Wieszczka z Ypsylonu/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Wieszczka z Ypsylonu
Podtytuł Fragment z dziejów burzliwéj młodości
Pochodzenie „Kolce“, 1875, nr 2-3
Redaktor S. Czarnowski
Wydawca A. Pajewski i F. Szulc
Data wyd. 1875
Druk Aleksander Pajewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.
Miłość i sens.

Że Józia była ładna — to pewnik. Że miała ciocię i wujaszka, to fakt dokonany. Że była panną doletnią i do „działań urzędowych“ zdolną, o tem wiedziały nawet wróble na dachu.
Ale co dziwniejsza, że o tych wszystkich przymiotach i zaletach, nic a nic nie wiedział bohater naszego opowiadania, który się w Józi zakochał na umor.
Zapytacie, gdzież tu jest sens?
Doprawdy, ja sam o tem nic nie wiem. Zresztą co nam do tego, jeżeli była miłość, to znaczy, że się kochali — a czy się kochali z sensem czy bez sensu, to na losy Europy wielkiego wpływu nie miało.
Znam ludzi utrzymujących, że to tak dobrze jak kwas i soda, pozytywizm i idealizm, wreszcie ogień lub woda.
Oni się mylą.
Bo jeżeli miłość będziemy uważać jako ogień, a sens jako wodę, przypomnę wam moi mili, że ogień i woda tworzą bardzo przyzwoite kombinacje. A jeżeli z tych dwóch żywiołów utworzymy parę, to otrzymamy motor potężny, który zamieni się w pociąg, nazbiera pasażerów, obciąży taborem, i popędzi po wytkniętej linji.
Resztę zostawiam waszej domyślności, z tem wszakże nadmienieniem, że jak bez ognia i wody nie ma pary, tak bez miłości i sensu nie ma pary porządnej.
A zatem, na zasadzie wyżej wymienionych argumentów, śliczna Józia i bohater naszego opowiadania, nie mieli dostatecznych kwalifikacji do stworzenia porządnej pary.
Brakowało im sensu.
Ale idźmy porządkiem rzeczy.
Wyobraźcie sobie miasto, dajmy na to, że gubernialne. Takie miasto jak i każde inne, ma swoje sutereny i poddasza, belle-étage i śmietniki, katarynki i urząd municypalny.
Są tam panny jako róże Syońskie, i młodzieńcy jako cedry Libanu, obywatelki pulchne, i dewotki zawiędłe, wreszcie sferoidalni radcowie, i kanceliści — o konturach ostrych i spiczastych.
Jest wreszcie kantor informacyjny, który jeszcze nikogo nie informował — kantor stręczeń, który nie zgrzeszył stręczeniem, i mikroskopijna gazetka, która żyje w faktycznej seperacji z sensem, i prowadzi siedmioletnią wojnę z rozsądkiem.
A zatem opisywana przez nas miejscowość, posiada wszelkie cechy ucywilizowanego miasta.
Skutkiem tego, oddaje się w pewnych porach roku rozrywkom miłym i pożytecznym, daje bale na cel dobroczynny, i urządza maskarady.
Te pamiętne maskarady w roku pańskim 1873, odbywały się w salach urzędu municypalnego miasta Lambda.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.