Wieczory w górach (Przesmycki, 1893)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zenon Przesmycki
Tytuł Wieczory w górach
Pochodzenie Z czary młodości
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1893
Druk Drukarnia Związkowa
Miejsce wyd. Wiedeń
Źródło skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wieczory w górach.

I.

Wstają srebrne mgły nad rzeką
Wieczorem,
Wstają srebrne mgły nad rzeką,
Jakby śnieżnych chmurek pas.
Tańczą — przygrywa im las
Wieczorem.
Sunie wir ten fantastyczny,
Jakby duchów poczet liczny,
Wieczorem.

Wschodzi księżyc gdzieś daleko
Za borem,
Wschodzi księżyc gdzieś daleko,
Srebrzy w lesie szczyty drzew.
Słychać tęskny, rzewny śpiew
Za borem.
Jak muszka w sieci pajęczej,
Cicho, cicho dzwonek jęczy
Za borem.


Tajemniczo gwarzy puszcza
Z jeziorem,
Tajemniczo gwarzy puszcza.
Słucha paproć, słucha krzew
Tej rozmowy cichej drzew
Z jeziorem.
Czarodziejskie sny przyrody
Szepczą sobie lasek młody
Z jeziorem.

O, posłuchaj takich szmerów
Wieczorem,
O, posłuchaj takich szmerów
Lasów, wód, i mgieł, i ros —
W nich przyrody tętni głos
Wieczorem.
Wszystkie cuda jej i czary
Opowiedzą ci te mary
Wieczorem.


II.

Noc letnia zwolna spuszcza swój perłowy
Zawój na góry.
W dolinach mrok
Dawno panuje — tylko szczytów głowy
W wieńcach z purpury,
Jak sięgnie wzrok.

Z połonin wiater niesie zapach siana.
Słychać z oddali
Dzwoneczki stad
I głos ligawki. Ziemia mgłą zalana.
Pod szmery fali
Zasypia świat.

I ścicha wszystko. Śpią w cieniach podgórza,
Śpią mchy, paprocie,
Śpi ciemny bór.
Ziemia w spokoju bez granic się nurza.
Czasem w przelocie
Lśni gwiazda z chmur.


Ciemność, milczenie. Wśród tej wielkiej ciszy
Wytężam ucho
W przestwór, w dal,
I pierś ma dziwnym niepokojem dyszy...
Lecz martwo, głucho —
I w sercu żal...


III.

Zgasły zorze.
Na sprężystych mchów pościeli
Czekam w borze,
Aż miesiąca
Jasność drżąca
Szczyty drzew i mchy pobieli.

Mgła w dolinie,
Jak dym z srebrnej kadzielnicy,
W górę płynie.
W lesie ciemno.
Tuż pode mną
Słychać cichy szmer krynicy.

Ptak na gniazdo
Usiadł cicho. Gdzieś w gęstwinie
Błysnął gwiazdą
Świetlak mały.
Mchy zadrżały,
Wietrzyk lekko szumi w trzcinie.


Nagle trysnął
Prąd miesiąca srebrnych blasków.
Słowik świsnął
I, zbudzony,
W setne tony
Zagrał jęków, świstów, klasków...

I wnet cały
Ożył bór; zarośla, drzewa
Zaszumiały;
Nietoperze,
Ptak i zwierzę,
Wszystko biega, lata, śpiewa.

Mgły pierzchają,
W głębi płynie srebra rzeka,
Fale drgają...
O światłości,
Ty i kości
Zbudzisz w grobie, co cię czeka!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zenon Przesmycki.