Wilkołaki (Wójcicki, 1922)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Władysław Wóycicki
Tytuł Wilkołaki
Pochodzenie Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe
Wydawca Zakłady Graficzne Wiktora Kulerskiego (Gazeta Grudziądzka)
Data wyd. 1922
Miejsce wyd. Grudziądz
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wilkołaki.

Na kwiecistym pagórku nad brzegami Wisły, brzmiała huczna kapela; a drużyna rzeźwych parobków i dziewek skakała radośnie. Piwo i wódka stały w beczkach, z których się posilali wieśniacy zgromadzeni na uroczystość rolniczą dożynek. W pośród wesołej zabawy krzyk przeraźliwy zagłuszył i brzmienia muzyki i śpiewki radosne. Przerwano taniec; poskoczono, zkąd krzyki powstały i ujrzano z przestrachem jak wilkołak unosił w paszczy najpiękniejszą dziewkę

Spostrzegła zaklęta panna dorodnego królewicza.


z sioła. Rzuciła się za nim odważna młodzież i wkrótce dognała; ale potwór zajadły, rzuciwszy pod nogi zdobycz, którą unosił, stanął z wściekłością do obrony. Przestraszeni i bezbronni, nie wiedzieli, co czynić; niektórzy pobiegli po strzelby, reszta ustąpiwszy na bok, czekała na wysłanych. Skoro to spostrzegł wilkołak, porwał rzuconą na ziemię dziewczynę i w największym pędzie uciekł do lasu.
Lat pięćdziesiąt upłynęło od tej doby, gdy na tymże pagórku, bawiąc się młodzież wesoło, spostrzegła siwizną okrytego starca. Zaproszony do zabawy, usiadł w milczeniu i wychylił ze smutkiem kubek wódki, który mu podano. Równy mu prawie wiekiem jeden z wiejskich gospodarzy, przystąpiwszy do nieznajomego powitał i zaczął rozmawiać. Starzec długi czas mając w niego wlepione oczy, wreszcie zawołał ze łzami: »Ty żeś to, mój Janie?«
A gospodarz poznał od razu starszego brata, co zginął przed pięćdziesiąt laty. Zdziwieni wieśniacy otoczyli starca, który im opowiadał, jak zamieniony przez czarownicę w wilka, dziewczynę ukochaną porwał z tegoż samego pagórka, gdy obchodzono uroczystość dożynek; jak żył w lasach rok cały, jak później mu z żalem umarła.
— »Odtąd« mówił dalej, »wściekły i zażarty, rzucałem się na wszystkich; pożerałem, a tej krwi dotąd ślady niczem zatrzeć nie mogłem: tu pokazał zbroczone ręce. Lat już cztery, jak się błąkam przywrócony do postaci ludzkiej: chciałem was jeszcze raz zobaczyć i te dymiące chaty w których się urodziłem i wychowałem: potem — o! uciekajcie znowu, mam być wilkołakiem.
Ledwie tych słów domówił, gdy zmieniony w wilka, poskoczył, zawył przeraźliwie i znikł na zawsze w pobliskim lesie.

II.

Czarownica rozkochawszy się w młodym wieśniaku, daremnie usiłowała wszelkiemi sposobami pozyskać sobie jego wzajemność. Rozgniewana nareszcie tą wzgardą namiętna niewiasta, przysięgła srogą zemstę.
Spotkawszy raz dorodnego parobka, zapowiedziała inu: »Iż jak tylko do lasu po drzewo pojedzie, za pierwszem uderzeniem siekierą, przemieni go w wilkołaka.«
Mniej na to baczny wieśniak, zaprzągłszy woły do wozu, pojechał do lasu; ale zaledwie wymierzył cios silny, siekiera wypadła mu z ręki. Przestraszony tem zdarzeniem, spojrzy i widzi przelękły, że ręce jego zmieniły się w wilcze łapy. Bezprzytomny zaczął biegać po lesie; a natrafiwszy zdrojowisko, przejrzał się i spostrzegł, że cały zamienił się w wilka: widać było jeszcze gdzie niegdzie ostatki sukmany, bo przerażenie nie tak rychło wszystkie ślady zatarło.
Pospiesza do swoich wołów; ale te przestraszone, uciekają od pana. — Chciał je zatrzymać zna ornym im głosem; ale zamiast wydania głosu ludzkiego, zawył przeraźliwie. Widząc tedy z żalem, że się sprawdziły pogróżki pogardzonej

Rzuciła się za nim odważna młodzież.


czarownicy; nie mogąc pomimo przemiany w wilka, oderwać się od strzechy rodzinnej, błąkał się po okolicy. Nadaremnie usiłował przyzwyczaić się do pokarmu z surowego mięsa: nie mógł tego przemódz na sobie, a tem bardziej nie mógł żywić się ludzkiem ciałem. Dla tego zaczął straszyć pasterzy i żniwiarzy, którym wyjadał chleb, mleko i inne potrawy.
Kilka lat tak przepędziwszy, uczuł nadzwyczajny pociąg do snu; położył się więc na murawie i zasnął. Ale jakież było jego zadziwienie, kiedy po obudzeniu ujrzał, że napowrót człowiekiem został.
Uniesiony szczęściem, niepomny na stan swój, gdyż po takiem odczarowaniu i przemianie wilków na ludzi, osoby mają pozostać bez ubrania — na skrzydłach niemal, leciał do rodzinnej chaty.
Ale zawsze jak to dobrze, mówią, radość nie jest trwałą; doznał tego i on parobczak na sobie. Przybiegł do domu; lecz rodzice już pomarli: Kasieńka, którą nadewszystko kochał, poszła zn innego i była już matką czworga dzieci; a z przyjaciół młodości, jedni pomumierali, drudzy się rozeszli.
Zniósł to odważnie biedny wieśniak, lubo z zakrwawionem sercem: pracował, uprawiając w pocie czoła kawałek ziemi; a gdy sąsiedzi w niedzielę zgromadzili się do karczmy na zabawę, opowiadał im nieraz swoje przygody i nieszczęścia, jakich doznał, z przyczyny pogardzonej czarownicy.

A wierny giermek Trojana, z kopyta za nim pospiesza.

III.

Gospodarz sielski był przez lat siedm wilkołakiem; a odpokutowawszy przeznaczone od czarownicy lata, przemieniony został napowrót w człowieka. Cały dzień bez odzieży i pokarmu spieszył do domu, w którym zostawił żonę i kilkoro dzieci. Już w późny wieczór przybywszy do swojej chaty, zaczął pukać do drzwi zamkniętych.
— »Kto tam?« zapytano z chaty: a gospodarz poznał głos swojej żony.
— »To ja! twój mąż! otwórzcie prędzej!«
— »Wszelki duch Pana Boga chwali, mężu! wstawajcie«, zawołała wystraszona niewiasta; a gospodarz ujrzał przed sobą swego dawniejszego parobka, który poślubiwszy jego żonę i objąwszy gospodarstwo, wybiegł uzbrojony widłami, odpędzać od drzwi prawego właściciela domu Oburzony gospodarz niewiarą małżonki, wykrzyknął z boleścią:
— »O! czemuż nie jestem wilkołakiem, aże bym ukarał wiarołomną i nie czuł mojego nieszczęścia!«
Stało się zadosyć jego życzeniom, napowrót przemieniony w wilka, z wściekłością rzucił się na żonę, obalił ją z dziecięciem z drugiego małżeństwa, które sama karmiła; a pożarłszy niemowlę, dokonał zemsty na matce, pokaleczywszy ją śmiertelnie.
Na jęki nieszczęśliwej niewiasty, zbiegli się wieśniacy i tłumnie na dzikiego uderzyli zwierza. Niedługo się opierać potrafił; padł pod licznemi razami, a gdy wieśniacy wydawali okrzyk radości z odniesionego zwycięztwa; gdy przy świetle rozpalonego łuczywa zaczęli przyglądać się zwierzęciu, spostrzegli ze wstrętem i przestrachem, że zamiast wilka leżał zabity gospodarz, co zniknął przed siedmią laty i o którym wieść biegała, że był wilkołakiem. Wszelki ratunek był już nadaremny; i gdy użalano się nad tak smutnym wypadkiem, wieśniaczka z zadanych ran przez tego wilkołaka wkrótce potem skonała.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Władysław Wóycicki.