Przejdź do zawartości

Wesele (Norwid)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Wesele
Podtytuł Powieść
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WESELE.
POWIEŚĆ.
I.

Po dwóch salonu stronach komnaty wpółcieniu,
Z których na ogród wielkie podwoje otworem —
Szerokie wschody — wazy, rzezane w kamieniu,
Ociekające roślin pnących się doborem —
Noc księżycowa — zapach akacji — szmer wody
Dalekich kaskad[1], które wilgocą ogrody —
To nietańczących przystań.

Tańczący, przeciwnie,
W całej wszechtęczy blasku oczy swe kąpali,
Każdy się w stu zwierciadłach oglądał naiwnie,
Śmiechów, brylantów, drobnych grzecznostek, opali,
Westchnień, szmaragdów, kwiatów fałszywych, rumieńców,
Atłasów białych... chaos!... Chciałem dodać «wieńców»
Dla rymu — ale wieniec jeden był, jedyny,
A wieniec panny młodej, wieczoru królowej
Kto widział go, ten widział mirt i dwa jaśminy,
Obejmujące czoło posągu Canovy[2],
A kto ten posąg widział, ten przypomniał pewno
Z życia Canovy oną śmieszną rzecz i rzewną,
Jak brał łachmany na się i sakwy podrożne,
Stając, gdzie Hebe[3] jego dawała jałmużnę.
Spóźniony Grek! Daninę widział chrześcijańską
Jak nektar, bogom łany, i z swojej Wenecji,
Poglądał na świat, rzekłbym, przez szybę pogańską
(Gdyby nie anachronizm[4] szyb w klasycznej Grecji...)

Lecz mniejsza o to — idzie tu o pannę młodą,
Że przypomina Hebe Canovy urodą
I że ma wieniec z mirtu, a ulotną szatę,
Której mgłę gwiazdy gęsto spinają bogate,
I że zwierciadła z tego bardzo są szczęśliwe,
Oddając sobie wzajem arcydzieło żywe.

II.

Początki tego, co dziś bałem się nazywa,
Różne są, w czem bogactwo i smak się odkrywa.
Lecz wszystkich balów środek zawsze jest ten samy,
A koniec, jak komedji, tragedji lub dramy:
Jeśli komedji, koniec jest na samym końcu —
Jeśli dramy, to koniec jest o rannem słońcu —
Jeśli tragedii, wtedy koniec w środku bywa,
I wpada rycerz, piękność zemdloną porywa,
A koń go wierny zbawia od strasznej pogoni,
Pan młody mnichem, ojciec klnie albo łzy roni...

Wszystko jest przewidziane na wszelki przypadek,
Jak: wieniec z mirtu, metryk dwie, drużka i świadek,
I rzadko dzisiaj rycerz wpada nieczekany
Z czarnem na hełmie piórem... Częściej kto na boku
Pomodli się i lekki ból poczuje w oku
I da jałmużnę nędzy, przypadkiem spotkanéj,
Której powiedział anioł: «Stój u tamtej ściany!»
— Częściej kto rylcem sobie zapisze stalowym:
«Dziś się narodził człowiek z rozumem światowym»
I pyszny jest i mówi: «Siebie zwyciężyłem,
Człek jest śmiertelny — życie chwilką — ja czem? pyłem».
I idzie szukać równych, by jasno powiedział,
Czego się sam od siebie jak na złość dowiedział.

III.

Że rzadkie są porwania, zwłaszcza u narodów,
Co, zniósłszy klas różnicę, pozywają za to,

I długie stąd regestra[5] świadków a powodów,
Długi rzeczników z tego dialog za kratą,
Piór zgrzyty i biretów[6] podrzucania gniewne:
Co wszystko jest zarówno logiczne, jak rzewne;
Że już w arystokrackiej Anglji ledwo bywa
Ten bunt, ta monstrualność (powiedziałbym) tkliwa;
By więc utile dulci[7] złączyć bez kłopotu,
Po ślubie i po balu słychać róg pocztowy,
A w kryte bramy powóz wpada nakształt grzmotu,
Z czego jest rozruch w izbie czeladzi zamkowej,
Tu, tam, z światłami w ręku biegną przez krużganki,
I to ma niby pewny efekt niespodzianki...
............

IV.

Wszelako, aby powieść wolne miała pole,
Nic uprzedzajmy zdarzeń, zawsze dość szczególnych,
I cieszmy się, że tańczą na płaczu padole,
Bo sporo jest umartwień i żałób ogólnych,
Bo w pewnym względzie cnotą wesołość swobodna,
Gdy rola czasów krwawo orze się niepłodna...
— Biada duchom i takiej społeczności biada,
Gdzie człowiek karci uśmiech i za grób odkłada,
Jakby sąd ostateczny mógł być uprzedzony
W całej potędze swojej przez kilku sensatów[8]
I jakby łzy nie miały sperlić się w korony,
A śmiechów wiele w siano uwiędniętych kwiatów,
Jakbyśmy już najjaśniej znali, co wesołe
A co bolesne?... Biedne my anioły chore!
Kwiat, kamień świetny musim kłaść na skronie gołe,
Żeby dopięknieć, zrównać... ubranym wpokorę!...
Żeby doważyć jakiejś niewidzialnej ceny,
Radości jakiejś, którą zasłoniły treny!

V.

Tańczą więc jak w najlepsze, a północ już biła,
I biła pierwsza, druga po niej nastąpiła,
I trzecia się przeważa w przeszłość — a na chórze
Ten, owy skrzypek nutę upuści fałszywą.
Potem się ocknie, hardo postawi naturze,
W imię chybionej sławy poprze smyk co żywo,
Dopędzi całotłoku, a harmonji prawo
Raduje się, jak owcy zbłąkanej poprawą...

VI.

Patrząc zaś z chóru, widzisz Olimpu władanie,
I jak esencje rządzą śmiertelnych krokami,
I jak śmiertelni swoje szerzą panowanie.
Muzyka duch papieru kilka kart poplami,
Nie mogąc zdążyć zgóry lecącym natchnieniom;
Wraz się zbiegają skrzypki, basetle[9], trombony[10],
Testament martwy gwałtem wykradają cieniom,
I spada akord... listki mirtowej korony
Drżeć poczynają, niby oazis[11] zwodnicza,
Niby płynąca wyspa na stubarwnej fali —
Trytonów[12], nimf półszepty — radość tajemnicza —
Wyspa płynie... i morze dokoła się pali...
............

VII.

Lecz czas jest, by czytelnik przypatrzył się zbliska
Państwu młodym, a wreszcie zaznał i nazwiska,
Lubo o sercach głównie mówić tu przystoi,
Które są pełne zalet, a miłość je stroi,
Jak arfy dwie o złotej siatce strun, tak drżącéj,
Że widzisz tylko jeden obłok gorejący...
Bogactwo równe, imion też same zaszczyty,
A młody pan urodą zlekka przypomina
Onego Endymjona[13], Protogenji syna,

Kiedy wstępował nocą na Latinosu szczyty.
Też same oczy nawet, z grecka przedłużone,
I wolny gest — pasterski kij, albo koronę,
Albo miecz, albo ubiór daj mu najmniej zdobny,
Czujesz, że zawsze będzie do siebie podoliny.
............

VIII.

Otóż i koniec balu, a gości kaskada
Przy krzyku woźnic z szmerem po schodach się zsuwa,
Tu, ówdzie kwiat z warkoczy zawiązanych spada,
Skoro się kaptur na nie posępny zazuwa,
Niekiedy skrzypce jękną, w pudła zamykane,
Oknem nietoperz wleci, lub ćmy zabłąkane
Dokoła gałęzistych zatoczą świeczników,
Jakby cmentarnych przyszły próbować ogników.
............

IX.

............
«Powóz czeka, na willi wszystko w pogotowiu,
Słowik w akacjach śpiewa, i księżyc na nowiu,
A ówdzie — patrz — co wiejską uprzyjemni ciszę:
Podróżny ołtarz, nuty, i ten szereg tomów
Mniejszych i większych, niby organów klawisze...
Ciche, pełne utęsknień, łez, jęków i gromów...»

«W ołtarza skrzydłach nasi aniołowie-stróże...»

«Ten trzyma krzyż, a tamten trzyma białą różę...»

«Książki te, kto są?...»

«...Różni znajomi — poczciwi —
Oto naprzykład Gustaw, z listkiem swym na czole,
Tłumaczy księdzu, ludzie jak wielce są tkliwi!...
To — Komorowska Marja — Wacław i pacholę...
To Werter — to T. A. O. Bruno — to Mazepa —
A to, co Chopin pisał po podróży swojéj...»[14]

«A ów tom na uboczu, co samotnie stoi?...»

«Drukiem drobnym, jak czarno rozesłana krepa...
To... Torquat i lamenty jego przez Byrona...»[15]

«A to — co to jest?...»

«...Twoja mirtowa korona,
Którą przed chwila jeszcze widziałem na czole...»

«Każ, niech zostanie na tym marmurowym stole!...
A teraz — jedźmy...»

X.

...Trąbka zagrała pocztowa.
Podkowy brzękły — więcej nie słyszałem słowa...

Bagni di Lucca, 1847 sierpnia.




  1. kaskada (fr.), mały wodospad.
  2. Antonio Canova (1757-1822), rzeźbiarz włoski.
  3. Hebe — grecka bogini młodości, usługująca bogom przy ucztach (malowała nektar).
  4. anachronizm (gr.), uchybienie prawidłowemu następstwu rzeczy lub wydarzeń w czasie.
  5. regestr lub rejestr (średniołac.) — spis, lista, wykaz.
  6. biret (łac.), rodzaj okrągłej czapki.
  7. = (łac.) pożyteczne z przyjemnem.
  8. sensat (nowołac.) — człowiek przesadnie poważny.
  9. basetla (włos.) — wielkie skrzypce basowe.
  10. trombon (włos.) — metalowy instrument dęty, rodzaj długiej trąby.
  11. oazis (gr.) — oaza, urodzajne miejsce na pustyni.
  12. tryton (gr.) — grecki bożek morski.
  13. Endymion, król Elidy, według jednego z podań przebywa w górze Latmos, w grocie, uśpiony przez kochającą go Selene (po grecku: księżyc), która przybywa nocą, aby go bez przeszkody całować.
  14. Właściwie: Gertruda Komorowska, której losy opisał Malczewski w «Marji» — «Werter» Goethego. — «Bruno», poemat Tomasza Augusta Olizarowskiego. — «Mazepa», tragedja J. Słowackiego. — «Co Chopin pisał» — dzieła muzyczne, zapewne po podróży na Majorkę.
  15. Torquato Tasso (1544-1595), poeta włoski, autor «Jerozolimy Wyzwolonej». — Byron poświęcił mu poemat p. t. «Żale Tassa» («The Lament of Tasso»).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.