesięciu robotników zabito, kilkuset poranionych i stratowanych końmi, mnóstwo kobiet i dzieci zabitych nahajkami.
Ażeby te wszystkie okrucieństwa i bezprawia usprawiedliwić, gubernator każe policmajstrowi zebrać bandę różnych złodziei pobytowych i łobuzów z przedmieścia Bałut i urządza z nimi bicie żydów, rozbijanie szynków i domów żydowskich, przyczem rozpuszcza pogłoskę, że to wszystko robotnicy robią i że dlatego wojsko musiało strzelać do ludu, i tak skończyła się sprawa łódzkich robotników, sprawa najbardziej słuszna, sprawa, którą robotnicy chcieli przeprowadzić zupełnie spokojnie i która skończyłaby się pomyślnie dla nich, gdyby nie rząd moskiewski.
Ten jeden fakt łódzki wszystko nam mówi; robotnicy chcą sobie lepszy byt wywalczyć, fabrykanci gotowi są im ustąpić. Rząd moskiewski wdaje się w to i niedosyć, że całą sprawę robotnikom psuje, lecz jeszcze każe wojsku strzelać do bezbronnych, każe kozakom bić nahajkami do krwi, zabija, rani, całemi setkami zamyka w więzieniu i wysyła na Sybir.
Naturalnie, że fabrykanci na tem wygrali i z całej tej historji byli bardzo zadowoleni; rząd moskiewski w sam czas przyszedł im z pomocą i wybawił z niemałego kłopotu, bo robotnicy, przygnębieni tem wszystkiem, choć z bólem serca i przekleństwem na ustach wrócili do roboty bez żadnych ustępstw.
Tak samo było w Żyrardowie w 1883 i 1891 roku.
I dlaczego to rząd moskiewski tak z nami postępuje? Dlaczego nie pozwala, żeby fabrykanci lepiej nam płacili? Czemu każe do nas strzelać, gdy spokojnie dopominamy się o należne nam ustępstwa?
Odpowiedź łatwa. — Urędnicy moskiewscy, tacy różni gubernatorzy dostają od fabrykantów grube łapówki. Car bierze od fabrykantów co roku część dochodu jako podatek, więc dba o to, żeby ich interesa szły jaknajlepiej i dla tego nie życzy sobie żadnych ustępstw, czynionych na rzecz robotników.
Oprócz tego, cały rząd moskiewski, zarówno car jak różni popi, gubernatorzy wcale sobie tego nie życzą, żeby polskim robotnikom dobrze się działo. Przeciwnie! Im bardzo chodzi o to, żeby robotnik polski był ciągle przygnębiony nędzą, wygłodzony i zahukany, bo takiego najłatwiej utrzymać w posłuszeństwie.
Rząd moskiewski wie doskonale o tem, że gdyby robotnicy zaczęli zdobywać sobie od fabrykantów coraz lepsze warunki życia, gdyby zaczęli wskutek większej płacy i krótszego dnia roboczego żyć wygodniej, to w niedługim czasie zachciałoby się im i wolności. Oprócz chleba zażądaliby także praw wolnego człowieka; kto potrafi wydobyć się o własnych siłach z nędzy i poskromić choć w części wyzysk, temu nie smakuje niewola i poniewieranie przez lada urzędnika carskiego.
Rząd moskiewski chce z nas zrobić bydło swoje pokorne, posłuszne, cierpliwe; bydło, z którego by miał podatki i rekruta, bydło milczące i głupie, któreby zapomniało swej wiary i swego języka, którem można by kierować według woli cara, jak stworzeniami bez duszy.
Oto czego chce rząd moskiewski. A ponieważ nędza i głupota, najłatwiej człowieka zbydlęcić może, więc też gubernatorzy i żandarmi starają się nie dopuścić do tego, żebyśmy kiedy swój los poprawili i światło prawdy dojrzeli. Dlatego też do nas strzelają i nahajkami biją, dlatego pakują do więzienia i wysyłają na Sybir, gdy chcemy pewne ustępstwa od fabrykantów uzyskać, gdy łączymy się dla poprawienia swej doli.
Gdyby nie moskale, tobyśmy z fabrykantami i właścicielami ziemskimi dawno już się uporali i mielibyśmy to samo, co mają robotnicy wolnych krajów, dobrą płacę i krótki dzień roboczy. Ale nam rząd carski we wszystkiem przeszkadza: zbierać się i naradzać nie wolno; strejkować nie wolno, nic nie wolno, co dla naszych interesów jest potrzebne.
I niedługo nastąpi pewnie taki czas, że małe dzieci będą od nas zabierać do koszar, żeby od niemowlęctwa uczyć ich tam moskiewskiej wiary, moskiewskiej mowy i ślepego dla cara posłuszeństwa, żeby odrazu spodlić i zbydlęcić cały lud polski.

Co znaczy wolność, a co niewola?

Niedaleko od Polski są kraje, gdzie trudno spotkać ludzi wygłodzonych, obdartych, z twarzą posępną, gdzie nie zobaczysz bladych i mizernych dzieci, gdzie każda wioska zachwyca cię swoim porządkiem i zamożnością każdy dom rodzinny daje ci rozkoszny widok szczęścia domowego. Są to kraje wolne. Takim krajem jest np. Szwajcarja.
Porównajmy Szwajcarję i Polskę, żeby zobaczyć, co wolność, a co niewola.
W Polsce car panuje; wszystko co chce, być musi; rozkaz carski, choćby najgłupszy, musi być wykonywany, a kto by się temu rozkazowi opierał, zostaje srogo karany. Rozkaz cara wykonywują całe zgraje gubernatorów, naczelników powiatowych, żandarmów, policmajstrów i popów.
Sam car, nie pytając się nikogo, dyktuje prawa, ukazy, rozporządzenia, naznacza podatki, wydaje wyroki śmierci: naznacza różne kary — i choćby to wszystko było najbardziej niesprawiedliwe, głupie i szkodliwe — nikt nie może sprzeciwić się carskiej woli. To się nazywa, że car rządzi samowładnie, znaczy — sam jeden tylko. Lud cały nic nie znaczy, nie ma żadnych praw. Car może co chce robić z ludźmi; każdy z nas jest poddanym, to jest niewolnikiem cara. Każdy z nas jest zupełnie na łasce carskiej, a nawet na łasce gubernatorów i różnych innych urzędników.
Car może każdemu z nas odebrać majątek i życie, może każdemu zabrać jego żonę i dzieci, wygnać z kraju, skazać na jakąbądź karę bez żadnego powodu i jednem słowem może robić z nami wszystko, co mu się tylko podoba.
Nieograniczona niczem władza carska jest to prawo moskiewskie.
Lecz w rzeczywistości, w życiu jest jeszcze gorzej niż w prawie bo nie tylko car może zrobić z nami, co mu się podoba, ale nawet jego urzędnicy mogą jak chcą postępować z nami, mogą gwałcić nasz dom i spokój, mogą nas krzywdzić, obdzierać, więzić, karać, pozbawiać zarobku, znęcać się jak nad swem bydłem i nikt z nas nie ma prawa sprzeciwiać się temu choćby jednem słowem, ani zaskarżyć nawet.
Takim jest rząd carski. Lud bez żadnej swobody, bez praw żadnych i zgraja łotrów z carem na czele, która ten lud ciemięży, pasąc się na nim jak pasorzyt potworny.
Zobaczymy teraz, jak jest w wolnym kraju, w takiej Szwajcarji?
Tam niema żadnego cara, żadnego króla, tam tylko lud rządzi. Taki kraj nazywa się rzeczpospolitą.
Co roku, w każdej wsi i w każdem mieście wszystek lud się zbiera i tych, których najwięcej poważają, lubią, do których mają najwięcej zaufania — tych wybierają z pośród siebie do sprawowania różnych urzędów. Gdy potem okaże się, że który z tych wybranych źle się sprawuje, że mało dba o dobro ludu, wówczas lud usuwa go z urzędu i wybiera innego.
Ci, których lud szwajcarski wybiera do urzędowania nie są to żadni wielcy panowie, a zwyczajni sobie robotnicy, mieszczanie, gospodarze, co zasłużyli sobie na szacunek swoich rodaków. Oni to wszyscy razem stanowią rząd w Szwajcarji i żadnej innej władzy ani urzędników tam nie ma, oprócz tych, których lud wybiera każdego roku.
Sam lud uchwala każde prawo. Gdy zaś wybrani przez lud urzędnicy widzą, że zachodzi potrzeba jakiego nowego prawa lub rozporządzenia — przedstawiają to ludowi na zgromadzeniu i ogłaszają swój projekt w gazetach a wtenczas cały lud rozprawia o tem i sądzi, czy to prawo potrzebne. Jeżeli większość powie, że potrzebne — to prawo zostaje ogłoszone, jeżeli zaś uzna za niepotrzebne, to prawa tego niema. Tym sposobem nie ma nigdy takiego prawa, takiego rozporządzenia, którego by większość ludu nie chciała, które by było dla ludu szkodliwe lub niedogodne. Gdy lud sam sobie prawa dyktuje, to one muszą być zawsze dobre, bo nikt sam sobie krzywdy nie wymyśli. Dlatego też w tej Szwajcarji jest:
Wolność słowa — to znaczy, że każdy może mówić publicznie i głośno, co tylko zechce, i żaden żandarm nie może go za to wsadzić do więzienia.
Jest wolność druku — to znaczy, że mogą być drukowane i sprzedawane swobodnie wszystkie książki, odezwy, pisma bez żadnej cenzury i ograniczeń.
Jest wolność zebrań — to znaczy, że wolno ludziom zupełnie swobodnie zbierać się czy to na placach, czy w salach publicznych i tam, o czem chcą, rozprawiać.
Jest wolność związków i stowarzyszeń to znaczy, że można zupełnie swobodnie łączyć się we wszelkiego rodzaju związki robotnicze, stowarzyszenia wzajemnej pomocy, tworzyć kółka oświaty, kasy wspólne i t. p., i żaden urzędnik nie może tego zabronić, ani wmieszać się do tego.
Jest wolność strejkowania — to znaczy, że robotnicy mogą w każdym czasie, gdy interesy ich tego wymagają, porzucić swą pracę, dopominać się o lepsze warunki najmu i nikt nie może ich za to ukarać ani też przeszkodzić temu.
Jest wolność sumienia — to znaczy, że żadnej religji nikt nie ma prawa prześladować i nikt nie ma prawa zmuszać kogoś do wyrzeczenia się swej wiary i swych przekonań.
A co najważniejszego ma lud szwajcarski, to poszanowanie domu i nietykalność osoby każdego człowieka. Policja nie ma prawa wejść do domu bez zezwolenia lokatora. Dom twój, twoje ognisko rodzinne jest szanowane jak przybytek świętości i nikt nie może go zgwałcić.
Przy takiej wolności można żyć szczęśliwym. Nie są to bowiem puste słowa tylko, ale korzyści prawdziwe, które najwięcej odczuwa robotnik.


Gdzie jest wolność, tam mniejsza nędza, tam płaca większa i dzień roboczy krótszy.

Dlaczego? To jasne, jak słońce.
Robotnicy, chcąc mieć większą płacę i krótszy dzień roboczy, muszą dobijać się tego u fabrykantów za pomocą strejków. Gdzie jest niewola, jak u nas, tam rząd przysyła na pomoc fabrykantom wojsko i żandarmów — robotników zabijają, kaleczą biorą do więzienia i strejk, który mógłby skończyć się dobrze, kończy się jaknajgorzej. Oprócz tego przy takim rządzie, jak u nas, robotnikom niewolno ani zebrać się ani radzić publicznie, ani złączyć się w jawny związek i mieć swoją kasę, ani mówić i czytać swobodnie. Wszystko to jest potrzebne dla skutecznej walki z fabrykantami, dla zdobycia lepszego bytu.
Tymczasem w kraju wolnym, jak Szwajcarja, robotnicy zarówno miejscy jak wiejscy mogą doskonale walczyć z wyzyskiem i ciągle też zdobywają sobie ustępstwa od właścicieli za pomocą strejków. Wolność pozwala im zupełnie swobodnie zbierać się, radzić, mówić, czytać, tworzyć związki i kasy wspólne, co trzeba wszystko u nas robić pokryjomu, więc też niejeden z obawy żandarma należeć do tego nie chce.
Wreszcie, gdy tam strejk się odbywa, to choćby przytem były największe zbiegowiska, pochody uliczne i mowy, nikt temu przeszkodzić nie ma prawa i rząd zupełnie nie miesza się do tego, a gdyby jaki policjant przeszkadzał strejkującym, surowo zostałby za to ukarany.
Widzimy więc, jak bardzo wolność pomaga robotnikom w walce z fabrykantami i jak bardzo niewola moskiewska nam przeszkadza.
Szwajcarscy robotnicy mając wolność strejkowania, zebrań, stowarzyszeń, słowa, druku, złączyli się w jeden wielki związek robotniczy, mają dobrze zaopatrzone kasy wspólne, wciąż obradują nad swemi sprawami — jednem słowem, mają wolność, są silni i pewni zwycięstwa.
Dlatego udało się im już o trzy razy powiększyć swoją płacę i wszędzie skrócić dzień roboczy do 11 godzin. My zaś, mając na karku Moskali, nie możemy nic zrobić dla swojej sprawy i zaledwie w małych fabrykach udaje się nam coś wygrać od fabrykanta.
Tamci polepszają swój byt każdego roku, a nasz pogarsza się ciągle.
Tamci mają dostatki, czas swobodny, mają prawa wolnych ludzi, bo ich dom, spokój i sumienie są szanowane.
My mamy nędzę tylko i pracę ciężką, żyjemy bez praw żadnych, pomiatani, w ciągłym strachu i niepokoju, żeby ten knut carski, co wisi nad naszemi głowami, nie smagnął po naszych plecach.
Oni są wolnym narodem, który sam sobą rządzi, my zaś jesteśmy w niewoli obcych najezdników, w niewoli u moskiewskiego cara.
U nas głód, nędza, baty, podatki bez miary, prześladowana wiara, ogłupianie po szkołach.
Tam coraz większy dobrobyt, coraz większa oświata, spokój w rodzinie, wolność wszędzie i dla wszystkich.
Taka jest różnica między krajem, wolnym i krajem, gdzie car panuje.

Niepodległa Polska.

Cóż więc najpierw potrzeba robotnikom?
— Wolności. — Bo tylko wolny robotnik potrafi zwalczyć swój wyzysk.
Lecz wolność u nas nie pogodzi się z Moskalami; wolności nigdy nie zaznamy przy rządzie carskim — bo wolność i car prawosławny to tak, jak ogień i woda, jak światłość i ciemności.
Żeby wolnymi zostać — trzeba więc cara przepędzić, dom swój oczyścić, kraj od Moskali oswobodzić.
Żeby wolność dostać, a nędzę zniszczyć, trzeba mieć Polskę niepodległą — Polskę dla siebie samych tylko.
Gdy w wolnej Polsce sami gospodarować zaczniemy i po stu latach niewoli odetchniemy swobodnie — wtedy będzie już koniec naszego głodu, nędzy, cierpień i upokorzenia.
Z fabrykantami i wszystkimi panami, co nas wyzyskują, uporamy się wtedy prędko, a nie mając już na swym karku żandarma, będąc wolnym ludem, nie damy się nikomu krzywdzić, wyzyskiwać i obdzierać.
Za wolnością idzie zawsze dobrobyt, za dobrobytem oświata. Tak samo jak za carem moskiewskim wszędzie idzie niewola, nędza i ciemnota.
Jak przy wschodzie słońca pierzchają ciemności nocy i dręczące zmory senne — podobnie pierzchnie cała nasza nędza i bieda, gdy światło wolności obleje naszą ziemię, gdy ostatni Moskal uciekać z Polski będzie.
Mówią, że gdyby lew zamknięty w klatce wiedział, jaką ma siłę, najmocniejszą rozwaliłby w kawałki. Tak samo — gdyby lud polski wiedział, jak jest silny i wielki, żaden car moskiewski nie mógłby utrzymać go w niewoli.
Od gór karpackich do morza Bałtyckiego rozciąga się ziemia Polska, zasiana niezliczoną liczbą miast i wiosek, a wszędzie pełno, jak mrowia, ludu polskiego.
Lud polski jest wielki, bo na miljony się liczy. Jest potężny, bo ma w krwi swojej silną wiarę i miłość swobody. A gdy lud wielki i potężny zapragnie gorąco wolność swą odzyskać — odzyska ją zawsze. Bo i jakaż siła może oprzeć się tym niezliczonym tłumom, gdy rzucą się do walki?!
Tak samo, jak my, był niegdyś w niewoli lud szwajcarski, a choć daleko mniejszy od polskiego i choć mu trzeba było walczyć z cesarzem niemieckim i różnymi książętami, gdy tylko sobie postanowił, że wolność zdobędzie — po kilku miesiącach walki zwyciężył i wszystkich niemców wypędził ze swego kraju.
Nie ma więc obawy o to, żeby nas car mógł zwyciężyć. Za nami jest siła i prawda, z nami też będzie zwycięstwo.
Po stu latach niewoli lud pomści swoje krzywdy, rozbije swoje kajdany i znów będzie wolna, niepodległa Polska, bez cara, bez panów.
A teraz:

Ostatnie słowo.

W waszem ręku towarzysze — robotnicy spoczywa całe wasze dobro. Jeżeli zgodnie, masą całą, zażądacie płacy wyższej i krótszego dnia roboczego, otrzymacie jedno i drugie. Jeżeli masą całą postanowicie zdobyć sobie swobodę — zdobędziecie ją, bo sile waszej nikt oprzeć się nie będzie zdolny.
Zbliża się pierwszy Maja — dzień powszechnego święta robotniczego, dzień w którym mamy całemu światu powiedzieć, czego żądamy, czego nam dziś brakuje.
Nie stchórzmy więc, nie zawahajmy się przed wypowiedzeniem tych żądań.
Chcemy większej płacy, krótsze go dnia roboczego, a przedewszystkiem chcemy swobody, chcemy wolnej niepodległej Polski.
Wypowiadamy to, świętując dzień pierwszego maja, świętujmy więc wszyscy. Niech ten dzień 1 Maja będzie dobrym początkiem świętej sprawy naszej i niech od dnia tego po całej Polsce rozchodzi się wielkie słowo wolności — ażeby cały lud polski odczuł hańbę carskiej niewoli i stanął prędzej do walki — by zdobyć swoje prawa i swoje swobody.








  1. (Przyp. wyd.). Przedruk bezimiennej broszury, wydanej bez podania miejsca druku. Str. 30 w r. 1893. Częściowo przerobiona przedrukowana była w r. 1894 i 1896.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Abramowski.