Wizerunki książąt i królów polskich/Stefan Batory

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wizerunki książąt i królów polskich
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1888
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Ksawery Pillati,
Czesław Borys Jankowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
STEFAN BATORY.


Obroną zamków sam mógł w najdrobniejszych szczegółach kierować.
XXX.
Anna Jagiellonka.
Ur. 18 paźdź. 1522. Zm. 9 września 1596.

Stefan Batory.
Ur. 27 września 1533. — Ukor. 1576. — Zm. d. 12 grudnia 1586.

W


Wczasie pierwszego bezkrólewia zapomniano prawie o ostatniej z Jagiellonek, która sama z całej rodziny pozostała, a kraj był jej dłużny opiekę i zabezpieczenie przyszłości. Nader smutne było położenie królewny, już niemłodej, otoczonej obcymi, osieroconej, niemającej przy sobie nikogo prócz obojętnych dworaków, a z siostrami oddalonemi tylko przez listy się znoszącej.
Przed zgonem Zygmunta Augusta, przejednawszy się z bratem, Anna pozostawiona była sama sobie; musiała o własnych siłach starać się na stanowisku godnem rodu swojego się utrzymać. Widzimy ją stęsknioną, niespokojną, ale, mimo łez niewieścich, energia jej nie opuściła. Walczyła gdzie mogla o prawa swoje, i upominała się o nie.
Na chwilę łudziło ją małżeństwo z Henrykiem, który starał się być dla niej bardzo grzecznym i uprzejmym. Po ucieczce jego znowu została w położeniu wątpliwem, które jej z trwogą w przyszłość spoglądać kazało. Lecz z podwojoną energią i stanowczością poczęła teraz występować królewna Anna, umiejąc sobie jednać ludzi i podnieść sprawę swoją. Wyrzekłszy się już nadziei małżeństwa, całą czułość przeniosła na syna siostry swej Katarzyny królowej szwedzkiej, i jego teraz pragnęła widzieć na tronie, chociaż był jeszcze dziecięciem. Może właśnie to, że nie we własnym występowała interesie, dodawało jej odwagi.
Opatrzono wreszcie potrzeby królewny, wyznaczono jej dochód stosowny na utrzymanie dworu.
Po ucieczce Henryka, była mowa o zastąpieniu go przez brata, księcia d’Alençon, który przyrzekał także ożenić się z Anną; ale już Francuzów, wyprobowawszy ich, nie chciano więcej, — i wysłany w tej sprawie Pibrac (przezwany w Polsce Psi — brat) nic tu nie zyskał. Zmieniały się usposobienia panów i szlachty dla Anny czasu drugiego bezkrólewia, rozbudziła się miłość dla rodu królów, uznano jej dynastyczne prawo do korony i chciano je poszanować.
Wśród namiętnych rozpraw o kandydatach do korony, Zamojski, który już raz odezwaniem się swojem powszechne głosowanie wywołał, teraz z tego samego stanowiska akademickiego podniósł głos za Piastem. Szlachta i to wzięła do serca, Zamojski bowiem umiał odgadnąć i przemówić do niej — ale z domowych kandydatów żaden się o ciężką do dźwigania koronę nie ubiegał.
Dom austryacki, który za pewną niemal zdobycz uważał Polskę, będącą dopełnieniem zagarniętych Czech i Węgier, stał na pierwszem miejscu między kandydatami z Maksymilianem i Ernestem. Ale w Wiedniu opieszale i niezręcznie brano się do dzieła.
Tymczasem szlachta ulękła się domu rakuskiego, jako groźby przeciwko swobodom swoim, i okrzyknęła Annę królową, a Stefana wojewodę siedmiogrodzkiego, małe paniątko, królem, z warunkiem, aby ją poślubił. Wybór ten natchniony był raczej obawą pana austryackiego, niż ocenieniem człowieka mało znanego, a niewiele obiecującego krajowi, gdyż ani możnym, ani silnym nie był. Nie był też głośnym wojewoda siedmiogrodzki krwią, albo czynami. Syn wojewody Bathorego de Somglio z Katarzyny Telegdy, Stefan licząc lat 16, wszedł w służbę Ferdynanda króla Węgier. W r. 1549 odprowadzał do Mantui Katarzynę, która potem, owdowiawszy, wyszła za Zygmunta Augusta. Zwiedził naówczas Włochy. Dostawszy się do niewoli, gdy go Ferdynand nie kwapił się wykupić, zrażony tem, zwrócił się po uwolnieniu do Zapolyi i przy nim brał udział w wojnach na Węgrzech. Raz jeszcze z poselstwa dostał się do trzyletniej niewoli, w ciągu której wiele się uczył i nad księgami pracował. Siedmiogród wybrał go potem wojewodą, w r. 1571, przeciwko współzawodnikowi Kacprowi Bekieszowi. Ze wszystkiego, co wiemy o nim, wnosić można, iż Batory w ciągu tych pierwszych czterdziestu kilku lat życia rzemiosło wojenne głównie miał na celu. Doskonale bowiem był obeznany z ówczesną artylleryą, sprawą działową, strategią, obleganiem i obroną zamków; sam mógł w najdrobniejszych szczegółach nią kierować.
Przedewszystkiem wojak, przynosił z sobą do Polski zasadę karności nietylko dla wojska, ale we wszystkich rządu gałęziach. Rozumiał świętość praw poprzysiężonych, których nadwerężać się nie godziło, ale wymijać je i wyłamywać się z pod nich ani sobie, ani innym nie dopuszczał. Mąż był już w latach dojrzałych, wyrobionego charakteru, dzielny, ostygły, rozumny, woli niezłomnej.
Prawdziwem szczęściem było dla Polski, iż wybór padł na niego, tudzież że Batory, korzystając z ociągania się Maksymiliana, pośpieszył przybyć do Polski.
Gdy marszałek nadworny Zborowski obwoływał go królem na Rynku Krakowa, współcześnie Opaliński na Zamku okrzyknął Maksymiliana. Ale król na Rynku wywołany się utrzymał.
Ta rozdwojona elekcya, zagrażająca wojną domową, której się obawiano, mając na karku Iwana w. ks. moskiewskiego, po rozmyśle i rozwadze przyśpieszyła skupienie się wszystkich przy Batorym. Zanadto już miano bezkrólewia.
Drugiem szczęśliwem dla kraju zrządzeniem było wystąpienie czynne Jana Zamojskiego, którego dwa bezkrólewia postawiły na widoku, jako marzyciela i akademika, a powołanie do czynu przy Batorym miało go uczynić tem, czem się stał później — duszą tego panowania, kierownikiem, doradcą, drugim królem, jeżeli nie jedynym. Za takiego uznawali go współcześni. Można powiedzieć śmiało, że Batory raczej hetmanił u Zamojskiego, niż Zamojski u niego.
Szkolarz ten, doktryner, republikanin rzymski, zaledwie zetknąwszy się z rzeczywistością, musiał poniekąd zadać kłam zasadom, których wpierw był zwolennikiem. Nie masz wątpienia, że przekonawszy się o niemożliwości rządzenia krajem w warunkach, jakie ustawy narzucały, krajem ciągle zostającym jakby w oblężeniu — Zamojski dążył do tego, aby kardynalne prawa Rzeczypospolitej zmienić i wzmocnić władzę monarchiczną. Była to już druga zmiana przekonań w życiu tego wielkiego męża, po której trzecia jeszcze, jakby zwrot ku pierwszym zasadom, nastąpić miała.
Nie jest naszem zadaniem kreślić całego przebiegu wypadków za Stefana Batorego, tego świetnego szeregu zwycięztw, które imię jego wsławiły.
Najprzód potrzeba było zmusić Gdańsk nieposłuszny do poddania się; następnie odzyskać grody zabrane przez Moskwę i powściągnąć najazdy jej na Polskę. Oboje wymagało kosztów znacznych, na które szlachta na zjazdach wrzawliwych, niechętnie, opierając się, przyzwalała. Musiał król z własnej szkatuły i zaciągając pożyczki, zadość czynić naglącej potrzebie, gdyż pośpiech stanowił o losie wojny. Gdańsk naciśnięty poddał się wreszcie, a król, okazując tolerancyę dla reformy, która się tu już na dobre zagnieździła, potwierdził miastu przywileje.
Uwolniwszy się od tego groźnego buntu, miał wojnę z Moskwą na karku. Wojna stawała się nieuchronną, a król z całemi siłami swemi mógł ciągnąć na nią. Od Tatarów się zabezpieczywszy, wypowiedział wojnę Iwanowi, którego nieprzyjazny Maksymilian podżegał. Wśród przygotowań do tej ciężkiej walki, miał czas Batory w Wilnie kollegium jezuickiemu nadać przywilej na akademię, której Litwa potrzebowała. Nie zapominajmy, że go taż sama ręka podpisywała, która Gdańszczanom swobodne wyznawanie wiary nowej zapewniła.
Zarzucają Batoremu powolność dla Jezuitów, ale niesłusznie. Sąd ten usprawiedliwia tylko późniejsza już niechęć do tego zakonu, oparta na faktach, które się przewidywać nie dawały. W swoim czasie i miejscu założenie akademii było potrzebą, a Jezuici, czynni i światli, mogli najłatwiej w życie wprowadzić instytucyę. Akademia krakowska czynności swej skutecznie na Litwę i Ruś rozciągać nie mogła. Otwarcie nowego źródła oświaty było wymaganiem czasu, koniecznością.
Cała następna wyprawa — odzyskanie Połocka, którego stratę Zygmunt August tak opłakiwał, wzięcie Sokoła, Suczy, posunięcie się ku Smoleńskowi, — była jednym ciągiem tryumfów. Sejm dla zwycięzcy wotował nowe środki do prowadzenia wojny. Batory pociągnął pod Wielkie Łuki, zagarnął Rewel i Zawołocie. Szlachta mniej się już poborom opierała.
Trzecia wyprawa zmusiła nakoniec Iwana do traktowania o pokój. Stanął rozejm dziesięcioletni w r. 1582, ale król spoczywać nie mógł, potrzebował urządzić Inflanty.
Szlachta przerażona surową karnością zaprowadzoną w wojsku, wymiarem sprawiedliwości bezwzględnym, nieprzepuszczającym nikomu, szemrać i burzyć się zaczęła.
Energia i charakter Batorego w ciągu całego jego panowania stoją na wysokości wymagań czasu. W ciągnieniu ścinają krnąbrnych, tak jak mężnych wspaniale nagradzają.
W ciągu wyprawy pod Wielkie Łuki mnóztwo mieszczan, ludzi niższych stanów, niepewnego pochodzenia król i Zamojski uszlachcają, nadając im własne herby z małemi zmianami. Zdrajcę Ościka za przeniewierstwo ściąć każe król, tak samo jak później Zamojski nie przebacza Zborowskiemu.
Burzącej się szlachcie Batory odpowiada: — „Brońcie swobód waszych, ale z wolności nie czyńcie swawoli.“
Nader ważną reformę Batory przedsięwziął w wojsku i w części ją wykonał. Siły Rzeczypospolitej składały się przeważnie ze szlacheckiej konnicy; piechoty brakło. Król z razu zaciężne, potem z kmieci i włościan mające się składać pułki piesze do składu wojska wprowadził. Przy dobywaniu zamków piechota była niezbędną, ale szlachta okiem nieufnem, sercem trwożnem patrzała na te pułki nowe, które z czasem mogły się stać podporą władzy królewskiej przeciwko niej, rozsadnikiem, z którego żywioły do nowej wojny urosnąć mogły. Oburzano się na piechurów, bo się ich lękano.
W wojsku też zwykłem, świetnie, ciężko, ale niepraktycznie do ciągnienia uzbrojonem, zaprowadzono zmiany, aby je obrotniejszem uczynić, choć mniej na oko pokaźnem.
Do stanowczych zmian, w ciągu tego panowania dokonanych, zaliczyć też należy zrzeczenie się ze strony panującego, przysługującego mu wyłącznie prawa wymiaru sprawiedliwości, przekazanie go trybunałom, których członkowie mieli być wybieralni. Ustanowienie tych sądów najwyższych, niezależnych od króla, było nowem uszczupleniem władzy monarszej, ale wynikało jako logiczne następstwo z całego ustroju Rzeczypospolitej, takiej jaką ją uczyniły wieki, poczynając od panowania Ludwika. Trybunały później stały się gniazdem pieniactwa, i nadużyto ich w sposób niegodziwy; ale nie była to wina instytucyi, tylko ludzi i obyczajów.
We wszystkiem, czego się tylko dotknął Batory, zbawienna czynność jego czuć się daje. Kozactwo też, z luźnego zbiegowiska ludzi, za niego poczęło się organizować jako militarna kolonia na kresach.
Mąż takiej energii, tak silnej woli, tak jasnego i trzeźwego umysłu, że musiał postępowaniem surowem nieprzyjaciół sobie robić, rzecz jawna. Ścięcie Ościka na Litwie, Zborowskiego w Koronie, wiele innych ostrych wyroków spełnionych, przeprowadzanie wszystkich planów z żelazną konsekwencyą, zimna krew, z jaką się to wszystko dokonywało, — napełniały trwogą, obawa zaś budziła nienawiść. Czerniono więc i posądzano króla; pomawiano go o przywłaszczenie sobie skarbów Rzeczypospolitej, gdy on własny grosz na wojsko oddawał; podejrzewano go o zamiar ucieczki do Siedmiogrodu, naostatek o zamach stanu uknuty z Zamojskim dla ukrócenia swobód szlacheckich. Myśl tę, jeżeli w istocie powstała naówczas, raczejby Zamojskiemu niż Batoremu przypisać należało.
W chwili, gdy panowanie to najpiękniejsze owoce zdawało się obiecywać, a mogło w jednym z Batorych tron uczynić dziedzicznym — los pozazdrościł Polsce bohatera. Stefan zmarł w ulubionem mu Grodnie, w którego lesistych okolicach myśliwstwem się zabawiał — z przeziębienia, znużenia, spracowania, zmartwienia, czy ze wszystkiego tego razem, d. 12 Grudnia 1586, mając zaledwie lat 54.
Ożeniony z Anną Jagiellonką, Batory żył z nią w stosunkach przyjaznych, dobrych, ale chłodnych. W rękopismach współczesnych niezbywa na szyderstwach z tego wrzekomego małżeństwa. Szanował żonę, pamiętał o niej król, lecz ani się zbliżyć, ani serdeczniej przywiązać do niej nie mógł. Nie było na to czasu, ani swobody; wiek ostudzał ich oboje. Rządzenie Polską wcale synekurą nie było.
Anna, święta, zacna niewiasta, która w ciągu tych lat zajmowała się dobremi uczynkami, sprawami rodziny, ogrodami, niewieściemi robótkami i wznoszeniem grobowców, przeżyła męża.
Orzelski tak opisuje powierzchowność „króla Stefanka,“ za którego, jak mówi przysłowie „strach było i na panka:“
„Postać ciała zwięzła, urodziwa, czerstwa, twarz przystojna, rycerska, w ręku i całej budowie znać siły i zdrowie.“
Bielski pisze: „Urody był wysokiej, krasny dosyć, twarzy przeciągłej, płci rumiano-czarnej, włosów czarnych, a zębów dziwnie białych, nosa kęs zakrzywionego, z jakim pospolicie Attylę malują.“
Czy przypomnienie to Attyli dostało się tu przypadkowo, czy rozmyślnie? nie przesądzamy. Może się w Stefanie Attyli obawiano.
Spannocchi, sekretarz Bolognetta, nuncyusza w Polsce, tak się rozpisuje o panowaniu Batorego i stanowisku, które przy nim Zamojski zajmował.
„Przez cały ciąg panowania sprawował on rządy państwa. W sprawach większej wagi znosił się z nim król we wszystkiem, najczęściej na jego zdaniu i radzie przestając, tak, iż przez to jednał sobie w narodzie takie znaczenie, szacunek, nad które nie miałby większego, choćby sam nawet był królem.“
Portrety, wizerunki, nie licząc tych, które się na Wawelu znajdują — znane są powszechnie; mnogie mamy po zbiorach i galeryach. Wspomnimy tylko ważniejsze.
Z medalów — z godłami: Per non dormire, — Quiescant pastores, — Livonia recepta, — Capta Polocia. Z lat 1579 do 1585.
Wizerunek sztychowany, wcale dobry, na mappie: Poloniae amplissimi regni typus geographicus. 1576.
W kronice Kromera, Coloniae Agr. 1589. — Przy Herbach Paprockiego. Na tytule Kojałowicza historyi Litwy, między popiersiami, sztych prawdopodobnie Falck’a.
W zbiorze Świdzińskiego był sztych z r. 1589, z dzieła: Carico di gloria.
W Postylli Białobrzeskiego (Łazarz, 1581), z wierszem: Acer hyperboreo dum bello etc.
W dziele Heidensteina, tłómaczeniu niemicekiem Warhafte’go, „Gründliche und eigentliche Beschreibung etc.“ Görlitz, 1590.
Obraz w Płocku: inny w Ambraser Sammlung w Wiedniu.
Miniatura olejna we Florencyi w galeryi Uffizi.
W r. 1874, przy restauracyi grobów na Wawelu, otwierano trumnę Anny Jagiellonki.
Po zdjęciu wieka trumny metalowej, okazały się w drugiej trumnie drewnianej, w spojeniach zupełnie zbutwiałej, zwłoki przesute chmielem; a mianowicie, wśród kości i szczątków szat z brunatnego aksamitu, oraz czarnego atłasu, czaszka pokryta koroną, berło, trzewiki aksamitne, niegdyś zapewne ponsowe i kutas na długim sznurze, wreszcie blacha srebrna z napisem.
Korona srebrna pozłacana z wyrytym na łubku napisem: „Anna Jagielonia Dei gratia Regina Poloniae Magna Dux (sic) Litvan. etc.“ Berełko srebrne pozłacane, z głowicą ze czterech listków w kształcie tulipanu.
Ślad był, że trumnę restaurowano takie w r. 1840.

(Wedle protokółów, uprzejmie udzielonych przez prof. J. Łepkowskiego.)

W r. 1877, gdy ogólną restauracyę grobów królewskich przedsięwzięto, okazała się potrzeba wzmocnienia fundamentów ścian katakumby, a szczególniej pomnika Stefana Batorego, z którego trumnę wydobyć musiano.
Odjąwszy posadzkę kaplicy dla podsunięcia podwalin, poszukano takiego otworu do katakumby, przez któryby bez naruszenia grobu Elżbiety Pileckiej, spoczywającej tuż obok króla Stefana, trumnę jego wydobyć było można. Stało się to dnia 20 lipca 1877 r., w obec świadków podpisanych na protokóle tej czynności, sporządzonym przez konserwatora.
Zwierzchnią trumnę z grubych blach cynowych, rozpadłą w spojeniach, postawiono w kaplicy biskupa Tomickiego, wewnętrzną zaś drewnianą, oblaną ciekącą jeszcze z niej żywicą, a odzianą szczątkami zbutwiałego aksamitu, zaniesiono do oratoryum Zadzika.
Ponieważ trumna ta była spróchniała, więc okazała się nagła potrzeba zastąpienia rozsypującego się wieka nowem, a pod dno podsunięcia drugiego, iżby nowy wierzch obręczami żelaznemi, do niego przyśrubowanemi, połączyć ze spodem. Dokonano tego doraźnie, bez najmniejszego wstrząśnienia, a tem mniej naruszenia zwłok, których się nikt nawet nie dotknął. Matejko odrysował je, a p. Ludwik Łepkowski ponotował, co mu potrzebnem było do zrobienia akwarelli wnętrza trumny. Czynność ta, zaczęta i skończona modlitwami księży, nie trwała w owym dniu dłużej nad półtorej godziny. Trumnę tak wzmocnioną i ubezpieczoną, zamknięto, obszywszy ją płótnem i opieczętowawszy (po spisaniu protokółu) pieczęciami kapituły katedralnej i konserwatorską. Aż do chwili przysposobienia grobu i wyrestaurowania trumny zwierzchniej, metalowej, pozostawiona była w kaplicy biskupa Zadzika, na stopniach ołtarza, szkarłatną jedwabną makatą okryta.
Po odkryciu zwłok, okazała się na poduszce aksamitnej (w zgięciach okazującej barwę ponsową) czaszka zczerniała, dobrze dochowana, z wąsem i brodą brunatnego koloru. Na niej była korona zzieleniała, wycięta z miedzianej, a pewniej ze srebrnej blachy; takież berło leżało po prawej, a jabłko na lewem ramieniu.
Ciała, nawet rąk nie było widać, okrywała je bowiem kapa ze złotogłowu, snadź na tle ponsowem dzianego, brzegami tak na siebie zasunięta, że nie widać było zapewne pod nią znajdującego się spodniego ubrania. Nie odsłaniano tej kapy, nie tykając zwłok. Od kolan chmiel. Przy prawem kolanie karabela, z rozpuszczonemi przy niej paskami; pochwa zdawała się być zielona aksamitna.
Trumna druga, zwierzchnia, jakby sarkofag cynowy, z wypukło na bokach odlanemi scenami, wykonana w Gdańsku 1588 r. przez wojewodę Chmureckiego, który na niej wyrył swe nazwisko. Sceny te, przedzielone karyatydami i posążkami we wnękach i niszach, wystawiają obrazy ze Starego Testamentu. Na wieku, Chrystus Pan z N. Panną u krzyża; a na srebrnej blasze epigraf. Obok niego wizerunek króla Stefana pod szkłem, olejno na cynie malowany, podobny do portretu u kks. Missyonarzy w Krakowie.

(Podług protokółów.)
separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.