Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VIII/XVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom VIII
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VIII
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVIII

Wszystko wywierało na Napoleona wpływ przygnębiający. Widok ponury pola walki zasłanego trupami, straszna odpowiedzialność na nim ciążąca, wiadomości odbierane co chwila, o tylu i tylu zabitych jenerałach, (które później okazały się były nawet fałszywemi). Najbardziej przygnębiającem była strata owego uroku, który go dotąd otaczał, niby świetlaną aureolą. On, lubiący patrzeć na rannych i zabitych, co nawykł był uważać za dowód swojej wielkości i niezłamanej siły ducha, czuł się pokonanym moralnie w tym dniu nieszczęsnym. Opuścił czemprędzej pole bitwy, aby wrócić do Szerwadyna. Wytężał słuch na każdą salwę z broni ręcznej, siedząc przed namiotem na krześle składenem. Twarz mu pożółkła i obrzękła, głowę pochylił, wlepiwszy wzrok w ziemię. Czekał z gorączkową niecierpliwością, końca tej bitwy fatalnej, której był głównym motorem, a raz w ruch wprawiwszy piekielną maszynę, nie był w stanie kół miażdżących powstrzymać. Uczucie litości wrodzone w każdej ludzkiej istocie, wzięło górę na chwilę nad ułudną Fata Morgana, która nęciła go zdradziecko od tak dawna. Odniósł do własnej osoby wrażenie bolesne i przygnębiające, którego doświadczył był zwiedzając pole bitwy. Zastanowił się, że i on mógłby zginąć, lub zostać kaleką i cierpieć straszne katusze. Nie pożądał obecnie ani Moskwy, ani sławy i dalszych podbojów. Pragnął li jednego: wypoczynku, spokoju, wolności! Gdy jednak dotarł do wzgórza nad Semenowskiem, a główno dowodzący artylerją zaproponował mu, żeby tam postawić świeżą baterję, dla wzmocnienia pocisków padających na wojsko rosyjskie, skupione pod Kniazkowem, przystał na to i kazał zdać sobie raport, co z tego wyniknie.
Doniósł mu wkrótce jeden z adjutantów, gdy wycelowano na Rosjan dwieście paszcz ogniem ziejących, że ci stoją nieporuszeni.
— Nasze pociski zmiatają ich całemi szeregami, a oni stoją w miejscu jak mur!
— Zapewne pragną więcej! — Napoleon przemówił głosem ochrypłym.
— Sire?... — spytał adjutant nie dosłyszawszy słów poprzednich.
— Chcą więcej? — powtórzył Napoleon. — Ha! nie trzeba im więc żałować! Kartaczujcie ich dalej!... — I utonął na nowo myślą w świat sztuczny, pełen ułud, wylęgłych w jego wyobraźni bujnej, a podnieconej chorobliwie; aby grać do końca rolę bolesną, okrutną i bezlitośną, którą mu los przeznaczył najfatalniej.
Pod tym względem panowało dziwne zaciemnienie w umyśle i sumieniu tego człowieka. Odpowiedzialny więcej niż ktokolwiek inny, za te wszystkie straszne mordy, nie zrozumiał do końca życia całej doniosłości owych czynów, które popełniał przeciw wszelkim pojęciom odwiecznym o prawdzie, sprawiedliwości i dobru powszechnemu. Skoro zresztą, większa połowa świata, przyklaskiwała tym czynom, nie mógł ich się wyprzeć i potępić sam siebie. Nie tylko zaraz po bitwie uczuł wewnętrzne zadowolenie, porównywając ilość trupów po stronie Rosjan z zabitymi Francuzami. Nie tylko po owym dniu nieszczęsnym pisał donosząc Paryżowi: „Że pole bitwy przedstawiało się wspaniale!“... Dla czego to pisał? Bo na placu leżało pokotem pięćdziesiąt tysięcy trupów! Jeszcze na wyspie św. Heleny, gdzie spędzał dni całe na opisywaniu swoich czynów, dyktował podobne ustępy:
„Wojna z Rosją powinnaby była stać się najpopularniejszą za naszych czasów. Była to walka zdrowego rozumu, mająca na celu interes ogółu. Miała osiągnąć wypoczynek i bezpieczeństwo niczem nie zamącone dla wszystkich. Wojna to była czysto pokojowa i zachowawcza“.
„Dla dziejów świata, była ona końcem hazardów niebezpiecznych, a początkiem ogólnego spokoju. Miał się rozwinąć dla świata nowy horyzont, miały zajaśnieć nowe obrazy dobrobytu i pomyślności dla wszystkich narodów. System równowagi europejskiej był w życie wprowadzony; teraz rozchodziło się o to jedynie, żeby go umocnić i należycie zorganizować“.
„Zadowolony z rezultatu i spokojny na wszystkich punktach, byłbym i ja potrafił stworzyć mój własny Kongres, i moje własne Trójprzymierze. Pomysły te mnie ukradziono. W tem zebraniu potężnem samych monarchów, bylibyśmy roztrząsali nasze wspólne sprawy, jakby w jednej rodzinie, narzucając prawa dowolnie naszym poddanym“.
„Tym sposobem Europa przedstawiałaby była wkrótce jakby jeden naród. Każdy podróżując, czułby się wszędzie jak u siebie, w jednej wielkiej wspólnej ojczyźnie. Byłbym zażądał dla wszystkich wolnej żeglugi po morzach i spławnych rzekach, i zmniejszenia ilości wojska do minimum; tyle tylko, ile byłoby potrzeba na gwardję przyboczną dla każdego z monarchów“.
„Z powrotem do Francji, na łonie mojej ojczyzny, którą byłbym zrobił wielką, silną, wspaniałą, spokojną i pełną chwały niespożytej, byłbym się postarał o zapewnienie jej granic na wieki. Każdą wojnę w przyszłości, byłbym ogłosił jako czysto odporną. Wszelką chęć nowych podbojów, byłbym napiętnował mianem wojny rozbójniczej przeciwnej prawom międzynarodowym. Byłbym zwolna wcielał syna mego w interesa i sprawy Cesarstwa. Moja dyktatura byłaby się skończyła, a byłoby się zaczęło jego panowanie konstytucyjne“.
„Paryż byłby został stolicą świata całego, a Francuzom byłyby zazdrościły szczęścia i dobrobytu wszystkie inne narody!...“
„Wolne chwile na moje stare lata, byłbym poświęcił razem z cesarzową podczas studjów mojego syna, na zwidzanie powolne, niby para wieśniaków, naszemi własnemi końmi, wszystkich zakątków Europy. W tej podróży, byłbym przyjmował do wiadomości wszelkie prośby, wysłuchiwał wszelkich skarg, naprawiał wszelkie błędy, wynagradzał krzywdy, siejąc po drodze dobrodziejstwa i pomniki...“
On kat i morderca narodów; przeznaczony najfatalniej przez Opatrzność do tej roli ohydnej, wysilał się aby dowieść czarno na białem, że jego celem jedynym było dobro ludzkości; że mógł kierować dowolnie milionami istot stworzonych na podobieństwo Boga, i narzucać im samowładnie swoje dobrodziejstwa!
„Z czterech kroci żołnierzów, którzy wkroczyli byli do Rosji — pisał dalej w swoich pamiętnikach — większą połowę stanowili Austrjacy, Prusacy, Saksończycy, Polacy, Bawarczycy, Würtemberczycy, Meklemburgczycy, Hiszpanie i Neapolitańczycy. Armja cesarska liczyła zaledwie trzecią część rodowitych Francuzów. Kampanja rosyjska kosztowała Francję obecną zaledwie pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Rosjanie stracili cztery razy tyle, tak w bitwach, jak i podczas marszów forsownych. Sam pożar Moskwy spowodował śmierć co najmniej stu tysięcy. Pogorzelcy, bez dachu i pożywienia, marli z nędzy i głodu po lasach. W końcu i armję rosyjską dziesiątkował mróz w jej pochodzie z Moskwy nad Odrę. Gdy przybyła do Wilna, liczyła tylko pięćdziesiąt tysięcy, a doszedłszy do Kalisza, zmalała do ośmnastu tysięcy“...
Sądził zatem do końca życia, że wojna wydana Rosji, zależała jedynie od jego woli, a okropność tego faktu dokonanego, nie budziła w jego sumieniu najlżejszych wyrzutów.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.