Wspomnienia z mego życia/Zakończenie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Werner Siemens
Tytuł Wspomnienia z mego życia
Redaktor Franciszek Juliusz Granowski
Wydawca Franciszek Juliusz Granowski
Data wyd. 1904
Druk Aleksander Tad. Jezierski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. S.
Tytuł orygin. Lebenserinnerungen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ZAKOŃCZENIE.

Kiedy nakoniec całe moje życie myślą przebiegam i zastanawiam się zarówno nad przyczynami, jak i nad siłą, która, mimo wszystkich przeszkód i niebezpieczeństw doprowadziła mnie do stanowiska, zapewniającego mi szacunek u ludzi i zadowolenie własne, zamożność, a nawet bogactwo, to przedewszystkiem muszę przyznać, że wiele się do tego przyczynił zbieg rozmaitych, niezmiernie szczęśliwych okoliczności i że ślepemu trafowi wiele bardzo zawdzięczam. Jedną z tych szczęśliwych okoliczności było to, że żyłem w epoce tak szybkiego postępu nauk przyrodniczych i że poświęciłem się specyalnie elektrotechnice wtedy, gdy ta jeszcze była w kolebce, a ja tem samem miałem przed sobą żyzne pole do wynalazków i ulepszeń. Zkądinąd nieraz w mojem życiu musiałem walczyć z niespodzianemi trudnościami i nieszczęśliwemi przypadkami; zazwyczaj spotykały mnie one na początku każdej roboty, ale po większej części udawało mi się wychodzić z nich zwycięzko.
Jednakowoż nie mogę powiedzieć, ażeby sam tylko ślepy traf doprowadzał mnie tak często do upragnionego celu falistą i zmienną drogą, przeplataną szczęściem i nieszczęściem.
Powodzenie i niepowodzenie, zwycięztwo i porażka w życiu ludzkiem prawie zawsze zależą od właściwego i wczesnego skorzystania z nastręczających się okoliczności. Miałem jednę właściwość charakteru, którą zachowałem przez całe życie: w chwili krytycznej decydowałem się szybko i wtedy bez namysłu robiłem to, co uważałem za stosowne, jakkolwiek z drugiej strony skłonny byłem do marzeń i często, mogę powiedzieć zawsze, pogrążony byłem w myślach.
W niezliczonych wypadkach mojego życia właściwość ta uchroniła mnie od strat i w najtrudniejszych chwilach poprowadziła właściwą drogą. Naturalnie, nie obeszło się wtedy bez wzruszenia, bywałem nawet bardzo wzburzony, zanim zdołałem zapanować nad władzami mojej duszy. To panowanie nad sobą było konieczne, nietylko, żebym się oderwał od świata moich myśli, ale więcej jeszcze, ażebym się mógł obronić od słabostek własnego charakteru. Do takich zaliczam nadmierną moją uprzejmość, a ztąd przykrość, jakiej doznałem, gdy byłem zmuszony odmówić czyjej prośbie, nie spełnić czyjego życzenia, wogóle słowem lub uczynkiem zrobić komuś przykrość. Na szczęście, obok tej zalety, tak nieraz szkodliwej dla człowieka, kierującego wielkiemi interesami, miałem tę wadę, że łatwo się irytowałem i wpadałem w gniew. Ten gniew, którym tak łatwo wybuchałem, ile razy zapoznane były moje dobre zamiary, albo gdy nadużywano mojej dobroci, był dla mnie zawsze deską ocalenia i nieraz powtarzałem, że ten, z którym zmuszony jestem nieprzyjemne jakieś rozpatrywać sprawy, nie może mi oddać większej przysługi jak kiedy mnie rozgniewa. Zresztą gniew ten był tylko skutkiem wewnętrznego wzruszenia, które nigdy nie wyszło po za pewne granice. Do kierowania wielkiemi przedsiębiorstwami brakowało mi zresztą wielu przymiotów. Nie miałem dobrej pamięci, ani zmysłu porządku, a najmniej nieubłaganej i konsekwentnej surowości. Jeżeli mimo to wszystko stworzyłem wielkie przedsiębiorstwa i kierowałem niemi z niezwykłem powodzeniem, to może tylko posłużyć za dowód, że energia i praca niejedną przezwycięży słabość, a przynajmniej uczyni ją mniej szkodliwą. Przytem mogę sam sobie oddać sprawiedliwość, że nie chęć zysku skłoniła mnie do poświęcenia wszystkich moich sił tak rozległym przedsiębiorstwom technicznym. Przedewszystkiem doprowadziło mnie do tego zajęcie się jakąś kwestyą naukową lub techniczną. Jeden z moich przyjaciół wytykał mi kiedyś, że w przedsiębiorstwach moich mam wprawdzie na oku pożytek publiczny, ale i sam zawsze na nich zarabiam. Do pewnego stopnia przyznaję mu słuszność. Albowiem przedsiębiorstwa, które dobro ogółu mają na celu, budzą też ogólne zainteresowanie się niem i mają przez to lepsze widoki powodzenia, niż inne. Tymczasem i o tem trzeba pamiętać, jak potężny wpływ wywiera na człowieka powodzenie i wynikające ztąd przeświadczenie, że stwarza rzeczy pożyteczne, że tysiącom pracowników zapewnia byt.
Jedną z głównych przyczyn szybkiego rozkwitu naszych fabryk upatruję w tem, że przedmioty naszej fabrykacyi po większej części były owocem własnych naszych wynalazków.
Jakkolwiek nie były prawie nigdy zabezpieczone patentami, to jednak dawały nam zawsze pierwszeństwo nad naszymi konkurentami dlatego, żeśmy ich wyprzedzali; pierwszeństwo to zwykle trwało, dopókiśmy znów ich nie wyprzedzili nowem jakiem ulepszeniem. Pierwszeństwo to zaś było trwałem tylko wskutek sławy, którą zjednaliśmy sobie w całym świecie doskonałością i trwałością naszych wyrobów.
To, czego dokonałem na polu techniki, zjednało mi nietylko uznanie ogółu; otrzymałem tak wiele odznaczeń honorowych nietylko od panujących, ale i od uniwersytetów, akademij, instytutów i towarzystw naukowych i technicznych, że mi już nic nie pozostaje do życzenia.
Rozpocząłem ten pamiętnik od słów Pisma Ś. „Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a co najdłużej osiemdziesiąt.” Czytelnik zgodzi się zapewne, że i dalszy ciąg tych słów do mnie zastosować się daje: „Życiem szczęśliwem jest życie trudu i pracy.” Moje życie można nazwać i szczęśliwem i pięknem dlatego, że pożyteczna praca i trudy uwieńczone zostały pomyślnym skutkiem i jeżeli mi żal jest, że koniec jego się zbliża, to tylko dlatego, że mnie boli rozłąka z drogiemi sercu mojemu istotami i że nie będzie mi już dane przyczyniać się w dalszym ciągu do rozkwitu wieku nauk przyrodniczych.


KONIEC.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Werner von Siemens i tłumacza: anonimowy.